Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nerwica - nasze historie

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Stef
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 38
Rejestracja: 15 kwietnia 2020, o 21:39

20 kwietnia 2021, o 15:38

Livi pisze:
8 kwietnia 2021, o 22:13
Witam wszystkich. Wyżalę się, mam już dość stanu w jakim jestem jak pewnue większość.
Początkiem stycznia przez kilka nocy jak kładłam się do łóżka miałam takie kilkusekundowe "zmrowienie rąk" - stwierdziłam, że może od kręgoslupa, bo pierwszy raz było jak leżałam i córka położyła mi się na brzuchu.
Pewnej nocy ok. połowy stycznia dziwnie się poczulam, jakieś dziwne uczucie rozchodziło się po plecach i wybudzało w nocy. Rano wstałam, zawiozłam dzieci do przedszkola, w pracy nadal moje plecy ogarniało dziwne uczucie, trochę mie martwiło, dzwoniłam do męża, żeby tego dnia wrócił do domu. Odebrałam dzieci z przedszkola i po jakimś czasie położylam się do lóżka, żeby odpocząć, ale ciągle czułam niepokój. Rozmawiajac z mężem przez telefon nagle poczułam ucisk w klatce i w głowie, "ścięło mi ręce", wystraszyłam się tego, po chwili powtórzyło się, ale z mniejszą siłą. Położylam dzieci spać, maż wrócił po 22. Nadal czułam się dziwnie, myślałam nawet żeby jechać na SOR, ale nie chciałam siać paniki i zostawiać dzieci z dziadkami. Przy mężu wreszcie zasnęłam. Na drugi dzień martwiłam się, ale nie miałam dziwnego uczucia ba plecach. Było trochę śmiechu, bo poszliśmy na kulig. Wieczorem pojechaliśmy do teściów, opowiedziałam im o tym. Bałam sie czy to nie jakiś zawał czy udar, wiec w poniedziałek zrobiłam badania krwi - wszystko w miarę ok. Jeszcze chyba w niedzielę coś stało mi się ze wzrokiem, tak jakby wszystko lekko się ruszało - do dzisiaj pogorszyło się. W niedzielę lub poniedziałek zaczęło mnie boleć między karkiem, a barkiem i to bardzo, wiec w srodę wylądowałam u fizjoterapeuty. Na wzrok nic nie poradził. W piątek lekarz rodzinny popatrzył na badania i wszystko ok, dał skierowanie na rtg odcinka szyjnego i piersiowego, już wtedy wspomniałam mu, ze od 6 lat mam pisk w uchu i nasilił się w tych dniach. Dał jeszcze Mydocalm i coś przeciwzapalnego. - zażywałam tylko Mydocalm przez tydzień, bo nie lubię leków. Fizjoterapeuta też odradził.
Z tym piskiem w sobotę pojechałam na SOR, mówię ochroniarzowi, że miałam tydzieñ wcześniej dziwny ucisj w klatce itp. I źle się czu£am, piszczy mi w uchu i mam problemu ze wzrokiem. Na co odpowiedział, laryngologa nie ma, bedzie jutro. Pojechałam na opiekę całodobową, lekarz nic nie pomógł. Gorzej spałam. To, co rozmasował fizjoterapeuta zaczęlo znowu boleć. Zaczęłam szukać w Google - niestety.
Straciłam apetyt.
W poniedziałek znajomi załatwili mi wizytę u neurologa (okazało się po tygodniach, że kiepskiego). Jadąc do niego zaczęło mi uciskać głowę po bokach. Czekając przed gabinetem.podskoczył mi dwa razy puls, raz do 132, prawie zemdlałam. Pielęgniarka zbadała ciśnienie było 90kilka na 60 kilka a puls chyba ok. 90. Okrzyczała mnie, że zamało piłam. Neurolog zbadał chyba tylko wodzenie za "długopisem", dał jakiś molekin na piski i sen oraz skierowanie na MRI głowy. Wspomniałam mu, że w listopadzie przeszłam Covida, ale bez wielkiego kaszlu. Utraciłam na tydzień węch i smak i było dużo stresu, bo moja siostra, która stresuje mnie od lat, trochę przesadziła z czymś. Do niej dołaczyła się jak zwyklemoja mama. Pierwszy raz podczas covid miałam dziwny ucisk głowy - coś podobnego do tego w styczniu, ale dużo słabsze.
Wróciłam przespałam noc - ok. 4h - to i tak dobrze. Od tego czasu ciągły stres i spięcie, sen po pare minut na dobę, czasem 2, najwyżej 4h. Kolejny dzień USG tętnic szyjnych, wszystko ok. lekarz mówił, że pewnie po covidzie. Zaczęło mi jakoś dziwnie mruczeć i buczeć w uszach. Mialam wyostrzony słuch, głowa boli od tego czasu dzieñ w dzień tylko ból zmienia się.
Kolejny razu fizjoterapeuty, rozmasował - po paru dniach znowu ból, w sumie bałam się iść drugi raz. Znowu lekarz rodzinny, widząc rtg powiedział, że można iść do fizjoterapeuty i po co do niego przychodzę jak nie chcę brać leków. Powiedział, żeby zrobić MRI głowy i czekać, bo może być błahostka, a może coś poważnego, że może tylko nerwica, to zapytałam, co z tymi oczami (nawet w nocy po zamknięciu czułam jalby wzrok nył taki aktywny), powiedział, że nie wie - czekać na wynik MRI. Wspomniałam mu, zenerwy już na pewno poszly w ruch - oczywiścienie wiedziałam, że tak to może wygladać. Ten lekarz znany jest z wmawiania nerwicy, a ludzie wykańcza borelioza, choć wynik, który mu pokazywali wskazywał na chorobę. Denerwowałam sie bardzo, zauważyłam problemy z koncentracją i pamięcią, takie odgrodzenie od przeszłości. Byłam przerażona do tego karuzela 24h, brak apetytu, snu, relaksu, pisk i szumy uszne, drgania i szarpania na nogach, słyszalne tętno w uszach, strzelanie karku.
MRI stres ogromny, raki, SM itp. Pielęgniarka wysłuchała mnie, mówiła, że miała takie objawy po covidzie tylko nie 24h i, że parę miesiecy mnie pomęczy.
Noc po MRI dramat - spałam chyb tylko chwilę. Czytałam o guzach mózgu, szukałam jak leczyć itp. Uciski karku, gardła, walące serce. Rano karuzela przed oczami nasilona, okropne uciski głowy. Pojechałam z mężem na SOR, wpuścili mnie, powiedziałam co mi sie przytrafił i że miałam w nocy uciski w klatce itp., źle się czuję i miałam MRI i mam płytę. Lekarz poszedł do innego i z racji, że byłam w trakcie diagnozy, to wysłał mnie na opiekę całodobową i tam mieli postanowić co ze mną. Tam znowu opowiedziałam historię, EKG niby nic nie wykazało, ale lekarka mówiła, że dobrze byłoby iść do kardiologa. Dała trittico na sen, przeczytałamcskutki uboczne i że to antydepresant i nie wzięłam. Po powrocie czułam się trochę lepiej. Dzień później poszłam z płytą z MRI do neurologa, ale bez opisu nie przyjął mnie, dopiero po tygodniu, ale miałam wynik, że wszystko ok. O wynik upomniałam sie w czwartek, a powiedzieli, że już w poniedziałek wysłali, ale nic nie doszło, dopiero rozmowy nagle wysłalini dotarło - przez nich kilka dni niepotrzebnego stresu.
Odcięło mnie od emocji, skupiłam się tylko na moim stanie. Mąż wziął wolne. Prawie nic nie robiłam tylko leżałam z bólami i czytałam. Nie robiłam nic, co sprawiało mi przyjemność.
Przez ten czas spałam lub nie fatalnie, jadłam na siłę, miałam bóle karku, kręgosłupa, barków, piski, ruszający obraz i pewnie wiele innych. czytałam o boreliozach, SM, rakach. Ledwo żyłam, myłam się z bólem i ledwo chodziłam do pracy. Było mi ciągle zimno. Po miesącu dostałam strasznego zapalenia pecherza, leciała krew i bolało. Lekarz rodzimny dał Cipropol, przeczytałam ulotkę, bałam się, ale zażyłam w sumie dwa razy, potem inna lekarka dała jakaś Furaginę. Przez ponad miesiąc sikałam co chwilę, nie wiedzac już od czego, bo ok. 11 lutego zaczęłam brać Concor Cor - kardiolog mówil, że mam lekką arytmię, a od ok. 25 lutego Arketis i Mirtor. Kardiolog objawy zrzucił na covida. Concor Cor rzuciłam sama po miesiącu, teraz sikam jak dawniej. Doradził też magnez, potas, lipiformę, benfogamma, iskial, wit. D i K. Dwa tygodniu temu przestałam je brać, bo przez miesiąc miałam biegunki dzień w dzień. Teraz jest ok. pojedynczo włączam suplementy.
Zanim trafiłam do psychiatry odwiedziłam 3razy dwóch neurologów, jeden fatalny, drugi - pani doktor miła, przebadałam od palców u nóg po głowę - wykluczyła SM, czym straszył mnie rodzinny, pasożyty i grzybicę na podstawie morfologii. Kardiolog - lekka arytmia (jeżeli) i niedomykalność zastawki mitralnej. USG jamy brzusznej, piersi, narządów rodnych, tetnic szyjnych, tarczycy i kręgowych, ortopeda, endokrynolog, MRI glowy z kontrastem, MRI i RTG odcinka szyjnego, RTG piersiowego. Laryngolog, niby ubytek słuchu w lewym uchu chyba 50dB, w tym uchu pisk od 6 lat, ale lekarz nie potwierdził, że od tego. 2 badania błędnika, za pierwszym razem coś wyszło nie tak w lewym uchu, ale drugie wykluczyło. Obydwa badania biorąc Arketis i Mirtor.
W zasadzie wszystko prywatnie

