Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Ogólne pytania do ozdrowieńców

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
natalia93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 255
Rejestracja: 1 września 2017, o 21:36

20 kwietnia 2022, o 22:19

Są to małe rzeczy.. Często łapie się na tym że np gdy go nie ma w domu to nagle wpada myśl i obraz że partner wróci zaraz do domu i powie coś w tonie głosu który mnie zdenerwuje. Takie jakby wiecie.. Wybieganie nagle w przyszłość i tworzenie jakichś hipotetycznych sytuacji 🤯
Z ta przesZloscia to może też coś w tym być, ale co ja mam z tym zrobić? Jakie są sposoby na to? Żeby ta złość zelzala?
"You are far too smart to be the only thing standing in your way"
Zumba
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 377
Rejestracja: 30 czerwca 2022, o 18:09

1 lipca 2022, o 06:32

Cześć. Mam pytanko do osób, które przeszły proces odburzania- czy to kiedy udało Wam się poszerzyć swoją strefę komfortu bo np wytrzymaliscie w pracy cały dzień pomimo objawów i telepanki to później przychodził taki napad szczęścia i ogromnej wiary i taka mega chec żeby stawić czoła tu i teraz sytuacji która budzi największy lęk? To uczucie nie trwa długo ale pojawia się po dobrym dniu, później następuje wyraźny spadek i myślenie takie egzystencjalne czy to ma w ogóle sens.
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

2 lipca 2022, o 20:21

Zumba pisze:
1 lipca 2022, o 06:32
Cześć. Mam pytanko do osób, które przeszły proces odburzania- czy to kiedy udało Wam się poszerzyć swoją strefę komfortu bo np wytrzymaliscie w pracy cały dzień pomimo objawów i telepanki to później przychodził taki napad szczęścia i ogromnej wiary i taka mega chec żeby stawić czoła tu i teraz sytuacji która budzi największy lęk? To uczucie nie trwa długo ale pojawia się po dobrym dniu, później następuje wyraźny spadek i myślenie takie egzystencjalne czy to ma w ogóle sens.
No bywało i tak, pamiętam jak mi kiedyś mama powiedziała "olej to" i tak też zrobiłam i przez pół dnia było git, to pojawiła się euforia, że nie ma objawów, która szybko ustąpiła panice, bo wspomniana euforia skłoniła mnie do analiz i potem już poleciało. :? :D
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Kapaula
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 17 sierpnia 2022, o 18:21

