Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

napad lęku i panika związana z parciem na pęcherz i biegunką

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

15 lipca 2020, o 00:16

A czy ktos miał cos takiego jakby napięcie siedziało w pecherzu dosłownie caly czas? Nie boli mnie pęcherz, nic z tych rzeczy, tylko czuje taki napór na niego i właśnie jak mam isc do wc to czasami musze lecieć biegiem. Ehh.
Ja mam obecnie identycznie. Zaczęło się od tego, że po dość stresującym dniu oglądałam serial i przy jedej z dość brutalnych scen nagle poczułam coś jakby lekka panika i parcie na pęcherz, zamiast iść do łazienki pomyślałam sobie, że nie będę latać ( dlaczego nie wiem :? ) i tak cały serial już nie myślałam o niczym innym jak o tym pęcherzu i od tego czasu mam niemal ciągłe napięcie przez co wróciły mi niektóre somaty. Wydaję mi się, że już wcześniej miałam tego typu sytuację, ale wtedy myślałam, że mnie przewiało, nie dramatyzowałam i przechodziło. Dziwna sprawa z tym pęcherzem, bo ja w ogóle mam tak, że przy silnym stresie latam na jedynkę milion razy, ale nigdy nie było to dla mnie problemem, a teraz nie wiem czemu się tak wczułam w temat. :shock:
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
maggie2223
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 251
Rejestracja: 28 stycznia 2020, o 08:55

16 lipca 2020, o 20:12

Katja pisze:
15 lipca 2020, o 00:16
A czy ktos miał cos takiego jakby napięcie siedziało w pecherzu dosłownie caly czas? Nie boli mnie pęcherz, nic z tych rzeczy, tylko czuje taki napór na niego i właśnie jak mam isc do wc to czasami musze lecieć biegiem. Ehh.
Ja mam obecnie identycznie. Zaczęło się od tego, że po dość stresującym dniu oglądałam serial i przy jedej z dość brutalnych scen nagle poczułam coś jakby lekka panika i parcie na pęcherz, zamiast iść do łazienki pomyślałam sobie, że nie będę latać ( dlaczego nie wiem :? ) i tak cały serial już nie myślałam o niczym innym jak o tym pęcherzu i od tego czasu mam niemal ciągłe napięcie przez co wróciły mi niektóre somaty. Wydaję mi się, że już wcześniej miałam tego typu sytuację, ale wtedy myślałam, że mnie przewiało, nie dramatyzowałam i przechodziło. Dziwna sprawa z tym pęcherzem, bo ja w ogóle mam tak, że przy silnym stresie latam na jedynkę milion razy, ale nigdy nie było to dla mnie problemem, a teraz nie wiem czemu się tak wczułam w temat. :shock:


no jak Katja nie wiesz, wiesz wiesz o co chodzi tylko nerwica zasłania logiczne myślenie - 1) stresujący dzień, 2) brutalna scena 3) zawsze masz tak że latasz z pecherzem przy stresie...
Logicznie rzecz biorąc normalka - tylko teraz nerwica sie tego czepiła , może w innych tematach już się upewniłaś i odpuściła . Złapała się tego i tyle.
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

17 lipca 2020, o 00:04

maggie2223 pisze:
16 lipca 2020, o 20:12
Katja pisze:
15 lipca 2020, o 00:16
A czy ktos miał cos takiego jakby napięcie siedziało w pecherzu dosłownie caly czas? Nie boli mnie pęcherz, nic z tych rzeczy, tylko czuje taki napór na niego i właśnie jak mam isc do wc to czasami musze lecieć biegiem. Ehh.
Ja mam obecnie identycznie. Zaczęło się od tego, że po dość stresującym dniu oglądałam serial i przy jedej z dość brutalnych scen nagle poczułam coś jakby lekka panika i parcie na pęcherz, zamiast iść do łazienki pomyślałam sobie, że nie będę latać ( dlaczego nie wiem :? ) i tak cały serial już nie myślałam o niczym innym jak o tym pęcherzu i od tego czasu mam niemal ciągłe napięcie przez co wróciły mi niektóre somaty. Wydaję mi się, że już wcześniej miałam tego typu sytuację, ale wtedy myślałam, że mnie przewiało, nie dramatyzowałam i przechodziło. Dziwna sprawa z tym pęcherzem, bo ja w ogóle mam tak, że przy silnym stresie latam na jedynkę milion razy, ale nigdy nie było to dla mnie problemem, a teraz nie wiem czemu się tak wczułam w temat. :shock:


