Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Myśli natrętne, agresywne, że kogoś zabuje, zrobie krzywde

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
ODPOWIEDZ
Pappatka 123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 35
Rejestracja: 22 listopada 2019, o 18:16

15 stycznia 2020, o 22:46

Masz rację 😔 lekarze tylko nas chcą faszerować lekami a psycholog który tego nie przeżył nie rozumie co to lęk tak naprawdę . Juz nie czytam nic w internecie bo nie wiadomo kto pisał dany artykuł i czy nie robił tego jakiś patałach używając kopiuj wklej. Cały czas powtarzam sobie że to nie myśl jest problem a stosunek lekowy do niej . A ma ktoś pomysł jak ośmieszać takie myśli bo szczerze nie mam pomysłu mnie to nie śmieszy tylko wprowadza wiadomo w lęk. I jak stosować zamianę wizoulacyjną?
Awatar użytkownika
Nerwowy
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 336
Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09

15 stycznia 2020, o 22:58

Pappatka 123 pisze:
15 stycznia 2020, o 22:46
Masz rację 😔 lekarze tylko nas chcą faszerować lekami a psycholog który tego nie przeżył nie rozumie co to lęk tak naprawdę . Juz nie czytam nic w internecie bo nie wiadomo kto pisał dany artykuł i czy nie robił tego jakiś patałach używając kopiuj wklej. Cały czas powtarzam sobie że to nie myśl jest problem a stosunek lekowy do niej . A ma ktoś pomysł jak ośmieszać takie myśli bo szczerze nie mam pomysłu mnie to nie śmieszy tylko wprowadza wiadomo w lęk. I jak stosować zamianę wizoulacyjną?
No i czytać książki. W wielu z nich masz sporo zestawów ćwiczeń zaleceń co robić w stosunku do myśli.
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.

“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
Anika
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 35
Rejestracja: 18 grudnia 2017, o 13:07

16 stycznia 2020, o 14:22

Czytałam ostatnio post o efekcie desperacji umysłu. Nie wiem czy ja źle rozumiem... czyli pierwsza myśl mordercza jaka mi się pojawiła była moja w sensie, że ja chciałam coś takiego zrobić? ;puk Pogubiłam się. ehh... Moja psychoterapeutka twierdzi, że pewnie mam za duże pokłady złości i to od tego. No to teraz już złości też się boję. Taka jazda mi się zrobiła. A dzisiaj to w ogóle mam myśli, ale lęku prawie wogóle nie...
Awatar użytkownika
lubieplacki13
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 495
Rejestracja: 14 listopada 2019, o 21:50

16 stycznia 2020, o 16:19

Anika pisze:
16 stycznia 2020, o 14:22
Czytałam ostatnio post o efekcie desperacji umysłu. Nie wiem czy ja źle rozumiem... czyli pierwsza myśl mordercza jaka mi się pojawiła była moja w sensie, że ja chciałam coś takiego zrobić? ;puk Pogubiłam się. ehh... Moja psychoterapeutka twierdzi, że pewnie mam za duże pokłady złości i to od tego. No to teraz już złości też się boję. Taka jazda mi się zrobiła. A dzisiaj to w ogóle mam myśli, ale lęku prawie wogóle nie...
Hej. Ja też na początku jak przeczytałem o desperacji umysłu, to mnie wyje*ało z kapci :P Powiedziałem sobie, że jak to, chce się zabić? Ale to właśnie trzeba oddzielić to, że mózg jest w stanie patologicznym i że to on nam wszystko urządza, a to my musimy go uspokoić. Myśli, to nie czyny, myśli to nie to co robimy. Co do psychoterapeutki - dziwne stwierdzenie, czyżby nurt psychodynamiczny?
/przerwa od forum
Pappatka 123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 35
Rejestracja: 22 listopada 2019, o 18:16