17 sierpnia 2022, o 19:15

Kochani. Jestem nowa na forum. Zdecydowałam się napisać, bo potrzebuje pogadać z kimś potrafiącym mnie zrozumieć.
U mnie zaczęło się nietypowo. Sobota, bezstresowy piękny dzień. Nagle zawrót głowy (w pozycji leżącej), uczucie kołatania serca, jakby miało zaraz wyskoczyć albo wykoleić się na zakręcie i zatrzymać, mdłości. Szok - oczywiście pierwsza myśl „umieram” a jeśli nie to na bank zamdleje, nie ma innej opcji. Nigdy wcześniej nie miałam podobnych epizodów, wiec mój strach sięgnął zenitu. Obyło się bez wezwania karetki, choć byłam bliska wziąć telefon i sama zadzwonić. Była przy mnie rodzina, która mnie uspokajała. Po kilku minutach przeszło (chociaż dla mnie to była cała wieczność). Kilka kolejnych nocy uczucie duszności. W momencie kiedy zamykałam oczy i czułam, ze odpływam nagle ze snu wyrywało mnie uczucie braku tlenu - jakby ktoś zatkał mi układ oddechowy i odciął powietrze. Oczywiście noce nieprzespane. Po kilku dniach uczucie nocnych duszności minęło jednak pojawiła się gama nowych objawów towarzyszących w ciągu dnia: guła w gardle, zawroty głowy, kołatanie serca, uczucie rozpierania klatki piersiowej powodujące ból, ból pomiędzy łopatkami i znów duszności-niby mogłam złapać powietrze, ale czułam, ze nie wypełnia ono organizmu tak jak powinno, jakby oddech był zbyt płytki.
Wizyta u lekarza rodzinnego, gdzie dostałam skierowania na badania krwi, tarczycy plus ekg. Wszystko w normie, jedynie szybki puls (około 115). Zawsze w sytuacjach stresowych czulam przyspieszone tętno, jednak normalnie chyba nigdy takie nie było, przynajmniej nigdy nie zwróciłam na nie uwagi. Lekarz rodzinna pytała o stres w życiu-co prawda nie przeżyłam traumy, jednak sytuacji stresowych w moim życiu sporo było w ostatnim czasie (normalnie o tym nie myślałam, ale jak zaczęłam wymieniać co mnie trapi to uświadomiłam sobie, ze sporo tego). I tak naprawdę zyje tymi stresami każdego dnia.
Byłam tez u kardiologa - tak żeby mieć pewność, ze z sercem jest ok. Lubię ćwiczyć w domu, robię głównie treningi cardio i interwały. Od momentu złego samopoczucia przestałam, bałam się, ze serce tego nie wytrzyma, skoro nawet w spoczynku tak kolacze, plus najbardziej bałam się, ze się uduszę. Badania u kardiologa tez nic nie wykazały. Na uregulowanie tętna dostałam betabloker w małym stężeniu. Obie lekarki, zarówno lekarz rodzinna jak i kardiolog zasugerowały, ze są to objawy nerwicowe. To był mimo wszystko dla mnie szok. Nigdy nie potrzegalam siebie jako osoby o „słabej psychice”, chociaż patrząc z perspektywy czasu chyba trochę sie oszukiwałam i sytuacje stresowe po mnie nie spływały, ja je po prostu dobrze maskowałam i nie pokazywałam nikomu.
Od czasu kiedy uświadomiłam sobie, ze to może być rzeczywiście nerwica zaczęłam walczyć z całych sił. Chociaż z ogromnym strachem czasami to robiłam wszystko żeby sie nie poddać. Czytałam mnóstwo o nerwicy, wprowadziłam ćwiczenia oddechowe i relaksacyjne, znów zaczęłam ćwiczyć, bo wtedy czuje się najlepiej, próbuje wyciszać swoją głowę, zmienić myślenie. Dużo spaceruje, zrezygnowałam z dojazdów do pracy, teraz chodzę piechota (około 40 min w jedna stronę). Muszę przyznać, ze naprawdę czuje, ze zrobiłam ogrom pracy nad sobą. Duża cześć objawów narazie się uspokoiła (mówię narazie, bo już kilka razy tak miałam - chwila spokoju, mega euforia, ze jest dobrze po czym nagle bum, kolejny beznadziejny dzień). Kołatania i uczucie kłucia minęło (pewnie mój mózg dowiedział się, ze nie będę miała jednak zawału i dał sobie na luz). Wciąż jednak są pewne aspekty, których nie mogę się wyzbyć - duszności plus dokuczliwe ostatnio bóle brzucha- taki bardziej mega ucisk w żołądku, który nie chce puścić momentami powodując, ze zbiera mi się na wymioty.
Te duszności są jednak dla mnie najgorsze - niby wiem, ze się nie uduszę, dusiło często a wciąż nie udusiło, jednak samo uczucie jest paraliżujące i pojawia się w różnych momentach, czy to wyciszenia, czy stresu. Towarzyszy mi ono praktycznie cały czas. Znalazłam domowy sposób - gdy czuje duszność kładę się na brzuchu - zrobiłam tak raz nie moc znaleźć sobie miejsca i o dziwo podziałało! Najlepiej gdy głowę podpieram rękoma, tak żeby była trochę wyżej. Głowę tez staram się skierować do góry by - w moim mniemaniu oczywiście :D - udrożnić drogi oddechowe. Nie wiem czy to rzeczywiście pomaga w sensie fizycznym, ale chyba mój mózg zaczął traktować tą pozycje jak walkę i się poddaje. Gorzej jest niestety w pracy. 8 godzin pozycji siedzącej, nie ma jak się położyć wiec jest lipa. Taka duszność często powoduje, ze mam wrażenie jakbym nie mogła słowa wydusić. Zaczynam się wtedy nakręcać wiedząc ze niepotrzebnie.
Podsumowując - naprawdę polecam jakakolwiek aktywność fizyczna, czy to spacery, czy nawet zwykle niewymagające ćwiczenia w domu. Dużo książek (o tym nie wspomniałam - pochłaniam książki!), zawsze je lubiłam ale teraz to jest obłęd. One pozwalając uciec mózgowi gdzie indziej i zapominać. Po drodze do pracy słucham audiobooków, tez żeby się zbyt dużo nie zastanawiać. I przede wszystkim staram się mniej stresować sytuacjami, które wcale tego stresu nie wymagają. Zobaczymy co będzie dalej.
Będę wdzięczna jeśli ktoś z podobnymi atakami duszności da mi jakaś wskazówkę, jakiś swój sposób, który znalazł i który mi pomaga.