Żaden lekarz nie wspomniał, żeby łykać cos uspokajajacego, że to nerwy. Wykańczałam się. Chodziłam jak zombie.

Do psychiatry trafiłam chyba 24 lutego, choć najpierw wydzwaniałam do psychologów, ale terminy za kilka miesięcy. Biore Mirtor i Arketis, było bardzo, bardzo... źle. Jest trochę lepiej. Odkad biorę leki, to nasilił się pisk - słyszę go ciągle i bardzo przeszkadza. Doszło dzwonienie w uszach - psychiatrze mówiłam po ok. 8 dniach, ale leku nie zmieniła. Inna lekarka dała Sertagen i mówiła, że po Arketisie mogą być szumy, bo to skutek uboczny. Jednak zostałam przy Arketisie. Nie wiem czy dobrze czy źle. Przez kilka tygodni tak mi napinało kark, że ledwo żyłam, boli do dzisiaj dzień w dzień. Chodziłam do fizjoterapeuty, trochę jest lepiej. Czy dzieki fizjo i lekom bolało i przez co sie zmniejszyło to nie wiem, ogólnie boli kręgosłup, plecy i nogi. Wczoraj psychiatra dała mi jeszcze pregabalinę. Nic nie wspomniała, że dzwonienie jest po paroksetynie, tylko, że leki serotoninowe to powodują.

Byłam radosną pełną życia, energiczną osobą.

Teraz jestem wystraszona, w ciągłym napięciu.

Ktoś miał podobne objawy?
Ja miałem i mam bardzo podobne objawy, u mnie to jest codzienna walka. Jak tylko układ wegetatywny się wybudzi, to również pojawiają się objawy (czasem ich nie ma), oczywiście staram się je ignorować (lepiej mi to wychodziło z lekiem), i często łapie się na tym że przecież nerwica (depresja maskowana) nie może dawać aż takich objawów...
Livi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 50
Rejestracja: 24 marca 2021, o 14:00