no jak Katja nie wiesz, wiesz wiesz o co chodzi tylko nerwica zasłania logiczne myślenie - 1) stresujący dzień, 2) brutalna scena 3) zawsze masz tak że latasz z pecherzem przy stresie...
Logicznie rzecz biorąc normalka - tylko teraz nerwica sie tego czepiła , może w innych tematach już się upewniłaś i odpuściła . Złapała się tego i tyle.

Masz rację, wiem dobrze, że to znowu ta sama historia w nowej odsłonie albo jednak przewiałam sobie pęcherz ( w Irlandii wieje na okrągło więc i to możliwe ), tak czy inaczej postaram się nie dramatyzować. Dzięki za odpowiedź bo dobrze to jednak usłyszeć ( przeczytać ) od kogoś innego :friend:
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
maggie2223
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 251
Rejestracja: 28 stycznia 2020, o 08:55

17 lipca 2020, o 19:23

Cieszę się , ze choć trochę pomogłam :friend:
Susanna83
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 28 września 2020, o 15:23

17 stycznia 2021, o 18:58

Witajcie! Jestem nowa na forum, wcześniej przeczytałam kilka interesujących mnie tematów i przesłuchałam sporo vlogów na YT - tak tu trafiłam.
Podnoszę temat ponieważ chcę Wam opowiedzieć swoją historię związaną z nerwicą i parciem na jelita, z którym nie daję sobie rady.
Może ktoś przeczyta, odpisze...
Od ok. roku cierpię na ataki paniki, które są ściśle powiązane z parciem na jelita. Na początku nie wiedziałam co się dzieje i dlaczego w różnych publicznych miejscach czuję duszności, serce mi wali i czuję pilną potrzebę skorzystania z toalety. Mam wrażenie, że narobię w spodnie!
Z tego co kojarzę to pierwsze ataki zaczęły się w kościele podczas mszy. Byłam z dzieckiem na mszy i już na początku zaczynałam czuć lęk, kołatanie serca, parcie na jelita. Wychodziłam za każdym razem. Potem było mi tak wstyd co ludzie powiedzą, że zaczęłam jeździć do innych miast na msze św. Bo ja mieszkam na wsi, tutaj wszyscy się znają i wkręciłam się, że wychodząc wszyscy się na mnie patrzą i myślą "znowu wyszła, pewnie jest w ciąży". Kiedyś nawet znajoma mnie o to zapytałam wprost.
Po kilku miesiącach zwierzyłam się mężowi i szczerze powiedziałam o moich lękach - już wówczas doszłam do tego, że łapią mnie ataki paniki, boję się być wśród ludzi, boję się gdy ludzie mnie otaczają, stoją zbyt blisko. Pamiętam, że wiosną gdy na teren sklepu mogła wejść określona grupa ludzi przez całą długość galerii ustawiali się ludzie z wózkami i czekali jeden za drugim. Ja też musiałam zrobić zakupy ale to czekanie było nie do wytrzymania! Byłam przerażona, bałam się i oczywiście czułam pilną potrzebę skorzystania z toalety. To był koszmar.
Mąż powiedział, że powinnam pójść do psychologa. OK tylko ja byłam przerażona wyjściem z domu i opowiedzeniem o moim problemie obcej osobie. Znalazłam psycholog i poszłam (długo z sobą walczyłam). W czasie pierwszej wizyty wychodziłam 3 razy. Byłam tak przerażona, że cała się trzęsłam i płakałam ze wstydu. Potem byłam drugi raz i znów wyszłam tym razem 2 razy. A potem trzecia wizyta, stwierdziłam ,że ostatnia bo więcej nie wytrzymam i kończę z tym ale pomimo tego, że znów wyszłam z gabinetu - kontynuowałam terapię i nada kontynuuję.