Pozdrawiam i życzę dużo zdrówka! ;)
zxz25
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 168
Rejestracja: 16 października 2021, o 14:28

10 września 2022, o 18:41

Kapaula pisze:
17 sierpnia 2022, o 19:15
Kochani. Jestem nowa na forum. Zdecydowałam się napisać, bo potrzebuje pogadać z kimś potrafiącym mnie zrozumieć.
U mnie zaczęło się nietypowo. Sobota, bezstresowy piękny dzień. Nagle zawrót głowy (w pozycji leżącej), uczucie kołatania serca, jakby miało zaraz wyskoczyć albo wykoleić się na zakręcie i zatrzymać, mdłości. Szok - oczywiście pierwsza myśl „umieram” a jeśli nie to na bank zamdleje, nie ma innej opcji. Nigdy wcześniej nie miałam podobnych epizodów, wiec mój strach sięgnął zenitu. Obyło się bez wezwania karetki, choć byłam bliska wziąć telefon i sama zadzwonić. Była przy mnie rodzina, która mnie uspokajała. Po kilku minutach przeszło (chociaż dla mnie to była cała wieczność). Kilka kolejnych nocy uczucie duszności. W momencie kiedy zamykałam oczy i czułam, ze odpływam nagle ze snu wyrywało mnie uczucie braku tlenu - jakby ktoś zatkał mi układ oddechowy i odciął powietrze. Oczywiście noce nieprzespane. Po kilku dniach uczucie nocnych duszności minęło jednak pojawiła się gama nowych objawów towarzyszących w ciągu dnia: guła w gardle, zawroty głowy, kołatanie serca, uczucie rozpierania klatki piersiowej powodujące ból, ból pomiędzy łopatkami i znów duszności-niby mogłam złapać powietrze, ale czułam, ze nie wypełnia ono organizmu tak jak powinno, jakby oddech był zbyt płytki.
Wizyta u lekarza rodzinnego, gdzie dostałam skierowania na badania krwi, tarczycy plus ekg. Wszystko w normie, jedynie szybki puls (około 115). Zawsze w sytuacjach stresowych czulam przyspieszone tętno, jednak normalnie chyba nigdy takie nie było, przynajmniej nigdy nie zwróciłam na nie uwagi. Lekarz rodzinna pytała o stres w życiu-co prawda nie przeżyłam traumy, jednak sytuacji stresowych w moim życiu sporo było w ostatnim czasie (normalnie o tym nie myślałam, ale jak zaczęłam wymieniać co mnie trapi to uświadomiłam sobie, ze sporo tego). I tak naprawdę zyje tymi stresami każdego dnia.
Byłam tez u kardiologa - tak żeby mieć pewność, ze z sercem jest ok. Lubię ćwiczyć w domu, robię głównie treningi cardio i interwały. Od momentu złego samopoczucia przestałam, bałam się, ze serce tego nie wytrzyma, skoro nawet w spoczynku tak kolacze, plus najbardziej bałam się, ze się uduszę. Badania u kardiologa tez nic nie wykazały. Na uregulowanie tętna dostałam betabloker w małym stężeniu. Obie lekarki, zarówno lekarz rodzinna jak i kardiolog zasugerowały, ze są to objawy nerwicowe. To był mimo wszystko dla mnie szok. Nigdy nie potrzegalam siebie jako osoby o „słabej psychice”, chociaż patrząc z perspektywy czasu chyba trochę sie oszukiwałam i sytuacje stresowe po mnie nie spływały, ja je po prostu dobrze maskowałam i nie pokazywałam nikomu.
Od czasu kiedy uświadomiłam sobie, ze to może być rzeczywiście nerwica zaczęłam walczyć z całych sił. Chociaż z ogromnym strachem czasami to robiłam wszystko żeby sie nie poddać. Czytałam mnóstwo o nerwicy, wprowadziłam ćwiczenia oddechowe i relaksacyjne, znów zaczęłam ćwiczyć, bo wtedy czuje się najlepiej, próbuje wyciszać swoją głowę, zmienić myślenie. Dużo spaceruje, zrezygnowałam z dojazdów do pracy, teraz chodzę piechota (około 40 min w jedna stronę). Muszę przyznać, ze naprawdę czuje, ze zrobiłam ogrom pracy nad sobą. Duża cześć objawów narazie się uspokoiła (mówię narazie, bo już kilka razy tak miałam - chwila spokoju, mega euforia, ze jest dobrze po czym nagle bum, kolejny beznadziejny dzień). Kołatania i uczucie kłucia minęło (pewnie mój mózg dowiedział się, ze nie będę miała jednak zawału i dał sobie na luz). Wciąż jednak są pewne aspekty, których nie mogę się wyzbyć - duszności plus dokuczliwe ostatnio bóle brzucha- taki bardziej mega ucisk w żołądku, który nie chce puścić momentami powodując, ze zbiera mi się na wymioty.
Te duszności są jednak dla mnie najgorsze - niby wiem, ze się nie uduszę, dusiło często a wciąż nie udusiło, jednak samo uczucie jest paraliżujące i pojawia się w różnych momentach, czy to wyciszenia, czy stresu. Towarzyszy mi ono praktycznie cały czas. Znalazłam domowy sposób - gdy czuje duszność kładę się na brzuchu - zrobiłam tak raz nie moc znaleźć sobie miejsca i o dziwo podziałało! Najlepiej gdy głowę podpieram rękoma, tak żeby była trochę wyżej. Głowę tez staram się skierować do góry by - w moim mniemaniu oczywiście :D - udrożnić drogi oddechowe. Nie wiem czy to rzeczywiście pomaga w sensie fizycznym, ale chyba mój mózg zaczął traktować tą pozycje jak walkę i się poddaje. Gorzej jest niestety w pracy. 8 godzin pozycji siedzącej, nie ma jak się położyć wiec jest lipa. Taka duszność często powoduje, ze mam wrażenie jakbym nie mogła słowa wydusić. Zaczynam się wtedy nakręcać wiedząc ze niepotrzebnie.
Podsumowując - naprawdę polecam jakakolwiek aktywność fizyczna, czy to spacery, czy nawet zwykle niewymagające ćwiczenia w domu. Dużo książek (o tym nie wspomniałam - pochłaniam książki!), zawsze je lubiłam ale teraz to jest obłęd. One pozwalając uciec mózgowi gdzie indziej i zapominać. Po drodze do pracy słucham audiobooków, tez żeby się zbyt dużo nie zastanawiać. I przede wszystkim staram się mniej stresować sytuacjami, które wcale tego stresu nie wymagają. Zobaczymy co będzie dalej.
Będę wdzięczna jeśli ktoś z podobnymi atakami duszności da mi jakaś wskazówkę, jakiś swój sposób, który znalazł i który mi pomaga.

