Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Samotność istnienia ? Duży problem

Forum dotyczące derealizacji i depersonalizacji.
Dzielimy się tutaj naszymi historiami, objawami, wątpliwościami oraz wszystkim co nas dręczy mając derealizację.
Dopisz się do istniejącego tematu lub po prostu jeśli chcesz stwórz nowy własny wątek.
ODPOWIEDZ
JakubT92
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 35
Rejestracja: 7 grudnia 2018, o 18:15

28 lutego 2019, o 20:01

Hej,

Jak pewnie część z Was zdążyła zauważyć moje marudzenie koncentruje się obecnie na problemie stanu depresyjnego połączonego bądź podsycanego silną depersonalizacją i umiarkowaną derealizacją. Z głównych przypadłości mocno ogranicza mnie poczucie pustki, bezsensu, braku celu - wszystko co pociągało mnie przed zaburzeniem już nie działa, nie widzę sensu w niczym przy tym jestem odcięty od emocji.

Z natrętów myślowych poza tymi związanymi z ww. problemami doskwierają mi szczególnie dwie rzeczy: świadomość myślenia i samotność istnienia. To drugie podobnie jak i pierwsze zresztą, cholernie ciężko mi wytłumaczyć. Oczywiście spadło to na mnie kompletnie z czapy, niedawno postanowiłem zmusić się do ruszenia się mimo totalnej apatii i poszedłem na trening koszykówki. I tak w trakcie gry, zupełnie znikąd uderzyła mnie z siłą obucha myśl, że w rzeczywistości każdy człowiek jest sam, zamknięty w swoim ciele i że de facto nigdy nie doznamy uczucia bliskości z innymi, że wszystko przeżyjemy sami w swojej głowie. Wywołało to u mnie silny lęk i szok, aż musiałem zejść z boiska. Od tego czasu ta myśl często mnie nawiedza, wywołując lęk, nieco mniejszy na szczęście niż za pierwszym razem. Obok lęku jednak występuje stałe nieprzyjemne uczucie, które w ogóle jest nie do określenia. Jedyna zaleta tego pieprzonego odcięcia to fakt, że nie wywołuje to u mnie takiego klasycznego silnego doła i smutku. Próbowałem obszukać forum nasze i wszelkie inne, w tym zagraniczne. I niestety nie znalazłem nikogo z podobnym problemem.

Przyznam, że od zawsze byłem takim chałupniczym filozofem od siedmiu boleści, który wszystko analizował do cna, tracąc na tym energię i czas. Aczkolwiek przed zaburzeniem nie wywoływało to u mnie ani strachu ani nieprzyjemnych doznań. Tego też staram się trzymać, choć jest ciężko, próbuję myśleć że kiedyś nie miałem tej hiperświadomości, żyłem "swoim zwykłym" życiem. Mało tego przypomniało mi się jak czasami wieczorem lubiłem wprowadzać się w "quasi trans" silnie koncentrując się na próbie zdefiniowania nieskończoności, wywoływało to we mnie dziwne odczucia, odpływałem intelektualnie. Z tą różnicą, że wtedy byłem w stanie w dowolnym momencie to przerwać i zacząć myśleć o np. idealnym przepisie na gazpacho czy wyobrażając sobie jak to jest być w stanie nieważkości, cokolwiek.

Teraz ta hiperświadomość czy to myśli, czy to samotności naszej egzystencji mnie poraża i uprzykrza i tak utrudnione depresją i dp/dr życie...Staram się naprawdę realizować wszelkie rady z forum ale jest cholernie cięzko, jak to przy depersonalizacji ogólnie. Zajmowanie się czymś trochę pomaga, ale w taki sposób, że te natręty nie mają takiej mocy, po prostu wycofują się na ten czas nieco w cień i czekają by skoczyć na mnie jak tylko oderwę się od zadania.

Przepraszam, że znowu wątek ze smętami i narzekaniem ale gdzieś tam po pierwsze liczę na wsparcie a gdzieś łudzę się, że nasza społeczność zrozumie obecność i takich postów. Gdyby komuś chciało się czytać mój elaborat o początkach i fazach zaburzenia (może ktoś znajdzie w tym część swojej historii - to pisałem o tym tutaj: post189031.html#p189031)

Każde słowo otuchy czy wsparcia będzie mile widziane, somaty pokonałem sprawnie ale dp/dr i objawy myślowe mnie miażdżą, przeżuwają i trawią w jakimś nieskończonym piekielnym cyklu :(
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

28 lutego 2019, o 20:17

JakubT92 pisze:
28 lutego 2019, o 20:01
Hej,

Jak pewnie część z Was zdążyła zauważyć moje marudzenie koncentruje się obecnie na problemie stanu depresyjnego połączonego bądź podsycanego silną depersonalizacją i umiarkowaną derealizacją. Z głównych przypadłości mocno ogranicza mnie poczucie pustki, bezsensu, braku celu - wszystko co pociągało mnie przed zaburzeniem już nie działa, nie widzę sensu w niczym przy tym jestem odcięty od emocji.

