Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Prawie-odburzona, granicą między nerwica a normalnościa

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
Awatar użytkownika
sennajawie
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 324
Rejestracja: 4 września 2018, o 02:54

9 listopada 2018, o 11:08

Hej kochani 🤩
Zaszczyt że mogę napisać post do was.
Nie będzie długi bo gdybym miała opisywać swoją historię musiałabym napisać książkę.

Więc do sedna. Szukam i szukam na forum gdzieś rozmowy czy tematów na temat końcowego etapu wychodzenia z nerwicy. Nie na zasadzie że wyzdrowialem i jest super elo. Ja jestem na etapie dopasowywanie wszystkich puzzli do siebie, i brakuje mi paru ostatnich.

1. Jak odnaleźć siebie w nerwicy? Ja poprzez nerwice uświadomiłam sobie swoje destrukcyjne zachowania i podejście do świata, wyrobione od dziecka. Teraz moje podejście się zmieniło, ale nadal nie wiem ile w tym mnie. Wiem które myśli są nerwica a które myśli są normalne. Lecz do końca nie wiem które cechy osobowości są moje a które nerwicowe, niepoprawne, wytworzone w błędny sposób od dziecka.

2. Jak być normalnym? Tzn. Jak wrócić do okresu normalności i nie bać się, że znów coś się stanie. Jakby nie było, nerwica to trauma sama w sobie.. 😂 Ja zawsze miałam przeświadczenie, że mój los to karma i po prostu muszę odcierpiec swoje. Wiadomo że to gówno prawda ale pewne schematy myślowe zostały - i gdy już jest naprawdę dobrze wchodzi lekki niepokój, jak być normalnym i żyć pełnia życia, i nie myśleć o tym, co następne będzie jako "nóż" w plecy.
A tak konkretnie to mam wrażenie że boję się normalności w pełnej okazałości! Tak dobrze sobie przecież radzę w temacie nerwicowym.

3. Relacje z ludźmi, miłość. Kolejna zakorzeniona myśl - że ludzie będą ranić całe życie. Też wiem że to nieprawda, i wiem że zasługuje na wszystko co dobre że strony relacji. Niestety gdy wchodzę w silny emocjonalnie związek całe moje zasady szlag trafia bo okazuje się że ta osoba staje się moim natrętem. I doskonale. Sobie z tego zdaje sprawę, ale czuję że to jest silniejsze ode mnie. Moja nerwica. Opierała Się głównie na odrzuceniu więc jest to ostatnia myśl z którą najciezej mi się zmierzyć. Może jest tu ktoś kto to przezwyciężył. :)
4. Akceptacja siebie w 99% - czyli jak nie męczyć się swoimi mankamentem, tymi którymi męczyło się przed nerwicą. Jak uwierzyć w siebie itp.
5. Jak nie wpaść w to znów?! Tj. Nie chodzi mi o. To jak nie wpaść w nerwice.
Chodzi, jak nie wpaść w błędne myślenie które będzie powodowało u nas konflikty wewnętrzne. Odsiewac myśli dobre od destrukcyjnych.


I na końcu wspomne że moja nerwica lękowa na końcu przerobila się w nerwice natrectw, gdzie nigdy nie miałam z tym problemu. Tzn. Sprawdzanie wyglądu w lustrze 180 razy dziennie, poprawianie makijażu 3938 dziennie, obsesja na punkcie wyglądu i zachowania, brniecie w szczegóły, obsesja na punkcie partnera w każdym możliwym znaczeniu tego słowa. Obsesja na punkcie pracy, nauki, bycia dokładną i perfekcyjna.. Nieprzyjmowanie porażek. I takie tam. I zaburzenia osobowości które się z tymi zachowaniami wiązaly. Większość z tego już wyeliminowałam ale nadal wiszę na koniuszku.

Domyślam się że moje pytania mogą być dosyć filozoficzne i na niektóre nie ma. Odpowiedzi ale zaszczyce się każdym waszym przemyśleniem, historiami jak i wskazówkami odburzonych.
Dziękuję że jesteście!
Pozdrawiam, Magda 🤩
Chciałam pamiętać jak rozpaczliwa jest ciemność, by pełniej móc cieszyć się nowym światłem.

