Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Lęki a "nietypowe" sytuacje (choroba, ból itp)
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 41
- Rejestracja: 7 stycznia 2013, o 14:05
Cześć,
Zainspirowana ostatnimi przeżyciami chciałabym podyskutować o tym, jak reagujecie w sytuacjach nietypowych: chorobie/ przeziębieniu, bólu (ręki, nogi..) itp.
Kiedy rejestrowałam się na forum, miałam wrażenie, że powoli udaje mi się ujarzmiać nerwicę, jednak ostatnie wydarzenia pokazują, że będą jeszcze sytuacje, które uaktywnią lęki. Tak było w przypadku choroby na przykład. Moje obserwacje:
- wszystkie objawy odczuwałam inaczej niż dotychczas. Ból/ opuchliznę migdałków, ból gardła... Odczuwałam je mocniej i.. no właśnie, inaczej, przez co trudno było mi racjonalnie sobie tłumaczyć że to tylko infekcja (np. wrażenie spuchniętej głowy, zaciśniętego gardła...)
- na moment przed chorobą nie potrafiłam ocenić, co mi się dzieje - nie czułam że mnie "rozkłada", tylko czułam że "coś jest nie tak". Efekt - atak paniki
- choroba trochę trwała, więc nowe objawy wywoływały katastroficzne myśli (a że się uduszę, a że nigdy nie wyzdrowieję, a że coś na pewno jest nie tak)
- na koniec pojawiła się DD, no ale wydaje mi się to normalne po takiej dawce stresu, spodziewam się że nie zagości w moim życiu zbyt długo
O ile nie miałam problemów z zaakceptowaniem nerwicy i diagnozy, że jestem zdrowa jak ryba, o tyle durne przeziębienie było dla mnie niemal traumatycznym przeżyciem gdyby nie pomoc - wsparcie psychiczne bliskich, byłoby mi ciężko. Na ból i mrowienie ręki (swoją drogą dość silne, no i nie związane z nerwicą tym razem) reagowałam podobnie.
Zastanawiam się jak sobie radzić w takich sytuacjach. Wiadomo - pojawiają się one stosunkowo rzadko, więc trudno się wyuczyć dobrych reakcji. Racjonalne tłumaczenie w tym przypadku nie przyniosło mi ukojenia - lęki były silniejsze i dopiero tłumaczenia bliskich i czas pomogły. Jak sobie z tym radzicie? I czy w ogóle miewacie podobne problemy?
<chcę ten temat poruszyć na terapii, no ale zanim to nastąpi, chętnie poznam Wasze opinie>
Zainspirowana ostatnimi przeżyciami chciałabym podyskutować o tym, jak reagujecie w sytuacjach nietypowych: chorobie/ przeziębieniu, bólu (ręki, nogi..) itp.
Kiedy rejestrowałam się na forum, miałam wrażenie, że powoli udaje mi się ujarzmiać nerwicę, jednak ostatnie wydarzenia pokazują, że będą jeszcze sytuacje, które uaktywnią lęki. Tak było w przypadku choroby na przykład. Moje obserwacje:
- wszystkie objawy odczuwałam inaczej niż dotychczas. Ból/ opuchliznę migdałków, ból gardła... Odczuwałam je mocniej i.. no właśnie, inaczej, przez co trudno było mi racjonalnie sobie tłumaczyć że to tylko infekcja (np. wrażenie spuchniętej głowy, zaciśniętego gardła...)
- na moment przed chorobą nie potrafiłam ocenić, co mi się dzieje - nie czułam że mnie "rozkłada", tylko czułam że "coś jest nie tak". Efekt - atak paniki
- choroba trochę trwała, więc nowe objawy wywoływały katastroficzne myśli (a że się uduszę, a że nigdy nie wyzdrowieję, a że coś na pewno jest nie tak)
- na koniec pojawiła się DD, no ale wydaje mi się to normalne po takiej dawce stresu, spodziewam się że nie zagości w moim życiu zbyt długo
O ile nie miałam problemów z zaakceptowaniem nerwicy i diagnozy, że jestem zdrowa jak ryba, o tyle durne przeziębienie było dla mnie niemal traumatycznym przeżyciem gdyby nie pomoc - wsparcie psychiczne bliskich, byłoby mi ciężko. Na ból i mrowienie ręki (swoją drogą dość silne, no i nie związane z nerwicą tym razem) reagowałam podobnie.
