Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nerwica natręctw - nasze historie

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
ODPOWIEDZ
Scyzoryk138
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 28
Rejestracja: 26 grudnia 2018, o 16:36

15 stycznia 2019, o 14:40

Powtarzam sobie ciagle przecież lekarze postawili mi diagnoze nerwice to nie mam sie czego bac myslisz ze to dobry sposob z tym żeby zapakowac to wszystko i powtarzać ze to tylko nerwica az w koncu bd to szlo z automatu wszystko ???
Scyzoryk138
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 28
Rejestracja: 26 grudnia 2018, o 16:36

15 stycznia 2019, o 16:34

oczywiscie przyjmujac wszystkie objawy mysli obawy nie walczyc z tym niech idzie + (ryzykowanie) ze to nerwica wszystko ???
Alciamistrz
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 6 lutego 2019, o 19:44

15 lutego 2019, o 17:33

Hej, śledzę to forum już od dłuższego czasu, ale dopiero teraz postanowiłam zalogować się tutaj i opisać moja sytuację bo już sobie nie daje rady. Ogólnie problem który mi doskwiera, jest dość dziwny, przez te kilka lat (około 3) od kiedy się to zaczęło, przewertowalam internet i nie znalazłam niczego co by odpowiadało za stan, w którym ja obecnie się znajduje. Tak więc wizytę u psychologa, który skierował mnie do psychiatry mam już dawno za sobą, różne testowane leki, po kilka miesięcy,plus do tego moja praca nad sobą wlansie dzięki temu forum, sprawiły że moje zaburzenie się zmniejszyło. Tak więc moim problemem jest to że kiedy się z kimś spotykam, ciągle myślę o tym, że z nim muszę rozmawiać, martwię się o temat do rozmowy, tak jakby nie potrafię przestać się tym zadreczac, ciągle myśleć o tym, po prostu przestać się spinać... nie jestem osobą malomowna, wręcz odwrotnie, ale co mi siadlo na głowę to ja nie wiem :^ nie mam żadnych objawów somantycznych, tylko wlansie te myśli w głowie, nie potrafię o tym zapomnieć i po prostu byc i się cieszyć chwilą... Pomocy! :(
adamczakowa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 36
Rejestracja: 27 lutego 2019, o 12:02

1 marca 2019, o 06:44

Hej, chciałabym podzielić się z Wami moimi nerwicami natręctw. Do tej pory myślałam, że to nic takiego, że w sumie fajnie, że coś takiego mam. Dopóki moja nerwiczka nie zaczęła szaleć, wtedy się przekonałam, że to jednak przechodzi w trochę niezdrową stronę.
A więc podstawowe:
1. Nie mogę patrzeć na godzinę z przeciwnymi liczbami np. 12.21, bo to przynosi pecha. Więc około 12.19 unikałam zegarów, lub zasłaniałam monitor jeśli musiałam przy nim siedzieć.
2. Chodzenie po chodniku tak, aby nie następować na przecinanie się np płytek chodnikowych.
3. Połykanie śliny podczas gdy patrzyłam na kogoś kto mi się podobał jako dobry życiowy człowiek, albo że takie życie jak ta osoba to chciałabym mieć. Często jeszcze podczas myślenia o tej osobie wtedy przełykałam dużo śliny.
4. Miałam pieprzyka na skórze, którego uwielbiałam drapać i każdy palec to było coś innego np. środkowy to była pewność siebie i jak drapałam środkowym to tak jakby zwiększałam tą pewność siebie. Aż tak to było uporczywe, że poszłam do chirurga go wyciąć.
Jest tego trochę, jeszcze znalazłoby się wiele, chcę wam pokazać, że nasza głowa ma różne pomysły i trzeba racjonalnie popukać się w głowę jak coś takiego nas dopada :)
Ryo
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 224
Rejestracja: 6 sierpnia 2018, o 20:47

1 marca 2019, o 07:16

Po dużym stresie za młodu żegnałem się po każdym przeklęstwie potem chodnik odblokowanie kontaktów i w grach chodzenie w wymyślony sposób wiem głupota ale tak było potem trafiłem na artykuł i wiedziałem co mam i już było nawet lepiej ale to wracało w sumie natręctwa mi teraz odpuściły ale mam dp i nerwica czasem daje osobie znać w sumie nękają mnie teraz myśli o tym jak płynie czas itd.
Jeśli nie ma wyzwania nie ma zmiany.
Trol
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 3 kwietnia 2019, o 23:06

