Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nerwice w rodzinie

Tutaj rozmawiamy na tematy naszych partnerów, rodzin, miłości oraz zakochania.
O kłopotach w naszych związkach, rodzinach, (niezgodność charakterów, toksyczność, zdrada, chorobliwa zazdrość, przemoc domowa, a może ktoś w rodzinie ma zaburzenie? Itp.)
Awatar użytkownika
Anushka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 90
Rejestracja: 27 marca 2019, o 07:09

24 czerwca 2019, o 22:29

Cześć,

Pytam z czystej ciekawości. Wielu z Was ma przypadki nerwicy w rodzinie, nie licząc samych siebie? Mam na myśli np. mamę, tatę, brata etc? Ciekawi mnie to, na ile przejmujemy może pewne nawyki, sposoby zachowania od innych bliskich nam osób. Podejrzewam to zaburzenie u swojej mamy. W sumie nie wiem nawet, czy miała kiedykolwiek zdiagnozowaną nerwicę, ale ewidentnie coś jest na rzeczy ;) Ostatnio myślę, zastanawiam się, czy gdyby jej nie miała, to ja też byłabym w stanie się przed tym ustrzec.
"Dziś jest jutrem, o które martwiłeś się wczoraj" [Gandhi]

"Nie bój się, bo wielkie oczy ma ten strach,
to tylko złudzenie, więc
uwierz w siebie tak pokonasz lęk
to, co chcesz tu i teraz dzieje się
śmiało płyń pod prąd
na nieodkryty ląd" [Nieodkryty ląd, M. Podulka]
Awatar użytkownika
jestemjakajestem
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 167
Rejestracja: 29 listopada 2016, o 15:35

25 czerwca 2019, o 17:15

Witaj wydaję mi się ze nie które zachowania są wynikiem układu nerwowego, bardzomwysoka wrazliwosc. U mnie nerwe miały badz maja 2 kuzynki, 2 ciotki, mama w młodości też miał co lepsze byla w podobnym wieku co ja jak się jej zaburzyla a i sjeszcze moja siostra starsza takze u mnie łapię tylko tą żeńską część . Moja ciocia ktora obecnie ma ponad 70 lat zachorowala jak milal 26 lat i miala barzdo ostre objawy, co lepsze odstawila leki po 2 miesiacach bo bylo jeszcze gorzej , chodzila do psychiatry i to pani doktor wytlumaczyla jej ze to choraba naszych obaw, myśli....ja ja bardzo podziwiam bo to byly lata 70 i nie bylo takiego dostepu do informacji jak teraz......wyszla z tego po 2 latch i do dzis nie ma zadnych objawów takze wszytsko zależy od nas, tylko czasem potrzebujemy pomocy aby nasz ktos dobrze nakierował.
Awatar użytkownika
Anushka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 90
Rejestracja: 27 marca 2019, o 07:09

26 czerwca 2019, o 10:22

jestemjakajestem pisze:
25 czerwca 2019, o 17:15
Witaj wydaję mi się ze nie które zachowania są wynikiem układu nerwowego, bardzomwysoka wrazliwosc. U mnie nerwe miały badz maja 2 kuzynki, 2 ciotki, mama w młodości też miał co lepsze byla w podobnym wieku co ja jak się jej zaburzyla a i sjeszcze moja siostra starsza takze u mnie łapię tylko tą żeńską część . Moja ciocia ktora obecnie ma ponad 70 lat zachorowala jak milal 26 lat i miala barzdo ostre objawy, co lepsze odstawila leki po 2 miesiacach bo bylo jeszcze gorzej , chodzila do psychiatry i to pani doktor wytlumaczyla jej ze to choraba naszych obaw, myśli....ja ja bardzo podziwiam bo to byly lata 70 i nie bylo takiego dostepu do informacji jak teraz......wyszla z tego po 2 latch i do dzis nie ma zadnych objawów takze wszytsko zależy od nas, tylko czasem potrzebujemy pomocy aby nasz ktos dobrze nakierował.
Dziękuję Ci pięknie za odpowiedź. Pytam, bo właśnie zastanawiam się na ile może to być podyktowane genetycznie. Czytałam o tym ostatnio u Fox w "Opanować lęk" i troszkę mnie zdołowało, że to geny po części za to odpowiadają... A wszystko z racji tego, że urodziłam niedawno córeczkę i nie chciałabym, aby kiedykolwiek przez to przechodziła. Ale to chyba normalne ;) Pewnie masz dużą rację mówiąc, że to efekt układu nerwowego, wrażliwości itd. Jednak wrażliwość, emocjonalność i pewnego rodzaju zachowania, interpretacja zachowań innych wpływa na powstanie zaburzenia. Po prostu chciałabym usłyszeć, że to, że w rodzinie jest nerwica - nazwijmy to - od pokoleń, to nie znaczy, że będzie szerzyła się dalej i dalej...
"Dziś jest jutrem, o które martwiłeś się wczoraj" [Gandhi]

"Nie bój się, bo wielkie oczy ma ten strach,
to tylko złudzenie, więc
uwierz w siebie tak pokonasz lęk
to, co chcesz tu i teraz dzieje się
śmiało płyń pod prąd
na nieodkryty ląd" [Nieodkryty ląd, M. Podulka]
Awatar użytkownika
Nerwowy
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 336
Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09