Z natrętów myślowych poza tymi związanymi z ww. problemami doskwierają mi szczególnie dwie rzeczy: świadomość myślenia i samotność istnienia. To drugie podobnie jak i pierwsze zresztą, cholernie ciężko mi wytłumaczyć. Oczywiście spadło to na mnie kompletnie z czapy, niedawno postanowiłem zmusić się do ruszenia się mimo totalnej apatii i poszedłem na trening koszykówki. I tak w trakcie gry, zupełnie znikąd uderzyła mnie z siłą obucha myśl, że w rzeczywistości każdy człowiek jest sam, zamknięty w swoim ciele i że de facto nigdy nie doznamy uczucia bliskości z innymi, że wszystko przeżyjemy sami w swojej głowie. Wywołało to u mnie silny lęk i szok, aż musiałem zejść z boiska. Od tego czasu ta myśl często mnie nawiedza, wywołując lęk, nieco mniejszy na szczęście niż za pierwszym razem. Obok lęku jednak występuje stałe nieprzyjemne uczucie, które w ogóle jest nie do określenia. Jedyna zaleta tego pieprzonego odcięcia to fakt, że nie wywołuje to u mnie takiego klasycznego silnego doła i smutku. Próbowałem obszukać forum nasze i wszelkie inne, w tym zagraniczne. I niestety nie znalazłem nikogo z podobnym problemem.

Przyznam, że od zawsze byłem takim chałupniczym filozofem od siedmiu boleści, który wszystko analizował do cna, tracąc na tym energię i czas. Aczkolwiek przed zaburzeniem nie wywoływało to u mnie ani strachu ani nieprzyjemnych doznań. Tego też staram się trzymać, choć jest ciężko, próbuję myśleć że kiedyś nie miałem tej hiperświadomości, żyłem "swoim zwykłym" życiem. Mało tego przypomniało mi się jak czasami wieczorem lubiłem wprowadzać się w "quasi trans" silnie koncentrując się na próbie zdefiniowania nieskończoności, wywoływało to we mnie dziwne odczucia, odpływałem intelektualnie. Z tą różnicą, że wtedy byłem w stanie w dowolnym momencie to przerwać i zacząć myśleć o np. idealnym przepisie na gazpacho czy wyobrażając sobie jak to jest być w stanie nieważkości, cokolwiek.

Teraz ta hiperświadomość czy to myśli, czy to samotności naszej egzystencji mnie poraża i uprzykrza i tak utrudnione depresją i dp/dr życie...Staram się naprawdę realizować wszelkie rady z forum ale jest cholernie cięzko, jak to przy depersonalizacji ogólnie. Zajmowanie się czymś trochę pomaga, ale w taki sposób, że te natręty nie mają takiej mocy, po prostu wycofują się na ten czas nieco w cień i czekają by skoczyć na mnie jak tylko oderwę się od zadania.

Przepraszam, że znowu wątek ze smętami i narzekaniem ale gdzieś tam po pierwsze liczę na wsparcie a gdzieś łudzę się, że nasza społeczność zrozumie obecność i takich postów. Gdyby komuś chciało się czytać mój elaborat o początkach i fazach zaburzenia (może ktoś znajdzie w tym część swojej historii - to pisałem o tym tutaj: post189031.html#p189031)

Każde słowo otuchy czy wsparcia będzie mile widziane, somaty pokonałem sprawnie ale dp/dr i objawy myślowe mnie miażdżą, przeżuwają i trawią w jakimś nieskończonym piekielnym cyklu :(
W tym co napisałeś występuje zasadniczy kłopot. A mianowicie obszukałeś wszystko co mozliwe aby sprawdzić czy ktoś ma na 1000 % podobnie....tylko po co? Zupełnie nie wziąłeś pod uwagę, ze te same rzeczy dzieją się u osób z depersonalizacją, ktorym nagle z dupy pojawi się myśl - "jak to jest, że włosy rosną na głowie", Albo jak to jest, że ruszamy ręką"? Powiesz, że to prościej wytłumaczyć - nie, nie jest prościej :) Ja bałem się na rękę patrzeć i to panicznie jak miałem takie myśli.
Widzisz nie wyciągasz w trakcie tego wiedzy o tym jak działają mechanizmy lękowe. A mianowicie pojawiła się myśl z czapy - mówi Ci to coś? To myśl, nic więcej i nie musisz tak po prawdzie poddawac tego dalszej analizie.
Tylko potraktowac jak myśl lękową, bo w obecnym stanie tym ona jest. Miała Cie zastraszyc i stworzyć obawę, udało jej się to? Więc właśnie tym jest. I tak nalezy ją traktowac, tak do niej podchodzić, masz trochęo tym w materialach Naszych forumowych i historiach ozdrowieńców.
Lepiej to nałogowo przegladaj zamiast szukania po forach 100 % podobieństwa co do treści myśli. Bo to nie jest istotne.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Lus
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 292
Rejestracja: 23 kwietnia 2018, o 22:42

