Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nie wiem co sie ze mna dzieje...

Tutaj rozmawiamy na tematy naszych partnerów, rodzin, miłości oraz zakochania.
O kłopotach w naszych związkach, rodzinach, (niezgodność charakterów, toksyczność, zdrada, chorobliwa zazdrość, przemoc domowa, a może ktoś w rodzinie ma zaburzenie? Itp.)
ODPOWIEDZ
NotLogged
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 220
Rejestracja: 25 sierpnia 2017, o 20:24

29 sierpnia 2017, o 19:56

Witam wszystkich forumowiczów !

Założyłam konto na tym forum ze względu na to, że moje życie ostatnio zamieniło się w jeden wielki chaos, walke z sama soba - z uczciami.

Jestem młodą dziewczyna - mam 17 lat i już w tym wieku czuje się tak okropnie...
Kilka lat temu poznałam cudownego chlopaka. Po kilku latach okazało się ze on sie we mnie zauroczył aczkolwiek ja tego nie zauważałam, dopiero kolega mi to uswiadomił. Z czasem zauroczyłam się, tak poprostu. Spodobał mi się jego charakter - On. Nie pociągał mnie fizycznie aczkolwiek spodobało mi się jego wnętrze. I tak po roku zostalismy para. Na chwile obecną jesteśmy ze soba rok i 3 miesiące. Przez ten czas byłam bardzo szczęśliwą osoba. Wiadomo jak to w etapie zauroczenia jest - nie widziałam jego wad i życia poza nim. On od początku tego związku się starał... natomiast ja nie. ( i to moj bład ktory dostrzegam i chce to naprawic) Jest to mój pierwszy prawdziwy chlopak (mówiąc prawdziwy mam na mysli to ze czuje, że naprawde go kocham). Wyszłam juz z etapu zauroczenia i zaczełam wymyślać. Bać się ze nie czuje juz tego co wczesniej, tych motyli w brzuchu, że nie czuje przebywając z nim ciągle tego, że go kocham. Po rozmowie z nim doszlismy do wniosku ze to właśnie to - koniec zauroczenia. Od dluższego czasu mam watpliwości. Wszystko zaczęło sie nagle od tego ze wmowilam sobie ze jestem na coś chora. Szukałam chorób na internecie i kazda mi pasowala (miałam juz dosłownie każdego raka) towarzyszyl mi wtedy strach, paniczny strach, płacz... gdy mi to przeszlo przerzucilam sie na strach przed śmiercią. Bałam sie że umre, ze go zostawie, ze go nie bedzie przy mnie itp. pozniej przezucilo sie na ciąze nie wiem jakim cudem ale wymyśliłam sobie, że jestem w ciaży... chociaz to nie możliwe. Pozniej gdy to odpuściło zaczął się największy koszmar... Nie wiem od czego się zaczęło ale boje sie wszystkiego. Codzennie zastanawiam się czy napewno go kocham, czy nie zdradze go, czy napewno to jest ten chlopak, czy napewno chce z nim byc, czy chciałaby z nim coś tworzyc wspaniałego. Zastanawiam sie czy jak go zobacze to czy bede się cieszyła na jego widok, czy bedzie dobrze... Patrze na zdjecia ktore nie wywołuja u mnie pozytywnych emocji, co mnie przeraża. ostatnio codziennie rozmawiam z nim o tym i on mowi ze to nerwica, ze to wszystko jest bezpodstawne itp. Ja chciałabym się dla niego starać, zmieniac, chciałabym byc dla niego wsparciem. Z racji tego ze to nie jest juz zauroczenie zauwazylam jego wady - przeszkadza mi np ze czesto boli go glowa, ale mysle sobie ,,kurcze dziewczyno co z tego skoro to nie zalezne od niego i ja go kocham i powinnam go wspierac a nie myslec tylko o sobie ze mi to przeszkadza, powinnas sie starac to akceptowac..." Strasznie się boje ze go strace, ze go nie kocham. Lęk towarzyszy mi codziennie. Dodam tylko,że nasila się gdy nie ma go przy mnie np gdy bylam na wakacjach albo on wyjechal lecz gdy jestem z nim nie mysle o tym. Jutro jade do niego i bardzo się boje ze nie bedzie tak jak wczesniej tylko ze zamiast cieszyc sie ze z nim jestem to bede sie zamartwiala, do tego ze nie bede sie cieszyla ze go widze. Normalne rozmowy gdy rozmawiamy do siebie jak najlepsi przyjaciele interpretuje ze moze go nie kocham, ze to tylko przyjazn. Ale ja naprawde chce go kochac, zalezy mi na nim, jest to cudowny czlowiek, który z gówniary zapatrzonej tylko w siebie, nie patrzącej na uczucia innych zrobił czlowieka ktory patrzy na innych, ktory jest dobry, ktory stara sie pomagac. On pokazal mi inne, lepsze wartosci w zyciu - lepsze od moich (czyli rodzine, dom, zaufanie, czulosc, empatie i wiele innych) wszystko to uwazam za dobre i chciałabym zeby to był ten jedyny facet w moim zyciu bo ja go naprawde kocham, On pokazał mi Boga, dzieki niemu Go poznalam, pokochałam - jednym slowem jest to cudowny czlowiek o ktorego chce sie starac i chce z nim zyc ale cos mi podpowiada te wszystkie straszne rzeczy. Te wszystkie mysli, watpienia sprawiaja ze zamiast sie cieszyc ze zwiazku ja sie zamartwiam. do tego stopnia ze sama sie ograniczam. On nigdy nie mial problemu z tym ze chce gdzies wyjsc ze znajomymi, nigdy nie byl zazdrosny NIGDY naprawde a ja mam mysli gdy widze znajomego ze moze sie zaurocze, zakocham w nim (nawet w obcym facecie gdy na niego spojrze). Mam problem z podejmowaniem decyzji on czy znajomi bo boje się poprostu ze sie w kims zakocham ( są różne powody). Mam np tak ze umowie sie z nim na spotkanie ale znajomi mowia ze moze by sie spotkac wieczorem i jest cos na zasadzie, ze z jednej strony chce z nim spedzic czas, dzien a z drugiej strony moglabym pojsc spotkac sie ze znajomymi - i tu zaczyna się zapetlanie, strach, lek, placz bo nie wiem co wybierac - boje sie ze jesli pojde od niego szybciej i pojde sie spotkac ze znajomymi to bede miala wyrzuty ze nie zostalam a z drugiej strony ze jesli nie pojde do znajomych to bez kontaktu z kims innym niz on bede miala dosyc tego zwiazku... i tak ciągle...