Nie walcz z nerwicą, przytul ją mocnym uściskiem :si

"Byłam zmęczona ciągłą introspekcją. Pragnęłam prostoty, a wpakowałam się w nowe komplikacje. Powoli, w bólach zrywałam z siebie kolejne warstwy odczuć i przeinaczeń. Bałam się, że gdy dojdę do końca nic już tam nie będzie. Tylko czarna dziura."
Awatar użytkownika
sennajawie
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 324
Rejestracja: 4 września 2018, o 02:54

11 listopada 2018, o 15:59

Hej. Z racji tego że jestem od niedawna na forum i zaczęłam się udzielać pomyślałam że wypadałoby w skrócie chodź podzielić się z wami historią mej cudnej nerwicy.

Więc nerwica ma zaczęła się teoretycznie od zażycia środkow odurzających, po których stan "zjazdu" zaczął utrzymywać się na stałe. Ale dużo wcześniej przed tym miałam epizody ataków paniki po marihuanie - jak i całkowitej depersonalizacji. Jeden z mocniejszych ataków był taki ze po zapaleniu straciłam wzrok na 20 minut. Byłam tylko ja i czarna odchłań. Jednak epizody te były na długo wcześniej przed wybuchem. Tak więc dziwny stan lękowy, zjazdu utrzymywał się trwale. Pierwszy najsilniejszy bodziec jaki rozpoczął moja nerwice był silnym uściskiem skroni bo obu stronach. Tak zwana obręcz. Przez ten objaw właśnie zaczęłam się zastanawiać czy przypadkiem narkotyki nie uszkodziły mi mózgu. No i taka też myśl zakorzeniła się we mnie. Później dostałam pierwszego ataku paniki. Na wyjeździe w górach. Co prawda byłam wtedy na kacu, na dość dużej wysokości i ze znajomi którzy nie potrafili mi pomóc. Atak trwał parę godzin i był najintensywniejszym jakiego dostałam. Góry przygniataly mnie, dusiły, zbliżały się, przestrzeń uciskała, wyczerpanie organizmu i reakcja obronna nie pozwalały na jakikolwiek ruch. Nie myślałam że zwariuje. Byłam pewna że zwariowałam. Że to koniec. Że umrę tutaj i zostanę na zawsze. Jakoś tam zeszłam z tej góry chodź nie za bardzo to pamiętam. Później ataki paniki towarzyszyły mi przez okres roku. Autobusie tramwaju, po za domem, na wyjeździe, ale i również w domu we własnym łóżku. W końcu łóżko stało się dla mnie przekleństwem przez utrzymująca się długi okres całkowita bezsenność. Pewnego dnia atak paniki był tak silny że kazałam zawieść się na sor. Atak paniki spowodował uwaga - ketonal, który silnie na mnie zadziałał i wkręta że przedawkowalam. 😂 Na sorze ekg serca, wszystko ok, przemiły lekarz powiedział mi, że muszę się uspokoić, że nic mi fizycznie nie jest i wszystko będzie dobrze. Podszedł do mnie z wielkim zrozumieniem. Objawy zniknęły jak ręką odjal. Wtedy po raz pierwszy uświadomiłam sobie że to nie rak, mózgu, a być może jakaś "choroba psychiczna". W końcu po roku poszłam do psychiatry. Usłyszałam to - nerwica lękowa.. I wyszłam z gabinetu najszczesliwsza na świecie. W końcu wiem co mi jest. Niestety to był dopiero początek moich problemów.. Tabletki, odstawia nie, wracanie, kryzysy itesre. W skrócie brałam 4 rodzaje antydepów, odstawiałam miliony razy i wracałam Miliony razy. W końcu się zdecydowałam - idę na psychoterapię! I to był bardzo dobry krok w mojej nerwicy. Generalnie nerwica lękowa później zniknęła, przerodzila się z kolei w fobie społeczną, a później w depresję i nerwice natrectw. Po paromiesiecznej psychoterapii stwierdziłam że to już nie ma sensu bo bardzo.duzo.sie dowiedziałam i czuję się ok. I