16 stycznia 2020, o 17:34

lubieplacki13 pisze:
16 stycznia 2020, o 16:19
Anika pisze:
16 stycznia 2020, o 14:22
Czytałam ostatnio post o efekcie desperacji umysłu. Nie wiem czy ja źle rozumiem... czyli pierwsza myśl mordercza jaka mi się pojawiła była moja w sensie, że ja chciałam coś takiego zrobić? ;puk Pogubiłam się. ehh... Moja psychoterapeutka twierdzi, że pewnie mam za duże pokłady złości i to od tego. No to teraz już złości też się boję. Taka jazda mi się zrobiła. A dzisiaj to w ogóle mam myśli, ale lęku prawie wogóle nie...
Hej. Ja też na początku jak przeczytałem o desperacji umysłu, to mnie wyje*ało z kapci :P Powiedziałem sobie, że jak to, chce się zabić? Ale to właśnie trzeba oddzielić to, że mózg jest w stanie patologicznym i że to on nam wszystko urządza, a to my musimy go uspokoić. Myśli, to nie czyny, myśli to nie to co robimy. Co do psychoterapeutki - dziwne stwierdzenie, czyżby nurt psychodynamiczny?
Boże co za głupoty gadają ci terapeuci mi ta myśl się pojawiła po atakach lękowych w stanie totalnego zalęknienia . Hewad też o tym mówi że niby chciał zabić matkę siebie i co nic nie zrobił tylko się męczył . Mi się wydaje kiedy człowiek jest totalnie wystraszony to na takie myśli. To typowa nerwica natręctw o czym wie każdy psychiatra i mądry psycholog . Ci z psychodynamicznej doszukują się konfliktów drugiego dna a to gówno prawda po prostu drugie dno jest takie że nie ma się dystansu do myśli duże wymagania do siebie .
Awatar użytkownika
Nerwowy
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 336
Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09

16 stycznia 2020, o 21:38

Nie mam pojęcia gdzie znaleźliście pojęcie "efekt desperacji umysłu". Wpisałem to nawet w Google i nic mi się nie wyświetliło. Czytałem też sporo książek i nigdy się nie spotkałem z takim pojęciem. Wspominał je jedynie Hewad, ale to na pewno nie miał takiego celu jak powyższe interpretacje.

Myśl to ty tylko myśl. Nic tego nie zmieni, straciliśmy do nich dystans, fatalnie się czujemy i dlatego się nimi przejmujemy. Ostatecznie wszystko zależy tylko i wyłącznie od nas, a że nikt nie chce krzywdzić ani siebie ani nikogo innego nic Wam i innym nie grozi.

Poniżej podsyłam mocny cytat z książki "W sieci natrętnych myśli". Na początku mnie to przeraziło, ale akceptowanie cierpienia jest bardzo ważne by wyjść z tego. Dlatego zamiast szukać dziury w całym trzeba iść do przodu i starać się przywrócić równowagę.

"Zastanów się jednak, co to właściwie znaczy, że prawie połowa ludzkości czasami poważnie rozważa odebranie sobie życia. Spróbuj sobie uświadomić, kogo to dotyczy. Któregoś dnia spróbuj zatrzymać się na chwilę, witając się z kolejnymi osobami, i licz po cichu: raz, dwa, raz, dwa. Pozwól sobie na moment wahania i zajrzyj w oczy spotkanej osoby. Podumaj chwilę. Nic nie rób, po prostu zatrzymaj się i pomyśl. Na następnym posiedzeniu zarządu, zebraniu pracowników, przyjęciu, bankiecie czy zebraniu rodziców przyjrzyj się wszystkim zgromadzonym. Niech dotrze do twojej świadomości, że prawie połowa osób, które widzisz, pozna ciemną noc duszy. A następnego dnia najprawdopodobniej przyjdzie jak zwykle do pracy i będzie czuła się „dobrze”.

Nadal jednak jest to zbyt abstrakcyjne. Ile masz sióstr i ilu braci? Zatrzymaj się na chwilę i zamknij oczy. Przywołaj twarze rodzeństwa, cicho wymieniając przy tym kolejne imiona. Po chwili zacznij liczyć: raz, dwa, raz, dwa. Sprawdź, czy patrząc rodzeństwu w oczy, dostrzegasz jakieś oznaki cierpienia, ukrywane pod maską dobrego samopoczucia.

