Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nerwica - nasze historie

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Awatar użytkownika
Turbobanan
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 17 lipca 2022, o 21:57

18 lipca 2022, o 19:23

Do wczorajszego ataku paniki, odzywiałem się gorzej niż źle. Fast foody na porządku dziennym, gotowe dania z marketów i masa słodyczy. Chociaż forma jest bardzo dobra, co ludzi bardzo dziwi, a na badaniach wszystko wychodzi super :DD
Derealizację miałem w wieku około 18 lat przez jakieś 2 lata. W pewnym momencie przeszła, sam nie wiem kiedy. Tak to wróciła do mnie wczoraj podczas ataku paniki, ale dzisiaj już jest trochę lepiej. Pewnie dlatego że już wiem z czym się to je i wiem że to nerwica, a nie inne choroby.
Razi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 10
Rejestracja: 23 października 2022, o 23:27

5 listopada 2022, o 11:24

Cześć mam na imię Piotr mam 29 lat chciałbym opisać moją historię. Zacznę od tego ze 3 dni przed pierwszymi objawami postanowiłem, że można by było zrzucić pare zbędnych kg, więc poszedłem na dietę plus jazda na rowerze stacjonarnym. Myślę że właśnie przez to wszystko się zaczęło, to były najgorętsze dni lata, a ja ostro się wypociłem i przy tym osłabiłem. Czwartek 21.07.2022 byłem jak co dzień w pracy i po śniadaniu wstałem i poczułem ze mi słabo, że kręci mi się w głowie. Spanikowałem położyłem się nogi do góry ale nie przechodziło, później panika strach i drgawki. Szef zadzwonił po karetkę, przyjechali zbadali ciśnienie, cukier puls wszystko w normie kazali jechać do domu. Kolejne dni pełne stresu i obaw, pierwsze wyniki krwi wszystko w normie, tylko cukier za niski 50 przy normie 80-140. Mój główny objaw to podczas stania takie kręcenie w głowie dziwne uczucie jak by zapadania się ciała samego w sobie. Nie umiałem tego dobrze opisać ( mieszkam w Niemczech) dlatego cały czas mówiłem ze mam po prostu zawroty głowy przez co lekarz rodzinny wysłał mnie kolejno do laryngologa, gdzie miałem próbę błędnikową która nie wykazała nieprawidłowości . Następnie rezonans magnetyczny głowy który też wyszedł dobrze. Później skierowanie do neurologa termin na za miesiąc. Szybka decyzja jedziemy do polski się przebadać prywatnie, w między czasie codziennie czytanie na Google, raki, guzy, sm nakręcanie się, doszło dziwne widzenie, które ciężko wytłumaczyć, pewnie rozumiecie to uczucie doskonale. W drodze do polski bardzo napiety kark i barki które aż nie pozwalały siedzieć plus zaczęło mi piszczeć w uszach lub w głowie nie wiem sam, pisk jest do dzisiaj, praktycznie całą drogę przeleżałem na siedzeniu. W Polsce rozszerzone badani krwi, morfologia, tarczyca, borelioza itd. Wyniki wszystkie w normie. Rezonans magnetyczny całego kręgosłupa, od dziecka mam krótsza nogę wiec stwierdziłem ze nieprawidłowa postawa ciała mogła przez lata zniszczyć kręgosłup. W ten sam dzień z płytą ale jeszcze bez opisu udałem się do neurologa, Pani bardzo miła badanie neurologiczne wyszło dobrze, wszystkie odruchy w normie, pani zobaczyła na płytę i powiedziała, że mam 2 naczyniaki którymi mam się nie przejmować i niektóre dyski są lekko wysunięte ale bez ucisku na korzenie i rdzeń, ale oczywiście mi to wystarczyło wyszedłem od niej zmielony z najgorszymi myślami, że już tylko operacja może pomóc. Na drugi dzień z rana przyszedł opis spłycona lordoza szyjna plus to co napisałem wyżej, szybka wizyta u fizjo który powiedział że z kręgosłupem nie jest źle. Powrót do Niemiec, skierowanie do niemieckiego neurologa który powiedział że to wszystko co mi się dzieje to stres. Pierwszy raz dało mi to coś do myślenia w kierunku problemów z nerwica, ale jednak obawy i objawy były silniejsze i dalej szukałem choroby.w międzyczasie wróciłem do pracy trochę poprawił mi się humor, trochę zapomniałem o tym wszystkim, nie zwracałem uwagi tak mocno na objawy które miałem cały czas i które co tydzień miałem inne/różne. Znalazłem niedaleko od domu kręgarza Polaka do którego pojechałem i był to błąd ponieważ gość po obejrzeniu płyty z kręgosłupem powiedział dosłownie ze mogę mieć raka, zniszczyło mnie to, wróciłem od niego strasznie zmielony, wróciły mocne lęki strach, dziwne widzenie, nogi z