Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

osobowość narcystyczna..co dalej?

Forum o zaburzeniach osobowości (boderline, unikająca - lękowa, zależna, schizotypowa itp)
ambiwalencja
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 79
Rejestracja: 6 czerwca 2018, o 16:09

7 czerwca 2018, o 16:09

mnie sie wydaje, że to ważne ze względu na potrzebę poczucia bezpieczeństwa.. teraz tak czytając Ciebie Jacku uświadomiłam to sobie..
tak, to ważne co się stanie gdy pozwolę sobie w pełni odczuć w obecności terapeuty.. kurcze.. jakiegoś oświecenia dostaję :) toż to zasadnicza sprawa i chyba o to mojej terapce chodziło gdy tyle razy mówiła "nasza relacja, w naszej relacji" itd itp..
teraz mam terapkę w porządku.. ona mnie nie zbędzie byle czym.. wiem o tym..
no to jutro mam temat :) dzieki za inspirację :)

"Może trzeba będzie jakoś spróbować przez to przejść i tyle?"
ja mam inaczej, ja bardzo chcę, wręcz pcham się, żeby przechodzić, a tu jakoś cisza.. prawie nic, pewnie blokady właśnie takie jak powyżej.. i potem rozczarowania typu "no nawet terapeutki nie jestem w stanie zadowolić, ona chce ode mnie niemożliwego"
,,niepewność jest w każdej relacji".. drążyłabym dalej.. dokładnie, konkretnie, technicznie, fizycznie i jakkolwiek inaczej.. to jak budowanie gruntu, przygotowanie gleby dla bardzo delikatnego nasionka kwiatu, który dopiero chcemy wysiać.. ja będę drążyć :)
Jacek310
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 125
Rejestracja: 2 czerwca 2018, o 20:15

7 czerwca 2018, o 17:49

Piszesz, że doznajesz oświecenia. Widzisz? Dlatego wiedza jest ważna. Żeby pomóc sobie. Ja też chcę przez to wszystko przejść i mieć z głowy. Ale jak dochodzi co do czego to następuje blokada. Trzeba będzie o tym właśnie pogadać z terapeutą/terapeutką. Do tego potrzeba niestety czasu. Zgodnie z tym co oznajmił staram się mówić mu na bieżąco odnośnie swoich myśli. Wiesz, problem też polega na tym, że staram się mieć kontrolę podczas terapii. W każdym aspekcie. No, ale z biegiem czasu, gdy mnie pozna, to będzie w stanie wyłapywać te momenty i będzie mnie zaskakiwał. Dlatego terapia to proces a nie takie hop siup.
Jacek310
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 125
Rejestracja: 2 czerwca 2018, o 20:15

7 czerwca 2018, o 21:18

Kurcze nie czuję się zbyt dobrze. Jakoś tak mam wrażenie, że nie potrafię zaakceptować życia. Jak byłem młodszy to zakodowałem sobie, że gdy będę dorosły to już życie się dla mnie skończy. A ono nadal trwa. Jestem zawiedziony. Ehh, depresja pełną parą, nie ma co =/
ambiwalencja
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 79
Rejestracja: 6 czerwca 2018, o 16:09

7 czerwca 2018, o 23:03

czy aby na pewno głównie chodzi o akceptację życia? czy nie wazniejsze jest zaakceptować siebie samego/samą?
mnie na te złe stany depresyjne zaczęło dopiero pomagać gdy sobie samej tłumaczyłam: no trudno, dziś tak mam, ale to minie, potrwa trochę ale minie, nie będzie tak zawsze.. czyli chyba właśnie akceptacja.. nie mówię, że jak za dotknięciem różdżki ale dawało/daje ulgę.. poprostu puszczam to niech się dzieje, nie zatrzymuję.. najgorzej było gdy sie użalałam nad sobą, gdy walczyłam ze sobą, gdy bardzo nie chciałam tych stanów, gdy je nienawidziłam..

ja nie mam narcyzmu, raczej jestem po tej "drugiej' stronie jako "ofiara" narcyza, niedawno usłyszałam że mam rys borderline.. ale jak tak czytam po raz pierwszy w życiu co czuje, jak ma narcyz, to widzę ogromne podobieństwa.. wcale się z moim partnerem az tak bardzo nie róznimy.. no może zachowania inne, bo ja nie potrafię odrzucać i ranić, bardziej chorobliwie potrzebuję drugiej osoby blisko, źle znoszę samotność :( chociaz teraz to juz sama nie wiem.. zaczynam widzieć, że duzo z narcyza "przejęłam" np. grę jak to sobie sama świetnie poradzę i że nikogo nie potrzebuję.. ech..
Jacek310
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 125
Rejestracja: 2 czerwca 2018, o 20:15