Jeszcze bardziej brutalnie: masz dzieci? Raz, dwa, raz, dwa… Sprawdź, czy uświadamiasz sobie w tej chwili, jak bardzo chcesz, żebyśmy już przestali, żebyśmy wreszcie przeszli do następnego podrozdziału. Takie odrzucenie jest bardzo ludzką reakcją na cierpienie. Chcemy trzymać cierpienie na odległość albo w ogóle o nim nie wiedzieć. W tym odrzuceniu widzimy także przyczynę milczenia – już rozumiemy, dlaczego automatyczna odpowiedź na: „Co słychać” zazwyczaj brzmi: „Wszystko dobrze”.

A jak jest z tobą? Czy znasz ciemną noc duszy? Co u ciebie słychać? I kto o tym wie?

Wyjaśnijmy sobie coś: nie namawiamy cię do wyjścia do ludzi i ogłoszenia wszem wobec, że cierpisz. Ćwiczenie polegające na zastanawianiu się, jak wiele spotykanych codziennie osób cierpi w milczeniu, jest aktem akceptacji, uznania istniejącego stanu rzeczy, nie zaś zaleceniem, jak zachowywać się w przyszłości. A jeśli potrafisz uznać rzeczywistą skalę ludzkiego cierpienia, tego cierpienia, którego niezaprzeczalną częścią jest także twój lęk, to jakie ma to konsekwencje dla twojej postawy wobec ludzi obecnych w twoim życiu? Spróbuj przywołać wizerunek współpracownika, którego najmniej lubisz. Wyobraź sobie, że dowiadujesz się, że ta osoba ma dokładnie te same kłopoty co ty. Pomyśl, że choć wcale na to nie wygląda, taka jest prawda. Nadal możesz ani trochę nie lubić tej osoby, ale sprawdź, czy nowa wiedza o niej nie złagodzi twojego nastawienia. Czy to jakoś zmienia sposób, w jaki odnosisz się do siebie lub w jaki traktujesz swoje doświadczenie lęku? A może gotowość dopuszczenia cierpienia bliżej siebie pozwoli ci – niewykluczone, że po raz pierwszy w życiu – naprawdę zrozumieć sedno tego bólu? W gruncie rzeczy chodzi nie tyle o dopuszczenie cierpienia bliżej, ile raczej o dostrzeżenie, jak blisko ono jest w rzeczywistości."
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.

“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
Awatar użytkownika
lubieplacki13
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 495
Rejestracja: 14 listopada 2019, o 21:50

16 stycznia 2020, o 21:48

Nerwowy pisze:
16 stycznia 2020, o 21:38
Nie mam pojęcia gdzie znaleźliście pojęcie "efekt desperacji umysłu". Wpisałem to nawet w Google i nic mi się nie wyświetliło. Czytałem też sporo książek i nigdy się nie spotkałem z takim pojęciem. Wspominał je jedynie Hewad, ale to na pewno nie miał takiego celu jak powyższe interpretacje.

Myśl to ty tylko myśl. Nic tego nie zmieni, straciliśmy do nich dystans, fatalnie się czujemy i dlatego się nimi przejmujemy. Ostatecznie wszystko zależy tylko i wyłącznie od nas, a że nikt nie chce krzywdzić ani siebie ani nikogo innego nic Wam i innym nie grozi.

Poniżej podsyłam mocny cytat z książki "W sieci natrętnych myśli". Na początku mnie to przeraziło, ale akceptowanie cierpienia jest bardzo ważne by wyjść z tego. Dlatego zamiast szukać dziury w całym trzeba iść do przodu i starać się przywrócić równowagę.

"Zastanów się jednak, co to właściwie znaczy, że prawie połowa ludzkości czasami poważnie rozważa odebranie sobie życia. Spróbuj sobie uświadomić, kogo to dotyczy. Któregoś dnia spróbuj zatrzymać się na chwilę, witając się z kolejnymi osobami, i licz po cichu: raz, dwa, raz, dwa. Pozwól sobie na moment wahania i zajrzyj w oczy spotkanej osoby. Podumaj chwilę. Nic nie rób, po prostu zatrzymaj się i pomyśl. Na następnym posiedzeniu zarządu, zebraniu pracowników, przyjęciu, bankiecie czy zebraniu rodziców przyjrzyj się wszystkim zgromadzonym. Niech dotrze do twojej świadomości, że prawie połowa osób, które widzisz, pozna ciemną noc duszy. A następnego dnia najprawdopodobniej przyjdzie jak zwykle do pracy i będzie czuła się „dobrze”.