20 kwietnia 2021, o 20:06

Stef pisze:
20 kwietnia 2021, o 15:38
Livi pisze:
8 kwietnia 2021, o 22:13
Witam wszystkich. Wyżalę się, mam już dość stanu w jakim jestem jak pewnue większość.
Początkiem stycznia przez kilka nocy jak kładłam się do łóżka miałam takie kilkusekundowe "zmrowienie rąk" - stwierdziłam, że może od kręgoslupa, bo pierwszy raz było jak leżałam i córka położyła mi się na brzuchu.
Pewnej nocy ok. połowy stycznia dziwnie się poczulam, jakieś dziwne uczucie rozchodziło się po plecach i wybudzało w nocy. Rano wstałam, zawiozłam dzieci do przedszkola, w pracy nadal moje plecy ogarniało dziwne uczucie, trochę mie martwiło, dzwoniłam do męża, żeby tego dnia wrócił do domu. Odebrałam dzieci z przedszkola i po jakimś czasie położylam się do lóżka, żeby odpocząć, ale ciągle czułam niepokój. Rozmawiajac z mężem przez telefon nagle poczułam ucisk w klatce i w głowie, "ścięło mi ręce", wystraszyłam się tego, po chwili powtórzyło się, ale z mniejszą siłą. Położylam dzieci spać, maż wrócił po 22. Nadal czułam się dziwnie, myślałam nawet żeby jechać na SOR, ale nie chciałam siać paniki i zostawiać dzieci z dziadkami. Przy mężu wreszcie zasnęłam. Na drugi dzień martwiłam się, ale nie miałam dziwnego uczucia ba plecach. Było trochę śmiechu, bo poszliśmy na kulig. Wieczorem pojechaliśmy do teściów, opowiedziałam im o tym. Bałam sie czy to nie jakiś zawał czy udar, wiec w poniedziałek zrobiłam badania krwi - wszystko w miarę ok. Jeszcze chyba w niedzielę coś stało mi się ze wzrokiem, tak jakby wszystko lekko się ruszało - do dzisiaj pogorszyło się. W niedzielę lub poniedziałek zaczęło mnie boleć między karkiem, a barkiem i to bardzo, wiec w srodę wylądowałam u fizjoterapeuty. Na wzrok nic nie poradził. W piątek lekarz rodzinny popatrzył na badania i wszystko ok, dał skierowanie na rtg odcinka szyjnego i piersiowego, już wtedy wspomniałam mu, ze od 6 lat mam pisk w uchu i nasilił się w tych dniach. Dał jeszcze Mydocalm i coś przeciwzapalnego. - zażywałam tylko Mydocalm przez tydzień, bo nie lubię leków. Fizjoterapeuta też odradził.
Z tym piskiem w sobotę pojechałam na SOR, mówię ochroniarzowi, że miałam tydzieñ wcześniej dziwny ucisj w klatce itp. I źle się czu£am, piszczy mi w uchu i mam problemu ze wzrokiem. Na co odpowiedział, laryngologa nie ma, bedzie jutro. Pojechałam na opiekę całodobową, lekarz nic nie pomógł. Gorzej spałam. To, co rozmasował fizjoterapeuta zaczęlo znowu boleć. Zaczęłam szukać w Google - niestety.
Straciłam apetyt.
W poniedziałek znajomi załatwili mi wizytę u neurologa (okazało się po tygodniach, że kiepskiego). Jadąc do niego zaczęło mi uciskać głowę po bokach. Czekając przed gabinetem.podskoczył mi dwa razy puls, raz do 132, prawie zemdlałam. Pielęgniarka zbadała ciśnienie było 90kilka na 60 kilka a puls chyba ok. 90. Okrzyczała mnie, że zamało piłam. Neurolog zbadał chyba tylko wodzenie za "długopisem", dał jakiś molekin na piski i sen oraz skierowanie na MRI głowy. Wspomniałam mu, że w listopadzie przeszłam Covida, ale bez wielkiego kaszlu. Utraciłam na tydzień węch i smak i było dużo stresu, bo moja siostra, która stresuje mnie od lat, trochę przesadziła z czymś. Do niej dołaczyła się jak zwyklemoja mama. Pierwszy raz podczas covid miałam dziwny ucisk głowy - coś podobnego do tego w styczniu, ale dużo słabsze.
Wróciłam przespałam noc - ok. 4h - to i tak dobrze. Od tego czasu ciągły stres i spięcie, sen po pare minut na dobę, czasem 2, najwyżej 4h. Kolejny dzień USG tętnic szyjnych, wszystko ok. lekarz mówił, że pewnie po covidzie. Zaczęło mi jakoś dziwnie mruczeć i buczeć w uszach. Mialam wyostrzony słuch, głowa boli od tego czasu dzieñ w dzień tylko ból zmienia się.
Kolejny razu fizjoterapeuty, rozmasował - po paru dniach znowu ból, w sumie bałam się iść drugi raz. Znowu lekarz rodzinny, widząc rtg powiedział, że można iść do fizjoterapeuty i po co do niego przychodzę jak nie chcę brać leków. Powiedział, żeby zrobić MRI głowy i czekać, bo może być błahostka, a może coś poważnego, że może tylko nerwica, to zapytałam, co z tymi oczami (nawet w nocy po zamknięciu czułam jalby wzrok nył taki aktywny), powiedział, że nie wie - czekać na wynik MRI. Wspomniałam mu, zenerwy już na pewno poszly w ruch - oczywiścienie wiedziałam, że tak to może wygladać. Ten lekarz znany jest z wmawiania nerwicy, a ludzie wykańcza borelioza, choć wynik, który mu pokazywali wskazywał na chorobę. Denerwowałam sie bardzo, zauważyłam problemy z koncentracją i pamięcią, takie odgrodzenie od przeszłości. Byłam przerażona do tego karuzela 24h, brak apetytu, snu, relaksu, pisk i szumy uszne, drgania i szarpania na nogach, słyszalne tętno w uszach, strzelanie karku.
MRI stres ogromny, raki, SM itp. Pielęgniarka wysłuchała mnie, mówiła, że miała takie objawy po covidzie tylko nie 24h i, że parę miesiecy mnie pomęczy.
Noc po MRI dramat - spałam chyb tylko chwilę. Czytałam o guzach mózgu, szukałam jak leczyć itp. Uciski karku, gardła, walące serce. Rano karuzela przed oczami nasilona, okropne uciski głowy. Pojechałam z mężem na SOR, wpuścili mnie, powiedziałam co mi sie przytrafił i że miałam w nocy uciski w klatce itp., źle się czuję i miałam MRI i mam płytę. Lekarz poszedł do innego i z racji, że byłam w trakcie diagnozy, to wysłał mnie na opiekę całodobową i tam mieli postanowić co ze mną. Tam znowu opowiedziałam historię, EKG niby nic nie wykazało, ale lekarka mówiła, że dobrze byłoby iść do kardiologa. Dała trittico na sen, przeczytałamcskutki uboczne i że to antydepresant i nie wzięłam. Po powrocie czułam się trochę lepiej. Dzień później poszłam z płytą z MRI do neurologa, ale bez opisu nie przyjął mnie, dopiero po tygodniu, ale miałam wynik, że wszystko ok. O wynik upomniałam sie w czwartek, a powiedzieli, że już w poniedziałek wysłali, ale nic nie doszło, dopiero rozmowy nagle wysłalini dotarło - przez nich kilka dni niepotrzebnego stresu.
Odcięło mnie od emocji, skupiłam się tylko na moim stanie. Mąż wziął wolne. Prawie nic nie robiłam tylko leżałam z bólami i czytałam. Nie robiłam nic, co sprawiało mi przyjemność.
Przez ten czas spałam lub nie fatalnie, jadłam na siłę, miałam bóle karku, kręgosłupa, barków, piski, ruszający obraz i pewnie wiele innych. czytałam o boreliozach, SM, rakach. Ledwo żyłam, myłam się z bólem i ledwo chodziłam do pracy. Było mi ciągle zimno. Po miesącu dostałam strasznego zapalenia pecherza, leciała krew i bolało. Lekarz rodzimny dał Cipropol, przeczytałam ulotkę, bałam się, ale zażyłam w sumie dwa razy, potem inna lekarka dała jakaś Furaginę. Przez ponad miesiąc sikałam co chwilę, nie wiedzac już od czego, bo ok. 11 lutego zaczęłam brać Concor Cor - kardiolog mówil, że mam lekką arytmię, a od ok. 25 lutego Arketis i Mirtor. Kardiolog objawy zrzucił na covida. Concor Cor rzuciłam sama po miesiącu, teraz sikam jak dawniej. Doradził też magnez, potas, lipiformę, benfogamma, iskial, wit. D i K. Dwa tygodniu temu przestałam je brać, bo przez miesiąc miałam biegunki dzień w dzień. Teraz jest ok. pojedynczo włączam suplementy.
Zanim trafiłam do psychiatry odwiedziłam 3razy dwóch neurologów, jeden fatalny, drugi - pani doktor miła, przebadałam od palców u nóg po głowę - wykluczyła SM, czym straszył mnie rodzinny, pasożyty i grzybicę na podstawie morfologii. Kardiolog - lekka arytmia (jeżeli) i niedomykalność zastawki mitralnej. USG jamy brzusznej, piersi, narządów rodnych, tetnic szyjnych, tarczycy i kręgowych, ortopeda, endokrynolog, MRI glowy z kontrastem, MRI i RTG odcinka szyjnego, RTG piersiowego. Laryngolog, niby ubytek słuchu w lewym uchu chyba 50dB, w tym uchu pisk od 6 lat, ale lekarz nie potwierdził, że od tego. 2 badania błędnika, za pierwszym razem coś wyszło nie tak w lewym uchu, ale drugie wykluczyło. Obydwa badania biorąc Arketis i Mirtor.
W zasadzie wszystko prywatnie

Żaden lekarz nie wspomniał, żeby łykać cos uspokajajacego, że to nerwy. Wykańczałam się. Chodziłam jak zombie.

Do psychiatry trafiłam chyba 24 lutego, choć najpierw wydzwaniałam do psychologów, ale terminy za kilka miesięcy. Biore Mirtor i Arketis, było bardzo, bardzo... źle. Jest trochę lepiej. Odkad biorę leki, to nasilił się pisk - słyszę go ciągle i bardzo przeszkadza. Doszło dzwonienie w uszach - psychiatrze mówiłam po ok. 8 dniach, ale leku nie zmieniła. Inna lekarka dała Sertagen i mówiła, że po Arketisie mogą być szumy, bo to skutek uboczny. Jednak zostałam przy Arketisie. Nie wiem czy dobrze czy źle. Przez kilka tygodni tak mi napinało kark, że ledwo żyłam, boli do dzisiaj dzień w dzień. Chodziłam do fizjoterapeuty, trochę jest lepiej. Czy dzieki fizjo i lekom bolało i przez co sie zmniejszyło to nie wiem, ogólnie boli kręgosłup, plecy i nogi. Wczoraj psychiatra dała mi jeszcze pregabalinę. Nic nie wspomniała, że dzwonienie jest po paroksetynie, tylko, że leki serotoninowe to powodują.

