Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nerwica - nasze historie

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Nelkalenka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 313
Rejestracja: 6 maja 2018, o 22:45

26 lipca 2018, o 23:34

TheNiczi pisze:
26 lipca 2018, o 23:29
Nelkalenka pisze:
26 lipca 2018, o 23:22
TheNiczi pisze:
26 lipca 2018, o 22:58
Hej wszystkim,
Na forum jestem chyba od 2015 roku czyli od początku mojego leczenia. Dużo by tu pisać ale ogólnie to przez te 3 lata ciągle jestem pod kontrolą psychiatry, miałam przez około rok terapię z Panią psycholog. Co jakiś czas zaglądałam na to forum, czytałam posty ale po dzisiejszym ataku paniki stwierdzam, że chyba czas dać szansę odburzaniu na własną rękę bo jakoś nie mogę się od tej nerwicy uwolnic. Mam wrażenie, że po 3 latach nadal jestem na zerowym poziomie jeśli chodzi o wyleczenie się, akceptację stanu rzeczy. Z roku na rok jest mi co raz gorzej, ataki lękowe są dłuższe, kontakt z ludźmi gorszy. Czy ktoś ma jakieś rady od czego zacząć ? od filmików na YT ? od czytania na forum ?
Hej Niczi,rozumiem Cię...mi samej jest ciezko odbic sie od dna.Niby czytam,niby logicznie wszystko wiem,ale podswiadomosc zyje swoim zyciem i ciezko jest ja przestawic na inny tryb,zmienic nawyki myslowe i przekonania,jesli do tej pory cale zycie byly utrwalane.Jednak sa osoby,ktorym udalo sie tego dokonac,czyli jest nadzieja na to ze i nam sie uda :friend:
Ja mam tak, że co jakiś czas ta nerwica się uspokaja, te ataki znikają i myślę sobie yeee już jest ok, a za jakiś czas wystarczy jedna durna rzecz i nagle bum ! i dostaję ataku paniki bo np. nie wiem nie mogę otworzyć butelki. I mam wrażenie, że no ja tak myślę całe życie i jak to zmienic ale biorę się za czytanie i słuchanie ile raz będzie trzeba (kłopoty ze skupianiem się) ;)
U mnie tez problemy z koncentracja...nawet w pracy czesto mi glupio,bo ktos do mnie mowi a ja nawet nie wiem jak bardzo bym sie chciala skupic,to po prostu wyłączam sie...
Awatar użytkownika
TheNiczi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 89
Rejestracja: 18 lipca 2014, o 21:24

26 lipca 2018, o 23:45

Nelkalenka pisze:
26 lipca 2018, o 23:34
TheNiczi pisze:
26 lipca 2018, o 23:29
Nelkalenka pisze:
26 lipca 2018, o 23:22


Hej Niczi,rozumiem Cię...mi samej jest ciezko odbic sie od dna.Niby czytam,niby logicznie wszystko wiem,ale podswiadomosc zyje swoim zyciem i ciezko jest ja przestawic na inny tryb,zmienic nawyki myslowe i przekonania,jesli do tej pory cale zycie byly utrwalane.Jednak sa osoby,ktorym udalo sie tego dokonac,czyli jest nadzieja na to ze i nam sie uda :friend:
Ja mam tak, że co jakiś czas ta nerwica się uspokaja, te ataki znikają i myślę sobie yeee już jest ok, a za jakiś czas wystarczy jedna durna rzecz i nagle bum ! i dostaję ataku paniki bo np. nie wiem nie mogę otworzyć butelki. I mam wrażenie, że no ja tak myślę całe życie i jak to zmienic ale biorę się za czytanie i słuchanie ile raz będzie trzeba (kłopoty ze skupianiem się) ;)
U mnie tez problemy z koncentracja...nawet w pracy czesto mi glupio,bo ktos do mnie mowi a ja nawet nie wiem jak bardzo bym sie chciala skupic,to po prostu wyłączam sie...
mam tak samo... a z pamięcią to już w ogóle problem, czasami mam wrażenie że mam jakiegoś alzheimera
" Tylko ludzie ogarnięci obsesją przejmują się obsesjami "
witorrr98
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1543
Rejestracja: 17 października 2017, o 23:08

27 lipca 2018, o 14:41

TheNiczi pisze:
26 lipca 2018, o 23:45
Nelkalenka pisze:
26 lipca 2018, o 23:34
TheNiczi pisze:
26 lipca 2018, o 23:29


Ja mam tak, że co jakiś czas ta nerwica się uspokaja, te ataki znikają i myślę sobie yeee już jest ok, a za jakiś czas wystarczy jedna durna rzecz i nagle bum ! i dostaję ataku paniki bo np. nie wiem nie mogę otworzyć butelki. I mam wrażenie, że no ja tak myślę całe życie i jak to zmienic ale biorę się za czytanie i słuchanie ile raz będzie trzeba (kłopoty ze skupianiem się) ;)
U mnie tez problemy z koncentracja...nawet w pracy czesto mi glupio,bo ktos do mnie mowi a ja nawet nie wiem jak bardzo bym sie chciala skupic,to po prostu wyłączam sie...
mam tak samo... a z pamięcią to już w ogóle problem, czasami mam wrażenie że mam jakiegoś alzheimera
Czytanie pomaga, ale takie bez karania się za czytanie po 5 razy tego samego zdania i z wyrozumiałością- przynajmniej w moim przypadku.Weź jakąś książkę, którą sobie wybierzesz i czytaj sobie po nockach przed snem lub kiedy będziesz chciała, a wtedy koncentracja wraca do swojego normalnego stanu.
Brydzia85
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 8 sierpnia 2018, o 06:09

