Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Moje małżeństwo to fikcja

Tutaj rozmawiamy na tematy naszych partnerów, rodzin, miłości oraz zakochania.
O kłopotach w naszych związkach, rodzinach, (niezgodność charakterów, toksyczność, zdrada, chorobliwa zazdrość, przemoc domowa, a może ktoś w rodzinie ma zaburzenie? Itp.)
Nerwicowiec75
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 61
Rejestracja: 7 stycznia 2018, o 09:52

4 lutego 2018, o 14:18

ewelinka1200 pisze:
3 lutego 2018, o 21:17

Za bardzo rozmyślała o wszystkim
Na jakiś czas nie zastanawiaj się czy kochasz żonę czy nie po prostu o tym nie myśl tylko żyj
Nie zastanawiaj się czy praca cię cieszy tylko zwyczajnie pracuj
Nie można nad wszystkim się tak za bardzo zastanawiać bo to do niczego nie prowadzi
Masz jak na dzień dzisiejszy same negatywne myśli
Żeby się ich pozbyć musisz zwyczajnie przestać się nad wszystkim zastanawiać
....
Dlatego przerwij te myślenie a po prostu żyj
I bądź szczęśliwy
A wszystko samo się wyjaśnij...
Mam teraz taki plan , że 2018 będę udawał szczęśliwego , zastosuje pozytywne myślenie , afirmacje itp. jak coś się będzie waliło to będę wmawiał sobie że będzie dobrze. Może to wpłynie na moje relacje z żoną. Nie wiem. Ale nie chce się poddać . Najgorsze jest to że mam już tyle w głowie natręctw , że trudno jest się uspokoić i być szczęśliwy . Nawet problemy łóżkowe , które potem generują kolejne obawy czy oby wszystko ze mną jest nie tak. Ale to raczej wynik stresu oraz niespełnione fantazje w pewnym stopniu (żadne jakieś chore czy coś ).
No ale zobaczymy może coś się zmieni.
Dzięki za wsparcie :)
Nerwicowiec75
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 61
Rejestracja: 7 stycznia 2018, o 09:52

4 lutego 2018, o 14:31

Iwona29 pisze:
3 lutego 2018, o 21:53
Może musisz coś zmienić np pracę oczywiście jak masz możliwość.
Postaraj się może tak popatrzeć na to z boku.....
Co jest w niej takiego że jej nie kochasz.Moze nie ma konkretów a za dużo myślisz o tym.

Rozmawiacie że sobą normalnie czy unikacie siebie. ..powiedz jej co Cię boli,czego potrzebujesz i zapytaj jak ona to wszystko widzi.
Zawalcz jeśli czujesz że jesteście w stanie być szczęśliwi.
Może odbudujecie związek i znowu będziecie czuli to co jeszcze nie dawno.A
Praca jest do zmiany bo mam jej dosc . Rozmawiamy ze sobą ale ja nie mówię o wszystkim i już od dawna tłumie w sobie swoje obawy i wątpliwości. Zawsze myślałem że będzie lepiej że coś się zmieni . Teraz wiem że to być straszny błąd. No i teraz są też dzieci to tym bardziej jestem zestresowany . Wiesz sam sobie na to zasłużyłem. Teraz mam za to stres, wyrzuty sumienia , natręctwa . Należy mi się za to że kiedyś nie byłem do końca szczery
Skoro miałem obawy trzeba było o tym mówić w nie grać twardziela . Chociaż psycholog twierdzi że każdy ma obawy gdy podejmuje jakieś życiowe decyzje jak np ślub . Trudne chwile mam od ponad roku . :(
Najgorsze w tym wszystkim to jest pamięć. Jakbym miał za sobą pustkę, czarna otchłań . Pamiętam tylko źle rzeczy i to dokładnie . Jak to divin powiedział, że pamiętamy najczęściej to wiązało się z emocjami, niestety tymi negatywnymi .
ewelinka1200
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1050
Rejestracja: 27 listopada 2016, o 15:21

4 lutego 2018, o 15:21

Masz dobry plan na 2018 i tego się tzymaj!!!
A wszystko będzie Dobrze
Nerwicowiec75
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 61
Rejestracja: 7 stycznia 2018, o 09:52