Byłam radosną pełną życia, energiczną osobą.

Teraz jestem wystraszona, w ciągłym napięciu.

Ktoś miał podobne objawy?
Ja miałem i mam bardzo podobne objawy, u mnie to jest codzienna walka. Jak tylko układ wegetatywny się wybudzi, to również pojawiają się objawy (czasem ich nie ma), oczywiście staram się je ignorować (lepiej mi to wychodziło z lekiem), i często łapie się na tym że przecież nerwica (depresja maskowana) nie może dawać aż takich objawów...
Łączę się w bólu.

Masz piski, gwizdy, dzwonienie w uszach?

Długo brałeś leki? Dlaczego przestałeś?

Życzę szybkiej wygranej.
Stef
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 38
Rejestracja: 15 kwietnia 2020, o 21:39

21 kwietnia 2021, o 19:18

Livi pisze:
20 kwietnia 2021, o 20:06
Stef pisze:
20 kwietnia 2021, o 15:38
Livi pisze:
8 kwietnia 2021, o 22:13
Witam wszystkich. Wyżalę się, mam już dość stanu w jakim jestem jak pewnue większość.
Początkiem stycznia przez kilka nocy jak kładłam się do łóżka miałam takie kilkusekundowe "zmrowienie rąk" - stwierdziłam, że może od kręgoslupa, bo pierwszy raz było jak leżałam i córka położyła mi się na brzuchu.
Pewnej nocy ok. połowy stycznia dziwnie się poczulam, jakieś dziwne uczucie rozchodziło się po plecach i wybudzało w nocy. Rano wstałam, zawiozłam dzieci do przedszkola, w pracy nadal moje plecy ogarniało dziwne uczucie, trochę mie martwiło, dzwoniłam do męża, żeby tego dnia wrócił do domu. Odebrałam dzieci z przedszkola i po jakimś czasie położylam się do lóżka, żeby odpocząć, ale ciągle czułam niepokój. Rozmawiajac z mężem przez telefon nagle poczułam ucisk w klatce i w głowie, "ścięło mi ręce", wystraszyłam się tego, po chwili powtórzyło się, ale z mniejszą siłą. Położylam dzieci spać, maż wrócił po 22. Nadal czułam się dziwnie, myślałam nawet żeby jechać na SOR, ale nie chciałam siać paniki i zostawiać dzieci z dziadkami. Przy mężu wreszcie zasnęłam. Na drugi dzień martwiłam się, ale nie miałam dziwnego uczucia ba plecach. Było trochę śmiechu, bo poszliśmy na kulig. Wieczorem pojechaliśmy do teściów, opowiedziałam im o tym. Bałam sie czy to nie jakiś zawał czy udar, wiec w poniedziałek zrobiłam badania krwi - wszystko w miarę ok. Jeszcze chyba w niedzielę coś stało mi się ze wzrokiem, tak jakby wszystko lekko się ruszało - do dzisiaj pogorszyło się. W niedzielę lub poniedziałek zaczęło mnie boleć między karkiem, a barkiem i to bardzo, wiec w srodę wylądowałam u fizjoterapeuty. Na wzrok nic nie poradził. W piątek lekarz rodzinny popatrzył na badania i wszystko ok, dał skierowanie na rtg odcinka szyjnego i piersiowego, już wtedy wspomniałam mu, ze od 6 lat mam pisk w uchu i nasilił się w tych dniach. Dał jeszcze Mydocalm i coś przeciwzapalnego. - zażywałam tylko Mydocalm przez tydzień, bo nie lubię leków. Fizjoterapeuta też odradził.
Z tym piskiem w sobotę pojechałam na SOR, mówię ochroniarzowi, że miałam tydzieñ wcześniej dziwny ucisj w klatce itp. I źle się czu£am, piszczy mi w uchu i mam problemu ze wzrokiem. Na co odpowiedział, laryngologa nie ma, bedzie jutro. Pojechałam na opiekę całodobową, lekarz nic nie pomógł. Gorzej spałam. To, co rozmasował fizjoterapeuta zaczęlo znowu boleć. Zaczęłam szukać w Google - niestety.
Straciłam apetyt.
W poniedziałek znajomi załatwili mi wizytę u neurologa (okazało się po tygodniach, że kiepskiego). Jadąc do niego zaczęło mi uciskać głowę po bokach. Czekając przed gabinetem.podskoczył mi dwa razy puls, raz do 132, prawie zemdlałam. Pielęgniarka zbadała ciśnienie było 90kilka na 60 kilka a puls chyba ok. 90. Okrzyczała mnie, że zamało piłam. Neurolog zbadał chyba tylko wodzenie za "długopisem", dał jakiś molekin na piski i sen oraz skierowanie na MRI głowy. Wspomniałam mu, że w listopadzie przeszłam Covida, ale bez wielkiego kaszlu. Utraciłam na tydzień węch i smak i było dużo stresu, bo moja siostra, która stresuje mnie od lat, trochę przesadziła z czymś. Do niej dołaczyła się jak zwyklemoja mama. Pierwszy raz podczas covid miałam dziwny ucisk głowy - coś podobnego do tego w styczniu, ale dużo słabsze.
Wróciłam przespałam noc - ok. 4h - to i tak dobrze. Od tego czasu ciągły stres i spięcie, sen po pare minut na dobę, czasem 2, najwyżej 4h. Kolejny dzień USG tętnic szyjnych, wszystko ok. lekarz mówił, że pewnie po covidzie. Zaczęło mi jakoś dziwnie mruczeć i buczeć w uszach. Mialam wyostrzony słuch, głowa boli od tego czasu dzieñ w dzień tylko ból zmienia się.
Kolejny razu fizjoterapeuty, rozmasował - po paru dniach znowu ból, w sumie bałam się iść drugi raz. Znowu lekarz rodzinny, widząc rtg powiedział, że można iść do fizjoterapeuty i po co do niego przychodzę jak nie chcę brać leków. Powiedział, żeby zrobić MRI głowy i czekać, bo może być błahostka, a może coś poważnego, że może tylko nerwica, to zapytałam, co z tymi oczami (nawet w nocy po zamknięciu czułam jalby wzrok nył taki aktywny), powiedział, że nie wie - czekać na wynik MRI. Wspomniałam mu, zenerwy już na pewno poszly w ruch - oczywiścienie wiedziałam, że tak to może wygladać. Ten lekarz znany jest z wmawiania nerwicy, a ludzie wykańcza borelioza, choć wynik, który mu pokazywali wskazywał na chorobę. Denerwowałam sie bardzo, zauważyłam problemy z koncentracją i pamięcią, takie odgrodzenie od przeszłości. Byłam przerażona do tego karuzela 24h, brak apetytu, snu, relaksu, pisk i szumy uszne, drgania i szarpania na nogach, słyszalne tętno w uszach, strzelanie karku.
MRI stres ogromny, raki, SM itp. Pielęgniarka wysłuchała mnie, mówiła, że miała takie objawy po covidzie tylko nie 24h i, że parę miesiecy mnie pomęczy.
Noc po MRI dramat - spałam chyb tylko chwilę. Czytałam o guzach mózgu, szukałam jak leczyć itp. Uciski karku, gardła, walące serce. Rano karuzela przed oczami nasilona, okropne uciski głowy. Pojechałam z mężem na SOR, wpuścili mnie, powiedziałam co mi sie przytrafił i że miałam w nocy uciski w klatce itp., źle się czuję i miałam MRI i mam płytę. Lekarz poszedł do innego i z racji, że byłam w trakcie diagnozy, to wysłał mnie na opiekę całodobową i tam mieli postanowić co ze mną. Tam znowu opowiedziałam historię, EKG niby nic nie wykazało, ale lekarka mówiła, że dobrze byłoby iść do kardiologa. Dała trittico na sen, przeczytałamcskutki uboczne i że to antydepresant i nie wzięłam. Po powrocie czułam się trochę lepiej. Dzień później poszłam z płytą z MRI do neurologa, ale bez opisu nie przyjął mnie, dopiero po tygodniu, ale miałam wynik, że wszystko ok. O wynik upomniałam sie w czwartek, a powiedzieli, że już w poniedziałek wysłali, ale nic nie doszło, dopiero rozmowy nagle wysłalini dotarło - przez nich kilka dni niepotrzebnego stresu.
Odcięło mnie od emocji, skupiłam się tylko na moim stanie. Mąż wziął wolne. Prawie nic nie robiłam tylko leżałam z bólami i czytałam. Nie robiłam nic, co sprawiało mi przyjemność.
Przez ten czas spałam lub nie fatalnie, jadłam na siłę, miałam bóle karku, kręgosłupa, barków, piski, ruszający obraz i pewnie wiele innych. czytałam o boreliozach, SM, rakach. Ledwo żyłam, myłam się z bólem i ledwo chodziłam do pracy. Było mi ciągle zimno. Po miesącu dostałam strasznego zapalenia pecherza, leciała krew i bolało. Lekarz rodzimny dał Cipropol, przeczytałam ulotkę, bałam się, ale zażyłam w sumie dwa razy, potem inna lekarka dała jakaś Furaginę. Przez ponad miesiąc sikałam co chwilę, nie wiedzac już od czego, bo ok. 11 lutego zaczęłam brać Concor Cor - kardiolog mówil, że mam lekką arytmię, a od ok. 25 lutego Arketis i Mirtor. Kardiolog objawy zrzucił na covida. Concor Cor rzuciłam sama po miesiącu, teraz sikam jak dawniej. Doradził też magnez, potas, lipiformę, benfogamma, iskial, wit. D i K. Dwa tygodniu temu przestałam je brać, bo przez miesiąc miałam biegunki dzień w dzień. Teraz jest ok. pojedynczo włączam suplementy.
Zanim trafiłam do psychiatry odwiedziłam 3razy dwóch neurologów, jeden fatalny, drugi - pani doktor miła, przebadałam od palców u nóg po głowę - wykluczyła SM, czym straszył mnie rodzinny, pasożyty i grzybicę na podstawie morfologii. Kardiolog - lekka arytmia (jeżeli) i niedomykalność zastawki mitralnej. USG jamy brzusznej, piersi, narządów rodnych, tetnic szyjnych, tarczycy i kręgowych, ortopeda, endokrynolog, MRI glowy z kontrastem, MRI i RTG odcinka szyjnego, RTG piersiowego. Laryngolog, niby ubytek słuchu w lewym uchu chyba 50dB, w tym uchu pisk od 6 lat, ale lekarz nie potwierdził, że od tego. 2 badania błędnika, za pierwszym razem coś wyszło nie tak w lewym uchu, ale drugie wykluczyło. Obydwa badania biorąc Arketis i Mirtor.
W zasadzie wszystko prywatnie