Przeczytałam artykuł Zordona na temat ,,Anhedoni związkowej" i moj chlopak mowi ze to wyglada jak to. Ze nie moge tak zyc bo to mnie rozwala od srodka. On naprawde stara mi sie pomoc lecz jest on lekiem przeciwbólowym ktory po jakims czasie po rozmowie z nim przestaje dzialać.

Przepraszam, że tak duzo napisalam i podziwiam jesli ktos dotrwa do konca. Ale błagam was pomożcie mi, skomentujcie...
Bardzo zalezy mi na tym chlopaku - jest to cudowny czlowiek i ja tez cgcialabym byc takim czlowiekiem, tak dobrym jak on. Chcialabym z nim zyc cale zycie lecz te wszystkie mysli zaprzeczaja temu. To uczucie jest straszne, ten lek, ten strach przed tym wszystkim, placz, gula w gardle, brak uczuc...
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

29 sierpnia 2017, o 20:21

Witaj Kochana ;-) Zapraszam Cię do wątku" czy ja ją/jego kocham?". Tam znajdziesz bardzo wiele podobnych historii do Twojej, tam się wspieramy w tym temacie. Uszy do góry :friend:
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
Awatar użytkownika
eyeswithoutaface
Moderator
Posty: 1515
Rejestracja: 25 lutego 2017, o 21:44

30 sierpnia 2017, o 11:42

Cześć :) Wszystko co opisujesz wygląda jak nerwica, zdecydowanie ma to podłoże lękowe. Poczytaj sobie proszę o nerwicy natręctw. I oczywiście tak jak Kasia wyżej zapraszam Cię do działu dla osób, których natręty dotyczą związku i braku uczuć :) To stan przejściowy, głowa do góry :friend: :friend:
"Nie pytaj, czego potrzebuje świat. Zapytaj raczej, co sprawia, że ożywasz, i zrób to.
Bo to, czego świat potrzebuje, to ludzie, którzy budzą się do życia."
ODPOWIEDZ