Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Natrętne myśli o zakonie

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
helpmi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 535
Rejestracja: 18 stycznia 2014, o 20:43

7 kwietnia 2016, o 10:59

Jedna podstawowa sprawa -WSZYSTKO CO JEST W TWOJEJ GŁOWIE NATRĘTNE, WSZYSTKO, CO SPRAWIA ŻE NIE MOŻESZ PRZESTAĆ O TYM MYŚLEĆ, KIEDY WRACA DO CIEBIE ZAWSZE WTEDY GDY CHCESZ PO PROSTU ŻYĆ, KIEDY WMAWIA CI COŚ A TY CZUJESZ WEWNĘTRZNĄ SPRZECZNOŚĆ, I DO TEGO LĘK - JEST NIEPRAWDZIWE, JEST ILUZJĄ UMYSŁU, KTÓRA Z JAKIEGOŚ POWODU POWSTAŁA.
OBOJĘTNIE CZY TO CHODZI O ZAKON, POWOŁANIE, GEJOSTWO CZY OPĘTANIE, ZWARIOWANIA ALBO RAKA. IM SZYBKIEJ TO ZROZUMIESZ I ZAAKCEPTUJESZ/JECIE TYM LEPIEJ DLA CIEBIE/WAS.
kucyki46
Gość

7 kwietnia 2016, o 11:17

No wiesz, szczęśliwie nie więcej niż całe życie :)
Awatar użytkownika
różyczka
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 126
Rejestracja: 16 stycznia 2016, o 18:17

7 kwietnia 2016, o 12:26

kucyki46,

Mogłabym się sprzeczać, cytować każde Twoje słowo - zgadzać się lub nie. Jednak nie będę tego robić z prostej przyczyny. Nie mnie oceniać Ciebie i Twoją wiarę. I to powinno działać w dwie strony. I chociaż wiem, że chcesz dobrze nie czynisz teraz, tutaj w tym wątku dobrze. Bo mimo wszystko nie do końca rozumiesz sprawę. Przemawia przez Ciebie mimo wszystko ocenianie innych. Chcesz jedną wiadomością naprostować czyjś obraz Boga zbudowany przez lata. Nie pomyślisz, ze to może teraz Ty za bardzo zapatrzyłeś się w siebie ? Zaraz zaprzeczysz, ale czy mówiąc, ze w jakimś przypadku ślub kościelny jest bez sensu czynisz dobrze ? W czyim imieniu się wypowiadasz pytam ? Bo na pewno nie Boga, który jest Miłością i przygarnie każdego.
Także troszkę sam sobie przeczysz.
Wieje od Twoich wypowiedzi oceną i narzucaniem ( zaraz zaprzeczysz), ale wiadomo, że w ten sposób nigdy się do nikogo nie dotrze. Cieszę się, że jesteś mocny w wierze,ale każdy sam musi do tego dojść. Dla osob z takimi lękami to, co napisałeś wcale nie jest pomocne ponieważ ich umysłem rządzi lęk. Wiem, co mówię. I szczerze mówiąc bolą mnie Twoje słowa, bo mimo że są pozornie ładne, podszyte są moim zdaniem nie do końca miłością do drugiego człowieka.
Każdy może mieć własne zdanie.
Gdybyśmy traktowali innych tak, jak traktujemy siebie samych - poszlibyśmy do więzienia.
kucyki46
Gość

