Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nerwica lękowa? Skąd to poczucie terroru?!

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
MocnoZaburzony
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: 21 lutego 2020, o 17:38

25 lutego 2020, o 17:11

Witajcie wszyscy, nazywam się Łukasz, mam prawie 30 lat i nie jestem tu nowy tak całkiem do końca. 10 lat temu to forum pomogło mi wyjść z nerwicy lękowej (A może wegetatywnej? Wtedy żaden lekarz jasno nie postawił mi diagnozy) choć w przeważającej mierze stało się tak dzięki biernemu czytaniu (Victor - jesteś wielkim człowiekiem, wiesz o tym?), silnej wierze, że to "tylko" nerwica i ogromnemu wsparciu mojej mamy.

Niestety w ciągu ostatnich miesięcy doszło u mnie do czegoś w rodzaju nawrotu. Nie jestem tego pewien ponieważ część objawów jest zupełnie inna i nowa. Niektóre wydają mi się nie być nerwicowe i to niepokoi mnie najbardziej. Otóż moja stara przyjaciółka nerwica jest mi mniej lub więcej znaną. Tym jednak razem po wielu życiowych zawirowaniach (które kiedy już poukładam mam nadzieję gdzieś na forum przedstawić częściowo jako przestrogę a częściowo jako świadectwo) już w listopadzie 2019 pojawił się u mnie pisk w głowie. Nie tylko ten stały i wysoki, ale też okresowe "łopotanie" w uchu i bardzo niskie tętnienie gdzieś z tyłu głowy. Do obecnej pory przeszedłem szereg badań takich jak USG żył szyjnych, audiometrię czy Tomografię Komputerową głowy z kontrastem. Nie muszę oczywiście wymieniać niezliczonych morfologii, prawda? ;) Żadne z tych badań do tej pory nie wykazało somatycznych przyczyn moich pisków, a przede mną jeszcze tylko Rezonans Magnetyczny z kontrastem zlecony przez Panią neurolog. To co jest największą przyczyną mojego przerażenia, smutku i beznadziei jest jednak to co rozwija się w moim umyśle.

Nie mam teraz wystarczająco dużo siły by opisać wszystko chronologicznie, ale powiem tylko, że przerażające ataki czegoś co mogę nazwać tylko beznadzieją, terrorem wewnętrznym, całkowitym uczuciem "Ja tego nie wytrzymam i już nic dobrego mnie nie czeka". Te ataki to fale myśli i emocji, które rozpędzają mnie do takich stanów w których "nawet" Hydroksyzyna (jedyny lek, który brałem do tej pory) nie potrafi mnie wyrwać. Pojawiły się przed tym (pierwszy tak silny atak pojawił się 14 lutego), mroczki przed oczami (mijające po 30 minutach), galopujące myśli, nagłe zatrzymania myśli i całkowity brak koncentracji. Tych większych i mniejszych objawów jest naprawdę dużo, ale te opisane na początku akapitu uważam za najgorsze. Pojawiają się zarówno nagle i są bardzo silne, ale potrafią się także sączyć i zatruwać mi całe godziny...

Mam piękną i wspaniałą dziewczynę, dobrą pracę i fajne życie... nie wiem co mi jest i co się dzieje, a jedyna wizyta u psychologa która odbyła się tydzień temu nie przyniosła jeszcze żadnej diagnozy (co wykańcza mnie doszczętnie i pogłębia opisane powyżej stany). Oczekuję na kolejną już jutro i przyznam, że nawet ten post jest sposobem na wyrzucenie z siebie tych okropnych uczuć.

Jeśli ktokolwiek rozumie o czym mogę tu pisać albo ma jakiekolwiek doświadczenia z tym to bardzo proszę o pomoc. Dziękuję, że jesteście!
Sayan86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 54
Rejestracja: 19 lutego 2020, o 16:43

25 lutego 2020, o 18:19

MocnoZaburzony pisze:
25 lutego 2020, o 17:11
Witajcie wszyscy, nazywam się Łukasz, mam prawie 30 lat i nie jestem tu nowy tak całkiem do końca. 10 lat temu to forum pomogło mi wyjść z nerwicy lękowej (A może wegetatywnej? Wtedy żaden lekarz jasno nie postawił mi diagnozy) choć w przeważającej mierze stało się tak dzięki biernemu czytaniu (Victor - jesteś wielkim człowiekiem, wiesz o tym?), silnej wierze, że to "tylko" nerwica i ogromnemu wsparciu mojej mamy.