Długo nie mogłam dojść co zapoczątkowało ataki paniki i w końcu po kilku miesiącach (czytając ten wątek) skojarzyłam, że to przez zatrucie pokarmowe w czasie wakacji! Byliśmy z zaprzyjaźnioną rodziną na Węgrzech i postanowiliśmy zjeść jakiś lokalny przysmak. Jak się okazało ja jako jedyna strułam się przez co dostałam nagłej biegunki. To była taki moment że jesteśmy na plaży, gramy w karty, jest wesoło a ja nagle czuję skręt jelit i że muszę natychmiast pójść do toalety. Nasz domek był oddalony od plaży a kolega zamiast od razu dać mi klucz zaczął się ze mną przedrzeźniać. Głupio zrobił ale to miał być żart, nie wiedział, że ja już nie mogłam wytrzymać. W końcu mi go dał, ja tylko owinęłam biodra ręcznikiem i pokuśtykałam do domku. W czasie drogi narobiłam w majtki. Nie mogłam tego zatrzymać - to była tak silna biegunka. I mimo, że nikt tego nie widział ja byłam załamana. Coś we mnie pękło. Tak bardzo było mi wstyd że się popłakałam i nie mogłam się z tego otrząsnąć. Potem przez dni nadal bolał mnie żołądek i czułam cały czas "tą potrawę" na żołądku więc wiem, że to nie była biegunka ze stresu ale zatrucie pokarmowe. Te silne uczucia zostały mi w głowie - to, że moje zwieracze nie dają rady i że mogę popuścić i narobić w spodnie. Dlatego w czasie czekania np. u lekarza czuje potrzebę oddania stolca mimo, że w domu korzystałam z toalety. Samo czekanie tez bardzo mnie stresuje. Ludzie i czekanie. Kontynuuję terapię u psychologa ale nie wiem czy mi pomaga. OK jestem już teraz w stanie pójść do marketu na zakupy, nawet mogą za mną stać ludzie w kolejce i jest OK więc jakaś poprawa jest. Jeśli czuję potrzebę pójście w czasie zakupów do toalety to zostawiam zakupy i idę, robię co mam robić i wracam. Znów zaczęłam chodzić do naszego kościoła. Stoję gdzieś z tyłu, staram się zaszyć w jakimś ciemnym kącie ale walczę całą mszę. Walczę aby nie wyjść, staram się odwracać myśli ale one non stop wracają, bombardują mnie. Nie wiem czemu ale w takich momentach przypominają mi się najbardziej stresujące i krępujące sytuacje!
Na co dzień biorę olejek cbd i chyba trochę mnie wycisza ale szału nie ma. Tzn. liczyłam na więcej ale za to dobrze po nim śpię więc będę brać nadal. Nie chcę brać antydepresantów bo boję się, że po odstawieniu wszystko wróci. Najgorsze, że muszę pójść do ginekologa na "przegląd podwozia" ale boję się, że... narobię w majtki! Muszę także iść do dentysty - od roku unikam lekarzy jak ognia. Tak bardzo boje się ośmieszenia.
Ataki paniki łapią mnie także u znajomych. Kiedyś uwielbiałam spotykać się z koleżankami na kawie - teraz nie ma o tym mowy. Momentalnie czuje potrzebę pójścia do toalety a bardzo się tego wstydzę, że mnie ktoś oceni. Już sama nie wiem co mam robić. Terapie będę kontynuować tylko zastanawiam się czy nie zmienić psychologa. Z drugiej strony opowiadać to wszystko od nowa komuś obcemu. O Boże nie dam rady :(
Proszę pocieszcie mnie i powiedzcie co byście na moim miejscu zrobili.
Ściskam gorąco wszystkich zaburzonych. Wiem co kochani przezywacie.
Immo
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 103
Rejestracja: 10 stycznia 2021, o 05:40