Pozdrawiam i życzę dużo zdrówka! ;)
Na wstępie powiem, że bardzo dobrze robisz zachowując aktywność fizyczną, czytając książki itd. ^^ Wg mnie najważniejsze jest, by nie rezygnować z niczego przez nerwicę i robić wszystko co się robiło do tej pory (z wyłączeniem oczywiście przejmowania się pierdołami i innymi mechanizmami, które do tego zaburzenia doprowadziły). Jednak powinnaś wziąć pod uwagę, że będziesz musiała się zmierzyć ze swoimi uczuciami, z lękiem. Możesz od tego uciekać w książki, w ćwiczenia, robić ćwiczenia oddechowe i owszem, nastąpi poprawa. Ale dopóki nie wrzucisz WSZYSTKICH objawów do jednego worka, to będziesz sobie zawracać głowę następnymi, które Ci się pojawią na pewno, bo tkwisz w stanie zagrożenia. Zmierzenie z lękiem to zaakceptowanie go- że może się pojawiać, że może mnie czasem przyduszać :D ale w zasadzie nic mi nie grozi, bo takie objawy muszą być, skoro tkwię w zaburzeniu.
Ja miewałam takie duszności, racjonalnie wiedziałam, że się nie uduszę, ale sama wizja mnie tak przerażała, że mimowolnie się hiperwentylowałam. Nic na to nie pomogło prócz akceptacji i postawy "To się uduszę, niech mnie pochowają w różowej trumnie". Nie roztrząsaj każdego objawu z osobna. I nie bój się chwil, kiedy jest lepiej i jest ta "euforia", a później nadchodzi kryzys i wszystko się pieprzy. Tak ma być, całe życie tak wygląda, czasem źle się czujemy i nawet nie wiemy czemu, ale nie warto tego roztrząsać. :)
Trzymam mocno kciuki za Ciebie!
Podstawy na początek dla każdego nerwicowca:
Kanał na YT (Divovick 3 sezony):
https://youtube.com/channel/UCiWlDE21eDlcMr0wscWEGFA
Pomocne posty z forum:
spis-tre-autorami-t4728.html
Blog Katji:
www.czlowiekczujacy.pl
Książki:
"Pokonałem nerwicę" Grzegorz Szaffer
Blog po angielsku (z książka "Bez lęku i bez paniki"): www.anxietynomore.co.uk
Strona www Victora (są tam pomocne nagrania i wpisy): www.emocjobranie.pl
Madziks
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 24
Rejestracja: 19 października 2020, o 22:35