9 sierpnia 2018, o 08:12

Witam
Jestem tu nową osobą moja nerwica lękowa rozpoczęła się ok 6 lat temu , miała pierwszy epizod związany ze ślubem przeprowadzką do teściów,ogólnie stresujące sytuacje ,Zaczęły się najazdy na moją osobę buntowanie przeciwko mnie rodziny od strony męża , oskarżenia o to że podejrzewam że pieniądze na rachunki idą na coś innego itd. Po czasze było już tak ze nagłe zaczął mnie codziennie rano boleć żołądek ze stresu nie mogłam nic zjeść , czułam wewnętrzne rozdygotanie, potem problemy ze snem , paraliże ciała , duszności ataki paniki ze mam raka udar ze zawał serca itd w końcu po 2 tygodniach męki poszłam do lekarza psychiatra przepisał mi leki i po jakim czasie ustało. miałm chodzić na psychoterapię ale jakoś nie umiała przełamać wstydu nie wiem czemu,
to buło 6 ta temu .
Niestety znowu parę dni temu znowu dostałam ataków lęku z natrętnym myśleniem o śmierci zabiciu się albo wyobrażeniami ze komuś robię krzywdę czego oczywiście nie chce wzbraniam się przed tym i to tez wywołuje mój lęk.Miałam konsultację psychiatry przepisał mi hydroksyzynę 3 razy dziennie asertin 1 tabletkę , brałam przez 4 dni ,5 dnia dostałam ataku silnej paniki z drętwieniem rąk i twarzy wymiotami ogólnym wyczerpaniem i roztrzęsieniem , pani doktor zaraz mnie przyjęła na izbę przyjęć zaopiekowała się mną jestem wdzięczna bo bardzo fajna babka , dostałam relanium domięśniowo i lorafen 3 razy dziennie po którym czuję się jak pijana , nie wiem czy 3 razy dziennie będę to brać to ja bede jak zombie chodzić hahah co wy na to miał koś tez taką sytuacje , jak sie czuliście po tym lorafenie , mam go brać póki antydepresant nie zacznie działać .ogólnie oprócz leków zdecydowałam sie na trapie z psychologiem i psychoterapeutą myślę ze już na to czas a nie tylko leki a problem i tak nadal tkwi w nas w środku. JAk to przebrniemy to myślę że można si uwolnić od nerwicy i trzeba tez zmienić podejście do życia na mniej nerwowe ni przejmować się tak wszystkim.Przepraszam za składnie i błędy ale jestem na lekach i ciężko mi się pisze.
Proszę o podpowiedzi jak wy sobie z tym sadzicie.
Brydzia85
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 8 sierpnia 2018, o 06:09

9 sierpnia 2018, o 10:02

Brydzia85 pisze:
9 sierpnia 2018, o 08:12
Witam
Jestem tu nową osobą moja nerwica lękowa rozpoczęła się ok 6 lat temu , miała pierwszy epizod związany ze ślubem przeprowadzką do teściów,ogólnie stresujące sytuacje ,Zaczęły się najazdy na moją osobę buntowanie przeciwko mnie rodziny od strony męża , oskarżenia o to że podejrzewam że pieniądze na rachunki idą na coś innego itd. Po czasze było już tak ze nagłe zaczął mnie codziennie rano boleć żołądek ze stresu nie mogłam nic zjeść , czułam wewnętrzne rozdygotanie, potem problemy ze snem , paraliże ciała , duszności ataki paniki ze mam raka udar ze zawał serca itd w końcu po 2 tygodniach męki poszłam do lekarza psychiatra przepisał mi leki i po jakim czasie ustało. miałm chodzić na psychoterapię ale jakoś nie umiała przełamać wstydu nie wiem czemu,
to buło 6 ta temu .
Niestety znowu parę dni temu znowu dostałam ataków lęku z natrętnym myśleniem o śmierci zabiciu się albo wyobrażeniami ze komuś robię krzywdę czego oczywiście nie chce wzbraniam się przed tym i to tez wywołuje mój lęk.Miałam konsultację psychiatry przepisał mi hydroksyzynę 3 razy dziennie asertin 1 tabletkę , brałam przez 4 dni ,5 dnia dostałam ataku silnej paniki z drętwieniem rąk i twarzy wymiotami ogólnym wyczerpaniem i roztrzęsieniem , pani doktor zaraz mnie przyjęła na izbę przyjęć zaopiekowała się mną jestem wdzięczna bo bardzo fajna babka , dostałam relanium domięśniowo i lorafen 3 razy dziennie po którym czuję się jak pijana , nie wiem czy 3 razy dziennie będę to brać to ja bede jak zombie chodzić hahah co wy na to miał koś tez taką sytuacje , jak sie czuliście po tym lorafenie , mam go brać póki antydepresant nie zacznie działać .ogólnie oprócz leków zdecydowałam sie na trapie z psychologiem i psychoterapeutą myślę ze już na to czas a nie tylko leki a problem i tak nadal tkwi w nas w środku. JAk to przebrniemy to myślę że można si uwolnić od nerwicy i trzeba tez zmienić podejście do życia na mniej nerwowe ni przejmować się tak wszystkim.Przepraszam za składnie i błędy ale jestem na lekach i ciężko mi się pisze.
Proszę o podpowiedzi jak wy sobie z tym sadzicie.
Awatar użytkownika
niedowierzam
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 84
Rejestracja: 15 grudnia 2017, o 20:37

