Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nerwica depresyjna a praca w zawodzie pielegniarki

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
ODPOWIEDZ
sweetest angel
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 18 kwietnia 2015, o 13:17

27 kwietnia 2015, o 22:04

Witajcie!

Przedstawię się, nazywam się Sweetest Angel, mam 30lat i jestem z wykształcenia ale nie z powołania-pielęgniarką. Kierunek studiów wybrała mi mama, ja się podporządkowałam a teraz cierpię. Pracowałam już w 9 miejscach choć mam tylko 3 lata stażu. Dlaczego? Przyciągam przemoc, mam naturę kozła ofiarnego co gdzieś tam się ujawniło w toku psychoterapii grupowej. Byłam wyrzucana z pracy ale nigdy dyscyplinarnie. Nie raz nie dwa słyszałm od plg.oddziałowej, "że jestem świetną pielęgniarką ale nie pasuję do zespołu i koleżanki nie chcą ze mną pracować". Prawnik w bezpłatnej poradni potwierdził mobbing. Byłam wtedy jednak taki trochę zadziorek, umiałam bronić swego zdania, niestety po terapii grupowej, na której uznano, że to wszystko przez "brak pokory" wpadłam w drugą skrajność: jestem cicha, uległa, pokorna aż do tego stopnia, że robię z siebie fajtłapę, nie ripostuję, nie bronię się, gdzie mnie pchną tam idę, ale to też nie pozwala mi utrzymać się w pracy. Pracuję od listopada na nowym oddziale i...nie tylko nie lubią mnie pielęgniarki ale też już nie jestem dobrą pielęgniarką. Jestem rozkojarzona, zapominalska, chodzę z przestraszoną miną, jestem wyczerapana stale utrzymumącym się lękiem (nie mam napadów), mam bezsenność, nudności przed wyjściem do pracy. Jestem zagrożeniem dla pacjentów, koleżanki mnie wyręczają, podpowiadają, pilnują (i słusznie bo podałam nie te leki co trzeba pacjentowi). Ale jak długo będą mnie niańczyć. Już jedna z nich powiedziała: "dziecko ja wiem, że Ty się w tej pracy nie utrzymasz". Leczyłam też depresję SSRI, leków p/lękowych nie mogę brać bo po nich jestem jeszcze bardziej zamotana i nieprzytomna niż bez. Mam umysł osoby z otepieniem. A muszę pracować bo na te studia mam kredyt studencki i mieszkam z dala od domu rodzinnego na stancji. Byłabym gotowa nawet położyć się na oddział nerwic, gdyby nie to, że jak pracodawca dostanie L4 ze szpitala to już nie będę wiarygodna jako pielęgniarka i stacę pracę a nic innego nie umiem robić. Chodzę na terapię dla DDA oraz na mitingi DDA. W pracy najbardziej mi doskiwiera typowe dla nerwicy depresyjnej zmęczenie. Przychodzi godzina 15.00 i czuję jakby ktoś mnie od prądu wyłączył, nie mam sił. A dyżury nocne odsypiam ok17godzin. Wszystko przeżywam, kazdy drwiący uśmiech koleżanki, każdą mądrą nawet uwagę. Może ktoś wie jak sobie z tym poradzić? A może da się stanąć przed jakąś komisją lekarską i dostać na nerwicę stopień niepełnosprawności i wtedy mogłabym pracować nie w dyżurach lecz codziennie do 14.30? Tylko proszę nie doradzajcie mi hobby, medytacji itp. Zaburzenia lękowe mam od 16r.ż i przerabiałam to wszystko. Ja jestem już wypaloną zawodowo pielęgniarką, adaptowałam się do nowych miejsc pracy teraz się nie adaptuję bo mi trauma po poprzednich wyrzuceniach z pracy utrudnia logiczne przyswajanie zasad pracy na nowym oddziale, a tak jak wspomniałam utrzymuję się w obcym mieście sama, do alkoholowego domu nie mam po co wracać. Doszłam do ściany, ja już nie mogę dalej grać pielęgniarki bo kiepska ze mnie aktorka. Miałam inne powołanie ale poszłam za głosem rozsądku matki a teraz płacę i to dosłownie (kredyt za te studia). Jestem w pułapce. Pomóżcie, może ktoś wpakował się podobnie? Sweetest Angel
Awatar użytkownika
dankan
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 935
Rejestracja: 23 maja 2014, o 10:11

