Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Podsumowanie leczenia plus nowy WAŻNY element.

Materiały Victora
Regulamin forum
Uwaga! Attention! Achtung! 注意广告!
Ten dział poświęcony jest materiałom forumowym, służą one "do odczytu" czyli nabywania informacji i ewentualnie komentarza. Nie opisuj tu swojej historii, objawów i nie zadawaj pytań o zaburzenia.
Jeśli masz taką potrzebę przejdź na stronę główną forum - Kliknij - do sekcji FORUM DYSKUSYJNE, tam masz dostępnych wiele działów do rozmów, pytań itp.
Zablokowany
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

6 lutego 2014, o 18:12

A więc tak, ten wpis chciałbym poświęcić na takie pewne dopełnienie a w zasadzie podsumowanie tego co napisane jest w tym dziale ogólnie o lęku, nerwicy, myślach lękowych czy stanach depresyjnych.
Tak więc jest to takie jakby powtórzenie, które dodatkowo zawierają nowy element, pod nazwą filozofia życia.

Poruszone są w poprzednich tematach kwestie czym jest ogólnie nerwica, czym jest lęk, jak to wszystko powstaje, skąd się biorą objawy, jak można zacząć przełamywać lęki oraz jak podchodzić do myśli lękowych i trochę innych tematów.

Na moje wyleczenie się z zaburzenia jakim była dla mnie nerwica, natrętne myśli, stany depresyjne miały wpływ przemyślenia jakie zawarłem w postach w tym dziale, oczywiście nie ich pisanie czy samo czytanie ;) ale stosowanie tego w codziennym życiu pomimo objawów i lęku oraz strachu (wiem wiem, powtarzane do znudzenia :) ).

To wszystko powinno być dopełnione poprzez pewne nastawienie do samego życia, chorób i ogólnie świata a także stresów.
Postaram się to klarownie opisać.

Teraz troszkę podsumowując.

Nie będę już tutaj opisywał powstawania lęku i zaburzeń nerwicowych bo to w zasadzie jest opisane już, tematy o reakcji walcz bądź uciekaj i kolejne części z tego działu opisują to według mnie dobrze.
Polecam przeczytać najpierw to wszystko tym co tego nie czytali, a kto tylko rzucił okiem niechaj również przeczyta.
To, że nie wszystkie objawy twoje są tam zawarte, czy też zmagania, nie znaczy, że ty z ze "swoich" lęków czy objawów musisz wychodzić inaczej. ;)

To co najczęściej się pojawia to słowa akceptacja i wiara, że to tylko nerwica i porzucenie kontroli oraz dialogi wewnętrzne, czyli świadome przeżywanie myśli lękowych a także właśnie nastawienie do życia.

Po pierwsze akceptacja


Zaczynając od akceptacji i wiary sprawa ma się tak, że słowo akceptacja ma tutaj wielorakie znaczenie.

Po pierwsze akceptacja dotyczy samego faktu, iż takie stany u nas zaczęły występować.
Dotyczy akceptacji tej ogólniej sytuacji oraz ewentualnego wstydu.
Wiele osób wstydzi się niezmiernie swoich lęków i obaw, nie do pomyślenia dla wielu jest jak to możliwe jest to co z nimi się wyprawia i skąd ten strach o wszystko.

Skąd to akurat wiadomo ale tego typu frustracje nie powinny mieć miejsca, nie powinniśmy z powodu lęków, objawów robić sami z siebie ludzi gorszych czy słabych.
Wiadomym faktem jest, że kto nie miał lęków i obaw naprawdę nerwicowych nie zrozumie "jak to jest", nigdy. Nie ma co na to liczyć.

Jednakże trzeba pamiętać, że stany lękowe to nie jest słabość, oczywiście można mówić, że człowiek postrzegał wiele rzeczy i sytuacji w sposób tchórzliwy, nie taki jak powinien i dostał nerwicy ale nie jest to taka typowa słabość jak to wielu sobie wyobraża.
Można powiedzieć, iż jest to słabość układu nerwowego, który w pewnej sytuacji wywalił hormony i rozpoczął reakcję nerwicową a my potem złym podejściem i nakręcaniem stworzyliśmy zaburzenie nerwicowe w pełni.
Można się sprzeczać czy to słabość czy nie, różnie to nazywać, wiele osób może uważać, że zawsze się bały, denerwowały i są słabe, dlatego mają nerwicę.
Podczas gdy wieczne zamartwianie się o wszystko jest pewną ukształtowaną cechą charakteru i osobowości, którą można zmienić.
Po prostu uważając się za słabych w pewien sposób blokujemy się na zmiany, bardziej należy po prostu powiedzieć okey, stało się, dostałem zaburzenia lękowego, mój układ dosięgneło przepięcie, nie wytrzymał, i teraz mam to co mam.
Chodzi o akceptację tego, że nie jesteśmy pozbawieni wartości z uwagi na objawy czy nerwicę, nadal jesteśmy tymi samymi wartościowymi ludźmi, którzy po prostu mają problem z układem nerwowym, bo stąd płyną te wszystkie hormony ale nie jest to nieskończone, można to zmienić a to jest przecież najważniejsze.

Następnie weźmy się za "akceptację sytuacji", w sumie na tym samym to polega, wiele osób krzyczy "dlaczego ja" "jak to mogło mnie spotkać" "czemu się tak musze męczyć"

Tak naprawdę nikt nie musi, tak wiem, wiem, łatwo gadac sobie :)

Ale tak naprawdę zamiast się tym frustrować w nieskończoność trzeba od razu praktycznie na to spojrzeć, dokładnie tak, praktycznie.
Nie będę tutaj wstawiał filozofii, że wszystko ma swój cel, że można z tego wyciągnąc wnioski bo to jest sprawa oczywista.
Wielu obecnie w lękach słysząc takie słowa puka się w głowę, myśląc- "jak ja, który mam 40 albo 100 objawów, które nie dają żyć mi wyciągnąć z tego lekcję?"
Odpowiesz sobie na to pytanie jak zaczniesz przełamywac lęki i zaczniesz się lepiej czuć ;)

Praktyczne podejście jest ważne, bo to, że nas to wszystko spotkało to nie taki koniec świata jaki nam się podczas objawów wydaje.
Po prostu stało się. Teraz trzeba się z tym zmierzyć.
Złość może być dobrą cechą, ale złość na nerwicę, na lęk a nie ciągła frustracja, że objawy są takie, że nie dają żyć, bo wtedy bardziej się dołujemy i frustrujemy, nie mogąc pogodzić się, że tak się źle czujemy.
Jak zaczniemy się złościć na nerwicę, prawdziwie, będzie to złość, która nam powie a szlag niech cię trafi, rób co chcesz, ja będę żył jak mi sie podoba a nie jak ty mi to lękiem ustalasz"

