Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Prawie-odburzona, granicą między nerwica a normalnościa

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
Awatar użytkownika
sennajawie
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 324
Rejestracja: 4 września 2018, o 02:54

10 grudnia 2018, o 23:22

Lus pisze:
10 grudnia 2018, o 20:32
"Psycholog Cię wyleczy a Ty będziesz leżeć i pachnieć" chyba powypisuję sobie tu i tam Twoje teksty ;)
No to jeszcze mi napisz cudna Dziewczyno jaki masz sposób żeby znieść cierpienie, bo wiesz - piszesz o tych strasznych objawach tak jakby przerażało Cię w nich tylko to, że umrzesz. A ja nie potrafię tego przeżywać, jak znosić coś co nie jest do zniesienia.
Wiem że nie mam wyjścia, ale może masz jakieś sposoby na przetrwanie złych momentów.
😍
Tu też bym mogła napisać powieść, i trochę się nad odpowiedzią zastanawiałam, i w zasadzie to zdałam sobie sprawę że z moich postów bije pozytywne nastawienie i dystans, ale szczerze, ja nie wiedziałam że aż tak. Dużo mnie kosztuje opisanie tu tego wszystkiego, TYLKO. Że ja opisuję przeszłość, ja nie czuje tego na dany moment. Ja już nie cierpię. O to chodzi. Kiedyś zapewne wpisy były by dużo bardziej dramatyczne.. Ogólnie, tu nie chodzi o to by znosić objawy bo tak ma być, trzeba akceptować i żyć dalej. Odnoszę wrażenie że dużo osób tutaj nie do końca poprawnie interpretuje przesłanie Divoviców, tzn, jakie jest przesłanie mogę się tylko domniemywać, ale wystarczy mi własne doświadczenie żeby znać koncepcje wyjścia z nerwicy. Cierpienie jest cierpieniem i tu nie ma żadnego ale. Żadnego magicznego lekarstwa. Nie chodzi o bycie biernym wobec cierpienia. Bo to oznacza, że cierpisz całym sobą, i wiesz, że na to zasługujesz, albo że taki jest Twój los. Musisz wierzyć, że mimo cierpienia, Twoja osoba i Twoje życie wcale nie są skreślone. Bo przecież skoro tak cierpię, to na to zasługuję i jestem byle gównem, jedną z niewielu osób, które cierpienie wybrało, tak sobie. Musisz wierzyć, że to cierpienie, którego teraz doznajesz jest konstruktywne, przydatne, po coś. Tak jak gdy musisz coś odciąć, żeby iść dalej. Tak jak musisz polać ranę wodą, by się zagoiła. Czyli chodzi o to - tak naprawdę, że cierpienie to jest część zmiany, przeobrażenia, modyfikowania Twojego JA, po to, żebyś mógł lepiej żyć. Ja długi okres czasu myślałam w ten sposób, za każdym razem jak przychodziło zwątpienie, wierzyłam że ta droga którą teraz ide zaprowadzi mnie ku lepszemu. Długi czas wierzyłam, że cierpienie to po prostu cierpienie, i że istnieje na świecie, i jest główną jego częścią, bez żadnego powodu. (nie wchodzę tu w jakieś filozofie cierpienia w ogóle, a jedynie nerwicowego) i to potęgowało moje CIERPIENIE i NIENAWIŚĆ DO SWIATA, co raczej zmierza w drugą stronę niż odburzania. :) tkwiłam tak sobie w tym parę lat. Nienawidziłam Boga, ludzi, natury, wszystkiego, za to, że muszę tak cierpieć i dlaczego ja. Dopiero po czasie zrozumiałam że nie cierpię na darmo. A gdy wyszłam z nerwicy zrozumiałam że nie cierpiałam na darmo. Wierzę że całe moje cierpienie przeobraziło się w jakąś super materię, i jest częścią wszechświata 🤣 (serio)