wszystko było względnie ok. Do czasu aż nie poznałam faceta który stał się moim natretem. Aż w końcu mnie rzucił - katastroficzny nawrót w postaci depresji, miesiąc przeleżany i przepłakany, planowanie samobójstwa. Świat się zawalił. W końcu mamusia zaciągnęła mnie siła do psychiatry i spowrotem leki. (dodam że wtedy nie brałam już ok. Roku) wracanie do siebie zajęło mi w sumie dwa lata. W końcu stabilizacja odstawienie leków, bardzo dobre samopoczucie i nadzieja ze to juz koniec. A ku*wa w życiu. Jeb. Pojawił się kolejny - historia zatoczyla koło. Natret, rzucenie, depresja, myśli samobójcze, tabsy. 2 psychoterapia. I po tych wszystkich przeżyciach nauczyłam sie tyle rzeczy, że na ten moment nie jestem w stanie wam ich opisać. Cały czas nad sobą pracowałam. Nigdy się nie poddalam. Pierwszy rok nerwicy gdy miałam "raka mózgu" chodziłam 3 razy w tygodniu na siłownię, byłam zawzieta. Później wszelkiego rodzaju zioła, zdrowa dieta, suplementacja, a przede wszystkim rozwój osobisty. Zaczęłam interesować się psychologia i przeczytałam jakieś 50 książek na ten temat. To spowodowało - że wyszłam z nerwicy. Obecnie zaczynam 3 psychoterapię pod kontem zrozumienia siebie, swojej osobowości, i chęci poszerzenia wiedzy tej którą zdobyłam do tej pory. I przede wszystkim życiem pełnia życia - wykorzystanie tego co było mi dane doświadczyć do zmiany siebie i podejścia do świata. Do zmiany całego swojego przyszłego długiego, szczęśliwego życia.
I dla ciekawskich: tak, w mojej nerwicy doświadczałam takich stanów jak:
- silne poczucie że zrobię coś nie panując nad tym, wezmę nóż, skoczę z balkonu, zrobię krzywdę matce, że kiedyś ją zabiję itp.
- przepływajace myśli w postaci głosów. (nie mylić z głosami w schizofrenii 'niemoge 'why) obcy głos rozbrzmiewajacy w mojej głowie, myśli nagłe, jakby nie moje, wyrwane z kontekstu, zacieranie granicy między snem a rzeczywistością, poczucie że sny są prawdziwa rzeczywistością
- widziane wszędzie twarze, postaci, poczucie obecności kogoś, omamy wzrokowe tj. Ze coś się rusza, jakiś przedmiot
- paraliże senne, krzyki przez sen, poczucie że coś mi siedzi na klatce piersiowej we śnie, że ktoś na mnie leży, realistyczne koszmary
- silne poczucie że coś złego się zaraz stanie, podczas jazdy samochodem że cierazowka w nas. Wjedzie i rozgniecie, że wybuchnie bomba atomowa, że samolot wleci w mój blok. Ze jebnie w nas asteroida. No po prostu myśli z kosmosu. 😂 Moja nerwica miała też podłoże stresu pourazowego tak dla ścisłości
- objawy fizyczne: pieczenie, palenie serca, jakby miało zaraz wybuchnąć, poczucie topienia jakbym była pod wodą i nie mogła wziąć oddechu, dretwienie lewej ręki i poczucie zawału serca, patrzenie w lustro i poczucie że nie jestem tą osobą która widzę, dysmorfofobia - nienawiść i lęk przed swoim odbiciem w lustrze i wyglądem, widzenie tylko najdrobniejszych mankamentów co powodowało że nie mogłam wychodzić z domu bo uważałam że jestem najbrzydsza na świecie. Poczucie że jestem diabłem, demonem, złym człowiekiem
- wybuchy agresji, rzucanie rzeczami,. Kopanie w drzwi
- brak poczucia własnej tożsamości, nie wiedziałam kim jestem, pustka w głowie, poczucie że żyje w szklanej bańce, świat był szary, blady, bez kolorów, inny, nie realny,
- realistyczne.wizje i sny traumatycznych wydarzeń z przeszłości bądź przyszłości