28 kwietnia 2015, o 15:13

Witaj, ty po prostu na wszystko patrzysz jakby to bylo zle, to zle, tamto zle a ogolnie to mysle ze w tym wszystkim problemem jest twoja postawa na samo zycie.
Te terapie, mitingi to jest fajna sprawa ale to albo uczy albo miesza w glowach, natomiast to samo z siebie nie zmienia niczego jesli sami nie zmieniamy spojrzenia.
Tez chodze na takie terapie.
Moze poszukaj troche jakis pozytywow w swoim zyciu? Moze zmien na troche prace na jakakolwiek inna zeby zobaczyc ze to pielegniarstwo nie jest tak zle?
A moze w pracy zamiast skupiac sie na tym co kto mowi i jakie uwagi daje, to poszukaj sobie wartosci w tym ze np bedziesz mila dla pacjentow?
I wtedy nie wazne jest czy kolezanki cie lubia bo pacjenci tak i kazdy to docenie i przy okazji kazdy inaczej i z pielegniarek na ciebie spojrzy.
A tak to Ty po prostu stale dociekasz chyba co kto mowi, jak kto sie patrzy, przez to jestes rozkojarzona i zmeczona i w tym lezy klopot.
Poszukaj wartosci w sobie, swoich dokonaniach mimo wszystko a nie w innych ludziach i wtedy w kazdym miejscu bedziesz zadowolona z pracy.
Bo to nie zajecie daje tak naprawde wartosc i radosc.
Dkoro na razie nie mozesz isc za swoim innym powolaniem to trzeba zrobic porzadek z ty czym jest, znajdz w swojej rpacy jakis cel inny niz ten aby sie podobac innym pielegniarka, czy tez miec zawsze swoje zdanie i wtedy mysle lepiej skupisz sie na pracy i wiele z twoich problemow zniknie.
Najlepsza instrukcja pozbycia sie nerwicy plus inne wpisy ludzi z forum
moja-historia-plus-moje-odburzanie-t5194.html#p49014

spis-tresci-autorami-t4728.html
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

1 maja 2015, o 11:36

sweetest angel pisze:Witajcie!

Przedstawię się, nazywam się Sweetest Angel, mam 30lat i jestem z wykształcenia ale nie z powołania-pielęgniarką. Kierunek studiów wybrała mi mama, ja się podporządkowałam a teraz cierpię.
Nigdy nie będziesz szczęśliwa robiąc coś, czego nienawidzisz. Próba polubienia czegoś, czego sie nienawidzi jest niemożliwa. Twoja psychika nie rozumie tego, że to jest "słuszne i jedyne rozwiązanie". To tak, jakbyś pytała jak masz polubić jakieś jedzenie, mając na nie alergię i zajadając się nim codziennie i obserwując objawy tej alergii, która Cię wyniszcza. Człowiek nie jest w stanie polubić siebie i życia, które jest wypełnione czymś czego nienawidzi. Cierpisz, bo się męczysz, a za tym idzie nakręcanie wszelkich problemów, np. z dystansem do tego, co mówią ludzie w pracy (oni nigdy nie są naszymi przyjaciółmi, nawet jeśli są mili), czy z tym, że na pierwszy plan wychodzą problemy z radzeniem sobie z rzeczywistością, zaburzenia. Jak takie życie ma wspierać leczenie "duszy"? Rozumiem, że zainwestowałaś już w te studia, że widzisz te prace jako jedyną opcję, ale zastanów się nad tym, czy chcesz by tak wyglądało całe Twoje życie? Miałam koleżankę, która po 6 latach medycyny i dwóch praktyki rzuciła tę robotę, bo nigdy jej nie lubiła, poszła w zupełnie innym kierunku i teraz jest w zupełnie innej rzeczywistości, niż ta, którą ktoś jej narzucił, mimo, że niby wywaliła do kosza tyle lat ciężkiej pracy nad medycyną.

Odpowiedzialność odpowiedzialnością, logika logiką, ale jeśli to nie jest to, to po co dalej to robić? To nie jest jedyny pomysł na życie, jaki można mieć. Mówisz, że jesteś uległa wobec innych ludzi, a ja Ci powiem, że jesteś też uległa wobec życia przyjmując wszystko, co Ci rzuci pod nogi, zamiast walnąc pięścią w stół i powiedzieć sobie, że pomyslisz co tak na prawdę chcesz robić, nie co musisz, czego oczekuje matka, czy ktokolwiek inny. Czego oczekujesz ty? Jak możesz pomóc sobie poprzez aktywne działanie a nie stanie w miejscu i wytrzymywanie ciosów jakie serwuje Ci codzienność.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
sweetest angel
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 18 kwietnia 2015, o 13:17

23 maja 2015, o 20:37

Dzięki Ciasteczko!
Masz zupełną rację, trwanie w środowisku, które podtrzymuje nerwicę jest ryzykowne pod każdym względem, niestety biję głową w mur bo nie umiem wydostać się z tej sytuacji, jednak zarabiać trzeba, jeść i płacić rachunki.....
Zanim pójdę pracować gdziekolwiek i w jakimkolwiek innym zawodzie MUSZĘ i CHCĘ wyjść z nerwicy.
dragoninfire80
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 19
Rejestracja: 22 lipca 2015, o 17:16

27 lipca 2015, o 15:28

zrób sobie urlop najlepiej dwutygodniowy mi pomógl ale znów wróciło wszystko do normy, ja też nienawidzę swojej pracy
też jestem w błędnym kole bo też trzeba żyć a nie mamy po 4 lata
trzymam się z toba w bólu mi ostatnio pomaga tylko modlitwa nic więcej
pozdr
coelebs
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 14
Rejestracja: 7 listopada 2016, o 21:53