waty, jakies takie punktowe kłucia na całym ciele, drętwienie palców u rąk, uczucie gorąca w jednym palcu co jakiś czas, dziwne czucia swojego ciała, jak by ręce nie były moje, przy podnoszenie ręki jak by była za lekka. Lecimy dalej, skierowanie do neurochirurga, który powiedział ze rzeczywiście coś tam jest, ale to jeszcze nie są duże zmiany, że na pewno nie na operacje. Powiedział ze mam dbać o postawę ciała, mogę robić umieć ćwiczenia, rozciągać się itd. Pomogło na chwile, dodam że w między czasie korzystałem z pomocy psychologa (wizyty online) który proponował tabletki, tabletek nie chciałem bałem się ich, po czasie byłem już bardzo nabity lękiem i strachem, wybudzałem się w nocy. W końcu przyszła taka noc gdzie obudziłem się jak by takim uczuciem kopnięcia prądem, pisk w uszach wzrósł i dostałem ataku paniki, myślałem ze wyskoczy mi serce, narzeczona wezwała karetkę, trafiłem do szpitala, zrobili mi wyniki krwi, wyszła źle tarczyca. Wyszedłem z szpitala w drodze do domu kolejne ataki, które jakoś przetrwałem. Tak się złożyło ze w ten sam dzień miałem wizytę online z psychiatra, bardzo miła pani która stwierdziła u mnie zaburzenia lękowe z atakami paniki. Dostałem escitalopram 10mg 1 tabletka na rano, pregabalina 75mg 1-2 tabletki wieczorem i hydroksyzyna doraźnie. Poszedłem z ta recepta do lekarza rodzinnego, powiedzieć również o tym incydencie z szpitalem. On zobaczył ta receptę i strasznie się zdziwił, powiedział ze w Niemczech takich kombinacji leków się nie przepisuje bo są nie zdrowe dla serca. Przepisał mi sertralin 50 mg. Znów nie wiedziałem co mam robić słuchać się rodzinnego czy leczyć się „ na własna rękę” lekami od Polskiego psychiatry. Dostałem skierowanie do endokrynologa odnośnie tej tarczycy, usg wyszło dobrze i finalnie wyniki krwi również. Teraz leki, wziąłem od tego rodzinnego ten sertralin, czułem się jak gówno po tym, jak bym pływał. Na drugi dzień zacząłem brac escitalopram, pierwsze 6 dni pół tabletki. Oczywiście czytałem ze ssri działa po Ok 4 tygodniach, ale mi już było lepiej po tych pierwszych dniach. Co w sumie mnie zaskoczyło, po 2 tygodniach przyszło przeziębienie, osłabienie organizmu i znów mi się pogorszyło, znalazłem na forum tematy i posty gdzie ludzie pisali ze gdy są chorzy to objawy są gorsze. Później znów trochę zaczęło mi być lepiej. I teraz powiem jak jest na dzień dzisiejszy jestem równo miesiąc na leku, w tym te pierwsze 6 dni na połowie dawki. Od 2 dni znów jest gorzej, wraca jak by obcość ciała, pisk w uszach/glowie zwiększony, uczucie zawrotów głowy które w sumie mam cały czas od początku, czasem mocniej czasem lżej podczas stania, takie uczucie nóg z waty ? Ogólnie mam wrażenie ze jest cały czas jestem nabity lękiem który teraz jest przytłumiony przez tabletki, ale wystarczy mały imupls który znów ten lęk uwalnia np. ostatnio podczas parkowania samochodem miałem takie wrażenie ze uderzyłem w auto obok mnie i nagle taki skok lęku, albo leżę spokojnie w łóżku czytam forum i czuje ze moje ciało faluje na leżąco i znów taka fala lęku. Dodam jeszcze ze 30 listopada idę na dość skomplikowana operacje na nogę, po której będe z 3 miesiące dochodzić do siebie, lub nawet dłużej. To mnie tez tam gdzies w środku przeraża, to tez była jedna z spraw która przed ta cała nerwica męczyła mnie, w dodatku w sierpniu za rok się żenię i to tez mnie stresuje, operacja, rehabilitacja, wesele, pieniądze, praca, to wszystko się z sobą łączy i przeplata co wywołuje u mnie stres. Ogólnie ostatnio zacząłem czytać dużo forum, posty Victora które dały mi dużo do myślenia odnośnies podchodzenia do lęku itd. Ale tak jak mówię objawy są nadal, a niektóre wróciły po mimo brania leków, co mnie tez stresuje, bo przecież myśle sobie, biorę leki, czytam forum, zmieniam nastawienie a gorzej mi wiec o co chodzi. Z góry przepraszam za tak długi i szczegółowy post, ale chciałem opisać wszystko dokładnie. Co Wy o tym sądzicie, tez mieliście podczas stania takie uczucie nóg z waty, zapadania się ? Jak to u was było z lekami, po jakim czasie czuliście poprawę i mniejsze objawy. Czy wgl braliście escitalopram, czy Wam pomógł ?
basia123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 251
Rejestracja: 20 września 2022, o 20:14

