Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Samobójstwo

Dział poświęcony depresji, dystymii, stanom depresyjnym.
Zamieszczamy własne przeżycia, objawy depresji i podobnych jej zaburzeń.
Próbujemy razem stawić temu czoła.
Anmx
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 29 października 2021, o 03:06

29 października 2021, o 04:01

Cześć.

Przede wszystkim nie wiem dlaczego tworzę ten post. Chyba chciałbym, żeby ktoś utwierdził mnie w przekonaniu, że odebranie sobie życia może być lepszym rozwiązaniem od kontynuowania go - razem ze wszystkim co w nim złe, bolesne, męczące. Natomiast wiem, że pewnie nikt tego nie zrobi:
Po 1. dlatego, że mógłby obciążyć moim ew. samobójstwem swoje sumienie.
Po 2. dlatego, że to karalne.

Chciałbym w końcu usłyszeć odmienne zdanie od tego, które jest w większości tego typu wątków w internecie.
Mam serdecznie dosyć czytania o tym, że trzeba znaleźć sobie cel, że trzeba żyć dla bliskich, że inni mają gorzej, a są szczęśliwi.
Jestem wściekły, kiedy kolejny raz czytam o tym, że życie jest piękne, żeby nie przejmować się przyszłością i żyć chwilą. A co jeśli teraźniejszość też jest nie do wytrzymania?

Mam 23 lata. Za sobą niezdane studia mimo starań, 2x zwolnienie z pracy mimo starań. Każda próba podwyższenia mojej 'rangi zawodowej' kończyła się fiaskiem. Obecnie pracuję od 1.5 roku w pracy, do której idąc mam ochotę wybuchnąć płaczem. Nie mam możliwości jej zmienić - nie byłbym w stanie się utrzymać za mniejsze pieniądze. Nawet obecnie nie jest mi łatwo wytrwać do 10, a co za tym idzie - nie odkładam żadnych pieniędzy, stoję w miejscu. Czymże więc różnię się od niewolnika?

Nie ma wyjścia z obecnej sytuacji, zmiana pracy skutkuje brakiem stabilności, na który nie mogę sobie pozwolić - bo muszę się jakoś utrzymać.
A nawet jeśli by się udało, to na jaką, skoro niczego nie potrafię?

Najbardziej bolesne jest chyba oglądanie znajomych, z których każdy - dosłownie każdy - jest w lepszej sytuacji niż ja. Zarabiają więcej pieniędzy, mają lepsze wykształcenie, są lepsi w sporcie, mają ważniejsze stanowiska. I to znajomi, którzy w szkole bledli przy twoim potencjale. Każdy ma na siebie plan, a ja czuję, że się cofam. I mimo licznych prób, zawsze zostaję w tym samym miejscu. Do niczego się nie nadaje, wiem to na 100%.

Nie chcę i nie będę wieść takiego życia, prędzej czy później na pewno ze sobą skończę.
Nie wyobrażam sobie przepracowania w takim miejscu następnego roku, a co dopiero kilkudziesięciu lat. Ta wizja ogromnie mnie przeraża i przytłacza, a przecież zmiany nie przychodzą same z siebie. Tylko, że ja nie jestem w stanie się zmienić, rozwinąć. Próbowałem setki razy. Czemu za sto pierwszym coś miałoby ruszyć?

Jestem nic nie wartym śmieciem, nie mam już żadnych ambicji i planów oprócz samobójstwa.
Czuję wstyd za to kim jestem, do tego wszystkiego niszczę życie mojej dziewczynie, która ogromnie to przeżywa. Jestem przekonany, że po jakimś czasie od mojej śmierci byłaby dużo bardziej szczęśliwa niż spędzając całe życie z partnerem, który nie potrafi jej zapewnić nic oprócz smutku i zazenowania.

No więc? Czemu niby miałbym tego nie robić? Żeby moja mama nie cierpiała? Mama, która sama wychowała mnie na kalekę? Może tak wygląda karma.
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

29 października 2021, o 08:32

Hej, powiedz, zmagasz się z jakimś zaburzeniem? Nie napiszę Ci, że samobójstwo nie jest rozwiązaniem, bo Ty teraz tego nie przyjmiesz. Pomysł, skąd wiesz jak będzie wyglądało Twoje życie za 5-10 lat? Myślisz, że nic się nie zmieni?

