Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Roczne doświadczenie z D/D. Wyleczony.

Tutaj opisujemy naszą drogę do zdrowia. Dzielimy się naszą zakończoną - happy endem - historią z derealizacją, depersonalizacją, dając innym nadzieję i pokazując, że to jest możliwe!
Wpisujemy także tutaj naszą drogę jaką się leczymy, co robimy aby tego się pozbyć.
Jednakże objawy, wątpliwości co do objawów, historie wpisujemy piętro wyżej.
Regulamin forum
Uwaga! Prośba dotycząca tworzenia wątków.
Wszyscy użytkownicy, którzy zamieszczają w tym dziale wątek dotyczący swojego wyzdrowienia, proszeni są w wypadku gdy nowy temat dotyczy dojścia do pełni zdrowia, aby do tytułu tematu dopisywali: Wyleczony/ona
Pozwoli to na rozróżnienie tematów osób, które w pełni wyzdrowiały od tych, którzy czują się lepiej oraz tych którzy opisują swoją obecną walkę.
Przykładowo Ania chce podzielić się swoim pełnym wyzdrowieniem, tworzy nowy temat o tytule:
"Ania dzieli się szczęściem" i dopisuje do tego Wyleczona - "Ania dzieli się szczęściem.Wyleczona". Osoby, które chcą opisać swoje lepsze samopoczucie, bądź postępy w leczeniu nie dodają tej końcówki.
ODPOWIEDZ
LuckyAdam
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 79
Rejestracja: 27 grudnia 2014, o 12:44

22 stycznia 2016, o 12:11

Cześć wszystkim, jestem Adam, mam 19 lat. Kilka osób z forum może mnie kojarzyć, bo wcześniej ciągle na nim przesiadywałem, potem jakoś się odciąłem i dopiero teraz się zebrałem, aby napisać tego posta. Wyszedłem z nerwicy i deralizacji, chciałbym się podzielić moimi przemyśleniami oraz prawie rocznym doświadczeniem z tym. Może komuś pomogę, a może po prostu chcę tutaj coś od siebie napisać, żeby podsumować to i jakby „na pamiątkę”. Chciałbym podzielić ten tekst na cztery etapy:

1. Przed D/D
2. W trakcie D/D
3. Po D/D
4. Podsumowanie/Moje spostrzeżenia

1.
Zacznijmy od początku. W listopadzie roku ubiegłego w mojej szkole była akcja zbiórki krwi. Pomyślałem sobie, że pójdę, co mi szkodzi. Oddałem, ludzie mdleli, mi było wszystko okej. Na drugi dzień nie zwracając uwagi na zalecenia, że 48h nie można mieć żadnego wysiłku fizycznego jak zwykle wziąłem na pobudzenie guaranę i poszedłem na trening. Trening był ciężki. Wróciłem do domu, wziąłem prysznic i oglądałem telewizję. Coś już czułem, że jest nie tak, jakoś inaczej. Nie zwracając na to uwagi kompletnie poszedłem na kumpla, gdzie zapaliłem marihuanę. (Paliłem średnio raz na dwa tygodnie, nigdy nie miałem żadnych większych nieprzyjemnych doświadczeń z tym.) Więc posiedzieliśmy, pogadaliśmy – takie rutynowe spotkanie. Wracając do domu czułem się inaczej, dziwnie, pomyślałem, że przecież jestem upalony i to normalne. Zjadłem kolację i położyłem się spać. Zasypiałem i nagle kołatanie serca, lęki i wszystko co za tym idzie. Nie spałem do godziny około piątej nad ranem, ciągle serce mi kołatało, a ja czułem się inaczej. Postanowiłem pójść na pogotowie, powiedziałem, że źle się czuję, ciągle mi serce mocno bije. Zrobili mi EKG, które wyszło beznadziejnie i podali mi chyba hydroxyzynę, po której jak się lepiej nie poczuję to pojadę do szpitala. Nie poczułem się lepiej, dostałem skierowanie i poszedłem do domu. Jakoś zasnąłem i około 10 rano dnia następnego pojechałem do szpitala. Tam EKG, badanie krwi, wszystko wyszło w jak najlepszym porządku. Wróciłem do domu i ciągle czułem się dziwnie, wieczorami serce waliło mocniej i tak przez pierwsze może jakoś 3 tygodnie. Potem już sam nie wiem jak jakoś natrafiłem na to forum.