15 lutego 2018, o 06:18

Hej. Próbuje trwać w postanowieniu , ale nie jest lekko. Ostatnio znowu się pokłóciłem :-(
W ogóle mam nawrót ataków. Somatyka się odzywa . Dwa lata walczę z tym cholerstwem i już myślałem że wychodzę z tego, już było lepiej. Ale natręty cały czas mnie męczą. Ile można twac z tymi natrętami. Nie kochasz żony, nie kochasz dzieci, jesteś coś nie tak z twoją orientacją (to najgorsze) , jesteś słaby, nie poradzisz sobie w życiu i nie radzisz , wszyscy dookoła mają lepiej itp.. ostatnio myślę że pewnie mnie zawał jakiś dopadnie, bo serducho szaleje przez te natręty . Boże jak ja się zapędziłem , nie sądziłem nigdy że tak skończę, zawsze uważałem siebie za twardziela, nieśmiałego , ale twardego . Życie jest to bani
Awatar użytkownika
Estersis
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 198
Rejestracja: 5 lutego 2018, o 09:39

15 lutego 2018, o 10:49

Zastanow sie czy chceszi dasz radę żyć w takim zawieszeniu dalej. Ja nie dałam. Zajęło mi 8 lat wahanie co zrobić. Kilka szczerych rozmów z mężem i oboje doszliśmy do wniosku że już nic z naszego małżeństwa nie będzie....Szkoda....pewnie. Ale jaki model mają dzieci, czego się uczą...pomyśl. Dokładnie rozpisz sobie za i przeciw. Teraz jestem po 40tce. Uczę się żyć na nowo, inaczej. Bo przez ciągłe napięcie, szarpanie się z myślami te 8 lat, po rozwodzie pojawiła się nerwica. Emocje musiały wystrzelić...
Mój związek zakończył sie po 13 latach. A miało być modelowo i pięknie. Walczyłam o rodzinę i wspólne życie a po latach okazało się że to mnie tylko tak cholernie zależało....
Nie namawiam Cię byś zakończył związek ale porozmawiaj z żoną szczerze. Powiedzcie sobie vo was boli i wtedy pomyślcie wspolnie co możecie zrobić i czy dacie radę....
Biedroneczka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 63
Rejestracja: 4 grudnia 2017, o 10:47

15 lutego 2018, o 16:16

Nerwicowiec75 z tego co ja się dowiedziałam( niekoniecznie stosuje się do tego) na terapiach itd to w momencie kryzysu, gorszych chwil jestem sama dla siebie najgorszym wrogiem czyli prowadzę wewnętrzny dialog typu "jesteś do niczego", twoje życie jest do bani" itd. A tak naprawdę w trudnych chwilach dobrze by było być dla siebie przyjacielem i wsparciem a nie kopać siebie. Jeśli jesteś otwarty na rozwój osobisty to polecam zapoznać się z metodą Katie Byron która nazywa się praca chociaż nie wiem czy to jest dobre przy myślach natrętnych.
Ja osobiście nie jestem zwolenniczką pozytywnego myślenie na zasadzie że wszystko się wali a ja jak głupia powtarzam jestem szczęśliwa i wszystko jest dobrze itd. Ewelinka1200 nie obraź się ale jak czytam albo ktoś mi mówi bądź szczęśliwa to podnosi mi się ciśnienie no bo co to znaczy być szczęśliwym? Tak samo co oznacza że kogoś się kocha. Moja toksyczna matka tez mi mówi że mnie kocha więc miłość ma różne znaczenia dla każdego.
Nerwicowiec75 piszesz że miałeś ciężkie dzieciństwo wiec domyślam się że wizja rodziny i jak powinien wyglądać związek dobry to jest Twoja wizja wyniesiona z telewizji, wyobrażeń albo podpatrywania znajomych? Bo ja tak mam. Mam wizje idealnego życia, idealnego samopoczucia, idealnego męża i idealnej pracy.. no i mam nerwicę. Ja kilka razy na terapiach poruszałam kwestie że nie wiem jak żyć, że nie wiem jak być szczęśliwą. To ostatnia terapeutka właśnie mnie zapytała co to znaczy być szczęśliwą i nie wiedziałam co jej odpowiedzieć.
W ramach pozytywnego podejścia do życia polecam blog Agata Komorowskiej, blog Agnieszki Maciąg, stronę dobrewiadomosci.net.pl, blog https://nerwicalekowa.com/ . http://surowadieta.blogspot.com/ . To są historie ludzi którzy odnaleźli spokój w życiu i żyją w zgodzie ze sobą.
Dodatkowo czytałam gdzieś że mózg podtrzymuję nastrój w którym się znajdujemy i wzmacniamy to na czym skupiamy swoją uwagę. Dobry przykład to jak kobieta która nie może mieć dzieci wszędzie widzi tylko kobiety w ciąży i małe dzieci. :)
A jeszcze w ramach podsumowania to ja z nerwicą borykam się całe życie chociaż dokucza mi szczególnie mocno w nowych dla mnie sytuacjach to wiem jedno że zmienić się jest trudno, że to jest proces i każdy ma swoje tempo. Poczytaj historię Katie Byron, Louise Hay czy Viktora. Ja mam wrażenie że dla nich wyzdrowienie to było swego rodzaju pasją, poświęcili się temu całkowicie. Nerwica jest po to aby zmienić życie na lepsze a nie karą za grzechy itd.
Gafa
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 723
Rejestracja: 27 grudnia 2016, o 14:27