17 stycznia 2021, o 20:47

Susanna83 pisze:
17 stycznia 2021, o 18:58
Witajcie! Jestem nowa na forum, wcześniej przeczytałam kilka interesujących mnie tematów i przesłuchałam sporo vlogów na YT - tak tu trafiłam.
Podnoszę temat ponieważ chcę Wam opowiedzieć swoją historię związaną z nerwicą i parciem na jelita, z którym nie daję sobie rady.
Może ktoś przeczyta, odpisze...
Od ok. roku cierpię na ataki paniki, które są ściśle powiązane z parciem na jelita. Na początku nie wiedziałam co się dzieje i dlaczego w różnych publicznych miejscach czuję duszności, serce mi wali i czuję pilną potrzebę skorzystania z toalety. Mam wrażenie, że narobię w spodnie!
Z tego co kojarzę to pierwsze ataki zaczęły się w kościele podczas mszy. Byłam z dzieckiem na mszy i już na początku zaczynałam czuć lęk, kołatanie serca, parcie na jelita. Wychodziłam za każdym razem. Potem było mi tak wstyd co ludzie powiedzą, że zaczęłam jeździć do innych miast na msze św. Bo ja mieszkam na wsi, tutaj wszyscy się znają i wkręciłam się, że wychodząc wszyscy się na mnie patrzą i myślą "znowu wyszła, pewnie jest w ciąży". Kiedyś nawet znajoma mnie o to zapytałam wprost.
Po kilku miesiącach zwierzyłam się mężowi i szczerze powiedziałam o moich lękach - już wówczas doszłam do tego, że łapią mnie ataki paniki, boję się być wśród ludzi, boję się gdy ludzie mnie otaczają, stoją zbyt blisko. Pamiętam, że wiosną gdy na teren sklepu mogła wejść określona grupa ludzi przez całą długość galerii ustawiali się ludzie z wózkami i czekali jeden za drugim. Ja też musiałam zrobić zakupy ale to czekanie było nie do wytrzymania! Byłam przerażona, bałam się i oczywiście czułam pilną potrzebę skorzystania z toalety. To był koszmar.
Mąż powiedział, że powinnam pójść do psychologa. OK tylko ja byłam przerażona wyjściem z domu i opowiedzeniem o moim problemie obcej osobie. Znalazłam psycholog i poszłam (długo z sobą walczyłam). W czasie pierwszej wizyty wychodziłam 3 razy. Byłam tak przerażona, że cała się trzęsłam i płakałam ze wstydu. Potem byłam drugi raz i znów wyszłam tym razem 2 razy. A potem trzecia wizyta, stwierdziłam ,że ostatnia bo więcej nie wytrzymam i kończę z tym ale pomimo tego, że znów wyszłam z gabinetu - kontynuowałam terapię i nada kontynuuję.
Długo nie mogłam dojść co zapoczątkowało ataki paniki i w końcu po kilku miesiącach (czytając ten wątek) skojarzyłam, że to przez zatrucie pokarmowe w czasie wakacji! Byliśmy z zaprzyjaźnioną rodziną na Węgrzech i postanowiliśmy zjeść jakiś lokalny przysmak. Jak się okazało ja jako jedyna strułam się przez co dostałam nagłej biegunki. To była taki moment że jesteśmy na plaży, gramy w karty, jest wesoło a ja nagle czuję skręt jelit i że muszę natychmiast pójść do toalety. Nasz domek był oddalony od plaży a kolega zamiast od razu dać mi klucz zaczął się ze mną przedrzeźniać. Głupio zrobił ale to miał być żart, nie wiedział, że ja już nie mogłam wytrzymać. W końcu mi go dał, ja tylko owinęłam biodra ręcznikiem i pokuśtykałam do domku. W czasie drogi narobiłam w majtki. Nie mogłam tego zatrzymać - to była tak silna biegunka. I mimo, że nikt tego nie widział ja byłam załamana. Coś we mnie pękło. Tak bardzo było mi wstyd że się popłakałam i nie mogłam się z tego otrząsnąć. Potem przez dni nadal bolał mnie żołądek i czułam cały czas "tą potrawę" na żołądku więc wiem, że to nie była biegunka ze stresu ale zatrucie pokarmowe. Te silne uczucia zostały mi w głowie - to, że moje zwieracze nie dają rady i że mogę popuścić i narobić w spodnie. Dlatego w czasie czekania np. u lekarza czuje potrzebę oddania stolca mimo, że w domu korzystałam z toalety. Samo czekanie tez bardzo mnie stresuje. Ludzie i czekanie. Kontynuuję terapię u psychologa ale nie wiem czy mi pomaga. OK jestem już teraz w stanie pójść do marketu na zakupy, nawet mogą za mną stać ludzie w kolejce i jest OK więc jakaś poprawa jest. Jeśli czuję potrzebę pójście w czasie zakupów do toalety to zostawiam zakupy i idę, robię co mam robić i wracam. Znów zaczęłam chodzić do naszego kościoła. Stoję gdzieś z tyłu, staram się zaszyć w jakimś ciemnym kącie ale walczę całą mszę. Walczę aby nie wyjść, staram się odwracać myśli ale one non stop wracają, bombardują mnie. Nie wiem czemu ale w takich momentach przypominają mi się najbardziej stresujące i krępujące sytuacje!
Na co dzień biorę olejek cbd i chyba trochę mnie wycisza ale szału nie ma. Tzn. liczyłam na więcej ale za to dobrze po nim śpię więc będę brać nadal. Nie chcę brać antydepresantów bo boję się, że po odstawieniu wszystko wróci. Najgorsze, że muszę pójść do ginekologa na "przegląd podwozia" ale boję się, że... narobię w majtki! Muszę także iść do dentysty - od roku unikam lekarzy jak ognia. Tak bardzo boje się ośmieszenia.
Ataki paniki łapią mnie także u znajomych. Kiedyś uwielbiałam spotykać się z koleżankami na kawie - teraz nie ma o tym mowy. Momentalnie czuje potrzebę pójścia do toalety a bardzo się tego wstydzę, że mnie ktoś oceni. Już sama nie wiem co mam robić. Terapie będę kontynuować tylko zastanawiam się czy nie zmienić psychologa. Z drugiej strony opowiadać to wszystko od nowa komuś obcemu. O Boże nie dam rady :(
Proszę pocieszcie mnie i powiedzcie co byście na moim miejscu zrobili.
Ściskam gorąco wszystkich zaburzonych. Wiem co kochani przezywacie.
Wiesz co z tego co ja zauważyłem problem leży w ciągłym wracaniu do sytuacji w której zdazylo się to pierwszy raz czyli w Twoim wypadku na tej plaży. Jeśli ja bym miał podobny problem z pewnością podzieliłbym się z tym z osobami które są najbardziej wyrozumiałe żeby czuć się trochę swobodniej bo nawet gdyby się to zdarzyło koło takich osób to wiedziałbym że nie mam się czym stresować bo zrozumieją. Myślę że z początku dobrze też przebywać jak najbliżej WC i starać się z czasem zwiększać ten dystans i zacząć ryzykować. Trzeba również spróbować zmienić do tego nastawienie i prowadzić do sytuacji w której nawet zaczęłabyś się z tego śmiać - czyli zwyczajny dystans do siebie. Pozdrawiam 😊
Susanna83
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 28 września 2020, o 15:23

