Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nerwica - hipochondria, strach przed chorobami

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Wiola27
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 13 maja 2022, o 18:31

22 maja 2022, o 12:58

Witam. Jestem niwa na forum , podejrzewam że moje objawy zoladkowe są spodowane nerwica lekowa . Zaczęło się w drugiej klasie szkoły średniej gdy pewnego dnia gdy wstałam rano do szkoły było mi niedobrze do tego stopnia że gdy jechałam tramwajem po prostu musiałam wysiąść i zwymiotowac , ten stan trwał jakiś miesiąc nie było już tak źle że musiałam wysiadać wczasie ale mdliło mnie i nie mogłam jesc. Nie wiedziałam co mi jest bo nie miałam się czym stresować oceny były całkiem ok i nie wiem z czego to było , poszłam do lekarza i dostałam skierowanie na usg brzucha I nic nie wyszło lekarz rozłożył ręce, stwierdza że zapewne jakiś stres i przeszło mi nagle. Później skończyłam szkole , poznałam mojego przyszłego męża zamieszkaliśmy razem i było super o dziwo randki mnie jie stresowały :) . Później szukałam pracy i dostałam staz w biurze i zaczął się mój stres , nie mogłam nic jesc tak Sue stresowałam że zrobię cos zle , popełnię błąd i będą krzyczeć na mnie ze ten stan nerwicy zoladka wraz z biegunkami trwał długi czas z przerwami , gdy popracowałam jakiś czas minęło, po stażu zostałam, zaszłam w ciążę i miałam spokoj od objawowo długi czas bo nie miałam się czym stresować więc cała ciążę i po urodzeniu dzidziusia było dobrze . Zaczęło się znowu gdy u tatay było podejrzenie czerniaka, zaczęłam ciągle o tym myśleć co będzie i co stanie że znowu dostałam silnej nerwicy , nie mogłam o niczym innym myśleć, biegunki , wymioty żółcią, brak apetytu , jestem ogólnie chudzielec a przez ra nerwice jeszcze schudłam:(. Na szczęście nie był to czerniak tylko znamie atypowe więc odrazu objawy minęły jak reka odjął. Zauważyłam że te moje objawy są że stresu właśnie na początku gdy była to szkoła średnia nie wiedziałam skąd się to wzięło ale teraz wiem że musiałam się czymś podswiadomowe stresować tylko nie wiedziałam czym bo niektóre sytuacje np poród albo mój ślub mnie tak nie stresowały do tego stopnia żeby mieć objawy ale już praca czy myśl o chorobach już tak . Teraz szukam pracy i mam nerwice że nie znajdę nic po długiej przerwie na wychowanie syna , jeszcze zaczęłam ciągle rozmyślać o chorobach i martwię się o wszystkich tylko nie osiebie . Moje glown3 objawy to mdlosci , wymioty żółcią, brak apetytu , biegunka albo zaparcia , szybkie bicie serca czasami też uczucie gorąca albo zimna . Zaczęłam się zastanawiać czy nie iść na terapię bo mnie to męczy i jie da się tak żyć:(
ant6
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 6 maja 2022, o 15:55

27 maja 2022, o 10:06

Kredka pisze:
19 maja 2022, o 11:18
ant6 pisze:
14 maja 2022, o 10:54
Chyba muszę to z siebie wyrzucić. Hipochondria chyba zaczęła się u mnie jako dzieciaka. Mój wujek zmarł bardzo młodo i miał raka. Zawsze panicznie obawiałam się, że jestem na coś chora, że coś się stanie, że mam na pewno objawy. Problem zaczął się okropnie nasilać kiedy poznałam chłopaka. Gorączkowo co miesiąc parę testów ciążowych, testy z krwi, bo miesiączka spóźniła się 4 dni. Co gorsza zdaję sobie sprawę jak idiotycznie to brzmi. Może to nie do końca objaw hipochondrii, ale o ile z tym udało się względnie wygrać, bo przestałam kupować testy, bo w sumie ten chłopak już jest chwilę moim mężem i sama zrozumiałam, że lepiej kupić sobie coś fajnego niż wydawać co miesiąc tyle kasy na testy i badania :D prócz tego, że jak tylko mnie coś zaboli od razu wjeżdża internet i jest już po mnie. Aktualnie jestem na etapie bólu kręgosłupa, więc po prostu zapisałam się do fizjoterapeuty bez grzebania i staram się nie dobierać sobie do głowy, bo pewnie coś uszkodziłam podczas ćwiczeń(tutaj to brzmi jakbym to wszystko miała pod kontrolą), ale problem się znów zaczął odkąd usunęłam ósemkę i dentysta uszkodził mi nerw. Czucia nie odzyskałam już ponad pół roku i nikt nie daje mi na to zbytnich nadziei co mnie dosyć mocno podłamało. Parę miesięcy temu byłam chora, antybiotyk wleciał i być może to zwykły zbieg okoliczności, ale zaczął piec mnie język i podniebienie. Trwa to parę miesięcy, więc poszłam do lekarza POZ. Pani od razu dała pilne skierownanie do neurologa, bo uznała, że nie jest to związane z zębem i uszkodzeniem nerwu. Mamrała coś pod nosem, ledwo ją usłyszałam, ale wyszłam stamtąd bardzo zaniepokojona. Oczywiście jak to neurolog NFZ popatrzył na mnie i dał skierowanie na RMI żebym "nie miała pretensji jak za 40 lat miałabym guza", ale według niego to nic mi nie jest. Czekam aktualnie na badanie, zostały 3 tygodnie i potem na wynik znów do 3 tygodni, a ja już cała chodzę wewnętrznie. Miałam RMI głowy 3 lata temu kiedy to pobiegłam sprawdzić czy nic mi nie jest, bo wtedy bolała mnie głowa. Oczywiście było okej, a mój mąż dzielnie to znosił i jeździł ze mną, choć cały czas twierdzi, ze dobieram sobie do głowy i nie myślę racjonalnie, ale jak odebrałam wyniki i wszystko było w normie to olałam temat i na kontrolę nie poszłam,a teraz się martwię czy oni to dobrze wykonali i czegoś nie przegapiłam. Juz cały internet przeczytany, że rak, że guz, a aktualnie jestem na etapie lęku przed SM, jestem od rana w pracy i cały internet z objawami przejrzany. Nie ważne, że nie mam żadnego prócz tego pieczenia. Boję się iść badać. Każde badanie wywołuje u mnie tak silny lęk, że nie mogę się uspokoić. Dodam, że mój ojciec od paru lat choruje na raka, a obecnie mama czeka na wynik biopsji, choć chyba wszystko okej według onkologa. Po prostu sama się nakręcam i co gorsze doskonale wiem, że powinnam do wszystkiego podejść na chłodno, bo tak naprawdę mogę mieć naczyniaka uciskającego nerwy i nie da się tego sprawdzić inaczej niż przez rezonans.... a ja już mam wizje siebie i SM na wózku i tego, że nie zdążę nawet dziecka urodzić i umrę. Szukam już tutaj wsparcia, bo aż mi wstyd mówić bliskim o tym co się dzieje, a tym bardziej dlatego, że mi się ciągle coś dzieje, bo tak analizuję. Mam już tego dość... Domyślam się, że wszystko będzie w porządku, ale martwi mnie, że oszaleje do tego czasu. Już zaczynam rozkminiać czy nie iść z samą płytą do neurologa i nie czekać na opis. Jednocześnie nie mogę uwierzyć, że takie rzeczy się mogą rodzić nam w głowach....
Postanowilam odpisac, bo dokladnie wiem co obecnie czujesz. Przechodzilam przez ostatni miesiac to samo. U mnie zaczelo sie od uderzenia w glowe, potem omdlenie, zawroty glowy i ogolne poczucie slabosci. Z osoby ktora niezle radzila sobie z nerwica przez ostatni miesiac wrocilam praktycznie do poczatku. Maz mial mnie serdecznie dosc, bo ja mialam juz: stwardnienie rozsiane (ja bylam PEWNA ze to to), guz mozgu, wylew. Poszlam do neurologa, neurolog dala mi skierowanie na rezonans. Po tygodniu przyszlam do niej z wynikiem bo oczywiscie z nerwow zrobilam prywatnie z dnia na dzien. Popatrzyla na mnie jak na wariatke i sie nawet zapytala "czemu tak szybko". Oczywiscie glowa czysta, guza ani stwardnienia brak... Ale po urazie glowy mam whiplash, i fizjoterapeutka mi powiedziala ze mam jakis czas chodzic w kolnierzu bo to stad te zawroty i oslabienie. No ale zgadnij... Jak uslyszalam ze to nie rak ani SM to 50% moich zawrotow i oslabienia minelo.
Idz na badanie! Ja bym chyba zwariowala albo sama sie wykonczyla gdybym nie poszla. Bedziesz miala pewnosc ze nic Ci nie jest. Ja tez sie masakrycznie nakrecalam, jak jechalam na rezonans to plakalam w metrze i caly dzien przed. Tylko pamietaj - moj maz mi to nawet powtarzal - ze MOZE faktycznie cos mi jest, ale w 99% sa to sprawy latwe do wyleczenia. Guz mogu i SM nie sa takie czeste.
A tak w ogole. Na poczatku zwiazku z moim obecnie mezem robilam dokladnie to samo co Ty. Miesiaczka spozniona kilka dni - ja robilam test po 2 razy dziennie. Minelo... Jak mu zaufalam. U mnie to wynikalo z niepewnosci i braku zaufania, plus masakrycznie niskiej pewnosci siebie i tego ze moj owczesny chlopak na pewno mnie niedlugo zostawi. Teraz juz tego nie robie, a jak mialam "jazde" na SM i guza mozgu, to nawet wylam ze nigdy mu dziecka nie urodze bo na pewno niedlugo umre...
Psychika jest masakrycznie mocna. Po ostatniej jezdzie jestem w stanie uwierzyc ze wmowic sobie mozna WSZYSTKO. Ja serio jak przeczytalam ze w SM mozna miec zapalenie nerwu wzrokowego ktore objawia sie bolem oka, to na nastepny dzien bolalo mnie oko. Jak mialy byc dretwienia - zaczely mi dretwiec rece i nogi. Wiec tak ten... Dystans. Ja tez od nowa musze to cwiczyc :)
Bardzo dziękuję za odpowiedź, od razu mi jakoś lżej na sercu, że nie jestem w tym wszystkim sama 😂 nie daje już wodzić się za nos moim emocjom, miałam myśl żeby od razu iść na RMI, ale na dobrą sprawę poczekam miesiąc i jest on za tydzień i do tej pory nie umarłam to chyba nic mi nie będzie, nie? 😁 Zaczynam myśleć dużo racjonalniej. Fizjoterapeuta oczywiście średnio mi pomógł, nadal mnie boli, ale cóż, boli od ponad miesiąca i nic się nie stało. Pojechałam do neurologa autem co mi się wcześniej nie zdarzało, bo mimo że umiem to panicznie się boję robić tego sama. Zrozumiałam, że musze zacząć nad tym panować. Poczekam na spokojnie na wyniki, oczywiście od początku tygodnia boli mnie codziennie głowa, ale wiesz co? Myślę sobie, że pobili i przejdzie i to pewnie napięcie. Skończyło się czytanie internetu i naprawdę mrowienia i inne rzeczy mijają jak się człowiek sam nie nakręca. Co do testów to cieszę się, że nie tylko ja mam w głowie coś takiego. Teraz już nie robię takich rzeczy, staram się sobie tłumaczyć, że nawet gdyby to nic by się nie stało strasznego, bo nie mam 15 lat. Tutaj chyba chodzi o to, że podświadomie sama tego na razie nie chce, bo to już odpowiedzialność i prawdziwa dorosłość, a póki co dobrze mi żyć sama ze sobą jakby to egoistycznie nie brzmiało😂 oczywiście rośnie presją ze strony rodziny, że rok po ślubie, a tu nic. Nie spodziewałam się, że psychika tak wiele może z moim ciałem, nigdy o tym nie myślałam w ten sposób i teraz widzę w jakim błędzie tkwiłam i jak niepewność siebie to wszystko nasila. Idę na morfologie, a już w głowie mam białaczkę. To jest po prostu chore! Widzisz, mam wadę wzroku tylko w jednym oku, normalnie by mi przemknęło przez myśl, że trzeba zbadać czy nie mam właśnie zapalenia, bo to przecież SM. Może to kwestia świetnych dni ostatnio jakie mam albo po prostu tego co mówisz, że dystans przede wszystkim! Mam nadzieję, że kiedyś się tego nauczę 😁
Monikaaa30
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 1 czerwca 2022, o 22:48

