Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nerwica natręctw - nasze historie

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
usunietenazadanie
Gość

4 stycznia 2017, o 20:22

Czytając wasze wypowiedzi poczułam ulgę że nie jestem sama, wiele osób uznaje mnie za dziwaczkę, również mam natręctwo związane z myciem rąk, ale też szereg innych.
- kawę pije tylko w kubku, herbatę w szklance (inaczej nie wypije)
-nastawiam budzik na niepełne godz np. zamiast o 7.30 robię 7.28 :/
-wszędzie chodzę z żelem antybakteryjnym
-nie przymierzę ubrania w sklepie, (kupuje na oku, w domu piorę i dopiero zakładam)
- nie sypiam po za domem bo mi się brzydzi
-nie ubiorę po kimś butów i odzieży
- nie napiję się z jednej butelki z kimś
-nie zjem czegoś co zostało przełożone do innego pudełka niż fabryczne
-odkażam stale szczoteczkę do zebów
mogłabym tak wymieniać :( w nieskończoność ehhh
mam to od zawsze
Awatar użytkownika
Karo30
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 225
Rejestracja: 30 sierpnia 2016, o 14:00

6 stycznia 2017, o 11:18

typowa NN, żeby ci to przeszło musisz robić na przekór temu - czyli robić wszystko to czego nie robisz :D (aby pozbyć się kompulsji)
Myśl jest iluzją
"Co za różnica? Natręt to natręt. Rozpoznać łatwo. Myśl z nikąd o absurdalnej treści wracająca jak czkawka." Ciasteczko
usunietenazadanie
Gość

6 stycznia 2017, o 20:20

Najgorsze jest to że dla mnie to normalność, część osobowości, boję się coś zmienić
katia79
Świeżak na forum
Posty: 6
Rejestracja: 1 stycznia 2017, o 01:42