15 lutego 2018, o 21:09

Nie podejmuj pochopnych decyzji co do rozwodu. Myślę że problem nie leży w Twoim małżeństwie, a w Twojej definicji szczęśliwego małżeństwa. Mam wrażenie, że według Ciebie szczęśliwe małżeństwo to głównie radosne pożycie. A to jest niemożliwe i nierealne. Może sprobuj zmienić nastawienie. Po tylu latach nie ma już takiej radości zamiast tego jest pewnie spokój przywiązanie itp. Jeśli zwiążesz się z kimś innym za kilka lat znowu dopadnie Cię ten sam problem. Poza tym w nerwicy na ogół nie czujemy że kogoś kochamy bo negatywne odczucia sa silniejsze. Ja nie czuję że kocham moją rodzinę ale wiem że tak jest. Nie wymagam od siebie takich emocji teraz. Poza tym trawa jest zawsze bardziej zielona u sąsiada. To nie jest prawda że wszyscy inni mają super szczęśliwe małżeństwa. Jestem pewna że tak nie jest . Ludzie poprostu o tym nie mówią. A przy innych udają. Tak to bywa w życiu. Oczywiście są na szczęście też szczęśliwe pary. Ale może ich szczęście wynija z tego że nie wymagają od siebie tego ognia po wielu latach.
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

15 lutego 2018, o 21:19

Mi sie wydaje, ze w dzisiejszych czasach szczególnie ciężko jest dbać o relacje, często nie mamy dla siebie nawzajem czasu, praca obowiazki, wszędzie masę bodźców i to wszystko nas zasypuje z kazdej strony. Prawda jest tez taka, ze niektórym sie wydaje, ze jak juz zawrza związek małżeński to koniec starania, jestesmy ze sobą razem na dobre i na zle. A prawda jest zupełnie inna, bo jak o kazda relacje tak również o ta trzeba ciągle dbać. Człowiek wpada w jakas rutynę, a tak nie powinno być! Nie mowie, ze maja być motyle w brzuchu, bo to nierealne, ale trzeba zabiegać o ta druga stronę non stop, troszczyć sie o nią. Wspólne wyjścia do kina, na kolacje, wspólny weekend, drobne codzienne gesty, niespodzianki, to są według mnie atrybuty udanego związku. Wtedy można powiedziec, ze nie żar, ale ogień jest podtrzymywany.

Ja bym tez nie podejmowala pochopnych decyzji tylko moze lepiej właśnie zastanowić sie co zrobić żeby emocjonalnie przekonać się do tego małżeństwa? Moze właśnie te starania z Twojej strony zaowocuja innym spojrzeniem na ta relacje?
ZlotyKamyk
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 65
Rejestracja: 9 grudnia 2017, o 19:11

17 lutego 2018, o 23:38

Wiecie co? To nie jest taki proste.