2 marca 2019, o 21:25

Victor pisze:
28 lutego 2019, o 20:17

W tym co napisałeś występuje zasadniczy kłopot. [...]
A wiesz Wiktor, ja też miew-am/ałam takie myśli "jak to jest, że włosy rosną na głowie", "jak to jest, że ruszamy ręką", a nawet patrzyłam na rękę i myślałam "co to jest" albo cały świat "co to jest, jaki jest tego skład" itp..
Awatar użytkownika
sennajawie
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 324
Rejestracja: 4 września 2018, o 02:54

5 marca 2019, o 10:40

JakubT92 pisze:
28 lutego 2019, o 20:01
Hej,

Jak pewnie część z Was zdążyła zauważyć moje marudzenie koncentruje się obecnie na problemie stanu depresyjnego połączonego bądź podsycanego silną depersonalizacją i umiarkowaną derealizacją. Z głównych przypadłości mocno ogranicza mnie poczucie pustki, bezsensu, braku celu - wszystko co pociągało mnie przed zaburzeniem już nie działa, nie widzę sensu w niczym przy tym jestem odcięty od emocji.

Z natrętów myślowych poza tymi związanymi z ww. problemami doskwierają mi szczególnie dwie rzeczy: świadomość myślenia i samotność istnienia. To drugie podobnie jak i pierwsze zresztą, cholernie ciężko mi wytłumaczyć. Oczywiście spadło to na mnie kompletnie z czapy, niedawno postanowiłem zmusić się do ruszenia się mimo totalnej apatii i poszedłem na trening koszykówki. I tak w trakcie gry, zupełnie znikąd uderzyła mnie z siłą obucha myśl, że w rzeczywistości każdy człowiek jest sam, zamknięty w swoim ciele i że de facto nigdy nie doznamy uczucia bliskości z innymi, że wszystko przeżyjemy sami w swojej głowie. Wywołało to u mnie silny lęk i szok, aż musiałem zejść z boiska. Od tego czasu ta myśl często mnie nawiedza, wywołując lęk, nieco mniejszy na szczęście niż za pierwszym razem. Obok lęku jednak występuje stałe nieprzyjemne uczucie, które w ogóle jest nie do określenia. Jedyna zaleta tego pieprzonego odcięcia to fakt, że nie wywołuje to u mnie takiego klasycznego silnego doła i smutku. Próbowałem obszukać forum nasze i wszelkie inne, w tym zagraniczne. I niestety nie znalazłem nikogo z podobnym problemem.

Przyznam, że od zawsze byłem takim chałupniczym filozofem od siedmiu boleści, który wszystko analizował do cna, tracąc na tym energię i czas. Aczkolwiek przed zaburzeniem nie wywoływało to u mnie ani strachu ani nieprzyjemnych doznań. Tego też staram się trzymać, choć jest ciężko, próbuję myśleć że kiedyś nie miałem tej hiperświadomości, żyłem "swoim zwykłym" życiem. Mało tego przypomniało mi się jak czasami wieczorem lubiłem wprowadzać się w "quasi trans" silnie koncentrując się na próbie zdefiniowania nieskończoności, wywoływało to we mnie dziwne odczucia, odpływałem intelektualnie. Z tą różnicą, że wtedy byłem w stanie w dowolnym momencie to przerwać i zacząć myśleć o np. idealnym przepisie na gazpacho czy wyobrażając sobie jak to jest być w stanie nieważkości, cokolwiek.

Teraz ta hiperświadomość czy to myśli, czy to samotności naszej egzystencji mnie poraża i uprzykrza i tak utrudnione depresją i dp/dr życie...Staram się naprawdę realizować wszelkie rady z forum ale jest cholernie cięzko, jak to przy depersonalizacji ogólnie. Zajmowanie się czymś trochę pomaga, ale w taki sposób, że te natręty nie mają takiej mocy, po prostu wycofują się na ten czas nieco w cień i czekają by skoczyć na mnie jak tylko oderwę się od zadania.