26 czerwca 2019, o 11:15

Anushka pisze:
26 czerwca 2019, o 10:22
jestemjakajestem pisze:
25 czerwca 2019, o 17:15
Witaj wydaję mi się ze nie które zachowania są wynikiem układu nerwowego, bardzomwysoka wrazliwosc. U mnie nerwe miały badz maja 2 kuzynki, 2 ciotki, mama w młodości też miał co lepsze byla w podobnym wieku co ja jak się jej zaburzyla a i sjeszcze moja siostra starsza takze u mnie łapię tylko tą żeńską część . Moja ciocia ktora obecnie ma ponad 70 lat zachorowala jak milal 26 lat i miala barzdo ostre objawy, co lepsze odstawila leki po 2 miesiacach bo bylo jeszcze gorzej , chodzila do psychiatry i to pani doktor wytlumaczyla jej ze to choraba naszych obaw, myśli....ja ja bardzo podziwiam bo to byly lata 70 i nie bylo takiego dostepu do informacji jak teraz......wyszla z tego po 2 latch i do dzis nie ma zadnych objawów takze wszytsko zależy od nas, tylko czasem potrzebujemy pomocy aby nasz ktos dobrze nakierował.
Dziękuję Ci pięknie za odpowiedź. Pytam, bo właśnie zastanawiam się na ile może to być podyktowane genetycznie. Czytałam o tym ostatnio u Fox w "Opanować lęk" i troszkę mnie zdołowało, że to geny po części za to odpowiadają... A wszystko z racji tego, że urodziłam niedawno córeczkę i nie chciałabym, aby kiedykolwiek przez to przechodziła. Ale to chyba normalne ;) Pewnie masz dużą rację mówiąc, że to efekt układu nerwowego, wrażliwości itd. Jednak wrażliwość, emocjonalność i pewnego rodzaju zachowania, interpretacja zachowań innych wpływa na powstanie zaburzenia. Po prostu chciałabym usłyszeć, że to, że w rodzinie jest nerwica - nazwijmy to - od pokoleń, to nie znaczy, że będzie szerzyła się dalej i dalej...
Mam identyczne obawy :) Także od niedawna mam dziecko i martwię się, by nie miało takich "jazd" jak ja, a patrząc w moją przeszłość w gruncie rzeczy zaburzenia lękowe miałem od dziecka (choć o tym nie wiedziałem). Dzieciństwo miałem ciężkie, niby wszystko miałem co chciałem, ale pijący ojciec, właściwie brak ojca i tylko przemoc psychiczna z jego strony i stan zagrożenia. Mama i babcia "znerwicowane" wszędzie widzące zagrożenie i niebezpieczeństwo, przejmujące się wszystkim "co ludzie powiedzą". Teraz nie chce popełniać tych samych błędów.

Myślę, że najważniejsze jest wychowanie. Geny wiadomo są, ale nie skazują nas od razu na porażkę i cierpienie. Czytałem gdzieś, że dobre pozytywne wychowanie, kontakt z dzieckiem i okazywana mu miłość to najlepsza szczepiona przeciwko depresji, nerwicom, etc. :)

Teraz tylko pytanie - w jaki sposób dobrze wychować dziecko, by nie przejęło naszych nerwicowych zachowań ;)? Macie jakieś książki co polecacie? Wychowanie w stylu skandynawskim?
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.

“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
Awatar użytkownika
Anushka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 90
Rejestracja: 27 marca 2019, o 07:09

26 czerwca 2019, o 14:05

Nerwowy pisze:
26 czerwca 2019, o 11:15
Anushka pisze:
26 czerwca 2019, o 10:22
jestemjakajestem pisze:
25 czerwca 2019, o 17:15
Witaj wydaję mi się ze nie które zachowania są wynikiem układu nerwowego, bardzomwysoka wrazliwosc. U mnie nerwe miały badz maja 2 kuzynki, 2 ciotki, mama w młodości też miał co lepsze byla w podobnym wieku co ja jak się jej zaburzyla a i sjeszcze moja siostra starsza takze u mnie łapię tylko tą żeńską część . Moja ciocia ktora obecnie ma ponad 70 lat zachorowala jak milal 26 lat i miala barzdo ostre objawy, co lepsze odstawila leki po 2 miesiacach bo bylo jeszcze gorzej , chodzila do psychiatry i to pani doktor wytlumaczyla jej ze to choraba naszych obaw, myśli....ja ja bardzo podziwiam bo to byly lata 70 i nie bylo takiego dostepu do informacji jak teraz......wyszla z tego po 2 latch i do dzis nie ma zadnych objawów takze wszytsko zależy od nas, tylko czasem potrzebujemy pomocy aby nasz ktos dobrze nakierował.
Dziękuję Ci pięknie za odpowiedź. Pytam, bo właśnie zastanawiam się na ile może to być podyktowane genetycznie. Czytałam o tym ostatnio u Fox w "Opanować lęk" i troszkę mnie zdołowało, że to geny po części za to odpowiadają... A wszystko z racji tego, że urodziłam niedawno córeczkę i nie chciałabym, aby kiedykolwiek przez to przechodziła. Ale to chyba normalne ;) Pewnie masz dużą rację mówiąc, że to efekt układu nerwowego, wrażliwości itd. Jednak wrażliwość, emocjonalność i pewnego rodzaju zachowania, interpretacja zachowań innych wpływa na powstanie zaburzenia. Po prostu chciałabym usłyszeć, że to, że w rodzinie jest nerwica - nazwijmy to - od pokoleń, to nie znaczy, że będzie szerzyła się dalej i dalej...
Mam identyczne obawy :) Także od niedawna mam dziecko i martwię się, by nie miało takich "jazd" jak ja, a patrząc w moją przeszłość w gruncie rzeczy zaburzenia lękowe miałem od dziecka (choć o tym nie wiedziałem). Dzieciństwo miałem ciężkie, niby wszystko miałem co chciałem, ale pijący ojciec, właściwie brak ojca i tylko przemoc psychiczna z jego strony i stan zagrożenia. Mama i babcia "znerwicowane" wszędzie widzące zagrożenie i niebezpieczeństwo, przejmujące się wszystkim "co ludzie powiedzą". Teraz nie chce popełniać tych samych błędów.