1 czerwca 2022, o 23:06

Cześć wszystkim
Muszę tu napisać, bo się zamęczę.
Raczej nie latałam nigdy po lekarzach, ale teraz to co się dzieje w mojej głowie i żze mną co się dzieje przeraża nie tylko mojego męża, ale też mnie. Zaczęło się od tego, że coś mnie uciskało w klatce piersiowej. Mogło to być od nadmiaru stresu, bo towarzyszy mi od dluzszego czasu. Poszłam do lekarza i z racji, że paliłam papierosy (ok 4 dziennie) poprosiłam o skierownie na RTG..wyszło ok, żadnych patologii. No ale po jakimś miesiącu zawalone zatoki i gardlo. Do tego paskudna ropna, brunatna wydzielina. W mojej głowie przerażenie. Ta flegma była.orzez jeden dzień. Laryngolog powiedziała, zapalenie krtani no i zatoki, na ktire choruje przewlekle.
Wszystko spoko. Po jakimś czasie w wydzielinie, która ścieka.mi po gardle z nosA( czuje to) niteczka jasnek krwi. Poszłam lekarza dostałam znowu coś na gardlo, bo się okazało że się nie doleczylam. I cały czas od tego czasu czytam i czytam o rakach i itp.
W zeszły piątek czymś się przytrułam i dość mocno wymiotowałam wieczorem. Rano w nosie katar, który trochę siła wysmarkalam, reszta spłynęła po gardle i znowu nitka jasna krwi. Oszaleje.
Do tego boli.mnie od dłuższego czasu pod lewa łopatka, promieniuje mi to do reki i do placów, które mi mrowieja (głównie mały i serdeczny) Mam prace biurowa, gdzie 8h klepie w komputer. Czy to od.tego?
Boję się tej krwi, caly internet przekopany. Lekarze twierdzą że to pęknięte naczynko. W ogóle nie kaszle, tylko flegma ściekającą. Wykonxze się, już nawet usg całej szyi zrobiłam, bo wydawało mi się że mam powiekszone wezly, ale wszystko ok.
Czy ja potrzebuje pomocy psychiatry?
P.s. testy ciążowe to robie cały czas, bo tak panicznie się boję ciąży. A przecież to i tak nic nie pomoże.
Toja2
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 4 czerwca 2022, o 19:55

4 czerwca 2022, o 20:13

Ta niteczka krwi to nic. Ja też tak miewam. Szczególnie rankiem kiedy czyszczę nos przy katarze. Bywa. Ból ręki też nic takiego. Ucisk nerwu od pracy biurowej. Myślę że jesteś zdrowa. Ja mam podobnie jak ty tylko że mi się rzuca na problemy ginekologiczne. Ciągle myślę że mam jakąś infekcję. Teraz to może już naprawdę mam bo mnie wszystko tam Boli. Co do ciąży to swego czasu przerabiałam tą panikę. Teraz bym się ucieszyła z ciąży. :)
Monikaaa30
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 1 czerwca 2022, o 22:48