Żaden lekarz nie wspomniał, żeby łykać cos uspokajajacego, że to nerwy. Wykańczałam się. Chodziłam jak zombie.

Do psychiatry trafiłam chyba 24 lutego, choć najpierw wydzwaniałam do psychologów, ale terminy za kilka miesięcy. Biore Mirtor i Arketis, było bardzo, bardzo... źle. Jest trochę lepiej. Odkad biorę leki, to nasilił się pisk - słyszę go ciągle i bardzo przeszkadza. Doszło dzwonienie w uszach - psychiatrze mówiłam po ok. 8 dniach, ale leku nie zmieniła. Inna lekarka dała Sertagen i mówiła, że po Arketisie mogą być szumy, bo to skutek uboczny. Jednak zostałam przy Arketisie. Nie wiem czy dobrze czy źle. Przez kilka tygodni tak mi napinało kark, że ledwo żyłam, boli do dzisiaj dzień w dzień. Chodziłam do fizjoterapeuty, trochę jest lepiej. Czy dzieki fizjo i lekom bolało i przez co sie zmniejszyło to nie wiem, ogólnie boli kręgosłup, plecy i nogi. Wczoraj psychiatra dała mi jeszcze pregabalinę. Nic nie wspomniała, że dzwonienie jest po paroksetynie, tylko, że leki serotoninowe to powodują.

Byłam radosną pełną życia, energiczną osobą.

Teraz jestem wystraszona, w ciągłym napięciu.

Ktoś miał podobne objawy?
Ja miałem i mam bardzo podobne objawy, u mnie to jest codzienna walka. Jak tylko układ wegetatywny się wybudzi, to również pojawiają się objawy (czasem ich nie ma), oczywiście staram się je ignorować (lepiej mi to wychodziło z lekiem), i często łapie się na tym że przecież nerwica (depresja maskowana) nie może dawać aż takich objawów...
Łączę się w bólu.

Masz piski, gwizdy, dzwonienie w uszach?

Długo brałeś leki? Dlaczego przestałeś?

Życzę szybkiej wygranej.
Pisk w uszach mam cały czas, tyle że nie zwracam już chyba na to uwagi albo się zmniejszył.

Lek (Asertin) brałem z różnymi przerwami pół roku. W lutym się skończył, i chciałem w sumie kontynuować ale stwierdziłem że może i bez niego wytrzymam, ale nie wiem czy nie wrócę do niego, bo ostatnio jest pod górkę :-)

Jak miałem pod koniec września 2020 spore bóle w nogach i kryzys, to długo się nie zastanawiałem żeby wrócić do Asertinu...

Ogólnie na początku byłem przeciwny żeby brać leki, ale byłem pod ścianą, objawy fizyczne mnie rozwaliły + oczywiście myślenie o chorobach. Ja miewam niestety swoją mantrę: SLA, rak, SM, choroba układu krążenia, zatory, udary niedokrwienne, zawały, tętniaki... I też miałem mnóstwo badań, jedynie co wyszło poniżej normy albo na granicy to poziom wit. B12 i D. Poza tym pijąc kawę też mogłem pozbyć się magnezu z komórek, więc witaminy uzupełniam.