Kolejna rola akceptacji wiąże się w zasadzie z wiarą, że to tylko nerwica.
Wiara, że to tylko nerwica niestety nie jest prosta i tak naprawdę jak już złapaly nas lęki, nakręcilismy się ten pierwszy raz, to wiara ot tak sobie jest w zasadzie niemożliwa.
O czym pisałem tutaj

akceptacja-zaburzenia-oraz-wiara-ze-to- ... t3619.html

Wiele razy, naprawdę wiele razy czytałem i słyszałem stwierdzenia ludzi z nerwicami

"ahhh gdyby ktoś mi porobił wszystkie badania albo potwierdził, że to tylko nerwica i lęk nie umieram, nie wariuję i nic mi nie jest"

Szczerze?
Nawet gdybyś przeszedł prześwietlenie całego ciała, włącznie z badaniami wszystkiego co się da gówno by ci to jeżeli chodzi o lęki dało.
Na pewno poczułbyś ulge na jakiś czas, może nawet dwa tygodnie ale ja znam za dobrze schematy nerwicy żeby ci powiedzieć --- gówno ci to da :)

Bo gdy minie ten okres ulgi, zaraz nagle pojawi się myśl a co jeżeli lekarze się pomylili?
A co jezeli pomylili badania? A co jeśli się nie znali? A co jeśli wtedy byłem zdrów a teraz nie?

Tak, własnie tak to wyglada, bo nadal tak naprawdę byłbyś w stanie zagrożenia i niepewności i predzej czy później zaczalbyś mieć takie myśli a zaraz za nimi objawy a zaraz za objawami KOLEJNE myśli
"no to dlaczego jak jestem zdrowy .... mam takie objawy! To nie możliwe!"
I jesteś od nowa w naszej nerwicowej rozgrywce.
;)

Badania rzecz jasna to konieczność, mimo wszystko trzeba je porobić, dla własnego spokoju i aby stwierdzić czy fizycznie wszystko jest okey, oraz po to aby mieć podkładkę dla pewnej akceptacji i wiary, że to tylko nerwica, bez badań nie ma nawet takiej podkładki.

W wierze, iż to tylko nerwica paradoksalnie przeszkadzają reakcję lekarzy, psychologów, innych ludzi nawet na tego typu forach.
O czy mówię?

O tym, iż jak człowiek dostaje objawów nerwicy, lęku albo np. derealizacji, bez różnicy czego, ma bardzo wiele objawów rozmaitych, dziwnych, nie do opisania, trudnych do wyjaśnienia.
Taka osoba trafia czasem do szpitala po ataku paniki na izbę przyjęc albo trafia do gabinetów lekarskich, psychologicznych i cała w strachu wszystkie te objawy opowiada, opisuje, dokładnie, precyzyjnie, choć ma trudności żeby to w ogóle opisać ale próbuje, szukając rozpaczliwie pomocy.

A lekarz, psycholog nagle z ironicznym uśmiechem mówią, "spokojnie, to nic, to tylko lęk"
albo ludzie z for, którzy już są po tej całej przygodzie albo już po prostu coraz lepiej z nimi, sami wiedząc dobrze, że te objawy, które ktoś opisuje są tym samym co oni mieli bo to widac na 10000 kilometrów, odpowiadają "nic ci nie jest" "nie sraj pod siebie"

Takie sytuacje wbrew pozorom powodują lekkie wachanie wśród nerwicowców z tymi różnymi objawami, no bo tu jest wielki kontrast między tym co się czuje a tym prostym stwierdzeniem "nic ci nie jest."
Po prostu dla ludzi z objawami i lękami to jest nie do pojęcia jak to może tak prosto brzmieć kiedy oni tak cholernie cierpią.

Ale tak jest i takie są fakty, i trzeba jasno sobie powiedzieć TO:

Nerwica czyli zaburzenia lękowe są bardzo ciężkimi zaburzeniami, nerwica NIE JEST sraczką przed egzaminem anie trzęsącymi się rękoma jak spieszylismy się na tramwaj.
To sa ZABURZENIA mocne i bardzo silne i jeżeli źle do nich podchodzmy i dajemy sobą manipulować poprzez lękowe myśli i strach nerwicowy, że coś się rzekomo wydarzy, są straszne.
Naprawdę są to poważne zaburzenia, które dają bardzo wiele cierpienia, lęku, strachu, zmieniają człowieka w jeden wielki kłebek lęków, obaw, strachów i objawów.
Powodują, że czujemy się jak starzy ludzie, którzy się badają i czekają na koniec.
Daje to uczucie postradania zmysłów, wielu natrętnych złych, negatywnych myśli.
Może dawać odczucia jakich nikomu nawet nie przyszloby sobie wyobrażać.
Takie są fakty jeśli chodzi o odczuwanie nerwic.

I zarazem faktem jest, że pomimo tego wszystkiego tak naprawde nic ci nie jest, za to wszystko odpowiada rozregulowany układ nerwowy, wiele hormonów, twoje lękowe myśli i pozwalanie im siac panikę w twoim umyśle, odpowiada za to nakręcanie, analizowanie i wiele rzeczy o jakich pisałem już w postach o nerwicy.
Jednym słowem czy tobie się to podoba czy nie, czy przyjmujesz to na ten moment do wiadomości czy też nie, to wszystko jest to jedno wielkie HALO o nic.
Lęki dotyczą tego co się ma niby wydarzyć, czyli choroby, umierania, wariowania podczas gdy nigdy tego nie będzie, choć może kiedyś tam będzie ale na pewno nie z powodu tych objawów ani tej całej nerwicy i na pewno nie teraz.
Dodatkowo pomimo tak nieludzkiego cierpienia jest z tego wyjście, i nie poprzez bramy szpitali psychiatrycznych ani tony tabletek DO KOŃCA ŻYCIA , jak to wielu w strachu deklaruje .:)
ale nastawieniem, przełamywaniem strachów nakręconych nam przez nerwicę!
A to ci nowina! :)

Tak więc zrozum drogi druchu, ze nerwica to właśnie taki swoisty paradoks, i jeżeli czujesz ten paradoks to masz własnie nerwicę.