Co nie oznacza, że trzeba się na to cierpienie godzić. Przyzwalać. Przeżywać. Znosić.. Trwać. Jak kto tam woli, chcesz, płacz, rycz, krzycz jak Ci źle. Bez emocji nigdy się nie wyjdzie z nerwicy. Musisz tą całą nienawiść z siebie wylać, inaczej nigdy się nie skończy.
Nie nadawać wartości objawom, olewać - to jedno, trwać, znosić, przyzwalać - całkowicie co innego. Nie masz się pogodzić z objawami. Masz się z nimi napier.. <boks> <boks> nie tłum w sobie że Ci źle, bo wyjdzie to z Ciebie innym sposobem. :) a jak wiadomo w nerwicy bywa źle. Co rozumiem poprzez napier się z objawami? Żeby mi ktoś nie zarzucił że namawiam do szarpania. 🐽
Chodzi o to, że musisz podjąć walkę z nerwicą, trwałą, permanentną. Musisz jej przeszkadzać na wszystkie możliwe sposoby. Robić wszystko, czego ona nienawidzi. Jednocześnie nie traktując jej jak wroga. Bo wtedy wygra. Nerwica to taka przekomarzara, chce pokazać kto jest ważniejszy. Potraktuj ją jak małe dziecko, które szarpie się na ziemi i wyje bo chce cukierka. Ale nie trać powagi, bo to dziecko, jest silniejsze niż Ci się wydaje. Nie możesz go zbić i powiedzieć żeby tak już nie robił, bo wtedy odda Ci z podwójną siłą. Musisz to zrobić za jego plecami. Powoli odcinać sznureczki, tak, by się nie zorientowało. Tak naprawdę, nerwicę musisz głaskać i przytakiwać, jak groźne zwierzę, by je uspokoić, uśmiechać się i udawać że jest supeeer ^^ a tak naprawdę krok po kroku rozwalać od fundamentów. 😁😁

No, to tak w dużym skrócie odpowiadając na Twoje pytanie.
Chciałam pamiętać jak rozpaczliwa jest ciemność, by pełniej móc cieszyć się nowym światłem.

Nie walcz z nerwicą, przytul ją mocnym uściskiem :si

"Byłam zmęczona ciągłą introspekcją. Pragnęłam prostoty, a wpakowałam się w nowe komplikacje. Powoli, w bólach zrywałam z siebie kolejne warstwy odczuć i przeinaczeń. Bałam się, że gdy dojdę do końca nic już tam nie będzie. Tylko czarna dziura."
Lus
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 292
Rejestracja: 23 kwietnia 2018, o 22:42

11 grudnia 2018, o 10:12

Czyli teraz juz kochasz boga, ludzi i naturę? Może to też jest część mojej niemożności odburzenia, że ja mam przed oczami caly ten syf swiatowy i ludzki, cale to zło, wiem że świat jest okropny i ludzie sa okropni (oczywiscie nie wszyscy), no ale są. Nigdy nie umiałam myśleć uhhaha jak cudownie, jaki swiat piękny i takie tam. To znaczy umiem doceniac piękno ale nie tej calej ohydy ktora sie dzieje na świecie, chyba najbardzeij mnie złości cierpienie dzieci na swiecie.
No ale tak do rzeczy: działać mimo objawów to jest dla mnie nie do przejscia chyba na razie, widać tu taką tchórzowatość pospolitą.. ;)
ozz87
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 127
Rejestracja: 8 marca 2018, o 14:44