14 grudnia 2022, o 19:48

Czy jest tu ktoś kto wyszedł z nerwicy natrectw na tle religijnym ? Proszę o kontakt. M
Cichy23
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 14 grudnia 2022, o 00:07

17 grudnia 2022, o 20:54

Witam 🙂 Czy można dostać ataków leków przez branie leku Afobam? Pytam ponieważ poszedłem do lekarza osłabiony on przepisał Mi Afobam bez żadnych badań.
Brałem ten lek przez ponad miesiąc i dostałem dziwnych lęków,których wcześniej nie miałem następnie kazano Mi go przerwać na raz też tak zrobiłem (wiem głupota), dostałem objawów odstawiennych takich jak:
-nasilone lęki
-derealizacja/personalizacja
-bóle mięśniowe
-ogólnie nie wstawałem z łóżka
-bóle głowy
Ile mogą trwać takie objawy jeśli brałem lek najpierw po 1x0,5 przez 10 dni,następnie 2x 0,5 mg 10 dni,a przez ostatnie dwa tygodnie „terapii” 3 x 0,5mg 🙂 nie biorę go już miesiąc,a nadal mam dziwne uczucie jak wychodzę na zewnątrz ☹️ z góry Dziękuje za odpowiedź, Pozdrawiam co złego to nie Ja hehe 🙂
Nic Mnie tak nie motywuje jak uśmiech drugiego człowieka 🙂
Ona123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 79
Rejestracja: 1 lutego 2017, o 08:02

17 grudnia 2022, o 22:43

Kiedyś brałam afobam doraźnie. Mnie pomagał, nie miałam lęków wiedzący,że go mam nawet w torebce. Natomiast sądzę,se biorąc go codziennie i później nagłe odstawienie mogło spowodować takie lęki. Myślę,że orzejday,ale to wymaga czasu.
Cichy23
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 14 grudnia 2022, o 00:07

18 grudnia 2022, o 15:32

Dziękuję za odpowiedź!🙂
Nic Mnie tak nie motywuje jak uśmiech drugiego człowieka 🙂
Madziks
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 24
Rejestracja: 19 października 2020, o 22:35

28 grudnia 2022, o 12:33

sylva1661 pisze:
28 grudnia 2022, o 08:52
Madziks pisze:
14 grudnia 2022, o 19:48
Czy jest tu ktoś kto wyszedł z nerwicy natrectw na tle religijnym ? Proszę o kontakt. M
Możesz to dokładniej opisać?
No treści obsesji i kompulsji są religijne. Ostatnie natrectwo które powoduje że zużywam tony wody jest takie że boję się że będę na sobie miała niespłukane mydło, płyn do mycia naczyń lub jakieś mazie, tłuszcz itp. dotknę naczyń liturgicznych( naczyn ktorych ksiadz uzywa podczas Mszy ), to coś wpadnie do kielicha z winem, zabrudzi patene gdzie jest chleb i potem... nie będzie przez to przeistoczenia ( opisalam to niedawno w watku zbior naszych natrętnych myśli ). Poza tym skrupulanctwo, wyolbrzymianie grzechów, wręcz wymyślanie ich sobie, doszukiwanie się grzechu, szukanie go myślowo/ taki moralny aotoscaning. Nie chce mi się tego nawet opisywać. Przy czym wymyślanie sobie i wyolbrzymianie konsekwencji moich grzechów i błędów jest wystrzelone w kosmos, osiągam granice absurdu ( ale ciągle w te absurdy wierze). Przy pracy tak się boję ze sie pomylę że już prawie nie mogę się skoncentrować (pracuje w dziale finansowym). Także tak.
Xyz1267
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 38
Rejestracja: 29 sierpnia 2022, o 15:38