Dodatkowo chociaż ja sam mam wielu (nie wszystkich) lekarzy niestety za buraków - niedouków (własne doświadczenia) to co by nie mówić, to jeżeli będziesz miał tą cięzką chorobę, której się tak w nerwicy obawiasz, obojętnie jakiej, to możesz być pewien, ze badania ją pokażą od razu a i lekarz w wywiadzie to rozpozna.
Mimo wszystko lekarze po prostu wiedzą jak się rozwijają i zaczynają choroby, bo zwykle choroby każde zaczynają się podobnie.
Nerwica też się zaczyna w zasadzie podobnie do innych nerwic.
Dla przykładu powiem, ze ja np nie jestem lekarzem, psychologiem, w sumie zwykłym gościem a jednak rozmawiając na przestrzeni lat z różnymi ludźmi z zaburzeniami, obecnie potrafię rozpoznać zaburzenie u innych i to konkretne zaburzenie.
Więc lekarze tym bardziej potrafią, bo nie dość, że oni też mają doświadczenia z innymi to to jest ich praca zawowodowa.
Można im wierzyć jeżeli mówią, ze nie umierasz a masz nerwice i że nie wariujesz a masz zaburzenie.

Natomiast sama wiara, że to tylko nerwica przyjdzie wraz z wychodzeniem lękowi naprzeciw, wraz z odpowiednim nastawieniem się do strachów nerwicowych, do myśli lękowych.
Dlaczego ta wiara przyjdzie własnie wtedy?

Musisz zrozumieć, że mózgu to nie interesuje z jakiego powodu on ciągle jest w stanie zagrożenia, on na poczatku to uruchomił, ty się tego wystraszyłeś i nakręcaniem przedłużyłeś tak, że to wszystko zaczęło żyć swoim życiem, czyli opiera się to na lękowym błędnym kole.

Mózg nadal nie rozpatruje tego, ze ty sam siebie straszysz i, że on utrzymując się w stanie zagrożenia skazuje cię na cierpienia, ty jesteś wystraszony i mózg uważa, ze widac ten stan jest potrzebny.

Dlatego powtarzanie słów wierze i akceptuję mało dają, bowiem ty być może logicznie gdzieś tam zdajesz sobie sprawę z tego, że nie masz powodu się bać, że to tylko nerwica, znasz te mechanizmy ale nic t o ci nie daje.

Ileż razy ja znowu słyszałem albo czytałem "wiem jak to działa, znam mechanizmy nerwicy i nic to nie daje"

Bo znajomośc zasad nic nie da, choć trzeba je znać, bo świadomość co jest grane jest konieczna.
Ale w tym wypadku to twoja logika jest o tym poinformowana, natomiast nie umysł na poziomie emocjonalnym, on nadal uważa, że jest powód do strachu.
I nadal będzie stan zagrożenia (czyli stany lękowe, nerwicowe, depresyjne) utrzymywał a ty nadal będziesz wiedział ale się źle czuł i był cały w strachu.

Żeby umysł na poziomie emocjonalnym zobaczył, że nie ma powodu do strachu, potrzebujesz czegoś więcej niż czytania i gadania o tym, potrzebujesz działania mimo objawów.
I tu właśnie ma miejce i potrzebna jest ta drugorzędna potrzeba akceptacji, a dokładnie akceptacji tego, że się strasznie źle czujemy.
Jakkolwiek to brzmi wiele osób mające lęki i objawy bądź ataki paniki albo wszystko z tego mają, chcą aby to natychmiast się skonczyło, jest to zrozumiałe, jednakże najczęściej nie konczy się to od razu w 2 minuty o czym dobrze sami wiemy albo jeszcze nie wiemy :)

I własnie tutaj potrzebna jest akceptacja i zrozumienie, że na to również potrzeba czasu, pomijam kwestię leków uspokajajacych jak benzodiazepiny czy hydroksyzyna, bo tym można się uspokoić ale wiadomo, że nie cały czas.
Akceptacja ta polega na tym, że akceptujemy to, iż czujemy się źle i zmieniło się jednak, w jakis sposób na ten okres lęków nasze życie, że nie jest teraz na razie wszystko aż tak oczywiste i proste.
Zamiast frustrować się, że jest źle i nie możemy tego czy tamtego spokojnie robić, pogódźmy się, że póki ten stan trwa będzie gorzej bo to jest oczywiste.

Ale zarazem nie jest też tak, że nic nie możemy robić, że stajemy się jacyś niepełnosprawni.
Bo tak nie jest.
Ta akceptacja jest ważna, bo może zastąpić frustrację, ze ciągle czujemy się źle, że nagle poczuliśmy się gorzej, że nie wiadomo dlaczego czujemy pogorszenie, bo w stanach nerwicowych tak jest, tu nie ma zasad co do pojawiania sie objawów czy ich nasilenia.

Tak więc aby umysł na poziomie emocji sam zrozumiał i dotarło to do niego i zaczał odpuszczać z tymi stanami zagrożenia, potrzeba nam wychodzić naprzeciw lękowi, działac z myślami lękowymi, nastawiać się odpowiednio i dzieki temu wszystkiemu przekraczać granicę strachu jaką narzuca nam nerwica i obawy z niej płynące.


Po drugie Porzucanie Kontroli

Teraz dalej idąc pora na kontrolę, wielu pyta co znaczy ta kontrola, bo to się wydaje takie dość skomplikowane.
Jak pisałem wyżej nerwica to paradoks, z jednej strony nic nam nie jest a z drugiej są kosmiczne odczucia, które przeświadczają nas w przekonaniu, że to mało możliwe aby nerwica to mogła powodować.

Kontrola przy stanach nerwicowych jest na okrągło i wynika z ciągłej podświadomości, że jednak coś nam jest i ciągle jesteśmy w stanie napięcia i analizowania i sprawdzania, czy objawy przesuneły się w lewo czy w prawo.
Ciągle sprawdzamy czy jest lepiej czy gorzej, czy jednak nie dzieje się nic złego.
To ma w tym wszystkim udział własnie ta kontrola.

Opis kontroli u osób z lękami najlepiej zrobić na bardzo częstych opisach z problemami relaksacji bądź po prostu położenia się spokojnie na łóżku.
Wiele osób z nerwicą i lękami ma problemy aby spokojnie wyciagnąc się na łóżku, zrelaksować bądź zrobić drzemkę.

Albo przy próbach relaksacji, medytacji zaczynają odczuwać gorsze objawy i większy lęk, wiele osób przy próbie zasypiania ma nagłe wybudzenia z walącym sercem i strachem i uczuciem, że nie wiadomo co się dzieje.
Wielu nie może spokojnie poleżeć na łóżku bo czuje napięcie.
Te sytuacje są dowodem na istnienie tejże własnie kontroli objawów i zaburzenia.
A dokładnie chodzi o brak możliwości zluzowania sobie bo ciągle wyczekujemy tego, że coś się pewnie wydarzy, wyczekujemy bo nasz umysł jest w stanie spięcia, stanu zagrożenia.
To jest własnie ta kontrola i analiza.
Innymi słowy kiedy próbujemy przełamywac lęki i neutralizowac lękowe myśli, może dochodzić do zwiekszania się strachu.

