Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Ogólne pytania do ozdrowieńców

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
Awatar użytkownika
Krzysiekk
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 14
Rejestracja: 15 lipca 2020, o 16:29

12 czerwca 2021, o 22:40

Cześć. Mam pytanie odnośnie akceptacji. Czy przy odpuszczaniu, przy silnym lęku normalne jest że odczuwam takie jakby podrywy do walki z tym lękiem? W ostatnich dniach miałem sytuacje, że ten lęk jakby wciągał mnie do paniki i raz mu ulegnąłęm i zacząłem z nim walczyć, bo wydawało mi się że nie mogę dłużej wytrzymać, żeby odczuć chwilową ulgę. Wczoraj i dzisiaj nie daję się, odpuszczam ile mogę, a potem on słabnie, ale tutaj pojawia się moja wątpliwość czy go nie tłumię. Odkąd zacząłem odpuszczać, nie walczyć pojawiła się masa wątpliwości, zwiększyła się ilość myśli które jakby zachęcają mnie do analizy tego stanu, a ja je zwyczajnie przepuszczam, choć muszę się pilnować żeby nawykowo nie włazić w te rozmyślenia, zwiększyły się somaty i pojawił się płytki sen. Czy moje działania wyglądają na poprawne?
martynka
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 385
Rejestracja: 10 marca 2014, o 22:12

12 czerwca 2021, o 22:57

Tak, to jest prawidłowe. Przez to, że puszczasz kontrolę nad lękiem on rośnie w siłę z objawami, ale to jest jedyną drogą do zdrowienia, także trzymaj się szlaku, bo jesteś na dobrej drodze
DamianZ1984
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1028
Rejestracja: 6 stycznia 2020, o 16:58

12 czerwca 2021, o 23:51

Czyli co mamy poprostu odpuszczać nie reagować i żyć jak gdyby nigdy nic mimo boli duszności niepokoju i natretnych myśli?
martynka
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 385
Rejestracja: 10 marca 2014, o 22:12

13 czerwca 2021, o 13:31

Dokładnie tak, czyli tak zwana niereaktywność
Awatar użytkownika
Krzysiekk
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 14
Rejestracja: 15 lipca 2020, o 16:29

18 lipca 2021, o 16:44

Siema. Od jakichś 2 miesięcy odpuściłem walkę z zaburzeniem, tzn przestałem robić cokolwiek żeby się lepiej poczuć, pierwszy raz poczułem że jest to odpowiednia droga, przychodziło coraz więcej lepszych dni, część emocji powracała, zacząłem mieć prześwity dd. No i postanowiłem odstawić leki, zrobiłem to niestety bardzo szybko, od około 3 tygodni jestem bez, ale pojawiły się stany depresyjne i ogólne wyczerpanie. Brałem je przez 3 miesiące i jestem świadom, że zrobiłem niezły chemiczny mix w swojej głowie. Tu pytanie do was czy przeczekać ten okres aż chemia w mózgu wróci do równowagi, czy może wrócić do leków i odstawiać stopniowo jak należy? Pozdro
rakovvski
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 8 marca 2021, o 12:19

3 sierpnia 2021, o 19:34

Cześć Wam. Czy miał ktoś tak że po pewnym czasie powiedzmy około 3 miesięcy zycia w lepszym stanie, z myślą że idę w dobrym kierunku nagle wszystko się posypało? Miałem 3 miesiące stabilnego okresu po którym ponownie wróciły lęki, pojawiła się derealizacja której wcześniej nie miałem a wszystko to po grubo zakrapianej imprezie. Skusiłem się na alkohol dlatego ze byłem na tyle pewny moich postepow że nie dopuszczałem do siebie tego że może się ten stan posypać. Dzięki.
Margarina1979
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 14
Rejestracja: 27 sierpnia 2021, o 08:31

31 sierpnia 2021, o 09:20

Witajcie, jestem nowa na forum. Z nerwicą borykam się dłuuuugo - ponad 20 lat. W tym czasie brałam oczywiście leki, które nieźle działały. Obecnie jestem bez leków 3 tygodnie i oczywiście mam nawrót. Największą moją zmorą jest obecnie brak apetytu, który trwa 4 miesiące. Staram się jeść, ale na samą myśl posiłku mam nudności, które trwają cały dzień. Czy ktoś miał taki problem tak długo lub dłużej - jak sobie z tym radziliście? Zawsze byłam szczupła (55 kg przy wzroście 158 cm). Teraz ważę 50 kg. Denerwuję się i martwię, gdy inni mówią, że wyglądam jak wieszak :( Forum czytam, słucham Wiktora i Divina - moja praca nad sobą trwa.
Awatar użytkownika
Juliaaa78569
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 569
Rejestracja: 27 kwietnia 2018, o 16:25