Niestety w ciągu ostatnich miesięcy doszło u mnie do czegoś w rodzaju nawrotu. Nie jestem tego pewien ponieważ część objawów jest zupełnie inna i nowa. Niektóre wydają mi się nie być nerwicowe i to niepokoi mnie najbardziej. Otóż moja stara przyjaciółka nerwica jest mi mniej lub więcej znaną. Tym jednak razem po wielu życiowych zawirowaniach (które kiedy już poukładam mam nadzieję gdzieś na forum przedstawić częściowo jako przestrogę a częściowo jako świadectwo) już w listopadzie 2019 pojawił się u mnie pisk w głowie. Nie tylko ten stały i wysoki, ale też okresowe "łopotanie" w uchu i bardzo niskie tętnienie gdzieś z tyłu głowy. Do obecnej pory przeszedłem szereg badań takich jak USG żył szyjnych, audiometrię czy Tomografię Komputerową głowy z kontrastem. Nie muszę oczywiście wymieniać niezliczonych morfologii, prawda? ;) Żadne z tych badań do tej pory nie wykazało somatycznych przyczyn moich pisków, a przede mną jeszcze tylko Rezonans Magnetyczny z kontrastem zlecony przez Panią neurolog. To co jest największą przyczyną mojego przerażenia, smutku i beznadziei jest jednak to co rozwija się w moim umyśle.

Nie mam teraz wystarczająco dużo siły by opisać wszystko chronologicznie, ale powiem tylko, że przerażające ataki czegoś co mogę nazwać tylko beznadzieją, terrorem wewnętrznym, całkowitym uczuciem "Ja tego nie wytrzymam i już nic dobrego mnie nie czeka". Te ataki to fale myśli i emocji, które rozpędzają mnie do takich stanów w których "nawet" Hydroksyzyna (jedyny lek, który brałem do tej pory) nie potrafi mnie wyrwać. Pojawiły się przed tym (pierwszy tak silny atak pojawił się 14 lutego), mroczki przed oczami (mijające po 30 minutach), galopujące myśli, nagłe zatrzymania myśli i całkowity brak koncentracji. Tych większych i mniejszych objawów jest naprawdę dużo, ale te opisane na początku akapitu uważam za najgorsze. Pojawiają się zarówno nagle i są bardzo silne, ale potrafią się także sączyć i zatruwać mi całe godziny...

Mam piękną i wspaniałą dziewczynę, dobrą pracę i fajne życie... nie wiem co mi jest i co się dzieje, a jedyna wizyta u psychologa która odbyła się tydzień temu nie przyniosła jeszcze żadnej diagnozy (co wykańcza mnie doszczętnie i pogłębia opisane powyżej stany). Oczekuję na kolejną już jutro i przyznam, że nawet ten post jest sposobem na wyrzucenie z siebie tych okropnych uczuć.

Jeśli ktokolwiek rozumie o czym mogę tu pisać albo ma jakiekolwiek doświadczenia z tym to bardzo proszę o pomoc. Dziękuję, że jesteście!
Witaj!
Jakbym czytał o sobie 😉
Wyszedłem z tego, ale miałem te same objawy + derealizację i czasami depersonalizację. Z lekami nie miałem nigdy do czynienia, także nawet hydroksyzyna o której piszesz jest dla mnie czymś nieznanym 😉
MocnoZaburzony
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: 21 lutego 2020, o 17:38

25 lutego 2020, o 18:40

Sayan86 pisze:
25 lutego 2020, o 18:19
Witaj!
Jakbym czytał o sobie 😉
Wyszedłem z tego, ale miałem te same objawy + derealizację i czasami depersonalizację. Z lekami nie miałem nigdy do czynienia, także nawet hydroksyzyna o której piszesz jest dla mnie czymś nieznanym 😉
Czesć! Sayan86! 😊 Bardzo Ci dziękuję za odpowiedź i pokrzepienie. Czy możesz mi powiedzieć czy te "czarne stany" były u Ciebie tak kosmicznie ciężkie że myślałeś że nie masz już nigdzie ucieczki i obawiałeś się do czego Cię to doprowadzi? Jaki był Twój sposób na to? Ja nie ukrywam, że sobie nie umiem poradzić. Minęło już 11 dni od tamtego czasu, a dziś poczułem znowu to co wywołało we mnie skrajny amok. Panika przyszła druga... To jest dla mnie najdziwniejsze.
Sayan86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 54
Rejestracja: 19 lutego 2020, o 16:43

