Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Odstawienie leków a ostre nasilenie DD

Forum dotyczące derealizacji i depersonalizacji.
Dzielimy się tutaj naszymi historiami, objawami, wątpliwościami oraz wszystkim co nas dręczy mając derealizację.
Dopisz się do istniejącego tematu lub po prostu jeśli chcesz stwórz nowy własny wątek.
ODPOWIEDZ
Kasia25
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 5 marca 2018, o 16:03

21 września 2021, o 23:01

Część. Dawno tu nie zaglądałam bo mój stan się ustabilizował w miarę. Od 2 tygodni nie biorę leków, wcześniej brałam Fluoksetyne i Fluanxol. Decyzja o odstawieniu wiązała się z tym że mieliśmy w planach dziecko z mężem. Lekarz mi doradził że jak odstawię nie powinno mi się pogorszyć. Stało się wprost przeciwnie. Dostałam silnej depersonalizacji, mam wrażenie że straciłam spójność że swoim ciałem, czuje jakby było zniczulone i tylko moja świadomość istniała nic więcej, jakbym była duchem.Do tego ból głowy i lęki. Nic mnie już nie cieszy. To jest prawdziwe piekło na ziemi. Czy jestem już skazana do końca życia na leki żeby do końca nie zwariować i jako tako funkcjonować? Boję się że skończę w psychiatryku i pożegnam się że światem.
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

22 września 2021, o 00:25

Nie, nie jesteś skazana na leki, tylko na pracę. Zaburzenie jak każdy ból i każda dysfunkcja naszego organizmu jest dla nas sygnałem, informacją, w momencie gdy dochodzi już do silnych stanów lękowych i człowiek "wpada" w zaburzenie lękowe jest to już alarm naszego organizmu, że tak dalej już nie. Ja sobie stworzyłam taki własny podział zaburzeń u ludzi na zaburzenia wynikające z przeciążenia układu nerwowego i zaburzenia wynikające z przeciążenia układu nerwowego ( bo zawsze one z tego wynikają ) z fundamentem i w mojej ocenie jeśli ktoś jest w tej drugiej grupie to musi wyjść z zaburzenia w dwóch etapach 1. uspokojenie układu nerwowego i w tym celu dobre są założenia terapii poznawczo–behawioralnej czyli żeby ogarnąć jak działają myśli, emocje, jakie są mechanizmy utrzymywania lęku itd 2. etap nazywam etapem rozbijania fundamentu, gdzie w momencie gdy już nasz stan jest ustabilizowany na tyle, że nie boimy się własnego cienia, to możemy podjąć prace nad tym co przeciąża u nas układ nerwowy a są to takie sprawy jak np błędne przekonania, postawy takie jak chociażby perfekcjonizm czy też od małego mamy zbyt dużo kortyzolu w krwi z uwagi na jakieś przeżycia przez co nasza zdolność do emocjonalnego spokoju jest niska itd
W mojej ocenie leki w leczeniu zaburzeń lękowych, chociaż u niektórych bywają pozornie skuteczne są nieporozumieniem, ponieważ one nie zajmują się przyczyną, a jedynie powodują, że nie odczuwasz skutków i co za tym najczęściej brniesz dalej w coś, co powinnaś przepracować i zmienić. Tego typu trudne doświadczenia jak stany lękowe są częścią naszego życia wynikającą z potrzeby rozwoju w pewnych obszarach, które są z jakiś powodów zaburzone, a niestety często zamiast sensownego wsparcie ludzie w gabinetach dostają tabletki i wmawia im się, że to jest rozwiązanie ich problemów.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Kasia25
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 5 marca 2018, o 16:03

22 września 2021, o 10:24

Chodziłam na terapię poznawczo behawioralną 3 lata wcześniej na psychodynamiczna bez skutku. Pani doktor do której chodziłam mieszkając jeszcze w Łodzi powiedziała że to są uwarunkowania biologiczne o jeśli odstawię leki wszystko wróci. Po latach miała rację. Staram się żeby z tego wyjść, pracuje, nie zamykam w domu i nic z tego. Mam wrażenie że osoby które piszą że z tego wyszły miały slaba DP bo dlaczego wszystkie objawy im minęły a u mnie wprost przeciwnie.Mam już to 6 lat niestety.
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

