Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nerwica - hipochondria, strach przed chorobami

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
marcelina88
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 4 kwietnia 2022, o 06:28

5 kwietnia 2022, o 11:13

Nie radzę sobie :( w ciągu ostatnich kilku miesięcy w swoim przeżyciu..miałam mnóstwo chorób śmiertelnych tj. zakrzepicę, miażdżycę kończyn dolnych, raka jelita, raka żołądka, raka piersi, cukrzycę, guza nadnerczy, przewlekle zapalenie trzustki, raka odbytu, IBS, CD, CU...Wcześniej kilka lat temu oczywiście raka mózgu, raka ucha, raka oka i zafiskowalam się na raku nosogardla, podjęłam terapię 3 letnią i powoli wszystko wróciło do normy.
Ostatni rok nie był dla mnie łaskawy, konflikt z matką partnera, śmierć bliskiej mi osoby, w styczniu - rak piersi mojej mamy. W związku z tym mogę dolegliwości hipochondryczne się nasilają.
Ostatnie wizyty do alergolog, proktolog, endokrynolog, chirurg... osteopata, psychoterapeuta.

Podczas badań wynikło, że mam kamienie na woreczku - jestem po laparoskopii, szczelina odbytu - zaleczona farmakologicznie i malutka przetoka Jednak, po lewej stronie odbytu, bardziej w pośladki pod skórą mam od września zgrubienie, guz. Proktolog nie wie co to jest, tluszczak, kaszak albo jakiś zbiornik plynowy, chociaż wszystko jak twierdzi mało prawdopodobne. Wysłał mnie na USG transreklane, zapewniał, że to żadna zmiana złośliwa. Ale do mnie to nie dociera.. jutro mam USG, a ja już wiem na 100% że to rak złośliwy tkanek miękkich mięsak sacrome i wykanczam partnera, siebie... nie jestem w stanie iść do pracy, leżę w łóżku i "żegnam się, że światem"...
Ile tak można się męczyć.. panicznie boje się diagnozy - wyroku, śmierci, bolu cierpienia, odchodzenia.. :(
Kajter
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 146
Rejestracja: 18 maja 2017, o 10:16

21 kwietnia 2022, o 18:24

marcelina88 pisze:
5 kwietnia 2022, o 11:13
Nie radzę sobie :( w ciągu ostatnich kilku miesięcy w swoim przeżyciu..miałam mnóstwo chorób śmiertelnych tj. zakrzepicę, miażdżycę kończyn dolnych, raka jelita, raka żołądka, raka piersi, cukrzycę, guza nadnerczy, przewlekle zapalenie trzustki, raka odbytu, IBS, CD, CU...Wcześniej kilka lat temu oczywiście raka mózgu, raka ucha, raka oka i zafiskowalam się na raku nosogardla, podjęłam terapię 3 letnią i powoli wszystko wróciło do normy.
Ostatni rok nie był dla mnie łaskawy, konflikt z matką partnera, śmierć bliskiej mi osoby, w styczniu - rak piersi mojej mamy. W związku z tym mogę dolegliwości hipochondryczne się nasilają.
Ostatnie wizyty do alergolog, proktolog, endokrynolog, chirurg... osteopata, psychoterapeuta.