17 stycznia 2021, o 21:02

Immo pisze:
17 stycznia 2021, o 20:47

Wiesz co z tego co ja zauważyłem problem leży w ciągłym wracaniu do sytuacji w której zdazylo się to pierwszy raz czyli w Twoim wypadku na tej plaży. Jeśli ja bym miał podobny problem z pewnością podzieliłbym się z tym z osobami które są najbardziej wyrozumiałe żeby czuć się trochę swobodniej bo nawet gdyby się to zdarzyło koło takich osób to wiedziałbym że nie mam się czym stresować bo zrozumieją. Myślę że z początku dobrze też przebywać jak najbliżej WC i starać się z czasem zwiększać ten dystans i zacząć ryzykować. Trzeba również spróbować zmienić do tego nastawienie i prowadzić do sytuacji w której nawet zaczęłabyś się z tego śmiać - czyli zwyczajny dystans do siebie. Pozdrawiam 😊
Wiesz kiedy przyszło to "olśnienie" dotyczące podłoża ataków paniki to oczywiście powiedziałam o tym i pani psycholog i mężowi i oczywiście tym naszym przyjaciołom z którymi wówczas byliśmy na wypoczynku. Spotkało mnie zrozumienie, znajomi przepraszali za "te klucze" przez które poniekąd stało się to co się stało. Ja na prawdę nie wracam do tego ale gdzieś głęboko we mnie został strach przed upokorzeniem i w każdej stresującej sytuacji - ten strach się momentalnie uruchamia. To przychodzi samo, ja nie myślę wówczas o tym "wypadku". Coś we mnie zostało z tamtego okresu i wraca w sytuacjach których się obawiam.
Niestety Polska to nie Japonia - u nas nie ma WC na każdym kroku :( Czasem po prostu nie ma a nawet jeśli jest to dochodzi potworne poczucie wstydu przed skorzystaniem. Ohhh to okropne :(
Immo
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 103
Rejestracja: 10 stycznia 2021, o 05:40