5 listopada 2021, o 00:22

Ze wszystkim ładnie sobie poradziłam/ radzę jeżeli chodzi o naszą piękną nerwicę, ale to co do dzisiaj nie daje mi spokoju to napięcie. Coś ala taki lęk wolnopłynący, ale nie do końca. Czuję w sobie ogromne wewnętrzne napięcie, które nie pozwala mi usiedzieć w miejscu. Nawiązując do reakcji, uczucie, jakbym miała albo zaraz uciec albo walczyć, taki wewnętrzny przymus, że muszę coś zrobić, bo zaraz coś we mnie wybuchnie. Bardzo to utrudnia skupienie się na aktualnej czynności, podczas gdy w trakcie niej myślę o 1000 innych rzeczy, które muszę zaraz zrobić, a na które braknie mi czasu i w ten sposób jestem jeszcze bardziej spięta. Takie kółko, kurcze i nie wiem jak sensownie do tego podejść. W takim napięciu ciężko mi zrobić wszystko tak jakbym chciała. W dodatku to napięcie ma czasem (wiem, jak to zabrzmi) pozytywny wydźwięk, kiedy miesza się z podekscytowaniem. Kiedy jestem czymś bardzo podjarana i są pozytywne emocje, ale napięcie również wzrasta, przez co czuję jakbym wypiła z 10 filiżanek kaw i była pod wpływem jakiś środków pobudzających. No dziwne uczucie.

Mógłby mi ktoś poradzić jak dobrze do tego podejść i zniwelować to napięcie?
malutki
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 145
Rejestracja: 21 września 2020, o 07:37

8 listopada 2021, o 06:49

Juliaaa78569 pisze:
5 listopada 2021, o 00:22
Ze wszystkim ładnie sobie poradziłam/ radzę jeżeli chodzi o naszą piękną nerwicę, ale to co do dzisiaj nie daje mi spokoju to napięcie. Coś ala taki lęk wolnopłynący, ale nie do końca. Czuję w sobie ogromne wewnętrzne napięcie, które nie pozwala mi usiedzieć w miejscu. Nawiązując do reakcji, uczucie, jakbym miała albo zaraz uciec albo walczyć, taki wewnętrzny przymus, że muszę coś zrobić, bo zaraz coś we mnie wybuchnie. Bardzo to utrudnia skupienie się na aktualnej czynności, podczas gdy w trakcie niej myślę o 1000 innych rzeczy, które muszę zaraz zrobić, a na które braknie mi czasu i w ten sposób jestem jeszcze bardziej spięta. Takie kółko, kurcze i nie wiem jak sensownie do tego podejść. W takim napięciu ciężko mi zrobić wszystko tak jakbym chciała. W dodatku to napięcie ma czasem (wiem, jak to zabrzmi) pozytywny wydźwięk, kiedy miesza się z podekscytowaniem. Kiedy jestem czymś bardzo podjarana i są pozytywne emocje, ale napięcie również wzrasta, przez co czuję jakbym wypiła z 10 filiżanek kaw i była pod wpływem jakiś środków pobudzających. No dziwne uczucie.

Mógłby mi ktoś poradzić jak dobrze do tego podejść i zniwelować to napięcie?
Po prostu połóż się na chwilę, nie rób nic i oddaj się temu uczuciu.
Ja na przykład, mając podobne odczucie, że zaraz gdzieś uciec, czy coś to po prostu kładłem się na łóżku, pełen luz i mówiłem sobie "dobra nerwico, to dawaj, pokazuj, gdzie ucieknę, jeśli masz taką moc, to pokaż, że wstanę z łóżka i zacznę uciekać, albo wariować" itp. :D
W pewnym momencie lęk sięgał zenitu, ale po jakimś czasie opadał.
To jak ze wszystkim, musisz się temu poddać, poczuć to na sobie, niech to przez Ciebie przepłynie i nie robić z tym nic, przede wszystkim nie walcz, daj sobie chwilę.
Zauważ, że poświęcasz temu uwagę, ponieważ napisałaś, że "utrudnia to, skupienie się na aktualnej czynności", dlatego w tym momencie skupiasz się na tym uczuciu, przez co ono jest i może się utrzymywać. :)
Awatar użytkownika
Megi.88
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 319
Rejestracja: 7 stycznia 2018, o 14:30

