Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Moja historia :)

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
ODPOWIEDZ
Justyna1992
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 7 października 2020, o 13:12

10 listopada 2020, o 17:44

Cześć, mam na imię Justyna. Pierwszy raz pisze na forum, ale zaglądałam tutaj już wcześniej. Ten jak i ubiegły rok był dla mnie trudny. Mam 28 lat, ale jeszcze za czasów studiów na 2 roku miałam epizod anoreksji :dużo wykładów każdego dnia, nowe środowisko i jakoś zaczęłam ograniczać swoją dietę. W przeciągu roku dużo schudłam. Doszło do tego że ważyłam 42 kilo. Na szczęście sama przyszłam po rozum do głowy, zaczęłam martwić się o swoje zdrowie i to skonilo mnie to powrotu do normalnej diety. Końcem studiów rozpoczęłam pracę dorywcza w sklepie, gdzie na ostatnim roku poznałam fajnego faceta. Był bardzo opiekuńczy i zrównoważony, ale sporo straszy ode mnie (13lat). Zaczęłam się z nim spotykać a zaraz po studiach znalazłam pracę w zawodzie (przedszkolu). Od tego czasu zaczęły się spięcia w domu bo mieszkając z rodzicami ojciec nie akceptował mojego chłopaka. Całymi nocami słyszałam jak źle mówił na jego temat, kiedy do mnie przychodził to ojciec nie otwierał mu drzwi, był zdania że nie pasujemy do siebie bo on że Śląska i tyle starszy, mówił że będę tylko przez niego płakać i że czekają mnie przy nim same kłopoty.
2 lata temu któregoś dnia tata źle się czuł i dużo wymiotował, nie chciał pójść do szpitala ale po 3 dniach same z mamą wezwalysmy karetę. Okazało się że tatę czeka operacja która trwała 6 godzin, podobno coś zatkało tacie jelito i musieli je odetkać. Przeżyłam wtedy straszny szok, cała operacje modliłyśmy się z siostrą za niego, bardzo dużo płakałam i byłam zestresowana. Na szczęście tato wrócił do zdrowia, po operacji została mu blizna i czasem nie strawność. Powoli zaczął lubić mojego chłopaka, Adam mówił już do nas wpadać nawet któregoś letniego wieczoru tata zaprosił go na kolacje.
Może za bardzo się rozpisałam ale jeszcze nie doszłam do meritum :D. Wszytsko co najgorsze dla mojej psychiki wydarzylo się w przeciągu ostatnich 2 lat. W 2018 roku mojemu facetowi zmarła mama, do tej pory nie zdawałam sobie sprawy jak okrutną rodzinę on ma. Zaczęły się obelgi, jego brat ciągle go gonił przez telefon że nic nie dostanie, że jest nikim i tak dalej.... Okazało się że jego matka zapisała na ich 2 dom rodzinny więc brat chciał go spłacić, nie zgodziłyśmy się bo oferował za mało, planowaliśmy tam w połowie domu zamieszkać ale kłótnie z bratem doprowadzily do tego że Adam przez kłótnie w urzędzie miasta został skierowany do szpitala psychiatrycznego w Rybniku. Bardzo martwiłam się o niego, to był tylko tydzień tam ale wywarło to na mnie duże wrażenie i nerwy i stres. W koncu zdecydowałyśmy się na sprzedaż domu i podział zysku.....
W ubiegłym roku zapisałam się na prawo jazdy. Szybko zdałam teorie, gorzej było z praktyka. Pan instruktor był bardzo nie życzliwy, ciągle cmokał z nie smakiem i krzyczał na mnie podczas tych lekcji. W rezultacie ukończyłam cały kurs i zapisałam się na egzamin. Mieszkam w dużym mieście, kolejny stres, cała spocona tak noga mi drżała na pedale sprzęgła ze z placu nie wyjechałam... Zdałam za 4 razem prawko ale za każdym razem każde podejście było dla mnie jak wejście na mont Everest :). Końcem 2019 roku mój narzeczony zrobił usg brzucha gdzie wyszły mu jakieś zmiany na wątrobie i nerce... To był dla mnie szok, stres i strach. Tak bardzo go kocham i zawsze go wspierałam. Zrobił po misiacu tomograf, a potem po 3 miesiącach rezonans magnetyczny. Okazało się że to są torbiele na nerce i naczyniaki na wątrobie.... Lekarz chirurg mówil że to zmiany nie groźne i nic się z nimi nie robi...
