Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nerwica natręctw na tle zakonu

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
Red36
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 10 listopada 2021, o 04:39

24 lipca 2022, o 16:02

Cedrys pisze:
24 lipca 2022, o 15:34

Dlaczego sądzisz że źle robie że tam nie idę?
Nie ja tak sądzę, ale sądzę, że gdybyś ty tak myślała i mimo to nie poszła do zakonu - to być może było by to najlepszym rozwiązaniem.
To trudne do pojęcia, ale liczę, że kiedyś zrozumiesz.

A co do kościoła jako instytucji - mnie też jego zasady wydają się sztywne, jakby trochę zakłamane, sam się do wszystkich nie stosuje bo nie chce/nie mogę/ albo coś ze mną nie tak.
- no ale zasady w kościele na przestrzeni wieków ustalali ludzie grzeszni, mylący się -biorę to pod uwagę, wybaczam i już się tak zbytnio na to nie buntuje - lepiej zwracać uwagę na to co naprawdę istotne/głębokie, a nie na jakieś sztywne powierzchowne reguły.
Do kościoła chodzę, czasem niezbyt spodoba mi katecheza, czasem spodoba - to normalne uważam.
Jane Panzram
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 13
Rejestracja: 28 lipca 2022, o 13:37

2 sierpnia 2022, o 14:20

Cedrys pisze:
24 lipca 2022, o 09:36
Jak można mu ufać skoro przez 4 miesiące nic nie naprawił ani nic nie wniósł w moje życie oprócz nerwów i łez. I jeszcze na dodatek zmieniła się moja wola, zawsze chciałam mieć męża i dzieci a teraz jakbym tego nie chciała i tylko w głowie siedzi ten zakon i wymyślam że może ja to w sercu mam. Jak w chorobie psychicznej można ufać bogu, on w tej kwestii nic nie pomoże a jeszcze tylko zacze myśleć że się przybliżam do niego i wtedy jeszcze w końcu pójdę. Wcześniej modliłam się, rozmawiałam z nim. Ale on nic na to. Więc najwidoczniej nie ma sensu się zwracać. Teraz robię wszystko żeby wyjąć boga z mojej głowy i serca co jest ciężkie skoro przez 22 lata było się w tym otoczeniu i wierzyło się. Mam nadzieję że któregoś dnia uda mi się to i z przekonaniem powiem jak bardzo się cieszę że już nie wierzę.
Toć On Ci odpowiada, tylko nie przyuważyłaś tego, bo On ma różne sposoby na komunikację, że tak powiem - Bóg działa na przykład przez ludzi i już dał ci przez nich parę wiadomości, informacji, czy jak to tam zwać.
Otóż i ksiądz i zakonnica ci powiedzieli, że to nie jest twoje powołanie - jest to jasny sygnał, że faktycznie to nie twoje powołanie. Bowiem wypowiedziały się osoby, które mają pojęcie w kwestii powołań 😁
Po drugie: ludzie tu na forum ci odpowiadali i to też jest przekaz do ciebie (ktory zresztą potwierdza to, co tamci mówili).
Bóg pomaga ci też tym, że w ogóle trafiłaś na to forum - bo nagrania z youtube, które nagrali admini stąd, to jest rzecz pierwszorzędna; ja nerwicę mam od lat (z przerwami) i na ich kanale pierwszy raz się spotkałam z faktycznie działającym sposobem na nerwicę!

Z twojego pisania wali po oczach nerwica jak 150. Niestety bywa tak, że jeśli nerwica pomiesza się z wiarą, to może powstać koszmar - nerwica często wykrzywia wiarę, nerwica na każdy dostępny sposób straszy Bogiem. Ja czasem myślę, że te dawne błędy w Kosciele to częściowo były przez myślenie magiczne, nerwicowe właśnie. Z połączenia nerwicy z wiarą mogą powstawać zabobony, dewocja itd.
Księża mają często do czynienia ze skupulantami, skrupuły to jest inna odmiana nerwicy - gdzie boisz się, że popełniasz grzech najdrobniejszym uchybieniem.