Podczas badań wynikło, że mam kamienie na woreczku - jestem po laparoskopii, szczelina odbytu - zaleczona farmakologicznie i malutka przetoka Jednak, po lewej stronie odbytu, bardziej w pośladki pod skórą mam od września zgrubienie, guz. Proktolog nie wie co to jest, tluszczak, kaszak albo jakiś zbiornik plynowy, chociaż wszystko jak twierdzi mało prawdopodobne. Wysłał mnie na USG transreklane, zapewniał, że to żadna zmiana złośliwa. Ale do mnie to nie dociera.. jutro mam USG, a ja już wiem na 100% że to rak złośliwy tkanek miękkich mięsak sacrome i wykanczam partnera, siebie... nie jestem w stanie iść do pracy, leżę w łóżku i "żegnam się, że światem"...
Ile tak można się męczyć.. panicznie boje się diagnozy - wyroku, śmierci, bolu cierpienia, odchodzenia.. :(
Cześć. Zyjesz jeszcze? Jak tam wyniki badań?
Ja na forum udzielam się jak się gorzej poczuje. Teraz niestety nadszedł taki czas. Mam bol w nadbrzuszu, który od dwóch lat mi dokucza. Raz przechodzi na jakiś czas a później powraca. Teraz powrócił i jest dość intensywny. Nie pomagają leki na żołądek. Zafiksowałem się już dawno na tym że mam zapalenie trzustki. Robiłem wszystkie badania w 2019 roku USG, tomografię, badania krwi. Wszystko było ok. Nie wiem gdzie szukać problemu. Jeszcze chce zrobić gastroskopie i powtórnie USG. Ciezko mi uzmysłowić sobie, że to od nerwicy zwłaszcza, że teraz jeszcze nie mam lęków, tylko jakieś hipohondryczne myśli. Chciałbym być w końcu zdrowym człowiekiem, który nie martwi się ciągle swoim zdrowiem i po prostu zyje. Ale jak tu żyć jak boli?
marcelina88
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 4 kwietnia 2022, o 06:28

26 kwietnia 2022, o 16:23

hejka, żyje.. raz lepiej raz gorzej. Dwa tygodnie temu miałam mega jazdę, bo po wizycie u proktologa okazało się, że mam ropień pod skórny i muszę zrobić zabieg, ulżyło mi, że nie mam mięsaka. Ale za to zrobiłam badanie krwi i wyszła wysoka lipaza i od nowa wkręt, że zapalenie trzustki, że zaraz umrę, rodzinny, drugi lekarz twierdzi, że mam problemy z drogami żółciowymi po laparoskopii i tak się zdarza, jakoś tym wynikiem się nie przejął wysłał mnie na USG brzucha i wyszło,że trzustka i ok, ale wątroba stluszczona i bardziej obciążona bo bez woreczka i znowu jazda, że pewnie zaraz marskość wątroby, rak.. mam problemy gastryczne wzdęcia, ucisk w wątrobie, niestrawione resztki pokarmu i nakręcam się... nie wiem jak tez sobie z tym radzić, non stop przelewanie i burczenie w brzuchu i tak się na tym skupiam, że nie potrafię normalnie funkcjonować.. szukam terapii...
Awatar użytkownika
Dupin
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 24 kwietnia 2022, o 08:22

26 kwietnia 2022, o 18:49

Jak to jest z tymi objawami somatycznymi nerwicy?Hipochondrie mam od roku.Czy to możliwe ze objawy utrzymują sie stale miesiącami? Od paru miesięcy odczuwam mały ból lub dyskomfort brzucha.Zrobiłem chyba większość badan i wszystko ok. Oczywiście w przypadku brzucha jest masa możliwych powodów a ja cały czas jestem w czarnej dupie i nie wiem czy to nerwica czy nie.
Czy objawy somatyczne mogą trwać ciągle aż nie zrobi się porządku z nerwica?
marcelina88
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 4 kwietnia 2022, o 06:28

