Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Problem podczas powrotu do życia

Dział poświęcony depresji, dystymii, stanom depresyjnym.
Zamieszczamy własne przeżycia, objawy depresji i podobnych jej zaburzeń.
Próbujemy razem stawić temu czoła.
ODPOWIEDZ
Michalang
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 23 stycznia 2023, o 02:30

23 stycznia 2023, o 03:27

Witam. Chciałbym się trochę wygadać, trochę zapytać o radę.

Przez większość życia miałem problem z depresją, traumami z dzieciństwa i okresem dorastania. W żadnej pracy nie zostałem dłużej niż 3 miesiące - w pierwszej (znany lokal szybkiej obsługi) za duże tempo i wymagania, znerwicowanie, śpiąc wyskakiwałem z łóżka z myślą że jestem w pracy, i nie wyrobię się w czasie. Ataki paniki, myśli samobójcze, i po 3 miesiącach nie przedłużyłem umowy. Kolejna praca - współpracownik który o wszystko mnie obwiniał i na wszystko narzekał, sprawił że po 2 miesiącach codziennie miałem ochotę po prostu rzucić to i iść do domu. Zmusiłem się do wytrzymania 3 miesięcy. Potem praca za granicą - nie minęły 3 miesiące, śmierć członka rodziny i inne problemy zmusiły mnie do powrotu do kraju, czyli - kolejna praca odpuszczona. Potem od 2020 roku prawie 3 lata bez pracy i życia z oszczędności, upadanie coraz niżej, gdzie ugotowanie sobie obiadu raz w tygodniu czy obcięcie paznokci było sukcesem..

W końcu odpoczywając, stopniowo zacząłem działać, gotować, czytać, uczyć się, zajmować pasjami, ćwiczeniami, bieganiem, trzymaniem diety żeby trochę przybrać - wszystko wprowadzane powoli w ramach "planu dnia", tak żeby nie przytłoczyć się ilością, i być w stanie ze wszystkim zdążyć. Generalnie byłem w lepszym stanie niż kiedykolwiek - z ambicją, energią, w dobrym humorze, chęciami do życia i osiągnięcia czegoś, nauki, czekaniem na każdy kolejny dzień z uśmiechem. Podbudowałem swoją pewność siebie, kondycje, rzuciłem palenie, udało mi się wiele rzeczy które sobie założyłem osiągnąć.. Czułem że żyje.

W końcu jednak nadszedł czas, że oszczędności się skończyły, więc musiałem znaleźć pracę. Zakładałem że będąc w tak dobrej formie, to dam radę popracować ponad 3 miesiące, celowałem nawet w przynajmniej rok, a kto wie? A tu.. Po drugim tygodniu beznadziejne samopoczucie, powoli wracające myśli samobójcze, niechęć do wstania z łóżka. Po trzecim tygodniu myśl, żeby to rzucić albo po prostu nie iść. Brak energii, negatywne myśli, ambicja się skończyła, pewność siebie ulotniła, mam ochotę wrócić do fajek, znowu nic mi się nie chce, i się do wszystkiego zmuszam. Nie minął nawet miesiąc.. Mimo że czułem się lepiej niż kiedykolwiek, tak szybko znowu "upadam". Sama praca jest nieco wymagająca, ale dobrze sobie radzę, i na to nie narzekam. Co mi jednak daje w kość, to jedna kierowniczka, która w ciągu tygodnia co najmniej 3-4 razy musi znaleźć jakiś powód, żeby się do mnie o coś przyczepić. Przypisze mi że coś źle zrobiłem, mimo że to nie byłem ja, a równie dobrze mógł to być ktokolwiek inny - idzie to na moje konto. Stwierdzi że coś zepsułem, mimo że nawet nie miałem tego w ręku, i mówie jak było. Mówi mi żeby coś zrobić, a kiedy to zrobię wedle jej życzenia - źle że to zrobiłem. Ostatnim razem przez błąd firmy nie miałem materiału do pracy, o co także próbowano mnie oskarżyć.. I mimo że wiem że to nie jest moja wina, to sam fakt że jestem oskarżany / muszę się tłumaczyć mnie męczy. Każdy mówi - nie przejmuj się tym, olej, ale.. jak? Tego typu sytuacje psują mi nastrój na resztę dnia. Kiedy mam wolne, nie potrafię odpocząć, bo ciągle myśle że za x godzin/dni znowu do roboty, i czuje się źle i zestresowany, zrezygnowany. Kiedy jade do pracy - złe samopoczucie. Kiedy wracam - nie myśle o tym że koniec zmiany i fajnie, tylko że jak wróce do domu to mam pare godzin i trzeba iść spać, bo jutro znowu do roboty. Co bym nie robił to myśle że zostało mi tyle i tyle czasu i do roboty.. W weekend psuje sobie odpoczynek / rozrywkę bo jak np. zacznę oglądać fajny serial, to zauważam jak szybko czas leci, i dobija mnie to że weekend się w moment skończy i znowu to samo, nerwy, stres i tydzień wyjęty z życia. (praca z dojazdami zajmuje mi ok 12h dziennie).