22 września 2021, o 11:02

Kasia25 pisze:
22 września 2021, o 10:24
Chodziłam na terapię poznawczo behawioralną 3 lata wcześniej na psychodynamiczna bez skutku. Pani doktor do której chodziłam mieszkając jeszcze w Łodzi powiedziała że to są uwarunkowania biologiczne o jeśli odstawię leki wszystko wróci. Po latach miała rację. Staram się żeby z tego wyjść, pracuje, nie zamykam w domu i nic z tego. Mam wrażenie że osoby które piszą że z tego wyszły miały slaba DP bo dlaczego wszystkie objawy im minęły a u mnie wprost przeciwnie.Mam już to 6 lat niestety.
Pan doktor, który mnie diagnozował też twierdził, że są to uwarunkowania genetyczne i że bez leków nie dam rady i nie miał racji. Dawanie leków przy zaburzeniach lękowych jest w mojej ocenie bardziej szkodliwe niż pożyteczne, ponieważ ingerują one w metabolizm energetyczny mózgu, dodatkowo mówiąc Ci w ten sposób lekarz też wpłynęła na Twój stosunek do zaburzenia i możliwości odburzania. Nie bez przyczyny mówi się, że najlepszym lekarstwem jest lekarz.
Nie obraź się, ale to że coś robisz nie oznacza jeszcze, że robisz to właściwie, proces wychodzenia z zaburzeń lękowych, szczególnie takich ugruntowanych, z fundamentem, to jest bardzo złożona materia i indywidualna (aczkolwiek podobna) sprawa na którą może się składać wiele elementów w tym osobowość. Wiele osób tutaj na grupie piszę, ale ja przecież miałam terapię, wychodzę do ludzi, a to tak jakby pisać np. w przypadku braku wymarzonej sylwetki, ale ja przecież chodzę na siłownie i biegam. I co z tego, że coś robisz, jak otwartą kwestią jest to jak to robisz, kogo na swojej drodze spotykasz, jak mocno się angażujesz w terapie, na ile faktycznie jesteś otwarta na proces zmian, jakie masz przeszkody np w ciele itd

Pisanie, że jak ktoś z tego wyszedł to miał to słabe jest słabe, nie będę wymieniała Ci teraz ile rzeczy miałam, ale zapewniam Cię, że słabe to nie było.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

22 września 2021, o 13:25

Hej Kasiu, a ja z kolei nie demonizowałabym tak leków. Wszystko jest dla ludzi. Jeśli człowiek jest w stanie zagrażającym jego życiu bądź zdrowiu, nie jest w stanie funkcjonować, to farmakologia jest również po to by mu pomóc. Niekiedy psychoterapia i praca nad sobą nie jest możliwa, bo człowiek nie może się z łóżka podnieść. Także Kasiu, ja Cię rozumiem. Również jestem na lekach i planuje w przyszłości ciążę, choć mój psychiatra ma na to pomysł jak możemy to bezpiecznie dla mnie i dla dziecka zrobić.
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
Kasia25
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 5 marca 2018, o 16:03

22 września 2021, o 13:35

Katja pisze:
22 września 2021, o 11:02
Kasia25 pisze:
22 września 2021, o 10:24
Chodziłam na terapię poznawczo behawioralną 3 lata wcześniej na psychodynamiczna bez skutku. Pani doktor do której chodziłam mieszkając jeszcze w Łodzi powiedziała że to są uwarunkowania biologiczne o jeśli odstawię leki wszystko wróci. Po latach miała rację. Staram się żeby z tego wyjść, pracuje, nie zamykam w domu i nic z tego. Mam wrażenie że osoby które piszą że z tego wyszły miały slaba DP bo dlaczego wszystkie objawy im minęły a u mnie wprost przeciwnie.Mam już to 6 lat niestety.
Pan doktor, który mnie diagnozował też twierdził, że są to uwarunkowania genetyczne i że bez leków nie dam rady i nie miał racji. Dawanie leków przy zaburzeniach lękowych jest w mojej ocenie bardziej szkodliwe niż pożyteczne, ponieważ ingerują one w metabolizm energetyczny mózgu, dodatkowo mówiąc Ci w ten sposób lekarz też wpłynęła na Twój stosunek do zaburzenia i możliwości odburzania. Nie bez przyczyny mówi się, że najlepszym lekarstwem jest lekarz.
Nie obraź się, ale to że coś robisz nie oznacza jeszcze, że robisz to właściwie, proces wychodzenia z zaburzeń lękowych, szczególnie takich ugruntowanych, z fundamentem, to jest bardzo złożona materia i indywidualna (aczkolwiek podobna) sprawa na którą może się składać wiele elementów w tym osobowość. Wiele osób tutaj na grupie piszę, ale ja przecież miałam terapię, wychodzę do ludzi, a to tak jakby pisać np. w przypadku braku wymarzonej sylwetki, ale ja przecież chodzę na siłownie i biegam. I co z tego, że coś robisz, jak otwartą kwestią jest to jak to robisz, kogo na swojej drodze spotykasz, jak mocno się angażujesz w terapie, na ile faktycznie jesteś otwarta na proces zmian, jakie masz przeszkody np w ciele itd