5 listopada 2022, o 13:47

Razi pisze:
5 listopada 2022, o 11:24
Cześć mam na imię Piotr mam 29 lat chciałbym opisać moją historię. Zacznę od tego ze 3 dni przed pierwszymi objawami postanowiłem, że można by było zrzucić pare zbędnych kg, więc poszedłem na dietę plus jazda na rowerze stacjonarnym. Myślę że właśnie przez to wszystko się zaczęło, to były najgorętsze dni lata, a ja ostro się wypociłem i przy tym osłabiłem. Czwartek 21.07.2022 byłem jak co dzień w pracy i po śniadaniu wstałem i poczułem ze mi słabo, że kręci mi się w głowie. Spanikowałem położyłem się nogi do góry ale nie przechodziło, później panika strach i drgawki. Szef zadzwonił po karetkę, przyjechali zbadali ciśnienie, cukier puls wszystko w normie kazali jechać do domu. Kolejne dni pełne stresu i obaw, pierwsze wyniki krwi wszystko w normie, tylko cukier za niski 50 przy normie 80-140. Mój główny objaw to podczas stania takie kręcenie w głowie dziwne uczucie jak by zapadania się ciała samego w sobie. Nie umiałem tego dobrze opisać ( mieszkam w Niemczech) dlatego cały czas mówiłem ze mam po prostu zawroty głowy przez co lekarz rodzinny wysłał mnie kolejno do laryngologa, gdzie miałem próbę błędnikową która nie wykazała nieprawidłowości . Następnie rezonans magnetyczny głowy który też wyszedł dobrze. Później skierowanie do neurologa termin na za miesiąc. Szybka decyzja jedziemy do polski się przebadać prywatnie, w między czasie codziennie czytanie na Google, raki, guzy, sm nakręcanie się, doszło dziwne widzenie, które ciężko wytłumaczyć, pewnie rozumiecie to uczucie doskonale. W drodze do polski bardzo napiety kark i barki które aż nie pozwalały siedzieć plus zaczęło mi piszczeć w uszach lub w głowie nie wiem sam, pisk jest do dzisiaj, praktycznie całą drogę przeleżałem na siedzeniu. W Polsce rozszerzone badani krwi, morfologia, tarczyca, borelioza itd. Wyniki wszystkie w normie. Rezonans magnetyczny całego kręgosłupa, od dziecka mam krótsza nogę wiec stwierdziłem ze nieprawidłowa postawa ciała mogła przez lata zniszczyć kręgosłup. W ten sam dzień z płytą ale jeszcze bez opisu udałem się do neurologa, Pani bardzo miła badanie neurologiczne wyszło dobrze, wszystkie odruchy w normie, pani zobaczyła na płytę i powiedziała, że mam 2 naczyniaki którymi mam się nie przejmować i niektóre dyski są lekko wysunięte ale bez ucisku na korzenie i rdzeń, ale oczywiście mi to wystarczyło wyszedłem od niej zmielony z najgorszymi myślami, że już tylko operacja może pomóc. Na drugi dzień z rana przyszedł opis spłycona lordoza szyjna plus to co napisałem wyżej, szybka wizyta u fizjo który powiedział że z kręgosłupem nie jest źle. Powrót do Niemiec, skierowanie do niemieckiego neurologa który powiedział że to wszystko co mi się dzieje to stres. Pierwszy raz dało mi to coś do myślenia w kierunku problemów z nerwica, ale jednak obawy i objawy były silniejsze i dalej szukałem choroby.w międzyczasie wróciłem do pracy trochę poprawił mi się humor, trochę zapomniałem o tym wszystkim, nie zwracałem uwagi tak mocno na objawy które miałem cały czas i które co tydzień miałem inne/różne. Znalazłem niedaleko od domu kręgarza Polaka do którego pojechałem i był to błąd ponieważ gość po obejrzeniu płyty z kręgosłupem powiedział dosłownie ze mogę mieć raka, zniszczyło mnie to, wróciłem od niego strasznie zmielony, wróciły mocne lęki strach, dziwne widzenie, nogi z waty, jakies takie punktowe kłucia na całym ciele, drętwienie palców u rąk, uczucie gorąca w jednym palcu co jakiś czas, dziwne czucia swojego ciała, jak by ręce nie były moje, przy podnoszenie ręki jak by była za lekka. Lecimy dalej, skierowanie do neurochirurga, który powiedział ze rzeczywiście coś tam jest, ale to jeszcze nie są duże zmiany, że na pewno nie na operacje. Powiedział ze mam dbać o postawę ciała, mogę robić umieć ćwiczenia, rozciągać się itd. Pomogło na chwile, dodam że w między czasie korzystałem z pomocy psychologa (wizyty online) który proponował tabletki, tabletek nie chciałem bałem się ich, po czasie byłem już bardzo nabity lękiem i strachem, wybudzałem się w nocy. W końcu przyszła taka noc gdzie obudziłem się jak by takim uczuciem kopnięcia prądem, pisk w uszach wzrósł i dostałem ataku paniki, myślałem ze wyskoczy mi serce, narzeczona wezwała karetkę, trafiłem do szpitala, zrobili mi wyniki krwi, wyszła źle tarczyca. Wyszedłem z szpitala w drodze do domu kolejne ataki, które jakoś przetrwałem. Tak się złożyło ze w ten sam dzień miałem wizytę online z psychiatra, bardzo miła pani która stwierdziła u mnie zaburzenia lękowe z atakami paniki. Dostałem escitalopram 10mg 1 tabletka na rano, pregabalina 75mg 1-2 tabletki wieczorem i hydroksyzyna doraźnie. Poszedłem z ta recepta do lekarza rodzinnego, powiedzieć również o tym incydencie z szpitalem. On zobaczył ta receptę i strasznie się zdziwił, powiedział ze w Niemczech takich kombinacji leków się nie przepisuje bo są nie zdrowe dla serca. Przepisał mi sertralin 50 mg. Znów nie wiedziałem co mam robić słuchać się rodzinnego czy leczyć się „ na własna rękę” lekami od Polskiego psychiatry. Dostałem skierowanie do endokrynologa odnośnie tej tarczycy, usg wyszło dobrze i finalnie wyniki krwi również. Teraz leki, wziąłem od tego rodzinnego ten sertralin, czułem się jak gówno po tym, jak bym pływał. Na drugi dzień zacząłem brac escitalopram, pierwsze 6 dni pół tabletki. Oczywiście czytałem ze ssri działa po Ok 4 tygodniach, ale mi już było lepiej po tych pierwszych dniach. Co w sumie mnie zaskoczyło, po 2 tygodniach przyszło przeziębienie, osłabienie organizmu i znów mi się pogorszyło, znalazłem na forum tematy i posty gdzie ludzie pisali ze gdy są chorzy to objawy są gorsze. Później znów trochę zaczęło mi być lepiej. I teraz powiem jak jest na dzień dzisiejszy jestem równo miesiąc na leku, w tym te pierwsze 6 dni na połowie dawki. Od 2 dni znów jest gorzej, wraca jak by obcość ciała, pisk w uszach/glowie zwiększony, uczucie zawrotów głowy które w sumie mam cały czas od początku, czasem mocniej czasem lżej podczas stania, takie uczucie nóg z waty ? Ogólnie mam wrażenie ze jest cały czas jestem nabity lękiem który teraz jest przytłumiony przez tabletki, ale wystarczy mały imupls który znów ten lęk uwalnia np. ostatnio podczas parkowania samochodem miałem takie wrażenie ze uderzyłem w auto obok mnie i nagle taki skok lęku, albo leżę spokojnie w łóżku czytam forum i czuje ze moje ciało faluje na leżąco i znów taka fala lęku. Dodam jeszcze ze 30 listopada idę na dość skomplikowana operacje na nogę, po której będe z 3 miesiące dochodzić do siebie, lub nawet dłużej. To mnie tez tam gdzies w środku przeraża, to tez była jedna z spraw która przed ta cała nerwica męczyła mnie, w dodatku w sierpniu za rok się żenię i to tez mnie stresuje, operacja, rehabilitacja, wesele, pieniądze, praca, to wszystko się z sobą łączy i przeplata co wywołuje u mnie stres. Ogólnie ostatnio zacząłem czytać dużo forum, posty Victora które dały mi dużo do myślenia odnośnies podchodzenia do lęku itd. Ale tak jak mówię objawy są nadal, a niektóre wróciły po mimo brania leków, co mnie tez stresuje, bo przecież myśle sobie, biorę leki, czytam forum, zmieniam nastawienie a gorzej mi wiec o co chodzi. Z góry przepraszam za tak długi i szczegółowy post, ale chciałem opisać wszystko dokładnie. Co Wy o tym sądzicie, tez mieliście podczas stania takie uczucie nóg z waty, zapadania się ? Jak to u was było z lekami, po jakim czasie czuliście poprawę i mniejsze objawy. Czy wgl braliście escitalopram, czy Wam pomógł ?
Cześć doklafnie tak wygląda nerwica. Mam to samo uczucie, lekkich rąk, tak jakby ręce i kregoslup mi ktoś wyciął albo wstawił obcy. No i dxiwne uczucie zapadania się.....oj tak😁😁 także spokojnie to wszystko nerwica, życzę powodzenia w odburzaniu 😁😁😁
Awatar użytkownika
maciek1985
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 368
Rejestracja: 5 lutego 2018, o 07:01