6 stycznia 2017, o 21:09

Witajcie… jestem tu nowa, ale za to doświadczona już przez zaburzenia depresyjno – lękowe tak mi się wydaje. Jeszcze 5 miesiący temu byłam przekonana, że pokonałam swoje lęki i zaburzenie nie wróci.(odstawiłam leki antydepresyjne i zakończyłam terapię na tamten okres z powodzeniem). Przy pierwszym zaburzeniu(jeszcze nie wiedziałam co to jest zaburzenie lękowe) a konkretnie to był odwyk od silnie uzależniającego środka uspakajającego przepisywanego notorycznie przez lekarza psychiatrę,(nie będę pisać jakiego leku , żeby nikogo nie wystraszyć).Ja brałam go najpierw doraźnie później już częściej a potem cały czas przez lata. Nie zdawałam sobie sprawy, że to tak silny lek uzależniający (tak, byłam wtedy młoda i głupia) i lekarz ten cały czas przepisywał tylko leki i mówił, że to depresja lękowa itd. I po co Pani ma się męczyć?! I trwało to lata i ani razu nie skierował mnie na terapię. Widać lekarz starej daty albo pasowało mu to, że za wizyty dostawał niezłą kasę a pacjentkę miał panikarę więc ….tak się przyzwyczaiłam i było mi z tym dobrze. Horror zaczął się jak wyjechałam z mężem do Irlandii i zaczęłam odstawiać leki bo chciałam zajść w ciążę i pełna optymizmu odstawiłam po wielu latach ten uzależniający oczywiście pod kontrolą lekarza wtedy już telefonicznie nie mając pojęcia o skutkach odstawienia gdyż lekarz nie poinformował mnie o tym było „coś tam Pani odczuje”. Tak właśnie odczułam i to bardzo nie będę Wam tego tu opisywać bo odwyk do najprzyjemniejszych nie należy. Było to dla mnie tak stresujące, że właśnie wtedy wystąpiło zaburzenie lękowe a dla mnie trauma straszna oraz nawyk straszenia się dosłownie.Winiłam za to oczywiście mojego lekarza bo to było złe leczenie, ale czasem tak bywa niestety i na szczęście już do niego nie wróciłam tylko zgłosiłam się o pomoc na terapię grupową, która bardzo mi pomogła a potem kontynuowałam terapię indywidualną. Miałam już większą świadomość mojego problemu i tak małymi kroczkami wychodziłam z tego. Po zakończeniu terapii czułam się super . Bardzo dużo osiągnęłam i rozłożyłam wreszcie skrzydła a w między czasie siadł mi kręgosłup bo miałam pracę dość wymagającą ale bardzo ją lubiłam no i się zaczęło…straciłam pracę, rehabilitacja potem ospa i powikłania znowu rehabilitacja i zaczęłam się mocno zamartwiać jak sobie poradzimy finansowo bo nie mogłam pracować i cały czas coś się waliło. Trzymałam się jak mogłam zaniedbałam swoje potrzeby i wszystko to co nauczyłam się na terapii bo byłam skupiona tylko na zamartwianu i doszedł stres i ten słynny atak paniki co przeważnie zaczyna zaburzenie lękowe, ale nie zawsze tak jest u mnie tak było i się zaczęło. Nie spodziewałam się tego w ogóle, że jeszcze się tak w życiu poczuję i wszystko mi się przypomniało z odwyku trauma wróciła i tak siedzę z tym już ponad miesiąc niby niedługo, ale miesiąc z silnym panicznym lękiem i natrętami to dla mnie jak wieczność… Jestem zdruzgotana i załamana…. .tyle jeszcze przede mną a ja nie mam siły już i boję się wszystkiego jak małe dziecko nawet samej siebie już to raz przechodziłam a wciąż się upewniam bo jeszcze nie zaakceptowałam tego stanu widocznie. Trafiłam na Wasze forum i nieraz mi bardzo pomogło. Wiem, że teraz to jest najgorszy moment dla mnie i na wszystko jestem wyczulona i cały czas czuję zagrożenie irracjonalne. Ciężko jest mi funkcjonować bo w kółko się nakręcam i straszę tymi myślami lękowymi i natrętami. Mam wrażenie i panicznie się tego boję, że nie odróżniam myśli natrętnej od normalnej tzn. Mam myśl natrętną, że to co robie nawet normalnie jest natrętne i to nie daje mi spokoju bo wtedy jestem jeszcze bardziej niepewna. Mam oczywiście bardzo popularnego natręta, że coś sobie zrobię, myśli samobójcze, albo komuś, przez co zostanie w domu samej jak wszyscy pracują jest dla mnie mega wyzwaniem. Najbardziej te myśli są skierowane w moją osobę czyli wyzywanie siebie tak jakbym chciała zrobić sobie na złość a tego nie chcę nie mam nawet takich cech , że udaję,tak jak bym chciała się ukarać , że sobie nie poradziłam w ostatnim okresie przez natłok wszystkiego. Mój wewnętrzny krytyk nie ma dla mnie litości…. Mam też bujną wyobraźnię więc i schizofrenii też się boję i psychoz i wiem, że badało mnie już kilku lekarzy i terapeutów i tego nie mam ale jak człowiek naczyta się o tych chorobach to potem się straszy i ja tak mam, że sobie to wyobrażam i nakręcenie gotowe. Proszę Was o radę jak mam ruszyć jestem naprawdę w kiepskim stanie samo wyjście już z domu jest dla mnie problemem a wcześniej tak nie było ja wręcz lgnęłam do ludzi bo jestem bardzo towarzyską osobą a teraz jest odwrotnie odizolowałam się ze swoim lękiem. Boję się nawet normalnie rozmawiać przez telefon…..bo wydaje mi się, że jestem już nienormalna…. I najgorsze w tym wszystkim jest to,że ja się obwiniam za to wszystko, całą złość skierowałam na siebie bo nigdy nie pozwalałam sobie na słabości bo chciałam być perfekcjonistką bo tak miałam wpajane od dzieciństwa.
fruitcake28
Świeżak na forum
Posty: 1
Rejestracja: 13 lutego 2017, o 16:01