Pamiętaj, że nie jesteś sam ze swoimi problemami :friend:
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
Awatar użytkownika
Juliaaa78569
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 569
Rejestracja: 27 kwietnia 2018, o 16:25

29 października 2021, o 11:49

Nie napiszę Ci, że samobójstwo jest rozwiązaniem, bo nie jest i nigdy nie będzie. I mówi Ci to osoba, która sama miała myśli samobójcze i chęć skończenia ze sobą oraz jest córką osoby, która to samobójstwo popełniła. I wiem, że myślisz, że jeżeli to zrobisz to cierpienie zniknie i wszystkie problemy magicznie przestaną istnieć, ale nie, tak nie jest. Mój tata też tak myślał i był w ogromnym błędzie. To wszystko nie zniknie, tylko przejdzie po prostu na inne osoby, jak przeszło np na mnie. I wiem, że nie jesteś w stanie teraz myśleć o innych, którzy będą cierpieć, kiedy odejdziesz, bo teraz Twoje cierpienie jest najważniejsze. I to jest absolutnie zrozumiałe.

Doskonale znam sytuację, kiedy myślisz, że nie ma już żadnego wyjścia. Że to już koniec, finito, nie da się nic zrobić. I to jest najgorsza pułapka, w jaką możesz wpaść. ZAWSZE można coś zrobić. Z A W S Z E.
Pomyśl sobie, że i tak wszyscy kiedyś umrzemy, a Ty chciałbyś już teraz, w tej chwili zakończyć to wszystko nie wiedząc nawet co Cię czeka w przyszłości.
Bo to co przeżyłeś to tylko jeden niewielki kawałek w Twoim życiu pełnym cierpienia i bólu, a następny kawałek może być pełen szczęścia i radości. Nie wiesz jak będzie, prawda? No bo skąd? Myślisz, że nic Cię nie czeka, bo Twój umysł znajduje się w takim depresyjnym stanie. Ale to nie Ty. Stan Twojego umysłu to nie jesteś Ty. Ty nie jesteś bezwartościowy, tylko tak się czujesz, ale to nie Ty.

Ja będąc w najgorszym stanie, stawałam przed wyborem: albo coś zrobię i uda się lub nie, albo mogę to skończyć teraz, ze sobą, i mam pewność, że nic się nie zmieni, nie uda się. Poszłam jednak w to pierwsze, nie wiedziałam, że się uda i wiesz co? Udało się. Żyje lepiej, czasem wraca mi tamten zły stan, ale bardzo rzadko i umiem sobie z nim poradzić.

Pamiętaj, metoda małych kroczków. Spróbuj wyeliminować te najgorsze wyzwalacze złego samopoczucia. Twoja praca powoduje u Ciebie zły stan. Na pewno nie da się jej zmienić? Przecież jest tyle ofert pracy, które nie wymagają doświadczenia, a płacą całkiem nieźle. Zawsze możesz być chwilę na zasiłku dla bezrobotnych i na spokojnie pomyśleć co dalej, choć wiem, że to pewnie nie wchodzi w grę, bo ciężko się utrzymać. Ale na pewno istnieje lżejsza praca od tej którą masz która może opłacać Cię podobnie. Nikt z rodziny nie może Ci pomóc finansowo?

Przede wszystkim w takim stanie przydała by się pomóc specjalisty. Byłeś może u psychiatry i psychoterapeuty? Moim zdaniem są tu niezbędni i jeżeli nie stać Cię prywatnie spróbuj na NFZ. Wiem, że pewnie trochę się czeka, ale zawsze to coś niż nic.

Myślisz, że jesteś w tym sam, ale to nieprawda, bo są tysiące ludzi (stety, niestety), którzy przeżywają to samo co Ty.
Gdybyś miał jakieś pytania to pisz tu śmiało :)
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

29 października 2021, o 16:18

Czemu za sto pierwszym coś miałoby ruszyć?
Temu
Do niczego się nie nadaje, wiem to na 100%.
że trzeba najpierw zmienić to.