17 stycznia 2021, o 21:22

Rozumiem Cie, ja za to miałem lęk przed samym wyjściem z domu bo dusiłem się będąc poza nim, ale zdałem sobie sprawę że dłużej tak być nie może i na siłę wychodziłem i przeszło. Kiedyś slyszalem ten sam problem i osoba ta żeby czuć się pewniej używała nawet pampersów, wcale nie takie głupie.
malgorzata88
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 31 października 2020, o 20:05

17 stycznia 2021, o 21:42

Bardzo Ci wspolczuje. Domyslam sie jak musisz się z tym męczyć i krępować. Ja mam z kolei parcie na pęcherz i w stresujących sytuacjach jestem w stanie biegac do lazienki co chwile. Wytrwaj i korzystaj z terapii. Moze warto byloby sprobować jakieś techniki relaksacyjne? Fajnie tez pomaga picie siemienia lnianego bo pomaga troche w sprawach trawiennych. Na pewno Ci nie zaszkodzi a moze troche pomoze? Trzymaj się cieplutko!
maggie2223
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 251
Rejestracja: 28 stycznia 2020, o 08:55

18 stycznia 2021, o 20:47

Tez mam ten problem ale mniej intensywny. Moj organizm czasem reaguje biegunką na stres i tez się boje jakiś sytuacji społecznych ze nie wytrzymam. Kilka razy miałam takie przypadki ze lądowałam w krzakach ale to sama albo przy mężu czego się nie wstydzę. Chodzę na terapie z moją ogólną nerwicą i trochę przerabialiśmy ten temat ale psycholog średnio pomoże na taki lęk - bo to trzeba samemu pokonać niestety . Wiem ze ciężko .
Twój organizm przeżył coś w rodzaju traumy wtedy na tej plaży i teraz tak reaguje na stres . Ale da się to moim zdaniem wyciszyć... ja żyje z tym sporo czasu i jakoś sobie radzę 😉
Nawet nie wiesz ile ludzi ma problemy z jelitami !
maggie2223
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 251
Rejestracja: 28 stycznia 2020, o 08:55

18 stycznia 2021, o 20:58

Pamiętaj tez ze ta biegunka z zatrucia to normalna ludzka sprawa i ze poprostu źle ją zinterpretowałas - ze z twoimi zwieraczami jest coś nie tak . I teraz twój umysł podświadomy w to uwierzył i w każdej sytuacji bez kibelka i z ludźmi daje ci parcia . Powiem Ci , ze ja tez mam parcia ale nie koniecznie biegunkę od razu . Parcia da się świadomie wytrzymać i odpuszczają. Tylko trochę musisz sobie poluzować i uwierzyć w to ze jak pobiegniesz w krzaki to nic takiego się nie stanie - na kolejny dzień znów wstanie słońce a ludzie którzy cie kochają ciagle będą kochać 😊
Susanna83
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 28 września 2020, o 15:23

24 stycznia 2021, o 21:17

Dziękuję Wam za tyle cenny rad ! Jesteście KOCHANI! :lov: :lov: :lov:
Wiem, wiem, że organizm źle to sobie wszystko zinterpretował i stąd dzieje się to co się dzieje.
Na ostatnim spotkaniu psycholog tłumaczyła mi że to są EMOCJE i nie powinnam się ich ani bać ani wstydzić. Bardzo mnie uspokaja. To parcie na jelita to jest coś na punkcie czego się zafiksowałam ale... to normalna sprawa. Tak, ludzie korzystają z toalety i nie ma się czego wstydzić a ja tak to przeżywam :roll:
Już nawet śmiałam się, że powinnam gdzieś jadąc zjeżdżać na każdą mijaną stacją benzynową i korzystać z WC i w ten sposób przełamywać strach ;) Próbuję się nie poddawać ale czasem mnie ogarnia taki lęk, że nie mogę, no po prostu nie mogę. Już samo mówienie o tym powoduje, że wszystko mi się przypomina i mam parcie na jelita - nawet u psychologa ale u niej coraz mniej się krępuje i ona sama mnie prosi abym się nie krępowała.
Ostatnio poruszyłam temat psychiatry i doraźnych leków - nawet nie wiedziałam, że takie są. Żeby się mniej stresować daną sytuacją. Chyba umówię się do psychiatry. Nadal będę pracować sama z sobą bo leki tego za mnie nie załatwią.
Co do relaksacji to właśnie to jest moja pięta achillesowa. Kompletnie nie potrafię się relaksować ale niedawno kupiłam ciekawą książkę i w niej są wyjaśnione techniki relaksacji. Jeśli ktoś ma jakieś sprawdzone to śmiało - piszcie. Chętnie poczytam, pooglądam.
Awatar użytkownika
Nana
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 76
Rejestracja: 10 maja 2016, o 21:27