8 czerwca 2018, o 12:20

Siebie jako kogoś, kto powinien urodzić się w zupełnie innej rodzinie. Brzydzę się swojej rodziny. Tego jak mnie traktowano jak byłem mały. Jako kogoś, kto w ogóle nie powinien się urodzić. Żałuję, że się urodziłem. Może i mam jakieś tam wartości w sobie, ale są zupełnie nieprzydatne. Dla mnie akceptacja siebie to jak obdarcie z resztek godności. Z tych realnych rozwiązań to wolałbym zdechnąć, albo zaznać amnezji wspomnień z przeszłości.
ambiwalencja
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 79
Rejestracja: 6 czerwca 2018, o 16:09

8 czerwca 2018, o 16:17

Ty to nie Twoja rodzina przecież.. Ty to Ty..
nie do końca rozumiem Twoje myśli z tym obdarciem z resztek godności ale to o żałowaniu, że sie urodziłam to tak i owszem.. tak miałam bardzo długo.. dopiero jak dzieci przyszły na świat to życie nabrało dla mnie sensu.. zyć dla nich.. teraz juz poszły w świat dorosłe i znów jestem w takim miejscu, gdzie nie wiem po co zyję, skoro tak mam spaprane zycie.. żyję z człowiekiem, który mnie traktuje gorzej niż szmate do podłogi a ja nie potrafie odejść.. i ta pogarda do siebie, że jestem do niczego skoro nie potrafię temu przeciwdziałac, skoro na to pozwalam, skoro nie odchodzę, łudzę się naiwnie i nadal wierzę, że to tylko "złe" dni..
Jacek310
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 125
Rejestracja: 2 czerwca 2018, o 20:15

8 czerwca 2018, o 17:47

Wiele kobiet rodzi dzieci, bo one bezwarunkowo kochają swoją matkę. Wtedy kobieta wypełni tę pustkę tymczasowo. Mężczyźni z kolei wchodzą w pracoholizm. Byłem na bardzo dobrej drodze, ale stanowiłem zagrożenie dla pewnych osób i mnie (oraz jednego znajomego) pozbawiono skrzydeł do rozwoju. W efekcie czego wpadłem w depresję i odszedłem, bo jeszcze bym te osoby wysłał na tamten świat.
Mam nadzieję, że psychoterapia pomoże tobie mieć więcej pewności siebie i umożliwi ci myślenie, że poradzisz sobie sama przez co trafisz na odpowiednią osobę, jeśli stanowi to dość krytyczny problem. Domyślam się, że lęk przed samotnością w twoim przypadku jest silniejszy. Jak dzisiaj było na terapii? Ja mam w następnym tygodniu dwie.
Co do tego, że ja to ja, to powiedz to moim połączeniom neuronowym, które to przed wejściem w dorosłość uformowały się w niefortunną całość. Dlatego wychowanie jest tak ważne. Nie potrafię zaakceptować głupoty matki, która wiedziała, że ma męża pijaka i że nie może na niego liczyć, a mimo tego zamiast zaoszczędzić 100 tyś. zł przeznaczone na wychowanie mnie, postanowiła wejść w to. Prawdopodobnie żeby wypełnić pustkę.
labraks
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 256
Rejestracja: 3 lutego 2018, o 11:44

8 czerwca 2018, o 18:12

Jacku, "akceptacja siebie obdarciem z resztek godności"... Jeśli dobrze rozumiem, to coś podobnego do mojego "przekonania", że totalnie bez sensu jest tańczyć z wrogiem. Polubienie siebie byłoby właśnie takim układaniem się z kimś złym.
Też sporo czasu poświęcam na analizowanie sposobu wychowywania mnie (a raczej niewychowywania...). Dochodzi do tego, że zaczynam zazdrościć dzieciom (z racji tożsamości płci, głównie chłopcom). Ot tak, obcym. Witalności, intensywności, cieszenia się życiem (bez wychodzenia na poziom meta, typu "o, teraz właśnie cieszę się życiem"). Na nic zdają się kontrargumenty, że dzieci mają dużo mniejsze doświadczenie, zwyczajnie inne mózgi. Nie pomaga również wspomnienie faktu, iż mi w w ich wieku też raczej nie brakowało energii. Są lepsi ode mnie i tyle. Są bardziej ludźmi. A to ja powinienem coś dawać młodszemu pokoleniu; czuję się do tego wewnętrznie zobowiązany.
Jacek310
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 125
Rejestracja: 2 czerwca 2018, o 20:15

8 czerwca 2018, o 19:03

Labraks, ciężko dać komuś coś czego samemu nigdy się nie miało. Możesz jedynie udawać. Też jako dziecko byłem pełen energii.
Tok rozumowania odnośnie akceptacji bardzo podobny.

