Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

O podejściu do porażek,przeżywaniu ich i postawie unikającej

Wpisy Ciasteczka
Regulamin forum
Uwaga! Attention! Achtung! 注意广告!
Ten dział poświęcony jest materiałom forumowym, służą one "do odczytu" czyli nabywania informacji i ewentualnie komentarza. Nie opisuj tu swojej historii, objawów i nie zadawaj pytań o zaburzenia.
Jeśli masz taką potrzebę przejdź na stronę główną forum - Kliknij - do sekcji FORUM DYSKUSYJNE, tam masz dostępnych wiele działów do rozmów, pytań itp.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

3 lipca 2015, o 20:26

Od jakiegoś czasu nosiłam się z zamiarem, żeby skrobnąć coś o podchodzeniu do porażek i związanym z nimi przeżywaniem ich, czy postawą unikającą. W końcu mi się to udało. Temat jest obszerny i ma wiele wiele aspektów, ciężko je wszystkie wypisać, ale tak na prawdę to, co napisałam poniżej chciałabym by było inspiracją dla was do zastanowienia się jak w Waszym życiu wygląda ten temat, jeśli uważacie, że was dotyczy. Bo ja piszę trochę na podstawie swoich doświadczeń, a Wy możecie mieć swoje. Zachęcam też do dzielenia się swoimi przemyśleniami pod artykułem.

Wydaje mi się, że ten lęk przed porażkami, a potem przeżywanie ich łączy się bardzo z brakiem dystansu i nerwicą, czy stanami depresyjnymi. Może podchodzić też trochę pod konflikt wewnętrzny, bo człowiek chciałby coś tam zrobić z życiem, ale go hamuje lęk przed tym, przed tamtym i przestaje dostrzegać możliwości.


-----

Dorastanie w otoczeniu, w którym dominuje perfekcjonizm może powodować, że inni oczekują, że będziemy osiągać same sukcesy, a potem i my sami mimowolnie uczymy się takich oczekiwań od siebie. Wtedy życie nie polega na próbowaniu i ewentualnym osiąganiu pewnych rzeczy z różnym skutkiem, a zaczyna zamieniać się w mission impossible, czyli dumanie nad tym jak żyć, żeby się nigdy nie pomylić. Jest to z natury niemożliwe, bo skąd od urodzenia mieć doświadczenie życiowe i kto jest takim jasnowidzem, by przewidzieć wszystko?

Jeśli ktoś czuje, że powyższy akapit go dotyczy, to pewnie często czuł, że na myśl o jakimkolwiek wyzwaniu umysł wypełnia mu tylko jedno pytanie- co jeśli to się nie uda? Zamiast bardziej konstruktywnych pytań typu - może to będzie fajne? Może będę mieć satysfakcję? Może mi się to nie uda, ale chociaż dowiem się, że to nie było to?
Wtedy też może zacząć włączać się postawa unikająca, tzn. myślenie pt. "Lepiej w ogóle nie próbować, bo jeśli to będzie porażka, to nie uda mi sie tego ukryć ani sobie tego nie wybaczę". Łatwiej jest nic nie robiąc zachować perfekcyjny obraz siebie, bo jak to mówią, nie myli się tylko ten, który nic nie robi. Tylko czy to czyni człowieka szczęśliwym?

Czasem jest też tak, że otrzymujemy specyficzny rodzaj wsparcia od bliskich. To znaczy, z jednej strony wydaje się, że stoją za nami murem, bo mówią: "Na pewno sobie poradzisz, jesteś zdolny, więc osiągniesz sukces" albo "Nie wyobrażam sobie, żebyś mógł zawieść". Tylko, że ten komunikat na poziomie słów brzmi jakby nieźle, ale uważam, że na poziomie emocjonalnym odczytujemy z niego inną wiadomość. Że NIE MAMY PRAWA zawieść. Musi nam się udać. Nikt nie bierze pod uwagę innej opcji i my też już jej nie bierzemy. Zamiast usłyszeć, że bez względu na to, czy się uda czy nie, będzie dobrze mamy perspektywę konieczności uzyskania efektu, na który mamy tylko częściowy wpływ i którego nie możemy znać. A przecież nawet jak jest źle, to też jest dobrze, tylko w niektórych kręgach się takiego założenia nie wyznaje. I wtedy łatwo popada się w paranoję unikania, bo to przekonanie staje się treścią życia.

Jeśli dorastamy w takim klimacie, to nie uczymy się podchodzić do wyzwań w zdrowy sposób, nie eksperymentujemy na zasadzie raz się uda, raz nie. Życie jako eksperyment wydaje się przy bardziej konserwatywnym podejściu szaleństwem.
Jeśli już nawet zaczynamy próbować, to każdą porażkę traktujemy jak koniec świata. Inni też mogą nam nie pomagać (skoro nas tak wychowali, to wychowali podług tej filozofii) i piętnują i utwierdzają w przekonaniu, że stała się tragedia. A potem w dorosłe życie zabieramy wewnętrznego krytyka, który robi to samo (i jest jeszcze gorszy, bo przebywa z nami 24 godziny na dobę). I mogą pojawiać się wyrzuty sumienia, analizowanie tego w nieskończoność, siedzenie w przeszłości, obwinianie się i co najważniejsze lęk i niechęć przed podejmowaniem dalszych prób w jakiejkolwiek dziedzinie życia.

