Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

DD a przemiana i rozwój osobisty

Materiały wyjaśniające jak powstają i działają mechanizmy derealizacji i depersonalizacji oraz jak łączą się one z innymi zaburzeniami.
Czyli uświadamianie sobie z czym mam do czynienia a zarazem jak należy zaburzenie traktować, jak "wychodzić" z niego itp.
Regulamin forum
Uwaga! Attention! Achtung! 注意广告!
Ten dział poświęcony jest materiałom forumowym, służą one "do odczytu" czyli nabywania informacji i ewentualnie komentarza. Nie opisuj tu swojej historii, objawów i nie zadawaj pytań o zaburzenia.
Jeśli masz taką potrzebę przejdź na stronę główną forum - Kliknij - do sekcji FORUM DYSKUSYJNE, tam masz dostępnych wiele działów do rozmów, pytań itp.
Zablokowany
Divin
Administrator
Posty: 1889
Rejestracja: 11 maja 2013, o 02:54

21 października 2013, o 12:26

Witam Wszystkich, stworzyłem ten temat by przedstawić Wam moją przemianę i wnioski w stosunku do mojej przeszłości do jakich doszedłem dzięki DD. Mam nadzieję że to Wam pokaże pozytywy tego zaburzenia i że DD może nam wskazać drogę gdzie robimy błedy w traktowaniiu siebie i swojej psychiki. Pamiętajcie, nic nie dzieje się bez przyczyny. Miłej lektuy. ;)

Gdy byłem dzieckiem to czułem się bardzo pewnie siebie i byłem w miarę wygadany. Jednak gdy mi doszło zacinanie nie chciałem za dużo mówić. Taka wewnętrzna blokada. I myślę że to był główny powód tego całego nawarstwiania się stresu przez które wystąpiło DD. Żyłem wbrew sobie. Myślałem w ten sposób: Zacinam się = wstydzę się tego = nie mogę tego zaakceptować bo się z tym nie urodziłem = co inni sobie o mnie pomyslą? = lepiej byc małomównym = nieśmiałość = samotność. Takie równanie doprowadziło do ogromenej podświadomej presji na wyniki. Bo ciągle myślałem o tym jak to będzie gdy się zatnę. Jak inni na to zareagują czyli jaki będzie wynik tego zacinania się. w głowie miałem tylko jeden scenariusz. Negatywny. Skoro wynik będzie negatywny i ja z taką myślą się wysławiam to lepiej tego unikać. Takie wnioski w dialogu wewnętrzym doprowadziłi do tego że zacząłem się sam nakręcać i przez stres zacinanie się zwiększało. To akurat normalne bo gdy osoba jest zdenerwowana to to widać w mowie, w zachowaniu itp.

To jest ten konflikt wewnętrzny który mnie powstrzymuje przed samym sobą. Chcę kogoś poznać ale stop, zacinasz się. Nie masz szans. Chce kogoś sobie znaleść (randki itp) - KATEGORYCZNE STOP! Nie masz szans z taką wadą :D Masakra, sam sobie pozamykałem wszystkie furtki wyjścia i gdybym się nie opamiętał to trwałoby to do teraz.
Gdyby tego było mało to jako że jestem z rodziny mieszanej (mama Polka tata Pakistańczyk) i że wychowywałem się z dziadkami bo tata pracował za granicą (z początku dyplomata a później biznes) a mama jeździła z nim i uczyła rosyjskiego. Także praktycznie zostałem głównie wychowany przez dziadków od strony mamy. Mieszkaliśmy we wsi a tam było sporo osób które mnie wyzywały od Binladenów, talibów itp. Teraz bym się z tego śmiał ale wtedy bardzo się tym przejmowałem. Jednak we wsiach taki 'egzotyczny stwór' jak ja to nie codzienność w 1992 roku więc były różne takie akcje :D.