Myślę, że najważniejsze jest wychowanie. Geny wiadomo są, ale nie skazują nas od razu na porażkę i cierpienie. Czytałem gdzieś, że dobre pozytywne wychowanie, kontakt z dzieckiem i okazywana mu miłość to najlepsza szczepiona przeciwko depresji, nerwicom, etc. :)

Teraz tylko pytanie - w jaki sposób dobrze wychować dziecko, by nie przejęło naszych nerwicowych zachowań ;)? Macie jakieś książki co polecacie? Wychowanie w stylu skandynawskim?
W takim razie rozumiemy się ;) Ja zaburzenia od dziecka nie miałam. Gdybym tak powiedziała, to pewnie byłoby to nadużyciem, wyolbrzymieniem z mojej strony. Miałam trochę lęków, ale radziłam sobie z nimi. Nie dyktowały mi one rytmu dnia, nie warunkowały życia w jakiś szczególny sposób. Dopiero późniejsze lata, dorosłość i przede wszystkim ciąża (ryzyko wady genetycznej u dziecka) sprawiły, że się zaburzyłam. Dzieciństwo miałam fajne, nawet bardzo dobre. Ani mnie, ani mojemu bratu chyba niczego nie brakowało. Zawsze zadbani, najedzeni, obchodzone urodziny, imieniny, prezenty, niespodzianki, spotkania z rodziną - dalszą i bliższą. Jednak, aby to wszystko "spiąć" to trochę żałowałam i żałuję nadal niezbyt udanej relacji z mamą. Troszczyła się o mnie i kocham ją w głębi duszy, zależy mi na niej, ale nie do końca potrafiła zbudować taką relację "mama-córka". Wiesz, rozmowy o chłopakach, babskich sprawach itd. Mi jako wrażliwej dziewczynce, potem dziewczynie, kobiecie brakowało tego ogromnie. I zawsze powtarzałam sobie, że będę taką przyjaciółką dla swojej córki. Oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu. Bo przesadzić można we wszystkim.
I masz rację, geny nas jakoś tam warunkują, ale nie można zakładać z góry np. że dzieci osoby z domu dziecka same tam kiedyś trafią. :) Wychowanie, dzieciństwo jest szalenie ważne. Dlatego będę starała się z mężem naprawić trochę te rzeczy, które zawiodły w naszych domach, choć wcale nie było w nich patologii. Trzeba pamiętać, że rodzicem idealnym nikt nie jest, ale wystarczy być wystarczająco dobrym ;)
Na twoje pytanie, jak wychować dziecko, aby nie przejęło zachowań nerwicowych - obserwując swoje lata dzieciństwa, teraz z perspektywy - mogę powiedzieć:
1. zapewniając poczucie bezpieczeństwa (rodzice muszą nawzajem się kochać i szanować, bo nawet jeśli okazują miłość dziecku, ale między nimi samymi nie jest do końca za fajnie, to dziecko to widzi i odbiera jako pewnego rodzaju zagrożenie, boi się np. rozwodu);
2. nie nastawiając dziecka przeciwko żadnemu z rodziców
3. wspierać w osiągnięciach, sukcesach, ale i porażkach
4. pokazywać, że nieważne jest, co myślą inni, to nam ma być dobrze, to nasze życie
5. nie przejmować się porażką, udowodnić, że z każdego błędu możemy wyciągnąć wnioski i zamienić je w coś pozytywnego
6. spędzać aktywnie czas z dzieckiem, nie na zasadzie: "zajmij się sobą", "porób coś z bratem"
7. rozmawiając o emocjach, pytając, dociekając (sami wiemy, że jeśli się wygadamy przed kimś jest nam po prostu lżej)
i PRZEDE WSZYSTKIM kochać, przytulać, całować!!! :)

Co do książek, to sama jestem ciekawa. Może poszukam czegoś :) Jak znajdziesz coś wartego uwagi, to daj znać proszę. A na marginesie, jak tam twoja droga w odburzaniu? Jesteś ku lepszemu?
"Dziś jest jutrem, o które martwiłeś się wczoraj" [Gandhi]

"Nie bój się, bo wielkie oczy ma ten strach,
to tylko złudzenie, więc
uwierz w siebie tak pokonasz lęk
to, co chcesz tu i teraz dzieje się
śmiało płyń pod prąd
na nieodkryty ląd" [Nieodkryty ląd, M. Podulka]
Biedroneczka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 63
Rejestracja: 4 grudnia 2017, o 10:47