10 sierpnia 2018, o 12:04

Brydzia85 pisze:
9 sierpnia 2018, o 08:12
Witam
Jestem tu nową osobą moja nerwica lękowa rozpoczęła się ok 6 lat temu , miała pierwszy epizod związany ze ślubem przeprowadzką do teściów,ogólnie stresujące sytuacje ,Zaczęły się najazdy na moją osobę buntowanie przeciwko mnie rodziny od strony męża , oskarżenia o to że podejrzewam że pieniądze na rachunki idą na coś innego itd. Po czasze było już tak ze nagłe zaczął mnie codziennie rano boleć żołądek ze stresu nie mogłam nic zjeść , czułam wewnętrzne rozdygotanie, potem problemy ze snem , paraliże ciała , duszności ataki paniki ze mam raka udar ze zawał serca itd w końcu po 2 tygodniach męki poszłam do lekarza psychiatra przepisał mi leki i po jakim czasie ustało. miałm chodzić na psychoterapię ale jakoś nie umiała przełamać wstydu nie wiem czemu,
to buło 6 ta temu .
Niestety znowu parę dni temu znowu dostałam ataków lęku z natrętnym myśleniem o śmierci zabiciu się albo wyobrażeniami ze komuś robię krzywdę czego oczywiście nie chce wzbraniam się przed tym i to tez wywołuje mój lęk.Miałam konsultację psychiatry przepisał mi hydroksyzynę 3 razy dziennie asertin 1 tabletkę , brałam przez 4 dni ,5 dnia dostałam ataku silnej paniki z drętwieniem rąk i twarzy wymiotami ogólnym wyczerpaniem i roztrzęsieniem , pani doktor zaraz mnie przyjęła na izbę przyjęć zaopiekowała się mną jestem wdzięczna bo bardzo fajna babka , dostałam relanium domięśniowo i lorafen 3 razy dziennie po którym czuję się jak pijana , nie wiem czy 3 razy dziennie będę to brać to ja bede jak zombie chodzić hahah co wy na to miał koś tez taką sytuacje , jak sie czuliście po tym lorafenie , mam go brać póki antydepresant nie zacznie działać .ogólnie oprócz leków zdecydowałam sie na trapie z psychologiem i psychoterapeutą myślę ze już na to czas a nie tylko leki a problem i tak nadal tkwi w nas w środku. JAk to przebrniemy to myślę że można si uwolnić od nerwicy i trzeba tez zmienić podejście do życia na mniej nerwowe ni przejmować się tak wszystkim.Przepraszam za składnie i błędy ale jestem na lekach i ciężko mi się pisze.
Proszę o podpowiedzi jak wy sobie z tym sadzicie.
No cóż. Ja wlaśnie zdałam sobie sprawę, że to już prawie minął rok, jak ją mam. O ile można powiedzieć, że jeszcze ją mam. Może gdzieś tam siedzi i sobie czeka na kolejne mega stresy w moim życiu?
Nerwica na pewno spowodowała u mnie zbyt głębokie zastanawianie się nad sensem życia, co niestety wywoływało też stany "depresyjne" - nie nazwę tego depresją, gdyż się nie diagnozowałam w tym kierunku. Ogólnie jestem z siebie dumna, że każdego dnia radziłam sobie bez leków. Odbyłam na samym początku tylko jedną wizytę u psychiatry, która dała mi tak mocnego kopa, którego w życiu nie miałam takiego do niczego. Psychiatra pokazała mi, że dam sobie radę, żebym od razu nie osłabiała swojej silnej woli i nie wprowadzała leków, a spróbowała, bo prócz bólu egzystencjalnego nic innego mnie nie dotknie i tak było. Przeszłam calą falę objawów, od falowania ścian, braku apetytu przez prawie 3 tygodnie (jest plus, schudłam wtedy 6 kilo, ale co sobie schudnę, to se przytyję :D), mocnej derealki, drętwienia całego ciała, napadów paniki - łącznie z takimi, gdzie wstawałam z łóżka i czułam wewnętrznie, że muszę się zabić... ale cóż, jakoś żyję :p, po "najśmieszniejszy" objaw jakim było palenie całego ciała od środka. To był kosmos, doslownie jakbym płonęła i to nie było uczucie gorąca jak przy grypie, to był OGIEŃ. Ale cóż, też żyję! Przeszkadzał mi nawet śnieg, bo bałam się... w sumie nie wiem czego. Zasłaniał mi widok całego świata i to wywoływało to lęk. Ale każdego dnia, obolała, smutna, zapłakana, ZMĘCZONA - wstawałam, gotowałam, zmuszałam się do jogi, zmuszalam sie do samodzielnych wyjsc, czego tez sie balam, i jechalam autobusem to na silownie, to do sklepu (każdy metr był katorgą, jeszcze przy derealce, przez którą też panikowałam), wychodzilam do znajomych, potem wyszłam na koncert, jadę na kolejny do innego miasta. Niestety rozkminy egzystencjalne mi pozostały i ciężko mi je zatrzymać, ale z tym też dam sobie radę, jak już piekło człowiek przejdzie, to potem się aż dziwnie normalnie żyje.. i chyba przez to mnie tak dopadło i się czegoś doszukuję :)
Awatar użytkownika
Nerwowy
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 336
Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09