Jeszcze dodam, że ta akceptacja jest wydaje mi się kluczem wszystkiego. Jakoś kurcze trzeba czasu na to wszystko. Ale jest bardzo ciężko w tej depresji. Nie mam sił =/ Piątym etapem depresji jest właśnie akceptacja...
labraks
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 256
Rejestracja: 3 lutego 2018, o 11:44

8 czerwca 2018, o 19:49

A może Jacku nie skupiaj się tak bardzo na pojęciu depresji. To tylko słowo wymyślone dla nazwania zespołu takich a nie innych objawów. Podejrzewam, że różni psychologowie mogliby różnie orzec, czy faktycznie ją "masz" (tak jak i u mnie; choć moim zdaniem nie mam depresji, skoro funkcjonuję dość normalnie).
Jacek310
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 125
Rejestracja: 2 czerwca 2018, o 20:15

8 czerwca 2018, o 21:42

Labraks, wiadomo słowo słowem. Niemniej jednak coś ono oznacza skoro budząc się rano żałuję tego. Na wieczór zazwyczaj lepiej się czuję, bo koniec męczarni i będę mógł usnąć.
Masz high functioning depression hehe. Coś w stylu maskowanej. Wyobraź sobie, że jest nawet pojęcie depresji uśmiechniętej. Miałem ja kiedyś kontakt z taką osobą.
ambiwalencja
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 79
Rejestracja: 6 czerwca 2018, o 16:09

8 czerwca 2018, o 23:09

"Wiele kobiet rodzi dzieci, bo".. no ej.. nie urodziłam dzieci bo.. dzieci nie rodzą się bo.. cokolwiek by to nie było.. owszem, można tak powiedzieć, że dzieci jakoby wypełniają ową pustkę, o której wiemy, że jest.. przynajmniej pozornie.. ale nie wypełniają.. jest poczucie obowiązku, odpowiedzialności a także zwyczajnie brak czasu na użalanie się.. jest również poczucie winy, że nie jestem matką idealną, choć nawet nie wiem co to oznacza być matką idealną.. wiem, że było to moje największe pragnienie.. niestety towarzyszyło mu stale poczucie porażki, że nie umiem, nie wiem jak, nie wiem jak to zrobić.. jak być dobrą matką?
ale przynajmniej sie starałam.. zależało mi, miałam cel, czułam sie potrzebna.. i to była treść.. na swój sposób można to przyrównać do narcystycznej fasady.. bo bardzo się starałam być jakaś tam, ale sie taka nie czułam w środku..
wydaje mi się.. mam takie refleksje.. że pierwotnie przyczyny narcyzmu i borderline sa takie same.. gdzieś w któryms momencie jakby drogi się rozchodzą.. narcyz się odciął od siebie samego, skupił na wizerunku.. a ja się w emocjach i w sobie zatopiłam.. praktycznie na jedno wychodzi.. mna emocje rządziły a ja ich nie rozumiałam.. nie wiem.. tak sobie teoretyzuję..

pytałeś Jacek o terapię.. nie rozmawiałyśmy o tym co zaplanowałam.. poszło w inna stronę.. poszło w dzieciństwo i wspomnienia.. dziś było o mojej babci.. dla mnie to bolesne wspomnienia.. moja matka swoja matkę bardzo źle traktowała.. a ja jako dziecko robiłam to samo.. okazywałam pogardę i brak zyczliwości.. wzięłam to od matki - wiem.. ale mam nadal potworne wyrzuty sumienia i poczucie winy, pomimo, że babcia zmarła prawie 30 lat temu.. i wyszłam z terapii taka rozgrzebana bo czas sie skończył.. i tez się dziś nienajlepiej czuję.. ambiwalentnie.. z jednej strony uciekłabym gdzies do ciemnej dziury, z drugiej czuję głód obecności drugiego człowieka.. pojechalismy z moim dziś na rowery.. ale my juz od dawna tylko udajemy związek :( tu ja przejęłam jego grę.. udaję.. że niby jest fajnie.. a jest powierzchownie, płytko, zdawkowo, po łebkach.. żadnych "trudnych" tematów.. żeby tylko nie było wojny...