4 maja 2019, o 00:14

Witam proszę wszystkich którzy mieli do czynienia z tym dziadostwem o wsparcie a może ktoś miał podobnie jak ja i sobie poradził. Mam problem ze sprawdzaniem rzeczy przed wyrzuceniem nie pamiętam początku tego i skąd się to wzięło ale takie mam myśli żeby sprawdzić jakąś rzecz bo można coś tam zostało w sensie że jakaś rzecz mogła się zawinąć czy dziecko mi mogło coś włożyć choć takie sytuacje miałam ale to nie koniec świata i nie da się tak żyć ciągle wszystko sprawdzając. Proszę pomóżcie to zabiera mi energię chęć do życia zabiera normalne życie. Słuchałam nagrań i wydaje się to może nie trudne ale w działaniu jestem bezradna nie mogę sobie z tym poradzić.
dziuplawiewiorki
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 173
Rejestracja: 21 września 2016, o 18:57

26 września 2019, o 20:15

karoolpl pisze:
31 grudnia 2018, o 09:17
Wydaję mi się że to nie jest wina wieku, tylko raczej trwanie w nerwicowym zaburzeniu ciągle, może do końca nigdy nie przerwałeś koła lękowego? Ciągle siedzisz w trybie awaryjnym, ciągle podlewasz paliwo, ciągle masz z tym problem, ciągle tkwisz w matrixie, a samo narastanie natręctw jest pochodną tego że nigdy do końca nie wyszedłeś z nerwicowego mechanizmu. Pomocna w tym przypadku byłoby odwiedzić psychoterapeute ale dobrego, który kontrolowanie przepracowałby z Tobą natręctwa. Jakiś czas temu czytałem dość fajny artykuł na zagramanicznej stronie z jakimś profesorem od OCD i mówił że mozna totalnie przełamać cykle OCD, a to że niektórzy twierdzą że OCD jest czymś co będzie Cię do końca życia męczyć i tylko możesz to "zaleczyć" to głupota, bo często jest tak że do pełnego uzdrowienia brakuje totalnego zaryzykowania, co często ogranicza lęk nie tyle co samego dotkniętego a lęki samych psychoterapetuów bo boją się czasami zaryzykować z niektórymi natręctwami bo przerażają ich samych. Także dla Ciebie jest tak samo możliwe ozdrowienie, kwestia psychoterapii i pracy nad Sobą, nawet jak dobrze zaznajomisz się z materiałami, poczytasz, przełamiesz pewne lęki to zobaczysz Sam że jesteś w stanie.

Ja na Swoim przykładzie zauważyłem taka zależność, że jak już przełamuje część natręctw, to później na tapetę póki jeszcze nie do końca wyszedłem z trybu awaryjnego, pojawiają się wcześniejsze lękowe myśli czy doznania. Przełamałem cykle natręctw, a teraz w wieku 28 lat wróciło do Mnie natręctwo że czasami przebudzałem się w nocy i miałem wrażenie obecności jakiejś postaci, albo że np. godzina 3 to wtedy diabeł chodzi, mimo że w to nie wierze, ale z przeszłości jak byłem młodszy i widziałem filmy np. to jakoś to bardzo zapadło mi w pamięć, przez jakiś czas spokój, śpię np. z Żoną lepiej, jak spałem Sam bo byłem chory i nie chciałem jej zarazić to np. 2 noce spoko jak mocniej chory, a w sobotę obudziłem się 2:56 i czułem jak lęk rośnie, znów omamy i czekałem do tej 3, póżniej pare min jeszcze, dodatkowo wyostrzenie zmysłów, że każdy dźwięk x5, ale wiedziałem że to nerwicowy cyrk, mimo że siedziałem w lęku, to o 3:30 zasnąłem i spałem już do 10, dziś w nocy z kolei, znów się przebudzałem, znów dźwięki x5, mocniejsze objawy z ciała, ale miałem w to już "wyjebane", mimo cyrku uporczywie leżałem, miałem zamknięte oczy i zasypiałem, bo wiem że to cyrk. I tak lepiej już o wiele było :)
Miałem rozmowę z psychologiem czy psychoterapeutą i stwierdzono na niej, że religijność stanowi doskonałą pożywkę dla ZOK (może nie powiedziano tak dosłownie). Obecnie większość natręctw zdaje się mieć tło religijne i problemem dla mojej mentalności jest nie sama wiara w Boga Jedynego czy konieczność dbania o cnotę czystości, a to, jakie kary grożą za popełnienie grzechu (np. nie to, że trzeba będzie żałować i wstrzymać się na mniej lub więcej czasu z osiągnięciem pełni zbawienia, a to, że będziesz torturowany przez wieczność lub przynajmniej przez pewien okres czasu (raczej długi) lub (według niektórych poglądów) unicestwiony, zanihilowany). Gdyby nie to, że grozi STRASZLIWA kara (boża) za grzech, natręctwa w pewien sposób nie miałyby tak doskonałego "paliwa" - tak myśli sobie moja psychika.