5 listopada 2022, o 16:53

Hej. Tak to zaburzenie lękowe zwane "nerwicą". Możesz też posłuchać nagrań na YT(stowarzyszenie "zaburzeni")
Dawidoowski85
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 5 listopada 2022, o 18:27

5 listopada 2022, o 19:07

Witam,

Jestem nowy na forum , od lat cierpie na hipohondrie która u mnie pierwszy raz pojawiła się chyba w okresie kiedy miałem 14 lat , były od tego czasu okresy remisi z przerwami które trwaly nawet kilka lat . Wszystkie objawy nasiliły się jakieś dwa lata temu , od tego czasu nie pamiętam dnia żebym miał czystą głowę bez ani jednej myśli o moim zdrowiu a co za tym idzie leku przed śmiercią, śmiercią i choroba moich bliskich itd ..Przerabiałem i przerabiał wszystkie choroby począwszy od każdego rodzaju raka a skończywszy na chorobach psychicznych . Każdy sygnal który daje moje ciało w ciagu dnia typu zaklucie w jelitach, ból głowy , wzdęcia, ból kręgosłupa, swedzenie skóry i na prawdę mógłbym tak wymieniać i wymieniać od razu Google i szukam choroby odpowiadającej objawom , doszło do tego ze kiedy oglądam jakiś film i jest tam temat raka albo innej choroby to od razu szukam u siebie objawów ..paradoksalnie uspokaja mnie oglądanie osób które są ciężko chore czuje wtedy ze nie jestem sam ale to jest chore bo jestem ZDROWY! i co smiesniejsze zdaje sobie z tego sprawę a mimo to codziennie toczę walke ze swoją choroba ktora aktualnie u siebie znalazłem..Nie leczę się nigdy nie byłem u psychologa , nie chce się pakować w antydepresanty bo to droga w jedną stronę..potem bez nich już nigdy nie będę mógł funkcjonować ale już nie wiem co mam robić bo cierpią na tym moi bliscy bo ciągle jestem nie obecny i myślami w świecie swoich chorob i praca zawodowa bo zamiast się rozwijać a mam duże możliwości to tkwię caly czas w jednym miejscu .. Codziennie potrafię sobie mierzyc tem kilkadziesiąt razy , każdy odskok od normy a moja normalna tem rano to 36.6 a w ciagu dnia do wieczora 37.3 powoduje atak i szukanie jakiejś choroby .. termometr stal się moim nie odłącznym kompanem i mam je pochowane wszędzie.. aktualnie miałem jednodniową biegunke i co ? Oczywiście rak jelita grubego , jeśli dopadnie mnie w danej chwili mysl o chorobie to nie moge nic przełknąć a kiedy odpusza to znowu obiadam się bo swojej chorej glowie pojawiła się mysl ze utrata wagi to jedno znaczny znak RAKA . Mierzę sobie oczywiście codziennie kilka naście razy poziom cukru , puls , cisnienie ..Wydaje mi się ze jestem najbardziej porytym hipohondrykiem na świecie..
AngieNa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 138
Rejestracja: 9 października 2022, o 18:18