7 kwietnia 2016, o 15:16

Za bardzo przejmujesz się moimi postami. Zdrowy dystans. Każdy z nas zrobi po swoim rozumie. Nawet jak przeczyta biblie 100x w ciągu 100 dni, pozostanie grzesznym do końca swoich dni. Byli święci, którzy przystępowali do spowiedzi kilka razy w ciągu dnia( to jedynie ciekawostka, proszę aby nie traktować czasem tych słów jako przykazu(presji), jeśli jesteśmy katolikami). Być może te posty rzucają się w oczy, gdy pisze niby jak osoba odburzona. Do takich się nie zaliczam. Napisałem gdzieś, że wg mnie nie ma monopolu. Zawsze mogą nawiedzić gorsze dni i obawa. Budzimy się i czujemy jakby w malinach. To też ma swój urok. W każdym razie na tym polega fenomen forum, aby wśród zaburzonych, byli trzeźwo myslący, a wszystko mogło chylić się ku równowadze. Być może mój styl pisania cię razi. Studiowałem filologię, więc to nawyk. Te słowa o ślubowaniu czy nie - one może są niezrozumiałe. To wyszło niefortunnie. Każdy rozumie, że swoje wypowiedzi w pełnym wymiarze rozumiemy jedynie my sami. Sprostuję więc - "A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie, ani na niebo, bo jest tronem Bożym; ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla. Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym. Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi. "
O słowach, gdy napisałem, że uważam za słuszne, miałem na myśli, że tam było więcej cytatów z pisma (dogmatów wiary) czy parafraz, niż moich poglądów. Wydawało mi się, że Edward27 bardziej skupia się na samym ślubie, widząc w tym "ratunek", tak jakby już mieć to za soba i nie być "skazanym" na zakon, niż próbie zrozumienia istoty działania Boga, przed którym ślubuje. Czy tędy droga do wyjścia z zaburzenia? "Wieje od Twoich wypowiedzi oceną i narzucaniem ( zaraz zaprzeczysz), ale wiadomo, że w ten sposób nigdy się do nikogo nie dotrze" (to dość ostry kolec). Zgadza się. Wiara nie jest tożsama z religią, a jej stopień w każdym inny. Jasne i nikt z tym nie dyskutuje. Co do "wiary", mając na myśli Chrześcijaństwo, dogmaty są jedne dla wszystkich. Na dogmatach się skupiłem, chcąc ukazać inny pkt widzenia. Czy to pomoże? Gdybym nie wierzył. Po mnie przyszła Ola, Ty, WWA i Edward27 poczuł się zrozumiany, gdy WSZYSTKO JEST JEDNYM, a każdy pomaga jak umie. Rada by złagodzić język jest pożyteczna.
Awatar użytkownika
Edward27
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 217
Rejestracja: 29 marca 2016, o 20:35

9 kwietnia 2016, o 13:45

Nie będę wdawał się w dyskusje z kucyki46. Z jednej strony doceniam, że stara się pomóc (jak tylko może, serio doceniam to) takiej osobie jak ja, po to jest to forum. Przyjąłem jego rady, ale tylko w części ponieważ nie będę tolerował ludzi, którzy mi coś wmawiają bądź mącą, że "białe to nie białe tylko czarne" nawiązuje tutaj do, cytat "związku radzieckiego", braku miłości, bezsensu brania ślubu kościelnego w moim przypadku. Wracając do jego rad, jest jedno "ale". On zagorzały katolik (sam zastosował taki zwrot "katol") dając rady jednocześnie ocenia ludzi po swojemu. Ja jako ten "gorszy" bo słabo/krzywo wierzący w Boga w życiu bym nie ocenił innej osoby, a dodatkowo ostatnią rzeczą byłoby wmawianie komuś co ma robić bądź nie robić lub oceniać, że źle postępuje jednocześnie tak na prawdę NIE ZNAJĄC GO.

O słowach, gdy napisałem, że uważam za słuszne, miałem na myśli, że tam było więcej cytatów z pisma (dogmatów wiary) czy parafraz, niż moich poglądów. Wydawało mi się, że Edward27 bardziej skupia się na samym ślubie, widząc w tym "ratunek", tak jakby już mieć to za soba i nie być "skazanym" na zakon, niż próbie zrozumienia istoty działania Boga, przed którym ślubuje. Czy tędy droga do wyjścia z zaburzenia?

