Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Prośba o pomoc

Miejsce na pytania oraz uwagi dotyczące samego forum jak i funkcjonowania wśród jego społeczności.
Tutaj możesz także uzyskać dostęp do czata - *zobacz
ODPOWIEDZ
bandi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: 7 grudnia 2021, o 09:31

9 lutego 2022, o 11:42

Cześć,
zaczęłam mieć nową obawę w momencie, gdy zaczęłam czuć się lepiej. A mianowicie po raz 3 zaczęłam brać leki w październiku 2020. Do powrotu do leków zachęciła mnie terapeutka, gdy powiedziałam jej o tym, że nie śpię i nie jem, bo ciagle odczuwam lęk. Przez pierwszy miesiąc brania leków to była droga w dół… bardzo nie chciałam wracać do leków, ale poddałam się, czego żałowałam już pierwszego dnia. Po miesiącu stwierdziłam, że to nic mi nie daje i nie ma innego wyjścia niż wziąć się za pracę nad sobą. Wczoraj zastanawiałam się nad przerwaniem terapii, ponieważ mam ciagle wrażenie, że to mi niewiele daje (mam tez trochę poczucie, że jestem zła, że wszystko się tak potoczyło). Z drugiej strony pojawiła się myśl o chęci odstawienia leków. Mam straszne obawy o to, że poprawę mojego samopoczucia znowu przypiszę lekom i po ich odstawieniu znowu uwierzę w lękową iluzję. Na myśl o tym czy poradzę sobie sama dostałam ataku paniki. Ja już nie wiem. Z jednej strony wydaje mi się, że ogarniam i wiem co i jak (skąd się biorą myśli, że jak mam atak to wiem jakie myśli się pojawią, że nic mi się nie stanie) a z drugiej strony boję się, że ta wiedza ucieknie i znowu właduję się w lękowe koło. Oczywiście mój aktualny straszak to „a może wcale tego nie rozumiesz i to, że czujesz się dobrze to tylko zasługa leków”. Chciałabym się zmierzyć z tym sama, bez wspomagania, ale boję się.
Chciałabym zapytać co o tym wszystkim myslicie?
lukaszz
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 170
Rejestracja: 2 kwietnia 2021, o 11:25

9 lutego 2022, o 11:47

Mogła byś napisać więcej of swojej nerwicy? Na czym skupiają się obawy? Lęk przed czym?
AnnaPETER
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 283
Rejestracja: 19 września 2021, o 15:34

9 lutego 2022, o 12:03

Ja uwazam, ze branie lekarstw to nic zlego. Mozna sie wspomagac, jezeli Jest taka potrzeba. Oczywiscie glowna role w moim mniemaniu odgrywa psychoterapia. Ja rowniez usilnie sie przekonywalam ze leki to zlo, ze sie uzaleznie itp itd. Ja musialam normalnie funkcjonowac, nie moglam pozwolic na wolne badz siedzenie w domu wiec poprostu sobie pomoglam. A ze trafilam na bardzo madrego psychiatrę, to orzepisal leki, wytlumaczyl i sam mowil ze psychoterapia to podstawa. Nie ma co sie bac lekow. Twoje mysli, to kolejne nerwicowe wkretki, z ktorymi powinnas sie nauczyc "walczyc" na terapii. Ja biore leki od wrzesnia i nie uwazam abym czula jakas mega zajebista roznice. Musialam doprowadzic sie do stanu, w ktorym moge zaczac pracowac nad soba
mario546
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1159
Rejestracja: 25 października 2018, o 23:15

9 lutego 2022, o 12:06

Anna dokładnie ja jestem uparty.😁😁😁
bandi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: 7 grudnia 2021, o 09:31

9 lutego 2022, o 12:16

Moja nerwica zaczęła się od ataku paniki, kiedy wyjechałam na studia. Byłam w mieście totalnie sama, nikogo nie znałam i miasta tez. Zaczęłam się bać, że sobie nie poradzę. Miałam codziennie rano mdłości. Rano na uczelni to był dla mnie dramat. Zawsze bałam się, że zwymiotuje, a później było tylko gorzej, bo zaczynałam się już bać tego, że dzieje się coś niedobrego. Pierwsza myślą było to, że jestem w nieszczęśliwym związku i postanowiłam rozejść się z chłopakiem. To już był przysłowiowy gwóźdź do trumny. Zrobiłam badania i było ok. Lekarz w przychodni zaleciła wizytę u psychiatry. Tak tez zrobiłam. Nie miałam żadnej wiedzy na temat tego co się ze mną dzieje. Mój móżdżek załapał, ze skoro biorę leki na objawy to już nie ma się czym martwic. Minęły 2 tygodnie i jak ręką odjął. Brałam leki 2 lata. Stwierdziłam wtedy, że to totalnie bez sensu i po konsultacji z lekarzem odstawiłam. Byłam przeszczęśliwa, bo przez pol roku funkcjonowałam normalnie. Później pojawił się atak paniki (myśle, że wkrętka o to, że nawrót może się pojawić po pol roku- te okropne internetowe brednie) i weszłam w to ponownie. Stwierdziłam, ze nie mam siły i czas wrócić do leków. Znowu minęły dwa tygodnie i było ok (zawierzylam lekom, że znowu mnie z tego wyciągną i zadziałał efekt poddania się). Świat znów był radosny i kolorowy, a ja byłam szczęśliwa. Postanowiłam sama odstawić leki po półtora roku. Z takim podejściem, że mówiłam swojemu chłopakowi, ze jak zauważy, ze coś się złego dzieje to żeby mówił żebym wróciła do leków (zapomniałam wspomnieć, że gdy wszystko się unormowalo wróciliśmy do siebie :)). Poszłam na szczepienie na covid jakoś po tygodniu od odstawienia. Straciłam przytomność i mnie to przeraziło. Każdy mówił, że to ze strachu. A ja sobie sprytnie polaczylam, że to na pewno nerwica. Umówiłam się na terapie. Czekałam na nią bodajże 2 miesiące powtarzając sobie ciagle „wytrzymasz, wytrzymasz”. Zderzenie ze sciana, że terapeutka nie uleczyła mojego cierpienia w ciągu 3 sesji 😅. Było co raz gorzej. Nokautowały mnie myśli, że już nigdy z tego nie wyjdę. Tak mocno się wkręciłam, że ataki były codziennie i to po kilka godzin. Na terapii powiedziałam, że to jest jakaś masakra, że nie jem, nie śpię… zasugerowała powrót do leków. Tak tez zrobiłam. Tutaj załamka doszła, że nie potrafię sobie sama poradzić, że nie wiem co mam robić, że sama tego nie zrozumiem. W międzyczasie na terapii padł zwrot, że te same leki mogą za 3 razem już nie być skuteczne. Czulam się tak jakby to był wyrok śmierci. Od tego czasu zaczęłam działać na forum, słuchać nagrań, analizować o co tutaj chodzi. Wyszło strasznie długo, ale to spora cześć mojego życia :)
bandi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: 7 grudnia 2021, o 09:31