25 lutego 2020, o 19:32

MocnoZaburzony pisze:
25 lutego 2020, o 18:40
Sayan86 pisze:
25 lutego 2020, o 18:19
Witaj!
Jakbym czytał o sobie 😉
Wyszedłem z tego, ale miałem te same objawy + derealizację i czasami depersonalizację. Z lekami nie miałem nigdy do czynienia, także nawet hydroksyzyna o której piszesz jest dla mnie czymś nieznanym 😉
Czesć! Sayan86! 😊 Bardzo Ci dziękuję za odpowiedź i pokrzepienie. Czy możesz mi powiedzieć czy te "czarne stany" były u Ciebie tak kosmicznie ciężkie że myślałeś że nie masz już nigdzie ucieczki i obawiałeś się do czego Cię to doprowadzi? Jaki był Twój sposób na to? Ja nie ukrywam, że sobie nie umiem poradzić. Minęło już 11 dni od tamtego czasu, a dziś poczułem znowu to co wywołało we mnie skrajny amok. Panika przyszła druga... To jest dla mnie najdziwniejsze.
Bardzo silne poczucie bezsensu i beznadzieji?
Miałem takie "ataki". Były czasem dłuższe, czasem krótsze. Starałem się to przeczekać. Najgorszy był pierwszy raz, bo kompletnie nie wiedziałem co się dzieję. Z każdym kolejnym takim uczuciem wiedziałem, że to chwilowe i zaraz przejdzie. Najbardziej obawiałem się, że pewnego dnia pojawi się to na stałe. Na szczęście tak się nie stało 😉 Musisz po prostu przeczekać takie chwile, bo to norma przy zaburzeniach lękowych 👍💪
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

26 lutego 2020, o 01:54

W sumie czemu przy przeciążeniach emocjonalnych miałaby tylko pojawiać się zawsze panika w postaci czystego lęku i przerażenia? Równie dobrze mogą być to ataki czarnych myśli, z poczuciem, że nic więcej dobrego się nie wydarzy. Lęk przecież sam w sobie dotyczy tego, że coś nam się stanie i jesteśmy tym wręcz zaszczuci oraz mamy katastroficzne wizje. Przeciążenie emocji może objawiać się naprawdę bardzo różnie i uczucie terroru nie jest wcale zaskakujące. Szczególnie, że przecież sam opisujesz, iż miałeś spore powody ku temu.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
MocnoZaburzony
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: 21 lutego 2020, o 17:38

26 lutego 2020, o 11:48

Victor pisze:
26 lutego 2020, o 01:54
W sumie czemu przy przeciążeniach emocjonalnych miałaby tylko pojawiać się zawsze panika w postaci czystego lęku i przerażenia? Równie dobrze mogą być to ataki czarnych myśli, z poczuciem, że nic więcej dobrego się nie wydarzy. Lęk przecież sam w sobie dotyczy tego, że coś nam się stanie i jesteśmy tym wręcz zaszczuci oraz mamy katastroficzne wizje. Przeciążenie emocji może objawiać się naprawdę bardzo różnie i uczucie terroru nie jest wcale zaskakujące. Szczególnie, że przecież sam opisujesz, iż miałeś spore powody ku temu.
Cześć Victor! Masz absolutną rację. Wariuję już bo po pierwszej wizycie u psycholożki Pani powiedziała mi, że nie chce jeszcze wyrokować czy to nerwica (a jak wiemy doskonale dla nerwicowca czy w ogólności kogokolwiek zaburzonego to PERFEKCYJNY moment żeby wkręcić sobie schizofrenię, depresję, borderline, dystymię, uszkodzenie mózgu... wiadomo gdzie to zmierza). Wczorajsza noc była jakąś pomyłką. Po zażyciu hydroksyzyny zacząłem przy zasypianiu pocić się jak szalony, czułem "prąd"przeszywający głównie nogi (podobne uczucie towarzyszy mi już prawie dwa tygodnie w przedramionach i od kolan w dół razem z metalicznym posmakiem w ustach). Czuję, że mój umysł próbuje odzierać mnie z resztek spokoju. Gdyby to odrobina rozsądku z zewnątrz od was forumowiczów to nie wiem gdzie bym z tym wszystkim skończył.