5 listopada 2022, o 19:51

Dawidoowski85 pisze:
5 listopada 2022, o 19:07
Witam,

Jestem nowy na forum , od lat cierpie na hipohondrie która u mnie pierwszy raz pojawiła się chyba w okresie kiedy miałem 14 lat , były od tego czasu okresy remisi z przerwami które trwaly nawet kilka lat . Wszystkie objawy nasiliły się jakieś dwa lata temu , od tego czasu nie pamiętam dnia żebym miał czystą głowę bez ani jednej myśli o moim zdrowiu a co za tym idzie leku przed śmiercią, śmiercią i choroba moich bliskich itd ..Przerabiałem i przerabiał wszystkie choroby począwszy od każdego rodzaju raka a skończywszy na chorobach psychicznych . Każdy sygnal który daje moje ciało w ciagu dnia typu zaklucie w jelitach, ból głowy , wzdęcia, ból kręgosłupa, swedzenie skóry i na prawdę mógłbym tak wymieniać i wymieniać od razu Google i szukam choroby odpowiadającej objawom , doszło do tego ze kiedy oglądam jakiś film i jest tam temat raka albo innej choroby to od razu szukam u siebie objawów ..paradoksalnie uspokaja mnie oglądanie osób które są ciężko chore czuje wtedy ze nie jestem sam ale to jest chore bo jestem ZDROWY! i co smiesniejsze zdaje sobie z tego sprawę a mimo to codziennie toczę walke ze swoją choroba ktora aktualnie u siebie znalazłem..Nie leczę się nigdy nie byłem u psychologa , nie chce się pakować w antydepresanty bo to droga w jedną stronę..potem bez nich już nigdy nie będę mógł funkcjonować ale już nie wiem co mam robić bo cierpią na tym moi bliscy bo ciągle jestem nie obecny i myślami w świecie swoich chorob i praca zawodowa bo zamiast się rozwijać a mam duże możliwości to tkwię caly czas w jednym miejscu .. Codziennie potrafię sobie mierzyc tem kilkadziesiąt razy , każdy odskok od normy a moja normalna tem rano to 36.6 a w ciagu dnia do wieczora 37.3 powoduje atak i szukanie jakiejś choroby .. termometr stal się moim nie odłącznym kompanem i mam je pochowane wszędzie.. aktualnie miałem jednodniową biegunke i co ? Oczywiście rak jelita grubego , jeśli dopadnie mnie w danej chwili mysl o chorobie to nie moge nic przełknąć a kiedy odpusza to znowu obiadam się bo swojej chorej glowie pojawiła się mysl ze utrata wagi to jedno znaczny znak RAKA . Mierzę sobie oczywiście codziennie kilka naście razy poziom cukru , puls , cisnienie ..Wydaje mi się ze jestem najbardziej porytym hipohondrykiem na świecie..
Hej,
faktycznie tyra Cię ta nerwica na maksa🙁 Ale rozumiem doskonale co czujesz. Ja może nie mierzę temperatury 20x, ale jak sobie coś wkręcę, to 3-4x już tak. I tak jak piszesz, każde odchylenie to powód do stresu. Błędne koło nerwicy - robimy coś żeby się uspokoić, a to nas jeszcze bardziej nakręca i powoduje lęk.
2 miesiące temu byłam pewna, że mam problemy z sercem, no poprostu czułam, że bije niemiarowo, kłuło itp. Oczywiście wszystkie badania wyszły w porządku. W tamtym czasie mierzyłam ciśnienie po 15x w ciągu doby. Pomogło sprzątnięcie ciśnieniomierza z widoku, schowałam go głęboko w szafce i przestał mnie "kusić".
Jak widzisz, nie tylko Ty jesteś poryty :D
Wczoraj podczas powrotu z pracy serce kilka razy mocno zakłuło - zaczęłam się uspokajać, że już miałam EKG, echo serca i było wszystko ok, to tylko nerwica. Zanim dojechałam bóle minęły.
Niestety, jak "wyjdę" z jednej przypadłości, to zaraz wpadam w drugą, z myślą, że "dobra, to co było do tej pory, to trochę sobie wykręcałam, ale teraz to już naprawdę to czuję".🤦
Jak chcesz się pośmiać, to dziś zrobił mi się mini zajad w kąciku ust. Wiadomo jaka była pierwsza myśl... Nawet teraz jak to pisze, to widzę jak absurdalne jest moje podejście, ale z tyłu głowy krążą myśli, "a co jeśli..."
Podobnie jak Ty, większość dnia poświęcam na skanowanie swojego ciała w poszukiwaniu niepokojących objawów. Widzę światełko w tunelu, bo miewam lepsze momenty, kiedy do mojego mózgu dociera rozsądek i czuję, że wszystko jest ok, ale nadal mimo wszystko 90% czasu to przeświadczenie o byciu chorym. A każda błaha dolegliwość to na pewno ciężka choroba z powikłaniami🥴
Jak widzisz, nie jesteś sam ze swoimi wkrętami.
Zaczęłam słuchać polecanego tutaj kanału na YT i wtedy się trochę uspokajam. Może też spróbuj, skoro nie chcesz wizyt u psychoterapeuty?😉

Mnie jeszcze dodatkowo stresuje mój język pokryty plamami. Żaden lekarz nie jest w stanie póki co powiedzieć od czego się taki zrobił, a ja mam z tyłu głowy, że to jakaś ciężka, autoimmunologiczna choroba🙄

Co do rodziny i bliskich - przestałam ich męczyć opowieściami o moich dolegliwościach. Wiem, że mi nie pomogą, nie są lekarzami, a nawet gdyby byli to nie mają TK, MR i laboratorium w oczach, co byłoby niezbędne do uspokojenia mnie i zapewnienia, że jestem zdrowa.

Niemniej mam takie same przemyślenia - nie wiem jak to jest, że można mieć tak bardzo zryty beret i zamiast cieszyć się życiem, marnować czas na to cholerstwo.
basia123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 251
Rejestracja: 20 września 2022, o 20:14

5 listopada 2022, o 20:19

AngieNa pisze:
5 listopada 2022, o 19:51
Dawidoowski85 pisze:
5 listopada 2022, o 19:07
Witam,