16 lutego 2017, o 17:34

Hej, jestem nowa :) Chciałabym zapytać Was, jak radzicie sobie z natręctwami i obsesjami myślowymi? Podejrzewam, że cierpię na OCD, byłam kiedyś u psychiatry i zaleciła mi psychoterapię, odwlekałam to w czasie, a teraz coraz gorzej sobie radzę... Jestem pełna sprzecznych emocji, często wybucha, wszystko chce kontrolować i mam problem z porządkowaniem przestrzeni, zauważyłam, że wszystko muszę układać na swoje miejsce, porządkować i planować każde, nawet najgłupsze zamiary, w sensie mało istotne i błahe rzeczy. Jestem super rozrzutna i chorobliwie ambitna, przejawiam więc cechy osobowości anankastycznej. No i jeszcze moje natrętne, paskudne i przerażające myśli, że wpadam do rzeki, przechodząc przed most, wylewam gorącą herbatę na dziecko znajomych lub robię krzywdzę mężowi. Czy to może być OCD? Jak wygląda psychoterapia osób z takimi zaburzeniami? Pozdrawiam, keep hope and never give up :)
zrezygnowana
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 576
Rejestracja: 14 lipca 2015, o 11:46

21 kwietnia 2017, o 08:13

oleander pisze:
16 lutego 2015, o 16:04
Cześć Bart89

Objawy jakie opisałeś, są książkowym przykładem nerwicy natręctw. Obsesja na punkcie czystości jest jednym z najbardziej popularnych zaburzeń. Używam słowa "zaburzenie", bo NN to nie choroba i pamiętaj o tym.

Do sedna: przeszłam przez najróżniejsze formy natręctw, trwały po kilka lat, tylko temat natręctwa ulegał z czasem zmianie.
Generalnie, nerwica karmi się Twoim lękiem. Załóżmy np. taką sytuację: masz problemy osobiste, dużo stresu, chcesz go odreagować, a odprawienie rytualnego mycia rąk sprawi, że na MOMENT poczujesz ulgę.. minie pare minut.. znów zaczniesz odczuwać wewnętrzne napięcie, że przecież musisz umyć ręce..próbujesz się temu oprzeć, ale z upływem czasu zdaje się być coraz gorzej. Pojawia się myśl (u mnie występowała nagminnie) "Co z tego, że chwile teraz wytrwam nie robiąc natrętnej czynności, skoro prędzej czy później i tak ją będę musiała wykonać. Już tyle razy ulegałam, jestem słaba, ulegnę po raz kolejny, może już ostatni." Oczywiście taka myśl, że to ostatni raz jest kompletną bzdurą, którą serwuje Ci nerwica tylko po to abyś dał jej pożywkę. NN to błędne koło, z którego ciężko się wyzwolić. Walczyłam z tym bardzo długo. Pewnie poszłoby mi lepiej, gdybym nie ulegała myśli, że "zrobię to ten ostatni raz i już z tym kończę".

Doskonale wiem, jak ciężko jest wytrzymać nie wykonując natrętnej czynności. Wiem jaki czujesz wtedy lęk, napięcie i jak nie myślisz o niczym innym. Nie jesteś w stanie nawet skupić się na rozmowie z kimś, na filmie, książce.. nic. Bo wciąż podskórnie czujesz, że to i tak Cię dopadnie. Czujesz, że przecież coś jest nie tak.
Rada "nie myśl o tym" jest najgłupsza jaką można w tym wypadku dać. Wiem, że nie da się o tym nie myśleć, skoro w zasadzie tym się żyje. Moja rada dla Ciebie jest taka: gdy nadejdzie ten paskudny przymus, powiedz sobie tak "no siema, już cię znam. nie złapię się po raz kolejny na twoje sztuczki". Kluczem do wyjścia z tego błędnego koła jest przerwanie wykonywania natrętów. To jest ogromnie ciężkie zadanie, jednak na własnym przykładzie mówię, że DA SIĘ temu nie ulec. Postaraj się na początku wytrzymywać coraz dłużej bez ulegania pokusie. Przygotuj się na to, że będziesz czuł napięcie ale nie bój się go. Jest napięcie, siema napięcie.. teraz jest, jednak gdy przetrzymam te pierwsze chwile, ono będzie się zmniejszać. Nie ważne jak surrealistycznie to teraz dla Ciebie brzmi - jest prawdą. U mnie były to jakieś 3 dni zmagania żeby natręta nie wykonać i zauważałam, że pokusa malała. Po czasie zaczynasz być z siebie dumny, że w końcu udało Ci się dłużej wytrzymać, co pozytywnie motywuje Cię do dalszej walki. Zwiększa się też zaufanie do samego siebie.