31 grudnia 2022, o 10:22

Pytanie do ozdrowieńców. Już raz zakładałam wątek o lęku przed pedofilia. Problem dotyczy/ł tego, że byłam pewna że jestem pedofilem i miałam sztuczne podniecenie do mojego synka. Problem nie zniknął całkowicie, ale dobrze mi szło olewanie tego wszystkiego co się działao. Funkcjonowałam normalnie, sztuczne podniecenie nie pojawiało się, a jeśli już to bardzo rzadko. Cieszyłam się macierzyństwem i myślałam, że już żyje ,,normalnie". Aż do dzisiejszej nocy. Jak zawsze spałam z synkiem i dziś w nocy miałam z nim sen erotyczny. Wiadomo podnieciłam się. Obudziłam się przerażona. Cały czas o tym myślę i boje się tego.
Xyz1267
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 38
Rejestracja: 29 sierpnia 2022, o 15:38

31 grudnia 2022, o 10:25

Gdzieś przeczytałam, że sny erotyczne są odzwierciedleniem naszych ukrytych pragnień. Myślicie, że to prawda? Naprawdę się tego boje, znów ciężko mi funkcjonować i zajmować się dzieckiem z miłością.
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

1 stycznia 2023, o 15:15

Xyz1267 pisze:
31 grudnia 2022, o 10:25
Gdzieś przeczytałam, że sny erotyczne są odzwierciedleniem naszych ukrytych pragnień. Myślicie, że to prawda? Naprawdę się tego boje, znów ciężko mi funkcjonować i zajmować się dzieckiem z miłością.
Kiedyś jak studiowałam jeszcze, sporo czytałam na temat snów i zapewniam Cię, że język snów rządzi się swoimi prawami i nie przekłada się tego łopatologiczne, na zasadzie, coś mi się przyśniło, znaczy że właśnie tego pragnę.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Awatar użytkownika
Juliaaa78569
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 569
Rejestracja: 27 kwietnia 2018, o 16:25

3 stycznia 2023, o 18:01

Dobra nauka odpuszczania i wyrozumiałości.
Pisałam posta długo i przypadkiem mi się usunął i trzeba pisać jeszcze raz. Normalnie bym wpadła w furię i frustrację, bo zawsze trzeba wszystko idealnie, ale tym razem wdech wydech i jeszcze raz. :)

Po ostatnim kryzysie, gdzie nieźle sobie narobiłam nerwicowego błota, przyszła pora na wybaczenie sobie, co zrobiłam i co zawaliłam przez to oraz na wysunięcie pewnych wniosków i pytań.

Otóż, kryzys ten pokazał mi co u mnie jeszcze jęczy i kwiczy odnośnie odburzania. Wróciłam sobie trochę do forum i do nagrań, ale w pewnym momencie trochę się zafiksowałam.
Z bólem serca przyznam, że od dłuższego czasu żyje głównie wiedzą odnośnie nerwicy, a życie sobie leci i tylko tam zaglądam, ale powolutku już staram się to ograniczać.
Na tyle weszłam w te wiedzę, że przez liczne analizy już sama nie wiem, co robię źle, co robię dobrze, czy jest lepiej, czy gorzej, czy przez te 5 lat jest nadal tak samo, jak podejść do odburzania, jak nie popełniać tych samych błędów itp.