Właśnie wydawało się Tobie. Przepraszam czy gdzieś napisałem, że zaciągam do ołtarza dopiero co poznaną kobietę bo chcę uciec przed "pseudo powołaniem"? Czy oświadczyłem się mojej narzeczonej pod wpływem lęku, strach i paniki? Czy na siłę chcę iść do ołtarza tylko i wyłącznie przed strachem przed "powołaniem"? Czy zmusiłem swoją Narzeczoną do przyjęcia moich oświadczyn? Czy chcę się związać z osobą której nie kocham? NIE! Napisałem jasno, że boję się, że Bóg oczekuje czegoś innego niż to co JA wybrałem/wybieram (układając sobie życie i snując plany z moją Narzeczoną). Czy to moja wina, że mam taki obraz Boga? Specjalnie tego nie robię, dodatkowo cierpię z tego powodu na ciężką nerwicę i dlatego uczęszczam na psychoterapię oraz biorę leki.
Znajoma siostra zakonna mojej rodziny doskonale mnie zna od dziecka (widzi jakie mam podejście do kościoła i Boga) i w życiu mi nic nie narzuciła, nic mi nie wybrała, NIE OCENIŁA, nic nie zasugerowała tylko i wyłącznie na spokojnie wytłumaczyła i nakierowała w sposób bardzo łagodny, że się mylę, że mój obraz Boga jest fałszywy, a jest baardzo wierzącą osobą i do tego osobą konsekrowaną. Będąc drugi raz u spowiedzi, ksiądz mnie NIE OCENIŁ za to, że się w ogóle odbiłem od kościoła i Boga, nie wmówił, nie wpłynął na mnie co mam robić, a opowiedziałem mu wszystko, począwszy od historii mojego życia, nerwicy, skrzywionego obrazu Boga, podejścia mojego do kościoła, oraz moich wspólnych planach z Narzeczoną. Powiedział, że będzie się modlił za mnie, abym zrozumiał Boga, nawet nie pod względem, co lub czego ode mnie oczekuje/nie oczekuje w życiu, tylko pod tym względem tzn. zaufania i zrozumienia Jego jako Stwórcę, który chcę tylko i wyłącznie dobra dla mnie.
Znam mnóstwo ludzi, którzy naprawdę wierzą w Boga i postępują według Jego nauk. Pomagają jak tylko mogą innym jednocześnie nie narzucając swojego zdania. Są naprawdę wspaniałymi i cudownymi ludźmi. Takie podejście ludzi właśnie kojarzy mi się z prawdziwymi katolikami.
Mały chłopczyk w dużym ciele w zwariowanym świecie ;)
Awatar użytkownika
różyczka
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 126
Rejestracja: 16 stycznia 2016, o 18:17

6 lipca 2016, o 20:29

Witajcie, nie przypuszczałam że jeszcze napiszę coś w tym wątku. :(

Jednak może ktoś tu zajrzy, kto wie. Po wielu lepszych miesiącach w nerwicy, wydawało mi się, że już ogarniam te wkrętki i naprawdę było dobrze.
Właśnie - wydawało mi się. :( Ta okrutna, natrętna myśl wróciła do mnie po 5 miesiącach i nie mogę jej się pozbyć. Od kilku dni czuję się jak zero totalne, mam naprawdę ciężkie, życiowe wybory przed sobą a nie potrafię z niczym sobie poradzić. Idę na studia, o których marzyłam a teraz wszystko wydaje mi się bez sensu.
Cały czas gnębią mnie myśli, że ja i tak będę musiała pójść do zakonu, że to mnie wiecznie będzie gnębić aż w końcu pójdę. Chwilami nawet mam takie odczucia, jakbym faktycznie chciała, różne wyobrażenia, że jestem szcześliwa itd. I nawet to mnie przeraża, nie umiem normalnie żyć.
Wiem, że powinnam sobie z tym poradzić, ale nie mam już sił. Wolę umrzeć, niż zrealizować te myśli.
Co więcej przez te wszystkie natręctwa religijne odczuwam coraz większą niechęć do religii. A na to dopadają mnie myśli, ze to przeze mnie, bo nie potrafię zaufać Bogu itd. A jak zaufam to będę szczęsliwa. To mnie wykańcza :(
Musiałam się wyżalić i jednocześnie zjednoczyć ze wszystkimi, którzy kiedykolwiek mieli to natręctwo. To piekło na ziemi :(
Gdybyśmy traktowali innych tak, jak traktujemy siebie samych - poszlibyśmy do więzienia.
kamilpc
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 210
Rejestracja: 28 kwietnia 2016, o 18:21