Na ten moment tyle pamiętam. Pamiętajcie nerwicowcy to wszystko był blef mojej psychiki!


Wracając.



Mam 22 lata, studiuję psychologię która jest moją największą pasją, potrafię cieszyć się życiem, dziękuję nerwico że byłaś. To wszystko dzięki Tobie.

I nie, nie jest to post odburzeniowy 😂 bo.jeszcze długa droga przede mna. Nerwica to styl życia.. To nieustanne rozwijanie się i chłonięcie wiedzy. Nerwica to szansa. Życzę wszystkim powodzenia i dziękuję adminom za to forum. :)
Chciałam pamiętać jak rozpaczliwa jest ciemność, by pełniej móc cieszyć się nowym światłem.

Nie walcz z nerwicą, przytul ją mocnym uściskiem :si

"Byłam zmęczona ciągłą introspekcją. Pragnęłam prostoty, a wpakowałam się w nowe komplikacje. Powoli, w bólach zrywałam z siebie kolejne warstwy odczuć i przeinaczeń. Bałam się, że gdy dojdę do końca nic już tam nie będzie. Tylko czarna dziura."
Karalajna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 26 października 2018, o 21:48

11 listopada 2018, o 18:59

Gratuluję, z optymizmem czyta się Twoją historię. Ja jestem niestety na początku tej drogi. Chciałam zapytać, jak oceniasz wpływ psychoterapii na poprawę stanu zdrowia, bo zaczynam psychoterapię w środę i nie wiem, czy nie za dużo oczekuję. Nie chcę wrócić w środę do domu i stwierdzić, że nic się nie zmieniło i nadal jest bardzo źle.
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1545
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

11 listopada 2018, o 19:16

Karalajna pisze:
11 listopada 2018, o 18:59
Gratuluję, z optymizmem czyta się Twoją historię. Ja jestem niestety na początku tej drogi. Chciałam zapytać, jak oceniasz wpływ psychoterapii na poprawę stanu zdrowia, bo zaczynam psychoterapię w środę i nie wiem, czy nie za dużo oczekuję. Nie chcę wrócić w środę do domu i stwierdzić, że nic się nie zmieniło i nadal jest bardzo źle.
Nastaw się na to ze musisz włożyć mega dużo swojej prscy !!nie nastawiaj się ze terapeuta Cię uzdrowi nagle cudownie,tylko da Ci wskazowki a Ty jest odpowiednio wykorzystaj !!badz cierpliwa i dla siebie wyrozumiała a będą postępy !
Awatar użytkownika
sennajawie
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 324
Rejestracja: 4 września 2018, o 02:54

11 listopada 2018, o 19:26

Karalajna pisze:
11 listopada 2018, o 18:59
Gratuluję, z optymizmem czyta się Twoją historię. Ja jestem niestety na początku tej drogi. Chciałam zapytać, jak oceniasz wpływ psychoterapii na poprawę stanu zdrowia, bo zaczynam psychoterapię w środę i nie wiem, czy nie za dużo oczekuję. Nie chcę wrócić w środę do domu i stwierdzić, że nic się nie zmieniło i nadal jest bardzo źle.
Co do psychoterapii - jest ona ciężka, bolesna i wkurzająca ale otwiera oczy i osobiście uważam, że jest niezbędna. Ja swoje zdrowie zawdzięczam w dużej mierze psychoterapii właśnie, z każdą wizyta wychodziłam, jakby mi coś zaskoczyło w mózgu. Kawałek po kawałku układałam te zasrane puzzle. Ale jak kolega wyżej mówi nie możesz iść z podejściem że psycholog Cię wyleczy a Ty będziesz leżeć i pachnieć. Nope. Wyleczyć się możesz tylko Ty sama.
Chciałam pamiętać jak rozpaczliwa jest ciemność, by pełniej móc cieszyć się nowym światłem.

Nie walcz z nerwicą, przytul ją mocnym uściskiem :si

"Byłam zmęczona ciągłą introspekcją. Pragnęłam prostoty, a wpakowałam się w nowe komplikacje. Powoli, w bólach zrywałam z siebie kolejne warstwy odczuć i przeinaczeń. Bałam się, że gdy dojdę do końca nic już tam nie będzie. Tylko czarna dziura."
Karalajna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 26 października 2018, o 21:48

11 listopada 2018, o 21:25

Dziękuję za wszystkie odpowiedzi. Na chwilę obecną nie jestem sobie w stanie pomóc sama, dlatego tak bardzo liczę na pomoc terapeuty. Leki niestety nie działają. Pozdrawiam.
Awatar użytkownika
sennajawie
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 324
Rejestracja: 4 września 2018, o 02:54

11 listopada 2018, o 21:30

Aha i chciałam dodać bo z jakiegoś powodu nie mogę edytować moich postów, że moja nerwica tak ściśle trwała 4 lata, ale objawy zaczęły się już w dzieciństwie. A co do przyczyn to przede wszystkim traumatyczne sytuacje, których nie przeżywałam jak należy że względu na wytworzona tarcze obronną w stosunku do całego świata. I również agresywna postawa wobec całego świata, że każdy chce mi zrobić krzywdę itp. (jeszcze przed nerwica) ciągle przed to konflikty z ludźmi i odrzucenie, zarówno w dzieciństwie jak i w późniejszym okresie.
Chciałam pamiętać jak rozpaczliwa jest ciemność, by pełniej móc cieszyć się nowym światłem.