Kiedy próbujemy sie relaksować, medytowac, zasypiać, nasze ciało może przechodzić w stan relaksacji, odprężenia ale my będąc w stanie zagrożenia czyli nerwicy, boimy się bardzo, wręcz jesteśmy przerażeni puścić to i pozwolić na relaksację i zapomnienie choćby chwilowe o objawach.
Bo w głębi siebie bardzo obawiamy się, że jak to zrobimy stanie się to czego się tak bardzo przez nerwicę boimy.

Dlatego tak wiele osób podczas relaksacji, medytacji może odczuwać wzrost lęku bądź nasilenie objawów, bo porzucenie tej kontroli wiąże się ze strachem, że coś nam się stanie jak to zrobimy.

Ta kontrola działa zawsze i w każdej sekundzie życia osoby z nerwicą, dlatego tak często każdy bardzo się ciągle źle czuje i zbyle powodu się nakręca.

ALE UWAGA!
Dla tych, którzy nie mają problemu z położeniem się spokojmym, relaksacją chciałem powiedzieć tu i od razu zaznaczyć, ze to nie onzacza, ze nie masz nerwicy, ani nie oznacza to również, że ty musisz być jakimś przypadkiem bez kontroli :) Po prostu u ciebie lęki mogły inaczej się ukształtowac ale kontrola sprawowana nad objawami i tym co nam jest jest obecna i tak cały czas.


Ta kontrola jest z nami jak coś ogladamy, jak coś robimy, jak gdzieś idziemy, ciągle skupiamy się na tym jak idziemy, czy są objawy, czy rozumiemy co inni mówią, czy wiemy co się dzieje, czy pamietamy drogę, czy nie mdlejemy.
W efekcie ciągle źle się czujemy a nasza świadoma uwaga skupia się tylko na tym jak, gdzie, dlaczego i jak długo tak będzie.

To własnie jest kontrola, od rana do wieczora, możemy wstać i po sekundzie ona już jest :)

A to porzucanie kontroli?


Zajmując się słowami "trzeba porzucić kontrolę" pora też coś objaśnić.

Wiem, że wiele z nas ma problem ze zrozumieniem tego, co to w ogóle znaczy, ja sam kiedys miałem taki problem.
Czytałem te słowa tysiące razy i nie bardzo kumałem w czym rzecz.

Porzucanie kontroli to jest inaczej przełamywanie obaw i lęków nerwicowych, jest to przekraczanie bariery i granicy strachu jaką narzuciła nam nerwica.
Innymi słowy opierając się cały czas na tym przykładzie osoby, która nie może położyć się i zasnąć, zrelaksować, bowiem nagle odczuwa strach, napięcie, pogorszenie objawów, zaczynają narastać myśli lękowe, zaczynają powiekszaść swoją liczbę.
Taka osoba pewnie nagle zerwie się albo wstanie bo ma wrażenie, że nie wytrzyma i jak nie zacznie tego drążyć i czekać co się stanie to coś się rzeczywiście stanie.

A otóż gdyby taka osoba pomimo tych lęków, objawów, napięć, strachu, myśli lękowych, dalej leżała i prowadziła przekomarzanie się z myślami, i czekała aż to minie to by mineło a na pewnie minęło by to większe napięcie a ona by właśnie wtedy pokazała swojemu umysłowi, że po przekroczeniu tej granicy nic się nie zmienia.
Wszystko jest dobrze, nic się nie stało, i tak raz, drugi, być może setny i zachodzi zmiana, że przestaje być ta cała nerwica i lęki problemem.
A dzieje się tak dlatego, że takie zachowanie i zmiana nawyków lękowych zmienia się, utrwala i po prostu nie ma potrzeby się bać, zaczynamy odczuwać to na poziomie nie tylko logiki ale i emocji.
Umysł się wycisza.

To przełamywanie lęku i tej granicy strachu jest uniwersalne, dotyczy każdych lęków i obaw, czy to lęku stałego i obaw o choroby, hipochondrię, natręctw, ataków paniki.

Oczywiście jest to element, który trzeba połączyć, z myślami lękowymi a dokładnie ze świadomością myśli lękowych to są elementy wspólne, które potrzeba zastosować.
Wielu może się zastanawiać, czy coś takiego cokolwiek może dać, jak bedę tak sie przekomarzał z myślami lękowymi, przełamywał te lęki, obawy.

Tak da.
Po pierwsze z tego powodu o którym pisałem wyżej, bowiem na poziomie emocji przekonujemy nasz umysł, ze jest okey, że te strachy na lachy sa wyimaginowane (nie objawy sa wyimaginowane ale obawy, że coś tam sie wydarzy!)

Po drugie jest tu pewna nauka nawyku, automatycznego reagowania.
A dokładnie każdy kto dostał pierwszego lęku, i ma go choćby parę dni, do tego go nakręcił złym podejściem, obawami itd itd staje się wyuczony dosłownie reagowania na wszystko strachem. Naprawdę w ciągu 2 dni jego nawyki stają się lekowe, a to oznacza nie mniej , nie wiecej, że od teraz na wszystko, kazdy objaw, każda zmianę, nawet dziwnie ochmurzone niebo będziesz reagował strachem i lękiem.
Dlatego przełamywanie lęków i myśli lękowych, zmienia te nawyki, na inne, to już niestety jak to w życiu bywa, nie trwa dwa dni, tylko trochę dłużej :)

Teraz biorąc za przykład tego jakiegoś mistera x, który ma lęk, ma nerwicę, ma jakieś obawy, objawy (wiem, zę tu każdy z was chciałoby usłyszeć wymienione objawy jakie mogą być, aby upewniac się, czy na pewno ten tekst was dotyczy, ale niestety nerwica może dawać tak różne formy lęków i objawów, że nie sposób tego wypisywać wszystkiego, ale zapewniam cię, ze tekst dotyczy również ciebie :) )

I ten mister x próbuje sie położyć, nagle leząc odczuwa dziwne silniejsze objawy, odczuwa silny lęk, który nie pozwala mu wyleżeć, jego myśli lekowe nawalają jego głowę, objawy zdają się go wręcz unosić na łóżku, podnosić, wirować, no cuda na kiju mogą się dziać.
Wtedy właśnie trzeba porzucać kontrolę, czyli przełamywać swoje lęki i ten strach jaki nam nerwica narzuciła i jednocześnie działać nad myślami lękowymi.
Taka osoba sobie tak lężąca w tych lękach, objawach, myślach jest bombardowana przez wyobrażenia i myśli, zapewne mogą dotyczyć tego, ze

"dzieje się coś dziwnego, nie wiem czy dam radę"
"boże te objawy spowodują wylew"
"łożku się kołysze a ja się zapadam co się dzieje"
"nie dam rady umieram"
"strace panowanie, zwariuje przez ten lęk"

Myśli może być miliony jak nie miliardy.