Tobie też życzę szybkiego pozbycia się tego cholerstwa!!!
Livi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 50
Rejestracja: 24 marca 2021, o 14:00

21 kwietnia 2021, o 22:07

Mi pisk pojawił się 6 lat temu nagle, nie wiem od czego i żyłam z nim, był cichy. Odkąd wpadłam w zaburzenie w połowie stycznia pisk podgłaśniał się, zmieniał w gwizd. Ale teraz huczy okropnie. Rozmawiam z kimś, to słyszę go bardzo. Jest tak głośny, że głowa pęka - jeszcze gorzej odkąd biorę leki i doszły od tego czasu conajmniej dwa inne dźwięki, które na chwilę słyszę jako dzwonienie. Jakieś buczenia i dudnienia też znowu się pojawiły. W ciszy - dramat. I tak 24h.
Oby jak najszybciej wyciszyło się!l, a najlepiej jak zniknie.
Kabral
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 10 stycznia 2022, o 15:19

10 stycznia 2022, o 16:34

Witajcie,

To mój pierwszy post, nie wiem, czy zawieram go w poprawnym dziale, ale bądźcie dla mnie proszę wyrozumiali :)
Odkąd pamiętam mam problem związany z odrzuceniem. Dotknęło mnie to przez przez całe moje życie może dwa, lub trzy razy, ale za każdym razem odchodziłem wtedy od zmysłów. Do tej pory nie wiem, czy to kwestia tego, że zależało mi cholernie na partnerkach które rezygnowały ze mnie, czy to wyolbrzymiony problem zrodzony w mojej głowie. Obecnie sytuacja niestety znowu się powtarza, partnerka, z którą jestem ma wątpliwości co do naszego związku, nie wie czy mnie kocha... gdy tylko się o tym dowiedziałem, ciśnienie wzrosło maksymalnie, serce wali jak młot, nie mogę jeść, skupić się na pracy, spać..... jest to na tyle problematyczne, że nie mogę po prostu funkcjonować, jestem ciągle zestresowany i modlę się o to, żeby nie odeszła. Czy ktoś miał / ma podobny problem? Jak sobie z tym radzić? Jak to zrozumieć? Skąd się to wzięło? Może opis mojego problemu nie brzmi "groźnie" po tym jak to przedstawiłem, ale mój organizm wariuje, a ja jestem tym wykończony. 24h cały czas myślę o tej sytuacji i nie wiem co zrobić.....
Ewa90
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 95
Rejestracja: 19 stycznia 2022, o 21:23

19 stycznia 2022, o 21:35

Witam jestem tu nowa nazywam się Ewa mam 31 lat
od października mam zaburzenie nerwicę lękową
Od miesiąca może nawet więcej jestem na waszym forum który pomógł mi zrozumieć czym jest nerwica i jak sobie z nią radzić. Co bardzo mi pomogą. U mnie to się zaczęło nagle kołatanie serca trudności z oddychaniem suchość w buzi bardzo się bałam bo nie wiedziałam co mi jest ..... Byłam w grudniu u psychiatry ale nie byłam zadowolona z wizyty myślałam że dłużej tam spędzę że będzie rozmowa itd a ja 10 max 15 minut i do domu z recepta psychotropów , nie wykupiłam ich poszukałam innego psychoteme wizytę mam na Luty obecnie biorę lek afobam 0.5 .na początku brałam rano cała i na noc potem rano cała na noc pół teraz biorę tylko pół czasem cała na dzień na noc nic . Czuje się dużo lepiej.
Zastanawiam się czy jest potrzeba brać psychotropy czy musi być psychiatra może sam psycholog pomoże rozmowa..... Mam roczne dziecko i nie chce brać psychotropów
Tove
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 608
Rejestracja: 30 stycznia 2016, o 14:55

19 stycznia 2022, o 23:41

Hej, Ewa:). Moja pierwsza wizyta u lekarza wyglądała tak samo: kilka minut i propozycja leków. Na szczęście pomimo mojej zaawansowanej nerwicy i dosłownie piekła w głowie miałam na tyle rozumu żeby ich nie brać i walczyć o siebie. Zaryzykowałam i zaufałam forum. Nie powiem ze było łatwo ale uswiadomilam sobie jak moje życie bulo „popsute i skrzywdzone” i zaczęłam budować się na nowo a przy okazji nerwica niknęła
Everything will be ok in the end. If it’s not ok, It’s not the end.
Ed Sheeran
lukaszz
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 170
Rejestracja: 2 kwietnia 2021, o 11:25

20 stycznia 2022, o 12:30

Ewa90 pisze:
19 stycznia 2022, o 21:35
Witam jestem tu nowa nazywam się Ewa mam 31 lat
od października mam zaburzenie nerwicę lękową
Od miesiąca może nawet więcej jestem na waszym forum który pomógł mi zrozumieć czym jest nerwica i jak sobie z nią radzić. Co bardzo mi pomogą. U mnie to się zaczęło nagle kołatanie serca trudności z oddychaniem suchość w buzi bardzo się bałam bo nie wiedziałam co mi jest ..... Byłam w grudniu u psychiatry ale nie byłam zadowolona z wizyty myślałam że dłużej tam spędzę że będzie rozmowa itd a ja 10 max 15 minut i do domu z recepta psychotropów , nie wykupiłam ich poszukałam innego psychoteme wizytę mam na Luty obecnie biorę lek afobam 0.5 .na początku brałam rano cała i na noc potem rano cała na noc pół teraz biorę tylko pół czasem cała na dzień na noc nic . Czuje się dużo lepiej.
Zastanawiam się czy jest potrzeba brać psychotropy czy musi być psychiatra może sam psycholog pomoże rozmowa..... Mam roczne dziecko i nie chce brać psychotropów
Jestem w podobnym wieku co Ty. U mnie zaczęło się nagle ponad rok temu. Miałem różne objawy (dziwne uczucia w głowie, uczucie oszołomienia, "przeskoki" serca, nagłe silne uderzenie serca, całodniowe uczucie duszności, gula w gardle, nadwrażliwość na światło, poczucie odrealnienia, uderzenia gorąca, uczucie bujania - jakbym był pijany... i kilka innych). Nie brałem leków i obecnie jest znacznie lepiej. Dużo zrozumiałem. To wszystko co opisujesz to efekty mocno pobudzonego układu nerwowego. Psychiatrzy nic nie pomogli. Pomógł czas i odwrócenie uwagi. Miewam gorsze dni, ale normalnie funkcjonuję.
Ewa90
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 95
Rejestracja: 19 stycznia 2022, o 21:23

20 stycznia 2022, o 15:19

No właśnie u mnie zaczęło się w październiku powiem tak początek października mojej siostrze zabrano dzieci nie mam z nią dobrego kontaktu ale wiadomo przejęłam się tym bardzo zaczęłam płakać poczułam coś dziwnego i jakoś po tygodniu miałam atak wieczorem bardzo źle mi się oddychało myślałam że umieram mąż musiał pójść do pracy ja przez całą noc nie spałam piłam wode jak bym miała kaca do rana się męczylam pojechałam do szpitala tam od razu że mam covid :) zrobili test wyszedł negatywny ktg serca ok itd no i pani stwierdziła że to nerwica. Nie myślę o niej bo to mi nie pomaga na początku jak tylko źle mi było to myślałam , myślałam o tym że źle mi się oddycha i powiem że było gorzej. A odkąd przestałam jest lepiej ... Terminy do psychologów są długie strasznie . Udało mi się w miarę szybko znaleźć psychiatre ale tak jak mówię czy konieczne będzie przepisanie psychotropów sama nie wiem jak to wygląda . Ja wolała bym rozmowę niż faszerować się lekami......
lukaszz
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 170
Rejestracja: 2 kwietnia 2021, o 11:25

20 stycznia 2022, o 16:28

Ewa90 pisze:
20 stycznia 2022, o 15:19
No właśnie u mnie zaczęło się w październiku powiem tak początek października mojej siostrze zabrano dzieci nie mam z nią dobrego kontaktu ale wiadomo przejęłam się tym bardzo zaczęłam płakać poczułam coś dziwnego i jakoś po tygodniu miałam atak wieczorem bardzo źle mi się oddychało myślałam że umieram mąż musiał pójść do pracy ja przez całą noc nie spałam piłam wode jak bym miała kaca do rana się męczylam pojechałam do szpitala tam od razu że mam covid :) zrobili test wyszedł negatywny ktg serca ok itd no i pani stwierdziła że to nerwica. Nie myślę o niej bo to mi nie pomaga na początku jak tylko źle mi było to myślałam , myślałam o tym że źle mi się oddycha i powiem że było gorzej. A odkąd przestałam jest lepiej ... Terminy do psychologów są długie strasznie . Udało mi się w miarę szybko znaleźć psychiatre ale tak jak mówię czy konieczne będzie przepisanie psychotropów sama nie wiem jak to wygląda . Ja wolała bym rozmowę niż faszerować się lekami......
A jakie masz jeszcze objawy? Mogłabyś wypisać?
Ewa90
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 95
Rejestracja: 19 stycznia 2022, o 21:23