Stanęłam również na tym, że mówi się, że najpierw trzeba zająć się zaburzeniem tzn. poznaniem mechanizmów i wychodzeniem z tego, a gdy lęk się w miarę zmniejszy zająć się zastanawianiem nad przyczynami, czymś co ciągle aktywuje stan zagrożenia.
Problem w tym, że u mnie stan zagrożenia jest ciągle aktywowany przez te przyczyny i to niby niby powinnam się zająć.
Mam trochę problemów bo tu trudna relacja z mamą, tu problem z usamodzielnieniem się, tu przerwane studia i co dalej, tam niska samoocena, podatność na krytykę, trzeba pracować nad związkiem.
Odnoszę wrażenie, że w stanie dużej analizy lękowej im bardziej próbuje dociekać, nad czym muszę popracować, tym jest coraz gorzej, bo wychodzi coraz więcej problemów i tym samym coraz większy lęk, bo olaboga ile tego jest i nigdy z tego nie wyjdę :)

Ciężko mi to ugryźć, gdy zwykłe zastanawianie się w sklepie co kupić na prezent, prowadzi do analiz typu czy to będzie okej, a może nie, może za drogie, co jeśli nie starczy mi pieniędzy, o cholera przecież mam do zapłaty jeszcze to to i tamto i w konsekwencji prowadzi to do wniosku, że mam problem z decyzyjnością i pyk kolejny problem do rozwiązania, szukanie jak to rozwiązać, i na końcu jeszcze większy lęk i jeszcze większa analiza.
A co tu dopiero mówić o analizach odnośnie większych spraw jak np związek czy studia, ten sam schemat.

No więc nie za bardzo wiem, jak mam się w tym poruszać, gdy jest analiza lękowa, która jest częścią zaburzeń lękowych, a w moim przypadku, żeby iść dalej z odburzaniem potrzeba pracy nad błędnymi przekonaniami, postawami, a analiza lękowa potrafi wykrzywić każdy najmniejszy problem z życia do rangi katastrofy i czegoś, co trzeba rozwiązać, bo to może być przyczyną zaburzenia.

Cholera no, przyznaję, że kąpię się w tym momencie w takim śmiesznym nerwicowym błotku, przyznaję się bez bicia, że czegoś nie wiem i chciałabym prosić o spojrzenie na to jaśniejszym okiem, bo może jestem już tak zafiksowana, że czegoś nie rozumiem 🤷
Awatar użytkownika
Juliaaa78569
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 569
Rejestracja: 27 kwietnia 2018, o 16:25

16 stycznia 2023, o 23:32

Juliaaa78569 pisze:
3 stycznia 2023, o 18:01
Dobra nauka odpuszczania i wyrozumiałości.
Pisałam posta długo i przypadkiem mi się usunął i trzeba pisać jeszcze raz. Normalnie bym wpadła w furię i frustrację, bo zawsze trzeba wszystko idealnie, ale tym razem wdech wydech i jeszcze raz. :)

Po ostatnim kryzysie, gdzie nieźle sobie narobiłam nerwicowego błota, przyszła pora na wybaczenie sobie, co zrobiłam i co zawaliłam przez to oraz na wysunięcie pewnych wniosków i pytań.

Otóż, kryzys ten pokazał mi co u mnie jeszcze jęczy i kwiczy odnośnie odburzania. Wróciłam sobie trochę do forum i do nagrań, ale w pewnym momencie trochę się zafiksowałam.
Z bólem serca przyznam, że od dłuższego czasu żyje głównie wiedzą odnośnie nerwicy, a życie sobie leci i tylko tam zaglądam, ale powolutku już staram się to ograniczać.
Na tyle weszłam w te wiedzę, że przez liczne analizy już sama nie wiem, co robię źle, co robię dobrze, czy jest lepiej, czy gorzej, czy przez te 5 lat jest nadal tak samo, jak podejść do odburzania, jak nie popełniać tych samych błędów itp.

Stanęłam również na tym, że mówi się, że najpierw trzeba zająć się zaburzeniem tzn. poznaniem mechanizmów i wychodzeniem z tego, a gdy lęk się w miarę zmniejszy zająć się zastanawianiem nad przyczynami, czymś co ciągle aktywuje stan zagrożenia.
Problem w tym, że u mnie stan zagrożenia jest ciągle aktywowany przez te przyczyny i to niby niby powinnam się zająć.
Mam trochę problemów bo tu trudna relacja z mamą, tu problem z usamodzielnieniem się, tu przerwane studia i co dalej, tam niska samoocena, podatność na krytykę, trzeba pracować nad związkiem.
Odnoszę wrażenie, że w stanie dużej analizy lękowej im bardziej próbuje dociekać, nad czym muszę popracować, tym jest coraz gorzej, bo wychodzi coraz więcej problemów i tym samym coraz większy lęk, bo olaboga ile tego jest i nigdy z tego nie wyjdę :)

Ciężko mi to ugryźć, gdy zwykłe zastanawianie się w sklepie co kupić na prezent, prowadzi do analiz typu czy to będzie okej, a może nie, może za drogie, co jeśli nie starczy mi pieniędzy, o cholera przecież mam do zapłaty jeszcze to to i tamto i w konsekwencji prowadzi to do wniosku, że mam problem z decyzyjnością i pyk kolejny problem do rozwiązania, szukanie jak to rozwiązać, i na końcu jeszcze większy lęk i jeszcze większa analiza.
A co tu dopiero mówić o analizach odnośnie większych spraw jak np związek czy studia, ten sam schemat.