Zastanawiam się jak sobie radzić w takich sytuacjach. Wiadomo - pojawiają się one stosunkowo rzadko, więc trudno się wyuczyć dobrych reakcji. Racjonalne tłumaczenie w tym przypadku nie przyniosło mi ukojenia - lęki były silniejsze i dopiero tłumaczenia bliskich i czas pomogły. Jak sobie z tym radzicie? I czy w ogóle miewacie podobne problemy?
<chcę ten temat poruszyć na terapii, no ale zanim to nastąpi, chętnie poznam Wasze opinie>
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 1255
- Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03
To znaczy przy nerwicy jestesmy bardzo na wszystko wyczuleni na kazdy objaw, tak bardzo sie skupiamy na sobie ze sami nawet nie wiedzac o tym maksymalnie nastawiamy sie na wsluchiwanie w swoje ciala i wszelkie rzekome w nim nieprawidlowosci. Ja np jak mialam stan nerwicy aktywny i lęki caly czas to kiedy napilam sie mocno gazowanej coli dostawalam co jest zupelnie normalne efektu odbijania sie z zatykaniem, wowczas jednak majac nerwice totalnie panikowalam podczas tego i czulam ze dzieje sie cos strasznego co kilka razy skonczylo sie mega atakiem.
Tak samo przeziebienia goraczka w nerwicy meczyla strasznie, bowiem zbyt skupialam sie na tym jak sie czuje i czy cos mi sie nie dzieje. Na tym wlasnie to polega, zbyt skupiamy sie na naszych organizmach i odczuwamy cos czego zwyczajnie bys nie czula.
Tak samo jak przy np bieganiu serducha wali ze 180 pulsem ale my tego nie odczuwamy prawie wcale, nie skanujemy tego ale nie daj boze niech przy nerwicy puls skoczy do 100 a czujemy serce ktore wali dla nas jak mlot, i czujemy ze zaraz peknie albo cos sie z nim stanie i umrzemy. A to dlatego ze sie skupiamy na tymm
Jak sobie poradzic? Jak z cala nerwica jest tylko jedno wyjscie, przestac skupiac sie na sobie i przestac sie z tym szarpac. Bo jak inaczej sobie poradzisz kiedy zbytnio wsluchujesz sie w swoje cialo wylapujesz byle jaki objaw, ktory przez to skanowanie rosnie do gigantycznych rozmiarow? Nic nie zrobisz, trzeba nie nakrecac sie i nie skupiac na tym wszystkim. Wtedy choroba jk np bedzie po prostu choroba a nerwice tez przestanie istniec. Bo nerwice sami nakrecamy.
Tak samo przeziebienia goraczka w nerwicy meczyla strasznie, bowiem zbyt skupialam sie na tym jak sie czuje i czy cos mi sie nie dzieje. Na tym wlasnie to polega, zbyt skupiamy sie na naszych organizmach i odczuwamy cos czego zwyczajnie bys nie czula.
Tak samo jak przy np bieganiu serducha wali ze 180 pulsem ale my tego nie odczuwamy prawie wcale, nie skanujemy tego ale nie daj boze niech przy nerwicy puls skoczy do 100 a czujemy serce ktore wali dla nas jak mlot, i czujemy ze zaraz peknie albo cos sie z nim stanie i umrzemy. A to dlatego ze sie skupiamy na tymm
Jak sobie poradzic? Jak z cala nerwica jest tylko jedno wyjscie, przestac skupiac sie na sobie i przestac sie z tym szarpac. Bo jak inaczej sobie poradzisz kiedy zbytnio wsluchujesz sie w swoje cialo wylapujesz byle jaki objaw, ktory przez to skanowanie rosnie do gigantycznych rozmiarow? Nic nie zrobisz, trzeba nie nakrecac sie i nie skupiac na tym wszystkim. Wtedy choroba jk np bedzie po prostu choroba a nerwice tez przestanie istniec. Bo nerwice sami nakrecamy.