26 kwietnia 2022, o 22:45

To czy to jest od nerwicy czy jakaś choroba somatyczna nikt na forum nie odpowie jednoznacznie. Można mieć objawy nerwicy np. żołądkowe, ale można mieć też objawy gastryczne somatyczne różne skurcze, biegunki, wzdęcia, bóle brzucha, jedno nie musi wykluczać drugiego. Po prostu trzeba zmienić myślenie na ten temat swojego zdrowia i możliwych chorób. Badania wychodzą ok, lekarze twierdzą, że jestem zdrowy to tego się trzymać i leczyć nerwicę. A nawet, jak jest jakaś choroba somatyczna i wychodzi z badań i wyników to po prostu się leczyć i nie zakładać negatywnych scenariuszy i szukać dalej i dalej. Żaden lekarz nie zapewni nas, że jesteśmy na 100% zdrowi, prędzej czy później większość ludzi zachoruje niektórzy na mniej poważna chorobę, niektórzy na przewlekła a niektórzy na ciężka. Nie mamy wpływu na wszystko, można dbać o zdrowie, zdrowe nawyki itp ale to wszystko, nie jesteśmy w stanie zapobiec wszystkim chorobom. Rozumiem, że ciężko to zrobić, ale człowiek nie jest nieśmiertelny.
Moje myślenie jest mega zaburzone. Mam problemy gastryczne plus hipochondrię. I moje myślenie jest takie: lekarz mówi co mi jest, np mam stluszczona wątrobę i jestem po laparoskopii woreczka i mogę wspomagać się ziołami i trzymać dietę. To nie jest schorzenie, które zaraz mnie zabije. Mam na to wpływ ,ale ja już myślę, że skoro teraz mam stluszczona wątrobę to za chwilę marskość wątroby i niewydolność i śmierć - na poziomie emocjonalnym to dramat, a lekarze i wszyscy na około mówią, że to nie jest żadna tragedia. Dla nich nie, a dla mnie tak. Czyli to zależy od podejścia i nastawienia i tego co mamy w głowie i dlaczego mamy? co to zamartwianie nam tak naprawdę daje.. ?
Kredka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 81
Rejestracja: 19 lutego 2018, o 09:55

28 kwietnia 2022, o 19:51

Jestem nerwicowym weteranem. Poradziłam sobie z fobią społeczną, rocd. Ale przyznam że z hipochondrią nie mam doświadczenia.
Od lat mam tendencję do omdleń. Miałam zdiagnozowane niskie ciśnienie, i tak sobie żylam z 20 lat mdlejąc od czasu do czasu. Jeden taki epizod wywołał pierwszy atak paniki, i za każdym razem kiedy to się powtarza, czuję że wracam do punktu wyjścia. Po zimie jestem jakaś osłabiona, i ciągle czuję ciśnienie w uszach. Kilka razy dziennie muszę przełykać ślinę. W ostatnią niedzielę zasłabłam na sali gimnastycznej. We wtorek poleciałam na badania krwi, wszystko w normie, poza niedoborem witaminy D. Ale ja cały czas teraz czuję sìę słabo. Mam już umówionego neurologa, bo już się nakręcam na guza mózgu (nigdy nie miałam rezonansu ani tomografii) albo stwardnienie rozsiane. Wydaje mi się że lata temu coś przeoczyłam, i teraz to już mi tylko zostało testament pisać. Wiem że to myśli... Ale nie wiem jak odpuścić to, że może coś przeoczyłam w przeszłości :(
ant6
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 6 maja 2022, o 15:55