Moje natręctwa to nie są po prostu myśli, tylko nierzadko chęci i impulsy, mam uczucie, że ja tego chcę! Dotyczy to zwłaszcza przysięgania. Od wielu miesięcy trapi mnie przysięganie. Drugim bardzo popularnym rodzajem natręctwa jest lęk przed zakażeniem. Boję się np. założyć plecak na plecy, bo wcześniej był on na ziemi, a ziemia zawiera brud, mogą być tam drobnoustroje powodujące zakażenie... Mam również lęk przed wieprzowiną, mówi on, że jeżeli dotknę tego, co miało kontakt z mięsem świni, to będę nieczysty i będę skazany na ogień piekielny lub anihilację. Mam ten lęk od kilku lat, mimo tego, że praktykuję wiarę katolicką.
karoolpl
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 408
Rejestracja: 9 października 2018, o 21:22

26 września 2019, o 21:46

dziuplawiewiorki pisze:
26 września 2019, o 20:15
Miałem rozmowę z psychologiem czy psychoterapeutą i stwierdzono na niej, że religijność stanowi doskonałą pożywkę dla ZOK (może nie powiedziano tak dosłownie). Obecnie większość natręctw zdaje się mieć tło religijne i problemem dla mojej mentalności jest nie sama wiara w Boga Jedynego czy konieczność dbania o cnotę czystości, a to, jakie kary grożą za popełnienie grzechu (np. nie to, że trzeba będzie żałować i wstrzymać się na mniej lub więcej czasu z osiągnięciem pełni zbawienia, a to, że będziesz torturowany przez wieczność lub przynajmniej przez pewien okres czasu (raczej długi) lub (według niektórych poglądów) unicestwiony, zanihilowany). Gdyby nie to, że grozi STRASZLIWA kara (boża) za grzech, natręctwa w pewien sposób nie miałyby tak doskonałego "paliwa" - tak myśli sobie moja psychika.

Moje natręctwa to nie są po prostu myśli, tylko nierzadko chęci i impulsy, mam uczucie, że ja tego chcę! Dotyczy to zwłaszcza przysięgania. Od wielu miesięcy trapi mnie przysięganie. Drugim bardzo popularnym rodzajem natręctwa jest lęk przed zakażeniem. Boję się np. założyć plecak na plecy, bo wcześniej był on na ziemi, a ziemia zawiera brud, mogą być tam drobnoustroje powodujące zakażenie... Mam również lęk przed wieprzowiną, mówi on, że jeżeli dotknę tego, co miało kontakt z mięsem świni, to będę nieczysty i będę skazany na ogień piekielny lub anihilację. Mam ten lęk od kilku lat, mimo tego, że praktykuję wiarę katolicką.
To co opisujesz to typowo właśnie ZOK, czy z ang. OCD, jeżeli chodzi o same odczuwanie impulsów to też masz na tym obszerny materiał na forum jak i filmiki na yt, dwa pierwsze z brzegu:

https://www.youtube.com/watch?v=f1O7yf6W2lc&t=2s

https://www.youtube.com/watch?v=CY-uk8f54fg

Twój przypadek jest taki Sam jak każdego innego dotkniętego tą przypadłością.

Czucie tego że niby chcesz, to normalka, właściwie to dużo zależy od Twojej wiedzy i nastawienia, jak zaczniesz wbijać sobie w głowę, że to od nerwicy i to że czujesz te impulsy to okej, ale wcale nie musisz i nie chcesz tego robić, bo Ty decydujesz co chcesz a co nie.
Piszesz że dbanie o cnotę czystości nie jest problemem, a co jeżeli jednak też jest w to uwikłana? dlatego masz te jazdy na temat czystości, zarazków etc. w takim momencie jak rozmyślasz o tym plecaku, to musisz zaryzykować i podnieść ten plecak, powiedzieć sobie że olać to, najwyżej umre :D co tak na dobrą sprawę nie jest takie łatwe.
A skąd w ogóle u Cb taka religijność? ze strachu, czy tego że faktycznie taką obrałeś drogę? Pamiętaj że skoro wierzysz w istnienie Boga, to On raczej nie chce dla Cb źle, jeżeli popełniasz błędy masz możliwość się wyspowiadać, masz tylko kilka grzechów za które nie dostaniesz rozgrzeszenia, zresztą no ja tu Ci za bardzo nie będę doradzał, sam byłem kiedyś dość religijny, ale przestałem, tak na dobrą sprawę kościół tworzą ludzie, Bóg jeżeli faktycznie jest to siedzi z boku i nie ingeruje totalnie w życie, a człowieczeństwo to różne odczucia, doznania, sama ta cnotliwa czystość o której piszesz, to nie wiem nawet co to ma za cel w kościele, albo to że seksu zero i dopiero po ślubie i tylko do celów prokreacji, przecież to nasza normalna ludzka część, a tworzy jedynie jakieś dziwne przekonania, jakieś podejście że kobieta jak zaczyna uprawiać seks to "traci dziewictwo" a tak na dobrą sprawę co traci? staje się kimś innym? czy to jakaś wyjątkowość? albo jak uprawia dużo seksu to już kobieta lekkich obyczajów, a jak facet dyma to maczo i nie wiadomo co :D