Jak z takim przekonanie o sobie miałoby Ci coś wyjść? Wbrew Tobie, nie ma takiej opcji.
Trzeba najpierw zmienić przekonania o sobie, o życiu (a masz mnóstwo, nie obraź się, ale bardzo głupich i szkodliwych).
To porównywanie się z innymi, stosunek do siebie, stosunek do życia, histeria w wieku ledwie 23-lat, że wszystko stracone.
Ja mam prawie 40 lat i nieogarnięte życie zawodowe plus od roku choruje i w życiu bym tak o siebie nie napisała
Jestem nic nie wartym śmieciem
Jak w ogóle możesz pisać na swój temat takie rzeczy i oczekiwać osiągnięć?
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
mario546
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1159
Rejestracja: 25 października 2018, o 23:15

29 października 2021, o 16:55

Katja pisze:
29 października 2021, o 16:18
Czemu za sto pierwszym coś miałoby ruszyć?
Temu
Do niczego się nie nadaje, wiem to na 100%.
że trzeba najpierw zmienić to.


Jak z takim przekonanie o sobie miałoby Ci coś wyjść? Wbrew Tobie, nie ma takiej opcji.
Trzeba najpierw zmienić przekonania o sobie, o życiu (a masz mnóstwo, nie obraź się, ale bardzo głupich i szkodliwych).
To porównywanie się z innymi, stosunek do siebie, stosunek do życia, histeria w wieku ledwie 23-lat, że wszystko stracone.
Ja mam prawie 40 lat i nieogarnięte życie zawodowe plus od roku choruje i w życiu bym tak o siebie nie napisała
Jestem nic nie wartym śmieciem
Jak w ogóle możesz pisać na swój temat takie rzeczy i oczekiwać osiągnięć?
Dokładnie jak o sobie myślisz takie masz emocje, czyli negatywne.
Arya
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 176
Rejestracja: 24 września 2013, o 22:28

25 listopada 2021, o 22:05

Cześć. Mam nadzieję, że żyjesz jeszcze bo dopiero dzisiaj przeczytałam Twój post.
Anmx pisze:
29 października 2021, o 04:01
No więc? Czemu niby miałbym tego nie robić?
1. Bo nie wiesz co będzie za 7 lat a na pewno będzie inaczej. Wszystko się zmienia. Jak teraz jesteś na dnie, to będzie tylko lepiej.
2. Bo i tak wszyscy kiedyś umrzemy. Po co to przyśpieszać.
3. Bo nikogo to nie obejdzie. Znajomi, którymi się tak przejmujesz, powiedzą może parę słów i zapomną. Są tego warci?
Anmx pisze:
29 października 2021, o 04:01
Każdy ma na siebie plan, a ja czuję, że się cofam. I mimo licznych prób, zawsze zostaję w tym samym miejscu.
Anmx pisze:
29 października 2021, o 04:01
Tylko, że ja nie jestem w stanie się zmienić, rozwinąć. Próbowałem setki razy. Czemu za sto pierwszym coś miałoby ruszyć?
To może pora sobie odpuścić. Czasami lepiej coś zostawić po prostu, niż po raz sto pierwszy próbować to przeskoczyć. Niezdane studia? Chrzanić studia. Gdyby mi to ktoś powiedział, kiedy miałam 23 lata, to nie zmarnowałabym paru lat na bicie się z wiatrakami. Zrezygnowanie z czegoś co Cię nie cieszy może przynieść ulgę (nie chodzi mi o życie) i otworzyć nowe drzwi.
F40.1
Żakuj1497
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 420
Rejestracja: 28 lutego 2021, o 16:18

27 listopada 2021, o 13:53

Człowieku Anmx pozytywnie, pozytywnie
Żakuj1497
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 420
Rejestracja: 28 lutego 2021, o 16:18

27 listopada 2021, o 13:56

To tylko życie człowieku, wyluzuj
Anke1991
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 27 listopada 2021, o 15:24