Jak się pozbędziesz Boga ze swego życia, bo do rozpaczy doprowadzają cię natrętne myśli o zakonie - to wg mnie jest to zupełnie błędna droga, bo On ci może w nerwicy pomóc właśnie. Np. tym, że dzięki niej coś odkryjesz istotnego. Ja przez nerwicę najpierw byłam na terapiach, wylądowałam w końcu na terapii w szpitalu (w Wawie na ulicy Sobieskiego jest oddział leczenia nerwic, najlepszy w Polsce i z całego serca go polecam) i tak od długiego czasu Bóg mnie prowadzi przez terapie, dzięki czemu przestaję żyć jak we śnie, jak robot do wykonywania czyichś rozkazów (bo miałam zawsze przekonanie, że inni wiedzą lepiej i trzeba robić, co inni radzą). Bóg mnie oducza takich odruchów - mnie akurat przez terapie prowadzi, u innych działa zazwyczaj w inny sposób.

Bóg ci jasno dał do zrozumienia (przez księdza i zakonnicę), że zakon to nie twoje powołanie. Nawet ludzie tu na forum też ci to napisali: że ojciec nie zmusza, jak dziecko nie chce. Czyli z trzech miejsc dostałaś sygnał, że to nie twoje powołanie.

Jak się nawróciłam parę lat temu, to ja oczywiście też myślałam, że powinnam iść do zakonu! Zauważyłam, że taka myśl jest bardzo częsta wśród młodych osób wierzacych, że zastanawiają się, czy to nie ich powołanie.

Znam twój ból, że tak powiem, bo ja też miałam i nadal mam wyobrażenie, że jak muszę to muszę, że przez przymus pewne rzeczy trzeba zrobić.
Takie przekonanie wynosi się z domu zazwyczaj. Prawdopodobnie tak miałaś wśród bliskich, że mus to mus, czy się chce, czy nie. Jak się takie przekonanie pomiesza z wiarą, to masz przepis na chińskie tortury - bo do przymusu dołącza się strach przed karą, wyrzuty sumienia, poczucie winy, strach przed zawiedzeniem kogoś itd.
Jeśli przestaniesz wierzyć, by tym wyleczyć nerwicę, to guzik zdziałasz - nerwica dalej będzie w tobie, po prostu przerzuci się prędzej czy później na inny temat. Pozbędziesz się Boga, czyli kogoś, kto pomaga, a zyskasz to, że za jakiś czas lęki wrócą, tylko w innej postaci.
Ja w swoim życiu miałam trzy "rzuty" nerwicy (w odstępach paru lat) i za każdym razem było to dla mnie zaskoczeniem, że to znowu nerwica - bo ona za każdym razem była inna. Czym innym się objawiała, innymi lękami.
Pierwszy raz to byla najbardziej typowa obsesyjno-kompulsywna. Drugi to były obsesyjne lęki przed popełnieniem błędu i krytyką w pracy. Trzeci, obecny rzut, to obrazy z okrucieństwem pod różnymi postaciami.
Jako że ja ją w przeszłości zaleczałam tylko lekami, to nadal jest. Teraz (oprócz leków) staram się robić to, co na youtube radzą, i to stopniowo pomaga.
Jane Panzram
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 13
Rejestracja: 28 lipca 2022, o 13:37

2 sierpnia 2022, o 14:42

Kiedyś pojechałam na rowerach ze swoją znajomą i jej czterema koleżankami (wszystkie wierzymy) i tak się złożyło, że minęłyśmy dom zakonny - i w rozmowie wyszło, że każda z nich na jakimś etapie myślała, czy nie iść do zakonu. Więc było nas chyba 6 i każda z nas o tym kiedyś myślała 😅 oczywiście żadna z nas nie jest w zakonie. Najwyraźniej to po prostu myśl, ewentualność, która może się pojawić u osoby wierzącej (no bo wierzy) - u ciebie ta myśl przerodziła się w lęk, panikę pomieszaną z poczuciem przymusu.
kinor
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 13
Rejestracja: 13 sierpnia 2020, o 20:10

2 sierpnia 2022, o 18:07

Ja opowiem z mojej strony, jako byłej wierzącej i osoby, która chciała iść do zakonu.