5 czerwca 2022, o 13:16

Toja2 pisze:
4 czerwca 2022, o 20:13
Ta niteczka krwi to nic. Ja też tak miewam. Szczególnie rankiem kiedy czyszczę nos przy katarze. Bywa. Ból ręki też nic takiego. Ucisk nerwu od pracy biurowej. Myślę że jesteś zdrowa. Ja mam podobnie jak ty tylko że mi się rzuca na problemy ginekologiczne. Ciągle myślę że mam jakąś infekcję. Teraz to może już naprawdę mam bo mnie wszystko tam Boli. Co do ciąży to swego czasu przerabiałam tą panikę. Teraz bym się ucieszyła z ciąży. :)

Aż mi lepiej jak to przeczytałam. Idę do laryngologa popytam czy krew w nosie przy wydmuchiwaniu też może się pojawić w buzi, ale pewnie tak bo ciągle to co mam w nosie spływa mi do gardla.
Nie wiem dlaczego mi się tak porobiło w głowie.
Co do ciąży. To już mi się znudziła po prostu ta panika heheh. W zasadzie wszystko mi jedno ważne żebym zdrowa była.
Masakra o niczym innym nie myślę. Już dostaje nerwoboli z tego wszystkiego
lukanogaj
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 11 czerwca 2022, o 03:07

11 czerwca 2022, o 03:13

Dzien dobry , witam wszystkich.Dlugo sie bronilem zeby sobie przyznac ze cos ze mna nie tak.Moja historia zaczela sie dwa lata temu, kiedy zmarl moj Tata, z ktorym nie zdazylem sie pozegnac, jak rowniez nie moglem przyleciec przez covida na pogrzeb. No coz , i od tego sie zaczelo, najpierw rozlecial mi sie brzuch i jelita, biegunki, przelewanie wody i bole.Doszlem do wniosku ze mam raka jelita grubego, badania i koncu kolonoskopia , ktora tylko potwierdzila ze jestem zdrowy, no i cud po kolonoskopi wszsytko zniklo, jeszcze wtedy nie myslalem ze to moze siedziec w glowie, doszlem do wniosku ze to zmiana diety uspokoila zoladek. Ciagly starch ze ktorys z moich tluszczakow przerodzi sie w nowotwor... Kilka tygodni temu odkrylem na ramieniu ciemna plame, wiec prawie zemdlalem. to na pewno czerniak i juz umieram. Poszlem do dermatologa , ktory po badaniu stwierdzil ze to wlokniak twardy, prosze spac spokojnie. Nie uwiezylem od tego czasu nie spie , wiec umowilem sie do drugiego bardzo drogiego dermatologa w Londynie , bo tu mieszkam.Dermatolog stwierdzil podobnie ze ma wlokniaka i znamie, zeby sie nie martwic....Dr Google mnie zabije, a ciekawostka od kiedy ciagle mysle o tej plamie , to boli mnie reka , ktora i tak mnie boli od lat , gdyz jestem kierowca i zawsze mnie bolala, w trakcie jazdy. .. Powiem wam ze to jest straszne, nie wiem jak wylaczyc mozg, i jak sobie z tym poradzic.Pozdrawiam wszsytkich i ciesze sie ze istnieja takie grupy
Pralkadoprania
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 17
Rejestracja: 13 maja 2022, o 09:08

11 czerwca 2022, o 21:11

Witam.
Mam zdiagnozowane zaburzenia lękowe u dwóch psychiatrów i pani terapeutka też mówi że widzi u mnie lęki jednak ja ciągle bije się schizofreni. Kiedyś miałam tak że moje myśli przybrały charakter masz coś zrobić masz coś powiedzieć jednak przeszło ale ostatnio znowu tak mam. Czy ktoś mógłby mi napisać co o tym myśli? Czy to lęki? Następną wizytę u psychiatry jak i terapuety mam w lipcu. Dodam też że dużo czytałam o schizofrenii i jej objawach zresztą o dużej ilości chorób potem mi się wydawało że mam takie objawy ,ale teraz nie wiem czy się usprawiedliwiam czy to jets ten lęk
luk1285
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 120
Rejestracja: 31 stycznia 2022, o 15:02

11 czerwca 2022, o 21:38

Pralkadoprania pisze:
11 czerwca 2022, o 21:11
Witam.
Mam zdiagnozowane zaburzenia lękowe u dwóch psychiatrów i pani terapeutka też mówi że widzi u mnie lęki jednak ja ciągle bije się schizofreni. Kiedyś miałam tak że moje myśli przybrały charakter masz coś zrobić masz coś powiedzieć jednak przeszło ale ostatnio znowu tak mam. Czy ktoś mógłby mi napisać co o tym myśli? Czy to lęki? Następną wizytę u psychiatry jak i terapuety mam w lipcu. Dodam też że dużo czytałam o schizofrenii i jej objawach zresztą o dużej ilości chorób potem mi się wydawało że mam takie objawy ,ale teraz nie wiem czy się usprawiedliwiam czy to jets ten lęk
Poprostu masz lęk przed shizą i na sile wyszukujesz w sobie objawow shizy i w ten sposob rozkrecasz w sobie niepotrzebnie lęk i cierpienie zamiast olać to i nie zwracac na to uwagi. Ja dzis tez mialem dziwne objawy psychoczne i kompletnie mialem to w d...e i juz jest ok bo wiem ze nic mi sie nie stanie nie zwariuje ufam swojemu racjonalnemu i logicznemu mysleniu 🙂
Andziula
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 26 września 2022, o 20:25

26 września 2022, o 22:47

Martusia pisze:
26 kwietnia 2021, o 11:35
JestemNadzieja pisze:
26 kwietnia 2021, o 10:39
Martusia pisze:
25 kwietnia 2021, o 19:28
Wszystkie tu osoby się badają a z racji hipochondria nawet o wiele za dużo.
Czy jest ktoś kto panicznie boi się lekarzy i badań.???
Boli mnie długi czas pod lewym żebrem a ja męczę się a do lekarza nie 😭 jak sobie z tym poradzić?
Musisz wbić sobie do głowy że lekarz to Twój przyjaciel,że chce Ci pomoc a badania są po to żeby pomóc postawić diagnozę.
Diagnozy właśnie się boję,to się stało po pewnej wizycie u okulisty (poszłam i powiedziałam, że boli mnie głowa może to przez wzrok) gdzie on powiedział że m zatarte granice ,w necie oczywiście że to guz mózgu.
Poszłam do neurologa cała zapłakana a ten mi, że tu wszystko jest w porządku a okulista wysłał do neurologa z bólami głowy,po zbadaniu stwierdził że te bóle to nerwica.
Od tamtej pory nie byłam u żadnego lekarza.
Ja boję się lekarzy i wyników badań od kiedy poroniłam. Po tym wydarzeniu nastąpiło pogorszenie mojej hipochondrii, wieczne zadręczanie się i nic z tym nierobienie w związku z obawa przed złym wynikiem. Na chwilę wyleczyła mnie z tego 2.ciaza i czas karmienia, ale wszystko odżyło że zdwojona siła po kolejnej stracie ciąży. Doszło mi trochę nowych somatow, wrócił stary lek przed chloniakiem, ciągle macanie się po węzłach,lęk przed wypiciem nawet kropli olkoholu (obawa przed poalkoholowy bólem węzłów, charakterystycznym dla chloniakow). Tracę kontakt z rzeczywistością, już nie wiem, czy mi się to wydaje, czy ja sobie to ubzdurałam. Mimo to nie idę do lekarza. Węzły badałam 2 lata temu i nie mam odwagi zbadać znowu. Wiem, że pewnie endokrynolog niedługo wyślę mnie na jakieś usg szyi i myśl o tym paraliżuje mnie, bo wtedy będą też badane węzły. Wiem, że dla większości to "niebadanie się jest niezrozumiałe. Sama kiedyś latałam po lekarzach i non stop klulam się i przeawiatlalam. Teraz myśl o ew. wykryciu raka i leczeniu totalnie mnie paraliżuje. Nie wiem, jak z tego wyjść. Boję się, że dzieje się coś niedobrego, a ja wszystko zwalam na nerwice.
Esmar
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 17
Rejestracja: 19 sierpnia 2022, o 01:31