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 41
- Rejestracja: 7 stycznia 2013, o 14:05
Paskudne to. Zauważyłam, że jak już się przyzwyczaję, że np. serducho mi wali (z tym akurat nie mam problemu ) to czekam aż się uspokoi. Ale jak już się uspokaja, to wiadomo: pierwsza myśl "Jezu, stanęło!!". I od nowa przyzwyczajanie się do tego, że już nie wali. Tak jakbym sama sobie nie mogła dogodzić, bo "zawsze coś". Trudne to, ale będę próbowała jakoś to wszystko racjonalizować. Czasem się udaje, a czasem tak się zakręcam wokół głupich myśli, że potrzebuję dnia, żeby te myśli wyciszyć.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 21
- Rejestracja: 16 stycznia 2013, o 18:17
U mnie sprawa się tak pokomplikowała, że te wszystkie sytuacje które dla zdrowego są „nietypowe”, dla mnie stały się codziennością. Innymi słowy: codziennie coś mi się dzieje, codziennie coś mi jest. Ból jakiejkolwiek części ciała uruchamia mi w umyśle czerwony alarm: „rak!”, przeziębienie ze zwyczajnym katarem rośnie do rangi śmiertelnego wirusa a kołatanie serca z hiperwentylacją to dla mnie pewniak, że umieram. Wszystko to, z czym normalni ludzie żyją i na co normalnie reagują - dla mnie jest tak potwornym problemem, że czasem wcale z łóżka nie wychodzę. Leżę i "umieram".jak reagujecie w sytuacjach nietypowych: chorobie/ przeziębieniu, bólu (ręki, nogi..) itp.
Gdyby mnie bolały migdałki, zapewne uznałabym to za objaw np. ziarnicy złośliwej i wmówiłabym sobie jeszcze jakieś kosmiczne wyjaśnienie takiego stanu rzeczy (ucisk węzła, obrzęk limfatyczny, rozrost migdałka etc.). Nie potrafiłabym z marszu uwierzyć w anginę czy przeziębienie. Prędzej byłabym skłonna uwierzyć, że umieram na migdałek niż w jakąś pospolitą infekcję.Ból/ opuchliznę migdałków, ból gardła... Odczuwałam je mocniej i.. no właśnie, inaczej, przez co trudno było mi racjonalnie sobie tłumaczyć że to tylko infekcja
Z sercem mam to samo. Potrafi tak trzepotać, że je słyszę i nawet widzę jak bluzka skacze. Potrafi kłuć, wszystko potrafi pod wpływem lęków. Niby wiem, że się sama nakręcam, że to głupie, idiotyczne, niezdrowe i niepotrzebne. Wiem o tym pisząc teraz tego posta - a jutro zapewne znowu będę na coś "umierać". Codziennie umieram.
Ps. Taką myśl gdzieś kiedyś widziałam: "To nieprawda,że umiera się tylko raz. Ja od tygodnia umieram codziennie i to w każdy dzień w inny sposób." Dokładnie tak mam.
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 41
- Rejestracja: 7 stycznia 2013, o 14:05
Ja właśnie jestem po ciężkich przeżyciach choruję od 1,5 miesiąca nieprzerwanie (jakaś bakteria mi się przypałętała..). To + nerwica to horror. Miałam w ciągu ostatnich tygodni niezłą szkołę nerwicowego życia. Wróciła DD, zaliczyłam 1 atak paniki, deprechę że do końca życia mi nie przejdzie i tony łez. Znów mrowieją mi stopy i dłonie, więc czuję niepokój. Ale walczę z tym. dałam radę w grudniu, dam radę i teraz
Najgorsza obawa na dziś: że po skończeniu antybiotyku (a biorę go 3 tygodnie) będzie nawrót.. i że naprawdę albo mnie to zabije albo do końca życia nie odpuści.