Pisanie, że jak ktoś z tego wyszedł to miał to słabe jest słabe, nie będę wymieniała Ci teraz ile rzeczy miałam, ale zapewniam Cię, że słabe to nie było.
Poprostu nie potrafię zrozumieć co robię źle skoro nie mija. Czytałam parady z forum, słuchałam nagran i starałam się stosować do porad w nich zawartych. Mając derealizację dało się ja ignorować ale depersonalizacji nie mogę. Boję się ze przerodzi się w coś gorszego.
Kasia25
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 5 marca 2018, o 16:03

22 września 2021, o 13:42

katarzynka pisze:
22 września 2021, o 13:25
Hej Kasiu, a ja z kolei nie demonizowałabym tak leków. Wszystko jest dla ludzi. Jeśli człowiek jest w stanie zagrażającym jego życiu bądź zdrowiu, nie jest w stanie funkcjonować, to farmakologia jest również po to by mu pomóc. Niekiedy psychoterapia i praca nad sobą nie jest możliwa, bo człowiek nie może się z łóżka podnieść. Także Kasiu, ja Cię rozumiem. Również jestem na lekach i planuje w przyszłości ciążę, choć mój psychiatra ma na to pomysł jak możemy to bezpiecznie dla mnie i dla dziecka zrobić.
No właśnie ciężko jest ignorować coś co jest tak silne. Chce spróbować bez leków żeby wprowadzić w życie swoje plany ale nie wiem czy dam radę. Dokładnie swojego czasu najchętniej nie opuszczałabym swojego łóżka.
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

22 września 2021, o 16:38

katarzynka pisze:
22 września 2021, o 13:25
Hej Kasiu, a ja z kolei nie demonizowałabym tak leków. Wszystko jest dla ludzi. Jeśli człowiek jest w stanie zagrażającym jego życiu bądź zdrowiu, nie jest w stanie funkcjonować, to farmakologia jest również po to by mu pomóc. Niekiedy psychoterapia i praca nad sobą nie jest możliwa, bo człowiek nie może się z łóżka podnieść. Także Kasiu, ja Cię rozumiem. Również jestem na lekach i planuje w przyszłości ciążę, choć mój psychiatra ma na to pomysł jak możemy to bezpiecznie dla mnie i dla dziecka zrobić.
Nie twierdzę, że po lekach wyrastają rogi i kopyta ;) tylko, że branie ich nie sprzyja pracy nad sobą. Osobnym tematem jest też ich skuteczność, sposób działania i długofalowe skutki. Rozumiem, że bywają sytuację dramatyczne, gdy ktoś po nie sięga i nie oceniam, ale uważam, że lekarze nadużywają tego typu leków, bo jest to droga najłatwiejsza ale nie przyczyniająca się do zrozumienia wzorców, które kryją się za zaburzeniem i nie przyczyniająca się do długofalowych zmian. Jeszcze w przypadku chwilowych problemów i chwilowego ich brania może to zdać egzamin, ale jeśli ktoś ma poważny jak ja to nazywam fundament zaburzeniowy to leki w mojej ocenie zrobią więcej szkody niż pożytku i wiele znam na to przykładów.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