14 maja 2022, o 10:54

Chyba muszę to z siebie wyrzucić. Hipochondria chyba zaczęła się u mnie jako dzieciaka. Mój wujek zmarł bardzo młodo i miał raka. Zawsze panicznie obawiałam się, że jestem na coś chora, że coś się stanie, że mam na pewno objawy. Problem zaczął się okropnie nasilać kiedy poznałam chłopaka. Gorączkowo co miesiąc parę testów ciążowych, testy z krwi, bo miesiączka spóźniła się 4 dni. Co gorsza zdaję sobie sprawę jak idiotycznie to brzmi. Może to nie do końca objaw hipochondrii, ale o ile z tym udało się względnie wygrać, bo przestałam kupować testy, bo w sumie ten chłopak już jest chwilę moim mężem i sama zrozumiałam, że lepiej kupić sobie coś fajnego niż wydawać co miesiąc tyle kasy na testy i badania :D prócz tego, że jak tylko mnie coś zaboli od razu wjeżdża internet i jest już po mnie. Aktualnie jestem na etapie bólu kręgosłupa, więc po prostu zapisałam się do fizjoterapeuty bez grzebania i staram się nie dobierać sobie do głowy, bo pewnie coś uszkodziłam podczas ćwiczeń(tutaj to brzmi jakbym to wszystko miała pod kontrolą), ale problem się znów zaczął odkąd usunęłam ósemkę i dentysta uszkodził mi nerw. Czucia nie odzyskałam już ponad pół roku i nikt nie daje mi na to zbytnich nadziei co mnie dosyć mocno podłamało. Parę miesięcy temu byłam chora, antybiotyk wleciał i być może to zwykły zbieg okoliczności, ale zaczął piec mnie język i podniebienie. Trwa to parę miesięcy, więc poszłam do lekarza POZ. Pani od razu dała pilne skierownanie do neurologa, bo uznała, że nie jest to związane z zębem i uszkodzeniem nerwu. Mamrała coś pod nosem, ledwo ją usłyszałam, ale wyszłam stamtąd bardzo zaniepokojona. Oczywiście jak to neurolog NFZ popatrzył na mnie i dał skierowanie na RMI żebym "nie miała pretensji jak za 40 lat miałabym guza", ale według niego to nic mi nie jest. Czekam aktualnie na badanie, zostały 3 tygodnie i potem na wynik znów do 3 tygodni, a ja już cała chodzę wewnętrznie. Miałam RMI głowy 3 lata temu kiedy to pobiegłam sprawdzić czy nic mi nie jest, bo wtedy bolała mnie głowa. Oczywiście było okej, a mój mąż dzielnie to znosił i jeździł ze mną, choć cały czas twierdzi, ze dobieram sobie do głowy i nie myślę racjonalnie, ale jak odebrałam wyniki i wszystko było w normie to olałam temat i na kontrolę nie poszłam,a teraz się martwię czy oni to dobrze wykonali i czegoś nie przegapiłam. Juz cały internet przeczytany, że rak, że guz, a aktualnie jestem na etapie lęku przed SM, jestem od rana w pracy i cały internet z objawami przejrzany. Nie ważne, że nie mam żadnego prócz tego pieczenia. Boję się iść badać. Każde badanie wywołuje u mnie tak silny lęk, że nie mogę się uspokoić. Dodam, że mój ojciec od paru lat choruje na raka, a obecnie mama czeka na wynik biopsji, choć chyba wszystko okej według onkologa. Po prostu sama się nakręcam i co gorsze doskonale wiem, że powinnam do wszystkiego podejść na chłodno, bo tak naprawdę mogę mieć naczyniaka uciskającego nerwy i nie da się tego sprawdzić inaczej niż przez rezonans.... a ja już mam wizje siebie i SM na wózku i tego, że nie zdążę nawet dziecka urodzić i umrę. Szukam już tutaj wsparcia, bo aż mi wstyd mówić bliskim o tym co się dzieje, a tym bardziej dlatego, że mi się ciągle coś dzieje, bo tak analizuję. Mam już tego dość... Domyślam się, że wszystko będzie w porządku, ale martwi mnie, że oszaleje do tego czasu. Już zaczynam rozkminiać czy nie iść z samą płytą do neurologa i nie czekać na opis. Jednocześnie nie mogę uwierzyć, że takie rzeczy się mogą rodzić nam w głowach....
Awatar użytkownika
Green_Tea
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 82
Rejestracja: 1 marca 2017, o 08:36

17 maja 2022, o 20:03

Znowu hipochondria mnie wykańcza :( . Węzły chłonne mam powiększone jakoś od miesiąca, gdy się tylko pojawiły zrobiłam badania krwi i USG, wszystko wyszło w normie, ale znowu mam lękowe myśli czy nie powinnam powtórzyć badań, skoro nie znikają? Jeszcze mam jakąś wysypkę, bóle żołądka i inne bóle, które pewnie są od jakiegoś nadwyrężenia zwykłego, ale teraz gdy jestem w tym stanie to nawet głupi ból biodra to dla mnie rak kości czy nie wiem czego innego. Gdzieś podświadomie wierzę, że skoro już tyle przeszłam 'raków' i innych strasznych chorób to któraś z nich w przyszłości musi być prawdziwa i boję się tego
zielono_mam
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 16 maja 2022, o 20:42

18 maja 2022, o 19:25

Znów mrowienia i drętwienia w ciele wróciły - strach przed ciężka, nieuleczalną chorobą - konkretnie stwardnienie rozsiane albo stwardnienie zanikowe boczne.. katastrofa.
Nosiema
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 32
Rejestracja: 16 września 2021, o 15:05