11 grudnia 2018, o 10:31

sennajawie pisze:
10 grudnia 2018, o 23:22
Lus pisze:
10 grudnia 2018, o 20:32
"Psycholog Cię wyleczy a Ty będziesz leżeć i pachnieć" chyba powypisuję sobie tu i tam Twoje teksty ;)
No to jeszcze mi napisz cudna Dziewczyno jaki masz sposób żeby znieść cierpienie, bo wiesz - piszesz o tych strasznych objawach tak jakby przerażało Cię w nich tylko to, że umrzesz. A ja nie potrafię tego przeżywać, jak znosić coś co nie jest do zniesienia.
Wiem że nie mam wyjścia, ale może masz jakieś sposoby na przetrwanie złych momentów.
😍
Tu też bym mogła napisać powieść, i trochę się nad odpowiedzią zastanawiałam, i w zasadzie to zdałam sobie sprawę że z moich postów bije pozytywne nastawienie i dystans, ale szczerze, ja nie wiedziałam że aż tak. Dużo mnie kosztuje opisanie tu tego wszystkiego, TYLKO. Że ja opisuję przeszłość, ja nie czuje tego na dany moment. Ja już nie cierpię. O to chodzi. Kiedyś zapewne wpisy były by dużo bardziej dramatyczne.. Ogólnie, tu nie chodzi o to by znosić objawy bo tak ma być, trzeba akceptować i żyć dalej. Odnoszę wrażenie że dużo osób tutaj nie do końca poprawnie interpretuje przesłanie Divoviców, tzn, jakie jest przesłanie mogę się tylko domniemywać, ale wystarczy mi własne doświadczenie żeby znać koncepcje wyjścia z nerwicy. Cierpienie jest cierpieniem i tu nie ma żadnego ale. Żadnego magicznego lekarstwa. Nie chodzi o bycie biernym wobec cierpienia. Bo to oznacza, że cierpisz całym sobą, i wiesz, że na to zasługujesz, albo że taki jest Twój los. Musisz wierzyć, że mimo cierpienia, Twoja osoba i Twoje życie wcale nie są skreślone. Bo przecież skoro tak cierpię, to na to zasługuję i jestem byle gównem, jedną z niewielu osób, które cierpienie wybrało, tak sobie. Musisz wierzyć, że to cierpienie, którego teraz doznajesz jest konstruktywne, przydatne, po coś. Tak jak gdy musisz coś odciąć, żeby iść dalej. Tak jak musisz polać ranę wodą, by się zagoiła. Czyli chodzi o to - tak naprawdę, że cierpienie to jest część zmiany, przeobrażenia, modyfikowania Twojego JA, po to, żebyś mógł lepiej żyć. Ja długi okres czasu myślałam w ten sposób, za każdym razem jak przychodziło zwątpienie, wierzyłam że ta droga którą teraz ide zaprowadzi mnie ku lepszemu. Długi czas wierzyłam, że cierpienie to po prostu cierpienie, i że istnieje na świecie, i jest główną jego częścią, bez żadnego powodu. (nie wchodzę tu w jakieś filozofie cierpienia w ogóle, a jedynie nerwicowego) i to potęgowało moje CIERPIENIE i NIENAWIŚĆ DO SWIATA, co raczej zmierza w drugą stronę niż odburzania. :) tkwiłam tak sobie w tym parę lat. Nienawidziłam Boga, ludzi, natury, wszystkiego, za to, że muszę tak cierpieć i dlaczego ja. Dopiero po czasie zrozumiałam że nie cierpię na darmo. A gdy wyszłam z nerwicy zrozumiałam że nie cierpiałam na darmo. Wierzę że całe moje cierpienie przeobraziło się w jakąś super materię, i jest częścią wszechświata 🤣 (serio)

Co nie oznacza, że trzeba się na to cierpienie godzić. Przyzwalać. Przeżywać. Znosić.. Trwać. Jak kto tam woli, chcesz, płacz, rycz, krzycz jak Ci źle. Bez emocji nigdy się nie wyjdzie z nerwicy. Musisz tą całą nienawiść z siebie wylać, inaczej nigdy się nie skończy.
Nie nadawać wartości objawom, olewać - to jedno, trwać, znosić, przyzwalać - całkowicie co innego. Nie masz się pogodzić z objawami. Masz się z nimi napier.. <boks> <boks> nie tłum w sobie że Ci źle, bo wyjdzie to z Ciebie innym sposobem. :) a jak wiadomo w nerwicy bywa źle. Co rozumiem poprzez napier się z objawami? Żeby mi ktoś nie zarzucił że namawiam do szarpania. 🐽
Chodzi o to, że musisz podjąć walkę z nerwicą, trwałą, permanentną. Musisz jej przeszkadzać na wszystkie możliwe sposoby. Robić wszystko, czego ona nienawidzi. Jednocześnie nie traktując jej jak wroga. Bo wtedy wygra. Nerwica to taka przekomarzara, chce pokazać kto jest ważniejszy. Potraktuj ją jak małe dziecko, które szarpie się na ziemi i wyje bo chce cukierka. Ale nie trać powagi, bo to dziecko, jest silniejsze niż Ci się wydaje. Nie możesz go zbić i powiedzieć żeby tak już nie robił, bo wtedy odda Ci z podwójną siłą. Musisz to zrobić za jego plecami. Powoli odcinać sznureczki, tak, by się nie zorientowało. Tak naprawdę, nerwicę musisz głaskać i przytakiwać, jak groźne zwierzę, by je uspokoić, uśmiechać się i udawać że jest supeeer ^^ a tak naprawdę krok po kroku rozwalać od fundamentów. 😁😁

No, to tak w dużym skrócie odpowiadając na Twoje pytanie.
super! też mam podobne podejście, bo walka takie szarpanie nic mi nie dawała. Do tego, trzeba odpowiedniego zrozumienia :) pozdrawiam i życzę sukcesów !
Awatar użytkownika
sennajawie
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 324
Rejestracja: 4 września 2018, o 02:54