27 listopada 2021, o 15:59

Myślę że powinieneś poszukać pomocy u specjalisty, porozmawiać o swoich problemach z kimś bliskim. Uwierz że warto jest żyć i z czasem wszystko się ułoży.
Ballbreaker
Nowy Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 8 lipca 2023, o 21:07

8 lipca 2023, o 21:25

Cześć, nie umiem korzystać z forum, wiec nie wiem, czy dobrze pisze i w dobrym miejscu .
Życie sobie pieprzę od zawsze, na diagnozy poszłam po 20 roku życia. Najpierw borderline, a później hardkorowe AD/HD.
Mam cholerne ciągoty do marihuany i alkoholu.
Biore metylofenidat. Wcześniej pregabalina z sertraliną na depresję i lęki, ale to nic nie wniosło, więc zaczęli mi leczyć to ADHD.
6 lat temu chciałam się zabić, ale mój koktajl leków i alko może by zadziałał, gdyby mi nie przerwano i nie zabrano do szpitala. Wypłukali mi żołądek, a później zabrali na izbę wytrzeźwień. Nago, owinięta tylko papierowym kitlem spędziłam 11 godzin w towarzystwie lokalnych cpunek przykuta do łóżka. Później obserwacja w psychiatryku, udało mi się szybko wmowic im, że jestem rozpieszczona gówniara, z którą zerwał chłopak i chciałam zwrócić na siebie uwagę, więc puścili mnie szybciutko. Tydzień później chciałam nie popełnić tych samych błędów wzięłam więcej, wypiłam więcej i rzuciłam się pod auto. Obudziłam się w szpitalu, coś poszło nie tak. Później to samo, izba, przypięcie do łóżka pasami, przez to, że ciągle płakałam to inne kobiety się na mnie wściekły, a że było to towarzystwo żulic i patologii, to jedna zaczęła mnie gnębić jak byłam zapięta w pasy, zsikala sie na mnie i gnębiła przez kilka godzin wiedzac, że jestem pasach. To mnie straumatyzowalo bardziej. Minęło 8 lat od tego czasu, okropny czas próbowania, terapii, nadziei, podejmowania nowych kroków. Ojciec dalej mnie bił, dalej nie miałam punktu zaczepiania. Dziś mam 32 lata i nie mam już ani grama siły ani na terapię, ani na nic. Nie chcę już nic. każdy dzień to udręka, jestem sama jak palec. Nie ma już nadziei w terapii, w otoczeniu. Pisze ten post, bo chyba mam ostatnie próby ratowania się przed histeria, a może po to, żeby ktoś kto mnie zna go kiedyś znalazł. Teraz, dokładnie teraz jak to pisze to nie wiem jak się ratować,nie wiem czy chce. Próbowałam wszystkiego.
Borys
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 100
Rejestracja: 22 lipca 2020, o 11:05

10 lipca 2023, o 22:34

Byłaś już na terapii u psychologa? Może powinnaś połączyć terapie z lekami? Dlaczego chciałaś zrobić sobie krzywdę w przeszłości? Takie mi się pytania nasuwają.
Mateusz9494
Nowy Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 12 lipca 2023, o 20:33