Nadal jednak jest to zbyt abstrakcyjne. Ile masz sióstr i ilu braci? Zatrzymaj się na chwilę i zamknij oczy. Przywołaj twarze rodzeństwa, cicho wymieniając przy tym kolejne imiona. Po chwili zacznij liczyć: raz, dwa, raz, dwa. Sprawdź, czy patrząc rodzeństwu w oczy, dostrzegasz jakieś oznaki cierpienia, ukrywane pod maską dobrego samopoczucia.

Jeszcze bardziej brutalnie: masz dzieci? Raz, dwa, raz, dwa… Sprawdź, czy uświadamiasz sobie w tej chwili, jak bardzo chcesz, żebyśmy już przestali, żebyśmy wreszcie przeszli do następnego podrozdziału. Takie odrzucenie jest bardzo ludzką reakcją na cierpienie. Chcemy trzymać cierpienie na odległość albo w ogóle o nim nie wiedzieć. W tym odrzuceniu widzimy także przyczynę milczenia – już rozumiemy, dlaczego automatyczna odpowiedź na: „Co słychać” zazwyczaj brzmi: „Wszystko dobrze”.

A jak jest z tobą? Czy znasz ciemną noc duszy? Co u ciebie słychać? I kto o tym wie?

Wyjaśnijmy sobie coś: nie namawiamy cię do wyjścia do ludzi i ogłoszenia wszem wobec, że cierpisz. Ćwiczenie polegające na zastanawianiu się, jak wiele spotykanych codziennie osób cierpi w milczeniu, jest aktem akceptacji, uznania istniejącego stanu rzeczy, nie zaś zaleceniem, jak zachowywać się w przyszłości. A jeśli potrafisz uznać rzeczywistą skalę ludzkiego cierpienia, tego cierpienia, którego niezaprzeczalną częścią jest także twój lęk, to jakie ma to konsekwencje dla twojej postawy wobec ludzi obecnych w twoim życiu? Spróbuj przywołać wizerunek współpracownika, którego najmniej lubisz. Wyobraź sobie, że dowiadujesz się, że ta osoba ma dokładnie te same kłopoty co ty. Pomyśl, że choć wcale na to nie wygląda, taka jest prawda. Nadal możesz ani trochę nie lubić tej osoby, ale sprawdź, czy nowa wiedza o niej nie złagodzi twojego nastawienia. Czy to jakoś zmienia sposób, w jaki odnosisz się do siebie lub w jaki traktujesz swoje doświadczenie lęku? A może gotowość dopuszczenia cierpienia bliżej siebie pozwoli ci – niewykluczone, że po raz pierwszy w życiu – naprawdę zrozumieć sedno tego bólu? W gruncie rzeczy chodzi nie tyle o dopuszczenie cierpienia bliżej, ile raczej o dostrzeżenie, jak blisko ono jest w rzeczywistości."
Z tym, że połowa ludzkości to może i prawda, ale w naszym otoczeniu to pewnie nawet nie 20%, przecież ja realnie też nie chce odebrać sobie życia, tylko się tego boję :P Tak więc już odpadam w tej statystyce, a cierpię sporo.
/przerwa od forum
Awatar użytkownika
Nerwowy
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 336
Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09

16 stycznia 2020, o 21:55

lubieplacki13 pisze:
16 stycznia 2020, o 21:48
Nerwowy pisze:
16 stycznia 2020, o 21:38
Nie mam pojęcia gdzie znaleźliście pojęcie "efekt desperacji umysłu". Wpisałem to nawet w Google i nic mi się nie wyświetliło. Czytałem też sporo książek i nigdy się nie spotkałem z takim pojęciem. Wspominał je jedynie Hewad, ale to na pewno nie miał takiego celu jak powyższe interpretacje.