6 lipca 2016, o 20:40

Rozyczka jak sama mowisz znasz dobrze nerwice to dlaczego tej lekowej mysli nie potraktujesz tak samo jak innej ,wrzuc to mysl do wora z napisem nerwica i olej jak pozostale.Kolejna mysl ktora podsyla ci chochlik lekowy :) Nie analizuj jeje tylko ignoruj ,nie stawiaj ponad inne bo wtedy on ma sile , wszystkie mysli w nerwicy sa nieprawdziwe to iluzja ktora tworzy twoj zalekniony umysl ,nie boj sie jej tylko przyzwol na nia ,niech sobie leci :) Z dystansem do nerwicy , i z postawa normalnosciowa ,nerwica w niczym cie nie ogranicza , pamietaj mysl to nie czyn i nie ma zadnego wplywu na cb:) Czy przez porzednie natrety co sie stalo ?? Hmmm --- odpowiedz jest jedna nic bo nerwica nocnie moze oprocz straszenia cie iluzjami.Masz swiadomosc ,moralnosc ,logike i tego sie trzymaj ,jestes czlowiekiem i to ty wybierasz kim chcesz byc :)
Twoje życie ,twój wybór to ty decydujesz kim chcesz być ,co chcesz osiągnąc ,jak żyć
Kto nie ma odwagi do marzeń nie będzie miał sił do walki
Wróć z tarczą lub na niej.Walcz o swoje życie
subzero1993
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1006
Rejestracja: 5 kwietnia 2016, o 22:09

6 lipca 2016, o 20:48

Takie "kryzysy" pokazują tylko do czego jeszcze w życiu musimy nabrać dystansu. Potraktuj to jako wskazówkę a nie porażkę. No i podpisuje sie oczywiście pod wszystkim co Kamil mówi. :D
Jak szukać objawów bez nakręcania się -> http://www.zaburzeni.pl/viewtopic.php?p=100011#p100011
Awatar użytkownika
różyczka
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 126
Rejestracja: 16 stycznia 2016, o 18:17

6 lipca 2016, o 20:56

Wiem, macie rację. Miałam już ten natręt i gdy minął pamiętam dokładnie jak mówiłam, że "nie wiem, jak mogłam mu wierzyć". Potem już nie wydawał mi się tak straszny, ale teraz gdy wrócił mam w głowie jakieś głupie myśli w stylu, że "skoro ta myśl wróciła, to musi coś znaczyć". No i nie dowierzam, że to natręt i zaczynam rozkminiać, że naprawdę tego chcę i nie ma już odwrotu. Tak, jakbym zupełnie stała się innym człowiekiem i nie wiedziała czego chcę :(

Wiem, że wszystko jest względne, ale teraz naprawdę to najgorsze, co mogło mnie spotkać :(
Mam nadzieję jednak, że macie rację i to wszystko nerwica ze mną robi.
Dziękuję za odpowiedzi!
Gdybyśmy traktowali innych tak, jak traktujemy siebie samych - poszlibyśmy do więzienia.
Awatar użytkownika
emila2812
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 6 lipca 2017, o 21:07