Nerwicowiec, czego Ty byś właściwie chciał? Czego oczekujesz od żony? Co dla Ciebie oznacza miłość? Kiedy czujesz się kochany? Jak chciałbyś, żeby wyglądało Twoje życie? Kiedy czujesz się szczęśliwy? Co chciałbyś robić? A czego chciałaby Twoja żona? I dzieci? ;)

Z terapią IMHO to jest tak, że faktycznie przychodzi się tam pogadać. Gadasz po to, żeby samemu się zorientować, co chcesz zmienić. Nikt Ci nie powie, co masz robić. Zmiana wymaga działania, a działanie jest trudne i wiąże się z emocjami - terapeuta Ci w tym pomaga, stosuje swoje sztuczki i Cię wspiera. Niestety, tak to działa - konieczna jest zmiana. Chcesz być wysportowany - zaczynasz raz w tygodniu się ruszać. Chcesz mieć inną pracę - podejmujesz pewne kroki, dokształcasz się, przeglądasz ogłoszenia, chodzisz na rozmowy... chcesz mieć lepsze relacje z dziećmi - próbujesz coś z nimi robić, np. zaczynacie składać modele samolotów, rozmawiacie, słuchacie się... Chcesz mieć lepsze relacje z żoną - to samo, planujecie jakieś wspólne coś, rozmawiacie, robicie to, co Wam pasuje. Żadna z tych rzeczy sama się nie zadzieje. Oczywiście to jest proste tylko w teorii ;) Wiadomo przecież, że ćwiczyć się nie chce, rozmowy o pracę są stresujące, dzieci męczące, a żona trudna. Ale kluczowe jest próbowanie, właśnie ta zmiana... Którą trzeba zacząć od siebie. Jeśli Ty się wzmocnisz, będziesz lepiej wiedział, co robić dalej.

Poza tym nie porównuj się z innymi. Nie wiesz, jak czują się inni. To tak, jakbyś porównywał czyjąś scenę ze swoim składzikiem. Może Ci ludzie wyglądają na szczęśliwych, a kiedy nikt nie widzi każde z nich w samotności chodzi po ścianach. Poza tym jaki to ma wpływ na Twoje życie? Ważne jest to, co się dzieje dookoła Ciebie. A może faktycznie teraz mają super relacje z partnerami, ale wcześniej czuli się tak jak Ty? Może włożyli w to kupę pracy?

Z mojego doświadczenia to mogę powiedzieć, że kiedy rozpadał się mój związek byłam w ciężkim szoku - przecież było tak pięknie :) A eks sobie cierpiał w milczeniu. Teraz, po czasie, wiem, że nie było tak pięknie. Ale gdybyśmy rozmawiali mogło by być inaczej. Tylko że widzisz, rozmowa też musi być z sensem. Powiesz żonie, że masz wątpliwości - i co ona ma z tym zrobić? To może być wstęp, który przykuje jej uwagę. Ale później chodzi o konkret. Wracamy do tego, co napisałam na początku - jeśli jej powiesz, że źle się czujesz i chciałbyś zmienić TO w Waszej relacji, to ona ma szansę spróbować TO zmienić. Tylko Ty musisz wiedzieć, co TO jest. Może Twoja żona też chciałaby coś zmienić? Rozmowa może dużo wyjaśnić. Jeśli nic nie mówisz, to nie dajesz Wam obojgu szansy na zmianę. Nie wszystko zależy od Ciebie, a jeśli Twojej żonie nie zależy, to i tak możesz zadbać tylko o swoją stronę. A udawaniem nie zmienisz rzeczywistości. I znowu - w teorii wszystko jest proste :)

Znajdź motywację. Pomyśl sobie, że teraz nie wiesz jeszcze co zrobisz. Musisz to dopiero ustalić, np. gadając dalej z terapeutą. Niezależnie od tego, czy zdecydujesz się na separację, rozwód, czy nie - celem jest Twoje dalsze życie. A ono nie składa się tylko ze związku z żoną, są jeszcze obszary, które należą tylko do Ciebie - praca, relacje z dziećmi, przyjaciele, hobby... Dlatego nie skupiaj się tak bardzo na tym, czy kochasz żonę. Odpowiedź przyjdzie sama, jak tylko Ty poczujesz się lepiej :)