18 maja 2022, o 21:46

Green_Tea pisze:
17 maja 2022, o 20:03
Znowu hipochondria mnie wykańcza :( . Węzły chłonne mam powiększone jakoś od miesiąca, gdy się tylko pojawiły zrobiłam badania krwi i USG, wszystko wyszło w normie, ale znowu mam lękowe myśli czy nie powinnam powtórzyć badań, skoro nie znikają? Jeszcze mam jakąś wysypkę, bóle żołądka i inne bóle, które pewnie są od jakiegoś nadwyrężenia zwykłego, ale teraz gdy jestem w tym stanie to nawet głupi ból biodra to dla mnie rak kości czy nie wiem czego innego. Gdzieś podświadomie wierzę, że skoro już tyle przeszłam 'raków' i innych strasznych chorób to któraś z nich w przyszłości musi być prawdziwa i boję się tego
Spokojnie, usg jest wystarczające, tez miałem taką schizę , jeśli węzeł w drugim wymiarze niema powyżej 1cm to w ogóle się nie należy nim przejmować.
U mnie powiększony węzeł utrzymywał się prawie rok.
Jak nie odpisuję na posta to wyślij prywatną wiadomość. Powiadomienia mi tu o postach nie działają :roll:
Nosiema
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 32
Rejestracja: 16 września 2021, o 15:05

18 maja 2022, o 21:50

zielono_mam pisze:
18 maja 2022, o 19:25
Znów mrowienia i drętwienia w ciele wróciły - strach przed ciężka, nieuleczalną chorobą - konkretnie stwardnienie rozsiane albo stwardnienie zanikowe boczne.. katastrofa.
Spokojnie :) ma, tak samo, to tylko(chociaż dla nas to AŻ) zaburzenia somatyczne, męczy mnie to prawie rok, od 4 miesięcy biorę leki i przeszło to w 95%.
Stres niestety to mocno nasila. Widzę że mamy podobne problemy ;)
Jak nie odpisuję na posta to wyślij prywatną wiadomość. Powiadomienia mi tu o postach nie działają :roll:
zielono_mam
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 16 maja 2022, o 20:42

19 maja 2022, o 09:38

Green_Tea pisze:
17 maja 2022, o 20:03
Znowu hipochondria mnie wykańcza :( . Węzły chłonne mam powiększone jakoś od miesiąca, gdy się tylko pojawiły zrobiłam badania krwi i USG, wszystko wyszło w normie, ale znowu mam lękowe myśli czy nie powinnam powtórzyć badań, skoro nie znikają? Jeszcze mam jakąś wysypkę, bóle żołądka i inne bóle, które pewnie są od jakiegoś nadwyrężenia zwykłego, ale teraz gdy jestem w tym stanie to nawet głupi ból biodra to dla mnie rak kości czy nie wiem czego innego. Gdzieś podświadomie wierzę, że skoro już tyle przeszłam 'raków' i innych strasznych chorób to któraś z nich w przyszłości musi być prawdziwa i boję się tego
Nawet powiększone węzły nie są oznaką chłoniaka - liczy się ich wygląd i morfologia 🙂 Jeśli są prawidłowe w badaniu USG, to nie należy się martwić - mogą pozostać takie nawet do końca życia.
Kredka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 81
Rejestracja: 19 lutego 2018, o 09:55

