Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nagły nawrót

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
nadzieja1234
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 280
Rejestracja: 10 czerwca 2019, o 18:48

10 sierpnia 2022, o 16:37

Hej, nie jestem nowa, od dawna zaburzenie jest w moim życiu, ale byłam już w momencie gdzie w sumie robiłam wszystko a dd zmalało…. I nagle boom od tygodnia gorzej się zaczęłam czuć i byłam zmęczona i zlękniona aż pewnego dnia poczułam jakbym dosłownie ważyła tonę …. I się zaczęło :| jak już nawet siedzę to czuje jak wszystko mnie boli, nogi, ręce, głowa napięta i kark. Jak idę to czuje jakbym tonę ważył i słoń na mnie siedział …. Co to w ogóle ma być 😰😰😰😰 nagle psychicznie dno i chęć zakończenia żywotu :(
Życie jest darem i to od nas zależy jak je poprowadzimy
Jane Panzram
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 13
Rejestracja: 28 lipca 2022, o 13:37

10 sierpnia 2022, o 20:53

Ja po terapiach różnorakich doszłam do wniosku, że takich rzeczy, jak bycie DD nie da się raz na zawsze wyleczyć tak, że to zupełnie zniknie. I chodzenie na terapię z nadzieją, że cię ona naprawi jak zegarek i nie będzie po dawnych wydarzeniach śladu, to jest wiara w bajkę. Sama też w to wierzyłam, ale widzę, że to nierealistyczne wyobrażenie.
Rzeczywistość na tysiąc sposobów przeczy temu wyobrażeniu. Ludzie latami się leczą, jest z nimi znacznie lepiej, ale mimo wszystko dawne wydarzenie, dawne lęki, zachowania w jakiś sposób mogą czasem z nagła wrócić na jakiś czas. Nadal tam są, nie zniknęły całkowicie i czasem dają w kość. Dawne przyzwyczajenia czasem - zwłaszcza przy większym napięciu - potrafią wrócić.
[A mogą też wrocic właśnie w okresie, kiedy masz wokół siebie spokój i nie powinno nic ci dolegać - a to dlatego, bo gdy trzeba było latami żyć w napięciu, to trzeba było problemy odepchnąć na dalszy plan, bo na pierwszym planie było napięcie, dawanie rady. A jak napięcie znika, to mogą wypłynąć problemy, które wcześniej spychałaś na dalszy plan.]

Dawne wydarzenia zostawiają na człowieku pewien rys, są jak blizna po wypadku. Czasem mogą wrócić, bo przez lata były trenowane, były wyuczone. Nie dziw się, że to wróciło, tak po prostu może się czasem stać. Szkoda, że o takich rzeczach nie za często mówią na terapiach, że takie nawroty nie są niczym dziwnym.
Wyobraź sobie, że za młodu bito jakiegoś psa, a potem zaprowadzono go na terapię i po niej jest z nim znacznie lepiej. Ale może zdarzyć się tak, że w chwili napięcia ten pies mimo terapii zareaguje po staremu. To nie znaczy, że terapia była do niczego. Tylko po prostu stare przyzwyczajenia mogą czasem wrócić na zasadzie odruchu - bo kiedyś były wyuczone, powtarzane. Kiedyś mogły zadziałać, wiec organizm do nich może odruchowo wrócić zaskakując cię.
Przykład: powiedzmy, że przez lata pisałaś prawą ręką przez ramię, wygięta w hakenkrojc - i się do takiej dysfunkcji przyzwyczaiłaś, mimo że było to do bani i bolało. Potem uczysz się pisać normalnie, wygodniej. Ale w chwili napięcia możesz złapać się na tym, że znowu piszesz w hakenkrojc wygięta, bezwiednie, bo tak latami robiłaś. To nie objaw, że nowa nauka poszła w las, tylko chwilowo ci wrócił dawny odruch. Dawne docelowe zachowanie.
To jest jak dawny wyuczony odruch, teraz uczysz się nowego, ale stary może nadal wyskoczyć. Tym nie warto się zadręczać, to jest odruch psychiki czy organizmu - ja uważam, że normalny.

Mimo wszystko rób to, czego się uczyłaś na terapiach. Wkladasz wysilek w uczenie się nowych zachowań, myślenia i czasem może się stare dziadostwo nawrócić, bo po prostu przez lata było trenowane. Warto na to popatrzeć nie z przestrachem, że coś z tobą nie tak, tylko ze zrozumieniem dla samej siebie.
Red36
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 10 listopada 2021, o 04:39

11 sierpnia 2022, o 08:43

Nawroty nie są dziwne, ale każdy chciałby ostatecznie powiedzieć lękom egzystencjalnym - NIE!


Moje dzisiejsze przemyślenia:

Jak się skupiasz na lęku to zaczynasz dostrzegać coraz więcej powodów do niepokoju.
Jak się nie skupisz - to się okazuje, że nawet nie ma problemu..

To dosyć zabawne - że gdybyś teraz miała na głowie inny problem - ten obecny już nie byłby zbytnio istotny.
Zabawne, że dawne szczęśliwe chwile się wydarzyły, tylko dlatego, że wcześniej nie wpadł nam jeszcze do głowy "pomysł na nowy lęk".

Lęk zawsze się jakiś znajdzie - w kolejce czeka ich nieskończona liczba, i to coraz gorszych.
Ostatecznie celem lęków jest doprowadzenie człowieka do samego dna.

A kiedy mogła byś odpuścić bieżący strach - lęk straszy cię, że nie możesz, bo, a to wyrzuty sumienia, a to coś ci się wydaje, ze powinnaś najpierw zrobić..
Dzięki temu ciągle ma nad tobą kontrolę.


W początkach dzieciństwa byliśmy szczęśliwi, bo nie wiedzieliśmy za wiele.
W życiu dorosłym doszedł tylko element poznania tego świata - i to stało się powodem nieszczęścia.

Na początku w dzieciństwie ufaliśmy rodzicom - wystarczyło im coś powiedzieć z wiarą w to, ze jeśli coś będzie wymagało interwenci - to oni się tym zajmą.
W dorosłym życiu - wydaje się nam, że wszystko sami musimy dopilnować - zamiast zaufania mamy problemy.

Taki jest świat po grzechu - mamy lęk zamiast zaufania do Boga.
Odpowiedz wydaje się prosta - żeby pozbywać się lęku trzeba wracać do zaufania.


Ufaj, że to co tobie wydaje się, ze powinnaś zrobić, a nie robisz - zrobi to Bóg (na swój sposób) - jeśli go o to poprosisz/powiesz Mu o tym z ufnością.
A skoro będziesz w to wierzyć, pretensje do siebie samej zaczną znikać (choć po ludzku możesz na nie zasługiwać) - bo będziesz wiedzieć, że ciężar przechodzi na Boga, i tak jak w dzieciństwie nie myślałaś nad tym by siebie obwiniać, lecz wierzyłaś w "pełną moc" rodziców.

Tak naprawdę, nie ma rzeczy której można by się bać, jeśli by tylko ufać Bogu - to tak na uspokojenie pisze - na wypadek kiedy zbliża się panika :)


Jeszcze jedna rzecz przyszła mi do głowy:
Suma rozrachunków wszelkich cierpień na świecie nie zależy od nas - tym czasem lęk wpaja nam że mamy nad tym kontrole i musimy jej używać - a tym czasem gmatwamy się tylko w niezliczonych ilościach "tego samego" cierpienia, myśląc, że ma to jakieś znaczenie..
ODPOWIEDZ