9 września 2017, o 20:29

Jak ja się cieszę, że trafiłam na te forum, myślałam, że tylko ja zmagam się z takim problemem, co dolewało oliwy do ognia.. Pierwszy raz pojawiłam się tu w marcu - byłam już tą nerwica załamana i zaczęłam szukać pomocy internetowej. Nie będę już wypisywać tu wszystkich objawów, bo zostało to roztrzesnione, ale powiem, że najgorszy jest ten wedle którego wiesz, iż zdecydowanie nie chcesz iść do zakonu, a poświadomosc mówiła, że może tak naprawdę chcesz, Bóg wie lepiej, wszystko zostało zaplanowane itp.. paranoja. Po przeczytaniu tych wszystkich postów popłakałam się ze szczęścia, że ta beznadziejna być się mogło wydawać sprawę da się tak rozwiązać, wystarczy uświadomić sobie, że to głupie natrety. Niestety jeszcze czasem to wraca, dlatego wtedy staram się tu zaglądać, ale najgorsze mam zdecydowanie za sobą. Także dziękuję Wam z całego serduszka cmok a wszystkie osoby zmagające się z tym g*wnem pozdrawiam i trzymajcie się! Świadomość, że nie zmagasz się sama z tym problem też dodaje pewnej siły, także wspierajmy się :D mam nadzieję, że ktoś to jeszcze przeczyta, bo od ostatniego postu minął już rok :')
Jędrek09
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 24 września 2017, o 17:44

26 września 2017, o 22:24

Witam czytam tak te wszystkie posty tutaj i naprawdę cieszy mnie to że nie tylko mnie to spotyka .. Ale do rzeczy z tym gownem na dobra sprawę walczę 3 lata z małymi przerwami ale to co dzieje się od dłuższego czasu to jest naprawdę już chyba ponad moje siły
Miałem mysli że jestem gejem ,morderca itd ale te natręctwa jakoś mi przeszły na szczęście i ogólnie wszystkie objawy depresonalizacji były mi doskonale znane i w końcu przyszły te natretne mysli że może ja jestem powolany że to wszystko dlatego się działo żebym zrozumiał po prostu udręka i tak w kółko,w sumie też przez to nie nie potrafiłem zbudować relacji z dziewczyna z którą koniec końców się rozstalem bo mimo starań te myśli mnie dobijaly nie potrafiłem ich ogarnąć ciągle to samo wiercenie dziury choć doskonale wiem że tego nie chce zawsze miałem inny plan na siebie a tu takie narzucone z góry dodam że osobiście nie lubię chodzić do kościoła i tak średnio w to wszystko wierzę moja rodzina też różnie raz chodzi do kościoła raz nie.. Ale teraz przejdę do najważniejszego..otoz przeczytałem te posty na ten temat tutaj i byłem mega podbudowy cieszyłem się już miałem nadzieję że to teraz mi przejdzie a tu owszem udało mi się o tym zapomnieć na chwile o tym ale znów czuje deperesonalizacje wszystkie objawy wszystko takie sztuczne itd i najgorzej teraz że ja wiem że te myśli gdzieś tam są nie rozpierdzielaja mi cały dzień niekiedy ale jakoś przez ta deperesonolazicje nie jestem w stanie ani tego wyjaśnić logicznie ani nic fatalnie jest stan gorszy od tych natretnychmysli świadomość że one są ale ja nie jestem w stanie kompletnie nic poczuć bo znów czuje że to wszystkonjakies dziwnie co gorsza odbija to się często na moich wynikach w nauce jak i w życiu towarzyskim nie jestem w stanie nic poczuć do nikogo przez to już z wieloma dziewczynami zakończyłem znajomość bo nie potrafiłem ogarnąć tego te radosne! gówno znów mnie dopada i ja już jestem na skraju wyczerpania jeśli macie jakieś rady albo cokolwiek co by mogło pomóc z góry dziękuję wiem że trochę chaotycznie ale naprawdę nie wiem jak to sprecyzować opisać lepiej ...
Awatar użytkownika
emila2812
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 6 lipca 2017, o 21:07