19 maja 2022, o 11:18

ant6 pisze:
14 maja 2022, o 10:54
Chyba muszę to z siebie wyrzucić. Hipochondria chyba zaczęła się u mnie jako dzieciaka. Mój wujek zmarł bardzo młodo i miał raka. Zawsze panicznie obawiałam się, że jestem na coś chora, że coś się stanie, że mam na pewno objawy. Problem zaczął się okropnie nasilać kiedy poznałam chłopaka. Gorączkowo co miesiąc parę testów ciążowych, testy z krwi, bo miesiączka spóźniła się 4 dni. Co gorsza zdaję sobie sprawę jak idiotycznie to brzmi. Może to nie do końca objaw hipochondrii, ale o ile z tym udało się względnie wygrać, bo przestałam kupować testy, bo w sumie ten chłopak już jest chwilę moim mężem i sama zrozumiałam, że lepiej kupić sobie coś fajnego niż wydawać co miesiąc tyle kasy na testy i badania :D prócz tego, że jak tylko mnie coś zaboli od razu wjeżdża internet i jest już po mnie. Aktualnie jestem na etapie bólu kręgosłupa, więc po prostu zapisałam się do fizjoterapeuty bez grzebania i staram się nie dobierać sobie do głowy, bo pewnie coś uszkodziłam podczas ćwiczeń(tutaj to brzmi jakbym to wszystko miała pod kontrolą), ale problem się znów zaczął odkąd usunęłam ósemkę i dentysta uszkodził mi nerw. Czucia nie odzyskałam już ponad pół roku i nikt nie daje mi na to zbytnich nadziei co mnie dosyć mocno podłamało. Parę miesięcy temu byłam chora, antybiotyk wleciał i być może to zwykły zbieg okoliczności, ale zaczął piec mnie język i podniebienie. Trwa to parę miesięcy, więc poszłam do lekarza POZ. Pani od razu dała pilne skierownanie do neurologa, bo uznała, że nie jest to związane z zębem i uszkodzeniem nerwu. Mamrała coś pod nosem, ledwo ją usłyszałam, ale wyszłam stamtąd bardzo zaniepokojona. Oczywiście jak to neurolog NFZ popatrzył na mnie i dał skierowanie na RMI żebym "nie miała pretensji jak za 40 lat miałabym guza", ale według niego to nic mi nie jest. Czekam aktualnie na badanie, zostały 3 tygodnie i potem na wynik znów do 3 tygodni, a ja już cała chodzę wewnętrznie. Miałam RMI głowy 3 lata temu kiedy to pobiegłam sprawdzić czy nic mi nie jest, bo wtedy bolała mnie głowa. Oczywiście było okej, a mój mąż dzielnie to znosił i jeździł ze mną, choć cały czas twierdzi, ze dobieram sobie do głowy i nie myślę racjonalnie, ale jak odebrałam wyniki i wszystko było w normie to olałam temat i na kontrolę nie poszłam,a teraz się martwię czy oni to dobrze wykonali i czegoś nie przegapiłam. Juz cały internet przeczytany, że rak, że guz, a aktualnie jestem na etapie lęku przed SM, jestem od rana w pracy i cały internet z objawami przejrzany. Nie ważne, że nie mam żadnego prócz tego pieczenia. Boję się iść badać. Każde badanie wywołuje u mnie tak silny lęk, że nie mogę się uspokoić. Dodam, że mój ojciec od paru lat choruje na raka, a obecnie mama czeka na wynik biopsji, choć chyba wszystko okej według onkologa. Po prostu sama się nakręcam i co gorsze doskonale wiem, że powinnam do wszystkiego podejść na chłodno, bo tak naprawdę mogę mieć naczyniaka uciskającego nerwy i nie da się tego sprawdzić inaczej niż przez rezonans.... a ja już mam wizje siebie i SM na wózku i tego, że nie zdążę nawet dziecka urodzić i umrę. Szukam już tutaj wsparcia, bo aż mi wstyd mówić bliskim o tym co się dzieje, a tym bardziej dlatego, że mi się ciągle coś dzieje, bo tak analizuję. Mam już tego dość... Domyślam się, że wszystko będzie w porządku, ale martwi mnie, że oszaleje do tego czasu. Już zaczynam rozkminiać czy nie iść z samą płytą do neurologa i nie czekać na opis. Jednocześnie nie mogę uwierzyć, że takie rzeczy się mogą rodzić nam w głowach....
Postanowilam odpisac, bo dokladnie wiem co obecnie czujesz. Przechodzilam przez ostatni miesiac to samo. U mnie zaczelo sie od uderzenia w glowe, potem omdlenie, zawroty glowy i ogolne poczucie slabosci. Z osoby ktora niezle radzila sobie z nerwica przez ostatni miesiac wrocilam praktycznie do poczatku. Maz mial mnie serdecznie dosc, bo ja mialam juz: stwardnienie rozsiane (ja bylam PEWNA ze to to), guz mozgu, wylew. Poszlam do neurologa, neurolog dala mi skierowanie na rezonans. Po tygodniu przyszlam do niej z wynikiem bo oczywiscie z nerwow zrobilam prywatnie z dnia na dzien. Popatrzyla na mnie jak na wariatke i sie nawet zapytala "czemu tak szybko". Oczywiscie glowa czysta, guza ani stwardnienia brak... Ale po urazie glowy mam whiplash, i fizjoterapeutka mi powiedziala ze mam jakis czas chodzic w kolnierzu bo to stad te zawroty i oslabienie. No ale zgadnij... Jak uslyszalam ze to nie rak ani SM to 50% moich zawrotow i oslabienia minelo.
Idz na badanie! Ja bym chyba zwariowala albo sama sie wykonczyla gdybym nie poszla. Bedziesz miala pewnosc ze nic Ci nie jest. Ja tez sie masakrycznie nakrecalam, jak jechalam na rezonans to plakalam w metrze i caly dzien przed. Tylko pamietaj - moj maz mi to nawet powtarzal - ze MOZE faktycznie cos mi jest, ale w 99% sa to sprawy latwe do wyleczenia. Guz mogu i SM nie sa takie czeste.
A tak w ogole. Na poczatku zwiazku z moim obecnie mezem robilam dokladnie to samo co Ty. Miesiaczka spozniona kilka dni - ja robilam test po 2 razy dziennie. Minelo... Jak mu zaufalam. U mnie to wynikalo z niepewnosci i braku zaufania, plus masakrycznie niskiej pewnosci siebie i tego ze moj owczesny chlopak na pewno mnie niedlugo zostawi. Teraz juz tego nie robie, a jak mialam "jazde" na SM i guza mozgu, to nawet wylam ze nigdy mu dziecka nie urodze bo na pewno niedlugo umre...
Psychika jest masakrycznie mocna. Po ostatniej jezdzie jestem w stanie uwierzyc ze wmowic sobie mozna WSZYSTKO. Ja serio jak przeczytalam ze w SM mozna miec zapalenie nerwu wzrokowego ktore objawia sie bolem oka, to na nastepny dzien bolalo mnie oko. Jak mialy byc dretwienia - zaczely mi dretwiec rece i nogi. Wiec tak ten... Dystans. Ja tez od nowa musze to cwiczyc :)
paulinka9292
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 11
Rejestracja: 27 lutego 2022, o 19:54