6 października 2022, o 01:30

Kajter pisze:
21 kwietnia 2022, o 18:24
marcelina88 pisze:
5 kwietnia 2022, o 11:13
Nie radzę sobie :( w ciągu ostatnich kilku miesięcy w swoim przeżyciu..miałam mnóstwo chorób śmiertelnych tj. zakrzepicę, miażdżycę kończyn dolnych, raka jelita, raka żołądka, raka piersi, cukrzycę, guza nadnerczy, przewlekle zapalenie trzustki, raka odbytu, IBS, CD, CU...Wcześniej kilka lat temu oczywiście raka mózgu, raka ucha, raka oka i zafiskowalam się na raku nosogardla, podjęłam terapię 3 letnią i powoli wszystko wróciło do normy.
Ostatni rok nie był dla mnie łaskawy, konflikt z matką partnera, śmierć bliskiej mi osoby, w styczniu - rak piersi mojej mamy. W związku z tym mogę dolegliwości hipochondryczne się nasilają.
Ostatnie wizyty do alergolog, proktolog, endokrynolog, chirurg... osteopata, psychoterapeuta.

Podczas badań wynikło, że mam kamienie na woreczku - jestem po laparoskopii, szczelina odbytu - zaleczona farmakologicznie i malutka przetoka Jednak, po lewej stronie odbytu, bardziej w pośladki pod skórą mam od września zgrubienie, guz. Proktolog nie wie co to jest, tluszczak, kaszak albo jakiś zbiornik plynowy, chociaż wszystko jak twierdzi mało prawdopodobne. Wysłał mnie na USG transreklane, zapewniał, że to żadna zmiana złośliwa. Ale do mnie to nie dociera.. jutro mam USG, a ja już wiem na 100% że to rak złośliwy tkanek miękkich mięsak sacrome i wykanczam partnera, siebie... nie jestem w stanie iść do pracy, leżę w łóżku i "żegnam się, że światem"...
Ile tak można się męczyć.. panicznie boje się diagnozy - wyroku, śmierci, bolu cierpienia, odchodzenia.. :(
Cześć. Zyjesz jeszcze? Jak tam wyniki badań?
Ja na forum udzielam się jak się gorzej poczuje. Teraz niestety nadszedł taki czas. Mam bol w nadbrzuszu, który od dwóch lat mi dokucza. Raz przechodzi na jakiś czas a później powraca. Teraz powrócił i jest dość intensywny. Nie pomagają leki na żołądek. Zafiksowałem się już dawno na tym że mam zapalenie trzustki. Robiłem wszystkie badania w 2019 roku USG, tomografię, badania krwi. Wszystko było ok. Nie wiem gdzie szukać problemu. Jeszcze chce zrobić gastroskopie i powtórnie USG. Ciezko mi uzmysłowić sobie, że to od nerwicy zwłaszcza, że teraz jeszcze nie mam lęków, tylko jakieś hipohondryczne myśli. Chciałbym być w końcu zdrowym człowiekiem, który nie martwi się ciągle swoim zdrowiem i po prostu zyje. Ale jak tu żyć jak boli?
Kajter łączę się w bólu i bardzo współczuję tego przez co przechodzisz. Mój pierwszy napad lęku panicznego dopadł mnie w trakcie prowadzenia auta, w drodze na imprezę Sylwestrową 2021/2022. Dwa dni później był kolejny ale lekarze wyjaśnili mi co się ze mną dzieje. Chyba każdy z nas wie, jak okropne jest to uczucie. I w sumie wszystko byłoby ok (jakkolwiek to brzmi) gdyby na tych atakach paniki się skończyło. Jestem osobą, która dba o zdrowie, choć w kontrze do tego palę i jak zliczam ilość lat to mnie to przeraża, od ponad roku przerzuciłam się na IQOSa, żeby choć trochę "zdrowiej" palić... Moim dbaniem o zdrowie jest regularne badanie się (krew, mocz, USG brzucha, RTG płuc, USG piersi i cytologia), staram się zdrowo odżywiać, ćwiczyć, dbać tyle na ile mogę i choć tym rekompensować te gorsze okresy w życiu, kiedy człowiek nie przejmował się tym co je, co pije (z % włącznie) ile pali itd. Bardzo rzadko chorowałam, lekarzy też nie miałam po co odwiedzać, wyniki książkowe. Medycyna to jest coś czym się interesowałam od zawsze, znajomi się czasem śmieją, że wolą ze mną skonsultować wyniki itd. Szybko łączę fakty, dużo czytam, znam kupę leków, objawy łatwo kojarzę z chorobami, wiem jakie warto robić badania, żeby sprawdzić konkretne sprawy. Jak łączyć i interpretować wyniki,nie jestem też typowym pacjentem - dyskutuję z lekarzami, sugeruję różne rozwiązania, skojarzone dolegliwości, opcje badań, spektrum leków itd. Coś co było czymś co mnie interesowało - choć ten obszar zainteresowań też jest ciekawy, że jest akurat taki, psychologia to też mój konik - ten obszar ze swego rodzaju atutu stał się przekleństwem. Od pierwszego ataku w Sylwestra wsiadłam na jakiś popieprzony życiowy rollercoaster.

W kwietniu trafiłam do laryngologa, bo dokuczało mi gardło. Okazało się przy okazji, że mam refluks (nic nadzwyczajnego przy nerwicy, której jeszcze nikt wprost nie nazwał). Dostałam leki na gardło i przy okazji na refluks. Kwestię refluksu trochę olałam, bo gdyby nie lekarka to bym nawet nie wiedziała, zgaga to raz na 100 lat, poza tym unikałam tego co powodowało pieczenie w żołądku, a jak wjechało wino to wiedziałam, że następnego dnia żołądek nie będzie dla mnie zbyt łaskawy i ot co, taka przypadłość, do przeżycia.