27 sierpnia 2018, o 23:41

Witam,
Nie wiem czy ktokolwiek to przeczyta, ale samo opisanie tego chyba przyniesie mi trochę ulgi.

Myślę, że od dziecka byłem znerwicowany. Poprawiałem obsesyjnie firanki i to zupełnie jako malutki dzieciak mając 3-4 latka (a mimo to pamiętam to). Gdy byłem starszy przed snem musiałem dotknąć trzy razy lodówki, sprawdzić zamki przy drzwiach i czy gaz jest zakręcony. Wszystko to jednak było powiedzmy w granicach rozsądku i nie komplikowało życia. Na studiach gdy wyprowadziłem się z rodzinnego domu całkowicie to zanikło.

Pierwszy duży epizod nerwicowy miałem kilka lat temu. Wtedy nie wiedziałem, że to nerwica i po około 2 latach wszystko zniknęło samemu. Czas zagoił rany, a raczej mój mózg zrozumiał, że to straszna głupia wkręta.

Po mocnej męskiej imprezie wkręciłem sobie, że zdradziłem moją narzeczoną z jakąś obcą babką. Oczywiście nic nie zaszło, bo nawet nie miałbym z kim tego zrobić zrobić, ale w głowie pojawiać zaczęły się coraz to gorsze scenariusze. HIV, że mnie nagrano, że komuś zrobiłem krzywdę, że mam gdzieś tam dziecko, że będą mnie szantażować. Raz wpadłem w dość duży strach gdy miałem do odebrania na poczcie list polecony. Ubzdurałem sobie, że to pismo z sądu o ustalenie ojcostwa ;D Podupadłem wtedy na zdrowiu – miałem wrzody, ciągle bolał mnie bok pod żebrami, miałem gulę w gardle i często napady napięcia mięśni. Spadła również moja wydajność w pracy.

Na szczęście ten epizod nie był, aż tak zły i go przetrwałem. Potrafiłem także wyłączyć swoje obawy na czas relaksu. Po około 2 latach został mi po nim w gruncie rzeczy tylko strach przed piciem dużej ilości alkoholu w miejscach gdzie są ludzie, których nie znam.

Po tym nastał długi względny spokój, zero chorób, cieszenie się życiem, rozwój. Przetrwałem nawet bez nawrotu śmierć babci i poronienie dziecka, na które tak długo czekaliśmy z żoną.
Nerwica wróciła niespodziewanie gdy moje życie od lat zaczęło się świetnie układać. Rzuciłem pracę, założyłem firmę i sobie radziłem. Kupiliśmy mieszkanie po zbieraniu na nie prawie 16 lat (zacząłem od razu od pierwszej pracy). Nareszcie także będziemy mieli upragnione dziecko – poród już za miesiąc.

W tej sielance pojawiła się znowu nerwica. Zaczęło się od imprezy z alkoholem. Było to ognisko w lesie. Na drugi dzień wkręciłem sobie boreliozę, a potem wściekliznę. Nietoperz miał zabrudzić jedzenie, które miałem zjeść 😉 Wiem, że to absurdalne i tłumaczyłem sobie to w głowie. Prawie zemdlałem pod prysznicem, bo wkręciłem sobie, że mam wodowstręt. Oczywiście szybko mi przeszło, gdy przeczytałem jakie ma on objawy.

Po ustaniu tego, kończyłem większy projekt. Upały, mało piłem, dużo siedziałem przy komputerze. W głowie pojawiała mi się myśl, że dostanę zakrzepicy, ale brakowało impulsu dla mózgu. Stworzyłem go sobie sam wychodząc na bieganie…

Biegałem wcześniej prawie 2 lata. Zrobiłem jednak słabą rozgrzewkę po ciężkim tygodniu przy komputerze i coś strzeliło mi z boku kolana. Był to parzący ból jakby paliły żyły, a więc od razu wkręciłem sobie zakrzepicę.

Wtedy chyba przeżyłem pierwszy raz atak paniki w nocy. Żona w ciąży leżała obok mnie, a ja cały się trząsłem z zimna, co chwile latałem sikać, nie spałem prawie całą noc, pikawa szalała, a ja żegnałem się z życiem. Chciało mi się płakać, że umrę i nigdy nie zobaczę syna. Oczywiście po czytaniu w necie o zakrzepicy doszły bóle łydki, stopy i jakby żył w środku uda. Polecałem od razu rano na SOR, że mam zakrzepicę. Nawet mnie nie przyjęli 😉 Obejrzeli łydki na korytarzu i kazali iść do lekarza rodzinnego.