26 czerwca 2019, o 14:56

Ja uważam że dziecko łapie zachowania nerwicowe od chorego opiekuna, rodzica. Trudno mi mówić o genetyce ale to są wyuczone reakcje na dane bodźce więc można powiedzieć że nerwice się dziedziczy. Mam syna i jestem mega wyczulona na pewne zachowania które mogą u syna w przyszłości prowadzić do nerwic.
Ostatnio dowiedziałam się że istnieje coś takiego jak pamięć komórkowa więc to co sie dzieje w okresie płodowym potem warunkuje nas w pewien sposób .Psycholog tez mówiła mi o badaniach gdzie małe myszy bały się tego co ich matki mimo że były odseparowane od nich (chyba dokładnie nie pamiętam).
Mi wróciła silna nerwica w ciązy i potem trwałam w tym stanie przez pierwszy rok życia mojego syna. Syn urodził się nadwrażliwy na bodźce. Aktualnie rehabilitujemy go chodzi na SI.
Nabawił sie też tzw autyzmu środowiskowego z którego tez już wychodzi. Jest lękliwy, boi się hałasów. Ćwiczymy z nim tak jak wyprowadza się z leków czyli robimy ekspozycje na bodziec powodujący lek i stopniowo poszerzamy jego strefę komfortu.
Niestety ja widzę po sobie i mezu że bardzo bardzo kopiujemy zachowania naszych najbliższych i dlatego jesli nerwica jest od małego to mega cięzko z tego wyjśc bo to sa reakcje bardzo mocno wyuczone.
Awatar użytkownika
Anushka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 90
Rejestracja: 27 marca 2019, o 07:09

26 czerwca 2019, o 17:56

Biedroneczka pisze:
26 czerwca 2019, o 14:56
Ja uważam że dziecko łapie zachowania nerwicowe od chorego opiekuna, rodzica. Trudno mi mówić o genetyce ale to są wyuczone reakcje na dane bodźce więc można powiedzieć że nerwice się dziedziczy. Mam syna i jestem mega wyczulona na pewne zachowania które mogą u syna w przyszłości prowadzić do nerwic.
Ostatnio dowiedziałam się że istnieje coś takiego jak pamięć komórkowa więc to co sie dzieje w okresie płodowym potem warunkuje nas w pewien sposób .Psycholog tez mówiła mi o badaniach gdzie małe myszy bały się tego co ich matki mimo że były odseparowane od nich (chyba dokładnie nie pamiętam).
Mi wróciła silna nerwica w ciązy i potem trwałam w tym stanie przez pierwszy rok życia mojego syna. Syn urodził się nadwrażliwy na bodźce. Aktualnie rehabilitujemy go chodzi na SI.
Nabawił sie też tzw autyzmu środowiskowego z którego tez już wychodzi. Jest lękliwy, boi się hałasów. Ćwiczymy z nim tak jak wyprowadza się z leków czyli robimy ekspozycje na bodziec powodujący lek i stopniowo poszerzamy jego strefę komfortu.
Niestety ja widzę po sobie i mezu że bardzo bardzo kopiujemy zachowania naszych najbliższych i dlatego jesli nerwica jest od małego to mega cięzko z tego wyjśc bo to sa reakcje bardzo mocno wyuczone.
Też bardziej obstawiałabym, że chodzi o wyłapywanie pewnych zachowań niż samą genetykę. Czy dziedziczy zatem? Może bardziej nabywa przez naukę, naśladownictwo. Dzieci uczą się właśnie przez obserwację. To my dorośli pokazujemy im, jak reagować na zagrożenie itd. Często nieświadomie. Z ciekawości, psycholog do której chodzisz, w jakim nurcie się specjalizuje? Chodzi mi o terapię: poznawczo-behawioralna, psychoanalityczna etc? Możesz powiedzieć, czym przejawiała się nadwrażliwość syna na bodźce? Oraz podać jakiś przykład zachowania, które kopiujesz po najbliższych? Nerwicę masz od czasów dzieciństwa? Jestem zaintrygowana tym, co napisałaś :) Szczerze mówiąc, myślę, że z zachowaniami nerwicowymi jest tak, jak z każdym innym nabytym nawykiem. Jeden w dzieciństwie widział, jak rodzic reagował krzykiem na każde przewinienie i później musi hamować się, aby nie powielać tego na swoim dziecku. Drugi widział, że rodzic nie "wychylał" się, jeśli chodzi o obowiązki domowe, więc przykłada się do tego, aby pomagać żonie więcej niż kiedyś ojciec matce. To są pewne schematy... A to, co my z tym zrobimy, zależy od nas samych. I od naszej świadomości. Bo niestety, ale wiele osób nie jest świadomych pewnych rzeczy...
"Dziś jest jutrem, o które martwiłeś się wczoraj" [Gandhi]

"Nie bój się, bo wielkie oczy ma ten strach,
to tylko złudzenie, więc
uwierz w siebie tak pokonasz lęk
to, co chcesz tu i teraz dzieje się
śmiało płyń pod prąd
na nieodkryty ląd" [Nieodkryty ląd, M. Podulka]
Biedroneczka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 63
Rejestracja: 4 grudnia 2017, o 10:47

26 czerwca 2019, o 20:07

Ta psycholog do którj chodziłam to chyba w nurcie poznawczo-behawioralna. Ona mówiła że nie wierzy w całkowite wyleczenie nerwicy więc trudno powiedzieć mi czy była wiarygodna:).

Nadwrażliwość u syna objawiała sie po urodzeniu w taki sposób że nie dawał sie przebierać, kapać itd, żle reagował na zmiany temperatur i mówię tu o takich zmianach temperatur jakie występują przy zmianie ubrania w lecie. Zmiana pieluchy to był dramat i robiliśmy to najrzadziej jak sie dało. Potem jak był już większy to taka nadwrażliwość objawiała sie w niechęci do dotykania niektórych rzeczy jak np lepkich, zimnych itd, objawia się to w wybiorczości pokarmowej. syn tez unikał rówieśników bo bał się dotyku. Dzieci z nadwrażliwością często unikają innych w obawie przed niekontrolowanym dotykaniem. Integracja sensoryczna pomogła bo syn zaczął być wystawiany na bodźce, masowanie stóp, chodzenie na bosaka po rożnych powierzchniach itd.