Zawsze miałem na te objawy haka. Bo były somatyczne i łatwe do wyłapania. Kiedy coś atakuje Twoje myśli i zatracasz krytycyzm... to już inny kaliber.
MocnoZaburzony
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: 21 lutego 2020, o 17:38

26 lutego 2020, o 13:26

MocnoZaburzony pisze:
26 lutego 2020, o 11:48
Gdyby to odrobina rozsądku z zewnątrz od was forumowiczów to nie wiem gdzie bym z tym wszystkim skończył.
Oczywiście muszę poprawić ten błąd bo nie umiem wyedytować posta:

Gdyby NIE odrobina rozsądku z zewnątrz od was forumowiczów to nie wiem gdzie bym z tym wszystkim skończył.

Proszę o wybaczenie natręctwa!
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

27 lutego 2020, o 01:06

MocnoZaburzony pisze:
26 lutego 2020, o 13:26
MocnoZaburzony pisze:
26 lutego 2020, o 11:48
Gdyby to odrobina rozsądku z zewnątrz od was forumowiczów to nie wiem gdzie bym z tym wszystkim skończył.
Oczywiście muszę poprawić ten błąd bo nie umiem wyedytować posta:

Gdyby NIE odrobina rozsądku z zewnątrz od was forumowiczów to nie wiem gdzie bym z tym wszystkim skończył.

Proszę o wybaczenie natręctwa!
A to było natręctwo? ;p
MocnoZaburzony pisze:
26 lutego 2020, o 11:48
Victor pisze:
26 lutego 2020, o 01:54
W sumie czemu przy przeciążeniach emocjonalnych miałaby tylko pojawiać się zawsze panika w postaci czystego lęku i przerażenia? Równie dobrze mogą być to ataki czarnych myśli, z poczuciem, że nic więcej dobrego się nie wydarzy. Lęk przecież sam w sobie dotyczy tego, że coś nam się stanie i jesteśmy tym wręcz zaszczuci oraz mamy katastroficzne wizje. Przeciążenie emocji może objawiać się naprawdę bardzo różnie i uczucie terroru nie jest wcale zaskakujące. Szczególnie, że przecież sam opisujesz, iż miałeś spore powody ku temu.
Cześć Victor! Masz absolutną rację. Wariuję już bo po pierwszej wizycie u psycholożki Pani powiedziała mi, że nie chce jeszcze wyrokować czy to nerwica (a jak wiemy doskonale dla nerwicowca czy w ogólności kogokolwiek zaburzonego to PERFEKCYJNY moment żeby wkręcić sobie schizofrenię, depresję, borderline, dystymię, uszkodzenie mózgu... wiadomo gdzie to zmierza). Wczorajsza noc była jakąś pomyłką. Po zażyciu hydroksyzyny zacząłem przy zasypianiu pocić się jak szalony, czułem "prąd"przeszywający głównie nogi (podobne uczucie towarzyszy mi już prawie dwa tygodnie w przedramionach i od kolan w dół razem z metalicznym posmakiem w ustach). Czuję, że mój umysł próbuje odzierać mnie z resztek spokoju. Gdyby to odrobina rozsądku z zewnątrz od was forumowiczów to nie wiem gdzie bym z tym wszystkim skończył.

Zawsze miałem na te objawy haka. Bo były somatyczne i łatwe do wyłapania. Kiedy coś atakuje Twoje myśli i zatracasz krytycyzm... to już inny kaliber.
W czym zatracasz krytycyzm?
Rozumiem niepokój po wizycie u psychologa, ale też dobrze to świadczy, iż nie rzuca słów na wiatr nie mając pełnych przesłanek (z jej punktu widzenia).
Niepotrzebnie obawiasz się depresji emocjonalnej, czym ona niby tak bardzo różni się od samego w sobie lęku? :)
Co do uszkodzeń mózgu i schizofrenii no to żeś tu już przegiął ;p
Jak to Ci się zaczęło MocnoZaburzony? ;p
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
Mef21
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 53
Rejestracja: 20 lutego 2020, o 22:47

27 lutego 2020, o 05:24

MocnoZaburzony pisze:
25 lutego 2020, o 17:11
Witajcie wszyscy, nazywam się Łukasz, mam prawie 30 lat i nie jestem tu nowy tak całkiem do końca. 10 lat temu to forum pomogło mi wyjść z nerwicy lękowej (A może wegetatywnej? Wtedy żaden lekarz jasno nie postawił mi diagnozy) choć w przeważającej mierze stało się tak dzięki biernemu czytaniu (Victor - jesteś wielkim człowiekiem, wiesz o tym?), silnej wierze, że to "tylko" nerwica i ogromnemu wsparciu mojej mamy.