I nie traktuj mojego posta jako jakiegoś oskarżenia czy krytyki. Sam piszesz, że to co masz masz za karę. Za karę za co niby? Za to że jesteś człowiekiem? Życie to nie jest to, co pokazują w kolorowych gazetach. Każdy popełnia błędy, a ludzie którzy nie mają wątpliwości chyba nie traktują życia poważnie ;)

Przytulam, wiem że jest ciężko.
K.
Nerwicowiec75
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 61
Rejestracja: 7 stycznia 2018, o 09:52

21 lutego 2018, o 18:57

Dziękuję wam za odpowiedzi . Bardzo ! Kilka razy przeczytałem . Macie wszyscy rację . Tylko mnie rozwala wewnętrzny ból, ja już się pogubiłem w tym życiu i brnę przez nie tak jak mnie powieje. Jest mega dolujace , że nie potrafiłem się ogarnąć jak było trzeba . Teraz odpowiadam nie tylko za siebie ale też za dzieci. A wewnętrznie nic nie czuję , stałem się Skałą. Jeszcze jakiś czas temu czas spędzony z dzieckiem był dla mnie eliksirem na życie , mogło się nic nie ufklladac , praca mogła być do dupy, z żona się nie układało , ale miałem to gdzieś , bo miałem dziecko. A teraz po myslach że nie kocham dziecka i że muszę na siłę się nad tym zastanawiać i przekonywać do tego co powinno być naturalne , to wszystko powoduje że czuje się jak ostatni sukinsyn . Kamyk dzięki za mega długi post i bardzo mądry. Ale odpowiadając na pytania na początku oraz co to jest to TO ... Gdybym wiedział to bym chyba nie miał problemu :) i nie krytykujesz mnie , chcesz pomóc. Ogólnie to mam myśli że lepiej żeby mnie nie było na tym świecie . To nie dla mnie, jestem za miękki na to. A jak sie utwardzam wewnętrznie to przestaje czuć cokolwiek i zaraz nakręcam się że nie kocham dzieci bo jestem wypruty z uczuć . Uwierzcie mi, że mam już dość takiego samopoczucia , tych myśli, ciągłego poczucia braku szczęścia itp. jeżeli o żonę , to chyba już jej nie kocham , tylko brakuje mi odwagi . Ale potem myślę sobie że przecież jak się rozwiąde to stracę kontakt z dzieckiem . Itd... widzicie jak mi się w głowie popierdoliło... Jestem jakimś wariatem albo mam jakąś schize . Próbuje walczyć z tym, ale kilka dni po terapii jest dobrze a zaraz wracają stare nawyki i zapominam o tym co było na terapii omawiane. ;( Ale jakoś dwa lata temu, przed atakiem pierwszym było jednak nawet fajnie. Wewnętrznie czułem spokój, czułem się szczęśliwy że mam super dziecko . Czemu czasu nie można cofnąć . Moim zdaniem nie powinno się wstępować w małżeństwo jak się miało jakieś problemy ze sobą. Najpierw trzeba pokochać siebie i swoje życie a potem się wiązać.
ZlotyKamyk
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 65
Rejestracja: 9 grudnia 2017, o 19:11

21 lutego 2018, o 21:13

Nerwicowiec, ale przez całe życie dochodzimy do tego, co to jest to TO ;) IMHO po prostu trzeba patrzeć, co Ci bardziej odpowiada na tę chwilę i starać się iść w tamtą stronę. Już się wyleczyłam z myśli, że dopóki się całkiem nie wyleczę, to nie mogę się z nikim wiązać. A jeśli to będzie trwało 20 lat? Będę próbowała się z kimś związać po 50tce dopiero? ;) Myślę że sednem jest właśnie sprawdzanie, ryzykowanie, jak to pisze Victor. Wtedy człowiek poznaje siebie, uczy się dbać o siebie i się leczy :)

Co do Twoich myśli, że lepiej żeby Cię nie było. To nie jest prawdą, właśnie lepiej żebyś był. Masz dzieci, jesteś wartościowym człowiekiem, zastanawiasz się nad sobą. Żyjesz już tyle lat, zobacz ile możesz im przekazać :) Nie wiesz jeszcze, jak dalej ułoży Ci się z żoną, ale to też jest pewna wartość. A może uda Wam się poukładać?