Ja jestem po latach terapii, pracy nad sobą ale leku nie pozbędę się nigdy. w sytuacjach stresujących reaguję lękiem bo tak reagowała moja matka. Ja tym lękiem byłam bombardowana od poczęcia więc mój organizm nauczył się pracować w tym trybie. Podświadomie sama nawet generowałam przez lata taki lęk , nieświadomie sama wchodziłam w sytuacje aby czuć ten niepokój i podskórny lęk.

Ja w genetykę raczej nie wierzę bo tak naprawdę trzeba by wziąć dwie identyczne osoby o takim samym kodzie DNA i przeprowadzić badania. Najważniejszy okres dla człowieka to od 0 do 6 rż. Jaki ma byc człowiek jesli od urodzenia jest bombardowany przez znerwicowanego opiekuna lękiem, niepokojem czy jest świadkiem ataków paniki itd.
Dziecko malutkie bardzo wychwytuje nastroje opiekunów a znerwicowani opiekunowie raczej tych nastrojów najlepszych nie mają.

Dla mnie to temat rzeka, mogłabym pisac i pisać. Teraz jak mam syna i weszłam w ten cały autyzm, zaburzenia integracji sensorycznej itd dopiero widzę jak zrąbany mam mózg przez dzieciństwo.
Awatar użytkownika
Anushka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 90
Rejestracja: 27 marca 2019, o 07:09

26 czerwca 2019, o 22:47

Biedroneczka pisze:
26 czerwca 2019, o 20:07
Ta psycholog do którj chodziłam to chyba w nurcie poznawczo-behawioralna. Ona mówiła że nie wierzy w całkowite wyleczenie nerwicy więc trudno powiedzieć mi czy była wiarygodna:).

Nadwrażliwość u syna objawiała sie po urodzeniu w taki sposób że nie dawał sie przebierać, kapać itd, żle reagował na zmiany temperatur i mówię tu o takich zmianach temperatur jakie występują przy zmianie ubrania w lecie. Zmiana pieluchy to był dramat i robiliśmy to najrzadziej jak sie dało. Potem jak był już większy to taka nadwrażliwość objawiała sie w niechęci do dotykania niektórych rzeczy jak np lepkich, zimnych itd, objawia się to w wybiorczości pokarmowej. syn tez unikał rówieśników bo bał się dotyku. Dzieci z nadwrażliwością często unikają innych w obawie przed niekontrolowanym dotykaniem. Integracja sensoryczna pomogła bo syn zaczął być wystawiany na bodźce, masowanie stóp, chodzenie na bosaka po rożnych powierzchniach itd.

Ja jestem po latach terapii, pracy nad sobą ale leku nie pozbędę się nigdy. w sytuacjach stresujących reaguję lękiem bo tak reagowała moja matka. Ja tym lękiem byłam bombardowana od poczęcia więc mój organizm nauczył się pracować w tym trybie. Podświadomie sama nawet generowałam przez lata taki lęk , nieświadomie sama wchodziłam w sytuacje aby czuć ten niepokój i podskórny lęk.

Ja w genetykę raczej nie wierzę bo tak naprawdę trzeba by wziąć dwie identyczne osoby o takim samym kodzie DNA i przeprowadzić badania. Najważniejszy okres dla człowieka to od 0 do 6 rż. Jaki ma byc człowiek jesli od urodzenia jest bombardowany przez znerwicowanego opiekuna lękiem, niepokojem czy jest świadkiem ataków paniki itd.
Dziecko malutkie bardzo wychwytuje nastroje opiekunów a znerwicowani opiekunowie raczej tych nastrojów najlepszych nie mają.

Dla mnie to temat rzeka, mogłabym pisac i pisać. Teraz jak mam syna i weszłam w ten cały autyzm, zaburzenia integracji sensorycznej itd dopiero widzę jak zrąbany mam mózg przez dzieciństwo.
Rozumiem. No cóż, przykro mi, tyle mogę powiedzieć. Chociaż i tak z pewnością, twarda z Ciebie babeczka :) Podziwiam! Niemało przeszłaś, ale masz dużą świadomość. Mam nadzieję, że najlepsze dopiero przed Tobą. Co do terapeutki, myślę, że nerwicę można pokonać na tyle, na ile sami o tym zdecydujemy. Moja psycholog np w ogóle radziła mi unikać słowa nerwica. Mówimy tylko o zaburzeniu. Jest taka bardzo pozytywna, nastraja mnie optymistycznie, pokazuje, jak bardzo wyolbrzymiam, niepotrzebnie się nakręcam itd. Wolę iść tą drogą niż właśnie taką, gdzie przewodnik mówi mi, że tak naprawdę nigdy się z tego nie wyleczę. A byłam wcześniej u innej terapeutki. I tamtą pożegnałam szybciej niż poznałam. ;) Czytając różne historie tutaj, to dochodzę do wniosku, że moja mama jest chyba takim powiedzmy "lekkim" przypadkiem znerwicowanego człowieka. Też reagowała, reaguje lękiem, stresem na wiele sytuacji, ale generalnie dobrze sobie radzi. Potrafi zadbać o siebie i rodzinę. Można rzec, że bierze odpowiedzialność za wiele spraw i dobrze jej to wychodzi. Nie zamyka się w sobie pomimo tych wewnętrznych blokad. Jedyne, co mogę jej zarzucić to fakt, że często miała, ma zmienne nastroje i potrafi wybuchnąć bez większego powodu. Zatem mam nadzieję, że ja ze swoim zaburzeniem uporam się nader szybko, a moje dziecko/dzieci nie będą go miały w ogóle ;) Zaciekawiło mnie jeszcze to pojęcie "autyzmu środowiskowego". Nie słyszałam wcześniej o nim. Jak to ma się do autyzmu w ogóle?
"Dziś jest jutrem, o które martwiłeś się wczoraj" [Gandhi]

