Mam poczucie, że coraz bardziej mnie odcina i ciągłe uczucie nie bycia sobą i analizy co to znaczy być sobą. Jakieś jazdy na myślenie mnie złapały. Wiem że to natręctwo i tak staram się do tego podchodzić ale mam problem też z psychoterapią bo wydaje mi się, że mi ona to wszystko potęguje. Chodzę na nurt psychodynamiczny i po każdej sesji mam mega jazdy egzystencjalne bo ciągle rozmawiamy o życiu albo śmierci. Psycholog moja mówi, że ja wypieram lęk przed śmiercią i samotnością. Ale ja się z tym nie zgadzam, bo przed zaburzeniem te tematy były dla mnie naturalne. Lubiłem z kimś spędzać czas ale to dlatego, że ja lubię ogólnie ludzi a nie dlatego, że jakoś bardzo się samotności boję czy śmierci. Ostatnio całą sesję rozmawialiśmy o umieraniu ale nie o akceptacji tylko o tym fakcie umierania, przechodzenia przez stany umierania...miałem cały tydzień lęki potem i nasiliło mi się wszystko. Słuchajcie bo trudno jest porzucić terapię ale czy jeśli ja nie zgadzam się z tym co słyszę na terapii bo uważam, że nie miałem i nie mam takiego problemu to jest sens ją kontynuować? Ja czuję że mnie wkręciło zaburzenie a to co mi terapeutka gdzieś tam trochę wciska to nie jest tak. Nie wiem co robić.
Przykładowo jak mówię jej że nie czuję siebie to mówi mi, ze taki objaw nie istnieje tylko wypieram lęk przed śmiercią i brakiem istnienia. Ale dla mnie to zupełnie nie tak tylko kurcze boję się to rzucić bo jestem w takim odrealnieniu, ze się gubię sam ze sobą jak dziecko jakieś.
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Nie radze sonie z dd/dp, doradźcie coś ;/
-
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 574
- Rejestracja: 15 czerwca 2018, o 17:51
Widocznie trafiłeś na jakiegoś kulawego terapeutę, co nic nie wie o DD. Pewnie że go zmień, pomyśl o terapii u naszych chłopaków z forum - Wiktora lub Hewada, oni DD i nerwicę mają w jednym paluszku i już nie jednej osobie pomogli. A objawy o jakich piszesz, to nie ma co ich rozkminiać, analizować, myśleć o nich, bo te objawy mogą minąć, mogą się nasilić, albo przyjść inne. Jutro już zupełnie inaczej możesz się czuć. Staraj się nie zwracać uwagi na DD, w sensie że wiesz że jest i niech sobie będzie, nic Ci nie zrobi i w niczym nie przeszkadza, żyj tak jakby nerwy nie było a DD będzie powoli mijać.
you infected my blood
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 234
- Rejestracja: 17 listopada 2014, o 15:05
Jak nie czujesz tego co mówi do ciebie terapeuta to albo on nie rozumie ciebie albo masz niedopasowany nurt do siebie. Bo to co piszesz to jest to typowa terapia psychodynamiczna a na niej nigdy objawy nie sa tlumaczone inaczej jak poprzez mechanizmy obronne i ego. Nie daj sie zwiesc gadka ze to opor typowy w terapii. To nie jest opor w terapii.
Najpierw warto wedlug mnie przejsc terapie ktora bedzie dotyczyla objawow a potem jak bedziesz potrzebowal wrocisz do psychodynamicznej.
Najpierw warto wedlug mnie przejsc terapie ktora bedzie dotyczyla objawow a potem jak bedziesz potrzebowal wrocisz do psychodynamicznej.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 102
- Rejestracja: 28 lutego 2019, o 22:54
Dzięki wam za odp. Ja w sumie żyję tak jakby zaburzenia nie było bo nie ograniczam się. Jednak ta sieka w głowie bywa przytłaczająca i to delikatnie mówiąc bo ona mnie rozwala że żyje na autopilocie a to chyba też nie do końca o to chodzi
- Heimdall
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 385
- Rejestracja: 23 lutego 2017, o 13:50
olej to i ciesz się życiemKremu pisze: ↑23 maja 2019, o 01:13Mam poczucie, że coraz bardziej mnie odcina i ciągłe uczucie nie bycia sobą i analizy co to znaczy być sobą. Jakieś jazdy na myślenie mnie złapały. Wiem że to natręctwo i tak staram się do tego podchodzić ale mam problem też z psychoterapią bo wydaje mi się, że mi ona to wszystko potęguje. Chodzę na nurt psychodynamiczny i po każdej sesji mam mega jazdy egzystencjalne bo ciągle rozmawiamy o życiu albo śmierci. Psycholog moja mówi, że ja wypieram lęk przed śmiercią i samotnością. Ale ja się z tym nie zgadzam, bo przed zaburzeniem te tematy były dla mnie naturalne. Lubiłem z kimś spędzać czas ale to dlatego, że ja lubię ogólnie ludzi a nie dlatego, że jakoś bardzo się samotności boję czy śmierci. Ostatnio całą sesję rozmawialiśmy o umieraniu ale nie o akceptacji tylko o tym fakcie umierania, przechodzenia przez stany umierania...miałem cały tydzień lęki potem i nasiliło mi się wszystko. Słuchajcie bo trudno jest porzucić terapię ale czy jeśli ja nie zgadzam się z tym co słyszę na terapii bo uważam, że nie miałem i nie mam takiego problemu to jest sens ją kontynuować? Ja czuję że mnie wkręciło zaburzenie a to co mi terapeutka gdzieś tam trochę wciska to nie jest tak. Nie wiem co robić.
Przykładowo jak mówię jej że nie czuję siebie to mówi mi, ze taki objaw nie istnieje tylko wypieram lęk przed śmiercią i brakiem istnienia. Ale dla mnie to zupełnie nie tak tylko kurcze boję się to rzucić bo jestem w takim odrealnieniu, ze się gubię sam ze sobą jak dziecko jakieś.
Hakuna matata