Działaj, czytaj materiały, słuchaj yt, bo to co Ci doskwiera, to standard w ZOK, ale pokonasz to, każdy jest w stanie to zrobić :) Pytanie tylko czy chcesz zaryzykować i sprawdzić te lęki :)
dziuplawiewiorki
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 173
Rejestracja: 21 września 2016, o 18:57

29 września 2019, o 03:41

W zasadzie nigdy nie byłem ateistą. W szkole podstawowej i gimnazjum właściwie byłem niepraktykujący, od przygotowania do bierzmowania zacząłem co niedziela chodzić do kościoła. W wieku ok. 16 lat odrzuciłem seksualność, bo dowiedziałem się, że nieczyste myśli i uczynki to grzech śmiertelny, za który grożą wieczne tortury w piekle. Rodzina mnie nie "zradykalizowała". Mam lęk, że moja religia jest fałszywa. Nie chcę być dla nikogo zgorszeniem.

"Natręctwa dotyczące zakażenia" wyglądają mi na logiczne. One najbardziej mnie ograniczają, chociaż raczej nie są tak bolesne jak mające tło religijne obsesje i kompulsje dotyczące przysięgania. W zasadzie nic nie robię w domu, bo boję się zakażenia. Nie pomagam innym. Nawet na oddział dzienny boję się iść, bo trzeba zmieniać buty (dotykać obuwia), które miały kontakt z ziemią (po której chodziły zwierzęta i ludzie).

Przysięgi to często mimowolne chęci i impulsy, wiąże się z nimi nierzadko coś podobnego do sprawdzania, czy dobrze wykonano czynności takie jak zamknięcie drzwi czy zgaszenie gazu, mechanizm natręctw przysięgowych jest podobny do tego obecnego w przypadku kompulsji kontrolujących związanych z magicznym myśleniem, które miałem w wieku ok. 13 - 15 lat.
Awatar użytkownika
Nerwyzestali
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1557
Rejestracja: 19 czerwca 2018, o 13:41

29 września 2019, o 10:35

dziuplawiewiorki pisze:
29 września 2019, o 03:41
W zasadzie nigdy nie byłem ateistą. W szkole podstawowej i gimnazjum właściwie byłem niepraktykujący, od przygotowania do bierzmowania zacząłem co niedziela chodzić do kościoła. W wieku ok. 16 lat odrzuciłem seksualność, bo dowiedziałem się, że nieczyste myśli i uczynki to grzech śmiertelny, za który grożą wieczne tortury w piekle. Rodzina mnie nie "zradykalizowała". Mam lęk, że moja religia jest fałszywa. Nie chcę być dla nikogo zgorszeniem.

"Natręctwa dotyczące zakażenia" wyglądają mi na logiczne. One najbardziej mnie ograniczają, chociaż raczej nie są tak bolesne jak mające tło religijne obsesje i kompulsje dotyczące przysięgania. W zasadzie nic nie robię w domu, bo boję się zakażenia. Nie pomagam innym. Nawet na oddział dzienny boję się iść, bo trzeba zmieniać buty (dotykać obuwia), które miały kontakt z ziemią (po której chodziły zwierzęta i ludzie).

Przysięgi to często mimowolne chęci i impulsy, wiąże się z nimi nierzadko coś podobnego do sprawdzania, czy dobrze wykonano czynności takie jak zamknięcie drzwi czy zgaszenie gazu, mechanizm natręctw przysięgowych jest podobny do tego obecnego w przypadku kompulsji kontrolujących związanych z magicznym myśleniem, które miałem w wieku ok. 13 - 15 lat.
Obsesje z brudem są właśnie nielogiczne. W slinie psa jest mniej bakterii niż u człowieka. Poza tym żeby miec logiczne obawy to musiałbyś pracować z truciznami chyba.