"Nie bój się, bo wielkie oczy ma ten strach,
to tylko złudzenie, więc
uwierz w siebie tak pokonasz lęk
to, co chcesz tu i teraz dzieje się
śmiało płyń pod prąd
na nieodkryty ląd" [Nieodkryty ląd, M. Podulka]
Aktap
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 9 maja 2019, o 22:52

26 czerwca 2019, o 23:00

Anushka pisze:
24 czerwca 2019, o 22:29
Cześć,

Pytam z czystej ciekawości. Wielu z Was ma przypadki nerwicy w rodzinie, nie licząc samych siebie? Mam na myśli np. mamę, tatę, brata etc? Ciekawi mnie to, na ile przejmujemy może pewne nawyki, sposoby zachowania od innych bliskich nam osób. Podejrzewam to zaburzenie u swojej mamy. W sumie nie wiem nawet, czy miała kiedykolwiek zdiagnozowaną nerwicę, ale ewidentnie coś jest na rzeczy ;) Ostatnio myślę, zastanawiam się, czy gdyby jej nie miała, to ja też byłabym w stanie się przed tym ustrzec.
Hej,
Mój dziadek miał nerwicę natręctw, tak się składa, że pierwsze 10 lat życia mieszkałam z nim więc byłam obserwatorem jego zachowań, moja terapeutka tłumaczyła mi, że często te wzorce zakodowane w dzieciństwie mają na nas wpływ. Mama i tata też są osobowościami neurotycznymi chociaż nerwicy stwierdzonej nie mają. Mama oprócz tego miała incydent depresji z tym, że poporodowej, na pewno widząc to wszystko wewnętrznie i wtedy jeszcze nieświadomie chłonęłam ich nawyki.
Awatar użytkownika
Anushka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 90
Rejestracja: 27 marca 2019, o 07:09

27 czerwca 2019, o 10:26

Aktap pisze:
26 czerwca 2019, o 23:00
Anushka pisze:
24 czerwca 2019, o 22:29
Cześć,

Pytam z czystej ciekawości. Wielu z Was ma przypadki nerwicy w rodzinie, nie licząc samych siebie? Mam na myśli np. mamę, tatę, brata etc? Ciekawi mnie to, na ile przejmujemy może pewne nawyki, sposoby zachowania od innych bliskich nam osób. Podejrzewam to zaburzenie u swojej mamy. W sumie nie wiem nawet, czy miała kiedykolwiek zdiagnozowaną nerwicę, ale ewidentnie coś jest na rzeczy ;) Ostatnio myślę, zastanawiam się, czy gdyby jej nie miała, to ja też byłabym w stanie się przed tym ustrzec.
Hej,
Mój dziadek miał nerwicę natręctw, tak się składa, że pierwsze 10 lat życia mieszkałam z nim więc byłam obserwatorem jego zachowań, moja terapeutka tłumaczyła mi, że często te wzorce zakodowane w dzieciństwie mają na nas wpływ. Mama i tata też są osobowościami neurotycznymi chociaż nerwicy stwierdzonej nie mają. Mama oprócz tego miała incydent depresji z tym, że poporodowej, na pewno widząc to wszystko wewnętrznie i wtedy jeszcze nieświadomie chłonęłam ich nawyki.
Ile miałaś lat, gdy mamie przytrafiła się depresja poporodowa?
"Dziś jest jutrem, o które martwiłeś się wczoraj" [Gandhi]

"Nie bój się, bo wielkie oczy ma ten strach,
to tylko złudzenie, więc
uwierz w siebie tak pokonasz lęk
to, co chcesz tu i teraz dzieje się
śmiało płyń pod prąd
na nieodkryty ląd" [Nieodkryty ląd, M. Podulka]
Aktap
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 9 maja 2019, o 22:52

27 czerwca 2019, o 11:12

Anushka pisze:
27 czerwca 2019, o 10:26
Aktap pisze:
26 czerwca 2019, o 23:00
Anushka pisze:
24 czerwca 2019, o 22:29
Cześć,

Pytam z czystej ciekawości. Wielu z Was ma przypadki nerwicy w rodzinie, nie licząc samych siebie? Mam na myśli np. mamę, tatę, brata etc? Ciekawi mnie to, na ile przejmujemy może pewne nawyki, sposoby zachowania od innych bliskich nam osób. Podejrzewam to zaburzenie u swojej mamy. W sumie nie wiem nawet, czy miała kiedykolwiek zdiagnozowaną nerwicę, ale ewidentnie coś jest na rzeczy ;) Ostatnio myślę, zastanawiam się, czy gdyby jej nie miała, to ja też byłabym w stanie się przed tym ustrzec.
Hej,
Mój dziadek miał nerwicę natręctw, tak się składa, że pierwsze 10 lat życia mieszkałam z nim więc byłam obserwatorem jego zachowań, moja terapeutka tłumaczyła mi, że często te wzorce zakodowane w dzieciństwie mają na nas wpływ. Mama i tata też są osobowościami neurotycznymi chociaż nerwicy stwierdzonej nie mają. Mama oprócz tego miała incydent depresji z tym, że poporodowej, na pewno widząc to wszystko wewnętrznie i wtedy jeszcze nieświadomie chłonęłam ich nawyki.
Ile miałaś lat, gdy mamie przytrafiła się depresja poporodowa?
13 :)
Awatar użytkownika
Anushka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 90
Rejestracja: 27 marca 2019, o 07:09