29 stycznia 2021, o 19:47

Ja co prawda nie mam parcia na jelita, ale parcie na pęcherz. Mój pęcherz uspokoil sie znacznie po lekach antydepresyjnych. Brałam je ponad rok czasu. Odstawilam we wrzesniu i pod koniec listopada przechorowalam COVID. W grudniu wrócił mi silny stan lękowy. Teraz lęk sie rozkręca coraz bardziej. Tym bardziej, że rozmawiamy ostatnio z mężem o spłodzeniu dzieciątka. Teraz to juz mam totalne obawy o ciążę/poród itd. Tym bardziej ze nie wiem co będzie jak juz dziecko podrośnie i będę chciała uczestniczyć w dniu matki, czy iść na zebranie. Od kilku tygodni moje życie to jakiś koszmar.. Sytuacja w kraju i na świecie tez na pewno nie pomaga patrzec z optymizmem w przyszłość. Rozważam wizytę u psychiatry, bo doskwieraja mi silne stany depresyjne, apatia itd. Nie wiem czy kiedykolwiek bedzie mi dane być matką 😭 ledwo sobie daje radę ze sobą. U mnie tez powstalo to na skutek traumy ale traumy z dzieciństwa. Trace nadzieję ze jest jakis sposób aby pozbyc sie tego w pełni, ale nie nalezy się poddawać. Warto walczyć. Czy Ty Susanna83 posiadasz dzieci?
Daria.Dabrowska
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 156
Rejestracja: 17 czerwca 2019, o 16:17

30 stycznia 2021, o 09:16

Nana pisze:
29 stycznia 2021, o 19:47
Ja co prawda nie mam parcia na jelita, ale parcie na pęcherz. Mój pęcherz uspokoil sie znacznie po lekach antydepresyjnych. Brałam je ponad rok czasu. Odstawilam we wrzesniu i pod koniec listopada przechorowalam COVID. W grudniu wrócił mi silny stan lękowy. Teraz lęk sie rozkręca coraz bardziej. Tym bardziej, że rozmawiamy ostatnio z mężem o spłodzeniu dzieciątka. Teraz to juz mam totalne obawy o ciążę/poród itd. Tym bardziej ze nie wiem co będzie jak juz dziecko podrośnie i będę chciała uczestniczyć w dniu matki, czy iść na zebranie. Od kilku tygodni moje życie to jakiś koszmar.. Sytuacja w kraju i na świecie tez na pewno nie pomaga patrzec z optymizmem w przyszłość. Rozważam wizytę u psychiatry, bo doskwieraja mi silne stany depresyjne, apatia itd. Nie wiem czy kiedykolwiek bedzie mi dane być matką 😭 ledwo sobie daje radę ze sobą. U mnie tez powstalo to na skutek traumy ale traumy z dzieciństwa. Trace nadzieję ze jest jakis sposób aby pozbyc sie tego w pełni, ale nie nalezy się poddawać. Warto walczyć. Czy Ty Susanna83 posiadasz dzieci?
Brakuje Ci chyba Kochana też sporo wiedzy... Bo podążasz za myślami lękowymi.... Ty zastanawiasz się co będzie za kilka lat na zebraniu u dziecka... Zobacz tą iluzję.. Nie wiadomo co będzie jutro. A co dopiero za kilka lat... Powiem Ci tak.. Ja w aktywnej nerwicy dość mocno.. Urodziłam drugiego Synka.. Naprawdę było dobrze.. Mało tego w 20 tygodniu miałam pogrzeb ukochanej osoby.. I żyje.. I mój Synek ma się super.. Nie odkładaj nic na później.. Psychoterapią Ci potrzebna pożądna.. Leki ok.. Ale wiesz odstawiasz i ciągle jesteś w mechanizmie lękowym tylko chemicznie go przerwałaś za pierwszym razem... Walcz Kochana o siebie i bycie mamą.. Bo to najpiękniejsze uczucie na świecie ❤💛💙 czytaj, wdrażaj wiedzę.. I daj sobie sporo czasu.. Oj sporo.. Akceptuj, ignoruj i żyj poprstu żyj. .
Awatar użytkownika
Nana
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 76
Rejestracja: 10 maja 2016, o 21:27