12 lipca 2023, o 20:50

Ballbreaker pisze:
8 lipca 2023, o 21:25
Cześć, nie umiem korzystać z forum, wiec nie wiem, czy dobrze pisze i w dobrym miejscu .
Życie sobie pieprzę od zawsze, na diagnozy poszłam po 20 roku życia. Najpierw borderline, a później hardkorowe AD/HD.
Mam cholerne ciągoty do marihuany i alkoholu.
Biore metylofenidat. Wcześniej pregabalina z sertraliną na depresję i lęki, ale to nic nie wniosło, więc zaczęli mi leczyć to ADHD.
6 lat temu chciałam się zabić, ale mój koktajl leków i alko może by zadziałał, gdyby mi nie przerwano i nie zabrano do szpitala. Wypłukali mi żołądek, a później zabrali na izbę wytrzeźwień. Nago, owinięta tylko papierowym kitlem spędziłam 11 godzin w towarzystwie lokalnych cpunek przykuta do łóżka. Później obserwacja w psychiatryku, udało mi się szybko wmowic im, że jestem rozpieszczona gówniara, z którą zerwał chłopak i chciałam zwrócić na siebie uwagę, więc puścili mnie szybciutko. Tydzień później chciałam nie popełnić tych samych błędów wzięłam więcej, wypiłam więcej i rzuciłam się pod auto. Obudziłam się w szpitalu, coś poszło nie tak. Później to samo, izba, przypięcie do łóżka pasami, przez to, że ciągle płakałam to inne kobiety się na mnie wściekły, a że było to towarzystwo żulic i patologii, to jedna zaczęła mnie gnębić jak byłam zapięta w pasy, zsikala sie na mnie i gnębiła przez kilka godzin wiedzac, że jestem pasach. To mnie straumatyzowalo bardziej. Minęło 8 lat od tego czasu, okropny czas próbowania, terapii, nadziei, podejmowania nowych kroków. Ojciec dalej mnie bił, dalej nie miałam punktu zaczepiania. Dziś mam 32 lata i nie mam już ani grama siły ani na terapię, ani na nic. Nie chcę już nic. każdy dzień to udręka, jestem sama jak palec. Nie ma już nadziei w terapii, w otoczeniu. Pisze ten post, bo chyba mam ostatnie próby ratowania się przed histeria, a może po to, żeby ktoś kto mnie zna go kiedyś znalazł. Teraz, dokładnie teraz jak to pisze to nie wiem jak się ratować,nie wiem czy chce. Próbowałam wszystkiego.

Odezwij się na priv.
Franek99
Nowy Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 15 lipca 2023, o 00:19

17 lipca 2023, o 16:42

Przestałem mieć "ciągoty" do samobójstwa, kiedy uświadomiłem sobie, że zrobię krzywdę wyłącznie sobie. Świata ani nikogo innego to nie obejdzie, codziennie umierają ludzie, a Ziemia kręci się dalej. Nie mam bliskich osób, a rodzina uważa, że samobójcy nie zasługują na szacunek. Kiedyś ciotka powiedziała mi (po moim pobycie w szpitalu), że gdyby jej syn popełnił samobójstwo, to by napluła na jego grób. Także nie mam komu zrobić "na złość", a sobie przecież nie będę, bo i tak jest mi ciężko. Ostatecznie mam tylko siebie i ze sobą będę aż do końca, więc muszę jakoś się znosić i nie robić sobie dodatkowo pod górkę.
Awatar użytkownika
Juliaaa78569
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 569
Rejestracja: 27 kwietnia 2018, o 16:25

18 lipca 2023, o 13:42

Ballbreaker pisze:
8 lipca 2023, o 21:25
Cześć, nie umiem korzystać z forum, wiec nie wiem, czy dobrze pisze i w dobrym miejscu .
Życie sobie pieprzę od zawsze, na diagnozy poszłam po 20 roku życia. Najpierw borderline, a później hardkorowe AD/HD.
Mam cholerne ciągoty do marihuany i alkoholu.
Biore metylofenidat. Wcześniej pregabalina z sertraliną na depresję i lęki, ale to nic nie wniosło, więc zaczęli mi leczyć to ADHD.
6 lat temu chciałam się zabić, ale mój koktajl leków i alko może by zadziałał, gdyby mi nie przerwano i nie zabrano do szpitala. Wypłukali mi żołądek, a później zabrali na izbę wytrzeźwień. Nago, owinięta tylko papierowym kitlem spędziłam 11 godzin w towarzystwie lokalnych cpunek przykuta do łóżka. Później obserwacja w psychiatryku, udało mi się szybko wmowic im, że jestem rozpieszczona gówniara, z którą zerwał chłopak i chciałam zwrócić na siebie uwagę, więc puścili mnie szybciutko. Tydzień później chciałam nie popełnić tych samych błędów wzięłam więcej, wypiłam więcej i rzuciłam się pod auto. Obudziłam się w szpitalu, coś poszło nie tak. Później to samo, izba, przypięcie do łóżka pasami, przez to, że ciągle płakałam to inne kobiety się na mnie wściekły, a że było to towarzystwo żulic i patologii, to jedna zaczęła mnie gnębić jak byłam zapięta w pasy, zsikala sie na mnie i gnębiła przez kilka godzin wiedzac, że jestem pasach. To mnie straumatyzowalo bardziej. Minęło 8 lat od tego czasu, okropny czas próbowania, terapii, nadziei, podejmowania nowych kroków. Ojciec dalej mnie bił, dalej nie miałam punktu zaczepiania. Dziś mam 32 lata i nie mam już ani grama siły ani na terapię, ani na nic. Nie chcę już nic. każdy dzień to udręka, jestem sama jak palec. Nie ma już nadziei w terapii, w otoczeniu. Pisze ten post, bo chyba mam ostatnie próby ratowania się przed histeria, a może po to, żeby ktoś kto mnie zna go kiedyś znalazł. Teraz, dokładnie teraz jak to pisze to nie wiem jak się ratować,nie wiem czy chce. Próbowałam wszystkiego.
Bardzo mi przykro, że spotkało Cię tyle przykrości w życiu.
Jestem jednak przekonania, że nigdy nie ma czegoś takiego, że wykorzystało się wszystkie opcje. Nie ma tak, że nie ma nic, zawsze jest coś. Może to być coś małego, niezauważalnego, z czego później wyrośnie coś wielkiego.