Dowiedziałeś się że za uczynki i myśli seksualne są tortury w piekle... a od kogo sie takich rzeczy dowiedziałeś?
natalia93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 255
Rejestracja: 1 września 2017, o 21:36

22 października 2019, o 22:00

Cześć!
Od lipca zmagam się z kryzysem życiowym 😁 mianowicie dużo zmian się w życiu działo, stresu dużo I w pewnym momencie stałam się ofiarą ROCD. miałam wszystkie symptomy i objawy które pasują do rocd. Pojawiła się nagle myśl że nie kocham chłopaka, w którą uwierzyłam, złapał mnie taki atak paniki, nie wiedziałam co się ze mną dzieje, byłam przerażona. Myślalam że moje życie się skończyło. Myśli z każdej strony, płacz, ból, nikomu chyba kto to przeżył nie muszę tłumaczyć.
Po pewnym czasie dowiedziałam się że to rocd, co mnie uspokoilo nieco, po dalszym researchu ogarnęłam jak radzić sobie z tymi myślami.
I wiele myśli odeszło. Bardzo często czuje ze kocham chłopaka. Jednak nadal dużo do poprawy. Najbardziej jednak rusza mnie sposób w jaki mój mózg ostatnio objął stanowisko, mianowicie widzę w swoim chłopaku swojego ojca. Co nie jest dobre, bo mój ojciec to alkoholik, ogólnie zły człowiek który był trucizna na moje życie.
Mój mózg zaczął wylapywac małe rzeczy, przede wszystkim z wyglądu. Wiem że to może wydawać się głupie, ale męczy. Patrzę na tył głowy chłopaka i widzę tył głowy swojego ojca. Patrzę na włosy chłopaka i widzę że ojciec miał podobne. Patrzę na jakieś gesty chłopaka i mój mózg automatycznie wylapuje, że niektóre są bardzo podobne do gestów mojego ojca.

Ciężko mi z tym. Nie wiem dokładnie czy to nadal nerwica, czy po prostu jestem jakoś inaczej zaburzona w jakąś dziwną stronę. Nie wiem jaka strategie przyjąć.

Chodzę na terapię, terapeutka przyjęła taktykę przepracowania przeszłości, dzieciństwa, które nie bylo kolorowe. Sama nie wiem czy to mi pomaga czy szkodzi I jaki będzie efekt na dłuższą metę.

Czy ktoś miał chociaż odrobinę coś podobnego do mnie? Może się podzielić jakąś rada, jak nad tym pracować, jak to zmienić, jak sobie pomóc?
"You are far too smart to be the only thing standing in your way"
Awatar użytkownika
sowa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 60
Rejestracja: 25 listopada 2019, o 23:09