Myśl to ty tylko myśl. Nic tego nie zmieni, straciliśmy do nich dystans, fatalnie się czujemy i dlatego się nimi przejmujemy. Ostatecznie wszystko zależy tylko i wyłącznie od nas, a że nikt nie chce krzywdzić ani siebie ani nikogo innego nic Wam i innym nie grozi.

Poniżej podsyłam mocny cytat z książki "W sieci natrętnych myśli". Na początku mnie to przeraziło, ale akceptowanie cierpienia jest bardzo ważne by wyjść z tego. Dlatego zamiast szukać dziury w całym trzeba iść do przodu i starać się przywrócić równowagę.

"Zastanów się jednak, co to właściwie znaczy, że prawie połowa ludzkości czasami poważnie rozważa odebranie sobie życia. Spróbuj sobie uświadomić, kogo to dotyczy. Któregoś dnia spróbuj zatrzymać się na chwilę, witając się z kolejnymi osobami, i licz po cichu: raz, dwa, raz, dwa. Pozwól sobie na moment wahania i zajrzyj w oczy spotkanej osoby. Podumaj chwilę. Nic nie rób, po prostu zatrzymaj się i pomyśl. Na następnym posiedzeniu zarządu, zebraniu pracowników, przyjęciu, bankiecie czy zebraniu rodziców przyjrzyj się wszystkim zgromadzonym. Niech dotrze do twojej świadomości, że prawie połowa osób, które widzisz, pozna ciemną noc duszy. A następnego dnia najprawdopodobniej przyjdzie jak zwykle do pracy i będzie czuła się „dobrze”.

Nadal jednak jest to zbyt abstrakcyjne. Ile masz sióstr i ilu braci? Zatrzymaj się na chwilę i zamknij oczy. Przywołaj twarze rodzeństwa, cicho wymieniając przy tym kolejne imiona. Po chwili zacznij liczyć: raz, dwa, raz, dwa. Sprawdź, czy patrząc rodzeństwu w oczy, dostrzegasz jakieś oznaki cierpienia, ukrywane pod maską dobrego samopoczucia.

Jeszcze bardziej brutalnie: masz dzieci? Raz, dwa, raz, dwa… Sprawdź, czy uświadamiasz sobie w tej chwili, jak bardzo chcesz, żebyśmy już przestali, żebyśmy wreszcie przeszli do następnego podrozdziału. Takie odrzucenie jest bardzo ludzką reakcją na cierpienie. Chcemy trzymać cierpienie na odległość albo w ogóle o nim nie wiedzieć. W tym odrzuceniu widzimy także przyczynę milczenia – już rozumiemy, dlaczego automatyczna odpowiedź na: „Co słychać” zazwyczaj brzmi: „Wszystko dobrze”.

A jak jest z tobą? Czy znasz ciemną noc duszy? Co u ciebie słychać? I kto o tym wie?

Wyjaśnijmy sobie coś: nie namawiamy cię do wyjścia do ludzi i ogłoszenia wszem wobec, że cierpisz. Ćwiczenie polegające na zastanawianiu się, jak wiele spotykanych codziennie osób cierpi w milczeniu, jest aktem akceptacji, uznania istniejącego stanu rzeczy, nie zaś zaleceniem, jak zachowywać się w przyszłości. A jeśli potrafisz uznać rzeczywistą skalę ludzkiego cierpienia, tego cierpienia, którego niezaprzeczalną częścią jest także twój lęk, to jakie ma to konsekwencje dla twojej postawy wobec ludzi obecnych w twoim życiu? Spróbuj przywołać wizerunek współpracownika, którego najmniej lubisz. Wyobraź sobie, że dowiadujesz się, że ta osoba ma dokładnie te same kłopoty co ty. Pomyśl, że choć wcale na to nie wygląda, taka jest prawda. Nadal możesz ani trochę nie lubić tej osoby, ale sprawdź, czy nowa wiedza o niej nie złagodzi twojego nastawienia. Czy to jakoś zmienia sposób, w jaki odnosisz się do siebie lub w jaki traktujesz swoje doświadczenie lęku? A może gotowość dopuszczenia cierpienia bliżej siebie pozwoli ci – niewykluczone, że po raz pierwszy w życiu – naprawdę zrozumieć sedno tego bólu? W gruncie rzeczy chodzi nie tyle o dopuszczenie cierpienia bliżej, ile raczej o dostrzeżenie, jak blisko ono jest w rzeczywistości."
Z tym, że połowa ludzkości to może i prawda, ale w naszym otoczeniu to pewnie nawet nie 20%, przecież ja realnie też nie chce odebrać sobie życia, tylko się tego boję :P Tak więc już odpadam w tej statystyce, a cierpię sporo.
Znam ten ból to jedna z myśli, która najbardziej mnie nawiedza. Książka z której pochodzi cytat jest o myślach i jest w nurcie terapii akceptacji i zaangażowania. Tak nie chcesz odebrać sobie życia, tak jak ja i wiele innych osób, a taka myśl może pojawić się każdemu w trudnych chwilach. To nic nie oznacza, ale niesie ze sobą duże cierpienie zwłaszcza gdy starci się dystans do myśli.
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.