Stało się jednak coś dziwnego, wzięłam kilka dni pod rząd lek na żołądek (Nolpaza) i w ciągu jednej nocy obudził mnie silny ból w okolicy wątroby.
Ból nadal był dokuczliwy, raz bardziej, raz mniej, więc uznałam, że warto pomaszerować do lekarza, bo może kamienie w woreczku albo coś, wiedziałam też, że lek może mieć wpływ na wątrobę (jak większość z resztą). Od dnia, kiedy weszłam do lekarza i wyszłam z kompletem skierowań, do dziś trwa katastrofa. W ciągu tych kilku miesięcy miałam zrobioną niezliczoną liczbę badań: gastroskopia, kolonoskopia, USG brzucha (2 razy), morfologie, OB, CRP (kilka razy), badania ginekologiczne, badania moczu, badania trzustki, pełne badania wątroby, markery przewodu pokarmowego,RTG płuc. Wszystko wyszło ok ale ja się zafiksowałam, że lekarze nie są wnikliwi, że brzuch nadal boli (ciągle prawe nadbrzusze) a wyniki ok, więc olewają temat. Potem mnie przetargało pod kątem nowotworu krtani (bo to rak jest moim wielkim lękiem, zaraz po tym zator i guz mózgu). Także dodatkowo mam USG ślinianek, tarczycy, węzłów chłonnych. Ostatnio już nawet doppler aorty, tętnic miednicy, doppler żył w nogach, sprawdzenie drożności pnia trzewnego, EKG (choć te regularnie robią mi w karetkach albo SORach 😅). Kolonoskopia wykryła dwa polipy, które mi usunięto, co akurat jest na wielki plus i za to tylko jestem tej nerwicy wdzięczna. Brzuch jak bolał tak boli, wiecznie to samo miejsce, ostatnio odmawia mi posłuszeństwa kręgosłup, ból jest nie do zniesienia. Ból kręgosłupa lubi się przemieszczać, tworząc iluzję (lub nie) ucisku na żyły, tętnice. Drętwieją mi ręce, bolą żyły w nodze. Czasem boli mnie cała prawa strona pleców, czasem bok. Jelita ostatnio też lubią dawać czadu.
W mojej głowie jest rak, oczywiście trzustki lub wątroby lub czegokolwiek tam w brzuchu. Kiedy lekarz mi mówi, że przy trzustce raczej boli druga strona to mu wyjaśniam gdzie leży ogon trzustki i jak niespecyficzne objawy może dawać na początku choroby. Także jak widzisz, ta moja jakaś tam wiedza robi najgorszą robotę, bo mi nie potrzeba Google, obrazki mam od razu w głowie. Obecnie czekam na tomograf jamy brzusznej, który ma zakończyć diagnostykę w temacie brzucha. Nic poza tomografem już nie pozostaje (ok coś by się znalazło) ale mi to będzie musiało wystarczyć. Nie muszę dodawać jakim jestem wrakiem człowieka i jak panicznie boję się wyników. Rozumiem doskonale to co napisałeś na końcu swojego posta. Bardzo pragnę być zdrowym człowiekiem i jak trudne jest życie w bólu. Jak trudno wmówić sobie, że trzeba ufać, jeśli wyniki są ok, choć mi się od razu pcha do głowy zdanie, że to nieprawda, bo nie zawsze dobre wyniki świadczą, że jest się zdrowym. I mam nadzieję, że nie robię krzywdy nikomu tym poprzednim zdaniem ale chcę pokazać też jak okrutnie trudno jest nad tym zapanować. Dodam jeszcze, że zamknęłam się w jakiejś chorej zależności: obecnie ból brzucha natychmiast potrafi wywołać atak paniki (duszności, wrażenie umierania, skoki ciśnienia, drętwienie itd.), a atak paniki nasila dolegliwości bólowe. Koszmar... Pisząc to wszystko chcę, żebyś wiedział, że ktoś tam gdzieś też walczy z brzuchem (choć pewnie nie jestem jedyna), bo mi odnalezienie kogoś z podobnymi objawami trochę uspokaja, mam nadzieję, że Tobie da to też troszkę spokoju. Domyślam się jak Ci ciężko i życzę, Tobie, sobie i wszystkim innym ukojenia w tym realnym cierpieniu. Wyjścia z tej matni, powrotu do korzystania z życia.
Awatar użytkownika
imbireczka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 99
Rejestracja: 29 marca 2016, o 09:13

19 października 2022, o 12:40

Esmar pisze:
6 października 2022, o 01:30
Kajter pisze:
21 kwietnia 2022, o 18:24
marcelina88 pisze:
5 kwietnia 2022, o 11:13
Nie radzę sobie :( w ciągu ostatnich kilku miesięcy w swoim przeżyciu..miałam mnóstwo chorób śmiertelnych tj. zakrzepicę, miażdżycę kończyn dolnych, raka jelita, raka żołądka, raka piersi, cukrzycę, guza nadnerczy, przewlekle zapalenie trzustki, raka odbytu, IBS, CD, CU...Wcześniej kilka lat temu oczywiście raka mózgu, raka ucha, raka oka i zafiskowalam się na raku nosogardla, podjęłam terapię 3 letnią i powoli wszystko wróciło do normy.
Ostatni rok nie był dla mnie łaskawy, konflikt z matką partnera, śmierć bliskiej mi osoby, w styczniu - rak piersi mojej mamy. W związku z tym mogę dolegliwości hipochondryczne się nasilają.
Ostatnie wizyty do alergolog, proktolog, endokrynolog, chirurg... osteopata, psychoterapeuta.

Podczas badań wynikło, że mam kamienie na woreczku - jestem po laparoskopii, szczelina odbytu - zaleczona farmakologicznie i malutka przetoka Jednak, po lewej stronie odbytu, bardziej w pośladki pod skórą mam od września zgrubienie, guz. Proktolog nie wie co to jest, tluszczak, kaszak albo jakiś zbiornik plynowy, chociaż wszystko jak twierdzi mało prawdopodobne. Wysłał mnie na USG transreklane, zapewniał, że to żadna zmiana złośliwa. Ale do mnie to nie dociera.. jutro mam USG, a ja już wiem na 100% że to rak złośliwy tkanek miękkich mięsak sacrome i wykanczam partnera, siebie... nie jestem w stanie iść do pracy, leżę w łóżku i "żegnam się, że światem"...
Ile tak można się męczyć.. panicznie boje się diagnozy - wyroku, śmierci, bolu cierpienia, odchodzenia.. :(
Cześć. Zyjesz jeszcze? Jak tam wyniki badań?
Ja na forum udzielam się jak się gorzej poczuje. Teraz niestety nadszedł taki czas. Mam bol w nadbrzuszu, który od dwóch lat mi dokucza. Raz przechodzi na jakiś czas a później powraca. Teraz powrócił i jest dość intensywny. Nie pomagają leki na żołądek. Zafiksowałem się już dawno na tym że mam zapalenie trzustki. Robiłem wszystkie badania w 2019 roku USG, tomografię, badania krwi. Wszystko było ok. Nie wiem gdzie szukać problemu. Jeszcze chce zrobić gastroskopie i powtórnie USG. Ciezko mi uzmysłowić sobie, że to od nerwicy zwłaszcza, że teraz jeszcze nie mam lęków, tylko jakieś hipohondryczne myśli. Chciałbym być w końcu zdrowym człowiekiem, który nie martwi się ciągle swoim zdrowiem i po prostu zyje. Ale jak tu żyć jak boli?
Kajter łączę się w bólu i bardzo współczuję tego przez co przechodzisz. Mój pierwszy napad lęku panicznego dopadł mnie w trakcie prowadzenia auta, w drodze na imprezę Sylwestrową 2021/2022. Dwa dni później był kolejny ale lekarze wyjaśnili mi co się ze mną dzieje. Chyba każdy z nas wie, jak okropne jest to uczucie. I w sumie wszystko byłoby ok (jakkolwiek to brzmi) gdyby na tych atakach paniki się skończyło. Jestem osobą, która dba o zdrowie, choć w kontrze do tego palę i jak zliczam ilość lat to mnie to przeraża, od ponad roku przerzuciłam się na IQOSa, żeby choć trochę "zdrowiej" palić... Moim dbaniem o zdrowie jest regularne badanie się (krew, mocz, USG brzucha, RTG płuc, USG piersi i cytologia), staram się zdrowo odżywiać, ćwiczyć, dbać tyle na ile mogę i choć tym rekompensować te gorsze okresy w życiu, kiedy człowiek nie przejmował się tym co je, co pije (z % włącznie) ile pali itd. Bardzo rzadko chorowałam, lekarzy też nie miałam po co odwiedzać, wyniki książkowe. Medycyna to jest coś czym się interesowałam od zawsze, znajomi się czasem śmieją, że wolą ze mną skonsultować wyniki itd. Szybko łączę fakty, dużo czytam, znam kupę leków, objawy łatwo kojarzę z chorobami, wiem jakie warto robić badania, żeby sprawdzić konkretne sprawy. Jak łączyć i interpretować wyniki,nie jestem też typowym pacjentem - dyskutuję z lekarzami, sugeruję różne rozwiązania, skojarzone dolegliwości, opcje badań, spektrum leków itd. Coś co było czymś co mnie interesowało - choć ten obszar zainteresowań też jest ciekawy, że jest akurat taki, psychologia to też mój konik - ten obszar ze swego rodzaju atutu stał się przekleństwem. Od pierwszego ataku w Sylwestra wsiadłam na jakiś popieprzony życiowy rollercoaster.

W kwietniu trafiłam do laryngologa, bo dokuczało mi gardło. Okazało się przy okazji, że mam refluks (nic nadzwyczajnego przy nerwicy, której jeszcze nikt wprost nie nazwał). Dostałam leki na gardło i przy okazji na refluks. Kwestię refluksu trochę olałam, bo gdyby nie lekarka to bym nawet nie wiedziała, zgaga to raz na 100 lat, poza tym unikałam tego co powodowało pieczenie w żołądku, a jak wjechało wino to wiedziałam, że następnego dnia żołądek nie będzie dla mnie zbyt łaskawy i ot co, taka przypadłość, do przeżycia.