16 grudnia 2019, o 20:35

Hej, ten rok nie był dla mnie łatwy. Nerwice lekową, agorafobie, nerwice natrectw mialam juz lata temu, jedno goniło drugie, przeplatały się wzajemnie. Zawsze byłam wesołą, pełną optymizmu osobą. Ludzie do mnie biegakli po pomoc, zawsze znajdywałam jakieś wyjście dla ich sytuacji, wczuwałam się w ich emocje i starałam pomóc. 3 lata temu urodziłam, cala ciaza była owiana ogromnym stresem, po porodzie nie było lepiej, doszły kłopoty ze zdrowiem bliskiej mi osoby. I poszło, przeszłam załamanie, wylądowałam u psuchiatry, dostałam leki, 200mg perazinum, po 2 tyg moje zycie odzyskało kolory, jednak leki biore do dziś. 100mg. Ten rok był dla mnie pełen wzlotów i upadków. Strasznie stresująca praca, w końcu utrata tej pracy, dostałam kolejna na duzo wyzszym stanowisku, ale tez bardziej, duzo bardziej stresujaca- w pracy mobbing, plus natrety, pracowalam po kilkanascie godzin, w nocy sie budzilam i sprawdzalam w systemie czy jest na pewno wszytsko dobrze, mialam starsznie duzo obowiazkow- w koncu rzucialam te prace. Kupilismy nieruchomosc, za oszczednosci zycia- wiec kolejny stres. Narodziny chorego dziecka, operacje, intensywna terapia, spiaczka maluszka, pozniej zapalenia pluc...co wiecej, mimo wszytsko rzucialam fajki! Niedawno dopiero 2,5mc temu. Jak typowy nerwusek, kazdy swoj objaw, badz informacje, ktora wybija mnie z rozumu, konsultuje z wujkeim google. Jak kazdy pewnie nerwus przeczytam 1000 widaomosci z tego zapamietam, tylko te złe, one zawsze maja przewage nad tymi dobrymi. 2 tyg temu w srodku nocy przeczytalam artykuł o trutce na szczury w metforminie- zaciekawilo mnie to, bo jestem cukrzykiem i ja biore !!! DOstalam ataku paniki, ktory trwał praktycznie 5 dni. Juz widzialam ze umieram na raka, mialam pretensje do siebie ze zachorowałam na cukrzyce i IO, ze musialam siegnac po leki, ze moja wina!!! Czytalam setki artykułów, dzwonilam po producentach, po prostu zylam tym dzien i noc, dzien i noc i nagke mi sie ZNUDZILO, ale bol w opdbrzuszu zostal. Popmyslalam, ze skoro nie lek na cukrzyce mi zniszczył watrobe, to za pewne perazin i zaczelam szukac w nim winowajcy. Mimo, ze uratował mi zycie i dzieki niemu 3 lata czulam sie najszczesliwsza na swiecie i radzilam sobie z kazdym stresem doskonale. Naczytalam sie o obkurczaniu sie mozgu przez moje leki, o staniu sie warzywem i stalam sie nim ! Poczytalam o schizofrenii, o depresjach, o kazdej chyba chorobie psychicznej i mam - jestem przekonana ze mam schizofrenie, bo mam milion jej objawow, nawet pewnie te ktorych wiekszosc schozofrenikow nie ma. Znow nie moge spac w nocy, budze sie z lekiem, mimo brania dalej peraiznu. Snia mi sie glupoty :( wydaje mi sie ze widze wszytsko jakby przez szybe. Ze ludzie widza we mnie choroba psychiczna. Kontroluje swoje ruchy i slowa, zeby ludzie nie widzieli jaka jestem " chora psychicznie", jutro mam wizyte u psychiatry i chociaz wiem, ze to ZOK i nerwica, ataki paniki i cala reszta instrumentów mojego chorego mozgu, boje sie ze rozpozna we mnie chorobe, a to bedzi ejuz koniec mojego zycia, bo ja sobie z choroba psychiczna nie poradze, nie dam rady jesli to jakies psychozy, schizofrenie i inne...
Jesteś tym o czym myślisz !!! ;)
karoolpl
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 408
Rejestracja: 9 października 2018, o 21:22

17 grudnia 2019, o 03:36

sowa pisze:
16 grudnia 2019, o 20:35
Hej, ten rok nie był dla mnie łatwy. Nerwice lekową, agorafobie, nerwice natrectw mialam juz lata temu, jedno goniło drugie, przeplatały się wzajemnie. Zawsze byłam wesołą, pełną optymizmu osobą. Ludzie do mnie biegakli po pomoc, zawsze znajdywałam jakieś wyjście dla ich sytuacji, wczuwałam się w ich emocje i starałam pomóc. 3 lata temu urodziłam, cala ciaza była owiana ogromnym stresem, po porodzie nie było lepiej, doszły kłopoty ze zdrowiem bliskiej mi osoby. I poszło, przeszłam załamanie, wylądowałam u psuchiatry, dostałam leki, 200mg perazinum, po 2 tyg moje zycie odzyskało kolory, jednak leki biore do dziś. 100mg. Ten rok był dla mnie pełen wzlotów i upadków. Strasznie stresująca praca, w końcu utrata tej pracy, dostałam kolejna na duzo wyzszym stanowisku, ale tez bardziej, duzo bardziej stresujaca- w pracy mobbing, plus natrety, pracowalam po kilkanascie godzin, w nocy sie budzilam i sprawdzalam w systemie czy jest na pewno wszytsko dobrze, mialam starsznie duzo obowiazkow- w koncu rzucialam te prace. Kupilismy nieruchomosc, za oszczednosci zycia- wiec kolejny stres. Narodziny chorego dziecka, operacje, intensywna terapia, spiaczka maluszka, pozniej zapalenia pluc...co wiecej, mimo wszytsko rzucialam fajki! Niedawno dopiero 2,5mc temu. Jak typowy nerwusek, kazdy swoj objaw, badz informacje, ktora wybija mnie z rozumu, konsultuje z wujkeim google. Jak kazdy pewnie nerwus przeczytam 1000 widaomosci z tego zapamietam, tylko te złe, one zawsze maja przewage nad tymi dobrymi. 2 tyg temu w srodku nocy przeczytalam artykuł o trutce na szczury w metforminie- zaciekawilo mnie to, bo jestem cukrzykiem i ja biore !!! DOstalam ataku paniki, ktory trwał praktycznie 5 dni. Juz widzialam ze umieram na raka, mialam pretensje do siebie ze zachorowałam na cukrzyce i IO, ze musialam siegnac po leki, ze moja wina!!! Czytalam setki artykułów, dzwonilam po producentach, po prostu zylam tym dzien i noc, dzien i noc i nagke mi sie ZNUDZILO, ale bol w opdbrzuszu zostal. Popmyslalam, ze skoro nie lek na cukrzyce mi zniszczył watrobe, to za pewne perazin i zaczelam szukac w nim winowajcy. Mimo, ze uratował mi zycie i dzieki niemu 3 lata czulam sie najszczesliwsza na swiecie i radzilam sobie z kazdym stresem doskonale. Naczytalam sie o obkurczaniu sie mozgu przez moje leki, o staniu sie warzywem i stalam sie nim ! Poczytalam o schizofrenii, o depresjach, o kazdej chyba chorobie psychicznej i mam - jestem przekonana ze mam schizofrenie, bo mam milion jej objawow, nawet pewnie te ktorych wiekszosc schozofrenikow nie ma. Znow nie moge spac w nocy, budze sie z lekiem, mimo brania dalej peraiznu. Snia mi sie glupoty :( wydaje mi sie ze widze wszytsko jakby przez szybe. Ze ludzie widza we mnie choroba psychiczna. Kontroluje swoje ruchy i slowa, zeby ludzie nie widzieli jaka jestem " chora psychicznie", jutro mam wizyte u psychiatry i chociaz wiem, ze to ZOK i nerwica, ataki paniki i cala reszta instrumentów mojego chorego mozgu, boje sie ze rozpozna we mnie chorobe, a to bedzi ejuz koniec mojego zycia, bo ja sobie z choroba psychiczna nie poradze, nie dam rady jesli to jakies psychozy, schizofrenie i inne...
Cześć,