A przecież wyzwania i ich pochodne to nie tylko egzaminy, rozmowy kwalifikacyjne, itd., ale też np. próba podjęcia nowego hobby, zgłoszenie się na konkurs piosenki, uczenie się rysować, poproszenie kogoś o pomoc nie wiedząc czy się zgodzi, pójście na piwo z nowopoznanymi ludźmi, odchudzanie się, regularne ćwiczenie, rzucanie palenia, itd. Jednym słowem wszystko co z założenia ma w sobie jakąś niepewność co do rezultatu. Czyli wszystko, co może pozwolić nam rozwinąć skrzydła, co może wprowadzić do życia coś nowego i sprawić, że będzie nam się chciało wstać by coś robić, czy do czegoś dążyć.

I jeśli ktoś żyje wiecznie unikając perspektywy ewentualnych porażek, to tak na prawdę przestaje próbować, przestaje eksperymentować (albo nigdy nie zaczyna?). Nie zastanawia się już nawet nad tym czego mógłby chcieć dokonać i może mu się zrobić pusto, bezperspektywicznie i w skrajnych przypadkach życie może zacząć wydawać się bez sensu. Bo człowiek potrzebuje jakichś bodźców i jakiejś perspektywy na przyszłość, żeby się cieszyć. A w tym wypadku zaczyna poruszać się po utartych szlakach, tylko dlatego, że dają jakąś małą gwarancję na "bezporażkowość" i one po jakimś czasie zamieniają się w klatkę, z której patrzy się jak inni coś robią i osiągają sukcesy. I zaczyna się myśleć, że oni osiągają tylko i wyłącznie same sukcesy i wypacza się już zupełnie ten obraz próbowania i może to też znacząco zaniżyć samoocenę. Pojawia się poczucie inności, poczucie niezdolności do osiągania rzeczy od razu "jak inni". A przecież innym też raz coś się uda, a raz nie, tylko, że o tym można zapomnieć jeśli się w tej klatce siedzi i wybiórczo porównuje swoje życie z sytuacjami, kiedy ktoś kogo znamy, czy ktoś sławny wygrywa, dosłownie lub w przenośni, złoty medal.

A koniec końców, warto też się zastanowić na tym czym właściwie jest porażka?
Czymś, co jest sprzeczne z naszymi oczekiwaniami. Albo oczekiwaniami innych. A życie czasami może spełnić nasze oczekiwania, a czasem nie. (Czasem nawet warto zmienić oczekiwania) I myślę, że nawet spojrzenie na porażki i sukcesy z innej perspektywy pozwala zobaczyć całą sprawę w innym świetle.

Warto spróbować to zobaczyć i uświadomić sobie, jeśli tak jest, że się nosi w sobie ten perfekcjonizm i paranoiczny lęk, że coś się nie uda. Raz na wozie, raz pod wozem. Nic nie udaje się za każdym razem (nawet jeśli puszcza się bańki mydlane :D). Nic też nie spala na panewce za każdym razem. Warto próbować małymi kroczkami. Poeksperymentować, zobaczyć, że to, co uważaliśmy za koniec świata możemy nauczyć się przyjmować jako coś zwyczajnego, nieudany eksperyment.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
Grześ
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 313
Rejestracja: 12 października 2014, o 14:12

3 lipca 2015, o 20:41

Ujmę to tak... fajne ale ZA MAŁO :DD Jak dla mnie to zacny zalążek do motywacji zmiany postawy. Natomiast zmiana tego moim zdaniem jest ciężka. Sam siebie zobaczyłem w tym poście... takie "ryzykowanie" z perfekcjonizmem jest okrutne dla ludzi co mają wbite do głowy porażka=koniec świata . W sumie troche pomogły mi w tym książki motywacyjne (Brian Tracy chociażby ) ale chyba nmajbardziej psychoterapia , bo tam nauczyłem się emocjonalnie przyjmować porażkę jako element całej układanki zwanej życiem.
Jedyne co trzeba zrobić to zająć miejsce w kolejce sukcesu i nie dać się z niej wypchnąć"

“Jeśli sądzisz, że potrafisz to masz rację. Jeśli sądzisz, że nie potrafisz- również masz rację.”

“Naszą największą słabością jest poddawanie się. Najpewniejszą drogą do sukcesu jest zawsze próbowanie po prostu jeden, następny raz.”

“Osoba, która twierdzi, że coś jest niemożliwe nie powinna przeszkadzać osobie, która właśnie to robi.”
helpmi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 535
Rejestracja: 18 stycznia 2014, o 20:43

3 lipca 2015, o 20:51

No nie wiem Grzesiek, ja mialem tak samo i tak samo porazka byla dla mnie koncem swiata. Ale chec w koncu zmiany tego naklaniala mnie do tego aby wlasnie probowac i nauczyc sie przyzwalania tego, bo to tak naprawde o to chodzi.
Dla mnie ryzykowanie i robienie tego czego do tej pory nie umielismy z wiedza w glowie po co to robimy jest kluczowe. Niesie za soba wielkie zmiany.
Tak naprawde spokojnie mozna sie samemu zmotywowac ale majac wielka chec do tego aby to zmienic, bo tak dluzej nie chcemy zyc ani reagowac. To jest kwestia wziecia odpowiedzialnosci ze tak dluzej byc nie moze, nie chce przezywac porazek. I tyle.
U mnie zmienilo sie to na przestrzeni roku niesamowicie.
ODPOWIEDZ