27 czerwca 2019, o 22:43

Aktap pisze:
27 czerwca 2019, o 11:12
Anushka pisze:
27 czerwca 2019, o 10:26
Aktap pisze:
26 czerwca 2019, o 23:00


Hej,
Mój dziadek miał nerwicę natręctw, tak się składa, że pierwsze 10 lat życia mieszkałam z nim więc byłam obserwatorem jego zachowań, moja terapeutka tłumaczyła mi, że często te wzorce zakodowane w dzieciństwie mają na nas wpływ. Mama i tata też są osobowościami neurotycznymi chociaż nerwicy stwierdzonej nie mają. Mama oprócz tego miała incydent depresji z tym, że poporodowej, na pewno widząc to wszystko wewnętrznie i wtedy jeszcze nieświadomie chłonęłam ich nawyki.
Ile miałaś lat, gdy mamie przytrafiła się depresja poporodowa?
13 :)
O, to już byłaś na pewno bardziej świadoma pewnych rzeczy. Nie dziwi mnie teraz to, że sama masz np. lęki związane z dzieckiem i opieką nad nim. Pamiętaj, że nie jesteś swoją mamą ;) I nikt z nas nie powtarza biografii swoich rodziców. Nikt.
"Dziś jest jutrem, o które martwiłeś się wczoraj" [Gandhi]

"Nie bój się, bo wielkie oczy ma ten strach,
to tylko złudzenie, więc
uwierz w siebie tak pokonasz lęk
to, co chcesz tu i teraz dzieje się
śmiało płyń pod prąd
na nieodkryty ląd" [Nieodkryty ląd, M. Podulka]
Awatar użytkownika
Nerwowy
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 336
Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09

29 czerwca 2019, o 12:46

Anushka pisze:
26 czerwca 2019, o 14:05
Na twoje pytanie, jak wychować dziecko, aby nie przejęło zachowań nerwicowych - obserwując swoje lata dzieciństwa, teraz z perspektywy - mogę powiedzieć:
1. zapewniając poczucie bezpieczeństwa (rodzice muszą nawzajem się kochać i szanować, bo nawet jeśli okazują miłość dziecku, ale między nimi samymi nie jest do końca za fajnie, to dziecko to widzi i odbiera jako pewnego rodzaju zagrożenie, boi się np. rozwodu);
2. nie nastawiając dziecka przeciwko żadnemu z rodziców
3. wspierać w osiągnięciach, sukcesach, ale i porażkach
4. pokazywać, że nieważne jest, co myślą inni, to nam ma być dobrze, to nasze życie
5. nie przejmować się porażką, udowodnić, że z każdego błędu możemy wyciągnąć wnioski i zamienić je w coś pozytywnego
6. spędzać aktywnie czas z dzieckiem, nie na zasadzie: "zajmij się sobą", "porób coś z bratem"
7. rozmawiając o emocjach, pytając, dociekając (sami wiemy, że jeśli się wygadamy przed kimś jest nam po prostu lżej)
i PRZEDE WSZYSTKIM kochać, przytulać, całować!!! :)

Co do książek, to sama jestem ciekawa. Może poszukam czegoś :) Jak znajdziesz coś wartego uwagi, to daj znać proszę. A na marginesie, jak tam twoja droga w odburzaniu? Jesteś ku lepszemu?
Dzięki za porady - właściwie większość tych rzeczy próbuje robić :)

Odurzanie idzie coraz lepiej choć są lepsze i gorsze dni. W porównaniu do tego co było na początku jest o wiele lepiej :) Teraz (nie licząc okresów kryzysowych) właściwie większość dnia mam luz i normalne życie. Najczęściej gdy sam się w coś wkręcę wracają objawy, ale trwa to 2-3 godziny, póki tego nie przerobię w głowie ;) Więc nie jest źle :D
Biedroneczka pisze:
26 czerwca 2019, o 20:07
Ta psycholog do którj chodziłam to chyba w nurcie poznawczo-behawioralna. Ona mówiła że nie wierzy w całkowite wyleczenie nerwicy więc trudno powiedzieć mi czy była wiarygodna:).
Mi psychiatra powiedział, że przez dzieciństwo i moje przeżycia będę mieć zawsze rysę na swoim charakterze, ale to zależy tylko od mojej postawy na ile pozwolę, by to kierowało moim życiem. Mogę wchodzić i reagować na każdą myśl, albo po prostu ją odpuścić. Zejść z pola bitwy i zając się życiem. Dlatego myślę, że każdy z nas bez wyjątku może z tego wyjść choćby tak, by żyć komfortowo, cieszyć się życiem i zaznać spokój.

