Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Objawy a stały konflikt

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

8 grudnia 2018, o 11:01

p.karnia1 pisze:
8 grudnia 2018, o 10:45
To moje pytanie Viktor, jest sens skupienia się i całkowitego oddania swojego wyjścia z zaburzenia terapeucie psychodynamicznemu? Bo moja walka z zaburzeniem tak właśnie wygląda, biorę leki i całkowicie oddałem się w ręce tefapeutki nie robiąc nic.
Wiesz ja tak nie znam za bardzo Twojej historii poza wątpliwościami stricte nerwicowymi.
Twój terapeuta zna, więc skoro Ci zaproponował ta terapię a psychodybamiczna zawsze polega na oddaniu się pełnym w jego ręce, to pozostaje wierzyć że wybrał dla Ciebie jak najlepszą opcje.

Zresztą ja uważam że nigdy nic nie idzie na marne. Ja też musiałem wiele spróbować zanim doszedłem do własnych wniosków.
Więc skoro podałeś taka decyzję i masz na to bakcyla to jest okey :)

Ja przeciwnikiem tego rodzaju terapii nie jestem. Po prostu mam trochę inne poglądy w kwestii realnych zmian zachowania i reakcji poznawczych.
No ale to nie znaczy przecież że psychodybamiczna nie da Ci wielu informacji O Tobie. Bo na pewno da :)
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

8 grudnia 2018, o 12:18

No ok ale jesli zaburzenie wynika tylko stricte ze zlego nastawienia do niego to dlaczego np jak nie balem sie przez ponad rok (co sie wtedy dobrze czulem) ze wroca mi tw stany zle - czulem sie dobrze i na mysl o tych stanach nie budzilo to we mnie zlych emocji. To nagle z dnia na dzień zaczalem się ich z dupy bać... a nic sie nie dzialo ja sie czulem 100% dobrze ale pojawil sie strach przed tymi stanami i nie umialem zapanowac jad nim nawet nie rozumiejac dlaczego sie go tak boję. I caly czas ten strach sie pojawial zqczely dochodzic objawy kolejne i kolejne aż osiagnalem twn punkt ze wszystko to wróciło. To bylo jak rozpedxajaca sie lawina ktorej nie umialem zatrzymać tyle tylio ze bardzo pomalo sie rozpedzala bo na przestrzeni 3 miesiecy.
Podobnie tez bylo wtedy. Objawy doły i lęki mialem nieprzerwanie przez 8 miesiecy. I w momencie zkiany pracy polowa mi z nich minela a druga polowa jak rozstalem sie z dziewczyną. I nie musialem panowac nad niczym po prostu to minęło i czulem sie naturalnie dobrze i zniknely nakrety natrety i inne. Wiec no troche dla mnie lamie siw tu zasada ze mój mózg sie nauczyl mechanizmu lekowego bo nagle orzestal mielić. Ale pisze to bo nie potrafie tej teorii pod tym wzgledem do siebie dopasować.
Awatar użytkownika
Heimdall
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 384
Rejestracja: 23 lutego 2017, o 13:50

9 grudnia 2018, o 18:18

p.karnia1 pisze:
8 grudnia 2018, o 10:45
To moje pytanie Viktor, jest sens skupienia się i całkowitego oddania swojego wyjścia z zaburzenia terapeucie psychodynamicznemu? Bo moja walka z zaburzeniem tak właśnie wygląda, biorę leki i całkowicie oddałem się w ręce tefapeutki nie robiąc nic.
A propos pracy z rodzicami. Sam pracowałem w firmie gdzie mój ojciec był ważnym kierownikiem. Ten okres mocno zaważył na mojej późniejszej nerwicy. Nie chcę się rozpisywać, ale generalnie jest to sytuacja generującą sporo negatywnych emocji i konfliktów wewnętrznych. Najlepiej samemu znaleźć sobie pracę, a z rodzicami można się widywać na kawie, jakiś niedzielny obiad i spacer. Gdy się wchodzi w dorosłe życie trzeba iść własną ścieżką i odciąć pępowinę.
Awatar użytkownika
ddd
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 2034
Rejestracja: 9 lutego 2012, o 20:54

9 grudnia 2018, o 20:36

Co do ogólnie pracy z rodzicami to tu Victor dobrze prawi bo ja pracuje z moim tatą odkąd pamiętam. I nie miało to wpływu na nerwę ale ja ogólnie uzalezniony nigdy nie byłem. to ja zarabiałem swoje i to były moje pieniądze. Ale w tym samym warsztacie pracował mój kolega z ojcem i niestety tu się pojawiały spiny ale koles był mocno zalęzny od rodziców. I tak naprawde nie żył bez mała bez nich. Moim zdaniem to też kwestia poziomu zalezności od rodziców. Ja pracuje do tej pory i nie wyobrażam sobie innej pracy w sumie.
(muzyka - my słowianie)

Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!