30 stycznia 2021, o 10:53

Daria.Dabrowska pisze:
30 stycznia 2021, o 09:16
Nana pisze:
29 stycznia 2021, o 19:47
Ja co prawda nie mam parcia na jelita, ale parcie na pęcherz. Mój pęcherz uspokoil sie znacznie po lekach antydepresyjnych. Brałam je ponad rok czasu. Odstawilam we wrzesniu i pod koniec listopada przechorowalam COVID. W grudniu wrócił mi silny stan lękowy. Teraz lęk sie rozkręca coraz bardziej. Tym bardziej, że rozmawiamy ostatnio z mężem o spłodzeniu dzieciątka. Teraz to juz mam totalne obawy o ciążę/poród itd. Tym bardziej ze nie wiem co będzie jak juz dziecko podrośnie i będę chciała uczestniczyć w dniu matki, czy iść na zebranie. Od kilku tygodni moje życie to jakiś koszmar.. Sytuacja w kraju i na świecie tez na pewno nie pomaga patrzec z optymizmem w przyszłość. Rozważam wizytę u psychiatry, bo doskwieraja mi silne stany depresyjne, apatia itd. Nie wiem czy kiedykolwiek bedzie mi dane być matką 😭 ledwo sobie daje radę ze sobą. U mnie tez powstalo to na skutek traumy ale traumy z dzieciństwa. Trace nadzieję ze jest jakis sposób aby pozbyc sie tego w pełni, ale nie nalezy się poddawać. Warto walczyć. Czy Ty Susanna83 posiadasz dzieci?
Brakuje Ci chyba Kochana też sporo wiedzy... Bo podążasz za myślami lękowymi.... Ty zastanawiasz się co będzie za kilka lat na zebraniu u dziecka... Zobacz tą iluzję.. Nie wiadomo co będzie jutro. A co dopiero za kilka lat... Powiem Ci tak.. Ja w aktywnej nerwicy dość mocno.. Urodziłam drugiego Synka.. Naprawdę było dobrze.. Mało tego w 20 tygodniu miałam pogrzeb ukochanej osoby.. I żyje.. I mój Synek ma się super.. Nie odkładaj nic na później.. Psychoterapią Ci potrzebna pożądna.. Leki ok.. Ale wiesz odstawiasz i ciągle jesteś w mechanizmie lękowym tylko chemicznie go przerwałaś za pierwszym razem... Walcz Kochana o siebie i bycie mamą.. Bo to najpiękniejsze uczucie na świecie ❤💛💙 czytaj, wdrażaj wiedzę.. I daj sobie sporo czasu.. Oj sporo.. Akceptuj, ignoruj i żyj poprstu żyj. .

Dziękuję bardzo za taką odpowiedź. Na razie udało mi się umówić na spotkanie z terapeutką. Mam nadzieję, ze ona mnie nie zawiedzie (ostatnio trafilam na taką co na moje lęki zwiazane z posiadaniem dziecka poradziła mi wybierać imiona dla dziecka i wyobrazic sobie zapach bobasa. Tak szczerze to zrozumialam intencję, aby skupić sie na przyjemnych aspektach, ale wtedy mnie to podlamalo, ze nie potrafię cieszyc sie jak inne matki tylko mam takie obawy ze może nigdy nie bedzie mi to dane ).

Ciężko jest o dobrego terapeutę.. Dodatkowo to tyle kosztuje.. Ale myślę ze warto. Bo sama sobie juz nie radzę. Może uda mi się bez leków zadziałać na ten przeogromny lęk. Bardzo na to liczę.

Czy Ty Daria brałaś leki w okresie ciąży, czy radzilas sobie "na żywca"?
ODPOWIEDZ