Moja przemiana zaczęła się dopiero gdy zrozumiałem że ja naprawdę jestem takim 'samotnym wilkiem' i do niczego. Popatrzyłem na siebie i doszedłem do wniosku że muszę coś z tym zrobić. Nie chcę już więcej być więźniem własnej samooceny. Chce zmian! Wtedy moja samoocena naprawdę była dramatyczna, koledzy się ze mnie nabijali że nie umiem się bić bo jak robiłem pięść to zginałem kciuka do wewnątrz tak że jakbym uderzył to bym sobie rękę wybił :D Teraz się z tego śmieję ale wtedy uważałem się za marnego chłopaka. Pomyślałem sobię, kurdę, jesteś facetem to jak masz zamiar obronić kogoś w potrzebie (dziewczynę, mamę itp) skoro nawet nie potrafisz pięści normalnie złożyc. Od zawsze miałem pewne wyobrażenie co do męskości. Możliwe że to przez to że mieszkałem z dziadkami a mój dziadek był dawniej Dyrektorem szkoły i nauczycielem Awfu. Był wysportowany, silny, dobrze zbudowany i gibki nawet w wieku 60 lat. Opierając się na Freudzie to jako dziecko traktowałem go jako idol. Model męskości i po dziś dzień uważam że prawdziwy facet powienien właśnie taki byc. Potrafić obronić siebie i innych, byc wysportowanym, dobrze zbudowanym i przede wszystkim być liderem. Mój dziadek był niewątpliwie liderem. Dopiero gdy dopadło mnie DD zdałem sobie z tego wszystkiego sprawę. Dlaczego uważałem i nadal uważam chłopaków którzy są chudzi jak patyki za mało męskich lub wręcz nie męskich. To wszystko przez ten model który ja miałem i tak mi pozostało przez co akurat nie narzekam :D W każdym bądź razie zacząłem od przemiany fizycznej. Sam wyglądałem kiedyś jak patyk więc siłownia to był pierwszy krok. Znowu zmotywował mnie fakt że w moim przekonaniu prawdziwy facet powinien dobrze wyglądać i przy okazji zyska się wtedy respekt i szacunek innych tak jak mój dziadek miał. Więc zacząłem chodzić na siłownię regularnie 3 razy w tygodniu. Miałem personalnego trenera i jechałem na jego treningach przez 2 miesiące. Później wzbudziło to w mnie pasję i zacząłem sam się uczyć od podstaw z internetu (fora, kursy itp) o dietach, ćwiczeniach, treningach i wszystkim co się wiąże z siłownią. Teraz to jedna z moich pasji i myśle o tym czy samemu by nie było warto zrobić sobie kursu instruktorskiego :). Jak już poprawiłem sobie sylwetkę to pewność siebie trochę wzrosła, jednak teraz pojawiła się druga sprawa? A co z umiejętnościami walki? W dzisiejszych czasach to naprawdę przydatna umiejętność i w moim mniemaniu dobrze jest coś umieć w razie czego. Od zawsze interesowały mnie wschodnie sztuki walki (filmy z Brucem Lee itp). Więc zapisałem się na shotokan karate. Po miesiącu chodzenia wiedziałem że to jest to. W końcu poczułem się że jestem czegoś wart. Moja samoocena poszła w góre. Wow, coś umiem! Moge kogoś obronić i siebie. Wspaniale! Dodatkowo metnalny trening, medytacje, walka z cieniem to wszystko działało kojąco na moje nerwy i stres. Super, zmieniłem się fizycznie, nabrałem umiejętności i poznałem swoją pasję. Wszystko ładnie pięknie jednak nadal blokowało mnie zacinanie. Przyszła kolej na trening mentalny. Zacząłem szukać przeróżnych kursów na pewność siebie, podniesienie własnej wartośći. Prace z podświadomością i inne cuda wianki. Czytałem i czytałem, wiedza była ogromna ale rezultatów nadal ani widu ani słychu. Zdałem sobie sprawę że ja tylko czytam ale nie ćwiczę. Zero praktyki. Wstydziłem się wykonywać dane ćwiczenie. Na przykład w jednej książce o pewności siebie było ćwiczenie typu usmiechaj się do każdej napotkanej osoby. Nic nie musiałem mówić wystarczy uśmiech na start. Niestety nie mogłem się przełamać. Przecież nikt tak nie robi! Jak ja będę wyglądał i co ludzie o mnie pomyślą? Krok dalej było powiedzienie do 5 osób codziennie cześć/hej, szczery usmiech i pójście dalej. Wyobraża sobie ktoś by tak zrobić? Podchodzisz do byle kogo i mówisz do niego cześć, uśmiechasz sie i idziesz dalej. Pomyślałem sobie: co za kretyństwo? Przecież to jest dla kompletnych idiotów ciekawe kto tak zrobił. Minęło dużo czasu nim zrozumiałem że te ćwiczenia są genialne. Zabijają ten cholerny lęk przed oceną innych. Co z tego że się uśmiecham do ludzi, nikt tak nie ale też nikt mnie za to nie posadzi do więzienia. Nawet jeśli jest to głupie to jednak po co mam się przejmować opinią innych? Robię to dla siebie po to by się przełamać i w końcu uwolnić od swoich lęków przed oceną innych. Walić to co sobie inni o mnie pomyślą, ja chcę się tego pozbyć i się pozbędę. Dopiero gdy to zrozumiałem zacząłem robić te ćwiczenia. I oczywiście czułem się z tym cholernie niekomfortowo jednak o to chodziło. O PRZEŁAMANIE STREFY KOMFORTU. To jest sposób cwiczenia pewności siebie. W ten sposób możesz zwiększyć swoją pewność siebie i pozbyć się obawy przed oceną innych. W momencie gdy się przełamiesz wtedy zachodzą zmiany. Gdyby nie Derealizacja/Depersonalizacja nigdy nie doszedłym do tych wniosków co powyżej i nie zastanawiałbym się nad tym

Puenta tego postu jest taka: 'Jeśli chcesz osiągnąć więcej niż wszyscy to musisz robić więcej niż wszyscy.'

A co Wy zauważyliście u siebie podczas DD? Do jakich wniosków doszliście? Zmotywowało to Was do pewnych zmian? A może na terapii terapeuta Wam pomógł zrozumieć gdzie popełniacie błąd?

Zachęcam do dyskusji bo bardzo możliwe że borykamy się z podobnymi konfliktami wewnętrznymi. ;)

Pozdrawiam serdecznie :)


TEMAT DOCELOWY: topic3075.html
'Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą'
'Lepiej jest umrzeć stojąc, niż żyć na kolanach.'
'Puk puk, strach puka do drzwi, otwiera mu odwaga a tam nikogo nie ma.'
Jest dobrze, dobrze. Jest źle, też dobrze
'Odwaga to nie brak strachu, to działanie pomimo strachu'
Ty nie jesteś zaburzeniem, a zaburzenie nie jest Tobą
Odburzony
Konsultacja Skype
Zablokowany