19 maja 2022, o 21:03

Ja też znów zaczynam od początku... Wszystko zaczęło się od głupiego zadrapania kota i tego, że znów pozwoliłam sobie na googlowanie objawów. Zestresowałam się mocno, dopadła mnie angina i to taka, że wzięłam 4 antybiotyki pod rząd i oczywiście znowu google, sugerowało mi, że już po drugim dostanę zapalenia mięśnia sercowego... A teraz, angina przeszła, ale opryszczka wyszła i znowu schiza, wyczytałam HPV, opryszczkę mam od wczoraj, najważniejsze są 24h, wiec juz po mnie, bo nie wzięłam leków. Nie mam siły do tego, zawsze wiosną mam opryszczkę, teraz jestem osłabiona, to oczywiste, że ją mam. Nie mam gorączki, nie boli mnie głowa (chyba, że mocno sobie ten ból uroję). Jak się tego pozbyć :( Czuję, że to kradnie moje życie, rok po roku...
zielono_mam
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 16 maja 2022, o 20:42

20 maja 2022, o 23:00

Nosiema pisze:
18 maja 2022, o 21:50
zielono_mam pisze:
18 maja 2022, o 19:25
Znów mrowienia i drętwienia w ciele wróciły - strach przed ciężka, nieuleczalną chorobą - konkretnie stwardnienie rozsiane albo stwardnienie zanikowe boczne.. katastrofa.
Spokojnie :) ma, tak samo, to tylko(chociaż dla nas to AŻ) zaburzenia somatyczne, męczy mnie to prawie rok, od 4 miesięcy biorę leki i przeszło to w 95%.
Stres niestety to mocno nasila. Widzę że mamy podobne problemy ;)
Oj tak, zdecydowanie w sytuacjach stresowych jest dużo gorzej.. ostatnio zaczęły mi się trząść ręce 🤷‍♀️
ODPOWIEDZ