Na początku tego roku(styczeń /luty) po zdaniu prawka i po tych badaniach Adama wieczorem dziwnie się poczułam. Poczułam duży lęk /grozę z niczego nie wynikającą. Trochę przytkały mi się uszy i zrobiło mi się gorąco. Zaczęłam płakać bo nie wiedziałam co się dzieje. Potem przy kolacji tego dnia miałam wrażenie jakbym słyszała siebie z boku(depersonalizacja?).
Po tej sytuacji poczułam że coś się zmieniło we mnie. Miałam przeświadczenie że jestem na coś chora, że to choroba psychiczna i że będę się musiała gdzieś leczyć. Miałam kłopoty ze snem, zasypiałam ale budziłam się nad ranem i już nie mogłam zasnąć... Chodziłam normalnie do pracy ale ciągle myślałam o moim stanie zdrowia. Wpadłam na różne fora, ale po jakimś miesiącu znałam wasze forum... Zaczęłam czytać wasze historie i wasze przejścia... Poczułam trochę ulgę ze może to co mnie spotkało to nie choroba a faktycznie zaburzenie?. Czytałam same wasze historie i dodawało mi to otuchy. Jednak ja ciągle miałam wrażenie że coś jest nie tak ze mną. Zaczęłam mieć kłopoty ze snem, dużo rozmyślałam i tak się nakrecalam tym gadaniem (w duchu do siebie) że nie mogłam zasnąć. Próbowałam hydroksyzyne na sen ale bo niej bolało mnie serce. Byłam u lekarza rodzinnego na badaniu krwi. Wyniki wszystkie miałam w normie, tarczycę też okej, jedynie żelaza mało więc lekarka zapisała mi żelazo z kwasem foliowym. Robiłam też ekg serca, badanie wyszło w porządku, serce trochę przyspieszyło bo zdenerwowałam się badaniem :).
Lekarka rodzinna zapisała mi lerivon na sen bo nie mogłam sypiać. Brałam go może przez tydzień, ale fatalnie się po nim czułam. Byłam przymulona i bolała mnie głowa następnego dnia.
Doszłam do wniosku, że leki mi nic nie dadzą skoro jeszcze nie dawno mogłam normalnie sypiać to nie może być takie aż znów niewykonalne. Na początku próbowałam medytacji (z forum), robiłam też oddechy przeponowe i tak nauczyłam się powoli normalnie sypiać. Na początku ze słuchawkami a potem już sama staralam się uspokajać oddech i myśli. Pierwszy artykuł rzucił mi się w oczy o ryzykowaniu. Często w ciagu dnia (zwłaszcza po powrocie do domu), albo w weekend kiedy miałam dużo wolnego czasu czułam duże napięcie, tak jakby coś się miało za chwilę stać. Nauczyłam się podchodzić do tego na spokojnie, nie szarpać się z tym. Dawałam sobie odczuć ten lęk na swojej skórze, miałam dreszcze i bolała mnie głowa. Czułam się jak chora, ale po kilkunastu minutach powoli stres schodził ze mnie.
I tak coraz częściej odwiedzałam Wasze forum drodzy Odburzeni :). Pisze te wiadomość bo mam wątpliwości czy moje objawy są efektem zaburzenia?, chciałabym że Ktoś się wypowiedział czy te sytuację które przeszłam w życiu i później te objawy mogly przyczynić się do mojego zaburzenia?. Przepraszam za długi post, ale pisze pierwszy raz o sobie.
Daria.Dabrowska
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 156
Rejestracja: 17 czerwca 2019, o 16:17