20 stycznia 2022, o 16:45

Obecnie tylko oddychanie i niekiedy czuje niepokój ale to mi szybko mija . Biorę lek afobam może dlatego czuje się lepiej .ale wcześniej kołatanie serca pocenie dłoni stóp pić mi się chciało niepokój lek trudności z oddychaniem. Teraz czuję się znacznie lepiej jak się czymś zajmę nie myślę o tym czuje się dobrze . Także teraz tylko oddychanie ale ono mija
Ewa90
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 95
Rejestracja: 19 stycznia 2022, o 21:23

20 stycznia 2022, o 16:54

Śpię przy uchylonym oknie inaczej ciężko mi zasnąć. Muszę mieć uchylone okno bądź drzwi
Bastian78
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 13 czerwca 2022, o 14:06

14 czerwca 2022, o 15:30

Dzień dobry,
Z nerwicą, lękami i depresją zmagam się kilku lat. Zaczęło się po jakimś koncercie, po powrocie do domu dostałem ataku lęku, puls 150 i uczucie umierania. Pojechałem na SOR gdzie uspokoili mnie dożylnie. Potem zrobiłem kilka badań, odwiedziłem kardiologa. Badania były OK. Niestety od tego czasu przestało być różowo. Ataki paniki nawracały, pojawiły się wszystkie chyba możliwe objawy somatyczne. Zawroty głowy, bóle w klatce piersiowej, brzucha, głowy, oczu i ku..a wszystkiego co możliwe. Doprowadziło mnie to do hipochondrii i niemal alkoholizmu. Wcześniej stroniłem od alkoholu, ale zauważyłem, że wystarczą 2 piwa, żeby poczuć się "normalnie" i zasnąć bez tego natłoku myśli. Przez kilka lat prawie każdego wieczoru byłem podchmielony, nie pijany. Doszły czarne myśli na temat sensu życia i przyszłości. Byłem/jestem w takiej rozsypce, że nie mogę patrzeć na szczęśliwych ludzi. Zazdroszczę im bardzo i zadaję sobie pytania, czasem głośno...dlaczego Ja!? Staram się być dobrym i uczciwym człowiekiem. Wiem, że potrzeba tu specjalisty, ale z drugiej strony nie wierzę w pomoc psychologów. Byłem kiedyś na terapii z NFZ, która polegała na wypełnianiu testów i obserwowaniu jak terapeuta patrzy na zegarek. Bywają dni w których czuję się względnie dobrze, ale są też takie w których nie widzę sensu. Maska uśmiechniętego człowieka, którą zakładam w pracy zaczyna mnie dusić. Kiedyś byłem człowiekiem pełnym pasji, dzisiaj szarym burkiem. Zasypiam bojąc się czy obudzę się z lękiem, budzę się i boję czy w ciągu dnia będzie kolejny atak paniki... Kółko się zamyka a ja stoję w miejscu...
Awatar użytkownika
Turbobanan
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 17 lipca 2022, o 21:57

17 lipca 2022, o 22:43

Hej

Wracam na forum po 6-7-8 letniej przerwie od nerwicy (nie pamiętam już dokładnie kiedy to było) :DD
Kiedyś bardzo mi pomogło czytanie postów i historii innych ludzi z tego forum i mam nadzieję że tym razem też tak będzie.
Zaczęło się to u mnie w wieku około 18 lat, kiedy dostałem "złej fazy" po paleniu marihuany. Na następny dzień czułem się jakbym był na haju, dostałem dziwnych objawów somatycznych i ataku paniki przez który wylądowałem w szpitalu. Wkręcałem sobie guza mózgu, schizofrenię i masę innych chorób. Ostatecznie wtedy udało mi się to zwalczyć po około roku uświadamiania sobie że to tylko nerwica.

Ostatnio objawy wróciły. Aktualnie mam 27 lat, w między czasie zdążyłem skończyć studia, poznać kobietę mojego życia, przeżyc rozstanie z nią, wyjechać z rodzinnego miasta do Wrocławia, dostać kierownicze stanowisko w mojej branży, zmienić branże, wrócić do domu rodzinnego i dostać ponownie nerwicy. ^^
Wszystko zaczęło się prawdopodobnie od kontuzji której nabawiłem się na siłowni tj. naderwałem mięsień brzucha. Wyglądało to na początku na przepuklinę, lekarz wysłał mnie na usg. Przez ten czas naczytałem się dużo tym że jelito może utknąć między mięśniami i spowodować martwicę. Automatycznie po wyczytaniu tego, dostałem bólów brzucha i nudności. Poszedłem więc prywatnie na usg. Pan doktor zaczyna mi jeździć urządzeniem, sprawdza wszystkie organy wewnętrzne, zmienił jakąś nakładkę, sprawdza mięsnie brzucha i się mnie pyta "a co u Pana dokładnie jest nie tak?". Odpowiadam "przepuklina kresy białej". On mi mówi "Panie, przecież tutaj jest wszystko w porządku. Gdzie to Panu wyskoczyło?", pokazałem mu dokładne miejsce w którym miałem "przepuklinę". On mi mówi "przecież tutaj nic się nie dzieje, nawet zerwania mięśnia nie było bo byłby krwiak.". Ja skołowany wróciłem z wynikami do lekarza który stwierdził żeby się obserwować i odpocząć od treningów. Wszystkie objawy przeszły. Podczas odpoczynku od siłowni, zaczął mnie boleć tył głowy, pojawiły się szumy uszne i czułem się odrealniony. Pierwsze myśli to guz mózgu, ale tym razem przypomniałem sobie że przecież już kiedyś miałem takie objawy. Niestety co się naczytałem to moje... Po powrocie na siłownię, na pierwszym treningu poczułem się trochę osłabiony (ze względu na przerwę) i dostałem lekkiego lęku że to może jednak coś poważnego. Na drugim treningu już było ok. Dzisiaj trzeci trening i dostałem ataku paniki. Wszedłem do samochodu i zacząłem jechać, przeszła mi myśl przez głowę, a co jeśli zemdleję i się rozbiję? Prawie natychmiast zaczęło mi bić szybciej serce, dostałem mroczek przed oczami i poczułem punktowy ból głowy. Pierwsza moja myśl: udar, albo guz mózgu. W pewnym momencie miałem wrażenie że zemdleję, ale w pewnym momencie opanowałem się i udało mi się dojechać do domu. Usiadłem na chwilę, przypomniałem sobie że to może być po prostu atak paniki i prawie wszystkie objawy przeszły. Niestety została derealizacja, szumy uszne i prawdopodobnie będę musiał znowu z tym powalczyć.

Żeby mieć pewność że nic poważnego się nie dzieje, zrobię sobie podstawowe badania i skonsultuję się z lekarzem. Jutro mam okulistę ze względu na to że mój wzrok już rok temu się trochę pogorszył. Jeżeli sprawdzi mi dno oka i wszystko będzie tam ok, to najprawdopodobniej nie mam żadnego guza (już wyczytałem :DD ). Potem jeszcze skonsultuję się z lekarzem ogólnym w sprawie objawów. Z jednej strony ja sobie mówię że to po prostu nawrót nerwicy, a nerwica mówi mi że to guz mózgu, albo tętniak. Wszystko sprowadza się do tego że objawy których teraz dostałem są mi bardzo znajome i jakoś tak z tyłu głowy mam że te konsultacje będą bez sensu. No, ale lepiej wszystko posprawdzać raz na jakiś czas.