Potem zaczął się pełen maraton z lekarzami. Zaczęło się od ortopedy, który nic nie znalazł (jedynie drobne wytarcie chrząstki, która według niego nie daje takich objawów). To mnie nie uspokoiło robiłem serie badań - 3 razy USG Dopplera, 3 razy d-dimmer, kardiolodzy, ekg, echo serca, morfologie, mocz, glukozę, hormony odpowiedzialne za krzepliwość krwi, etc.

Zaczęło się uspokajać, ale po kilku dniach znowu miałem nocny atak paniki –w głowie ubzdurałem sobie kolejny raz zakrzepicę. Nerwica jest straszna, bo mam sporo bólów psychosomatycznych. Noga bolała mnie jak wzorowy zestaw objawów zakrzepicy, a badania zawsze ją wykluczały. Lubię dużo chodzić i biegać, a teraz boje się tego robić, by nie rozbolała mnie na nowo noga. Gdy mam ból nogi jak np. źle na coś nadepnę do mojej podświadomości od razu przebija się ta zakrzepica. Gdy mam duszności, ból w klatce – zator i zakrzepica, etc.

Teraz co jakiś czas przeżywam ataki lęku wolnopłynącego. Wakacje, urlop i ludzie obok ciebie, których kochasz lub bardzo lubisz, a ja nie mogłem się tym cieszyć przez to napięcie. Byłem jak zombie, chodziłem spać o 20, brak apetytu i fatalne samopoczucie jakby coś nad tobą wisiało – jakieś niewiadome zagrożenie. W nocy budzenie się co 2-3 godziny z uczuciem lęku i strachu. Robiłem jednak wszystko co zawsze i zmuszałem się mimo tego napięcia, by nikt tego nie poznał, a zwłaszcza moja żona w ciąży. Nie chciałem jej więcej stresować.

To właśnie zdeterminowało mnie bym udał się do psychiatry. Lekarz przepisał mi Asertin 50 mg, jakiś środek nasenny i doraźny uspokajający. Nasennego i uspokajającego nie wziąłem jeszcze ani razu.
Po Asertinie miałem fazę na natrętne myśli o utracie kontroli i samobójstwie. Na szczęście to szybko opanowałem dzięki nagraniom DivoVica.

Lek chyba także powoli zaczął działać. Teraz mam nawroty nerwicowych zachować po 5-7 dni. Tydzień jest spoko jak dawniej, a potem kilka dni nawrotów.

Dowiedziałem się także, że jestem DDA. Dzieciństwo miałem stresujące, a ojciec poza awanturami raczej w nim nie uczestniczył. W nocy np. barykadowałem się w swoim pokoju, bo bałem się, że mi coś zrobi w czasie pijackiego amoku. Nie brałem jednak pod uwagę, że tak to mogło na mnie wpłynąć.

Niedługo zaczynam terapię i sam staram się walczyć z myślami o chorobach. Jest to ciężkie, zwłaszcza, że mam stresującą pracę i sporo objawów psychosomatycznych (duszności, bóle serca, drętwienia, bóle mięśni, etc.). W takim stanie łatwo stracić kontrolę i sobie wkręcić kolejną chorobę.

Najbardziej boję się jednak urodzenia dziecka. Marzyłem by zostać ojcem, a teraz martwię się czy będę dobry i czy nie odbije mi coś więcej. Przez nerwicę traci się zaufanie do samego siebie :/
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.

“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
Awatar użytkownika
AgaPr
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 13 września 2018, o 07:14

21 września 2018, o 13:55

Witajcie
Nazywam sie Agnieszka i od 9 lat choruje na nerwice lekowa. Objawy klasyczne-mialam strach przed smiercia,ze zemdleje,ze umre,nie wychodzilam z domu,robiłam wszelkie badania krwi EKG i inne .
W końcu dotarlo do mnie ze cos jest nie tak. Poszlam do psychiatry,dostalam leki których nie bralam bo balam sie skutkow ubocznych .
I tak trafiłam na oddzial nerwic,gdzie postawili mnie na nogi.
8 lat bralam citabax 40 mg i chodzilam do psychiatry .Przez 8 lat zylam normalnie tak jak bym nigdy nie chorowala.
Niestety jakies 3 tyg w nocy dostalam ataku paniki
...tym razem nie bałam się śmierci,ale tego ze zwariuje i dostane schizofrenii,ten ciagly lek utrzymywał sie przez kolejne 2 tyg. Poszlam do lekarza,nie odstawil mi Citabaxu ale dodał pregabalin sandoz oraz zomiren . Przez pierwszy tydzień leki zazywalam tak: RANO:CITABAX 40 MG PREGABALINA 75MG ZOMIREN 0.5MG ; POŁUDNIE :ZOMIREN 0.5MG ; WIECZOR:.PREGABALINA 75MG ,ZOMIREN 1G. LĘKI MINĘŁY,PO TYGODNIU WIZYTA U LEKARZA I NOWA ROZPISKA,POWOLI ODSTAWIAMY ZOMIREN Z WIADOMYCH WZGLĘDÓW w tej chwili dawkowanie; RANO:CITABAX 40 mg,Zomiren 0.5mg Prehabalina 75mg,Południe Zomiren 0
5.mg Woeczor PREGABALINA 150g i zomiren 0.5mg. Od 25.09 dawka ZOMIREN ma nie przekraczac już 1g i rozpisana jest na 0.25.ramo ,0.25 południe 0.5.wieczor
28.09.wizyta u lekarza i dalsze odstawienie ZOMIREN
.Do sedna-czuje się ok,ale mam jeden przykry objaw i dosc wstydliwy...3 dzien pod rzad posikalam się w nocy do lozka...W ulotce Zomirenu wyczytałam ze moze to byc działanie niepożądane .
Czy ktoś z Was mial podobny problem przy stosowaniu i odstawianiu tego leku?
Nie bój się jutra,niech jutro boi się Ciebie....
Heniek34
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 20 września 2018, o 18:45