Może wydaje Ci się, że wykonując natręta masz nad wszystkim kontrolę. Błąd. Jeśli ulegasz, kontrolę ma nad Tobą nerwica. Za każdym razem. I za każdym razem jak ulegniesz, będziesz o krok wstecz od wyzdrowienia. Bo ulgę będziesz miał tylko kilkuminutową.

Dzisiaj dalej mam natręctwa, z taką różnicą, że im nie ulegam. No dobra.. zdarza się, ale potem bardzo żałuję i sobie to wyrzucam. Ulegnę może 2 razy/miesiąc. Moja nerwica natręctw ma różne tematy więc mam takie życiowe urozmaicenie :D

Praca pomaga, bezczynność i siedzenie w domu - przeciwnie. Terapia jak najbardziej. Leki też. Forum, rozmowa z kimś, kto rozumie i czytanie książek wyjaśniających mechanizm działania zaburzenia.

Jeśli będziesz chciał pogadać o tym bardziej szczegółowo, śmiało pisz na priv :)
Oleander A co z moimi natretami i kompulsjami odnośnie dziecka...znasz historię
zrezygnowana
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 576
Rejestracja: 14 lipca 2015, o 11:46

21 kwietnia 2017, o 16:00

zrezygnowana pisze:
21 kwietnia 2017, o 08:13
oleander pisze:
16 lutego 2015, o 16:04
Cześć Bart89

Objawy jakie opisałeś, są książkowym przykładem nerwicy natręctw. Obsesja na punkcie czystości jest jednym z najbardziej popularnych zaburzeń. Używam słowa "zaburzenie", bo NN to nie choroba i pamiętaj o tym.

Do sedna: przeszłam przez najróżniejsze formy natręctw, trwały po kilka lat, tylko temat natręctwa ulegał z czasem zmianie.
Generalnie, nerwica karmi się Twoim lękiem. Załóżmy np. taką sytuację: masz problemy osobiste, dużo stresu, chcesz go odreagować, a odprawienie rytualnego mycia rąk sprawi, że na MOMENT poczujesz ulgę.. minie pare minut.. znów zaczniesz odczuwać wewnętrzne napięcie, że przecież musisz umyć ręce..próbujesz się temu oprzeć, ale z upływem czasu zdaje się być coraz gorzej. Pojawia się myśl (u mnie występowała nagminnie) "Co z tego, że chwile teraz wytrwam nie robiąc natrętnej czynności, skoro prędzej czy później i tak ją będę musiała wykonać. Już tyle razy ulegałam, jestem słaba, ulegnę po raz kolejny, może już ostatni." Oczywiście taka myśl, że to ostatni raz jest kompletną bzdurą, którą serwuje Ci nerwica tylko po to abyś dał jej pożywkę. NN to błędne koło, z którego ciężko się wyzwolić. Walczyłam z tym bardzo długo. Pewnie poszłoby mi lepiej, gdybym nie ulegała myśli, że "zrobię to ten ostatni raz i już z tym kończę".