Nie walcz z nerwicą, przytul ją mocnym uściskiem :si

"Byłam zmęczona ciągłą introspekcją. Pragnęłam prostoty, a wpakowałam się w nowe komplikacje. Powoli, w bólach zrywałam z siebie kolejne warstwy odczuć i przeinaczeń. Bałam się, że gdy dojdę do końca nic już tam nie będzie. Tylko czarna dziura."
Madame.Kot
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 60
Rejestracja: 15 listopada 2017, o 17:20

2 grudnia 2018, o 21:31

sennajawie pisze:
11 listopada 2018, o 21:30
Aha i chciałam dodać bo z jakiegoś powodu nie mogę edytować moich postów, że moja nerwica tak ściśle trwała 4 lata, ale objawy zaczęły się już w dzieciństwie. A co do przyczyn to przede wszystkim traumatyczne sytuacje, których nie przeżywałam jak należy że względu na wytworzona tarcze obronną w stosunku do całego świata. I również agresywna postawa wobec całego świata, że każdy chce mi zrobić krzywdę itp. (jeszcze przed nerwica) ciągle przed to konflikty z ludźmi i odrzucenie, zarówno w dzieciństwie jak i w późniejszym okresie.
Cześć! : ) A jak przekonałaś się, że wcale nie jest tak, że świat jest przeciwko Tobie i wszyscy chcą Cię skrzywdzić? Czy to też efekt psychoterapii? Może mogłabyś krótko opisać tok myślowy opisujący Twoje zmiany postaw aż do momentu jak coś zaskoczyło?
If you take everything personally,
you'll remain offended for the rest
of your life.
What other people do
is often because
of them,
not you.
Awatar użytkownika
sennajawie
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 324
Rejestracja: 4 września 2018, o 02:54

10 grudnia 2018, o 12:12

Madame.Kot pisze:
2 grudnia 2018, o 21:31
sennajawie pisze:
11 listopada 2018, o 21:30
Aha i chciałam dodać bo z jakiegoś powodu nie mogę edytować moich postów, że moja nerwica tak ściśle trwała 4 lata, ale objawy zaczęły się już w dzieciństwie. A co do przyczyn to przede wszystkim traumatyczne sytuacje, których nie przeżywałam jak należy że względu na wytworzona tarcze obronną w stosunku do całego świata. I również agresywna postawa wobec całego świata, że każdy chce mi zrobić krzywdę itp. (jeszcze przed nerwica) ciągle przed to konflikty z ludźmi i odrzucenie, zarówno w dzieciństwie jak i w późniejszym okresie.
Cześć! : ) A jak przekonałaś się, że wcale nie jest tak, że świat jest przeciwko Tobie i wszyscy chcą Cię skrzywdzić? Czy to też efekt psychoterapii? Może mogłabyś krótko opisać tok myślowy opisujący Twoje zmiany postaw aż do momentu jak coś zaskoczyło?
Chętnie opiszę to ja znajdę czas tylko póki co muszę poukładać swoją cała nerwice w całość, bo wcześniej nie zastanawiałam się nad tym, nie sądziłam że by ktokolwiek mógł chcieć to wiedzieć 😄 w skrócie odpowiadając na Twoje pytanie : doświadczanie. Czyli poprzez doświadczanie sytuacji które były neutralne, dobre, wytwarzalam sobie inny obraz świata. Zwraca się uwagę na rzeczy, które są pozornie nieważne, a te myśli negatywne poddaję się wątpliwości. Wiadomo że wracała do mnie myśl jak bumerang, że wszyscy są przeciwko mnie, i tak naprawdę do końca życia każdsy będzie mnie krzywdzi. Ale z taką myślą się walczy jak z typowym natrętem. Nie nadaje się mu wartości co jest ciężkie gdy Twoja myśl popierają sytuację z życia (negatywne, których było nie mało) szukałam rzeczy które są dobre lub neutralne i porównywalam ich częstotliwość z tymi negatywnymi, strasznymi. I tak w końcu mój mózg załapał, że świat w gruncie rzeczy nie jest zły na codzień, ani dla mnie ani wcale. To zależy od postawy, i tego co chcesz zauważać w codzienności :)
Chciałam pamiętać jak rozpaczliwa jest ciemność, by pełniej móc cieszyć się nowym światłem.