Porzucenie kontroli w tym wypadku polega po prostu na dalszym leżeniu, czyli robieniu konfrontacji z lękiem, i wychodzeniu mu naprzeciw, bowiem w tym wypadku to lęk podpowiada aby zakończyć to wszystko, wstać i sprawdzać, czy wszystko będzie dobrze, podejśc do kompa i czytac o tym co się stało i co się dzieje.

Dlatego porzucenie kontroli polega na tym aby nic nie robić co lęk i nasz strach i obawy nam w tym momencie każą.
Czyli jak to czesto się słyszy dosłownie "nie trzeba robić nic", a na pewno nie szarpać się z tymi objawami, tylko pozwalać im przez siebie przejść.

To natomiast co trzeba robić to stać sie świadomym swoich lękowych myśli, bowiem tutaj one stanowią bardzo ważny aspekt, wręcz najważniejszy.
Bowiem stanowią one eskalatory i powodują zwiększanie się napięcia, objawów, wyobrażeń.
Dlatego też wracając do mistera x, który ciągle próbuje przełamać lęk, odczuwając coraz mocniejsze objawy i strach, powinien droczyć się z myslami lękowymi jakie wówczas bombardują mu głowę.
A tych myśli są tysiące, o umieraniu, o tym co się dzieje, o tym czemu skóra go piecze, o raku, wylewie, utracie władzy na poczynanami, zemdleniu, zawale serca, ohh może tego być wiele.

Takie myśli należy przetrawiać i, ze w takich chwilach one są bardzo szybkie, nie ma czasu na zbędne babranie sie z nimi, moim zdaniem nalezy je ośmieszać, kiwac się z nimi i robić im na przekór.
Jeżeli masz mysli, ze coś się dzieje, bo się zapadasz albo latasz na tym łózku, musisz myśleć
"okey będzie super, pierwsza latająca nerwica"
kiedy masz mysli, że stracisz kontrole
"okey w końcu będzie to jedyny przypadek szaleństwa przez nerwice"
kiedy masz myśli, zę nie dasz rady dłużej
"no to zobaczymy co mi nerwiczko pokażesz dalej"
kiedy mnasz myśli, ze umrzesz
" w porzadku dawaj pokaz czy to potrafisz"

Wiem, że być może odpowiedzi takie wydaja się drastyczne ale prawdą jest, że podczas lęków i tych wszystkich objawów, te wszystkie obawy, które ci mówią, że coś się stanie, sa totalną bzdurą, od tego nic się nie stanie ale aby o tym sie przekonac o czym pisałem wczesniej potrzeba przełamania lęku i tej granicy obaw, a to musi iśc w parze z przełamywaniem własnie myśli lękowych, ośmieszaniem ich, cokolwiek komu pasuje.

Bo jeżeli ty próbujesz przełamywać lęki a zarazem dajesz manipulowac sobą myślą lękowym, to wówczas tych lęków tak dokładnie nie przełamiesz, bo myśli tutaj będa cię cofały i to wszystko nasilały.

Wiem, że często ludzie pytają jakie konkretnie musza być te dialogi wewnętrzne, czasem nawet padają pytania, "jaka myśl ma być na tą daną myśl....,"

Moi drodzy z tymi myślami głownie chodzi o to, żeby robić im na przekór, jak masz myśl co się dzieje bo mi mięsień skacze i to pewnie od jakiejś choroby", przytakuj nerwicy i swoim obawą jakie wtedy są.
"Tak mięsień skacze mi od choroby i zobaczymy nerwico co mi za chorobę dałaś."
Ironizowac to, osmieszać i robic im na przekór, ryzykować.
I jak w tym temacie trzeba mysli-lekowe-co-jak-i-dlaczego-czesc-5-t3542.html sprawdzać nerwicę.

Bowiem te wszystkie obawy nigdy się nie ziszczą, choć może kiedyś jakaś obawa się ziści, może kiedyś zemdlejemy, pewnie każdy z nas kiedyś umrze ale nie teraz i nie z powodu nerwicy czy objawów nerwicowych.

Czyli może ktoś mieć obawę, że umrze albo dostanie zawału, być może i tak, kiedyś tak ale nie przez to co się z nim teraz dzieje.

To trzeba sobie uświadomić, że ty z tymi objawami i obawami możesz tak się bawić 80 lat a nic z tych obaw nie stanie się rzeczywistością, bo żadna nerwica ani żaden objaw tego nie sprawi.
A jak cos się kiedyś tam stanie to będzie to wynik po prostu przypadku albo takiego biegu rzeczy ale nie nerwicy ani jej objawów.

Dzieki temu przełamywaniu, i przekraczaniu bariery strachu, okazuje się, że nic się nie dzieje, że ten facet,(mister x) który by przeleżał na tym łożku to najgorsze, pewnie by od razu nie wyzdrowiał, choć to jest możliwe (przypadek Brownyn Fox z ksiązki "Opanowac Lęk" )
Ale zaczął on etap przełamywania granic obaw nerwicowych i uświadamiania sobie swojemu umysłowi, ze tam nic nie ma i nie ma sensu robić spiny.
Dzięki temu po czasie zdrowiejemy.

I teraz tak, wiele osób zaraz tutaj może zachodzić w głowę, bowiem nie muszą mieć oni problemu z położeniem się do łóżka, czy też relaksacją.
Chce powiedzieć, że ten przykład jest po prostu – przykładem.


To wszystko z powodzeniem i taką samą harmonią można stosować przy atakach paniki, przy lękach i objawach 24 godziny na dobę, przy strachu przed omdleniem, przy strachu przed zabiciem rodziny, przed obawami o inne utraty kontroli, z takim samym powidzeniem w wypadku lęków społecznych, strachu przed oceną innych.

Tak samo należy przełamywać strach, jak ktoś się boi wyjśc z domu bo coś tam się stanie, porzuca kontrolę i wychodzi, całą drogę jeśli będzie trzeba rozwalając myśli lękowe swoimi komentarzami.
Jeżeli ktoś ma lęki cały czas, w domu ciągłe objawy, to przede wszystkim niech nie siedzi w domu tyle czasu, bo to szkodzi i powoduje, że trudniej rozprawić się z myslami.
Ale tak samo te zasady akceptacji, porzucenia kontroli i myśli lękowych stosuje.

Identycznie, tu nic nie zmienia forma twojego lęku.