Wszystko to ZOK, totalnie żadna choroba psychiczna Ci nie grozi, a jeżeli grozi to tak jak każdej innej osobie na świecie. Masz silne lęki z tym związane, stało się to konikiem, do tego ogrom stresu wszystkiego, jedno wielkie morze paliwa dla Nerwicy. Jednak właściwie jest to "tylko" nerwica. Zobacz z czym już sobie w życiu poradziłaś i że życie podsyła kolejne kłody pod nogi, a Ty to wszystko przezwyciężasz i rób to dalej, kolejny przystanek to poradzenie sobie z ZOK. Czytaj materiały z forum do bólu i słuchaj yt. Głowa do góry, żadnej choroby psychicznej nie dostaniesz :)
Awatar użytkownika
sowa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 60
Rejestracja: 25 listopada 2019, o 23:09

17 grudnia 2019, o 16:17

karoolpl pisze:
17 grudnia 2019, o 03:36
sowa pisze:
16 grudnia 2019, o 20:35
Hej, ten rok nie był dla mnie łatwy. Nerwice lekową, agorafobie, nerwice natrectw mialam juz lata temu, jedno goniło drugie, przeplatały się wzajemnie. Zawsze byłam wesołą, pełną optymizmu osobą. Ludzie do mnie biegakli po pomoc, zawsze znajdywałam jakieś wyjście dla ich sytuacji, wczuwałam się w ich emocje i starałam pomóc. 3 lata temu urodziłam, cala ciaza była owiana ogromnym stresem, po porodzie nie było lepiej, doszły kłopoty ze zdrowiem bliskiej mi osoby. I poszło, przeszłam załamanie, wylądowałam u psuchiatry, dostałam leki, 200mg perazinum, po 2 tyg moje zycie odzyskało kolory, jednak leki biore do dziś. 100mg. Ten rok był dla mnie pełen wzlotów i upadków. Strasznie stresująca praca, w końcu utrata tej pracy, dostałam kolejna na duzo wyzszym stanowisku, ale tez bardziej, duzo bardziej stresujaca- w pracy mobbing, plus natrety, pracowalam po kilkanascie godzin, w nocy sie budzilam i sprawdzalam w systemie czy jest na pewno wszytsko dobrze, mialam starsznie duzo obowiazkow- w koncu rzucialam te prace. Kupilismy nieruchomosc, za oszczednosci zycia- wiec kolejny stres. Narodziny chorego dziecka, operacje, intensywna terapia, spiaczka maluszka, pozniej zapalenia pluc...co wiecej, mimo wszytsko rzucialam fajki! Niedawno dopiero 2,5mc temu. Jak typowy nerwusek, kazdy swoj objaw, badz informacje, ktora wybija mnie z rozumu, konsultuje z wujkeim google. Jak kazdy pewnie nerwus przeczytam 1000 widaomosci z tego zapamietam, tylko te złe, one zawsze maja przewage nad tymi dobrymi. 2 tyg temu w srodku nocy przeczytalam artykuł o trutce na szczury w metforminie- zaciekawilo mnie to, bo jestem cukrzykiem i ja biore !!! DOstalam ataku paniki, ktory trwał praktycznie 5 dni. Juz widzialam ze umieram na raka, mialam pretensje do siebie ze zachorowałam na cukrzyce i IO, ze musialam siegnac po leki, ze moja wina!!! Czytalam setki artykułów, dzwonilam po producentach, po prostu zylam tym dzien i noc, dzien i noc i nagke mi sie ZNUDZILO, ale bol w opdbrzuszu zostal. Popmyslalam, ze skoro nie lek na cukrzyce mi zniszczył watrobe, to za pewne perazin i zaczelam szukac w nim winowajcy. Mimo, ze uratował mi zycie i dzieki niemu 3 lata czulam sie najszczesliwsza na swiecie i radzilam sobie z kazdym stresem doskonale. Naczytalam sie o obkurczaniu sie mozgu przez moje leki, o staniu sie warzywem i stalam sie nim ! Poczytalam o schizofrenii, o depresjach, o kazdej chyba chorobie psychicznej i mam - jestem przekonana ze mam schizofrenie, bo mam milion jej objawow, nawet pewnie te ktorych wiekszosc schozofrenikow nie ma. Znow nie moge spac w nocy, budze sie z lekiem, mimo brania dalej peraiznu. Snia mi sie glupoty :( wydaje mi sie ze widze wszytsko jakby przez szybe. Ze ludzie widza we mnie choroba psychiczna. Kontroluje swoje ruchy i slowa, zeby ludzie nie widzieli jaka jestem " chora psychicznie", jutro mam wizyte u psychiatry i chociaz wiem, ze to ZOK i nerwica, ataki paniki i cala reszta instrumentów mojego chorego mozgu, boje sie ze rozpozna we mnie chorobe, a to bedzi ejuz koniec mojego zycia, bo ja sobie z choroba psychiczna nie poradze, nie dam rady jesli to jakies psychozy, schizofrenie i inne...
Cześć,