1 października 2017, o 20:46

Jędrek09 pisze:
26 września 2017, o 22:24
Witam czytam tak te wszystkie posty tutaj i naprawdę cieszy mnie to że nie tylko mnie to spotyka .. Ale do rzeczy z tym gownem na dobra sprawę walczę 3 lata z małymi przerwami ale to co dzieje się od dłuższego czasu to jest naprawdę już chyba ponad moje siły
Miałem mysli że jestem gejem ,morderca itd ale te natręctwa jakoś mi przeszły na szczęście i ogólnie wszystkie objawy depresonalizacji były mi doskonale znane i w końcu przyszły te natretne mysli że może ja jestem powolany że to wszystko dlatego się działo żebym zrozumiał po prostu udręka i tak w kółko,w sumie też przez to nie nie potrafiłem zbudować relacji z dziewczyna z którą koniec końców się rozstalem bo mimo starań te myśli mnie dobijaly nie potrafiłem ich ogarnąć ciągle to samo wiercenie dziury choć doskonale wiem że tego nie chce zawsze miałem inny plan na siebie a tu takie narzucone z góry dodam że osobiście nie lubię chodzić do kościoła i tak średnio w to wszystko wierzę moja rodzina też różnie raz chodzi do kościoła raz nie.. Ale teraz przejdę do najważniejszego..otoz przeczytałem te posty na ten temat tutaj i byłem mega podbudowy cieszyłem się już miałem nadzieję że to teraz mi przejdzie a tu owszem udało mi się o tym zapomnieć na chwile o tym ale znów czuje deperesonalizacje wszystkie objawy wszystko takie sztuczne itd i najgorzej teraz że ja wiem że te myśli gdzieś tam są nie rozpierdzielaja mi cały dzień niekiedy ale jakoś przez ta deperesonolazicje nie jestem w stanie ani tego wyjaśnić logicznie ani nic fatalnie jest stan gorszy od tych natretnychmysli świadomość że one są ale ja nie jestem w stanie kompletnie nic poczuć bo znów czuje że to wszystkonjakies dziwnie co gorsza odbija to się często na moich wynikach w nauce jak i w życiu towarzyskim nie jestem w stanie nic poczuć do nikogo przez to już z wieloma dziewczynami zakończyłem znajomość bo nie potrafiłem ogarnąć tego te radosne! gówno znów mnie dopada i ja już jestem na skraju wyczerpania jeśli macie jakieś rady albo cokolwiek co by mogło pomóc z góry dziękuję wiem że trochę chaotycznie ale naprawdę nie wiem jak to sprecyzować opisać lepiej ...
Cześć Jędrku! :) Niestety jestem dość zielona w sprawach damsko męskich (ujmę to w ten sposób - dużo teorii, mało praktyki :p) i dopiero nad takimi związkami myślę, jednak obawiam się, że gdybym już w jakimś była, to mogło spotkać mnie coś podobnego.. Wiem tylko tyle, ze jeśli chcemy być pokochanym przez innych, najpierw pokochajmy samego siebie :) Z samą nerwicą z przerwami również zmagalam się może z 2 lata, w najgorszej jej fazie trafiłam na to forum, które skutecznie mi pomogło, niestety po kilku miesiącach przekonałam się, że jestem nadal krucha w tym temacie, wystarczyło coś gdzieś zobaczyć, pomyśleć i to wróciło, co prawda w mniejszym stopniu, bo nauczyłam się jako tako kontrolować, sama wiedza o nerwicy i świadomość, że nie jestem sama dużo daje, ale i tak troszkę tego bywa. (Choć to trudne, najlepiej te myśli od razu odpychać, uświadomiac sobie o nawracajacych objawach, bo jak będziemy to roztrzesywac będzie tylko gorzej) obiecałam sobie, że jak nerwica powróci w takim stopniu, gdzie dotychczasowe metody przestaną się sprawdzać i zwyczajnie przestanę kontrolować swoje życie, skontaktuje się już z dalszą pomocą. Te natręty są schorzeniem, a nie chorobą psychiczna, a to różnica, nie jesteśmy wariatami, tylko atakowni przez takie g*wno o nazwie nerwica natręctw, tak jak ciało łapie przeziębionie, dlatego tej pomocy nie powinniśmy się bać. Wiadomo jak to w praktyce, sama pewnie odkladlabym w nieskończoność :p ale jeśli natrectwa uniemożliwiaja Ci tworzenie zdrowych relacji, to może warto spróbować? Gdzieś na górze jakiś pan też korzystał z pomocy :) Pomijając to, choćby najmniejszy atak trzeba ignorować, bo wiesz jaki jest największy dowód na to, że wcale nie jesteśmy powołani do zakonu? To, jak przez te myśli cierpimy, gdyż powołanie NIE DZIAŁA zdecydowanie w ten sposób! ;) (dużo się rozpisałam, ale nie potrafię inaczej :p)
Jędrek09
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 24 września 2017, o 17:44