Jestem nowy na forum , od lat cierpie na hipohondrie która u mnie pierwszy raz pojawiła się chyba w okresie kiedy miałem 14 lat , były od tego czasu okresy remisi z przerwami które trwaly nawet kilka lat . Wszystkie objawy nasiliły się jakieś dwa lata temu , od tego czasu nie pamiętam dnia żebym miał czystą głowę bez ani jednej myśli o moim zdrowiu a co za tym idzie leku przed śmiercią, śmiercią i choroba moich bliskich itd ..Przerabiałem i przerabiał wszystkie choroby począwszy od każdego rodzaju raka a skończywszy na chorobach psychicznych . Każdy sygnal który daje moje ciało w ciagu dnia typu zaklucie w jelitach, ból głowy , wzdęcia, ból kręgosłupa, swedzenie skóry i na prawdę mógłbym tak wymieniać i wymieniać od razu Google i szukam choroby odpowiadającej objawom , doszło do tego ze kiedy oglądam jakiś film i jest tam temat raka albo innej choroby to od razu szukam u siebie objawów ..paradoksalnie uspokaja mnie oglądanie osób które są ciężko chore czuje wtedy ze nie jestem sam ale to jest chore bo jestem ZDROWY! i co smiesniejsze zdaje sobie z tego sprawę a mimo to codziennie toczę walke ze swoją choroba ktora aktualnie u siebie znalazłem..Nie leczę się nigdy nie byłem u psychologa , nie chce się pakować w antydepresanty bo to droga w jedną stronę..potem bez nich już nigdy nie będę mógł funkcjonować ale już nie wiem co mam robić bo cierpią na tym moi bliscy bo ciągle jestem nie obecny i myślami w świecie swoich chorob i praca zawodowa bo zamiast się rozwijać a mam duże możliwości to tkwię caly czas w jednym miejscu .. Codziennie potrafię sobie mierzyc tem kilkadziesiąt razy , każdy odskok od normy a moja normalna tem rano to 36.6 a w ciagu dnia do wieczora 37.3 powoduje atak i szukanie jakiejś choroby .. termometr stal się moim nie odłącznym kompanem i mam je pochowane wszędzie.. aktualnie miałem jednodniową biegunke i co ? Oczywiście rak jelita grubego , jeśli dopadnie mnie w danej chwili mysl o chorobie to nie moge nic przełknąć a kiedy odpusza to znowu obiadam się bo swojej chorej glowie pojawiła się mysl ze utrata wagi to jedno znaczny znak RAKA . Mierzę sobie oczywiście codziennie kilka naście razy poziom cukru , puls , cisnienie ..Wydaje mi się ze jestem najbardziej porytym hipohondrykiem na świecie..
Hej,
faktycznie tyra Cię ta nerwica na maksa🙁 Ale rozumiem doskonale co czujesz. Ja może nie mierzę temperatury 20x, ale jak sobie coś wkręcę, to 3-4x już tak. I tak jak piszesz, każde odchylenie to powód do stresu. Błędne koło nerwicy - robimy coś żeby się uspokoić, a to nas jeszcze bardziej nakręca i powoduje lęk.
2 miesiące temu byłam pewna, że mam problemy z sercem, no poprostu czułam, że bije niemiarowo, kłuło itp. Oczywiście wszystkie badania wyszły w porządku. W tamtym czasie mierzyłam ciśnienie po 15x w ciągu doby. Pomogło sprzątnięcie ciśnieniomierza z widoku, schowałam go głęboko w szafce i przestał mnie "kusić".
Jak widzisz, nie tylko Ty jesteś poryty :D
Wczoraj podczas powrotu z pracy serce kilka razy mocno zakłuło - zaczęłam się uspokajać, że już miałam EKG, echo serca i było wszystko ok, to tylko nerwica. Zanim dojechałam bóle minęły.
Niestety, jak "wyjdę" z jednej przypadłości, to zaraz wpadam w drugą, z myślą, że "dobra, to co było do tej pory, to trochę sobie wykręcałam, ale teraz to już naprawdę to czuję".🤦
Jak chcesz się pośmiać, to dziś zrobił mi się mini zajad w kąciku ust. Wiadomo jaka była pierwsza myśl... Nawet teraz jak to pisze, to widzę jak absurdalne jest moje podejście, ale z tyłu głowy krążą myśli, "a co jeśli..."
Podobnie jak Ty, większość dnia poświęcam na skanowanie swojego ciała w poszukiwaniu niepokojących objawów. Widzę światełko w tunelu, bo miewam lepsze momenty, kiedy do mojego mózgu dociera rozsądek i czuję, że wszystko jest ok, ale nadal mimo wszystko 90% czasu to przeświadczenie o byciu chorym. A każda błaha dolegliwość to na pewno ciężka choroba z powikłaniami🥴
Jak widzisz, nie jesteś sam ze swoimi wkrętami.
Zaczęłam słuchać polecanego tutaj kanału na YT i wtedy się trochę uspokajam. Może też spróbuj, skoro nie chcesz wizyt u psychoterapeuty?😉

Mnie jeszcze dodatkowo stresuje mój język pokryty plamami. Żaden lekarz nie jest w stanie póki co powiedzieć od czego się taki zrobił, a ja mam z tyłu głowy, że to jakaś ciężka, autoimmunologiczna choroba🙄

Co do rodziny i bliskich - przestałam ich męczyć opowieściami o moich dolegliwościach. Wiem, że mi nie pomogą, nie są lekarzami, a nawet gdyby byli to nie mają TK, MR i laboratorium w oczach, co byłoby niezbędne do uspokojenia mnie i zapewnienia, że jestem zdrowa.

Niemniej mam takie same przemyślenia - nie wiem jak to jest, że można mieć tak bardzo zryty beret i zamiast cieszyć się życiem, marnować czas na to cholerstwo.
Oho dokladnie was rozumiem, nerwica potrafi dać popalić....😨😨 ja przechodziłam i jeszcze czasem przechodzę przez błędne koło wkręcanie sobie chorób.. czego to ja u siebie nie diagnozowałam (Sm, raki, guzy i różne inne choroby) dobrze to znam. I przez dłuższy czas nie mogłam pojąć że zaburzenie mize dawać tak intensywne objawy, byłam przekonana na 100 % że lekarze Sue mylą i bapewno mam jakąś poważna chorobę...Teraz już częściej wierzę w nerwice niż nie wierzę 🤣🤣🤣 i zaczynam ja akceptować, no i rzeczywiście objawy są mniej intensywne. Choć zdarzają się gorsze dni, ale chyba lepiej już sobie w te dni radze. Także powodzenia w walce......trzymam kciuki
Dawidoowski85
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 5 listopada 2022, o 18:27

5 listopada 2022, o 20:20

Co do zajadów to oczywiście czasami mi się zrobić i co ? Oczywiscie RAK ! Bo slaba odporność infekcja w organizmie i ciało reaguje ..to jeden wielki paradoks bo nie pije , nie pale , chodzę na siłownie a codziennie od dwóch lat tocze walke ze swoją głową i przegrywam ....
AngieNa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 138
Rejestracja: 9 października 2022, o 18:18