Świetną metaforą jest to przedstawione w książce "W pułapce myśli". Autor przedstawia nasze życie jak autobus, my jesteśmy jego kierowcą, a do samochodu wbijają wszystkie nasze chwile, myśli, emocje. Są wśród nich "gangsterzy" z którymi czujemy się niepewnie, źle. Nie wyrzucimy ich już z tego autobusu, ale możemy podjąć decyzje co z tym zrobić. Zwracanie uwagi tylko na złych pasażerów, spowoduje, że będziemy się tylko zadręczać, jeździć bez celu tam gdzie oni nam pozwolą, ograniczać się i skupiać na swoim bólu. Jest też druga opcja, zaakceptować ich towarzystwo i nie zwracać uwagi na nich. To my jesteśmy w końcu kierowcą i możemy pojechać tam gdzie chcemy.

Opuszczenie pola bitwy jest niesamowicie trudne, ale jest możliwe :) A wszystko zależy w gruncie rzeczy od tego jak zaczniemy postrzegać nasze myśli :)
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.

“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
Awatar użytkownika
Anushka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 90
Rejestracja: 27 marca 2019, o 07:09

29 czerwca 2019, o 13:56

Nerwowy pisze:
29 czerwca 2019, o 12:46
Anushka pisze:
26 czerwca 2019, o 14:05
Na twoje pytanie, jak wychować dziecko, aby nie przejęło zachowań nerwicowych - obserwując swoje lata dzieciństwa, teraz z perspektywy - mogę powiedzieć:
1. zapewniając poczucie bezpieczeństwa (rodzice muszą nawzajem się kochać i szanować, bo nawet jeśli okazują miłość dziecku, ale między nimi samymi nie jest do końca za fajnie, to dziecko to widzi i odbiera jako pewnego rodzaju zagrożenie, boi się np. rozwodu);
2. nie nastawiając dziecka przeciwko żadnemu z rodziców
3. wspierać w osiągnięciach, sukcesach, ale i porażkach
4. pokazywać, że nieważne jest, co myślą inni, to nam ma być dobrze, to nasze życie
5. nie przejmować się porażką, udowodnić, że z każdego błędu możemy wyciągnąć wnioski i zamienić je w coś pozytywnego
6. spędzać aktywnie czas z dzieckiem, nie na zasadzie: "zajmij się sobą", "porób coś z bratem"
7. rozmawiając o emocjach, pytając, dociekając (sami wiemy, że jeśli się wygadamy przed kimś jest nam po prostu lżej)
i PRZEDE WSZYSTKIM kochać, przytulać, całować!!! :)

Co do książek, to sama jestem ciekawa. Może poszukam czegoś :) Jak znajdziesz coś wartego uwagi, to daj znać proszę. A na marginesie, jak tam twoja droga w odburzaniu? Jesteś ku lepszemu?
Dzięki za porady - właściwie większość tych rzeczy próbuje robić :)

Odurzanie idzie coraz lepiej choć są lepsze i gorsze dni. W porównaniu do tego co było na początku jest o wiele lepiej :) Teraz (nie licząc okresów kryzysowych) właściwie większość dnia mam luz i normalne życie. Najczęściej gdy sam się w coś wkręcę wracają objawy, ale trwa to 2-3 godziny, póki tego nie przerobię w głowie ;) Więc nie jest źle :D
Biedroneczka pisze:
26 czerwca 2019, o 20:07
Ta psycholog do którj chodziłam to chyba w nurcie poznawczo-behawioralna. Ona mówiła że nie wierzy w całkowite wyleczenie nerwicy więc trudno powiedzieć mi czy była wiarygodna:).
Mi psychiatra powiedział, że przez dzieciństwo i moje przeżycia będę mieć zawsze rysę na swoim charakterze, ale to zależy tylko od mojej postawy na ile pozwolę, by to kierowało moim życiem. Mogę wchodzić i reagować na każdą myśl, albo po prostu ją odpuścić. Zejść z pola bitwy i zając się życiem. Dlatego myślę, że każdy z nas bez wyjątku może z tego wyjść choćby tak, by żyć komfortowo, cieszyć się życiem i zaznać spokój.

Świetną metaforą jest to przedstawione w książce "W pułapce myśli". Autor przedstawia nasze życie jak autobus, my jesteśmy jego kierowcą, a do samochodu wbijają wszystkie nasze chwile, myśli, emocje. Są wśród nich "gangsterzy" z którymi czujemy się niepewnie, źle. Nie wyrzucimy ich już z tego autobusu, ale możemy podjąć decyzje co z tym zrobić. Zwracanie uwagi tylko na złych pasażerów, spowoduje, że będziemy się tylko zadręczać, jeździć bez celu tam gdzie oni nam pozwolą, ograniczać się i skupiać na swoim bólu. Jest też druga opcja, zaakceptować ich towarzystwo i nie zwracać uwagi na nich. To my jesteśmy w końcu kierowcą i możemy pojechać tam gdzie chcemy.

Opuszczenie pola bitwy jest niesamowicie trudne, ale jest możliwe :) A wszystko zależy w gruncie rzeczy od tego jak zaczniemy postrzegać nasze myśli :)
Super to ująłeś :) Ja dzisiaj mam właśnie taki kryzysowy dzień, ale wierzę, że - tak jak u Ciebie - nadejdą te "wolne" dni. Bardzo fajna, mądra metafora z tym autobusem. Dużo literatury przeczytałeś na temat zaburzenia?
"Dziś jest jutrem, o które martwiłeś się wczoraj" [Gandhi]

"Nie bój się, bo wielkie oczy ma ten strach,
to tylko złudzenie, więc
uwierz w siebie tak pokonasz lęk
to, co chcesz tu i teraz dzieje się
śmiało płyń pod prąd
na nieodkryty ląd" [Nieodkryty ląd, M. Podulka]
ODPOWIEDZ