Nie walcz z nerwicą, przytul ją mocnym uściskiem :si

"Byłam zmęczona ciągłą introspekcją. Pragnęłam prostoty, a wpakowałam się w nowe komplikacje. Powoli, w bólach zrywałam z siebie kolejne warstwy odczuć i przeinaczeń. Bałam się, że gdy dojdę do końca nic już tam nie będzie. Tylko czarna dziura."
Awatar użytkownika
sennajawie
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 324
Rejestracja: 4 września 2018, o 02:54

10 grudnia 2018, o 12:22

A tymczasem wkleje tu krótki opis moich ataków paniki i jak świadomie je zwalczyłam. (wycięte z rozmowy z szadoł 😘 :lov:) może komuś się przyda.

Ataki paniki
U mnie wyglądało to tak, że długi czas miałam ataki i z nimi walczyłam na maxa, tzn szarpałam sie, robiłam wszystko żeby ten stan przeszedł, nie znałam magicznego forum i koncepcji divovicow. 🤪 Więc szarpałam się jak idiotka, całymi swoimi siłami próbowałam jakoś to zastopować, uciec, nie czuć się tak, oesu. Jeździłam po szpitalach, dzwoniłam po karetki, wstawalam z łóżka i budziłam cały dom że umieram, na wyjeździe rozpierniczałam wszystkim wszystko bo przecież ja umieram.

No i chcąc nie chcąc. Serio. Chcąc nie chcąc, w końcu, musiałam odpuścić. Tak długo napierniczałam się z tym, że w końcu powiedziałam, dobra, niech mnie to zabije. Wolę umrzeć niż tak żyć. I przyszedł atak a ja, okej spoko, zabij mnie, proszę bardzo. I zamiast latać, szarpać, łykac tabletki mierzyć puls i nie wiadomo co jeszcze, leżałam cierpliwie i czekałam na śmierć. Lęk był tak silny że myślałam że najpierw zwariuje a potem umrę. Zresztą moja mama słyszała ode mnie wielokrotnie, że ja już zwariowalam do końca. Rozpieprzalo mnie na maksa, wirowalo w głowie, lęk przyćmił zmysły i wszystko inne, robiło się ciemno przed oczami a ja, puszczając całkowicie kontrolę nad tym co się ze mną dzieje, mówiłam sobie okej, umrę, umieram, to koniec.
I o dziwo jakoś nie umieralam??? Byłam serio w szoku. Zasnęłam i budzę się rano i żyje tak jakby nigdy nic.
Po paru takich atakach gdzie byłam pewna, że to śmierć, jak przychodził atak IGRAŁAM ZE ŚMIERCIĄ.

no dawaj, zabij mnie.. Serio? Tylko na tyle cię stać? HAHAHAH.. Żałosna jesteś. Czekam. Długo jeszcze? Gdzie ta ŚMIERĆ? (oczywiście te myśli w pełnym ataku paniki puls 200 kiszki skręcane, odrealnienia max, ciemno przed oczami lęk eksploduje)

Ktoś na forum fajnie opisał ten proces, no dawaj nerwico zabij mnie a w rzeczywistości srasz ze strachu że ta nerwica serio Cię zabije. 😁 To nie jest tak że przeżyjesz atak umrzesz i nagle o, żyje, czyli jednak luz.. Co Ty, potem będzie kolejny atak i sobie pomyślisz okej wtedy mnie nie zabiła. Ale co jeśli teraz to zrobi? No i przeszłam tyle takich ataków że później siła rzeczy przestałam na nie zwracać uwagę, dopiero wtedy weszło olewanie. Lałam na to ciepłym moczem. I na to że serce napieprza, i że czuję że umieram. Śmiałam się w duchu i mówiłam, ehee, nerwico nie wierzę Ci serio, możesz nawet mi wzrok odciąć a i tak mam Cię w dupie. I serio w to wierzyłam. Po tylu razach, po prostu zaczęłam wierzyć że nie umrę. Że to iluzja umysłu. Miałam to gdzieś.. Odcinałam doznania ciała, od swojego ego. Nic nie było w stanie mnie już ruszyć, nie wiadomo jak bardzo bym fizycznie cierpiała.