2 października 2017, o 09:41

Tak dokladnie zgadzam sie z Toba wszystko odrazu sie kojarzy jesli np w telewizji zobaczysz ksiedza itp ,szczerze teraz nie jest najgorzej bo az tak o tym nie mysle ale to wynika z tego ze teraz jestem mega wyglupiony przez te mysli w pewnym sensje niszcza mi one zycie ,to motywuje ze jest wiecej osob z tym do walki z tym ale jednak chyba na poczatku bo pozniej jest znow doszukiwanie a moze to nie prawda moze ja naprawde jestem brak mi sil na to ale jakos staram sie walczyc nie myslec znajdowac zajecia ale przez to ze jestem tka wyglupiony nie potrafie racjonalnie pomyslec ,mam do Ciebie pytanie czy mialas czy czynienia z czyms takim jak depresonalizacja ?
Jednak wydaje mi sie ze teraz najwiekszym moim problemem jest to ze mimo iz poznalem wiele nowych dziewczyn i brakuje mi kontaktow z ludzmi nie tylko mowie o dziewczynach te mysli mnie odpychaja ogolnie od spileczenstwa staje sie samotnikiem siedze w weekendy w domu a dawniej wychodziłem prawie w kazdy weekend i potrafilem sie bawic a teraz... nawet nie mam checi na rozmowy z ludzmi ktorych znam wiele lat i mamy wiele teamtow do rozmow ale rowniez kontakty z dziewczynami nie umiem poprowadzic normalnej relacji zawsze wszystko konczy sie tak ze te mysla nie daja mi spokoju i wszystko sie konczy a teraz to nawet nie jestem w stanie okreslic czy kogos chce poznac tzn chce ale jak te mysli przyjda odrazu myślę wszysyko sie zjebie jak.ost i to bez sensu obawiamsie ze tak bedzie ciagle przez cale zycie ze to nigdy nie da spokoju...
Awatar użytkownika
Natalie1208
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 436
Rejestracja: 17 maja 2017, o 13:39

2 października 2017, o 10:44

Słuchajcie Kochani, jeżeli boicie się że możecie mieć powołanie i keidys bedziecie ksiedzem albo zakonnicą tzn , że nie bedziecie. Osoby które maja isc do seminarium czy zakonu nie czują lęku, nie boją sie tego ze będą w zakonie. Raczej dominuje u nich radość i wewnętrznys pokój , poczucie "spełnienia", wiedzą że są na swoim miejscu . Chyba ze jest to obawa typu "czy ja sobie poradze jako ksiadz i zakonnica, cyz ja sie do tego nadaje?" . Wszystkie inne lęki na tym tle sygnalizują ze to spraka nerwicy. Wiem, co mówie ;)
Awatar użytkownika
emila2812
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 6 lipca 2017, o 21:07

2 października 2017, o 15:06

Dokładnie, niedługo u mnie na religii w liceum ma się pojawiać zakonnica i opowiadać co i jak, więc dla swojego dobra chyba tę lekcje odpuszczę :p Możliwe, że u Ciebie ta nerwica jeszcze bardziej omamia Twoje codzienne życie i uniemożliwia tworzenie normalnych relacji, dlatego może zacznij stopniowo odsuwac myśli, małymi kroczkami. Tak jak koleżanka napisała (dziękuję za tą wypowiedź cmok ), to czysta głupota, jeśli te myśli nas przerażają to nie są prawdziwe. U mnie jedna część jest tego świadoma, druga niestety lubi wmawiać głupoty, że jednak to może być czego w głębi pragne, choć tak nie jest. Z tym ostatnim raczej nie miałam doczynienia, więc Ci nie pomogę :/
ODPOWIEDZ