Doskonale wiem, jak ciężko jest wytrzymać nie wykonując natrętnej czynności. Wiem jaki czujesz wtedy lęk, napięcie i jak nie myślisz o niczym innym. Nie jesteś w stanie nawet skupić się na rozmowie z kimś, na filmie, książce.. nic. Bo wciąż podskórnie czujesz, że to i tak Cię dopadnie. Czujesz, że przecież coś jest nie tak.
Rada "nie myśl o tym" jest najgłupsza jaką można w tym wypadku dać. Wiem, że nie da się o tym nie myśleć, skoro w zasadzie tym się żyje. Moja rada dla Ciebie jest taka: gdy nadejdzie ten paskudny przymus, powiedz sobie tak "no siema, już cię znam. nie złapię się po raz kolejny na twoje sztuczki". Kluczem do wyjścia z tego błędnego koła jest przerwanie wykonywania natrętów. To jest ogromnie ciężkie zadanie, jednak na własnym przykładzie mówię, że DA SIĘ temu nie ulec. Postaraj się na początku wytrzymywać coraz dłużej bez ulegania pokusie. Przygotuj się na to, że będziesz czuł napięcie ale nie bój się go. Jest napięcie, siema napięcie.. teraz jest, jednak gdy przetrzymam te pierwsze chwile, ono będzie się zmniejszać. Nie ważne jak surrealistycznie to teraz dla Ciebie brzmi - jest prawdą. U mnie były to jakieś 3 dni zmagania żeby natręta nie wykonać i zauważałam, że pokusa malała. Po czasie zaczynasz być z siebie dumny, że w końcu udało Ci się dłużej wytrzymać, co pozytywnie motywuje Cię do dalszej walki. Zwiększa się też zaufanie do samego siebie.

Może wydaje Ci się, że wykonując natręta masz nad wszystkim kontrolę. Błąd. Jeśli ulegasz, kontrolę ma nad Tobą nerwica. Za każdym razem. I za każdym razem jak ulegniesz, będziesz o krok wstecz od wyzdrowienia. Bo ulgę będziesz miał tylko kilkuminutową.

Dzisiaj dalej mam natręctwa, z taką różnicą, że im nie ulegam. No dobra.. zdarza się, ale potem bardzo żałuję i sobie to wyrzucam. Ulegnę może 2 razy/miesiąc. Moja nerwica natręctw ma różne tematy więc mam takie życiowe urozmaicenie :D

Praca pomaga, bezczynność i siedzenie w domu - przeciwnie. Terapia jak najbardziej. Leki też. Forum, rozmowa z kimś, kto rozumie i czytanie książek wyjaśniających mechanizm działania zaburzenia.

Jeśli będziesz chciał pogadać o tym bardziej szczegółowo, śmiało pisz na priv :)
Oleander A co z moimi natretami i kompulsjami odnośnie dziecka...znasz historię
A to moje sciskanie noska itp to co to jest?sprawdzanie czy jestem w stanie coś jej zrobić?
zrezygnowana
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 576
Rejestracja: 14 lipca 2015, o 11:46

21 kwietnia 2017, o 19:35

???
Awatar użytkownika
oleander
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 124
Rejestracja: 30 października 2014, o 08:39

23 kwietnia 2017, o 19:30

zrezygnowana,

wybacz, nie było mnie tutaj chwilę.
Twoje natręty są jak najbardziej nerwicowe! Czytałam o akcji z nosem i poduszką w kontekście dziecka. Ja też robiłam podobne rzeczy, aby sprawdzić czy na pewno jestem zdolna coś strasznego zrobić. Naprawdę wiele takich rzeczy robiłam i później cykałam się jeszcze bardziej, bo nadchodziła myśl "zrobiłaś coś takiego, to na pewno zrobisz więcej" itd. Typowe myśli-straszaki. Kochana, jesteś po prostu w stanie lękowym, ulegasz kompulsjom. I to jest ten błąd. NIE ulegaj kompulsjom, NIE sprawdzaj czy jesteś w stanie coś zrobić. To tylko pogłębia Twój stan. Słowo daję. Wiem jak ciężko to przetrzymać ale jestem żywym dowodem, że się DA. I później po kilku dniach czujesz się coraz bardziej wolna. Proszę Cię, spróbuj o siebie zawalczyć. Masz dla kogo :)
Śmierć nie jest smutna. Smutne jest to, że większość ludzi wcale nie żyje.
Umysł to tylko narząd, reaguje na wszystko.
zrezygnowana
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 576
Rejestracja: 14 lipca 2015, o 11:46