I nie jesteś żadnym wariatem. Po prostu ludzie się czasem gubią i w jakimś momencie przestają sobie radzić. Moja terapeutka twierdzi, że ludzie w większości sobie nie radzą. I że nawet ona mając tę świadomość, też ma poczucie że sobie nie radzi ;) Taki świat mamy dzisiaj, presja, stresy, obowiązki.

A co do zapominania co było na terapii - polecam prowadzić notatki. Kilka zdań od razu po wyjściu, żeby nie zapomnieć i mieć coś do rozmyślań na później. Też tak miałam, kiedy z niecierpliwością czekałam na następne spotkanie, bo po kilku dniach znowu mnie dopadały trudne emocje. Ale teraz już sobie radzę :) IMHO warto :) Efektów nie ma od razu, ale są!

Trzymam kciuki za Ciebie.

K.
Nerwicowiec75
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 61
Rejestracja: 7 stycznia 2018, o 09:52

21 lutego 2018, o 21:48

No ale to właśnie mnie to dobija , że mam dzieci w mam jakieś posrane myśli typu, że ich nie kocham, że je skrzywdzę swoim zachowaniem , swomi fazami. A te wyciszone emocje mnie niszczą . Dlaczego nie potrafie po prostu być szczęśliwy . Na pewno jest to nawykowe , ale jak to zmienić. Wiem zaraz napiszecie że próbować mimo złych emocji , ale to jest nie wykonalne , bo żal w środku pali .
Kamyk skąd wiesz że jestem wartościowy , a może jestem jakimś ostatnim sukinsynem :) nie wiesz , nie znasz mnie. Może faktycznie jestem zły i wszystko w małżeństwie jest moja wina .
Może po jakieś leki na depresję pójdę. Ale wolałbym sam dać radę , bo leki tego nie wylecza tylko ja sam.
Czy to tak wiele , że chce być szczęśliwym i mieć szczęśliwa rodzinę ? A nie żonę która jest wiecznie jakaś przybita i mało uczuciowa . Wcześniej były tego oznaki ,ale ja bylem zaślepiony i myślałem że tak ma być . A widzę u innych że jednak można inaczej.
Jak się rozwiode to przeżyje rozstanie z żona , ale z dziećmi nie . Nawet jak będę miał dużo wizyt to już nie będzie to samo.
Tyle skrajność jest we mnie, że raz pisze że mam myśli że nie kocham dzieci a innym razem ze nie wyobrażam sobie , że bede obok nich. Czy ktoś mi to potrafi wytłumaczyć .
Nerwicowiec75
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 61
Rejestracja: 7 stycznia 2018, o 09:52

22 lutego 2018, o 06:26

Eh ta klawiatura . Chodziło mi w ostatnim zdaniu że krążą po głowie głupie myśli typu że nie kocham swoich dzieci , a potem że nie wyobrażam sobie że nie będę obok nich po ewentualnym rozwodzie .

Widzę że dużo zależy od samopoczucia . Jak mam zły humor , czy dużo stresu to pojawiają się natręty . Jak nie mam stresu to zaczynam czuć się dziwnie bez stresu i zaczynam analizować in za chwilę pojawiają się natręty i już jest stres .

Tak na prawdę próbuje zrozumieć dlaczego tak się dzieje . Dlaczego po prostu nie mogę być spokojny i szczęśliwy tylko szukam dziury w całym .