9 lutego 2022, o 12:23

AnnaPETER pisze:
9 lutego 2022, o 12:03
Ja uwazam, ze branie lekarstw to nic zlego. Mozna sie wspomagac, jezeli Jest taka potrzeba. Oczywiscie glowna role w moim mniemaniu odgrywa psychoterapia. Ja rowniez usilnie sie przekonywalam ze leki to zlo, ze sie uzaleznie itp itd. Ja musialam normalnie funkcjonowac, nie moglam pozwolic na wolne badz siedzenie w domu wiec poprostu sobie pomoglam. A ze trafilam na bardzo madrego psychiatrę, to orzepisal leki, wytlumaczyl i sam mowil ze psychoterapia to podstawa. Nie ma co sie bac lekow. Twoje mysli, to kolejne nerwicowe wkretki, z ktorymi powinnas sie nauczyc "walczyc" na terapii. Ja biore leki od wrzesnia i nie uwazam abym czula jakas mega zajebista roznice. Musialam doprowadzic sie do stanu, w ktorym moge zaczac pracowac nad soba
Dziękuję za odpowiedz :). Tez myśle, że to nerwicowa wkrętka. Dużo tutaj info na forum, że leki osłabiają objawy i że trudno jest zrozumieć nerwicę, gdy nie czujemy tego na 100%. Mnie na lekach wcale lekko nie jest i moja wyobraźnia szusuje w stronę tego, że może nie dawałabym rady, gdyby było jeszcze gorzej i co wydarzy się, gdy je odstawię.
AnnaPETER
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 283
Rejestracja: 19 września 2021, o 15:34

9 lutego 2022, o 12:56

Ja mialam podobnie. Wiesz co, wcale nie jest jakos mega rewelacyjnie na tych lekach, tzn. Oczywiscie teraz w porownaniu do poczatkow to niebo a ziemia ale nie jest kolorowo. Mysle ze leki +psychoterapia to najlepsze polaczenie:) to moje zdanie oczywiscie
mario546
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1159
Rejestracja: 25 października 2018, o 23:15

9 lutego 2022, o 12:59

bandi pisze:
9 lutego 2022, o 12:23
AnnaPETER pisze:
9 lutego 2022, o 12:03
Ja uwazam, ze branie lekarstw to nic zlego. Mozna sie wspomagac, jezeli Jest taka potrzeba. Oczywiscie glowna role w moim mniemaniu odgrywa psychoterapia. Ja rowniez usilnie sie przekonywalam ze leki to zlo, ze sie uzaleznie itp itd. Ja musialam normalnie funkcjonowac, nie moglam pozwolic na wolne badz siedzenie w domu wiec poprostu sobie pomoglam. A ze trafilam na bardzo madrego psychiatrę, to orzepisal leki, wytlumaczyl i sam mowil ze psychoterapia to podstawa. Nie ma co sie bac lekow. Twoje mysli, to kolejne nerwicowe wkretki, z ktorymi powinnas sie nauczyc "walczyc" na terapii. Ja biore leki od wrzesnia i nie uwazam abym czula jakas mega zajebista roznice. Musialam doprowadzic sie do stanu, w ktorym moge zaczac pracowac nad soba
Dziękuję za odpowiedz :). Tez myśle, że to nerwicowa wkrętka. Dużo tutaj info na forum, że leki osłabiają objawy i że trudno jest zrozumieć nerwicę, gdy nie czujemy tego na 100%. Mnie na lekach wcale lekko nie jest i moja wyobraźnia szusuje w stronę tego, że może nie dawałabym rady, gdyby było jeszcze gorzej i co wydarzy się, gdy je odstawię.
To tylko myśli.
bandi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: 7 grudnia 2021, o 09:31

9 lutego 2022, o 13:01

Dobra poleżałam, pomyślałam i stwierdzam jednoznacznie- sprytna nerwica mnie złapała. Dzięki Anna za uwagę, że to wkrętka. Udało się jej mnie zaskoczyć :). Takiej zagrywki jeszcze nie było, podeszła mnie :D. Podejrzewam, że jak będę odburzona w pełni to nie będę się martwić o to czy leki są mi potrzebne. Postaram się skupić na tym co jest teraz, a nie wybiegać w przyszłość co będzie, gdy leki odstawię :). Klasyczny schemat- zamartwianie się o to co by było gdyby, jakby to cokolwiek miało mi zmienić.
ODPOWIEDZ