Niestety w ciągu ostatnich miesięcy doszło u mnie do czegoś w rodzaju nawrotu. Nie jestem tego pewien ponieważ część objawów jest zupełnie inna i nowa. Niektóre wydają mi się nie być nerwicowe i to niepokoi mnie najbardziej. Otóż moja stara przyjaciółka nerwica jest mi mniej lub więcej znaną. Tym jednak razem po wielu życiowych zawirowaniach (które kiedy już poukładam mam nadzieję gdzieś na forum przedstawić częściowo jako przestrogę a częściowo jako świadectwo) już w listopadzie 2019 pojawił się u mnie pisk w głowie. Nie tylko ten stały i wysoki, ale też okresowe "łopotanie" w uchu i bardzo niskie tętnienie gdzieś z tyłu głowy. Do obecnej pory przeszedłem szereg badań takich jak USG żył szyjnych, audiometrię czy Tomografię Komputerową głowy z kontrastem. Nie muszę oczywiście wymieniać niezliczonych morfologii, prawda? ;) Żadne z tych badań do tej pory nie wykazało somatycznych przyczyn moich pisków, a przede mną jeszcze tylko Rezonans Magnetyczny z kontrastem zlecony przez Panią neurolog. To co jest największą przyczyną mojego przerażenia, smutku i beznadziei jest jednak to co rozwija się w moim umyśle.

Nie mam teraz wystarczająco dużo siły by opisać wszystko chronologicznie, ale powiem tylko, że przerażające ataki czegoś co mogę nazwać tylko beznadzieją, terrorem wewnętrznym, całkowitym uczuciem "Ja tego nie wytrzymam i już nic dobrego mnie nie czeka". Te ataki to fale myśli i emocji, które rozpędzają mnie do takich stanów w których "nawet" Hydroksyzyna (jedyny lek, który brałem do tej pory) nie potrafi mnie wyrwać. Pojawiły się przed tym (pierwszy tak silny atak pojawił się 14 lutego), mroczki przed oczami (mijające po 30 minutach), galopujące myśli, nagłe zatrzymania myśli i całkowity brak koncentracji. Tych większych i mniejszych objawów jest naprawdę dużo, ale te opisane na początku akapitu uważam za najgorsze. Pojawiają się zarówno nagle i są bardzo silne, ale potrafią się także sączyć i zatruwać mi całe godziny...

Mam piękną i wspaniałą dziewczynę, dobrą pracę i fajne życie... nie wiem co mi jest i co się dzieje, a jedyna wizyta u psychologa która odbyła się tydzień temu nie przyniosła jeszcze żadnej diagnozy (co wykańcza mnie doszczętnie i pogłębia opisane powyżej stany). Oczekuję na kolejną już jutro i przyznam, że nawet ten post jest sposobem na wyrzucenie z siebie tych okropnych uczuć.

Jeśli ktokolwiek rozumie o czym mogę tu pisać albo ma jakiekolwiek doświadczenia z tym to bardzo proszę o pomoc. Dziękuję, że jesteście!
Mam to samo tylko kilka razy w ciągu dnia, nie jesteś sam 😊
nie chce ranić już nikogo za to co mam w głowie swej
nie chce ranić za swa zazdrość, niską samoocenę
pora zabić każda wadę która szarpie nerwy me
pora odzyskać na dobre własne trzeźwe spojrzenie

~Fonos-Furia
MocnoZaburzony
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: 21 lutego 2020, o 17:38