8 listopada 2021, o 15:47

malutki pisze:
8 listopada 2021, o 06:49
Juliaaa78569 pisze:
5 listopada 2021, o 00:22
Ze wszystkim ładnie sobie poradziłam/ radzę jeżeli chodzi o naszą piękną nerwicę, ale to co do dzisiaj nie daje mi spokoju to napięcie. Coś ala taki lęk wolnopłynący, ale nie do końca. Czuję w sobie ogromne wewnętrzne napięcie, które nie pozwala mi usiedzieć w miejscu. Nawiązując do reakcji, uczucie, jakbym miała albo zaraz uciec albo walczyć, taki wewnętrzny przymus, że muszę coś zrobić, bo zaraz coś we mnie wybuchnie. Bardzo to utrudnia skupienie się na aktualnej czynności, podczas gdy w trakcie niej myślę o 1000 innych rzeczy, które muszę zaraz zrobić, a na które braknie mi czasu i w ten sposób jestem jeszcze bardziej spięta. Takie kółko, kurcze i nie wiem jak sensownie do tego podejść. W takim napięciu ciężko mi zrobić wszystko tak jakbym chciała. W dodatku to napięcie ma czasem (wiem, jak to zabrzmi) pozytywny wydźwięk, kiedy miesza się z podekscytowaniem. Kiedy jestem czymś bardzo podjarana i są pozytywne emocje, ale napięcie również wzrasta, przez co czuję jakbym wypiła z 10 filiżanek kaw i była pod wpływem jakiś środków pobudzających. No dziwne uczucie.

Mógłby mi ktoś poradzić jak dobrze do tego podejść i zniwelować to napięcie?
Po prostu połóż się na chwilę, nie rób nic i oddaj się temu uczuciu.
Ja na przykład, mając podobne odczucie, że zaraz gdzieś uciec, czy coś to po prostu kładłem się na łóżku, pełen luz i mówiłem sobie "dobra nerwico, to dawaj, pokazuj, gdzie ucieknę, jeśli masz taką moc, to pokaż, że wstanę z łóżka i zacznę uciekać, albo wariować" itp. :D
W pewnym momencie lęk sięgał zenitu, ale po jakimś czasie opadał.
To jak ze wszystkim, musisz się temu poddać, poczuć to na sobie, niech to przez Ciebie przepłynie i nie robić z tym nic, przede wszystkim nie walcz, daj sobie chwilę.
Zauważ, że poświęcasz temu uwagę, ponieważ napisałaś, że "utrudnia to, skupienie się na aktualnej czynności", dlatego w tym momencie skupiasz się na tym uczuciu, przez co ono jest i może się utrzymywać. :)
Ja czuję ten lęk po 3 latach spokoju od dwóch dni co ciagly lęk kładę się próbuje mu pozwolić odejść ale dostaje ataków paniki i tak wkoło jestem fizycznie wyczerpana 😭
" I don't feel the way I used to
The sky is grey much more than it is blue
But I know one day I'll get through
And I'll take my place again
So I will try 
So I will try
...
If I would try
If I would try
....
There is no one for me to blame
'Cause I know the only thing in my way
Is me"
malutki
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 145
Rejestracja: 21 września 2020, o 07:37

9 listopada 2021, o 06:28

Megi.88 pisze:
8 listopada 2021, o 15:47
malutki pisze:
8 listopada 2021, o 06:49
Juliaaa78569 pisze:
5 listopada 2021, o 00:22
Ze wszystkim ładnie sobie poradziłam/ radzę jeżeli chodzi o naszą piękną nerwicę, ale to co do dzisiaj nie daje mi spokoju to napięcie. Coś ala taki lęk wolnopłynący, ale nie do końca. Czuję w sobie ogromne wewnętrzne napięcie, które nie pozwala mi usiedzieć w miejscu. Nawiązując do reakcji, uczucie, jakbym miała albo zaraz uciec albo walczyć, taki wewnętrzny przymus, że muszę coś zrobić, bo zaraz coś we mnie wybuchnie. Bardzo to utrudnia skupienie się na aktualnej czynności, podczas gdy w trakcie niej myślę o 1000 innych rzeczy, które muszę zaraz zrobić, a na które braknie mi czasu i w ten sposób jestem jeszcze bardziej spięta. Takie kółko, kurcze i nie wiem jak sensownie do tego podejść. W takim napięciu ciężko mi zrobić wszystko tak jakbym chciała. W dodatku to napięcie ma czasem (wiem, jak to zabrzmi) pozytywny wydźwięk, kiedy miesza się z podekscytowaniem. Kiedy jestem czymś bardzo podjarana i są pozytywne emocje, ale napięcie również wzrasta, przez co czuję jakbym wypiła z 10 filiżanek kaw i była pod wpływem jakiś środków pobudzających. No dziwne uczucie.