Stało się jednak coś dziwnego, wzięłam kilka dni pod rząd lek na żołądek (Nolpaza) i w ciągu jednej nocy obudził mnie silny ból w okolicy wątroby.
Ból nadal był dokuczliwy, raz bardziej, raz mniej, więc uznałam, że warto pomaszerować do lekarza, bo może kamienie w woreczku albo coś, wiedziałam też, że lek może mieć wpływ na wątrobę (jak większość z resztą). Od dnia, kiedy weszłam do lekarza i wyszłam z kompletem skierowań, do dziś trwa katastrofa. W ciągu tych kilku miesięcy miałam zrobioną niezliczoną liczbę badań: gastroskopia, kolonoskopia, USG brzucha (2 razy), morfologie, OB, CRP (kilka razy), badania ginekologiczne, badania moczu, badania trzustki, pełne badania wątroby, markery przewodu pokarmowego,RTG płuc. Wszystko wyszło ok ale ja się zafiksowałam, że lekarze nie są wnikliwi, że brzuch nadal boli (ciągle prawe nadbrzusze) a wyniki ok, więc olewają temat. Potem mnie przetargało pod kątem nowotworu krtani (bo to rak jest moim wielkim lękiem, zaraz po tym zator i guz mózgu). Także dodatkowo mam USG ślinianek, tarczycy, węzłów chłonnych. Ostatnio już nawet doppler aorty, tętnic miednicy, doppler żył w nogach, sprawdzenie drożności pnia trzewnego, EKG (choć te regularnie robią mi w karetkach albo SORach 😅). Kolonoskopia wykryła dwa polipy, które mi usunięto, co akurat jest na wielki plus i za to tylko jestem tej nerwicy wdzięczna. Brzuch jak bolał tak boli, wiecznie to samo miejsce, ostatnio odmawia mi posłuszeństwa kręgosłup, ból jest nie do zniesienia. Ból kręgosłupa lubi się przemieszczać, tworząc iluzję (lub nie) ucisku na żyły, tętnice. Drętwieją mi ręce, bolą żyły w nodze. Czasem boli mnie cała prawa strona pleców, czasem bok. Jelita ostatnio też lubią dawać czadu.
W mojej głowie jest rak, oczywiście trzustki lub wątroby lub czegokolwiek tam w brzuchu. Kiedy lekarz mi mówi, że przy trzustce raczej boli druga strona to mu wyjaśniam gdzie leży ogon trzustki i jak niespecyficzne objawy może dawać na początku choroby. Także jak widzisz, ta moja jakaś tam wiedza robi najgorszą robotę, bo mi nie potrzeba Google, obrazki mam od razu w głowie. Obecnie czekam na tomograf jamy brzusznej, który ma zakończyć diagnostykę w temacie brzucha. Nic poza tomografem już nie pozostaje (ok coś by się znalazło) ale mi to będzie musiało wystarczyć. Nie muszę dodawać jakim jestem wrakiem człowieka i jak panicznie boję się wyników. Rozumiem doskonale to co napisałeś na końcu swojego posta. Bardzo pragnę być zdrowym człowiekiem i jak trudne jest życie w bólu. Jak trudno wmówić sobie, że trzeba ufać, jeśli wyniki są ok, choć mi się od razu pcha do głowy zdanie, że to nieprawda, bo nie zawsze dobre wyniki świadczą, że jest się zdrowym. I mam nadzieję, że nie robię krzywdy nikomu tym poprzednim zdaniem ale chcę pokazać też jak okrutnie trudno jest nad tym zapanować. Dodam jeszcze, że zamknęłam się w jakiejś chorej zależności: obecnie ból brzucha natychmiast potrafi wywołać atak paniki (duszności, wrażenie umierania, skoki ciśnienia, drętwienie itd.), a atak paniki nasila dolegliwości bólowe. Koszmar... Pisząc to wszystko chcę, żebyś wiedział, że ktoś tam gdzieś też walczy z brzuchem (choć pewnie nie jestem jedyna), bo mi odnalezienie kogoś z podobnymi objawami trochę uspokaja, mam nadzieję, że Tobie da to też troszkę spokoju. Domyślam się jak Ci ciężko i życzę, Tobie, sobie i wszystkim innym ukojenia w tym realnym cierpieniu. Wyjścia z tej matni, powrotu do korzystania z życia.
Jak twój brzuch, Esmar? Temat się uspokoił? Pytam, bo u mnie z kolei się zaczęła jazda brzuchowa. Coś czego nie miałam jeszcze, a myślałam że miałam już wszystko ;)
Esmar
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 17
Rejestracja: 19 sierpnia 2022, o 01:31

23 października 2022, o 00:26

imbireczka pisze:
19 października 2022, o 12:40
Esmar pisze:
6 października 2022, o 01:30
Kajter pisze:
21 kwietnia 2022, o 18:24


Cześć. Zyjesz jeszcze? Jak tam wyniki badań?
Ja na forum udzielam się jak się gorzej poczuje. Teraz niestety nadszedł taki czas. Mam bol w nadbrzuszu, który od dwóch lat mi dokucza. Raz przechodzi na jakiś czas a później powraca. Teraz powrócił i jest dość intensywny. Nie pomagają leki na żołądek. Zafiksowałem się już dawno na tym że mam zapalenie trzustki. Robiłem wszystkie badania w 2019 roku USG, tomografię, badania krwi. Wszystko było ok. Nie wiem gdzie szukać problemu. Jeszcze chce zrobić gastroskopie i powtórnie USG. Ciezko mi uzmysłowić sobie, że to od nerwicy zwłaszcza, że teraz jeszcze nie mam lęków, tylko jakieś hipohondryczne myśli. Chciałbym być w końcu zdrowym człowiekiem, który nie martwi się ciągle swoim zdrowiem i po prostu zyje. Ale jak tu żyć jak boli?
Kajter łączę się w bólu i bardzo współczuję tego przez co przechodzisz. Mój pierwszy napad lęku panicznego dopadł mnie w trakcie prowadzenia auta, w drodze na imprezę Sylwestrową 2021/2022. Dwa dni później był kolejny ale lekarze wyjaśnili mi co się ze mną dzieje. Chyba każdy z nas wie, jak okropne jest to uczucie. I w sumie wszystko byłoby ok (jakkolwiek to brzmi) gdyby na tych atakach paniki się skończyło. Jestem osobą, która dba o zdrowie, choć w kontrze do tego palę i jak zliczam ilość lat to mnie to przeraża, od ponad roku przerzuciłam się na IQOSa, żeby choć trochę "zdrowiej" palić... Moim dbaniem o zdrowie jest regularne badanie się (krew, mocz, USG brzucha, RTG płuc, USG piersi i cytologia), staram się zdrowo odżywiać, ćwiczyć, dbać tyle na ile mogę i choć tym rekompensować te gorsze okresy w życiu, kiedy człowiek nie przejmował się tym co je, co pije (z % włącznie) ile pali itd. Bardzo rzadko chorowałam, lekarzy też nie miałam po co odwiedzać, wyniki książkowe. Medycyna to jest coś czym się interesowałam od zawsze, znajomi się czasem śmieją, że wolą ze mną skonsultować wyniki itd. Szybko łączę fakty, dużo czytam, znam kupę leków, objawy łatwo kojarzę z chorobami, wiem jakie warto robić badania, żeby sprawdzić konkretne sprawy. Jak łączyć i interpretować wyniki,nie jestem też typowym pacjentem - dyskutuję z lekarzami, sugeruję różne rozwiązania, skojarzone dolegliwości, opcje badań, spektrum leków itd. Coś co było czymś co mnie interesowało - choć ten obszar zainteresowań też jest ciekawy, że jest akurat taki, psychologia to też mój konik - ten obszar ze swego rodzaju atutu stał się przekleństwem. Od pierwszego ataku w Sylwestra wsiadłam na jakiś popieprzony życiowy rollercoaster.