Najgorsza obawa na dziś: że po skończeniu antybiotyku (a biorę go 3 tygodnie) będzie nawrót.. i że naprawdę albo mnie to zabije albo do końca życia nie odpuści.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 2
- Rejestracja: 28 lutego 2013, o 23:33
Jak dobrze posłuchać kogoś kto to rozumie... wszyscy dookoła mówią że jestem nienormalna że wmawiam sobie 1000 róznych chorób... badanie krwi robie co dwa miesiac ciśnienie mierze kilkanaście razy na dzień... i też umieram codziennie... wszystko mnie boli i nie mam na nic sily...okropne...
- Nerwowy
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 336
- Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09
Sorry, że odkopuje stary temat, ale świetnie nadaje się na obecną porę roku. Większości z nas czeka przeziębienie, grypa i inne choróbska związane z jesienią i zimą.
Ja w weekend miałem kryzys po prawie 3 tygodniach spokoju, a dziś doszło przeziębienie. Wiem, że trzeba olewać skanowanie ciała i wszystko wrzucać do worka nerwicowego, ale jak robić to w realnym osłabieniu organizmu?
Ja w weekend miałem kryzys po prawie 3 tygodniach spokoju, a dziś doszło przeziębienie. Wiem, że trzeba olewać skanowanie ciała i wszystko wrzucać do worka nerwicowego, ale jak robić to w realnym osłabieniu organizmu?
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
- Medea
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 22
- Rejestracja: 22 lipca 2018, o 09:19
Ja też przechodzę przeziębienie i nerwica daje w kosc. Podczas choroby cały organizm jest osłabiony.Uklad nerwowy takze. W marcu przechodziłam mocna grypę i jak wrócę do wiadomości,które pisałam w tamtym czasie do mojej koleżanki,że mam takie lęki że to już koniec,to włosy dęba stają.Przeszla grypa i przeszły tez te silne objawy lękowe.Oczywiscie trochę to potrwało zanim do mnie dotarło,że jestem chora,więc mam prawo źle się czuć i nic się nie dzieje poważnego.Teraz też mam nadzieję,że to przejdzie wraz z przeziębieniem
„To też minie”…bo wszystko przemija
- Nerwowy
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 336
- Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09
Przeziębienie i spory stres jaki miałem ostatnio sprawił kryzys. Na szczęście u mnie kończy się powoli przeziębienie i rzeczywiście zaczynam znowu się lepiej czuć. Lęk od rana dziś znacznie mniejszyMedea pisze: ↑4 października 2018, o 20:53Ja też przechodzę przeziębienie i nerwica daje w kosc. Podczas choroby cały organizm jest osłabiony.Uklad nerwowy takze. W marcu przechodziłam mocna grypę i jak wrócę do wiadomości,które pisałam w tamtym czasie do mojej koleżanki,że mam takie lęki że to już koniec,to włosy dęba stają.Przeszla grypa i przeszły tez te silne objawy lękowe.Oczywiscie trochę to potrwało zanim do mnie dotarło,że jestem chora,więc mam prawo źle się czuć i nic się nie dzieje poważnego.Teraz też mam nadzieję,że to przejdzie wraz z przeziębieniem
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
-
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 190
- Rejestracja: 15 września 2018, o 16:51
przy miesiączce to chyab kazdy tak ma, nawet ten co nie ma zaburzen zadnych to ma prawo sie czuc gorzej hehe tak jak i przy chorobach
Życiowe wyzwania nie powinny Cię paraliżować. Powinny pomóc Ci odkryć, kim naprawdę jesteś.