Jak sięgam pamięcią to zawsze dużo analizowałem , już od dziecka tak miałem , że zanim cokolwiek zrobiłem to musiałem wszystko przemyśleć i dopiero robić. I cały czas analizowałem jak wypadłem , jak wyglądałem , czy się nie ośmieszyłem , czy byłem idealny, czy inni nie mają lepiej , podziwiałem i zazdrościłem innym pewności siebie/urody chociaż jakimś brzydalem nie jestem. Nabyłem od małego taki nawyk i rozwinąłem go do perfekcji. Tylko przed dwoma latami potrafiłem działać mimo to . A teraz jest paraliż , somatyka jak tylko pojawiają się myśli .
Nerwicowiec75
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 61
Rejestracja: 7 stycznia 2018, o 09:52

22 lutego 2018, o 06:37

Olalala pisze:
15 lutego 2018, o 21:19
Mi sie wydaje, ze w dzisiejszych czasach szczególnie ciężko jest dbać o relacje, często nie mamy dla siebie nawzajem czasu, praca obowiazki, wszędzie masę bodźców i to wszystko nas zasypuje z kazdej strony. Prawda jest tez taka, ze niektórym sie wydaje, ze jak juz zawrza związek małżeński to koniec starania, jestesmy ze sobą razem na dobre i na zle. A prawda jest zupełnie inna, bo jak o kazda relacje tak również o ta trzeba ciągle dbać. Człowiek wpada w jakas rutynę, a tak nie powinno być! Nie mowie, ze maja być motyle w brzuchu, bo to nierealne, ale trzeba zabiegać o ta druga stronę non stop, troszczyć sie o nią. Wspólne wyjścia do kina, na kolacje, wspólny weekend, drobne codzienne gesty, niespodzianki, to są według mnie atrybuty udanego związku. Wtedy można powiedziec, ze nie żar, ale ogień jest podtrzymywany.

Ja bym tez nie podejmowala pochopnych decyzji tylko moze lepiej właśnie zastanowić sie co zrobić żeby emocjonalnie przekonać się do tego małżeństwa? Moze właśnie te starania z Twojej strony zaowocuja innym spojrzeniem na ta relacje?
Masz rację, pojawia się rutyna i niszczy to wszystko. Tylko w przypadku mojej żony jest tak , że ona zawsze była oszczędna w uczuciach w przytulaniu itp teraz jest tego jeszcze mniej. Mnie to dobija, a moje uwagi zdają się na nic albo zaraz słyszę, że się czepiam.
Może Twoje rady by pomogły - chociaż ciężko mi to sobie wyobrazić z perspektywy ponad 10 lat bycia razem, bo jak ktoś jest oschły to jest .ale może pomogą , tylko powiedz mi jak to robić tzn chodzić na randki do kina itp gdy wewnętrznie czujesz że wszystko jest źle i nie czujesz przyjemności z takich wyjść, tylko ciągle natręty ze oszukujesz , że nie kochasz, że jesteś nieuczciwy itp. zawsze uczciwość była dla mnie ważna i zawsze byłem. Ja zawsze byłem wylewny i nie potrafię grać .
A może za bardzo ja analizuje , za bardzo porównuje , za często obserwuje żonę i sprawdzam jej cechy , wygląd itp ?
znerwicowana_ja
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 842
Rejestracja: 1 listopada 2017, o 15:05

22 lutego 2018, o 08:02

A moze jestes po prostu bardzo nieszczęśliwy?brakuje Ci tego "czegoś" tej chemii tej magii i motylkow które są na początku związku? Tylko ze te uczucia zazwyczaj mijaja a po tylu latach to juz jest taka milosc "dojrzala" bardziej oparta na przyjazni ,zaufaniu ,sa wspólne problemy ale i radosci..moze to masz tylko tego nie widzisz?? A moze znajdz sobie jakies fajne hobby ktore Cie uskrzydli doda checi do życia i sprawi ze znow bedziesz sie smial..jak będziesz szczesliwy ze sobą to cala reszta tez sie ulozy.
piszesz jeszcze ze zona jest oszczedna w okazywaniu uczuć wiec bardzo mozliwe ze Twoje samopoczucie wynika z tego iz czujesz sie niekochany 😕 pogadaj z nia szczerze powiedz jak bardzo pragniesz czułości i ciepła .
"Kiedy inni oczekują od nas, że staniemy się takimi, jakimi oni chcą żebyśmy byli, zmuszają nas do zniszczenia tego, kim naprawdę jesteśmy. To dosyć subtelny rodzaj morderstwa. Większość kochających rodziców i krewnych popełnia je z uśmiechem na twarzy".
Jim Morrison
ODPOWIEDZ