16 listopada 2018, o 08:54

Witam.
Mogę zabrać głos w tej dyskusji. Otóż mam za sobą podobne przejścia z pracą, jak autorka posta. W obecnym miejscu to już 3 stanowisko, na którym jestem. Ostatnie dwie zmiany od września. Obecnie intensywnie poszukuję innej pracy. Mam podobny problem, że ciągle jestem rozkojarzony, trudno mi się skupić, a do tego praca pod presją, którą de facto, sam na siebie nakładam. Był okres, kiedy praca sprawiała mi małą satysfakcję, ale to minęło. Jakoś nie mogę się tam odnaleźć. Pogłębiam swoją wiedzę o zaburzeniu, staram się nie dawać wciągać w nie, ale ostatnie tygodnie są dla mnie wyjątkowo cięzkie. Także trzymam kciuki i życzę trwałego wyjścia z nerwicy :)
Awatar użytkownika
Ruda1990
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 178
Rejestracja: 2 sierpnia 2018, o 12:11

17 listopada 2018, o 08:40

Kochana, przeczytałam całą Twoją historię i chętnie się udzielę. Tak po rozmyślaniach na temat tego co napisałaś, zastanawiam się jak wyglądało Twoje dzieciństwo. Nie wiem czy chcesz to wylewać na forum. Ja w domu zawsze byłam poniżana, krytykowana, byłam nikim. Też jak weszlam w dorosłość, próbowałam być takim trochę zadziorem. U mnie akurat było to apropo związku. Pierwszy mój związek (2 lata) był z chłopakiem, który był aniołem na ziemi. Długo go odrzucałam, potem jak się zdecydowałam to właśnie byłam lekko zadziorna, paskudna. Rzucił mnie. Któregoś dnia przyszedł i powiedziały, bez ostrzeżeń, że to koniec. No szok! Taki kochany, zawsze przy mnie trwający a tu taka decyzja. Następny związek (też 2 lata i nie wiem co mnie podkusilo) wzięłam sobie chłopa, bez uczuć wyzszych-no paskudny pieron. A ja wtedy przeistoczyłam się w uległą, na wszystko zezwalająca, bez swojego zdania babę. No obrót o 180 stopni. Bałam się , że znowu mnie ktoś rzuci. Któregoś dnia, to ja zerwałam, no miałam wrażenie, że równie dobrze mogłabym być ze ścianą, to samo zaangażowanie emocjonalne i to samo zimno. Teraz jestem w prawie 6letnim związku, gdzie staram się to wypośrodkować. Dlaczego to piszę? Bo widzę pewne podobieństwo, jeśli chodzi o moje związki, a Twoja pracą. Poprostu jesteśmy ludźmi i próbujemy się zawsze dopasować, żeby było dobrze.

Na pewno tak jak Ciasteczko napisała, nie rób czegoś czego nienawidzisz. Zmień pracę. Pal licho sześć, że ksztalcilas się w tym kierunku. Usiądź kiedyś, zastanów się co tak naprawdę chciałabyś w życiu robić. Jakbyś w poniedziałek mogła wstać i wybrać miejsce, gdzie pójdziesz do pracy, co by to było? Nie ma rzeczy niemożliwych. Sama pracowałam w Zakładzie Karnym, jako klawisz a teraz zmieniam życie o 180 stopni, właśnie dzięki nerwicy.

Co do złego samopoczucia, zapominalstwa, otępienia to zupełnie normalne. Kazdy z nas z tym się bawil. Nie przejmuj się, to wszystko minie jak ułożysz sobie życie i zaznasz spokoju. Zawsze mija.
Desperat
Gość

7 grudnia 2018, o 21:35

Nie jesteś wyjątkiem, żeby nie powiedzieć, że to życiowy standard. Ludzie idą do takiej roboty jakiej mogą, a nie tam gdzie chcą. Udaje się jednostkom, a reszta musi się męczyć. Czy warto? Zdecydowanie nie. Ja sam akurat mam różne papiery, w sumie nawet reprezentuje to samo środowisko [ratownik medyczny - z tej strony], ale żadna z tych rzeczy które mam mnie nie cieszy i nie chcę się z nimi wiązać. Nigdy nie chciałem, dla mnie to było odwlekanie w czasie, czekanie na jakiś cud, na to, że w końcu uda mi się marzenia spełnić, ale niestety tak się nie stało. Ja co prawda nie pracowałem nigdy w zawodzie, jedynie praktyki obowiązkowe mam odbyte i dodatkowo trochę pojeździłem na wolontariacie, tyle.

Pielęgniarka ma lepiej od ratowników, gdyż ma ogólnie większe możliwości, niemniej jednak, to i tak raczej nie jest to czego byś chciała.

Jedyna opcja jaką ja widzę, to zmiana pracy, śmiały krok, być może Tobie się uda.
ODPOWIEDZ