Powiedz mi jednak, bo depresja i lęki oraz chęć samobójstwa wynika z tego, że nie jesteśmy zadowoleni ze swojego życia, przeżywamy cierpienie i mamy tysiące problemów.

Co jest na ten moment życiowy Twoim największym problemem, od którego rozwiązania mogłabyś zacząć?
Awatar użytkownika
Juliaaa78569
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 569
Rejestracja: 27 kwietnia 2018, o 16:25

18 lipca 2023, o 13:47

Franek99 pisze:
17 lipca 2023, o 16:42
Przestałem mieć "ciągoty" do samobójstwa, kiedy uświadomiłem sobie, że zrobię krzywdę wyłącznie sobie. Świata ani nikogo innego to nie obejdzie, codziennie umierają ludzie, a Ziemia kręci się dalej. Nie mam bliskich osób, a rodzina uważa, że samobójcy nie zasługują na szacunek. Kiedyś ciotka powiedziała mi (po moim pobycie w szpitalu), że gdyby jej syn popełnił samobójstwo, to by napluła na jego grób. Także nie mam komu zrobić "na złość", a sobie przecież nie będę, bo i tak jest mi ciężko. Ostatecznie mam tylko siebie i ze sobą będę aż do końca, więc muszę jakoś się znosić i nie robić sobie dodatkowo pod górkę.
Samobójstwo to wyjątkowy rodzaj śmierci. Niektórzy samobójców nazywają największymi egoistami, inni tchórzami, inni odważnymi i silnymi, a inni z kolei bardzo słabymi ludźmi.

Mój ojciec popełnił samobójstwo, gdy byłam nastolatką i całe Jego cierpienie przeszło głównie na mnie. Przeszłam przez wszystkie etapy przezywania Go które wymieniłam wyżej.

Teraz przyjmuje postawę, że to jest po prostu decyzja człowieka. Czy słuszna, czy nie? Nie mi oceniać. Każdy ma wolną wolę i jeśli kogoś wolą był koniec to pozostaje nam pogodzenie się z tym.
Na ten moment nie czuje żadnych negatywnych emocji wobec taty. Wręcz przeciwnie czczę w swojej głowie i w otoczeniu pamięć o nim, bo pomimo problemów pod koniec, był niezwykle dobrym człowiekiem przez całe życie.

Nikt tak naprawdę nie zadba o nas. Jeżeli oczekujemy od innych, że będą się nami opiekować na śmierć i życie to jesteśmy w błędzie. Każdy najpierw powinien dbać o siebie, potem o innych. Jasne, że potrzebne jest nam wsparcie i bliscy, ale to buduje się prawidłowo, gdy sami ze sobą czujemy się dobrze, a ludzie wtedy sami przychodzą do naszego życia
ODPOWIEDZ