11 grudnia 2018, o 10:35

Lus pisze:
11 grudnia 2018, o 10:12
Czyli teraz juz kochasz boga, ludzi i naturę? Może to też jest część mojej niemożności odburzenia, że ja mam przed oczami caly ten syf swiatowy i ludzki, cale to zło, wiem że świat jest okropny i ludzie sa okropni (oczywiscie nie wszyscy), no ale są. Nigdy nie umiałam myśleć uhhaha jak cudownie, jaki swiat piękny i takie tam. To znaczy umiem doceniac piękno ale nie tej calej ohydy ktora sie dzieje na świecie, chyba najbardzeij mnie złości cierpienie dzieci na swiecie.
No ale tak do rzeczy: działać mimo objawów to jest dla mnie nie do przejscia chyba na razie, widać tu taką tchórzowatość pospolitą.. ;)
Ale ja nie myślę o Jezu jakie wszystko jest cudowne, przecież widzę syf i brud i cierpienie, ale szkoda mi życia na przeżywanie tego co w dużej mierze mnie nie dotyczy, tam gdzie mogę, to dołożę swoje dwa grosze by pomóc. Świat się nie stanie nagle inny, Ty zaczniesz widzieć go z innej perspektywy, i tyle.. Cieszę sie tym że jestem zdrowa, mam rodzinę, komfortowe warunki życia itp, nie zniknęły gwałty, morderstwa, wojny, terroryzm, tak samo mnie to rusza jak kiedyś. Z tym że kiedyś, potrafiłam miesiącami od 6 rano do późnego wieczora siedzieć i czytać, oglądać krwawe sceny i filmiki, zastanawiać się jak możliwe to jest? Ale serio, świat nie musi być super dobry żebyś Ty był dobry. Kiedyś sobie wmawiałam że jak istnieje takie cierpienie na świecie, to dlaczego ja nie mam spędzić całego życia cierpiąc? Ano dlatego że nerwica to jest cześć Ciebie, to nie żaden rak, nad którym nie masz kontroli, jak będziesz chcieć to zaczniesz coś z tym robić. To wszystko od CIEBIE zależy. Może to przytłaczające, ale prawdziwe. Ja rozumiem mieć cukrzycę i wołać do Boga, dlaczego mam się kuć do końca życia.

Mówię bardzo ogólnie a Twojego przypadku osobiście nie znam, więc ciężko mi coś więcej powiedzieć, ale na pewno jakieś wyjście jest. 🤪 :)
Chciałam pamiętać jak rozpaczliwa jest ciemność, by pełniej móc cieszyć się nowym światłem.

Nie walcz z nerwicą, przytul ją mocnym uściskiem :si

"Byłam zmęczona ciągłą introspekcją. Pragnęłam prostoty, a wpakowałam się w nowe komplikacje. Powoli, w bólach zrywałam z siebie kolejne warstwy odczuć i przeinaczeń. Bałam się, że gdy dojdę do końca nic już tam nie będzie. Tylko czarna dziura."
shadow
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 95
Rejestracja: 27 listopada 2014, o 17:36

11 grudnia 2018, o 11:06

Lęk przychodzi najpierw żeby nam pomóc i ostrzec, że kable psychiki się przegrzały do czerwoności. Zaburzenie lękowe już niestety robimy sobie sami wierząc w objawy i nadając im wartość. Ja mam mniej wojowniczą postawę wobec nerwicy niż sennajawie, ale to myślę, że wynika z osobowości bardzo jak my tę nerwicę "pokonujemy". Jeden unieważni ją spokojem i pełną akceptacją, inny napie.dalaniem się z objawami takim czynnym, inny sposobem typu unieważnienie strachu, tych dróg jest sporo. Ja ogólnie za każdym razem wychodziłam z zaburzenia totalną olewką objawów i zgodą na to, że są. Życiem obok nich. Jednak obecnie gdzie wlazło mi w płytkie ataki paniki (choć wg standardów to ataki paniki nie są ale ja to tak nazywam) nie mogę już po prostu się poddać i czekać aż energia lękowa się wyczerpie i świat znów stanie się fajny. Obecnie muszę działać aktywnie i to jest dla mnie nowość i "trochę" mam wciąż z tym problem, bo poprzednie zaburzenia zupełnie inaczej "pokonywałam". Ogólnie zgadzam się, że cierpienie nerwicowe jest najbardziej konstruktywnym jakie możemy mieć w życiu, jeśli podejdzie się do tego w odpowiedni sposób zaburzenie może być prezentem od własnego organizmu. To my sami nie pozwalamy sobie tak myśleć szarpiąc się z cierpieniem zamiast czasowo je przyjąć, uczyć się tej akceptacji tego że cierpienie jest częścią świata i nas samych. Niestety ale wypieranie faktu, że można cierpieć w życiu jest bardzo często POWODEM zaburzenia, bo ono nie przychodzi bez powodu. Też bym wolała się świetnie czuć i cieszyć życiem, ale obecnie nie jest to możliwe i ja to akceptuję, bo taki czas nadszedł i już. Co mi da lament? Chwilę mogę się wyżyć, ale cały czas mieć taką postawę to robienie z siebie samego wroga. Nerwica to ja i czasem podziwiam jaka siła we mnie drzemie, bo energia nerwicy to moja energia, tyle że przez moje błędne podejście do lęku poszła w zła stronę.
Lilyth
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 255
Rejestracja: 5 listopada 2013, o 12:37