23 września 2021, o 11:22

Kasia25 pisze:
22 września 2021, o 13:35
Katja pisze:
22 września 2021, o 11:02
Kasia25 pisze:
22 września 2021, o 10:24
Chodziłam na terapię poznawczo behawioralną 3 lata wcześniej na psychodynamiczna bez skutku. Pani doktor do której chodziłam mieszkając jeszcze w Łodzi powiedziała że to są uwarunkowania biologiczne o jeśli odstawię leki wszystko wróci. Po latach miała rację. Staram się żeby z tego wyjść, pracuje, nie zamykam w domu i nic z tego. Mam wrażenie że osoby które piszą że z tego wyszły miały slaba DP bo dlaczego wszystkie objawy im minęły a u mnie wprost przeciwnie.Mam już to 6 lat niestety.
Pan doktor, który mnie diagnozował też twierdził, że są to uwarunkowania genetyczne i że bez leków nie dam rady i nie miał racji. Dawanie leków przy zaburzeniach lękowych jest w mojej ocenie bardziej szkodliwe niż pożyteczne, ponieważ ingerują one w metabolizm energetyczny mózgu, dodatkowo mówiąc Ci w ten sposób lekarz też wpłynęła na Twój stosunek do zaburzenia i możliwości odburzania. Nie bez przyczyny mówi się, że najlepszym lekarstwem jest lekarz.
Nie obraź się, ale to że coś robisz nie oznacza jeszcze, że robisz to właściwie, proces wychodzenia z zaburzeń lękowych, szczególnie takich ugruntowanych, z fundamentem, to jest bardzo złożona materia i indywidualna (aczkolwiek podobna) sprawa na którą może się składać wiele elementów w tym osobowość. Wiele osób tutaj na grupie piszę, ale ja przecież miałam terapię, wychodzę do ludzi, a to tak jakby pisać np. w przypadku braku wymarzonej sylwetki, ale ja przecież chodzę na siłownie i biegam. I co z tego, że coś robisz, jak otwartą kwestią jest to jak to robisz, kogo na swojej drodze spotykasz, jak mocno się angażujesz w terapie, na ile faktycznie jesteś otwarta na proces zmian, jakie masz przeszkody np w ciele itd

Pisanie, że jak ktoś z tego wyszedł to miał to słabe jest słabe, nie będę wymieniała Ci teraz ile rzeczy miałam, ale zapewniam Cię, że słabe to nie było.
Poprostu nie potrafię zrozumieć co robię źle skoro nie mija. Czytałam parady z forum, słuchałam nagran i starałam się stosować do porad w nich zawartych. Mając derealizację dało się ja ignorować ale depersonalizacji nie mogę. Boję się ze przerodzi się w coś gorszego.
Myślę, że kluczowa może być Twoja odpowiedź na pytanie czy jesteś gotowana wejść w proces przemian całą sobą, czy tylko coś tam strasz się robić i próbujesz? W mojej ocenie terapia czy praca nad sobą tylko wtedy może być skuteczna jeśli rodzi się z faktycznej potrzeby zmian, a nie jest na zasadzie, że coś tam sobie poczytam i popróbuje. Oczywiście nie mam tu na myśli totalnej spiny w tym względzie, która wynika z obsesyjnego perfekcjonizmu i lęku, tylko autentyczne zaangażowanie. Terapii nie można sobie tylko próbować, trzeba w nią wejść. Dlatego moim zdaniem leki nie sprzyjają terapii, bo odcinają Cię od pewnych przeżyć, przez co nie można mieć właściwego wglądu w proces zmian i można nabrać fałszywego przekonania, że wszystko jest ok.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Kasia25
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 5 marca 2018, o 16:03

23 września 2021, o 18:03

Katja pisze:
23 września 2021, o 11:22
Kasia25 pisze:
22 września 2021, o 13:35
Katja pisze:
22 września 2021, o 11:02


Pan doktor, który mnie diagnozował też twierdził, że są to uwarunkowania genetyczne i że bez leków nie dam rady i nie miał racji. Dawanie leków przy zaburzeniach lękowych jest w mojej ocenie bardziej szkodliwe niż pożyteczne, ponieważ ingerują one w metabolizm energetyczny mózgu, dodatkowo mówiąc Ci w ten sposób lekarz też wpłynęła na Twój stosunek do zaburzenia i możliwości odburzania. Nie bez przyczyny mówi się, że najlepszym lekarstwem jest lekarz.
Nie obraź się, ale to że coś robisz nie oznacza jeszcze, że robisz to właściwie, proces wychodzenia z zaburzeń lękowych, szczególnie takich ugruntowanych, z fundamentem, to jest bardzo złożona materia i indywidualna (aczkolwiek podobna) sprawa na którą może się składać wiele elementów w tym osobowość. Wiele osób tutaj na grupie piszę, ale ja przecież miałam terapię, wychodzę do ludzi, a to tak jakby pisać np. w przypadku braku wymarzonej sylwetki, ale ja przecież chodzę na siłownie i biegam. I co z tego, że coś robisz, jak otwartą kwestią jest to jak to robisz, kogo na swojej drodze spotykasz, jak mocno się angażujesz w terapie, na ile faktycznie jesteś otwarta na proces zmian, jakie masz przeszkody np w ciele itd