Zmieniłem branże na mniej stresującą. Jest na prawdę bardzo dobrze, praktycznie 0 stresu, pracuję sobie z domu i bez pośpiechu. Wróciłem do domu rodzinnego na jakiś czas. Aktualnie nie mam też dziewczyny i jestem szczęśliwym singlem z całkiem niezłym powodzeniem :twisted: . Wszystkie stresy które miałem, poszły w zapomnienie. Mam wrażenie że po tylu latach stresu i nerwów, mój mózg po prostu szuka sobie jakichś dodatkowych atrakcji i odpalił tryb nerwicy.
adversarius
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 19 czerwca 2022, o 19:03

18 lipca 2022, o 08:29

Turbobanan pisze:
17 lipca 2022, o 22:43
Hej

Wracam na forum po 6-7-8 letniej przerwie od nerwicy (nie pamiętam już dokładnie kiedy to było) :DD
Kiedyś bardzo mi pomogło czytanie postów i historii innych ludzi z tego forum i mam nadzieję że tym razem też tak będzie.
Zaczęło się to u mnie w wieku około 18 lat, kiedy dostałem "złej fazy" po paleniu marihuany. Na następny dzień czułem się jakbym był na haju, dostałem dziwnych objawów somatycznych i ataku paniki przez który wylądowałem w szpitalu. Wkręcałem sobie guza mózgu, schizofrenię i masę innych chorób. Ostatecznie wtedy udało mi się to zwalczyć po około roku uświadamiania sobie że to tylko nerwica.

Ostatnio objawy wróciły. Aktualnie mam 27 lat, w między czasie zdążyłem skończyć studia, poznać kobietę mojego życia, przeżyc rozstanie z nią, wyjechać z rodzinnego miasta do Wrocławia, dostać kierownicze stanowisko w mojej branży, zmienić branże, wrócić do domu rodzinnego i dostać ponownie nerwicy. ^^
Wszystko zaczęło się prawdopodobnie od kontuzji której nabawiłem się na siłowni tj. naderwałem mięsień brzucha. Wyglądało to na początku na przepuklinę, lekarz wysłał mnie na usg. Przez ten czas naczytałem się dużo tym że jelito może utknąć między mięśniami i spowodować martwicę. Automatycznie po wyczytaniu tego, dostałem bólów brzucha i nudności. Poszedłem więc prywatnie na usg. Pan doktor zaczyna mi jeździć urządzeniem, sprawdza wszystkie organy wewnętrzne, zmienił jakąś nakładkę, sprawdza mięsnie brzucha i się mnie pyta "a co u Pana dokładnie jest nie tak?". Odpowiadam "przepuklina kresy białej". On mi mówi "Panie, przecież tutaj jest wszystko w porządku. Gdzie to Panu wyskoczyło?", pokazałem mu dokładne miejsce w którym miałem "przepuklinę". On mi mówi "przecież tutaj nic się nie dzieje, nawet zerwania mięśnia nie było bo byłby krwiak.". Ja skołowany wróciłem z wynikami do lekarza który stwierdził żeby się obserwować i odpocząć od treningów. Wszystkie objawy przeszły. Podczas odpoczynku od siłowni, zaczął mnie boleć tył głowy, pojawiły się szumy uszne i czułem się odrealniony. Pierwsze myśli to guz mózgu, ale tym razem przypomniałem sobie że przecież już kiedyś miałem takie objawy. Niestety co się naczytałem to moje... Po powrocie na siłownię, na pierwszym treningu poczułem się trochę osłabiony (ze względu na przerwę) i dostałem lekkiego lęku że to może jednak coś poważnego. Na drugim treningu już było ok. Dzisiaj trzeci trening i dostałem ataku paniki. Wszedłem do samochodu i zacząłem jechać, przeszła mi myśl przez głowę, a co jeśli zemdleję i się rozbiję? Prawie natychmiast zaczęło mi bić szybciej serce, dostałem mroczek przed oczami i poczułem punktowy ból głowy. Pierwsza moja myśl: udar, albo guz mózgu. W pewnym momencie miałem wrażenie że zemdleję, ale w pewnym momencie opanowałem się i udało mi się dojechać do domu. Usiadłem na chwilę, przypomniałem sobie że to może być po prostu atak paniki i prawie wszystkie objawy przeszły. Niestety została derealizacja, szumy uszne i prawdopodobnie będę musiał znowu z tym powalczyć.

Żeby mieć pewność że nic poważnego się nie dzieje, zrobię sobie podstawowe badania i skonsultuję się z lekarzem. Jutro mam okulistę ze względu na to że mój wzrok już rok temu się trochę pogorszył. Jeżeli sprawdzi mi dno oka i wszystko będzie tam ok, to najprawdopodobniej nie mam żadnego guza (już wyczytałem :DD ). Potem jeszcze skonsultuję się z lekarzem ogólnym w sprawie objawów. Z jednej strony ja sobie mówię że to po prostu nawrót nerwicy, a nerwica mówi mi że to guz mózgu, albo tętniak. Wszystko sprowadza się do tego że objawy których teraz dostałem są mi bardzo znajome i jakoś tak z tyłu głowy mam że te konsultacje będą bez sensu. No, ale lepiej wszystko posprawdzać raz na jakiś czas.

Zmieniłem branże na mniej stresującą. Jest na prawdę bardzo dobrze, praktycznie 0 stresu, pracuję sobie z domu i bez pośpiechu. Wróciłem do domu rodzinnego na jakiś czas. Aktualnie nie mam też dziewczyny i jestem szczęśliwym singlem z całkiem niezłym powodzeniem :twisted: . Wszystkie stresy które miałem, poszły w zapomnienie. Mam wrażenie że po tylu latach stresu i nerwów, mój mózg po prostu szuka sobie jakichś dodatkowych atrakcji i odpalił tryb nerwicy.
Wypisz wymaluj podobnie do mnie. Mocnej nerwicy dostałem przez przepracowanie (12h dziennie pracy fizycznej+ dojazdy 3h i życie w biegu+ byle jakie jedzenie) początkiem marca i do dzisiaj powoli ustępuje. Była derealizacja, która już odeszła, wmawianie chorób, leki, wszytkie somaty no i to co w nerwicy czyli wszytko cokolwiek sobie zamarzysz.

Tez jestem w podobnym wieku (26lat), tez singiel (ale nie mam na to aż takiego parcia, powodzenie jest) i tez po ataku paniki po 2 miesiącach musiałem wymówić wynajęcie mieszkania i wrócić do rodziców (kończąca się kasa no i brak kogokolwiek obok siebie) i tak siedzę do tej pory bo do pracy sie nie nadaje. Może tylko zdalnej ale wyjść gdzie i pracować to nie ma mowy. Pzynajmniej teraz.

Nerwice są spowodowane życiem w biegu, brakiem higieny życia, ogólnie zbytnimi wymaganiami wobec życia gdzie robimy wszystko cokolwiek by sie ludziom spodobać a nie to co w sobie czujemy. Jeśli będziesz robił w życiu wsystko co Ci Twój wewnętrzny głos mówi to wszytko będzie ok.

Powiesz mi jak sie odżywiasz i od kiedy masz odrealnienie, czym się objawia? ;) to tak tylko jako moja ciekawość bo interesuje się wpływem diety na człowieka
Pozdrawiam
ODPOWIEDZ