Przepraszam, że znowu wątek ze smętami i narzekaniem ale gdzieś tam po pierwsze liczę na wsparcie a gdzieś łudzę się, że nasza społeczność zrozumie obecność i takich postów. Gdyby komuś chciało się czytać mój elaborat o początkach i fazach zaburzenia (może ktoś znajdzie w tym część swojej historii - to pisałem o tym tutaj: post189031.html#p189031)

Każde słowo otuchy czy wsparcia będzie mile widziane, somaty pokonałem sprawnie ale dp/dr i objawy myślowe mnie miażdżą, przeżuwają i trawią w jakimś nieskończonym piekielnym cyklu :(
Łoj. No więc Twoja hiperswiadomość według mnie jest standardem w nerwicy i każdy tak ma, mniej czy bardziej zdając sobie z tego sprawę. Doskonale rozumiem o czym mówisz i przechodziłam coś identycznego. Przede wszystkim Twoje rozmyślania przed nerwica były niestety troszkę drogą ku niej. Nie sądzę że bez powodu wprowadzałeś się w jakieś transy i tym podobne, było to związane z rozkminami na poziomie podświadomości, mimo że nerwicy "jeszcze" nie miałeś to na pewno czegoś się obawiałeś. Więc tłumaczenie że kiedyś mogłeś rozkminiać tajemnice kosmosu i wszechświata bez żadnego bólu emocjonalne-fizycznego to żadne wytłumaczenie. Ja przed nerwica też miałam miliony rozkmin egzystencjanych ale dopiero później się okazało że w gruncie rzeczy rozkminom tym bliżej do nerwicy i natretow niż prawdziwego, zdrowego zastanawia się nad naszym ciekawym światem. A Ty w tym myśleniu się zapetlasz udowadniając sobie ze przecież przed nerwica mogłeś to robić, czyli usprawiedliwiasz siebie i swoje obecne natrety. A pomysl sobie ze nie, że to jest niezdrowe i nie powinno się nadmiernie rozkminiać. (według mnie naprawdę tak jest, przynajmniej podczas zaburzenia :)) jak będziesz próbował wejść do sedna materii to uwierz mi ze w zaburzeniu prędzej to materia wejdzie w ciebie :roll: :D nie ma takiego poziomu rozkminy, który przetwarza ludzki mózg i percepcja, gdzie przekroczył byś jakąś granice człowieka i zaczął widzieć inaczej czy zrozumiał jakieś niebywale rzeczy. Więc lepiej odpuść sobie bo jak widać na ten moment tylko nakręca Ci to stan alarmowy. Ale do rzeczy. Twoja rozkmina związana z tym że człowiek jest sam gdyż znajduje się sam uwięziony w swoim ciele i nigdy nie doświadczyć bliskości - wynika tylko i wyłącznie z Twojej silnej potrzeby zrozumienia. I wiesz co miałam dokładnie takie same myśli, a nawet gorsze. Ta myśl była dla ciebie ciężka, dlatego zareagowałeś na nią lękiem, a że zareagowałeś na nią lękiem, po myślałeś sobie ze to musiał być taki przełom w Twoim myśleniu że teraz nic już nie będzie takie samo. - w gruncie rzeczy mało jest takich myśli. :) ludzkii mózg tak działa że skupienie się na jednej hipermysli wymaga od niego nie lada wyczynu. Tak naprawdę nic nie w Tobie nie zmieniło, po za tym że nadałes tej myśli taka wartość jakbyś odkrył Amerykę, i teraz za każdym razem Jak Ci się nudzi przypominasz sobie tą myśl i nakrecasz się nią do granic wytrzymałości. Tak zwany TYPOWY natręt. Nie musisz być z kimś złączony umysłami żeby doznać bliskości, serio. Może teraz Ci się tak wydaje bo Twój poziom rozkminy osiągnął apogeum :) tak więc uwierz mi - Twoje rozkminy nic nie zmienia w świecie, Twoja hiperświadomość jest zrozumiała w nerwicy i nie możesz dac się w nią wciągać, tak samo jak w nadawanie wartości natretom. Żyj obok tego wszystkiego, nie wciągaj się w to emocjonalnie.
Chciałam pamiętać jak rozpaczliwa jest ciemność, by pełniej móc cieszyć się nowym światłem.

Nie walcz z nerwicą, przytul ją mocnym uściskiem :si

"Byłam zmęczona ciągłą introspekcją. Pragnęłam prostoty, a wpakowałam się w nowe komplikacje. Powoli, w bólach zrywałam z siebie kolejne warstwy odczuć i przeinaczeń. Bałam się, że gdy dojdę do końca nic już tam nie będzie. Tylko czarna dziura."
ODPOWIEDZ