Wiele osób boi się coś robić z uwagi na same objawy nerwicy, bo one są straszne, ma obawy, że to będzie sie podczas tego przełamywania nasilało.
To jest prawda, że te objawy są okropne ale zarazem, tyle czasu już macie te lęki i objawy, że kolejne nasilenie wytrzymacie ;)
Nie ma co się oszukiwać, jakie by objawy nie były czy do tej pory nie wytrzymaliście? ;)
Wytrzymacie i kolejny raz a przede wszystkim w taki sposób pójdziecie po wolność od tego.
Lepiej się przemęczyć mocniej jakiś czas, niż meczyć się cały czas i zastanawiac "dlaczego nie mija"

Tak samo przy zastosowaniu takiego nastawienia i prób, można przełamać się jeżeli chodzi choćby o fobie społeczną, lęki i problemy w kontaktach z innymi.
Porzucaniem kontroli czyli przełamywaniem będzie działanie, wychodzenie naprzeciw a w momentach sytuacji lękowych pracowanie nad myślami,
jeżeli trzęsą ci się ręce bo podpisujesz dokument i ktoś patrzy, jeżeli coś mówisz w grupie albo z kimś rozmawiasz obcym i głos ci się łamie, jeżeli masz pustkę w głowie.
To myśl sobie np. " co z tego, ze ktoś widzi moje trzesace się rece? Co z tego, ze wygłupię się przy innych, co z tego, że ktoś weźmie mnie za kretyna bo się czerwienie czy głos mi się łamie" co z tego?
Czy z tego powodu mam zamknąc się w domu, czy mam nie rozmawiać z innymi, czy mam unikac ludzi?
"jakie oni mają znaczenie dla mojego życia, w całokształcie?"

Żadnego ale ty masz wpływ dzięki temu na swoje życie.

Być może wiele osób czytających to może czuć się pogubionych, ze poruszam kwestię i ataków paniki i natrętnych myśli agresywnych i lęków społecznych i w ogóle nerwic wszystkich typów.
Dlatego to robię, bowiem chce aby posty te były dla każdego, bo tak naprawdę to wszystko jest kwestią uniwersalną, nie ważne jak uformował się tobie lęk, jakie masz objawy czy masz tylko ataki paniki, czy może lęki 24 na dobę.
Zawsze w ten sposób możesz wychodzić naprzeciw swoim lękom i obawą.

Wiele osób może czuć się zagubionych z uwagi na częste informację, że aby pokonać nerwicę trzeba dojść do swoich konfliktów wewnętrznych.
Ogólnie nie każde zaburzenie lękowe w ogóle z tymi konfliktami ma związek, a do tego nawet jeżeli masz konflikty, to czesto ataki paniki, skupianie się na objawach, natrętne agresywne i lękowe myśli nie pozwalają ci skupić się ani na terapii ani na układaniu tych konfliktów.
Warto dlatego i tak zrobić porządek ze swoim strachem, lękowymi myślami a dopiero bądź równocześnie uporać się czy próbować się uporać ze swoimi konfliktami.
Pisałem tutaj mniej wiecej w tych tonach male-info-o-metodach-leczenia-zaburzen-t3751.html

To jaki bład ja często widzę u osób ze stanami lękowymi, to przykładowo opis:

"dwa dni było lepiej aż nagle kolezanka wspomniała, ze ktoś raka dostał i mnie się słabo zrobiło i znowu mam lęk"
"było już w miare ale obejrzałem film gdzie był schizofrenik i teraz znów się boję, ze to dostanę"
"już było coś lepiej ale zakuło mnie w głowie i ponownie jest źle i myśli od razu"

Takich opisów może być wiele.

W tym wypadku tak naprawdę jaki jest sens cieszyć się, że dwa dni było "dobrze"?
Kiedy nie było dobrze, jeżeli wzmianka o raku czy schizofrenii czy ukłucie powoduje nawroty lęków.
Co w tym dobrego??

Oczywiście nie warto na siłe pchać się w takie tematy kiedy podczas nerwic jesteśmy wrażliwsi ale kurcze no nie można się od wszystkiego izolować, i dokładnie w takich momentach gorszych powinneś stosować to co wyżej napisałem oraz to co piszą inni na necie czy w książkach o wychodzeniu z nerwic, bo to wszystko się pokrywa.
To właśnie takie momenty dają ci wręcz sposobność żeby wyjść temu naprzeciw! Żeby porzucić kontrolę!
Właśnie te najgorsze momenty i nawroty lęków z jakiś powodów a czasem nagle bez powodów pojawiających się objawów.

Chcesz zamknąc się w szklanej kuli i udawać, ze nigdy się nic stać nikomu nie może? Uspokajac się w tak prymitywny sposób?
Czy chcesz świadomie żyć i wiedzieć, że życia nigdy nie będziesz mógł kontrolować ani wydarzeń w nim.
Ale obecne twoje objawy lęku, nerwice lękowe, obawy, strachy nie mają nic wspólnego z tym tematem.

Co z tego, ze widziałeś schizofrenika? Co z tego, że ktoś wspomniał o raku bądź zawale?
Co to ma wspólnego z twoją nerwicą? Pracuj nad myślami!
Pytaj się sam siebie, co ma to wspólnego do cholery!

Nic nie ma. Nerwica nerwicą, objawy nerwic, objawami nerwic, gdzie tu miejsce na raki, schizofrenie , opętania, zawały, krzywdzenie innych?
Nigdzie tu miejsca nie ma na to. To jedynie twój strach, i twoje lękowe myśli.

I tu trzeba przejść do kolejnej sprawy:

Filozofia życia.

Jakkolwiek to brzmi jest to dość istotny element, podaje czasem odnośnik do strony gdzie temat ten został dobrze podjęty http://szaffer.pl/wyzdrowiec/poddaj-swoj-skarb/

Wezmę siebie za przykład, bo ja akurat bojaźliwym człowiekiem to byłem zawsze.

Często podkreślam, że nie wszyscy muszą być od zawsze "dziwni, bojaźliwi" aby dostać nerwicy. Ale z pewnością wielu odkąd pamieta czegoś tam się bała, zwykle chorób, śmierci, kwestii dotyczących rodziny.
Oczywiście strach taki jest sprawą naturalną i dotyczy każdego człowieka ale wielu bała się w nadmiarze, rozmyslając o tym i często takie strachy pochłaniały ich aż za bardzo.

Inni natomiast czegoś takiego doświadczyć mogli dopiero po ukazaniu się u nich nerwicy.