11 grudnia 2018, o 11:12

Świetnie napisane...wypieranke faktu, ze mozna cierpiec w życiu....to wlasnie mój powód nerwicy
Nigdy nie pozbędziemy się tego o czym nie mówimy.

Just because it burns, doesn't mean you're gonna die :friend:
Awatar użytkownika
sennajawie
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 324
Rejestracja: 4 września 2018, o 02:54

11 grudnia 2018, o 11:15

shadow pisze:
11 grudnia 2018, o 11:06
Lęk przychodzi najpierw żeby nam pomóc i ostrzec, że kable psychiki się przegrzały do czerwoności. Zaburzenie lękowe już niestety robimy sobie sami wierząc w objawy i nadając im wartość. Ja mam mniej wojowniczą postawę wobec nerwicy niż sennajawie, ale to myślę, że wynika z osobowości bardzo jak my tę nerwicę "pokonujemy". Jeden unieważni ją spokojem i pełną akceptacją, inny napie.dalaniem się z objawami takim czynnym, inny sposobem typu unieważnienie strachu, tych dróg jest sporo. Ja ogólnie za każdym razem wychodziłam z zaburzenia totalną olewką objawów i zgodą na to, że są. Życiem obok nich. Jednak obecnie gdzie wlazło mi w płytkie ataki paniki (choć wg standardów to ataki paniki nie są ale ja to tak nazywam) nie mogę już po prostu się poddać i czekać aż energia lękowa się wyczerpie i świat znów stanie się fajny. Obecnie muszę działać aktywnie i to jest dla mnie nowość i "trochę" mam wciąż z tym problem, bo poprzednie zaburzenia zupełnie inaczej "pokonywałam". Ogólnie zgadzam się, że cierpienie nerwicowe jest najbardziej konstruktywnym jakie możemy mieć w życiu, jeśli podejdzie się do tego w odpowiedni sposób zaburzenie może być prezentem od własnego organizmu. To my sami nie pozwalamy sobie tak myśleć szarpiąc się z cierpieniem zamiast czasowo je przyjąć, uczyć się tej akceptacji tego że cierpienie jest częścią świata i nas samych. Niestety ale wypieranie faktu, że można cierpieć w życiu jest bardzo często POWODEM zaburzenia, bo ono nie przychodzi bez powodu. Też bym wolała się świetnie czuć i cieszyć życiem, ale obecnie nie jest to możliwe i ja to akceptuję, bo taki czas nadszedł i już. Co mi da lament? Chwilę mogę się wyżyć, ale cały czas mieć taką postawę to robienie z siebie samego wroga. Nerwica to ja i czasem podziwiam jaka siła we mnie drzemie, bo energia nerwicy to moja energia, tyle że przez moje błędne podejście do lęku poszła w zła stronę.
wyjęłaś mi to z ust :) ^^
Chciałam pamiętać jak rozpaczliwa jest ciemność, by pełniej móc cieszyć się nowym światłem.

Nie walcz z nerwicą, przytul ją mocnym uściskiem :si

"Byłam zmęczona ciągłą introspekcją. Pragnęłam prostoty, a wpakowałam się w nowe komplikacje. Powoli, w bólach zrywałam z siebie kolejne warstwy odczuć i przeinaczeń. Bałam się, że gdy dojdę do końca nic już tam nie będzie. Tylko czarna dziura."
menago49
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 398
Rejestracja: 26 lutego 2018, o 11:32

11 grudnia 2018, o 17:03

Fajnie dziewczyny piszecie. Wielki szacun za wiedze i doswiadczenia ze mozna na ten wewnetrzny balagan inaczej spojrzec.SUPER PRZEKAZ.
Awatar użytkownika
dankan
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 935
Rejestracja: 23 maja 2014, o 10:11