W kwietniu trafiłam do laryngologa, bo dokuczało mi gardło. Okazało się przy okazji, że mam refluks (nic nadzwyczajnego przy nerwicy, której jeszcze nikt wprost nie nazwał). Dostałam leki na gardło i przy okazji na refluks. Kwestię refluksu trochę olałam, bo gdyby nie lekarka to bym nawet nie wiedziała, zgaga to raz na 100 lat, poza tym unikałam tego co powodowało pieczenie w żołądku, a jak wjechało wino to wiedziałam, że następnego dnia żołądek nie będzie dla mnie zbyt łaskawy i ot co, taka przypadłość, do przeżycia.

Stało się jednak coś dziwnego, wzięłam kilka dni pod rząd lek na żołądek (Nolpaza) i w ciągu jednej nocy obudził mnie silny ból w okolicy wątroby.
Ból nadal był dokuczliwy, raz bardziej, raz mniej, więc uznałam, że warto pomaszerować do lekarza, bo może kamienie w woreczku albo coś, wiedziałam też, że lek może mieć wpływ na wątrobę (jak większość z resztą). Od dnia, kiedy weszłam do lekarza i wyszłam z kompletem skierowań, do dziś trwa katastrofa. W ciągu tych kilku miesięcy miałam zrobioną niezliczoną liczbę badań: gastroskopia, kolonoskopia, USG brzucha (2 razy), morfologie, OB, CRP (kilka razy), badania ginekologiczne, badania moczu, badania trzustki, pełne badania wątroby, markery przewodu pokarmowego,RTG płuc. Wszystko wyszło ok ale ja się zafiksowałam, że lekarze nie są wnikliwi, że brzuch nadal boli (ciągle prawe nadbrzusze) a wyniki ok, więc olewają temat. Potem mnie przetargało pod kątem nowotworu krtani (bo to rak jest moim wielkim lękiem, zaraz po tym zator i guz mózgu). Także dodatkowo mam USG ślinianek, tarczycy, węzłów chłonnych. Ostatnio już nawet doppler aorty, tętnic miednicy, doppler żył w nogach, sprawdzenie drożności pnia trzewnego, EKG (choć te regularnie robią mi w karetkach albo SORach 😅). Kolonoskopia wykryła dwa polipy, które mi usunięto, co akurat jest na wielki plus i za to tylko jestem tej nerwicy wdzięczna. Brzuch jak bolał tak boli, wiecznie to samo miejsce, ostatnio odmawia mi posłuszeństwa kręgosłup, ból jest nie do zniesienia. Ból kręgosłupa lubi się przemieszczać, tworząc iluzję (lub nie) ucisku na żyły, tętnice. Drętwieją mi ręce, bolą żyły w nodze. Czasem boli mnie cała prawa strona pleców, czasem bok. Jelita ostatnio też lubią dawać czadu.
W mojej głowie jest rak, oczywiście trzustki lub wątroby lub czegokolwiek tam w brzuchu. Kiedy lekarz mi mówi, że przy trzustce raczej boli druga strona to mu wyjaśniam gdzie leży ogon trzustki i jak niespecyficzne objawy może dawać na początku choroby. Także jak widzisz, ta moja jakaś tam wiedza robi najgorszą robotę, bo mi nie potrzeba Google, obrazki mam od razu w głowie. Obecnie czekam na tomograf jamy brzusznej, który ma zakończyć diagnostykę w temacie brzucha. Nic poza tomografem już nie pozostaje (ok coś by się znalazło) ale mi to będzie musiało wystarczyć. Nie muszę dodawać jakim jestem wrakiem człowieka i jak panicznie boję się wyników. Rozumiem doskonale to co napisałeś na końcu swojego posta. Bardzo pragnę być zdrowym człowiekiem i jak trudne jest życie w bólu. Jak trudno wmówić sobie, że trzeba ufać, jeśli wyniki są ok, choć mi się od razu pcha do głowy zdanie, że to nieprawda, bo nie zawsze dobre wyniki świadczą, że jest się zdrowym. I mam nadzieję, że nie robię krzywdy nikomu tym poprzednim zdaniem ale chcę pokazać też jak okrutnie trudno jest nad tym zapanować. Dodam jeszcze, że zamknęłam się w jakiejś chorej zależności: obecnie ból brzucha natychmiast potrafi wywołać atak paniki (duszności, wrażenie umierania, skoki ciśnienia, drętwienie itd.), a atak paniki nasila dolegliwości bólowe. Koszmar... Pisząc to wszystko chcę, żebyś wiedział, że ktoś tam gdzieś też walczy z brzuchem (choć pewnie nie jestem jedyna), bo mi odnalezienie kogoś z podobnymi objawami trochę uspokaja, mam nadzieję, że Tobie da to też troszkę spokoju. Domyślam się jak Ci ciężko i życzę, Tobie, sobie i wszystkim innym ukojenia w tym realnym cierpieniu. Wyjścia z tej matni, powrotu do korzystania z życia.
Jak twój brzuch, Esmar? Temat się uspokoił? Pytam, bo u mnie z kolei się zaczęła jazda brzuchowa. Coś czego nie miałam jeszcze, a myślałam że miałam już wszystko ;)
U mnie z brzuchem już ok. Jednego dnia obudziłam się, wstałam i bólu nie było. Nie pojawił się też w ciągu dnia, mimo, że ze strachem czekałam, kiedy znowu go poczuję. Wcześniej zdarzały mi się dni, że przez część dnia było ok a wystarczyło, że pomyślałam o tym, że "o, nie boli" i zaczynała się jazda bez trzymanki. Mija już chyba 2 tydzień. Otrzymałam wczoraj wynik tomografii jamy brzusznej i wszystko jest perfekcyjnie. Jedynie potwierdzono mi zwyrodnienie kręgosłupa. Przed otrzymaniem wyniku byłam na wizycie u świetnej fizjo, która zrobiła obszerny wywiad i w trakcie zabiegu pouciskała mi określone sploty nerwowe. Co się okazało, kiedy uciekała mi splot przepony ból od razu wrócił, dokładnie ten, który towarzyszył mi od wielu miesięcy. Mam bardzo pospinane ciało. Pouciskała mi wiele punktów i w tym temacie wszystko rozbija się o napięcie mięśni, podrażnienia określonych nerwów (podejrzenie neuralgii) oraz kłopoty z kręgosłupem. A tomograf potwierdził, że nic złego się wewnątrz mnie nie dzieje. 🙂 08.10 świętowałam moje zaległe urodziny. Nie czułam się najlepiej, brzuch dawał w kość a od jakiegoś czasu doszły bóle w nogach, pieczenie żył, palenie i swędzenie skóry na łydkach itd. Po imprezie nad ranem odwiedziła mnie karetka, bo miałam straszne skoki ciśnienia. Nie piję alkoholu, więc nie był to wyzwalacz. Lekarz też obejrzał nogi, siadł koło mnie i ze mną zaczął rozmawiać na temat nerwicy. EKG miałam również perfekcyjne. Po ich odjeździe już miałam tak dość, że uznałam, że już mam w nosie te wszystkie karetki, SORy itd i jeśli mam paść to padnę ale nie chce mi się już nigdy więcej nikogo wzywać. Od tamtego momentu zrobiło się lepiej. Nie miałam ani jednego ataku paniki, jeżdżę samochodem jak dawniej (a w ostatnim czasie jazda autem to był koszmar - ledwo przejechałam kilka metrów i zaczynał się napad). Mam takie wrażenie, jakbym się obudziła ze złego snu. W związku z tymi skokami ciśnienia lekarz założył mi Holter RR oraz zlecił USG doppler ze względu na te nogi. Holter ok, doppler ok. Sama zrobiłam jeszcze D-dimery itp. Wszystko ok. Natomiast nogi dokuczają mi nadal i widzę, że jest coś nie tak. Jak długo stoję robią się sino-czerwone albo piecze mnie skóra i czuję pieczenie żyły. Także nie jest to coś co mi się ubzdurało. Lekarz nie ma żadnych zastrzeżeń. Nawet biorąc pod uwagę różnice w ocenie dopplera. Poprzednie badanie wykazało niewydolność żyły w lewej nodze (ta mi bardziej dokucza) a kolejne badanie tego nie wykazało. Jednak oba badania były robione inaczej. Obaj lekarze robili USG na stojąco ale to pierwsze również było robione na leżąco i miałam wstrzymywać powietrze i napinać brzuch. Także się martwię. Teraz też leżę z nogami wyżej, bo pieką (dziś dużo pracowałam fizycznie) i nie wiem już co mam o tym myśleć. Cieszę się, że mam ogólnie dobre wyniki, natomiast martwi mnie ta rozbieżność w ocenie żył i ich wydolności plus te objawy, które mam (zmiana koloru nóg itd). Ech... 😞 a jak Twój brzuch? Co Ci daje w kość najbardziej?
Awatar użytkownika
imbireczka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 99
Rejestracja: 29 marca 2016, o 09:13