21 września 2018, o 18:50

Witajcie mam 38 lat,

Czy mam nerwicę?. Na wstępie w przeszłości trochę(a może duzo) cpalem od 17 roku życia palenie marihuany czesto codziennie i latami, zjadłem wsumie 17 kwasów lsd, kilka extasy chyba 3, później przy tym paleniu zawsze zamulony chodziłem do szkoly i wkroczyła amfetamina, brałem 2 lata dostałem psychozyamfetaminowej pobyt na obserwacji w psychiatryku gdzie stwierdzono że jestem zdrowy psychicznie. Od tamtej pory narkotyki rzuciłem choć od ich brania borykam się z hppd czyli halucynacje całe życie. Jak to mówię boska kara.Nie biorę nic okolo 16 lat, od 6 lat bylem w zwiazku , w ktorym pojawiały się kłótnie, w których powiedzmy nie panowalem nad emocjami wyzwiska wysokiego kalibru, pojawił się mój syn, partnerka zdecydowała że nie bedzie ze mną mieszkać, ale związek utrzymywalismy, kłócimy się nadal o seks o wszystko hehe, że ja nie wyrzyty że w tym wieku mogę codziennie i różne takie , a ona się wyszalala. Mieszkam sam na odludzii każda taka kłótnie przeżywam strasznie rozrywa mnie żal od środka,przejmuje się .wypisuje setki smsów, rujnuje samego siebie,później się godzimy i zaraz ona się czepnie i znów wybucham i tak w koło chyba od początku tego zwiazku. Zyje sam i do pracy wstaje w nocy 6 dni w tygodniu, nie mam żadnych znajomych tylko ja i dziecko. Też mi to wypomina że, cytując wszyscy Cię olali, a nie mam znajomych bo to byli narkomani, alkoholicy itp, a ja chciałem być "normalny " lecz nie wyszło. Raczej wychodzi teraz bunt młodości przez moje stany emocjonalne, żale się, czarno widze przyszłość, na zawsze sam tyrac i płacić na dziecko,stany lękowe,depresja . W pracy aż mówią co ci jest ?, co taki przybity ?. No a przechodząc do meritum, w durnych sytuacjach życiowych czyli w pracy przeczytać komuś z kartki papieru tekst dostaje ataku paniki czyli kolatanie serca,łamiący się głos,strach że zaraz zemdleje,zalewa mnie pot.Czy pójście do lekarza również podobne objawy. Raz tak było że, przerwalem czytanie mówiąc słabo mi :-) wstyd jak cholera. Gdy jest duza grupa kolegow to milcze a jak o cos spytaja to z moich ust palne jakas glupote.Sam na sam mogę pogadać, ale jak jest grupa to pojawia się problem.Byle przezyc dzien i uciec stamtad jak najszybciej. Rowniez przy szukaniu nowej pracy tez lek i czarnowidztwo nic nie znajdę,i stres leki jak pójdę do nowej pracy. Ogólnie przejmowanie się rzeczami na wyrost , ktore jeszcze się nie zdarzyły. I tak sie mecze wsumie od zawsze a od 3 lat zyjac sam i tyrajac w nocnej fizycznej pracy.Ktora muszę zmienić bo Uzaleznilem sie od nasen niestety i w/w objawy sie nasilily, a wrecz kazdy dzien obecnie wyglada tak ,na wieczór tabletka, pobudka 1 w nocy, w dzien lek i przejmowanie sie,ucieczka z pracy i znów przejmowanie sie.Pchiatra powiedzial że to od brania narkotykow, no ale czy to nie nerwica również? Lekarz miała okolo 70lat. Czy zna szanowne forum jakiegoś psychiatrę z Warszawy, który pomogłby mi żyć normalnie?. Czasem myślę że chciałbym tak jak alkoholicy widywani pod sklepami pić i nie przejmować się niczym. Ja niestety nie mógłbym bo za bardzo się przejmuje. Szkoda że nie przejmowalem się cpajac. Pozdrawiam

Dodam wyniki podstawowe mam rewelacyjne, czekam na wynik eeg glowy na który ta starsza pani psychiatra mnie wysłała.
Uluru
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 24
Rejestracja: 17 maja 2018, o 14:44