No więc nie za bardzo wiem, jak mam się w tym poruszać, gdy jest analiza lękowa, która jest częścią zaburzeń lękowych, a w moim przypadku, żeby iść dalej z odburzaniem potrzeba pracy nad błędnymi przekonaniami, postawami, a analiza lękowa potrafi wykrzywić każdy najmniejszy problem z życia do rangi katastrofy i czegoś, co trzeba rozwiązać, bo to może być przyczyną zaburzenia.

Cholera no, przyznaję, że kąpię się w tym momencie w takim śmiesznym nerwicowym błotku, przyznaję się bez bicia, że czegoś nie wiem i chciałabym prosić o spojrzenie na to jaśniejszym okiem, bo może jestem już tak zafiksowana, że czegoś nie rozumiem 🤷
Problem jest w tym, że staram się na siłę ogarnąć wszystko na raz. Rozwiązać i rozstrzygnąć wszystko, co przychodzi mi do głowy, zamiast spojrzeć na to, czemu mi to przychodzi? Czy to nie jest ciągle ten sam schemat powstawania natrętów i analiz wokół tego płynących? Otóż właśnie.
Nie muszę wszystkiego wyjaśniać, nie muszę we wszystkim się upewniać, rozmyślać i analizować. Nie muszę z każdej błahostki, jaką podsunie mi zlękniony umysł tworzyć problemu, który trzeba "rozwiązać". Wręcz przeciwnie, mam nauczyć się dystansu do swoich myśli, odpuszczania i nie rzucania się na wszystko jak szczerbaty na suchary (przez liczne nagrania Katji i Wiktora już mi to zapadło w pamięć 😆)

Właśnie, pierwszą rzeczą, którą powinnam się zająć, jest przestanie się wszystkim zajmować, jakkolwiek to brzmi.
Nie muszę każdej myśli rozstrzygać na czynniki pierwsze, bo nie dojdę do żadnych wniosków tworząc przepotężne analizy.
Jeżeli jest jakiś faktyczny problem w życiu, to nie rozwiąże go w kółko snując rozwiązania jak mam to rozwiązać, a co jeśli to, a co jeśli tamto, planując krok na każdą ewentualność, co się może wydarzyć lub nie. Problem rozwiązuje się w działaniu, próbując jakiś określonych sposobów i sprawdzaniu na żywo, czy faktycznie coś poskutkowało.

Tak samo jest z odburzaniem w praktyce. Nie trzeba ciągle myśleć czy prawidłowo się odburzam. Jeżeli stosuje rady z forum w praktyce, sprawdzam jak to działa, czy pomaga, czy nie, to na tej podstawie uczę się i wyciągam wnioski, a nie w głowie.

Tak samo z pracowaniem nad sobą. Zaburzenie to jedno. W moim przypadku nie ma sensu skupiać się na objawach, trzeba nauczyć się odpowiedniego stosunku do niego, a jednocześnie (jeśli nie jest się w stanie, w którym oddech sprawia lęk) trzeba się zająć sytuacjami, przekonaniami, które doprowadziły do nerwicy.
ALE, nie nad wszystkimi na raz. Wystarczy zająć się jedną rzeczą, pracować nad nią, a z czasem zwiększą się nasze zdolności mentalne i automatycznie inne problemy nie będą dla nas już aż tak uciążliwe jak na początku, a co za tym idzie nie będzie dużej presji na naprawienie siebie całego:)

Praca nad sobą to nie wyścigi, tak samo nie warto tego wyścigu prowadzić w życiu:)

Ciekawa autoterapia, ale polecam czasem odpisywać sobie samemu na swoje wiadomości, uczymy się rozumieć pewne rzeczy, a jeśli ktoś zajrzy to czasem może poprawić :)
ODPOWIEDZ