24 października 2022, o 22:27

Cieszę się że z brzuchem sytuacja jest opanowana :) po tym jak minęły ci dolegliwości kiedy uzyskałaś pewność że wszystkie badania są ok, można wywnioskować że podłoże było tu głównie nerwicowe. Myślę że dokładnie tak jest i w obecnej sytuacji. Przy ilości badań które zrobiłaś, myślę że możesz być już spokojna :)
U mnie jeszcze brzuch na tapecie. Jedyne badania jakie miałam to usg jamy brzusznej i ginekologiczne. Wyszły prawidłowo. Lekarze sugerują kręgosłup ale nerwica swoje szepcze. Że a może nie, a może to, a może tamto. Mam takie nerwobóle w klatce piersiowej w różnych miejscach, głównie pod żebrami po prawej, ale zdarzy się też i po lewej. Czasem coś zakłuje w brzuchu, czasem w podbrzuszu, czasem nawet w prawym biodrze. Dziś to nawet w kości łonowej czuję kłucie i w prawym obojczyku 💩 mam świadomość że mój kręgosłup nie jest w najlepszej kondycji ale żeby az tak do brzucha? Jakby do wątroby, do biodra czy do żołądka? 😐 W ogóle jakaś taką sztywność czuję. I najgorsze to szperanie w necie. Ahh
Mimi7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 26 października 2022, o 20:23

26 października 2022, o 20:59

Cześć :papa
To mój pierwszy post na tym forum.
Chyba również zmagam się z tym problemem i utrudnia mi on strasznie życie. Jak tylko w moim życiu dzieje się coś fajnego, ekscytującego, powraca do mnie myśl i strach, że co z tego, skoro pewnie jestem chora na to czy tamto.
Imbireczka, też ostatnio na tapecie jest brzuch, a głównie trzustka i wątroba, bo chyba to mnie boli, chociaż już sama nie wiem. Mam tyle różnych bóli, że musiałabym zrobić ze 100 badań, żeby wykluczyć wszystkie choroby, których się boję. A najgorsze jest to, że panicznie boję się chodzić do lekarza, robić wyników i na nie czekać. Do tej pory robiłam USG brzucha, ale to było z 3 lata temu, gastroskopię i kolonoskopię. Na więcej badań boję się iść. Boję się, że coś będzie nie tak.
Sama się z siebie śmieję, że najlepszym prezentem na święta dla mnie byłaby tomografia całego ciała, żeby mieć w końcu spokój, chociaż pewnie i po tym wymyśliła bym sobie inną chorobę.
Mąż ma dosyć mojego wiecznego przygnębienia, bo coś mi dolega. Przestałam mu cokolwiek mówić i duszę to w sobie. Odbija się to niestety na moim dziecku, bo nie poświęcam mu tyle uwagi co powinnam, bo ciągle zadręczam się myślami i ciągle coś mnie boli.
Mogłabym napisać książkę o swoich objawach i zdiagnozowanych (przez siebie) chorobach.
Dużo dało mi odkrycie tego forum. Czuję się trochę lepiej wiedząc, że nie jestem z tym sama, zwłaszcza, że w realu nie mam z kim o tym porozmawiać, nikt by tego nie zrozumiał, a wręcz by mnie wyśmiał, jak to robił mój mąż czy mama.
Marzy mi się psychoterapia grupowa w temacie hipochondrii, czego pewnie nie ma, a mi akurat bardzo pomaga mówienie o tym i słuchanie doświadczeń innych osób.
Ściskam Was mocno i życzę powodzenia w walce z tym g... ;)
Zumba
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 377
Rejestracja: 30 czerwca 2022, o 18:09

26 października 2022, o 21:16

Mimi7 pisze:
26 października 2022, o 20:59
Cześć :papa
To mój pierwszy post na tym forum.
Chyba również zmagam się z tym problemem i utrudnia mi on strasznie życie. Jak tylko w moim życiu dzieje się coś fajnego, ekscytującego, powraca do mnie myśl i strach, że co z tego, skoro pewnie jestem chora na to czy tamto.
Imbireczka, też ostatnio na tapecie jest brzuch, a głównie trzustka i wątroba, bo chyba to mnie boli, chociaż już sama nie wiem. Mam tyle różnych bóli, że musiałabym zrobić ze 100 badań, żeby wykluczyć wszystkie choroby, których się boję. A najgorsze jest to, że panicznie boję się chodzić do lekarza, robić wyników i na nie czekać. Do tej pory robiłam USG brzucha, ale to było z 3 lata temu, gastroskopię i kolonoskopię. Na więcej badań boję się iść. Boję się, że coś będzie nie tak.
Sama się z siebie śmieję, że najlepszym prezentem na święta dla mnie byłaby tomografia całego ciała, żeby mieć w końcu spokój, chociaż pewnie i po tym wymyśliła bym sobie inną chorobę.
Mąż ma dosyć mojego wiecznego przygnębienia, bo coś mi dolega. Przestałam mu cokolwiek mówić i duszę to w sobie. Odbija się to niestety na moim dziecku, bo nie poświęcam mu tyle uwagi co powinnam, bo ciągle zadręczam się myślami i ciągle coś mnie boli.
Mogłabym napisać książkę o swoich objawach i zdiagnozowanych (przez siebie) chorobach.
Dużo dało mi odkrycie tego forum. Czuję się trochę lepiej wiedząc, że nie jestem z tym sama, zwłaszcza, że w realu nie mam z kim o tym porozmawiać, nikt by tego nie zrozumiał, a wręcz by mnie wyśmiał, jak to robił mój mąż czy mama.
Marzy mi się psychoterapia grupowa w temacie hipochondrii, czego pewnie nie ma, a mi akurat bardzo pomaga mówienie o tym i słuchanie doświadczeń innych osób.
Ściskam Was mocno i życzę powodzenia w walce z tym g... ;)

Cześć! Jesteś w dobrym miejscu dla siebie i myślę że jak tylko będziesz chciała to dużo wyniesiesz z tego forum, polecam zapoznać się z filmikami i materiałami odburzeniowymi chłopaków Victora i Divina, one dużo rozjasniaja. Doskonałe Cię rozumiem w kwestii badań, chorób i braku możliwości cieszenia się pełna gęba bo gdzieś tam czujesz że coś walnie zaraz. To jest właśnie nerwica z którą wszyscy się tu borykają, na nasze ogromne szczęście w nieszczęściu zaglądają tu na forum też tacy którzy swoją ciężką pracą nad sobą pokonali to świństwo i dodają otuchy w trudnych chwilach. Ściskam i trzymam kciuki za postępy! Pisz jak masz gorsze chwilę, to pomaga a tu wszyscy rozumieją z czym się mierzysz.
ODPOWIEDZ