I tak się śmiałam z tej nerwy, oczywiście próbowała na wiele sposobów, z zaskoczenia, w sytuacjach w których nigdy mi się to nie zdarzało, wprowadzała odmienne rodzaje lęku, za każdym razem inne samopoczucie, inny lęk, inne doznania, inne dd. Czasem się jeszcze złapałam że uwierzyłam, kur*a, to może serio śmierć idzie, a może to jakiś wylew. No ale nigdy nic mi nie było. Nigdy. Zawsze to była iluzja. I jak zrozumiałam to w 100%, nerwica wypaliła się w popiół, była za słaba, by mnie nadal wkręcać, była niczym. Najważniejsze to mieć otwarty umysł i jakkolwiek inny tym razem ten lęk by Ci się nie wydawał, jeb to. Inaczej nerwica będzie Ci się śmiać w twarz, że jej się udało. To jest sedno zrozumienia tego, że nerwica nie zabije. Gdy całym ciałem i umysłem i całą sobą wierzysz, że nie umrzesz. A nie ze ktoś tam gdzieś mówi że na to się nie umiera. Apf. A skąd Ty to możesz wiedzieć. Nie możesz. Dopóki nie przeżyjesz.
Chciałam pamiętać jak rozpaczliwa jest ciemność, by pełniej móc cieszyć się nowym światłem.

Nie walcz z nerwicą, przytul ją mocnym uściskiem :si

"Byłam zmęczona ciągłą introspekcją. Pragnęłam prostoty, a wpakowałam się w nowe komplikacje. Powoli, w bólach zrywałam z siebie kolejne warstwy odczuć i przeinaczeń. Bałam się, że gdy dojdę do końca nic już tam nie będzie. Tylko czarna dziura."
Lus
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 292
Rejestracja: 23 kwietnia 2018, o 22:42

10 grudnia 2018, o 13:30

Bardzo podobają mi się Twoje wpisy, więc już się cieszę na tę lekturkę. Pozdrawiam ;)
Awatar użytkownika
sennajawie
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 324
Rejestracja: 4 września 2018, o 02:54

10 grudnia 2018, o 18:40

Lus pisze:
10 grudnia 2018, o 13:30
Bardzo podobają mi się Twoje wpisy, więc już się cieszę na tę lekturkę. Pozdrawiam ;)
dziękuję ! :ups
Chciałam pamiętać jak rozpaczliwa jest ciemność, by pełniej móc cieszyć się nowym światłem.

Nie walcz z nerwicą, przytul ją mocnym uściskiem :si

"Byłam zmęczona ciągłą introspekcją. Pragnęłam prostoty, a wpakowałam się w nowe komplikacje. Powoli, w bólach zrywałam z siebie kolejne warstwy odczuć i przeinaczeń. Bałam się, że gdy dojdę do końca nic już tam nie będzie. Tylko czarna dziura."
shadow
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 95
Rejestracja: 27 listopada 2014, o 17:36

10 grudnia 2018, o 18:58

Lus pisze:
10 grudnia 2018, o 13:30
Bardzo podobają mi się Twoje wpisy, więc już się cieszę na tę lekturkę. Pozdrawiam ;)
Ja też jestem fanką sennajawie :D
Ewellla
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 105
Rejestracja: 22 października 2018, o 17:20

10 grudnia 2018, o 20:06

Super że wpadłaś na pomysł dzienniczka! :) Bardzo ciekawie to opisujesz i dobrze się czyta :)
Lus
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 292
Rejestracja: 23 kwietnia 2018, o 22:42

10 grudnia 2018, o 20:32

"Psycholog Cię wyleczy a Ty będziesz leżeć i pachnieć" chyba powypisuję sobie tu i tam Twoje teksty ;)
No to jeszcze mi napisz cudna Dziewczyno jaki masz sposób żeby znieść cierpienie, bo wiesz - piszesz o tych strasznych objawach tak jakby przerażało Cię w nich tylko to, że umrzesz. A ja nie potrafię tego przeżywać, jak znosić coś co nie jest do zniesienia.
Wiem że nie mam wyjścia, ale może masz jakieś sposoby na przetrwanie złych momentów.
ODPOWIEDZ