Autor Zordon ;p
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

9 grudnia 2018, o 20:50

SCF pisze:
8 grudnia 2018, o 12:18
No ok ale jesli zaburzenie wynika tylko stricte ze zlego nastawienia do niego to dlaczego np jak nie balem sie przez ponad rok (co sie wtedy dobrze czulem) ze wroca mi tw stany zle - czulem sie dobrze i na mysl o tych stanach nie budzilo to we mnie zlych emocji. To nagle z dnia na dzień zaczalem się ich z dupy bać... a nic sie nie dzialo ja sie czulem 100% dobrze ale pojawil sie strach przed tymi stanami i nie umialem zapanowac jad nim nawet nie rozumiejac dlaczego sie go tak boję. I caly czas ten strach sie pojawial zqczely dochodzic objawy kolejne i kolejne aż osiagnalem twn punkt ze wszystko to wróciło. To bylo jak rozpedxajaca sie lawina ktorej nie umialem zatrzymać tyle tylio ze bardzo pomalo sie rozpedzala bo na przestrzeni 3 miesiecy.
Podobnie tez bylo wtedy. Objawy doły i lęki mialem nieprzerwanie przez 8 miesiecy. I w momencie zkiany pracy polowa mi z nich minela a druga polowa jak rozstalem sie z dziewczyną. I nie musialem panowac nad niczym po prostu to minęło i czulem sie naturalnie dobrze i zniknely nakrety natrety i inne. Wiec no troche dla mnie lamie siw tu zasada ze mój mózg sie nauczyl mechanizmu lekowego bo nagle orzestal mielić. Ale pisze to bo nie potrafie tej teorii pod tym wzgledem do siebie dopasować.
Problemem jest troszkę to, iż zwykle słyszę "nic się wtedy nie działo", "nie miałem stresów" ale to zwykle potem okazuje się nie do końca prawdą.
Kolejna rzecz, iż mówisz, ze kolejne objawy Ci minęły jak rozstałeś się z dziewczyną. Pytanie tylko czy to np nie było zachowanie unikowe? W sensie nie do końca potrafiłeś z czymś tam sobie poradzic, rozstałeś się - objawy mijają.
Ja nie wiem stary tego. W niektórych Twoich postach widać pewne problemy z podejściem do tego. To trzeba by prześledzić całosc sprawy, łącznie z latami wstecz aby tu główkować tak na poważnie.
Możliwe, iż w twoim wypadku tak jest jak mówisz.

Nie jestem absolutnie przeciwnikiem psychodynamicznej terapii. Ja tak naprawdę bym okropnie chciał mieć podstawy do tego, żeby sądzić, iż terapia ta potrafi ogarnąć tematykę również samego zaburzenia, w którym istnieją mechanizmy lękowe.
Z prostego powodu ;p A mianowicie ta terapia, jeśli tylko masz wyczucie człowieka (aby nikomu krzywdy nie zrobić) jest najłatwiejszą terapią do realizowania ;p
Wyzwalasz emocje, robisz dramy, pacjent bierze zwykle leki, rozmawiasz, milczysz czesto, pozwalasz komuś główkować.

Cała rzecz tylko taka, iż generalnie ja w ostatnich latach nie spotkałem osoby, ktora by mi powiedziała - Ej Victor chodziłem na psychodynamiczną 2;4 lata i wyszedlem z zaburzenia.
Zawsze to jest - poprawiłem siebie, zmieniłem życie a najcześciej - dowiedziałem się wiele o sobie. Ale zaburzenie trwa jak i błędne przekonania o sobie.

Wyjątkiem jest parę osób z hipochondrią ale taką bez lekowego koła, powiedziałbym taka czystą hipochondrią nie skażoną mechanizmami lękowymi, jak również kilkanaście osób z depresją.
Ale w wypadku nn, nl, lęków społecznych? Nigdy.
I ja tu nikogo nie chce zrażac tym co piszę. Ja naprawde nie jestem wszechwiedzacy czy niezastąpiony, po prostu takie są moje doswiadczenia i to nie tylko własne ale bazujące równiez na innych osobach.
Dlatego się tym dzielę ale też dlatego, że jestem pewien swoich przekonań i pracy ;p

Zresztą istnieje terapia schematów, która bazuje na cbt. Ale to inny temat.

Wazne jest jednak aby cokolwiek robić bo jak pisałem wczesniej, nic nie idzie na marnę. Choć czasem się człowiek boi, iż będzie marnowąl czas a nic mu to nie da.
To tak nie jest - więc luzik i do dzieła, jakiejkolwiek terapii nie macie :P
ddd pisze:
9 grudnia 2018, o 20:36
Co do ogólnie pracy z rodzicami to tu Victor dobrze prawi bo ja pracuje z moim tatą odkąd pamiętam. I nie miało to wpływu na nerwę ale ja ogólnie uzalezniony nigdy nie byłem. to ja zarabiałem swoje i to były moje pieniądze. Ale w tym samym warsztacie pracował mój kolega z ojcem i niestety tu się pojawiały spiny ale koles był mocno zalęzny od rodziców. I tak naprawde nie żył bez mała bez nich. Moim zdaniem to też kwestia poziomu zalezności od rodziców. Ja pracuje do tej pory i nie wyobrażam sobie innej pracy w sumie.
Od poziomu zalęzności od rodziców ale takze poziomu ich kontroli w sumie.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
ODPOWIEDZ