“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
Anika
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 35
Rejestracja: 18 grudnia 2017, o 13:07

17 stycznia 2020, o 08:35

lubieplacki13 pisze:
16 stycznia 2020, o 16:19
Anika pisze:
16 stycznia 2020, o 14:22
Czytałam ostatnio post o efekcie desperacji umysłu. Nie wiem czy ja źle rozumiem... czyli pierwsza myśl mordercza jaka mi się pojawiła była moja w sensie, że ja chciałam coś takiego zrobić? ;puk Pogubiłam się. ehh... Moja psychoterapeutka twierdzi, że pewnie mam za duże pokłady złości i to od tego. No to teraz już złości też się boję. Taka jazda mi się zrobiła. A dzisiaj to w ogóle mam myśli, ale lęku prawie wogóle nie...
Hej. Ja też na początku jak przeczytałem o desperacji umysłu, to mnie wyje*ało z kapci :P Powiedziałem sobie, że jak to, chce się zabić? Ale to właśnie trzeba oddzielić to, że mózg jest w stanie patologicznym i że to on nam wszystko urządza, a to my musimy go uspokoić. Myśli, to nie czyny, myśli to nie to co robimy. Co do psychoterapeutki - dziwne stwierdzenie, czyżby nurt psychodynamiczny?
Tak, psychodynamiczna. Z uwagi na to, że przez parę lat przed zaburzeniem ojciec zaczął pić no i oczywiście jak to bywa były awantury w domu. Ja zawsze byłam tą osobą nazwijmy to ratującą gdy parę razy dochodziło między nimi do rękoczynów. Parę razy wzywana była policja. Jak już z nimi nie mieszkałam to i tak dostawałam telefony, że coś się dzieje. Babcia dzwoniła wielokrotnie, że ja mam coś zrobić. Przez długi czas chyba do mnie nie docierało, że ojciec jest alkoholikiem. Było to takie rozbicie. Z jednej strony chciałam pomóc a z drugiej nie wiedziałam jak. Mama w ogóle tego nie akceptowała i chyba tak jest do teraz. Podstawą było zaakceptowanie, że ja nic nie mogę na to poradzić.
Co do myśli, to ja chyba uwierzyłam w tą złość i to mi narobiło jeszcze większego napięcia i większe jazdy. Do tego stopnia, że jak się na coś zezłoszczę to zaraz się boję, że coś zrobię. Człowiek też się naoglada różnych rzeczy w telewizji i widzi jak ktoś się za przeproszeniem wku... i dzieją się takie rzeczy. W domu też to widziałam, ale nigdy żadna tragedia się nie stała.
Awatar użytkownika
lubieplacki13
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 495
Rejestracja: 14 listopada 2019, o 21:50