Nie wiem co zrobić. Jeżeli rzucę pracę, to tylko się dobije faktem że nie wytrzymałem nawet miesiąca. Z kolei jeżeli to zignoruje (coraz większe załamanie, nerwy, myśli samobójcze) to też nie jest rozwiązanie. Inna praca? W mojej miejscowości trudno o jakąkolwiek inną pracę poza tą którą mam, i z drugiej strony - nic nie gwarantuje że zmiana pracy jakkolwiek rozwiązałaby problem, czy że nie byłoby tak samo. Rzucić pracę? Przy braku oszczędności i posiadaniu zobowiązań finansowych nie da rady.. Nie mam pojęcia co zrobić, i czuje się jakbym był w potrzasku bez wyjścia. Pewnie terapia byłaby rozwiązaniem, ale to także wymaga finansów których na ten moment nie mam, i czasu zanim pojawią się efekty. Potrzebuję jakiejkolwiek rady co zrobić.. Może w jakiś sposób nauczyć się "nie przejmować" sytuacjami z pracy? Nie wiem tylko jak. Za kilka godzin znowu wychodzę, i na dobrą sprawę przez cały weekend ucisk w żołądku, nerwy i złe samopoczucie, płytki sen, stres, kołatanie serca, niepokój, a im bliżej wyjścia, tym bardziej odczuwam zawroty głowy..

Dziękuję za przeczytanie.
basia123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 251
Rejestracja: 20 września 2022, o 20:14

23 stycznia 2023, o 10:07

Michalang pisze:
23 stycznia 2023, o 03:27
Witam. Chciałbym się trochę wygadać, trochę zapytać o radę.

Przez większość życia miałem problem z depresją, traumami z dzieciństwa i okresem dorastania. W żadnej pracy nie zostałem dłużej niż 3 miesiące - w pierwszej (znany lokal szybkiej obsługi) za duże tempo i wymagania, znerwicowanie, śpiąc wyskakiwałem z łóżka z myślą że jestem w pracy, i nie wyrobię się w czasie. Ataki paniki, myśli samobójcze, i po 3 miesiącach nie przedłużyłem umowy. Kolejna praca - współpracownik który o wszystko mnie obwiniał i na wszystko narzekał, sprawił że po 2 miesiącach codziennie miałem ochotę po prostu rzucić to i iść do domu. Zmusiłem się do wytrzymania 3 miesięcy. Potem praca za granicą - nie minęły 3 miesiące, śmierć członka rodziny i inne problemy zmusiły mnie do powrotu do kraju, czyli - kolejna praca odpuszczona. Potem od 2020 roku prawie 3 lata bez pracy i życia z oszczędności, upadanie coraz niżej, gdzie ugotowanie sobie obiadu raz w tygodniu czy obcięcie paznokci było sukcesem..

W końcu odpoczywając, stopniowo zacząłem działać, gotować, czytać, uczyć się, zajmować pasjami, ćwiczeniami, bieganiem, trzymaniem diety żeby trochę przybrać - wszystko wprowadzane powoli w ramach "planu dnia", tak żeby nie przytłoczyć się ilością, i być w stanie ze wszystkim zdążyć. Generalnie byłem w lepszym stanie niż kiedykolwiek - z ambicją, energią, w dobrym humorze, chęciami do życia i osiągnięcia czegoś, nauki, czekaniem na każdy kolejny dzień z uśmiechem. Podbudowałem swoją pewność siebie, kondycje, rzuciłem palenie, udało mi się wiele rzeczy które sobie założyłem osiągnąć.. Czułem że żyje.