Pisanie, że jak ktoś z tego wyszedł to miał to słabe jest słabe, nie będę wymieniała Ci teraz ile rzeczy miałam, ale zapewniam Cię, że słabe to nie było.
Poprostu nie potrafię zrozumieć co robię źle skoro nie mija. Czytałam parady z forum, słuchałam nagran i starałam się stosować do porad w nich zawartych. Mając derealizację dało się ja ignorować ale depersonalizacji nie mogę. Boję się ze przerodzi się w coś gorszego.
Myślę, że kluczowa może być Twoja odpowiedź na pytanie czy jesteś gotowana wejść w proces przemian całą sobą, czy tylko coś tam strasz się robić i próbujesz? W mojej ocenie terapia czy praca nad sobą tylko wtedy może być skuteczna jeśli rodzi się z faktycznej potrzeby zmian, a nie jest na zasadzie, że coś tam sobie poczytam i popróbuje. Oczywiście nie mam tu na myśli totalnej spiny w tym względzie, która wynika z obsesyjnego perfekcjonizmu i lęku, tylko autentyczne zaangażowanie. Terapii nie można sobie tylko próbować, trzeba w nią wejść. Dlatego moim zdaniem leki nie sprzyjają terapii, bo odcinają Cię od pewnych przeżyć, przez co nie można mieć właściwego wglądu w proces zmian i można nabrać fałszywego przekonania, że wszystko jest ok.
Podziwiam Cię że Tobie się udało i szczerze zazdroszczę. Wychodzi na to że ja jestem słaba psychicznie i bez leków będę warzywem. Dzisiaj będąc na siłowni musiałam wyjść po 30 minutach bo objawy były tak silne. Normalnie bylam zawsze godzinę. Te objawy wywołują u mnie straszne cierpienie i ciężko w takiej sytuacji zachować wiarę ze na pewno będzie lepiej jak tylko będę się starać. Każdy ma inna siłę objawów i to powoduje ze niektórym jest bardzo ciężko normalnie funkcjonować mimo objawów.
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

23 września 2021, o 19:17

Kasia25 pisze:
23 września 2021, o 18:03
Katja pisze:
23 września 2021, o 11:22
Kasia25 pisze:
22 września 2021, o 13:35

Poprostu nie potrafię zrozumieć co robię źle skoro nie mija. Czytałam parady z forum, słuchałam nagran i starałam się stosować do porad w nich zawartych. Mając derealizację dało się ja ignorować ale depersonalizacji nie mogę. Boję się ze przerodzi się w coś gorszego.
Myślę, że kluczowa może być Twoja odpowiedź na pytanie czy jesteś gotowana wejść w proces przemian całą sobą, czy tylko coś tam strasz się robić i próbujesz? W mojej ocenie terapia czy praca nad sobą tylko wtedy może być skuteczna jeśli rodzi się z faktycznej potrzeby zmian, a nie jest na zasadzie, że coś tam sobie poczytam i popróbuje. Oczywiście nie mam tu na myśli totalnej spiny w tym względzie, która wynika z obsesyjnego perfekcjonizmu i lęku, tylko autentyczne zaangażowanie. Terapii nie można sobie tylko próbować, trzeba w nią wejść. Dlatego moim zdaniem leki nie sprzyjają terapii, bo odcinają Cię od pewnych przeżyć, przez co nie można mieć właściwego wglądu w proces zmian i można nabrać fałszywego przekonania, że wszystko jest ok.
Podziwiam Cię że Tobie się udało i szczerze zazdroszczę. Wychodzi na to że ja jestem słaba psychicznie i bez leków będę warzywem. Dzisiaj będąc na siłowni musiałam wyjść po 30 minutach bo objawy były tak silne. Normalnie bylam zawsze godzinę. Te objawy wywołują u mnie straszne cierpienie i ciężko w takiej sytuacji zachować wiarę ze na pewno będzie lepiej jak tylko będę się starać. Każdy ma inna siłę objawów i to powoduje ze niektórym jest bardzo ciężko normalnie funkcjonować mimo objawów.
Bez przesady ani ja nie jestem takim tytanem, a nie Ty warzywem. Po prostu pewne rzeczy wymagają pracy, czasu, cierpliwości, wytrwałości i wyrozumiałości, ale są tego warte. Nie można chodzić sobie na terapie pomiędzy praca a siłownią, coś tam sobie pogadać, od czasu do czasu coś przesłuchać i uważać to za rozwiązanie sprawy. Ludzie czasem piszą a ja chodzę na terapię, czytam i nic z tego. No a co ma Ci się zadziać od czytania i chodzenia na terapie. Pytanie ile z tego stosujesz, ile pracy wkładasz w to żeby zmienić pewne nawyki, na ile jesteś cierpliwy/a w znoszeniu dyskomfortu w celu poprawy swojego stanu w dłuższej perspektywie itd
Ja miałam siłę objawów taką, że ledwo ruszałam nogami a co dopiero siłownia i normalne funkcjonowanie.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Kasia25
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 5 marca 2018, o 16:03