28 lutego 2020, o 08:40

Victor pisze:
27 lutego 2020, o 01:06
A to było natręctwo? ;p
Victor, na to wygląda. Zostałem zdiagnozowany - OCD (zaraz będzie trzeba przenieść wątek, hah). Powiem teraz tylko krótko, przez niecałą dobę od diagnozy czułem się naprawdę dobrze. Dzisiejszej nocy myślałem, że umieram.
Victor pisze:
26 lutego 2020, o 01:54
W czym zatracasz krytycyzm?
Rozumiem niepokój po wizycie u psychologa, ale też dobrze to świadczy, iż nie rzuca słów na wiatr nie mając pełnych przesłanek (z jej punktu widzenia).
Niepotrzebnie obawiasz się depresji emocjonalnej, czym ona niby tak bardzo różni się od samego w sobie lęku? :)
Co do uszkodzeń mózgu i schizofrenii no to żeś tu już przegiął ;p
Jak to Ci się zaczęło MocnoZaburzony? ;p
Jak się okazuje brak ŚWIADOMEGO krytycyzmu wobec własnych myśli wcale nie pomaga w OCD, a ja oczywiście podważam tą diagnozę jak wszystko w życiu i jest to wykańczające. Tego niekontrolowanego krytycyzmu mam chyba w ogromnej ilości. Jestem teraz w pracy, ale postaram się wieczorem zebrać myśli i obszernie opisać jak dotarłem do tego punktu. Zostałem poproszony o rozważenie kolejnej wizyty w tym tygodniu. Zgodziłem się na to i liczę, że w końcu zostanę uzbrojony w cokolwiek co pozwoli mi w końcu normalnie zasnąć i nie przeżywać każdego dnia jak ostatniego w swoim życiu.
Mef21 pisze:
27 lutego 2020, o 05:24
Mam to samo tylko kilka razy w ciągu dnia, nie jesteś sam 😊
Mef21 bardzo dziękuję za zrozumienie! :) Jak mówiłem teraz sam nie daję rady.
MocnoZaburzony
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: 21 lutego 2020, o 17:38

28 lutego 2020, o 10:42

Dopiszę to bo aż mnie nosi wewnętrznie - nie muszę chyba dodawać, że obecna sytuacja dotycząca epidemii panoszącej się po świecie rozkręca mnie chyba do stanu całkowitego amoku? W jednej chwili gdy o tym pomyślę nie czuję nic wyjątkowego (tak myślę), ale gdy jestem w tym specyficznym okropnym stanie beznadziei (trwają kilka nawet kilkanaście godzin) to czuję się osaczony, bez wyjścia i że życie nie ma sensu, najbardziej boję się właśnie tych myśli i emocji (silnie sprzężonych). Jestem okropnie zmęczony, okropnie. Chciałbym się w końcu wyspać, ale boję się nawet wziąć Pramolan (obsesja kontroli?).
Awatar użytkownika
Mef21
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 53
Rejestracja: 20 lutego 2020, o 22:47

28 lutego 2020, o 15:03

MocnoZaburzony pisze:
28 lutego 2020, o 10:42
Dopiszę to bo aż mnie nosi wewnętrznie - nie muszę chyba dodawać, że obecna sytuacja dotycząca epidemii panoszącej się po świecie rozkręca mnie chyba do stanu całkowitego amoku? W jednej chwili gdy o tym pomyślę nie czuję nic wyjątkowego (tak myślę), ale gdy jestem w tym specyficznym okropnym stanie beznadziei (trwają kilka nawet kilkanaście godzin) to czuję się osaczony, bez wyjścia i że życie nie ma sensu, najbardziej boję się właśnie tych myśli i emocji (silnie sprzężonych). Jestem okropnie zmęczony, okropnie. Chciałbym się w końcu wyspać, ale boję się nawet wziąć Pramolan (obsesja kontroli?).

Gdy jesteś w stanie beznadziei myslisz o wszystkim ja np analizuje ( czego sie staram juz nie robic ) całe życie i szukam gdzie popelniłem błąd, przez co przychodza mi jakies dziwne akcje do głowy mam za nie wyrzuty sumiena albo utwierdzam się w stanie że to co zrobiłem w tamtym czasie i nie miałem za to rzadnych wyrzutów sumienia a teraz po prostu mnie to zwala z nóg, W normalnym stanie to sam sie smieje ze swojej głupoty jak wgl wpadłem w to chore gówno. A to że wcześniej byłem osobą otwarta która nie bała się gadać o śmierci, wrecz wyśmiewać wszystko czego nie powinno się wyśmiewać " przynajmniej tak teraz twierdze XD " to jeszcze bardziej utrwala mnie to w tym że jestem świrem xD. Na razie nie jestem w stanie sam nad tym zapanować i to w sumie najgorsza część tej mojej całej nerwicy :/ Przychodzi nagle i zaczynaja sie rozkminy. Życze ci wytrwałości bo sam wiem jakie to bywa męczące.
nie chce ranić już nikogo za to co mam w głowie swej
nie chce ranić za swa zazdrość, niską samoocenę
pora zabić każda wadę która szarpie nerwy me
pora odzyskać na dobre własne trzeźwe spojrzenie