Wiara w szatana i strach przed nim pchała mnie w strone kościoła i zakonu-miejsca, w ktorym bede sie czula 100% bezpiecznie. Ostatecznie zrozumiałam, że nakręcam się negatywnie. Po latach rozumiem, że tak właśnie objawiała się u mnie nerwica.

Już pomijam odprawianie egzorcyzmów przez osoby świeckie. Jakiś typ powiedział do Ciebie jakąś bzdurę co stało się dla Twojej nerwicy pożywką.

Zawsze możesz się wybrać na rekolekcje do zakonu, pobyć tam trochę. Gwarantuję, że szybko Ci się tego odechce. Wierzę, że zakony są pełne zaburzonych ludzi. Pamietaj, że zakon to instytucja. Twoj czas i ciało nie będą już należeć do Ciebie.

Pozdrawiam serdecznie!
Awatar użytkownika
Nadia10
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 28 czerwca 2022, o 14:10

4 sierpnia 2022, o 14:55

Cedrys pisze:
23 lipca 2022, o 15:07
Nadia10 pisze:
28 czerwca 2022, o 19:45

Niestety nie umiem sobie poradzić oraz uświadomić że to jest tylko choroba a nie żadne powolanie oraz chęć. Nie mam odpoczynku od tej myśli, ciągle rozkminiam i myślę a może jednak a może chce. To mi nie daje spokoju. Wmowilam sobie jakąś chęć i nie umiem sobie tego wyjąć z głowy. Nie potrafię usiąść w spokoju i wsłuchać się w serce bo ciągle jest niepokój i jakby zamieszanie w sercu. Jakbym nie wiedziała czego chce od życia. Mam stwierdzone stany depresyjne. Nawet zrobiłam sobie badania na poziom serotoniny (hormonu szczęścia) i wyszło mi że mam zdecydowanie za niski. Nie czuje uczuć, boje się że nie kocham chłopaka, boje się że kiedyś podejmę taką decyzję że go zostawię, nie mam przywiązania do swojej rodziny ani do domu rodzinnego tak jak to było przedtem. Czuję w sobie rozdarcie i zaraz sobie w głowie układam czy nie jest tak że może Bóg czeka na moj ruch. Ciągle naplywaja mi łzy do oczu. Zaraz rozmyślam a może ja płacze bo jeszcze nie rozumiem tego a powinnam pójść mimo że byłam u księdza który zozeznał że nie mam powolania i tak samo powiedziała znajoma zakonnica. I tak ciągle. Nie wiem już kiedy czuje radość a kiedy smutek. Straszne rozdarcie nie wiem jak sobie z tym poradzić.

Oj, widzę że strasznie się męczysz biedulo. Wiem że to mega trudne - ale czasem trzeba słuchać innych, zaufać im. Zobacz nawet osoby duchowne Ci mówią że to chorobowe. Myślę że nikt nawet by Cię do Zakonu nie przyjął.
Zlituj się nad sobą i odpuść - zakon na dzień dzisiejszy nie Twoja droga. Jeśli masz tam kiedyś być to pójdziesz z radością a nie lękiem. Myślę natomiast że to nie Twoja droga i że Bóg chce żebyś była szczęśliwa.
Spróbuj odpuścić - co ten koleś widział to jego sprawa, zostaw to Bogu. Te wieczne rozkminy do niczego nie prowadzą.
Trzymam kciuki. Pisz jakby co. :lov:
ODPOWIEDZ