21 grudnia 2018, o 14:15

Jako odburzony chcę Wam powiedzieć że zmierzacie dobrą drogą :D I do tego fajnie, ze to tak opisujecie i się tym dzielicie i inni mogą to przeczytać. :)
Najlepsza instrukcja pozbycia sie nerwicy plus inne wpisy ludzi z forum
moja-historia-plus-moje-odburzanie-t5194.html#p49014

spis-tresci-autorami-t4728.html
Awatar użytkownika
sennajawie
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 324
Rejestracja: 4 września 2018, o 02:54

22 grudnia 2018, o 16:01

dankan pisze:
21 grudnia 2018, o 14:15
Jako odburzony chcę Wam powiedzieć że zmierzacie dobrą drogą :D I do tego fajnie, ze to tak opisujecie i się tym dzielicie i inni mogą to przeczytać. :)
dziękować ! ;oh ;oh :D
Chciałam pamiętać jak rozpaczliwa jest ciemność, by pełniej móc cieszyć się nowym światłem.

Nie walcz z nerwicą, przytul ją mocnym uściskiem :si

"Byłam zmęczona ciągłą introspekcją. Pragnęłam prostoty, a wpakowałam się w nowe komplikacje. Powoli, w bólach zrywałam z siebie kolejne warstwy odczuć i przeinaczeń. Bałam się, że gdy dojdę do końca nic już tam nie będzie. Tylko czarna dziura."
mickey27
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 109
Rejestracja: 21 kwietnia 2015, o 21:59

13 lutego 2019, o 00:02

shadow pisze:
11 grudnia 2018, o 11:06
Lęk przychodzi najpierw żeby nam pomóc i ostrzec, że kable psychiki się przegrzały do czerwoności. Zaburzenie lękowe już niestety robimy sobie sami wierząc w objawy i nadając im wartość. Ja mam mniej wojowniczą postawę wobec nerwicy niż sennajawie, ale to myślę, że wynika z osobowości bardzo jak my tę nerwicę "pokonujemy". Jeden unieważni ją spokojem i pełną akceptacją, inny napie.dalaniem się z objawami takim czynnym, inny sposobem typu unieważnienie strachu, tych dróg jest sporo. Ja ogólnie za każdym razem wychodziłam z zaburzenia totalną olewką objawów i zgodą na to, że są. Życiem obok nich. Jednak obecnie gdzie wlazło mi w płytkie ataki paniki (choć wg standardów to ataki paniki nie są ale ja to tak nazywam) nie mogę już po prostu się poddać i czekać aż energia lękowa się wyczerpie i świat znów stanie się fajny. Obecnie muszę działać aktywnie i to jest dla mnie nowość i "trochę" mam wciąż z tym problem, bo poprzednie zaburzenia zupełnie inaczej "pokonywałam". Ogólnie zgadzam się, że cierpienie nerwicowe jest najbardziej konstruktywnym jakie możemy mieć w życiu, jeśli podejdzie się do tego w odpowiedni sposób zaburzenie może być prezentem od własnego organizmu. To my sami nie pozwalamy sobie tak myśleć szarpiąc się z cierpieniem zamiast czasowo je przyjąć, uczyć się tej akceptacji tego że cierpienie jest częścią świata i nas samych. Niestety ale wypieranie faktu, że można cierpieć w życiu jest bardzo często POWODEM zaburzenia, bo ono nie przychodzi bez powodu. Też bym wolała się świetnie czuć i cieszyć życiem, ale obecnie nie jest to możliwe i ja to akceptuję, bo taki czas nadszedł i już. Co mi da lament? Chwilę mogę się wyżyć, ale cały czas mieć taką postawę to robienie z siebie samego wroga. Nerwica to ja i czasem podziwiam jaka siła we mnie drzemie, bo energia nerwicy to moja energia, tyle że przez moje błędne podejście do lęku poszła w zła stronę.
Bardzo fajny post napisałaś :) Też miałem trochę problem tego samego rodzaju, tylko trochę odwrotnie. Kiedyś ogólnie miałem problemy nerwicowe które żeby pokonywać to musiałem być aktywny ale mogłem odsapnąć w domu. Teraz znowu przed tym epizodem, ogólnie lubiłem sobie czasem odpocząć w domu. A nowy epizod mi to zabrał bo miałem tez natręty o napięcie i w domu. Dlatego tak ważna byłą akceptacja.
ODPOWIEDZ