Wszystko to ZOK, totalnie żadna choroba psychiczna Ci nie grozi, a jeżeli grozi to tak jak każdej innej osobie na świecie. Masz silne lęki z tym związane, stało się to konikiem, do tego ogrom stresu wszystkiego, jedno wielkie morze paliwa dla Nerwicy. Jednak właściwie jest to "tylko" nerwica. Zobacz z czym już sobie w życiu poradziłaś i że życie podsyła kolejne kłody pod nogi, a Ty to wszystko przezwyciężasz i rób to dalej, kolejny przystanek to poradzenie sobie z ZOK. Czytaj materiały z forum do bólu i słuchaj yt. Głowa do góry, żadnej choroby psychicznej nie dostaniesz :)

Dziekuje za odpowiedz :)

Bylam dzis u innego psychiatry. Odstawia mi perazin i daje inny lek. Kontrola za 3 mc. Boje sie tegojak zareaguje na nowe leki. Ale bede próbować. Zapisze sie tez na terapie. I bede walczyc. Wykluczyl mi oczywiscke wszystkie choroby poza moja kochana siostra nerwica. Mam tez derealizacjie i depersonalizacje. Na prawde jestem tym zmeczona. Modle sie by nowe leki mi naprawily glowke.
Jesteś tym o czym myślisz !!! ;)
karoolpl
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 408
Rejestracja: 9 października 2018, o 21:22

18 grudnia 2019, o 01:32

sowa pisze:
17 grudnia 2019, o 16:17
Dziekuje za odpowiedz :)

Bylam dzis u innego psychiatry. Odstawia mi perazin i daje inny lek. Kontrola za 3 mc. Boje sie tegojak zareaguje na nowe leki. Ale bede próbować. Zapisze sie tez na terapie. I bede walczyc. Wykluczyl mi oczywiscke wszystkie choroby poza moja kochana siostra nerwica. Mam tez derealizacjie i depersonalizacje. Na prawde jestem tym zmeczona. Modle sie by nowe leki mi naprawily glowke.
Jeżeli bierzesz leki to traktuj je jako wspomagacz, przez nastawienie że One zrobia cała robotę, skończy się wielkim zawodem na końcu. Z Twoja główka wszystko jest OK, tu chory jest wyłącznie stan emocjonalny :) musisz wykonać sporo pracy nad sobą, terapia to właściwie główny nurt, leki tylko wspomagacze. Na forum masz kopalnie wiedzy, ewentualnie poszukaj kogoś dobrego, kto zapewni Ci bardzo dobrą psychoterapię, niestety ale w tym fachu jest sporo osób które mają pojęcia tyle co świnie o gwiazdach :)
ODPOWIEDZ