Mógłby mi ktoś poradzić jak dobrze do tego podejść i zniwelować to napięcie?
Po prostu połóż się na chwilę, nie rób nic i oddaj się temu uczuciu.
Ja na przykład, mając podobne odczucie, że zaraz gdzieś uciec, czy coś to po prostu kładłem się na łóżku, pełen luz i mówiłem sobie "dobra nerwico, to dawaj, pokazuj, gdzie ucieknę, jeśli masz taką moc, to pokaż, że wstanę z łóżka i zacznę uciekać, albo wariować" itp. :D
W pewnym momencie lęk sięgał zenitu, ale po jakimś czasie opadał.
To jak ze wszystkim, musisz się temu poddać, poczuć to na sobie, niech to przez Ciebie przepłynie i nie robić z tym nic, przede wszystkim nie walcz, daj sobie chwilę.
Zauważ, że poświęcasz temu uwagę, ponieważ napisałaś, że "utrudnia to, skupienie się na aktualnej czynności", dlatego w tym momencie skupiasz się na tym uczuciu, przez co ono jest i może się utrzymywać. :)
Ja czuję ten lęk po 3 latach spokoju od dwóch dni co ciagly lęk kładę się próbuje mu pozwolić odejść ale dostaje ataków paniki i tak wkoło jestem fizycznie wyczerpana 😭
Chyba jednak nie do końca mu pozwalasz być, Ty nie masz mu pozwolić odejść. Ty musisz pozwolić mu być i go zaakceptować, a nie się z nim szarpać, daj sobie na przyzwolenie, że teraz czujesz lęk wolnopłynący.
Matt77
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 3 stycznia 2021, o 17:43

18 listopada 2021, o 21:35

Julia mam podobnie...mam ciągle uczucie ,że mnie ma rozwalić, cos w środku ma wyskoczyć ze mnie,ciągle gdzieś wewnętrznie biegnę.Nawet w domu nie mam chwili wytchnienia i nie odpoczywam ,w pracy to samo ect.nie potrafię się na niczym skupić ale...🙂są na to sposoby po za tym o czym tu już inni napisali dzis np świadomie postanowiłem pomoc zonie i poszedłem wywiesić ogrom prania do suszarni.Koszulka po koszulce ,ogólnie rzecz po rzeczy każda przewracałem na właściwą strone miało na początku mnie rozwalic ale powiedziałem skup się na tym daj sobie chwile wytchnienia...nawet skarpetki przekładałem i wieszałem parami przypinając klamerkami🙂o co tu chodzi w tym co zrobiłem, o to że przez ponad 20 lat bo tyle się z tym użeram tak mi się umysł zaprogramował tak funkcjonuje przez tyle lat z tym odczuciem tak uciekam przed sobą a to jest nie możliwe prawda..???wiec wystarczy świadomie przekierować mozg na cos innego na jakąś inną prosta czynność na coś nad czym musisz się skupić nawet nad głupim praniem i wtedy dostajesz olśnienia,że się da to puścić i poczuć ulgę a to za każdym razem daje Ci przestrzeń do odburzania.Jest to trudne sam do tego dochodzę przez wiedzę ktora tu zdobywam na forum i nie tylko od paru lat i żaden terapeuta lekarz prze tyle lat cieprienia na taką drogę mnie nie skierował...good luck 👍
Awatar użytkownika
vicky1856
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 5 października 2021, o 19:53

1 lutego 2022, o 15:06

"wystarczy świadomie przekierować mozg na cos innego na jakąś inną prosta czynność na coś nad czym musisz się skupić nawet nad głupim praniem i wtedy dostajesz olśnienia,że się da to puścić i poczuć ulgę a to za każdym razem daje Ci przestrzeń do odburzania" - Matt ma rację. Mi pomaga skupienie się na jednej rzeczy i TYLKO JEDNEJ, a nie na kawalkadzie myśli o wszystkim naraz. Pomaga też czytanie książek (bo też tylko jedna rzecz, która wtedy zajmuje umysł i w dodatku nie ma nic wspólnego z nerwicą, problemami itp. Przy czytaniu też ciężko robić coś jeszcze więc jest git bo nie da się multitaskingu wykonywać który napędza chomika). Oprócz tego trening Schulza pomaga, z tych samych powodów - robienie jednej rzeczy na raz. Znaleźć jedną prostą rzecz, która zajmie umysł i się na niej skupić jak chomik chce wjechać z 10394720 tematów naraz do głowy :D
mario546
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1159
Rejestracja: 25 października 2018, o 23:15