U mnie zawsze odkąd pamietam było tak, że bardzo często myślałem i martwiłem się o swoją mame, czy ona umrze, czy jest może chora, czy ja jestem chory, często sobie wkręcałem różne rzeczy, rozmyślalem nad śmiercią, bałem się jej itd.
Kiedy dostałem nerwicy czyli stanu zagrożenia oczywiście te obawy powiększyły się dośc znacznie, jak u każdego kto nerwicy dostaje.

I to co jest wspólnym elementem dla każdej osoby stanach nerwicowych to jeden wielki strach o przyszłośc i dociekanie co z ich zdrowiem, co z ich życiem.
Dociekanie poczatkowe w tych stanach jest normalne i uważam, że nie da się tego obejśc, dociekać nawet na poczatku trzeba bo inaczej nie da nam to spokoju bo objawy są po prostu zbyt mocne.
Po czasie jednak pora na wychodzenie temu naprzeciw.
Ale nie w tym teraz rzecz bo to już było opisywane.

To co zauważyłem to kazdy bez wyjątku w tym i ja dociekałem czy mogę zwariować, czy może mnie coś opętać, czy moge dostac psychozy, czy raka, czy mogę dostac zawału, wylewu, ciężkiej choroby, czy mogę przez niewykonywane natręctwa doprowadzić do krzywdy moich bliskich, czy mogę stracić kontrolę i kogoś skrzywdzić itp itd.

To są obawy i dociekania oraz próby uspokojenia, że to się nigdy nie może wydarzyć.
A otóż może, (niezły pasztet :D ), mogą spotkać nas różne rzeczy, kiedyś tam po prostu mogą......
ALE nigdy z uwagi na nasze zaburzenia lękowe, nerwicy, lęki, stany depresyjne.

Lęki w tym wszystkim, myśli lękowe dotyczą zawsze czegoś co się nigdy nie wydarzyło, czegoś co się nigdy nie wydarzy przez te objawy i lęki.
A jeśli się wydarzy to przez samo po prostu życie.
Wielu może uznać to za kontrowersyjne podejście i przez to mogą się bać, ale czy naprawdę chcesz próbować kontrolować swoje całe życie?
Chcesz unikać świadomości, że życie jest nieprzewidywalne? Że w życiu nigdy nie wiesz co będzie jutro? Chcesz zamknąc się w szklanej kuli i wszystkiemu zaprzeczać?

Tą kontrolę również trzba porzucić i po prostu żyć, mając pełną świadomość, że lęki nerwicowe, nerwice, w nic się nie przeradzają, nie mam pojęcia kto takie głupoty w ogóle wymyśla.
Lęki nerwicowe nie dają zwariowania, chorób psychicznych ani chorób fizycznych, wiele osób boi się, że nerwicą uszkodzi serce, mózg i różne takie...spokojnie, organizm jest lepiej na to przygotowany niż się wam wydaje.
Stres oczywiście szkodzi ale nie aż tak żeby zaraz dochodziło do jakiś uszkodzeń czy zaburzeń w fizyczności ciała.

Wiele osób czesto nerwicowych oglada filmiku typu "sekret" i potem nakręca się, że myśli same w sobie powodują to co się stanie. Wiekszej głupoty nie można sobie wmawiać. Mysli same w sobie nie powodują niczego, a skąd to wiem?
Rozejrzyj się dookoła i popatrz na innych ludzi....;)
A co w takim razie propaguja tego typu filmiki?
To, że mając optymistyczne myśli, bojowe itp zmienia się wasze nastawienie, wasza postać się zmienia na barwniejsza co po prostu samo w sobie przekłada się na życie.

Tak więc życia nie sposób skontrolować, ale nijak ma się to do naszych obaw lęków i myśli lekowych, to nic nie ma wspólnego z ewentualnymi wydarzeniami w przyszłości.

Wiele razy czesto na forum powtarzam, że lepiej umrzeć, czy zwariować niż się tego bać. Wiele osób nie dowierza, ze to możliwe, mówią że nie dają sobie z tym rady.
No cóż ja też nie dawałem dopóki nie przejrzałem na oczy, i nie zrozumiałem prawidłowego systemu wartości.

A mianowicie wielu z was boi się różnych rzeczy, śmierci, tego, ze zrobicie krzywdę bliskim, tego, zę ktoś umrze, że wy się udusicie, dostaniecie zawał, paraliż, wylew, niedowład, stracicie pamięc, no można by wymieniac tutaj tego wiele, w tym i to, ze to nie minie.
Ustawiacie te wartości. Każdy z was ustawia według tego, które są dla was najważniejsze, bo jak to się mówi nerwica atakuje głównie te wartości dla nas najważniejsze.

Więc dlaczego twierdzę, że lepiej aby to wszystko się stało niż mamy się tego bać, lękowo, natrętnie, non stop?
Dlaczego tak uważam?

Bo kazdy z was stracił i tak już największa wartość z możliwych.... swój jasny umysł, swoją możliwośc dokonywania wyborów i swój własny rozwój.
To jest wartość nadrzedna ponad wszystkie te obawy.
Czy jesteś osobą wierzącą czy też nie, czy to Bóg czy to natura, czy to zamysł Boży, czy to przypadek, dało ci kształt życia, życia które jest nieprzewidywalne ale jego największym skarbem jest możliwośc własnego rozwoju pod każda postacią, własnych wyborów i własnej oceny świata.
Sens życia to samo jego życie, jakie by nie było, nie każdy może być preziem, nie każdy może być wielkim mówca, ale każdy w życiu ma sens i kazdy może rozwijać się na swój sposób byle się rozwijać, wewnętrznie i zewnętrznie.
Na tyle na ile mu pozwalają okoliczności i inne czynniki.

Ty i każde z was z chwilą pojawienia sie lęków i z chwilą trwania w nerwicy, z momentem podążania za myślami lekowymi, tracicie tą najwiekszą wartość każdego z was.
Nerwica i lęki, myśli natrętne cofają, powodują utratę swojego rozsądku, dobrej zabawy, radości z samego życia, prostych rzeczy. Powodują zatrzymanie rozwoju, bo wasze życie skupia się na lękach i objawach bo je czujecie i myślicie, że przez to, że je czujecie to jest to usprawiedliwienie.
Otóż nie na początku trzeba działać mimo objawów i przełamywać się.

Tak więc co wam po waszych bliskich skoro i teraz wasze lęki nie pozwalają się nimi cieszyć? Co wam po sercu kiedy wasz lęk nie daje mu żyć normalnie, co wam po "zdrowym"umyśle kiedy jesteście zaciemnieni przez strach i obawy.

Wasze wartości, których tak kurczowo się trzymacie są przysłonięte tak naprawdę wartością, którą już straciliście.

Gdyby mnie ktoś dał wybór 5 lat z lękami a 2 miesiące bez wybieram 2 miesiące.