22 września 2018, o 11:05

Hejka! Długo zwlekałam czy napisać o mojej nerwicy. Chyba dlatego, ze mało wierzę, że ktoś mi pomoże. Zaczęło się 3 lata temu - nagle: panika, spłycony oddech, "ciasna klatka", poczucie bezsensu wszystkiego. Szybko mi przyszło do głowy, że to z nerwów. Szybka wizyta u psychiatry- Nerwica lękowa.Podane leki, które odstawiam po tygodniu, bo jest coraz gorzej. Ogólnie nie wiem co się ze mną dzieje. Jeszcze ginekolog dołożony, bo akurat czas menopauzy. I huśtawka tak z pół roku: zmiany leków, zmiany plastrów. A ja dalej w czarnej d... Wreszcie decyzja o psychoterapii. Nietrafiona. Pani odwoływała się do dzieciństwa, grzebałyśmy tam na rożne sposoby. A ja dalej w czarnej d... Jakimś trafem odnalazłam Odburzanie. No i się wreszcie rozjaśniło o co z ta nerwicą chodzi. Leki kolejny raz zmienione plus odsłuchiwanie Divivica i jest efekt! Ale żeby nie było za różowo, co jakiś czas dół. Już teraz wiem, że chodzi głównie o moje zamartwianie się na wyrost, o tworzenie czarnych scenariuszy. Mam silną potrzebę kontrolowania rzeczywistości. Gdy coś do mojego wyobrażenia nie przystaje - nerwica atakuje. Ostatnio coraz mocniej. Problem domowy powoduje niemałe zamieszanie, o ile nie główne. Iskrzy od lat na linii syn-ojciec. Syn dorosły. Ja pośrodku oczywiście, żeby wszystkim było dobrze. I obrywam. Zawsze ja. Momentami wydaje mi się, że oszaleję z niemocy i nerwów. Co robić? Jak sobie dać z tym radę? Jestem już bardzo zmęczona...
Awatar użytkownika
Formenos
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 239
Rejestracja: 14 maja 2018, o 08:37

22 września 2018, o 11:08

Uluru pisze:
22 września 2018, o 11:05
Hejka! Długo zwlekałam czy napisać o mojej nerwicy. Chyba dlatego, ze mało wierzę, że ktoś mi pomoże. Zaczęło się 3 lata temu - nagle: panika, spłycony oddech, "ciasna klatka", poczucie bezsensu wszystkiego. Szybko mi przyszło do głowy, że to z nerwów. Szybka wizyta u psychiatry- Nerwica lękowa.Podane leki, które odstawiam po tygodniu, bo jest coraz gorzej. Ogólnie nie wiem co się ze mną dzieje. Jeszcze ginekolog dołożony, bo akurat czas menopauzy. I huśtawka tak z pół roku: zmiany leków, zmiany plastrów. A ja dalej w czarnej d... Wreszcie decyzja o psychoterapii. Nietrafiona. Pani odwoływała się do dzieciństwa, grzebałyśmy tam na rożne sposoby. A ja dalej w czarnej d... Jakimś trafem odnalazłam Odburzanie. No i się wreszcie rozjaśniło o co z ta nerwicą chodzi. Leki kolejny raz zmienione plus odsłuchiwanie Divivica i jest efekt! Ale żeby nie było za różowo, co jakiś czas dół. Już teraz wiem, że chodzi głównie o moje zamartwianie się na wyrost, o tworzenie czarnych scenariuszy. Mam silną potrzebę kontrolowania rzeczywistości. Gdy coś do mojego wyobrażenia nie przystaje - nerwica atakuje. Ostatnio coraz mocniej. Problem domowy powoduje niemałe zamieszanie, o ile nie główne. Iskrzy od lat na linii syn-ojciec. Syn dorosły. Ja pośrodku oczywiście, żeby wszystkim było dobrze. I obrywam. Zawsze ja. Momentami wydaje mi się, że oszaleję z niemocy i nerwów. Co robić? Jak sobie dać z tym radę? Jestem już bardzo zmęczona...
Ja odnalażłem spokój, gdy puściłem kontrolę - dziś w ogóle poczucie kontroli nie jest mi do niczego potrzebne oraz zaczałem przeżywac każdą emocję - przestałem się im dziwić i zacząłem je wolno puszczać. Działaj dalej - powodzenia! super>
"A Ci, którzy tańczyli zostali uznani za szalonych przez Tych, którzy nie słyszeli muzyki"
Uluru
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 24
Rejestracja: 17 maja 2018, o 14:44