W końcu jednak nadszedł czas, że oszczędności się skończyły, więc musiałem znaleźć pracę. Zakładałem że będąc w tak dobrej formie, to dam radę popracować ponad 3 miesiące, celowałem nawet w przynajmniej rok, a kto wie? A tu.. Po drugim tygodniu beznadziejne samopoczucie, powoli wracające myśli samobójcze, niechęć do wstania z łóżka. Po trzecim tygodniu myśl, żeby to rzucić albo po prostu nie iść. Brak energii, negatywne myśli, ambicja się skończyła, pewność siebie ulotniła, mam ochotę wrócić do fajek, znowu nic mi się nie chce, i się do wszystkiego zmuszam. Nie minął nawet miesiąc.. Mimo że czułem się lepiej niż kiedykolwiek, tak szybko znowu "upadam". Sama praca jest nieco wymagająca, ale dobrze sobie radzę, i na to nie narzekam. Co mi jednak daje w kość, to jedna kierowniczka, która w ciągu tygodnia co najmniej 3-4 razy musi znaleźć jakiś powód, żeby się do mnie o coś przyczepić. Przypisze mi że coś źle zrobiłem, mimo że to nie byłem ja, a równie dobrze mógł to być ktokolwiek inny - idzie to na moje konto. Stwierdzi że coś zepsułem, mimo że nawet nie miałem tego w ręku, i mówie jak było. Mówi mi żeby coś zrobić, a kiedy to zrobię wedle jej życzenia - źle że to zrobiłem. Ostatnim razem przez błąd firmy nie miałem materiału do pracy, o co także próbowano mnie oskarżyć.. I mimo że wiem że to nie jest moja wina, to sam fakt że jestem oskarżany / muszę się tłumaczyć mnie męczy. Każdy mówi - nie przejmuj się tym, olej, ale.. jak? Tego typu sytuacje psują mi nastrój na resztę dnia. Kiedy mam wolne, nie potrafię odpocząć, bo ciągle myśle że za x godzin/dni znowu do roboty, i czuje się źle i zestresowany, zrezygnowany. Kiedy jade do pracy - złe samopoczucie. Kiedy wracam - nie myśle o tym że koniec zmiany i fajnie, tylko że jak wróce do domu to mam pare godzin i trzeba iść spać, bo jutro znowu do roboty. Co bym nie robił to myśle że zostało mi tyle i tyle czasu i do roboty.. W weekend psuje sobie odpoczynek / rozrywkę bo jak np. zacznę oglądać fajny serial, to zauważam jak szybko czas leci, i dobija mnie to że weekend się w moment skończy i znowu to samo, nerwy, stres i tydzień wyjęty z życia. (praca z dojazdami zajmuje mi ok 12h dziennie).

Nie wiem co zrobić. Jeżeli rzucę pracę, to tylko się dobije faktem że nie wytrzymałem nawet miesiąca. Z kolei jeżeli to zignoruje (coraz większe załamanie, nerwy, myśli samobójcze) to też nie jest rozwiązanie. Inna praca? W mojej miejscowości trudno o jakąkolwiek inną pracę poza tą którą mam, i z drugiej strony - nic nie gwarantuje że zmiana pracy jakkolwiek rozwiązałaby problem, czy że nie byłoby tak samo. Rzucić pracę? Przy braku oszczędności i posiadaniu zobowiązań finansowych nie da rady.. Nie mam pojęcia co zrobić, i czuje się jakbym był w potrzasku bez wyjścia. Pewnie terapia byłaby rozwiązaniem, ale to także wymaga finansów których na ten moment nie mam, i czasu zanim pojawią się efekty. Potrzebuję jakiejkolwiek rady co zrobić.. Może w jakiś sposób nauczyć się "nie przejmować" sytuacjami z pracy? Nie wiem tylko jak. Za kilka godzin znowu wychodzę, i na dobrą sprawę przez cały weekend ucisk w żołądku, nerwy i złe samopoczucie, płytki sen, stres, kołatanie serca, niepokój, a im bliżej wyjścia, tym bardziej odczuwam zawroty głowy..

Dziękuję za przeczytanie.
Hej, myślę że pierwszy krok to psychiatra, może przepisze jakieś leki na początek, potem psychoterapia. Poczytaj sobie to forum, jest tutaj dużo osób które dadzą rady. I posłuchaj sobie na you tubie o nerwicy i odburzaniu. Ważne żebyś poznał mechanizm nerwicy, wtedy będzie tobie łatwiej to ogarnąć. Życzę powodzenia
ODPOWIEDZ