17 stycznia 2020, o 10:58

Anika pisze:
17 stycznia 2020, o 08:35
lubieplacki13 pisze:
16 stycznia 2020, o 16:19
Anika pisze:
16 stycznia 2020, o 14:22
Czytałam ostatnio post o efekcie desperacji umysłu. Nie wiem czy ja źle rozumiem... czyli pierwsza myśl mordercza jaka mi się pojawiła była moja w sensie, że ja chciałam coś takiego zrobić? ;puk Pogubiłam się. ehh... Moja psychoterapeutka twierdzi, że pewnie mam za duże pokłady złości i to od tego. No to teraz już złości też się boję. Taka jazda mi się zrobiła. A dzisiaj to w ogóle mam myśli, ale lęku prawie wogóle nie...
Hej. Ja też na początku jak przeczytałem o desperacji umysłu, to mnie wyje*ało z kapci :P Powiedziałem sobie, że jak to, chce się zabić? Ale to właśnie trzeba oddzielić to, że mózg jest w stanie patologicznym i że to on nam wszystko urządza, a to my musimy go uspokoić. Myśli, to nie czyny, myśli to nie to co robimy. Co do psychoterapeutki - dziwne stwierdzenie, czyżby nurt psychodynamiczny?
Tak, psychodynamiczna. Z uwagi na to, że przez parę lat przed zaburzeniem ojciec zaczął pić no i oczywiście jak to bywa były awantury w domu. Ja zawsze byłam tą osobą nazwijmy to ratującą gdy parę razy dochodziło między nimi do rękoczynów. Parę razy wzywana była policja. Jak już z nimi nie mieszkałam to i tak dostawałam telefony, że coś się dzieje. Babcia dzwoniła wielokrotnie, że ja mam coś zrobić. Przez długi czas chyba do mnie nie docierało, że ojciec jest alkoholikiem. Było to takie rozbicie. Z jednej strony chciałam pomóc a z drugiej nie wiedziałam jak. Mama w ogóle tego nie akceptowała i chyba tak jest do teraz. Podstawą było zaakceptowanie, że ja nic nie mogę na to poradzić.
Co do myśli, to ja chyba uwierzyłam w tą złość i to mi narobiło jeszcze większego napięcia i większe jazdy. Do tego stopnia, że jak się na coś zezłoszczę to zaraz się boję, że coś zrobię. Człowiek też się naoglada różnych rzeczy w telewizji i widzi jak ktoś się za przeproszeniem wku... i dzieją się takie rzeczy. W domu też to widziałam, ale nigdy żadna tragedia się nie stała.
Piszę to chyba 5 raz w ostatnim tygodniu, psychodynamiczna na aktywna nerwice i zaburzenia lękowe to najgorsze co może być. Rozdrapuje się przeszłość i terapeuci nie wiedza jak pomoc pacjentowi z jego natrętnymi myślami traktując je jako, że trzeba znaleźć powód dlaczego się pojawiają i rozwiązać, co w ogóle nie pomaga, wręcz jeszcze bardziej pogrąża w nerwicy. Zmień jak najszybciej na poznawczo-behawioralna.
/przerwa od forum
Anika
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 35
Rejestracja: 18 grudnia 2017, o 13:07

17 stycznia 2020, o 11:28

lubieplacki13 pisze:
17 stycznia 2020, o 10:58
Anika pisze:
17 stycznia 2020, o 08:35
lubieplacki13 pisze:
16 stycznia 2020, o 16:19