22 września 2018, o 11:15

Formenos pisze:
22 września 2018, o 11:08
Uluru pisze:
22 września 2018, o 11:05
Hejka! Długo zwlekałam czy napisać o mojej nerwicy. Chyba dlatego, ze mało wierzę, że ktoś mi pomoże. Zaczęło się 3 lata temu - nagle: panika, spłycony oddech, "ciasna klatka", poczucie bezsensu wszystkiego. Szybko mi przyszło do głowy, że to z nerwów. Szybka wizyta u psychiatry- Nerwica lękowa.Podane leki, które odstawiam po tygodniu, bo jest coraz gorzej. Ogólnie nie wiem co się ze mną dzieje. Jeszcze ginekolog dołożony, bo akurat czas menopauzy. I huśtawka tak z pół roku: zmiany leków, zmiany plastrów. A ja dalej w czarnej d... Wreszcie decyzja o psychoterapii. Nietrafiona. Pani odwoływała się do dzieciństwa, grzebałyśmy tam na rożne sposoby. A ja dalej w czarnej d... Jakimś trafem odnalazłam Odburzanie. No i się wreszcie rozjaśniło o co z ta nerwicą chodzi. Leki kolejny raz zmienione plus odsłuchiwanie Divivica i jest efekt! Ale żeby nie było za różowo, co jakiś czas dół. Już teraz wiem, że chodzi głównie o moje zamartwianie się na wyrost, o tworzenie czarnych scenariuszy. Mam silną potrzebę kontrolowania rzeczywistości. Gdy coś do mojego wyobrażenia nie przystaje - nerwica atakuje. Ostatnio coraz mocniej. Problem domowy powoduje niemałe zamieszanie, o ile nie główne. Iskrzy od lat na linii syn-ojciec. Syn dorosły. Ja pośrodku oczywiście, żeby wszystkim było dobrze. I obrywam. Zawsze ja. Momentami wydaje mi się, że oszaleję z niemocy i nerwów. Co robić? Jak sobie dać z tym radę? Jestem już bardzo zmęczona...
Ja odnalażłem spokój, gdy puściłem kontrolę - dziś w ogóle poczucie kontroli nie jest mi do niczego potrzebne oraz zaczałem przeżywac każdą emocję - przestałem się im dziwić i zacząłem je wolno puszczać. Działaj dalej - powodzenia! super>
Jak puściłeś kontrolę? Jak to zrobiłeś? Jak długo to trwało?
Awatar użytkownika
Formenos
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 239
Rejestracja: 14 maja 2018, o 08:37

22 września 2018, o 11:17

Puściłem wolno chęć kontrolowania wszytskiego w moim życiu i powoli przestało mi na tym zależeć. Mi zajęło to około 4 miesiecy.
"A Ci, którzy tańczyli zostali uznani za szalonych przez Tych, którzy nie słyszeli muzyki"
Maras
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 21
Rejestracja: 18 września 2018, o 08:34

1 października 2018, o 09:30

Cześć!

Zacząłem pobyt na forum od "uspokajającego" pytania, a nie trafiłem jeszcze tu.

Diagnozę zaburzenia lękowo-depresyjnego dostałem na początku września tego roku. Do psychiatry trafiłem na początku sierpnia. Dostałem natrętnych myśli, że sobie coś zrobię, że stracę kontrolę. Wybuchło to nagle, na wakacjach. Czyli dwa miesiące borykam się z natrętami myślowymi.

Najpierw to były "tylko" myśli, że zrobię coś sobie. Ewoluuje to w różne inne natręty. Czy to na pewno nerwica? Czy to może jednak schiza? Czy może zaraz zacznę coś widzieć? Może coś słyszeć? Może stracę kontrolę i zrobię krzywdę żonie albo córeczce? Zaswędzi mnie ręka - może mi zaraz z tego "coś" wyrośnie. Żona powie córce - umyj zęby, bo Ci się robaczki zalęgną - a ja już widzę (w wyobraźni ), że one tam są. Oglądamy bajkę i pada tekst o prawie dżungli - "zginie ten kto je złamie choć raz" - a mi się w głowie pojawia myśl, że będę musiał coś zrobić żonie czy córce, jak je złamą. Jedzie samochód za nami, a mi w głowie "a co jeśli Cię ktoś obserwuje".

No chore :( Po pierwszych myślach o samobóju, psychiatra. Włączenie leków (Escitalopram) i doraźnie benzo (benzo nie brałem). Decyzja o podjęciu psychoterapii. Jestem na razie po pierwszym spotkaniu. Na razie żadnych konkretów.

Najgorsze jest to, że już nie czuję lęku jako takiego. Owszem, jakiś prąd przez plecy pójdzie, ale te myśli, jak już przyjdą, wydają się takie...prawdziwe. Jakbym naprawdę tak pomyślał i miał to zrobić. Oczywiście wątpliwość, czy to tylko nerwicowe wkręty, czy to coś poważniejszego.

Czytam forum, czytam Divina, Victora i historie innych odburzonych. Rozumiem mechanizmy tego k.....stwa, ale jak się pojawia ten chochlik myślowy, to mnie to rozkłada.

Pomimo tego, że przyzwalam na to, to i tak pojawia się "a co jeśli?"

Postanowiłem sobie jakoś ze dwa tygodnie temu, wprowadzać w życie metody walki z tym czymś z forum. Są przebłyski normalności czasem, ale martwią mnie te natręty, czy to "tylko" nerwica :(

Dodam, że nigdy taki nie byłem. Owszem, czasem przejmowałem się dolegliwościami fizycznymi w przeszłości, ale zawsze człowiek ufał sobie, twardo stąpał po ziemi, nie bał się prawie niczego. A tu taki zonk :(
alicjac
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 12 maja 2017, o 17:21

1 października 2018, o 09:35

Witaj, na wdrożenie metod z forum w życiu potrzeba czasu i wytrwałości. Nie martw się do wszystkiego się dochodzi stopniowo. Nie rób sobie presji ani wyrzutów. Będzie dobrze. Zaburzenie masz krótko działanie podałeś od razu Twoja logika jest nie zaburzona więc zaufaj diagnozie i wytrwałości życzę. Przyjdzie taki moment że będziesz się jeszcze śmiał że swoich strachow
ODPOWIEDZ