24 kwietnia 2017, o 07:33

cmok
oleander pisze:
23 kwietnia 2017, o 19:30
zrezygnowana,

wybacz, nie było mnie tutaj chwilę.
Twoje natręty są jak najbardziej nerwicowe! Czytałam o akcji z nosem i poduszką w kontekście dziecka. Ja też robiłam podobne rzeczy, aby sprawdzić czy na pewno jestem zdolna coś strasznego zrobić. Naprawdę wiele takich rzeczy robiłam i później cykałam się jeszcze bardziej, bo nadchodziła myśl "zrobiłaś coś takiego, to na pewno zrobisz więcej" itd. Typowe myśli-straszaki. Kochana, jesteś po prostu w stanie lękowym, ulegasz kompulsjom. I to jest ten błąd. NIE ulegaj kompulsjom, NIE sprawdzaj czy jesteś w stanie coś zrobić. To tylko pogłębia Twój stan. Słowo daję. Wiem jak ciężko to przetrzymać ale jestem żywym dowodem, że się DA. I później po kilku dniach czujesz się coraz bardziej wolna. Proszę Cię, spróbuj o siebie zawalczyć. Masz dla kogo :)
Awatar użytkownika
Marcin12345
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 105
Rejestracja: 20 sierpnia 2017, o 22:14

23 września 2017, o 03:56

Zaczęło się w podstawówce. Kiedy byłem w 5 podstawówce panicznie bałem się raka. Obsesyjne mycie rąk, bałem się zjeść kanapki przed umyciem rąk. Musiałem powtarzać mnóstwo razy jakąś rzecz.. mnóstwo jakiś śmiesznych rytuałów na zasadzie sprawdzić czy drzwi zamknięte mnóstwo razy.. wiecie co w tym najśmieszniejsze. Samo przeszło. Totalnie nagle z dnia na dzień całkowicie zapomniałem o tym i zacząłem żyć od razu inaczej. Komputer zamieniłem na podwórko, schudłem bo byłem dosyć grubaskiem. Odżyłem a kiedy 3 lata temu nerwica wróciła. Wiecie jak? Mój kolega dla śmiechu powiedział że mogę mieć HIV. Wtedy to wszystko wróciło.. wrócił stres, nerwica natręctw i hipochondria. Wróciło to co wcześniej. Znowu tylko komputer i przytyłem.. teraz zdecydowałem się już na pójście do psychiatry i psychologa bo moja nerwica natręctw i hipochondria weszły na nowy poziom jakiś chyba.
:!!!:
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

22 października 2017, o 14:10

Od 15 lat obsesyjnie sprzątam,muszę wymyć podłogi przynajmniej dwie godziny dziennie bo masakrycznie mnie denerwuje jak są brudne ,a są ciągle bo mam psy które niosą dużo błota,sierści itd.przeszkadza mi to o tyle,że zabiera mi dużo czasu ,który bym mogła poświęcić na coś innego .Ponadto zawsze ręce muszą być czyste ,ogólnie piorę dwa razy dziennie,myję się dwa razy dziennie co najmniej ,strasznie mnie denerwuje brud ,nie dotknę poręczy w autobusie czy klamek...Jestem perfekcjonistką,wszystko musi być po mojemu bo tylko jak ja coś zrobię uważam ,że jest dobrze :(:
Pinka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 30 września 2016, o 07:34