23 września 2021, o 19:57

Katja pisze:
23 września 2021, o 19:17
Kasia25 pisze:
23 września 2021, o 18:03
Katja pisze:
23 września 2021, o 11:22


Myślę, że kluczowa może być Twoja odpowiedź na pytanie czy jesteś gotowana wejść w proces przemian całą sobą, czy tylko coś tam strasz się robić i próbujesz? W mojej ocenie terapia czy praca nad sobą tylko wtedy może być skuteczna jeśli rodzi się z faktycznej potrzeby zmian, a nie jest na zasadzie, że coś tam sobie poczytam i popróbuje. Oczywiście nie mam tu na myśli totalnej spiny w tym względzie, która wynika z obsesyjnego perfekcjonizmu i lęku, tylko autentyczne zaangażowanie. Terapii nie można sobie tylko próbować, trzeba w nią wejść. Dlatego moim zdaniem leki nie sprzyjają terapii, bo odcinają Cię od pewnych przeżyć, przez co nie można mieć właściwego wglądu w proces zmian i można nabrać fałszywego przekonania, że wszystko jest ok.
Podziwiam Cię że Tobie się udało i szczerze zazdroszczę. Wychodzi na to że ja jestem słaba psychicznie i bez leków będę warzywem. Dzisiaj będąc na siłowni musiałam wyjść po 30 minutach bo objawy były tak silne. Normalnie bylam zawsze godzinę. Te objawy wywołują u mnie straszne cierpienie i ciężko w takiej sytuacji zachować wiarę ze na pewno będzie lepiej jak tylko będę się starać. Każdy ma inna siłę objawów i to powoduje ze niektórym jest bardzo ciężko normalnie funkcjonować mimo objawów.
Bez przesady ani ja nie jestem takim tytanem, a nie Ty warzywem. Po prostu pewne rzeczy wymagają pracy, czasu, cierpliwości, wytrwałości i wyrozumiałości, ale są tego warte. Nie można chodzić sobie na terapie pomiędzy praca a siłownią, coś tam sobie pogadać, od czasu do czasu coś przesłuchać i uważać to za rozwiązanie sprawy. Ludzie czasem piszą a ja chodzę na terapię, czytam i nic z tego. No a co ma Ci się zadziać od czytania i chodzenia na terapie. Pytanie ile z tego stosujesz, ile pracy wkładasz w to żeby zmienić pewne nawyki, na ile jesteś cierpliwy/a w znoszeniu dyskomfortu w celu poprawy swojego stanu w dłuższej perspektywie itd
Ja miałam siłę objawów taką, że ledwo ruszałam nogami a co dopiero siłownia i normalne funkcjonowanie.
Najgorsze jesli gdzieś wychodzę to przeważnie z kimś towarzyszącym a pracę mam zdalna więc nie muszę się dodatkowo stresować podróżą do pracy. Czuje ze,, wyleciałam z ciała" I jestem poza tym wszystkim, przeraża to poczucie bezcielesnosci. Zadaje sobie pytanie dokąd mnie to wszystko doprowadzi jak silne będą jeszcze moje objawy. Rok temu miałam obsesyjne myśli że trafię do szpitala teraz znowu wróciły. Chce tylko żyć normalnie jak kiedys. Co do terapii zrezygnowałam nie wiem czy dobrze czy nie. Może faktycznie nie przepracowalam wieku rzeczy na terapii. Terapeutka wiele razy powtarzała żeby porzucić ta ciągła kontrolę i lek przez schizofrenią i że to mnie może utrzymywać w tym stanie. Najgorsze jest to że ja cierpię ale myślę że moja rodzina też nie ma że mną lekko słuchając ciągle mojego narzekania.
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

23 września 2021, o 20:55

Kasia25 pisze:
23 września 2021, o 19:57
Katja pisze:
23 września 2021, o 19:17
Kasia25 pisze:
23 września 2021, o 18:03