- Medea
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 22
- Rejestracja: 22 lipca 2018, o 09:19
U mnie też dziś lepiej z przeziębieniem i od razu lepiej się czuję jeśli chodzi o lękiNerwowy pisze: ↑5 października 2018, o 11:41Przeziębienie i spory stres jaki miałem ostatnio sprawił kryzys. Na szczęście u mnie kończy się powoli przeziębienie i rzeczywiście zaczynam znowu się lepiej czuć. Lęk od rana dziś znacznie mniejszyMedea pisze: ↑4 października 2018, o 20:53Ja też przechodzę przeziębienie i nerwica daje w kosc. Podczas choroby cały organizm jest osłabiony.Uklad nerwowy takze. W marcu przechodziłam mocna grypę i jak wrócę do wiadomości,które pisałam w tamtym czasie do mojej koleżanki,że mam takie lęki że to już koniec,to włosy dęba stają.Przeszla grypa i przeszły tez te silne objawy lękowe.Oczywiscie trochę to potrwało zanim do mnie dotarło,że
jestem chora,więc mam prawo źle się czuć i nic się nie dzieje poważnego.Teraz też mam nadzieję,że to przejdzie wraz z przeziębieniem
„To też minie”…bo wszystko przemija
- dziwny123
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 994
- Rejestracja: 24 kwietnia 2016, o 16:56
Przeziębienie nie stanowi dla mnie żadnego bodźca lękowego.
Gdy mnie coś boli (ale mocno, nie lekki ból), to zaraz mam myśli, że ten ból potrwa wieczność, nigdy nie ustąpi albo co jeśli okaże się, że będzie go trzeba leczyć inwazyjnie.
Co do chorób, to zależy.
Najgorsze dla mnie choroby, to choroby wymagające leczenia inwazyjnego, miałem taką w zeszłym roku, byłem na SOR, potem zabieg, a potem kilka dni na oddziale z "dziadostwem" w organizmie. Dla mojej emocjonalności był to stan, jakbym przebywał na froncie działań wojskowych, można tak powiedzieć. DZiś pozostał umiarkowany lęk przed powrotem takiej sytuacji. Bolesne leczenie inwazyjne to jeden z moich koników lękowych.
W przypadku np. zabiegów u dentysty, które w życiu miałem, reakcja lękowa jest tylko odrobinę niższa, od powyższej, ale dość bliska "przebywania na froncie działań wojskowych".
Gdy mi jakiś lekarz w gabinecie powie, że mogę mieć jakąś poważniejszą chorobę, to na ogół mnie to nie rusza (w ostatnim czasie usłyszałem kilkakrotnie i moje emocje są spokojne).
Gdy powie, że czeka/może czekać mnie coś inwazyjnego, to dostaję lęków (w ostatnim czasie nikt nie powiedział).
Gdy mnie coś boli (ale mocno, nie lekki ból), to zaraz mam myśli, że ten ból potrwa wieczność, nigdy nie ustąpi albo co jeśli okaże się, że będzie go trzeba leczyć inwazyjnie.
Co do chorób, to zależy.
Najgorsze dla mnie choroby, to choroby wymagające leczenia inwazyjnego, miałem taką w zeszłym roku, byłem na SOR, potem zabieg, a potem kilka dni na oddziale z "dziadostwem" w organizmie. Dla mojej emocjonalności był to stan, jakbym przebywał na froncie działań wojskowych, można tak powiedzieć. DZiś pozostał umiarkowany lęk przed powrotem takiej sytuacji. Bolesne leczenie inwazyjne to jeden z moich koników lękowych.
W przypadku np. zabiegów u dentysty, które w życiu miałem, reakcja lękowa jest tylko odrobinę niższa, od powyższej, ale dość bliska "przebywania na froncie działań wojskowych".
Gdy mi jakiś lekarz w gabinecie powie, że mogę mieć jakąś poważniejszą chorobę, to na ogół mnie to nie rusza (w ostatnim czasie usłyszałem kilkakrotnie i moje emocje są spokojne).
Gdy powie, że czeka/może czekać mnie coś inwazyjnego, to dostaję lęków (w ostatnim czasie nikt nie powiedział).
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 51
- Rejestracja: 26 stycznia 2017, o 18:24
Ja też mam z tym problem:-(od paru miesięcy mam torbiele na jajnikach jak.mocnkej mnie boli to odrazu leki mam że pewnie pękają i że źle się to skonczy:-((od paru miesięcy zyje.juz w takim napieciu:-(2 razy wylądowałam już przez to na sorze:-(może ktoś mi coś poradzi jak nad tym zapanowac:-((