5 lutego 2022, o 22:53

Juliaaa78569 pisze:
5 listopada 2021, o 00:22
Ze wszystkim ładnie sobie poradziłam/ radzę jeżeli chodzi o naszą piękną nerwicę, ale to co do dzisiaj nie daje mi spokoju to napięcie. Coś ala taki lęk wolnopłynący, ale nie do końca. Czuję w sobie ogromne wewnętrzne napięcie, które nie pozwala mi usiedzieć w miejscu. Nawiązując do reakcji, uczucie, jakbym miała albo zaraz uciec albo walczyć, taki wewnętrzny przymus, że muszę coś zrobić, bo zaraz coś we mnie wybuchnie. Bardzo to utrudnia skupienie się na aktualnej czynności, podczas gdy w trakcie niej myślę o 1000 innych rzeczy, które muszę zaraz zrobić, a na które braknie mi czasu i w ten sposób jestem jeszcze bardziej spięta. Takie kółko, kurcze i nie wiem jak sensownie do tego podejść. W takim napięciu ciężko mi zrobić wszystko tak jakbym chciała. W dodatku to napięcie ma czasem (wiem, jak to zabrzmi) pozytywny wydźwięk, kiedy miesza się z podekscytowaniem. Kiedy jestem czymś bardzo podjarana i są pozytywne emocje, ale napięcie również wzrasta, przez co czuję jakbym wypiła z 10 filiżanek kaw i była pod wpływem jakiś środków pobudzających. No dziwne uczucie.

Mógłby mi ktoś poradzić jak dobrze do tego podejść i zniwelować to napięcie?
Julia poradziłaś z tym napięciem.
Marcelina 32
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 26 lutego 2022, o 13:11