Podziwiam Cię że Tobie się udało i szczerze zazdroszczę. Wychodzi na to że ja jestem słaba psychicznie i bez leków będę warzywem. Dzisiaj będąc na siłowni musiałam wyjść po 30 minutach bo objawy były tak silne. Normalnie bylam zawsze godzinę. Te objawy wywołują u mnie straszne cierpienie i ciężko w takiej sytuacji zachować wiarę ze na pewno będzie lepiej jak tylko będę się starać. Każdy ma inna siłę objawów i to powoduje ze niektórym jest bardzo ciężko normalnie funkcjonować mimo objawów.
Bez przesady ani ja nie jestem takim tytanem, a nie Ty warzywem. Po prostu pewne rzeczy wymagają pracy, czasu, cierpliwości, wytrwałości i wyrozumiałości, ale są tego warte. Nie można chodzić sobie na terapie pomiędzy praca a siłownią, coś tam sobie pogadać, od czasu do czasu coś przesłuchać i uważać to za rozwiązanie sprawy. Ludzie czasem piszą a ja chodzę na terapię, czytam i nic z tego. No a co ma Ci się zadziać od czytania i chodzenia na terapie. Pytanie ile z tego stosujesz, ile pracy wkładasz w to żeby zmienić pewne nawyki, na ile jesteś cierpliwy/a w znoszeniu dyskomfortu w celu poprawy swojego stanu w dłuższej perspektywie itd
Ja miałam siłę objawów taką, że ledwo ruszałam nogami a co dopiero siłownia i normalne funkcjonowanie.
Najgorsze jesli gdzieś wychodzę to przeważnie z kimś towarzyszącym a pracę mam zdalna więc nie muszę się dodatkowo stresować podróżą do pracy. Czuje ze,, wyleciałam z ciała" I jestem poza tym wszystkim, przeraża to poczucie bezcielesnosci. Zadaje sobie pytanie dokąd mnie to wszystko doprowadzi jak silne będą jeszcze moje objawy. Rok temu miałam obsesyjne myśli że trafię do szpitala teraz znowu wróciły. Chce tylko żyć normalnie jak kiedys. Co do terapii zrezygnowałam nie wiem czy dobrze czy nie. Może faktycznie nie przepracowalam wieku rzeczy na terapii. Terapeutka wiele razy powtarzała żeby porzucić ta ciągła kontrolę i lek przez schizofrenią i że to mnie może utrzymywać w tym stanie. Najgorsze jest to że ja cierpię ale myślę że moja rodzina też nie ma że mną lekko słuchając ciągle mojego narzekania.
No ok, nie jest to przyjemne uczucie, ale Twój błąd polega na ciągłym akcentowaniu tego i rozmyślaniu, że nie chcesz się tak czuć, a opór tylko wzmacnia negatywne doznania. Dlatego na forum jest tak dużo o akceptacji, bo bez tego nie ma szans żeby Twój układ nerwowy mógł się regenerować, bo jak skoro codziennie nakręcasz się swym stanem, pogarszając go tym samym i tworząc błędne koło. Nieprzyjemne uczucia trzeba po prostu przyjąć na klatę, a żeby łatwiej było to zrobić to warto się dowiedzieć z czego one wynikają. Depersonalizacja przy bardzo wysokim poziomie lęku jest zjawiskiem NORMALNYM, zresztą czasem pod wpływem jakiś innych emocji lub intensywnych bodźców można też jej dostać, jedni ludzi mają większą do niej skłonność, inni mniejszą, ale za to ich system nerwowy może reagować innymi "atrakcjami". Twoje ciało i umysł są po prostu tak przesiąknięte lękiem, że organizm stosuje reakcją obronną w postaci derealizacji czy depersonalizacji.
Myślenie w rodzaju dokąd mnie to wszystko zaprowadzi to było coś co mnie wymęczyło jak mało co, no bo w końcu objawów miałam tyle, że już wszystkie apokalipsy w mojej głowie wydawały mi się realne. Tutaj przebyłam długą drogę od negowania tych pierdół w mojej głowie i świadomego tłumaczenia sobie z czego one wynikają do akceptacji tego, że życiu nie ma gwarancji na nic ( tutaj o tym pisałam pogod-yciem-t16375.html ). To jest bardzo ważne by pogodzić się z tym, że w naszym życiu może być różnie, bo bez tej zgody zawsze będziemy w napięciu, z lękiem też trzeba się pogodzić, bo nie da się go całkowicie wyeliminować z życia ( zresztą byłoby to szkodliwe ). Piszesz, że chciałabyś żyć normalnie jak kiedyś, pytanie jednak czy żyłaś normalnie ( cokolwiek to znaczy ) skoro pojawiła się w Twoim życiu informacja zwrotna od umysłu w postaci silnego lęku.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Kasia25
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 5 marca 2018, o 16:03

27 września 2021, o 15:53

Katja pisze:
23 września 2021, o 20:55
Kasia25 pisze:
23 września 2021, o 19:57
Katja pisze:
23 września 2021, o 19:17