Ale na szczeście tą wartość możesz odzyskać, zawsze, nie wazne ile czasu masz zaburzenie lękowe, nie ważne ile masz objawów i jakie masz leki czy obawy.
Przełamuj się, nie podążaj za myślami lękowymi, zmień nastawienie do życia, do samego siebie.

Wiele osób powie chciałbym tak myslec jak on....ale to niemozłiwe bo mam takie leki, takie objawy...... i tak będa płynąc za tymi swoimi lękami, obawami, nawykami lękowymi.

Ale też bałem sie wszystkiego i oczywiście swoich strachów przez wydarzeniami życia nie rozbiłem całkiem, bo każdy się boi śmierć itp.
Ale nie jest to już lęk patologiczny, nie deorganizuje on mojego życia.
Wiele osób będzie pytac jak zwykle "JAK" własnie przełamywaniem się, zrozumiałem, ze wiele można, w momentach lęku wychodzeniem mu naprzeciw, aże czułem lęk cały czas i objawy, cały czas mu wychodziłem naprzeciw.
Oraz po prostu zrozumieniem, że życie w lęku jest bez wartości, że te wartości o które tak drżałem sa guzik warte, jezeli ja bedę żył nerwicą objawami i strachem.

Ale to jest oczywiście mój punkt widzenia.

Czy zmieniło to mnie samego? Tak zmieniło to moja osobę, ogólnie zmagania i wychodzenie z nerwicy (bo nie nerwica) zmieniły mnie. Wyszedłem z nerwicy, lęków, dd, ataków paniki, myśli natrętnych lekowych ale moja osobowośc zawsze była trochę dziwna i bardzo emocjonalna.

Jednakże czy stałem się mniej bojaźliwy dobrze ukaże opis tego, że np. moja mama zachorowała w ubiegłym roku na raka, kocham swoją mamę, z uwagi na różne czynniki jakie kiedyś żeśmy przeszli, jej zmagania z chorobą kosztowały mnie duzo emocji, ogólnie wyleczyła się ale ciągle jest ryzyko, ze coś będzie nie tak.
Cóż, dawniej w obliczu takich sytuacji miałem zaraz derealizacje, lęki, ataki paniki, natręctwa, wpadłbym w lękowe błędne koło.
Obecnie chociaż martwię się to nie przeżywam tego lękowo, bo takie jest życie, ludzie odchodzą, nie warto tłumić emocji i zaprzeczać.
Mając nadzieję, ze wszystko będzie dobrze równocześnie już nie wpadam z tego powodu w lęki. Wykształciłem sobie odporność i moją główną wartością jest nadal mój wolny wybór i mój rozwój.

Co spowodowało taką zmianę? Przełamywanie się, nastawienie i ogólnie to w sumie co pisałem chwile wyżej.

Osobowość czołwieka kształtuje się, będąc w lękach będzie ona lękowa, cierpienie podczas tego uszlachetnia, owszem. Jednakże uszlachetnienie nas samych nie da nam wolności od lęków.
Przełamywanie lęków natomiast kształtuje nasza osobę, osobowośc samoistnie. Wychodzimy z tego koła lękowego!
Bo to kształtuje się od wydarzeń i przeżyć. Jest jak plastelina.

Wyzdrowiałem z nerwicy jako zaburzenia, nie mam lęków, ataków już, myśli natrętnych, ale moja osobowość jest emocjonalna, wiele jej brakuje do doskonałości, ale cóż jak pisałem wcześniej, nie kazdy może byc śpiewakiem operowym ;) Akceptuję to.
Ale lęki nie organiczają już mnie.

Na chwilę jeszcze wróce do lęku społecznego, wiele osób w tym lęku obawia się opinii innych, tego że się wygłupią.
Dlatego unikają sytuacji gdzie lęk taki i takie wygłupienie się mogłoby się pojawić.
Czy naprawde wasza filozofią zycia ma byc ta obawa? Czy chcecie za ileś tam lat pluć sobie w brodę jak ja, ile razy się cofneliście z uwagi na strach przed opinią i wygłupieniem?

Czy nie lepiej się sto razy wygłupić a jednak postawić na siebie?


Kończąc chcę napisać takie przemyślenia osoby z lękami
Wiele osób z nerwicami zadaje pytania czemu, dlaczego, oraz jak wyzdrowieć.

Czemu i dlaczego to naprawdę wiadomo.

Ale jeżeli czytasz na necie różne takie posty jak choćby ten, blogi, fora, ksiązki i ciągle, ciągle pytasz JAK, zacznij sobie zadawac pytanie KIEDY.

KIEDY ja sam zacznę to robić?

Wiele osób powie,

no ale ja się przecież staram, naprawdę, ale lęki sa silne, myśli, objawy...... i popłynie dalej :)

Otóż będzie cięzko ale możesz postarac się lepiej.
A skąd wiem, że możesz? Bo nerwica, objawy i obawy to żadne ograniczenie, za tymi granicami strachu nic nie ma.
Ograniczasz się w sumie samemu.

Tu może nastapic wnerwienie,

Ale jak? Skoro mam tylko objawów, To niemożliwe!

Możliwe, objawy nie stanowią tu żadnej roli, skupiając się na objawach robisz błąd, bo jednego dnia będzie taki objaw, a za dwa dni inny.
Tu trzeba spojrzeć ogólnie na twój stan zagrożenia i ogólnie się przełamać.

Tu zazwyczaj jest foch,

eee tam koleś pieprzy, nigdy nie miał pewnie takich objawów jak ja, bo się nie da. To niewykonalne.

Za jakiś czas padnie w głowie kolejne pytanie.... jak wyzdrowieć z tego ?


;)

Pozdrówki
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
dancingQueen
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 83
Rejestracja: 11 stycznia 2014, o 15:16

16 lutego 2014, o 21:07

Bardzo dziękuję za ten post Adam, zawsze Twoje przemyślenia najbardziej do mnie przemawiały. Dzięki stokrotne jeszcze raz stary!!!!
Carpe diem:D!!!!
Awatar użytkownika
ddd
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 2034
Rejestracja: 9 lutego 2012, o 20:54

16 lutego 2014, o 22:04

Jaki Adam? :DD
(muzyka - my słowianie)

Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!

Autor Zordon ;p
Awatar użytkownika
dancingQueen
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 83
Rejestracja: 11 stycznia 2014, o 15:16

17 lutego 2014, o 00:07

Jezuuuuu sorry literówka,nie wiem dlaczego tak to imię skojarzyłam :haha:
Carpe diem:D!!!!
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

22 marca 2014, o 19:30

Wybaczam :DD
I robię temacik CLOSE :D
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Zablokowany