edit: pytanie mam do Administracji Forum.. czy to ok że tak w watku kolezanki sobie piszemy? czy tak jest w porzadku?
Jacek310
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 125
Rejestracja: 2 czerwca 2018, o 20:15

9 czerwca 2018, o 15:45

Odnośnie dzieci to rozumiem. Każdy ma swoje potrzeby. I pomimo trudności pragnie je spełnić. Ja nie oceniałem. Tylko stwierdziłem fakt. No, może trochę grubiańsko to zabrzmiało. Na pewno jako matka zrobiłaś wszystko co w swojej mocy.
Domyślam się, że ciężko ci jest pozostać samotną. Ja 2 lata sam mieszkałem w kawalerce, ale wróciłem do rodziców na czas psychoterapii. Ale głównym powodem były nagromadzone emocje i nie utrzymałbym tego wynajmu po zrezygnowaniu z pracy. Dziś sobie uzmysłowiłem jedną, bardzo ważną rzecz - godność. Nawet uroniłem łzy jak o tym czytałem na wikipedii. Tak się zastanawiałem ( bo non stop, codziennie o tym myślę) co jest powodem tego wewnętrznego konfliktu. I jakoś tak wydaje mi się, że ten brak godności. Dlatego rekompensując to sobie chciałem w ogóle odciąć się od emocji itp. Tak mi się póki co wydaje, może z biegiem czasu wyjdzie coś innego. Nie wiem. Chciałbym jednak aby coś zaczęło układać się w całość. Znać jakiś początek w tym, wtedy wiedziałbym na czym stoję.
ambiwalencja
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 79
Rejestracja: 6 czerwca 2018, o 16:09

9 czerwca 2018, o 16:14

co do dzieci to moje nie rodziły się z potrzeby.. ostatnią rzeczą jaka by mi w ogóle przyszła do głowy to rodzenie dzieci bo ich miałabym potrzebować.. nie wiem czy to dobrze napiszę.. trudno mi dobrać słowa.. hmmm... raczej bym napisała że one poprostu "przyszły".. pojawiły się.. a ja je przyjęłam ze wszystkimi konsekwencjami..
Jacek Twoje słowa nie były grubiańskie.. nie twierdzę, że oceniasz.. wydaje mi się, że nie rozumiesz.. a to uważam za ważne.. choćby dla zaakceptowania faktu, że Twoja mama Ciebie urodziła.. jakąś dziurę, lukę tu chyba masz.. tak sobie psychologizuję - nie gniewaj się.. zrobisz z tym co będziesz uważał..
natomiast zaciekawił mnie ten brak godności i te Twoje łzy.. czy zechciałbyś napisac o tym cos więcej? :)
Jacek310
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 125
Rejestracja: 2 czerwca 2018, o 20:15

9 czerwca 2018, o 20:27

Brak godności czyli brak poszanowania moich praw do bycia dzieckiem. Czyli nie tylko pilny i wesoły, ale również rozrabiający. Nie ma co wchodzić w szczegóły, każdy jakieś dzieciństwo tam miał( zakładam, że nie do końca udane skoro ludzie tu przebywają). Niemniej jednak jakoś udało mi się połączyć pewne fakty i wyszło, że nie nauczono mnie w ogóle jak godnie postępować ze sobą. Czyli wyrażać swoje opinie, wszystkie emocje, wyrażać zdanie, z tym że na bieżąco w danej sytuacji a nie wyobrażać sobie w myślach co bym zrobił po fakcie. Taka swoista wolność. Łzy się pojawiły w momencie przejrzenia na oczy w świetle tych spostrzeżeń. Że nie muszę być perfekcyjny ( haha, zdania nie zaczyna się od ,,że", ale mam to gdzieś). W jednym anglojęzycznym artykule przeczytałem fajne zdanie, które mniej więcej brzmi tak: ,,polegając na innych, będąc pod wpływem innych, mając poczucie wartości zależne od innych tracisz na godności". Tak też robiłem tworząc swoje fałszywe self oparte na perfekcji, byle tylko unikać przykrych emocji i opinii innych, a zwłaszcza zachowań ludzi, które zburzyłyby mój emocjonalny wizerunek w oczach innych.
ODPOWIEDZ