Bez przesady ani ja nie jestem takim tytanem, a nie Ty warzywem. Po prostu pewne rzeczy wymagają pracy, czasu, cierpliwości, wytrwałości i wyrozumiałości, ale są tego warte. Nie można chodzić sobie na terapie pomiędzy praca a siłownią, coś tam sobie pogadać, od czasu do czasu coś przesłuchać i uważać to za rozwiązanie sprawy. Ludzie czasem piszą a ja chodzę na terapię, czytam i nic z tego. No a co ma Ci się zadziać od czytania i chodzenia na terapie. Pytanie ile z tego stosujesz, ile pracy wkładasz w to żeby zmienić pewne nawyki, na ile jesteś cierpliwy/a w znoszeniu dyskomfortu w celu poprawy swojego stanu w dłuższej perspektywie itd
Ja miałam siłę objawów taką, że ledwo ruszałam nogami a co dopiero siłownia i normalne funkcjonowanie.
Najgorsze jesli gdzieś wychodzę to przeważnie z kimś towarzyszącym a pracę mam zdalna więc nie muszę się dodatkowo stresować podróżą do pracy. Czuje ze,, wyleciałam z ciała" I jestem poza tym wszystkim, przeraża to poczucie bezcielesnosci. Zadaje sobie pytanie dokąd mnie to wszystko doprowadzi jak silne będą jeszcze moje objawy. Rok temu miałam obsesyjne myśli że trafię do szpitala teraz znowu wróciły. Chce tylko żyć normalnie jak kiedys. Co do terapii zrezygnowałam nie wiem czy dobrze czy nie. Może faktycznie nie przepracowalam wieku rzeczy na terapii. Terapeutka wiele razy powtarzała żeby porzucić ta ciągła kontrolę i lek przez schizofrenią i że to mnie może utrzymywać w tym stanie. Najgorsze jest to że ja cierpię ale myślę że moja rodzina też nie ma że mną lekko słuchając ciągle mojego narzekania.
No ok, nie jest to przyjemne uczucie, ale Twój błąd polega na ciągłym akcentowaniu tego i rozmyślaniu, że nie chcesz się tak czuć, a opór tylko wzmacnia negatywne doznania. Dlatego na forum jest tak dużo o akceptacji, bo bez tego nie ma szans żeby Twój układ nerwowy mógł się regenerować, bo jak skoro codziennie nakręcasz się swym stanem, pogarszając go tym samym i tworząc błędne koło. Nieprzyjemne uczucia trzeba po prostu przyjąć na klatę, a żeby łatwiej było to zrobić to warto się dowiedzieć z czego one wynikają. Depersonalizacja przy bardzo wysokim poziomie lęku jest zjawiskiem NORMALNYM, zresztą czasem pod wpływem jakiś innych emocji lub intensywnych bodźców można też jej dostać, jedni ludzi mają większą do niej skłonność, inni mniejszą, ale za to ich system nerwowy może reagować innymi "atrakcjami". Twoje ciało i umysł są po prostu tak przesiąknięte lękiem, że organizm stosuje reakcją obronną w postaci derealizacji czy depersonalizacji.
Myślenie w rodzaju dokąd mnie to wszystko zaprowadzi to było coś co mnie wymęczyło jak mało co, no bo w końcu objawów miałam tyle, że już wszystkie apokalipsy w mojej głowie wydawały mi się realne. Tutaj przebyłam długą drogę od negowania tych pierdół w mojej głowie i świadomego tłumaczenia sobie z czego one wynikają do akceptacji tego, że życiu nie ma gwarancji na nic ( tutaj o tym pisałam pogod-yciem-t16375.html ). To jest bardzo ważne by pogodzić się z tym, że w naszym życiu może być różnie, bo bez tej zgody zawsze będziemy w napięciu, z lękiem też trzeba się pogodzić, bo nie da się go całkowicie wyeliminować z życia ( zresztą byłoby to szkodliwe ). Piszesz, że chciałabyś żyć normalnie jak kiedyś, pytanie jednak czy żyłaś normalnie ( cokolwiek to znaczy ) skoro pojawiła się w Twoim życiu informacja zwrotna od umysłu w postaci silnego lęku.
Chyba najtrudniej jest podjąć działania mimo silnych objawów, mimo tego że wydaje nam się że mamy najsilniejsze objawy ze wszystkich osób tu na forum. Lek był zawsze obecny w moim życiu tak naprawdę na każda sytuację stresowa reagowałam lękiem. Chciałabym się poprostu uwierzyć w to że te objawy nic mi nie zrobią złego.
ODPOWIEDZ