2.
W trakcie zaburzenia były gorsze i lepsze dni. Objawy jakie miałem to klasyka D/D, ale wiadomo, że ciągle pytałem czy ktoś ma tak czy tak. Z resztą wystarczy spojrzeć w moje stare posty. Były ataki paniki, nie mogłem wysiedzieć w miejcu. Kilka razy na ulicy zrobiło mi się gorąco i brało na wymioty. Pamiętam jak szedłem po ulicy i po prostu nie było mnie jakby, nagle się spotrzegałem, że jestem już w domu, a ja w ogóle tego nie czuję. Rodzina była dla mnie też dziwna, wiedziałem, że to moja mama i tak dalej, ale nie czułem tego. Skupienie się na jednej rzeczy czy na treningach było bardzo, ale to bardzo trudne. Wolałem iść jak najszybciej do szkoły, bo tam nie odczuwałem tak bardzo D/D jak w domu czy na dworze. Słuchałem nagrań z youtube’a, czytałem wszystko tutaj na forum, naprawdę wiedziałem wszystko co potrzeba, nieraz cały dzień siedziałem i tylko czytałem o tym. Potem się odciąłem od forum, bo pomyślałem, że skoro tym żyje czytając forum codziennie to nie wyjdę z tego, bo jest to dla mnie teraz zajęciem codziennym. Na siłę wychodziłem do kumpli, żeby pogadać, coś porobić, co nieraz było bardzo trudne, bo była w głowie ta „pustka”, nie wiadomo jak to nazwać. Przez okres dwóch czy trzech miesięcy nie piłem w ogóle alkoholu. Potem jakoś chodziłem na piwka jak dawniej, następnie to tu się trochę upiłem, to za następne dwa tygodnie też. Jakoś w kwietniu pamiętam, że czułem się naprawdę dobrze. Potem były moje urodziny, gdzie zapaliłem marihuanę i było wszystko w porządku. Wychodziłem z założenia „czym się strułeś tym się lecz”, a raczej jakby chciałem zapalić po to, żeby sobie udowodnić, że nic mi nie jest i faktycznie tak było. Przez może dwa tygodnie. Potem znowu D/D na pełnej, ciągły lęk. Gdy zaczęły się wakacje to jak to na wakcje, codziennie coś robiłem. Sporo piwek, jezioro, jakiś wyjazd. Nagle się spostrzegłem, że nie myślę już o D/D i chyba już tego nie mam. Myślę, że to było przełomowym momentem, żebym sam zrozumiał czym jest tak naprawdę derealizacja. Przy końcu wakacji zmarł mój kumpel z klasy, z którym dzień wcześniej się widziałem.

3.
Wrzesień tego roku. Rok szkolny, ostatnia klasa technikum. Jest wszystko okej, jednak biorąc pod uwagę informację powyżej to ciągłe rozkminy o życiu. Robię to, co zawsze. Pamiętam, że w listopadzie miałem epizodyczne D/D i jakby lekką depresję. Powiedziałem sobie, że przecież już to miałem , teraz jest ciągle ciemno, nauka, w kółko to samo się dzieje i w ogóle. Kilka dni i minęło, bo już to rozumiem. Teraz mam epizodyczne myśli depresyjne (w sumie to nie wiem czy to można tak nazwać) w sensie co ja będę w życiu robił, po szkole, wszyscy robią tak samo i wszyscy i tak zmierzamy na tamten świat. Ale dobra – dorastam, pewnie nie ja jeden ma takie myśli. Naprawdę nie zwracam na to uwagi.

4.
Tutaj Ameryki nie odkryje, bo co ja tu mogę napisać? Hewad, Wiktor i Ciasteczko to wszystko wyjaśnili do maksimum. Wystarczy się naprawdę tylko twardo stosować do tego. Moim zdaniem trzeba się z D/D oswoić, zrozumieć. Dać sobie czasu i nie narzucać, że trzeba się odburzyć do tego i tego dnia. Po prostu starać się ciągle robić swoje, prowadzić normalne życie i broń Boże się nie ograniczać z powodu nerwicy. Wszystko zależy od sposobu naszego myślenia to na to. Będziesz to brał jako chorobe to będziesz to czuł jako chorobę. Może to być krótka bądź długa droga, aby się odburzyć, każdy jest inny. Każdy inaczej reaguje na ataki paniki, stres. Nie chcę też, aby ktoś mnie brał za wzór do odburzania, szczególnie Ci, którzy mają to bezpośrednio po marihuanie. To, że ja zapaliłem w trakcie D/D to nie znaczy, że Ci to też pomoże, a wręcz może drastycznie wszystko pogłębić . Tak jak pisałem wcześniej – każdy jest inny, ma inny charakter. Mi to się zaczęło od przemęczenia, oddania krwi, a to, że akurat zapaliłem jeszcze to było wielkim zapalnikiem do D/D i stanów lękowych. W wielkim skrócie - Chcesz się odburzyć to daj sobie czasu. Po derealizacji jakby zmieniłem postrzeganie na życie, wiem, że trzeba korzystać z tego jak najwięcej, staram się utrzymywać ciągle kontakt z przyjaciółmi. Wiem, że może to wrócić, bo nie raz już odczuwałem podobne stany pod wieczór gdy byłem zmęczony, ale wiem już co to jest i nie wczuwam się w to. Po prostu jestem zmęczony, wyśpię się będzie dobrze na drugi dzień, i tak własnie się dzieje.

Chciałbym pozdrowić wszystkich, z którymi zamieniłem choć jedno słowo tu na forum. Zawsze tutaj ktoś uspokoi, pogada. Dziękuję w szczególności Wiktorowi, któremu zawracałem dupę na privie, bo myślałem, że mam psychozę i zawsze znalazł czas, żeby mi odpisać. Hewadowi za organizowanie spotkań na Skype’ie, których regularnie słuchałem, Ciasteczko wiadomo – zawsze na straży na forum. Czytając ich posty w czasie lęku uważałem to kurde za jakąś wyrocznie. Odwaliliście naprawdę wielką robotę na napisanie tych wszystkich kilkustronnych artykułów. Dobrze, że takie forum istnieje. Jeśli ktoś się nie zanudził i przeczytał to aż do tego momentu to gratuluję! Pozdrawiam!:)

Aha, zamieszczam tu jeszcze mój pierwszy post na forum, w którym opisuję mój problem zaraz po rozpoczęciu stanów lękowych:
moja-historia-t5371.html
martynka
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 385
Rejestracja: 10 marca 2014, o 22:12

22 stycznia 2016, o 16:33

Fajnie to czytać, gratulacje :D
ODPOWIEDZ