23 października 2017, o 01:29

Cześć Wszystkim 😀 dawno mnie tu nie było... zaczynajac od początku, pod koniec sierpnia 2016 zaczęła się moja przygoda z nerwica która zaznaczam od razu nie polegała na objawach somatycznych ale bardziej psychicznych... zaczęło się od tego ze z dnia na dzień zaczęłam się bać tego ze zachoruje na schizofrenie a skończyło na tym ze bałam się prowadzić samochodu bo później rozkminiałam czy przypadkiem kogoś po drodze nie przejechałam albo nie potraciłam. Te dziwne myśli na tyle zdezorganizowały moje życie ze postanowiłam pójść z własnej nieprzymuszonej woli do lekarza psychiatry który zdiagnozował zaburzenia lekowe przepisał Parogen i zalecił udanie się do psychologa. Leki brałam rok czasu na psychoterapię poszłam może z 4 razy po lekach czułam się lepiej wiec stwierdziłam ze psychoterapia nie jest mi potrzebna ( tak, tak to cała ja „najmądrzejsza” z całej wsi). Ogólnie czułam się Ok i postanowiłam ze odstawię stopniowo lek. Odstawiłam z dwa miesiące temu i czułam się dobrze aż do wczoraj... ogólnie od prawie miesiąca mam ogromne problemy z narzeczonym bo poinformował mnie ze musi sobie przemyśleć cała ta znajomość i przez ten miesiąc widzieliśmy się dwa razy a teraz aktualnie od tygodnia w ogóle się do mnie nie odzywa. Co bardzo przeżywam. Wczoraj wieczorem spotkałam się na kawę z koleżankami w miejscu gdzie akurat odbywały się targi i było mega dużo ludzi. Ogólnie była kicha z wjechaniem na parking i wyjechaniem z niego. Wszystko było Ok aż do momentu kiedy wyjeżdżałam z parkingu. Do wyjazdu był korek samochody nadjeżdżały a to z lewej strony a to z prawej a to ktoś się wpychał ogólnie dżungla ale o co chodzi podjeżdżając do wyjazdu wyszedł mi na pasach chłopak zauważyłam go w ostatniej chwili i mocno przyhamowałam. Nie ma opcji żebym go potrąciła bo przeszedł mi przed maska samochodu a za nim przeszła jeszcze jakaś para ja ruszyłam i odjechałem. I raptem pojawił się mój kochany lek a jeżeli go potraciłam albo zabiłam i tak o sobie odjechalam. Cały dzień dziś to rozkminiam, tylko o tym myśle, analizuje, i najgorsze to to ze zaczynam się czuć tak samo jak się czułam kiedy zaczynała się moja przygoda z nerwica. Jak sobie z tym cholerstwem poradzić.... a może faktycznie ja jestem psychiczna i nie zauważyłam ze go potraciłam.... było już tak dobrze i znowu jest zle nie dość ze moje życie osobiste się sypie to jeszcze nawrot choroby... jest mi mega ciężko! Dziś to tylko dosłownie wyje z rozpaczy!
witorrr98
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1543
Rejestracja: 17 października 2017, o 23:08

23 października 2017, o 14:54

Przypomniała mi się sytuacja, kiedy to jechałem do sklepu gdzieś z 4 km oddalonego od mojej miejscowości.Wracając najechałem na pęknięcie na ulicy i zwracając na to uwagę, po prostu się zestresowałem, czując chęć najechania na nią znowu, jednak olałem to i myśli miałem o tym miałem do zmroku.Wtedy wróciłem, przejechałem po tym pęknięciu parę razy dla pewności i wróciłem do domu.Czujesz to? :papa

Polecam przeczytać tematy założone przez administratorów oraz mp3.Sam staram się je przerabiać, bo to pierwszy krok do mojego lepszego życia.Ale wiedże, że ne tym forum są też tematy pozachorobowe kształtujące charakter, to też trza kiedy obrobić.
wiktor008
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 75
Rejestracja: 31 października 2017, o 21:16

3 listopada 2017, o 11:21

Hej - gdy czytam o waszych niektórych natretach to jakbym widział siebie nie dobrych z lat temu. Udało mi się z wielu z nich uwolnić właśnie poprzez agresywne atakowanie ich. Sam nie wem jak do tego doszedłem ale podziałało i zapomniałem o nich a dziś jak o nich czytam to uświadamiam sobie jak ważne jest właśnie robię ocd na przekór. Też miałem w młodości lek przed np przerwami w płytkach chodników czy pęknięcia na drodze. Lek przed badz najechaniem lub nie na nie czy stapaniem po nich. Jedyne lekarstwo na to atakowanie tego leku odważnie robiąc dokładnie odwrotnie niż natręctwo kaze. Nie oczekujcie przez tym rezultatów od razu ale to przyjdzie z czasem na ogóle kilka tygodni czasem miesięcy. Ale ustąpi. Jak boicie się stawać na przerwy to stawajcie po nich. I wicewersa.
ODPOWIEDZ