~Fonos-Furia
MocnoZaburzony
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: 21 lutego 2020, o 17:38

3 marca 2020, o 21:45

Cześć wszystkim! Przepraszam, że nadal nie umieściłem historii swoich zaburzeń. Jestem teraz w trakcie początkowej fazy terapii i przyznam, że unikam jak ognia wszelkich prób skupiania się na tym co mi jest bo rozkręca to moją labilność emocjonalną, a czuję się bardzo tym zmęczony. Tak jakbym obawiał się że zaraz uwierzę we własne zakrzywione myśli i utożsamię się z nimi. Obecnie zmagam się z silną bezsennością. Zażyłem nawet pierwszy Pramolan i dziś być może spróbuję znowu. Wybudzanie się po 2-3 w nocy i niemożność zaśnięcia to najgorsza część.
Herflik
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 23
Rejestracja: 23 sierpnia 2019, o 15:58

6 marca 2020, o 19:06

MocnoZaburzony pisze:
3 marca 2020, o 21:45
Cześć wszystkim! Przepraszam, że nadal nie umieściłem historii swoich zaburzeń. Jestem teraz w trakcie początkowej fazy terapii i przyznam, że unikam jak ognia wszelkich prób skupiania się na tym co mi jest bo rozkręca to moją labilność emocjonalną, a czuję się bardzo tym zmęczony. Tak jakbym obawiał się że zaraz uwierzę we własne zakrzywione myśli i utożsamię się z nimi. Obecnie zmagam się z silną bezsennością. Zażyłem nawet pierwszy Pramolan i dziś być może spróbuję znowu. Wybudzanie się po 2-3 w nocy i niemożność zaśnięcia to najgorsza część.
jak samopoczucie? bierzesz jakieś leki czy starasz się wprowadzać porady z forum, czy jedno i drugie?
MocnoZaburzony
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: 21 lutego 2020, o 17:38

7 marca 2020, o 14:11

Herflik pisze:
6 marca 2020, o 19:06
MocnoZaburzony pisze:
3 marca 2020, o 21:45
Cześć wszystkim! Przepraszam, że nadal nie umieściłem historii swoich zaburzeń. Jestem teraz w trakcie początkowej fazy terapii i przyznam, że unikam jak ognia wszelkich prób skupiania się na tym co mi jest bo rozkręca to moją labilność emocjonalną, a czuję się bardzo tym zmęczony. Tak jakbym obawiał się że zaraz uwierzę we własne zakrzywione myśli i utożsamię się z nimi. Obecnie zmagam się z silną bezsennością. Zażyłem nawet pierwszy Pramolan i dziś być może spróbuję znowu. Wybudzanie się po 2-3 w nocy i niemożność zaśnięcia to najgorsza część.
jak samopoczucie? bierzesz jakieś leki czy starasz się wprowadzać porady z forum, czy jedno i drugie?

Czesć Herflik. Moja psychoterapeutka odradziła mi w tej chwili leki. Powiedziała, że mam OCD, ale nie ma w tym momencie sensu dodatkowo obciążać się trudnością związaną z ewentualnymi skutkami ubocznymi i wychodzeniem z nich. Ucieszyłem się choć mam ogromne problemy z zaufaniem i ciągle podważam wszystkie autorytety i teorie - to okropnie męcząca rzecz.

Prawdę mówiąc zarówno obecność wszystkich forumowiczów i psychoterapia to teraz moje główne "mentalne podpory" bo choć nie jest łatwo to pokonuje każdy dzień krok po kroku. Przeprowadziłem już praktycznie wszystkie oczywiste badania (łącznie z TK głowy) i czekam jeszcze tylko na rezonans magnetyczny (bo oczywiście wmawiam sobie stwardnienie rozsiane z wszystkimi drganiami w uszach, mdlejacymi rękami, bezsennością, dużą utratą wagi - od początku roku 8 kilogramów) i RTG kręgosłupa szyjnego.

Obiecałem że napiszę tu obszerną historię ostatnich miesięcy, ale nadal obawiam się tej retrospekcji.
ODPOWIEDZ