Hej. Ja też na początku jak przeczytałem o desperacji umysłu, to mnie wyje*ało z kapci :P Powiedziałem sobie, że jak to, chce się zabić? Ale to właśnie trzeba oddzielić to, że mózg jest w stanie patologicznym i że to on nam wszystko urządza, a to my musimy go uspokoić. Myśli, to nie czyny, myśli to nie to co robimy. Co do psychoterapeutki - dziwne stwierdzenie, czyżby nurt psychodynamiczny?
Tak, psychodynamiczna. Z uwagi na to, że przez parę lat przed zaburzeniem ojciec zaczął pić no i oczywiście jak to bywa były awantury w domu. Ja zawsze byłam tą osobą nazwijmy to ratującą gdy parę razy dochodziło między nimi do rękoczynów. Parę razy wzywana była policja. Jak już z nimi nie mieszkałam to i tak dostawałam telefony, że coś się dzieje. Babcia dzwoniła wielokrotnie, że ja mam coś zrobić. Przez długi czas chyba do mnie nie docierało, że ojciec jest alkoholikiem. Było to takie rozbicie. Z jednej strony chciałam pomóc a z drugiej nie wiedziałam jak. Mama w ogóle tego nie akceptowała i chyba tak jest do teraz. Podstawą było zaakceptowanie, że ja nic nie mogę na to poradzić.
Co do myśli, to ja chyba uwierzyłam w tą złość i to mi narobiło jeszcze większego napięcia i większe jazdy. Do tego stopnia, że jak się na coś zezłoszczę to zaraz się boję, że coś zrobię. Człowiek też się naoglada różnych rzeczy w telewizji i widzi jak ktoś się za przeproszeniem wku... i dzieją się takie rzeczy. W domu też to widziałam, ale nigdy żadna tragedia się nie stała.
Piszę to chyba 5 raz w ostatnim tygodniu, psychodynamiczna na aktywna nerwice i zaburzenia lękowe to najgorsze co może być. Rozdrapuje się przeszłość i terapeuci nie wiedza jak pomoc pacjentowi z jego natrętnymi myślami traktując je jako, że trzeba znaleźć powód dlaczego się pojawiają i rozwiązać, co w ogóle nie pomaga, wręcz jeszcze bardziej pogrąża w nerwicy. Zmień jak najszybciej na poznawczo-behawioralna.
To już moja druga terapeutka. Poprzednia w tylko siedziała i słuchała. Dialogu prawie w ogóle nie było a ja byłam pewna, że tak musi być. Po dwóch latach zmiana na obecną i już z nią kolejne dwa lata. Łącznie 4. I faktycznie tak jak piszesz. Fakt, że obecna rozmawia ze mną i tłumaczy, ale to dotyczy stosunku do rodziców i tego jak ja to odbieram. Nie było nic nt. natrętów. Bardzo mało tłumaczenia zaburzenia.
Pappatka 123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 35
Rejestracja: 22 listopada 2019, o 18:16

24 stycznia 2020, o 10:49

Ja już nie mogę z tą terapeutką wczoraj próbowała mnie zezłościć że moje myśli agresywne to stłumiona złość . Jaka złość do dziecka 3 miesięcznego a natręty pojawiły się przed ciążą w stosunku do starszego syna a teraz na malutką . Ja jej tłumaczę że ta myśl była z dupy w stanie lękowym i się jej wystraszyłam i dlatego wpadłam w natrętne myśli a ona nie ma myśli z dupy wszystko to konflikt nieuświadomione . Już dwa lata wałkujemy konflikty odnośnie różnych objawów i co dalej mam nerwice a końca nie widać tych poszukiwań. Chce z tego zrezygnować bo tylko mi szkodzi niestety wracam do leków .
Pappatka 123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 35
Rejestracja: 22 listopada 2019, o 18:16

24 stycznia 2020, o 10:51

Co myślicie pomaga wam terapia poznawczo behawioralna bo tam w sumie gadają to ci chłopaki więc nie wiem czy mam iść znowu wydawać krocie na tę terapie dla milionerów
Awatar użytkownika
lubieplacki13
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 495
Rejestracja: 14 listopada 2019, o 21:50

24 stycznia 2020, o 13:26

Zrezygnuj z tej psychodynamicznej i idź na poznawczo behawioralną. Babka pieprzy głupoty. Ale moja z psychodynamicznej też wiedziała, że to są natrętne.
/przerwa od forum
Pappatka 123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 35
Rejestracja: 22 listopada 2019, o 18:16

24 stycznia 2020, o 13:35

lubieplacki13 pisze:
24 stycznia 2020, o 13:26
Zrezygnuj z tej psychodynamicznej i idź na poznawczo behawioralną. Babka pieprzy głupoty. Ale moja z psychodynamicznej też wiedziała, że to są natrętne.
Przecież nawet psychiatrzy polecają poznawczo behawioralna do natręctw a nie analizę myśli lękowych dobrze że po filmikach i dzięki forum się trochę uspokoiłam bo jeszcze by mnie w większe gówno wciągnęła nawet mi gada jaka pani wyedukowana to ja ja teraz uczę jak z pacjentem gadać 🙄😁
ODPOWIEDZ