5 listopada 2022, o 21:05

Dawidoowski85 pisze:
5 listopada 2022, o 20:20
Co do zajadów to oczywiście czasami mi się zrobić i co ? Oczywiscie RAK ! Bo slaba odporność infekcja w organizmie i ciało reaguje ..to jeden wielki paradoks bo nie pije , nie pale , chodzę na siłownie a codziennie od dwóch lat tocze walke ze swoją głową i przegrywam ....
Bo nerwica nie wybiera i dotyka ludzi bez względu na ich pozycję, życie. Wyobraź sobie, że ja mam naprawdę fajnego męża, małą córeczkę, spoko pracę. No naprawdę nie mam na co narzekać, oprócz skomplikowanej relacji z rodzicami. I co? Patrząc z boku powinnam być zajebiście szczęśliwa, a sama robię sobie w życiu syf.

Pisałeś, że kilka razy udało Ci się wyjść z epizodów zaburzenia. Może przypomnij sobie co wtedy działało i co pomogło?
hahiusz
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 6 sierpnia 2015, o 16:04

4 stycznia 2023, o 16:50

Witam,
Mam na imię Paweł mam 34 lata.
Moja Historia z nerwicą rozpoczeła się dobre 8 lat temu.
Jak chyba każdy nerwicowiec dosyć dobrze pamiętam swój pierwszy atak paniki. Siedząc i czekając na moją wtedy jeszcze dziewczynę a teraz Żonę dostałem uczucia że zaraz będe miał zawał :) po czym wybiegłem do domu i zrobiłem sobie przebieżkę 3 km do domu. ( zawał :) )
Oczywiście zaliczyłem standardowy etap chodzenia po rozmaitych lekarzach. Który zakończył się jak można się spodziewać odpowiedziami że wszystko z ciałem jest dobrze.
Po którejś wizycie na pogotowiu z "zawałem" Pani na pogotowiu zasugerowała wizytę u psychiatry.
Oczywiście jej nie posłuchałem a że w rodzinie mam lekarza poprosiłem o leki.( oj jaki ja głupi i nie świadomy byłem )
I tak się uzależniłem od benzodiazepinów. 3 lata brałem xanax 0,25mg 3 razy dziennie.
Po pewnym czasie oczywiście przestały na mnie działać a ataków paniki było coraz więcej.
Postanowiłem odstawić pod okiem psychiatry xanax w domu. Lęki się tak nasiliły że postanowiłem udać się do szpitala w celu odstawienia pod opieką lekarzy.
W szpitalu spędziłem 6 tygodni. Nie udało się odstawić leków. Po wyjsciu zapisałem się na terapie stacjonarnie 12 tygodni w tym samym szpitalu w nurcie eriksenowskim. I tam udało się odstawić benzo.
Na wypisie oczywiście informacja o kontynuacji terapi. ( Którą oczywiście olałem)
Sukces.
3 lata względnego spokoju na antydepresantach.
Niestety na nowo się wkręciłem w pażdzierniku. Ale mądrzejszy od razu poszedłem na terapie ;) w nurcie poznawczo behawioralnym.
Mam nadzieję że tym razem odburze się już dokumentalnie i pernamentnie :D.
Podziękowania dla ekipy Divovica ( bardzo mi pomagacie w najcieższych chwilach pomimo że o tym nie wiecie) :friend:
Zincas
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 21 stycznia 2023, o 20:49

21 stycznia 2023, o 22:31

Witam. W 2020 roku zdiagnozowano u mnie zespół lęku uogólnionego (wcześniej określany jako nerwica). Cały czas starałam się pokonać chorobę, z większym a potem mniejszym nasileniem przyjmując zaordynowane mi farmaceutyki, a także stosując naturalne metody - aktywność fizyczną (nordic walking, jazda na rowerze, praca w ogrodzie), wyciszenie (joga, praca z oddechem) oraz pracę z umysłem. Miałam lepsze i gorsze okresy, lecz nadal nie czułam się tak naprawdę dobrze.
Dlatego cały czas szukałam i w końcu natrafiłam na informacje o kryptopirolurii. Jest to taka dysfunkcja organizmu, w konsekwencji której wypłukiwane są z organizmu witaminy i minerały (głównie cynk, witamina B6, mangan, biotyna, ale też inne), co skutkuje wieloma bardzo różnymi dolegliwościami zarówno natury fizycznej, jak i psychicznej. Dla mnie to był strzał w dziesiątkę. Od jakiegoś czasu stosuję terapię składnikami odżywczymi i odczuwam wyraźną poprawę stanu zdrowia. Poczytajcie proszę o KRYPTOPIROLURII. Nie mogę obiecać, że będzie to jakieś wyjaśnienie stanu zdrowia dla każdego czytającego te słowa, ale dla pewnej ilości osób z pewnością tak (szacuje się, że przypadłość ta dotyczy 10 % społeczeństwa). Życzę zdrowia.
Zincas
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 21 stycznia 2023, o 20:49

22 stycznia 2023, o 10:49

Witam ponownie. Warto też ewentualnie przeczytać książkę doktora Williama J. Walsha „Zdrowy mózg”. Autor analizuje tam nie tylko zaburzenie proli, ale tez inne biochemiczne przyczyny złego stanu zdrowia psychicznego. Życzę odnalezienia tej przyczyny.
Monia77212
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 17 lutego 2023, o 23:13