26 lutego 2022, o 14:05

Cześć. Udzielam się po raz pierwszy ale już troche śledze to forum.
Na wstępie chciałbym powiedzieć, że to ile dalo mi to forum to nie nauczył mnie żaden terapeuta w mojej karierze.
Czytam posty Victora,Divina i Ciasteczka i wszystko wydaje się tak oczywiste i łatwe ale niestety nie jest.
Zaburzenia lękowe mam od 8 lat- taką diagnozę usłyszałam na sorze kiedy to trafiłam z ciężką dusznością i tachykardia. Duszność była masakryczna,nie moglam zlapać tchu,rodzina zawiozła mnie na sor. Kiedy usłyszalam diagnoze że to "tylko" nerwy jakoś zaczełam sobie z tym radzić. Znalazlam sposób koedy łapała mnie duszność wtedy poprostu wymuszalam ziewnięcie i było ok. Potem przeszlo mi to kompletnie. Myslalam że to juz po wszystkim,zyjac sobie dalej z innymi dolegliwościami wtedy nie swiadoma że to dalej jest nerwica. Bol glowy- strach przed tętniakiem- rezonans,tomograf i ulga. Jednak nie na dlugo,potem ból brzucha,czeste odbijanie-strach o wrzody- gastroskopia i ulga,potem zakrzepica,chorobliwa zazdrość o chlopaka i tak dalej... Nie bylam wtedy świadoma że to nerwica,nikt mnie nie uświadomił... trawalo to ok 3 lat,wróciłam do pracy i bylo juz ok,żyłam jak normalny czlowiek czasami z uczucie duszenia ktore zalatwialam ziewnięciem. Potem gdy zaszlam w ciąze pod koniec sie zaczeło,mialam schizy że odchodza mi wody,bałam się sama byc w domu ale nie mocno,mialam poprostu obawy. Juz kilka dni przed porodem dostalam takiego stracha że serce mojego dziecka bilo bardzo szybko(pewnie czulo mój lęk) co doprowadziło do natychmiastowego cesarskiego cięcia. Po tym jak wrocilam z dzieckiem do domu zaczelo sie z moimi krwotokami,byłam kilka razy na sorze,balam sie sama zostać w domu.Ginekolog delikatnie sugerowal ze on mi nic z tym nie zrobi,że kazda kobieta tak ma po porodzie(krwawienia) i ze sugeruje udać sie do innego specjalisty(teraz wiem że chodziło o psychiatre). Jakos sie uspokoilam z tymi wkretami,ale po ok 3 miesiącach ze względu na to że bylam po przeprowadzce do własnego domu gdzie mąż wychodzil do pracy a ja bylam sama z dzieckiem i bardzo tęsknilam za rodziną(rodzicami) dostalam silnej depresji. Ciągle plakalam,martwilam sie aż któregoś dnia o zgrozo! dostałam silnych duszności,wiedzialam ze to znowu to ale ja dalej sie dusilam,trzęslam i puls 150. Rodzina wziela mnie do psychiatry. Tam pierwszy lek-wenlafleksyna. Po pierwszej i zarazem ostatniej tabletce poczulam totalny zjazd. Omamy,drgawki,lęk. I to w pelni obudzilo moją nerwice ( to bylo 3 lata temu). Zmienilam lekarza ktory przepisal mi kolejny lek,ale z perspektywy czasu onntez nie był calkiem trafiony bo dalej czulam sie źle. Depresja minela ale lęki dalej byla. Zaczelam psychoterapie i w miare stanelam na nogi jednak dalej mialam ataki paniki. Po póltora roku lekarz zmienil mi lek. Nie czułam na nim niepokoju ani lęku ale zaczeła sie masakryczna hipochondra,ale to nie było takie straszne jak to co dzieje sie ze mną od 3 miesiecy. Chcę zmienić leki(czego żałuje) bo czulam sie ospala i nic mi sie nie chcialo,lek kolejny wybudził znowu moje dolegkiwosci jak lęk i niepokój,lekarz zmieniał leki co dwa dni a ja w glowie zaczelam miec niezle combo z neuroprzekaźnikami.Wiec zdecydowalam ze leków nie potrzebuje. I zaczął sie mój koszmar. Na drugi dzien dostałam takiego ataku paniki jakiego nigdy w życiu nie miałam. Drgawki,rozlewajacy sie lęk na klatkę piersiową i podbrzusze, drgawki,serce 150 i wiele innych. Miałam atak za atakiem,przez 7 dni. W koncu lekarz dal mi lek ktory jakoś poorawil moje samopoczucie,ale nie do końca. Wiedząc ze musze stawiac czola swoim lękom i nie moge dac sie zamknac w domu wrocilam po miesiacu do pracy i to byl moj blad. To byl tragiczny dzien w pracy,czekalam tylko jak wroce do domu a kiedy wrocilam to dostałam kolejnego ataku mega ataku. Zdecydowalam z dyrektorka z pracy że pojde na dluzsze zwolnienie az wydobrzeje.
Pewnego dnia w sklepie złapal mnie atak,dostalam drgawek i w wolnym tempie udalam sie do auta. A w aucie atak mega dusznosci,do tego stopnia ze chcialam wysiasc i prosic przechodniow o pomoc. To bylo 31 stycznia. Od tamtej pory nie wsiadam sama do auta,nie bylam w sklepie,nawet bedac z mezem u psychiatry nie moglam usiedziec w przychodni...i to jest to co mnie najbardziej martwi bo zawsze bylam niezalezna,nigdy w karierze mojej nerwicy nie bylo tak ze balam sie wyjsc z domu i jeździc autem. Martwi mnie bardzo że to tak postąpilo i mysle czesto o tym ze moze byc jeszcze gorzej(np.bede bala sie wyjść z łóżka!?) Czy to jest jakis rodzaj agorafobi?? Lekarz przepisal mi escitalopram ale ja panicznie boje się leków i ich skutków ubocznych czyli nasilenia lękow,ktore pojawia sie zazwyczaj na poczatku co jest przerażajace skoro moje leki sa i tak wywalone w kosmos i bez tych skutków ubocznych,ale z drugiej strony wiem ze bez leków nie moge funkcjonować. Chodze na terapię poznawczo-behawioralna ale zanim bedzie jakis efekt to potrzeba czasu,zreszta watpie ze terapeuta powie mi cos wiecej niz wiem z tego forum.
Jeśli komus bedzie sie chcialo czytac te moje długie wypociny to prosze doradzcie jak zacząc móc wychodzic z domu,zostawac samej,poruszac sie po miescie i robić normalnie zakupy😭 Blagam....
ODPOWIEDZ