10 listopada 2020, o 18:05

Oczywiście Kochana masz typowe zaburzenie lękowe, przez choroby najbliższych troszkę się również na tym tle odezwała hipochondria 🙃 będzie dobrze👍 powoli materiały przyswajaj. Wchodź na emocjobranie. Pl tam są nagrania i wpisy Victora.. Na początek wszystko słuchamy, czytamy i na spokojnie ta wiedzę wdrażamy. Daj sobie dużo czasu i cierpliwości.. To nie mija tak szybko... Ale będzie dobrze👍 zobaczysz kiedyś podziękujesz za to co Cię spotkało.. Bo zmienisz podejście do życia.... A zbyt mocno się obciazylas i Twój umysł emocjonalny poczuł się zmeczony,... Regeneracja i będzie ok😍
Justyna1992
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 7 października 2020, o 13:12

10 listopada 2020, o 18:33

Hej Daria, dziękuję za szybką odpowiedź z Twojej strony, nawet nie wiesz jaką to przynosi ulgę... Wiesz ja nikomu w rodzinie nie zwierzałam się jak się czuje i co wewnętrznie przeżywam. Wiem że to nic by nie dało, muszę sama się uspokajać i racjonalizować i wychodzić na przeciw swoim obawom. Latem przesłuchałam wszystkie nagrania i te nowe materiały, które Hewad nagrywa na YouTube. Mam taki czas parę tygodni dobrego samopoczucia (poczucie komfortu i wyciszenia) po czym przychodzi taka wątpliwość która wywołuje u mnie obniżenie nastroju i napięcie. Wiem że tak może być, wiem że to są kryzysy do których muszę się odpowiednio nastawić. Czasem odpuścić jakąś myśl która mnie męczy, bo czuje ze moja natura zamartwiania się o wszytsko i wszystkich jest odpowiedzialna za moją nerwice. Już czasem sama łapie się na tym że znów za bardzo wybiegam na przód albo moje perfekcyjnie podejście do różnych spraw wywołuje napięcie we mnie i nie miłe odczucia :) nie wiem czy robię wszytsko dobrze, czy tylko stoję w miejscu :)
Daria.Dabrowska
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 156
Rejestracja: 17 czerwca 2019, o 16:17

10 listopada 2020, o 20:32

Czy robię dobrze..to kolejna zagrywka nerwicy.... Niestety... Wątpliwości jej drugie imię 😂😂 Świetnie że sama zauwazasz co robisz źle.. Na pewno zamartwianie na zapas nic nie da...mnie właśnie nerwica tego od uczyła.. Chociaż czasem sie łapie na tym jeszcze 🙃 Trzeba nad sobą dużo pracować... Ona będzie atakowała w nasze słabe cechy i tak jak ona próbuje nas wydymać.. My próbujmy ją 😍😘
Justyna1992
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 7 października 2020, o 13:12

11 listopada 2020, o 09:19

Może Ktoś jeszcze z tego forum może mi coś podpowiedzieć ewentualnie doradzić. Zdaje sobie sprawę z tego i to jest z całą pewnością prawda że nikt za mnie nie poradzi sobie z własnymi emocjami/myślami etc. Są tygodnie kiedy czuje się już normalnie i stabilne emocjonalnie, potem przychodzi jakaś sytuacja /problem i czuje wtedy jak te emocje napływają i zaczynam się martwić że znów weszłam w błędne koło. Wiem że w życiu nie da się wyeliminować smutnych i negatywnych emocji one zawsze będą i są, bo są potrzebne, tak samo jak radość czy miłość. Ale czasem chyba już z przyzwyczajenia albo z właśnie z powodu jakiś stresów większych czuje mały nawrót gorszego samopoczucia :D wtedy próbuje się wyluzować ale chyba robię to zbyt na siłę i nie daje sobie prawa do gorszego dnia, za bardzo chce żeby było już normalnie /po prostu spokojnie :?
A może ja to wszystko za bardzo kontroluje? Może powinnam mieć wywalone na to czy gorzej czy lepiej się czuję?. Myślę że jestem wyczulona na swoim tle i to bardzo. Denerwuje mnie to że tak wszystkim się przejmuje i zwracam uwagę na pierdoły :roll:
ODPOWIEDZ