17 lutego 2023, o 23:18

Hej wszystkim, od paru miesięcy mam objawy nerwicy lekowej, zaczęło się od wyrwanego zęba z powodu ropy i przez to realnego incydentu poinfekcyjnego z sercem, od tamtej pory nie mogę całkiem pozbyć się lęku. Miałam już ataki paniki z dusznością, gule w gardle, paranoje na punkcie swojego zdrowia, skanowanie ciała non stop, depresyjne myśli itp unikałam też powrotu do domu, z którego musiałam wyprowadzić się do mamy na ponad miesiąc, poniewaz kojarzył mi się z cierpieniem... Właśnie wróciłam i walczę dalej. Jak na razie jestem po 1 wizycie u psychologa i 1 dniu z setaloftem, ale raczej leków nie zatoleruje... Zaraz wkręcam sobie, że mi szkodzą itp Mogę podzielić się swoimi sposobami, które odkryłam jako pomocne w walce, może komus się przydadzą.
Monia77212
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 17 lutego 2023, o 23:13

17 lutego 2023, o 23:19

Od początku pomagało mi odwracanie uwagi, skupianie na czymś, choć było to czasem niemożliwe bo miałam takie uczucia duszności, które trwały pół dnia, w pracy ciągle wzdychałam serce walilo, straszny niepokój, piekło...ale to wszystko z czasem staje się słabsze, jakby powoli wygasa, potem jest coraz więcej tych lepszych dni kiedy chce się żyć, potem lęki zdarzają się tylko w sytuacjach stresujących, których się boimy, których chcemy uniknąć, wtedy trzeba walczyć nie unikać. Bynajmniej jest tak u mnie, ale najpierw musiałam sobie jasno uświadomić, że jest to tylko nerwica i powtarzac sobie to za każdym razem.. ze nic mi nie grozi, że jestem bezpieczna, a gdy pojawia się realne zagrożenie nerwica mi przechodzi 🥴 pomogły mi oddechy wstrzymywanie i liczenie do 5. Pomagają wspomnienia sytuacji, w których byłam zrelaksowana np konkretne wspomnienie z wakacji czy wmawianie sobie uczucia relaksu. Pomaga mi rozmowa mega pomaga rozmowa o tym czego się boję i nagle uświadamiam sobie, że to nic takiego i np ktoś też tak ma.. (W przypadku wmawiania sobie choroby). Pomaga bardzo spacer i w przypadku mojej siostry fitness- ona od kiedy się dużo rusza już prawie nie ma objawow nerwicy. Pomogł też lek magnez, witaminy b- mega ważne. Czasem na sen valerin i od początku depresanium. Jest teraz całkiem znośnie, ale walka trwa. Oczywiście warto się najpierw przebadać,czesto są to tylko braki witamin minerałów. Życzę dużo siły i wytrwałości, wiem że można z tego wyjść tylko potrzebny jest dobry psycholog, który daje poczucie bezpieczeństwa i dobrze prowadzi, mi pomogła już pierwsza wizyta czekam na kolejną. Teraz jeszcze dodam, że wiara bardzo pomaga i wyciągnęła mnie z najcięższych dołków nikogo na siłę nie chce nawracać, ale jest taka książka "Jezus mówi do Ciebie" robi furorę w rodzinie, nic nie daje takiego wsparcia i nadzieji, więc wierzącym i niewierzącym (a niech spróbują ) polecam. Dodatkowo odcięłam się od Facebooka i w ogóle ograniczyłam smartfona, kiedy czułam się lepiej starałam się rozmawiać o wesołych rzeczach, a w gorszych mówiłam o strachu, nie kryłam tego w sobie! Serdecznie pozdrawiam, damy radę!
Emm
Nowy Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 17 czerwca 2023, o 20:10

18 czerwca 2023, o 12:41

Witam serdecznie!!!
Żyje z moją nerwicą lękową juz 9 lat a zaczęło się od zapalenia maryśki(która była dopalaczem a o tym nie wiedziałam). Odcięło mnie wtedy totalnie, nie wiedziałam co się dzieje i pamiętam jak bardzo chciałam to opanować, żeby to minęło jak najszybciej . Po tym całym incydencie nabawiłam się właśnie nerwicy i od tamtej pory zrezygnowałam całkowicie z takich używek, ale do tej pory nie mogę sobie darować, że gdybym tego nie zrobiła to moje życie całkowicie byłoby inne, ale cóż czasu nie cofne, dlatego tez przestrzegam wszystkich co sięgają nawet po "głupie zioło" zastanówcie się dwa razy zanim zapalicie, bo możecie żałować tego do końca życia. Znam bardzo dużo ludzi którzy nabawili się stanów lękowych przez marihuanę...
Przez te 9 lat bywało różnie, miałam bardzo różne objawy somatyczne od duszności po drętwienia itp. Z czasem te objawy ustąpiły i przekształciło się to w lęk czego wcześniej nie miałam. Miewam ataki paniki, najgorzej jest w sklepie kiedy stoję w kolejce czuję sie jakbym miała za chwile zemdleć, serce bije jak szalone, jest mi słabo, czuje się dosłownie jak pijana, kreci mi się w głowie i dziwnie widzę. Chodziłam na psychoterapie która tak naprawdę to nic mi nie pomogła, dowiedziałam się tego co sama wiem. Pani psycholog namówiła mnie na udanie się do psychiatry . Zaczęłam brać leki po których tak naprawdę nie czułam poprawy a przytyłam dobre 6 kg co mnie przeraziło i przestałam je brac, mimo, że Pani doktor twierdziła, że po nich się nie tyje. Odkąd nie biorę leków ( a jest to 3 msc) , czuje, że lęki są coraz większe. A co do wagi to dalej stoi w miejscu, nie mogę nic schudnąć . Najgorszy jest tzw. lęk przed lękiem. Wchodząc do sklepu czy do jakiegoś zatłoczonego miejsca juz w drodzę sobie wkręcam, że mnie znowu złapie, mimo, że podświadomie wmawiam sobie, że najwyżej umrę trudno (chociaż wiem, że nic mi sie nie stanie, wyjde najwyżej zlana potem xd ). I tak w sumie pogodziłam się już z tym, że ona jest i juz zostanie, ale życie z tym jest bardzo ciężkie :(
ODPOWIEDZ