Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

moja fobia społeczna

Forum dotyczące problemu jakim jest fobia społeczna oraz inne fobie specyficzne.
Umieszczamy tutaj swoje historie, pytania i wątpliwości.
ODPOWIEDZ
BaJa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 9 sierpnia 2017, o 11:16

11 sierpnia 2017, o 09:05

Witam,
Jestem nowy na forum. Poniżej opiszę własną sytuację. Taka możliwość już daje pewną ulgę. Jeżeli ktoś z Was będzie miał ochotę skomentować to co napisałem, udzielić jakiejś rady czy wskazówki, to będę wdzięczny.
Jestem po czterdziestce. Moja ocena mojego problemu jest taka, że jest on związany z nieuogólnioną fobią społeczną, konkretnie z wystąpieniami publicznymi, z którymi jednak mimo stresu jakoś sobie radziłem. Niestety ostatnio coś pękło i zaczęły się problemy.
Do końca 2014 roku byłem raczej stabilnym emocjonalnie człowiekiem. Od prawie dziesięciu lat w tym samym miejscu pracy na kierowniczym stanowisku (kierowanie małym zespołem ludzi) mój szef który odszedł też w 2014r. bierny, spokojny i miły facet, co dawało pole do kreatywności w czym się z przyjemnością realizowałem. W tym czasie miałem świadomość swoich ograniczeń związanych z fobią społeczną, gdyż w przeszłości w poprzednich miejscach pracy byłem kilka razy wystawiany na traumatyczne dla mnie wydarzenia takie jak np. przeprowadzenie prezentacji na konferencji. Do moich obowiązków w miejscu pracy związanych z wystąpieniami publicznymi jakoś się przyzwyczaiłem i nie było to dla mnie jakimś wielkim problemem.
Niestety z końcem roku, na fali tego pozytywnego trendu, podjąłem się kilkuletniego dodatkowego zobowiązania zawodowego niezwiązanego z bieżącą pracą, który tyczył się potencjalnego „bycia na świeczniku medialnym”. Teraz widzę, że była to nieprzemyślana decyzja, ponieważ po pewnym czasie zostałem trafiony jak obuchem w głowę i zacząłem się tego panicznie bać.
Międzyczasie zmienił mi się szef na osobnika apodyktycznego i bezkompromisowego i mimo to, że mnie ceni i nie mam powodu czuć się zagrożonym coś zaczęło się psuć w postrzeganiu przeze mnie pracy, czego apogeum nastąpiło w styczniu tego roku.
Moja praca jest dosyć stresująca i wymagane są wymierne wyniki. Już od dłuższego czasu wykształciłem w sobie natręctwo liczenia oszczędności na wypadek utraty pracy. Takie liczenie ile czasu mogę przeżyć bez zajęcia – codzienne robienie rachunków, nieracjonalne oszczędzanie denerwujące członków mojej rodziny.
Bieżący stres gasiłem nadmierną aktywnością fizyczną, teraz widzę, że wyniszczającą nastawioną na poprawę wyniku i dystansu. To też destrukcyjnie wpływało na moje relacje z rodziną – na szczęście jedyną pozytywną rzeczą wynikającą z mojego załamania nerwowego w styczniu tego roku było uregulowanie stosunków rodzinnych.
Pod koniec 2016 roku mój i tak nieciekawy stan ciągłego napięcia psychicznego trwający od końca 2014 roku zaczął się jeszcze bardziej komplikować. Zaczęły pojawiać się pierwsze stany lękowe – szczególnie po alkoholu, skrócił się sen. Na początku tego roku nastąpił kryzys który został wyzwolony przez kumulację spraw w pracy i konflikt z jednym z moich współpracowników.
Przejawem kryzysu był nieprzerwany lęk, wręcz paniczny przed wystąpieniami publicznymi w pracy i praktycznie brak snu. Dzięki pomocy rodziny wręcz od ręki trafiłem do psychiatry dostałem zwolnienie lekarskie i leki przeciwdepresyjne.
Po powrocie do pracy w lutym jako tako sobie radziłem, a później poczułem się nawet na tyle dobrze, że postanowiłem w maju odstawić leki, co niestety okazało się złą decyzją. Powróciły problemy ze snem, doszła nowość czyli okresowy paniczny lęk przed śmiercią. Później powrót do farmakologii, jednak nie jest już tak różowo jak przed odstawieniem. Mam huśtawkę, okresowe nieprzespane noce, dni z lękiem ale też dni z poprawnym samopoczuciem. Ciągła, męcząca, dbałość o higienę snu, który i tak jest przerywany.
Robię też psychoterapię ze strony socjofobia.blogspot.com, która przynosi pewną ulgę.
Trochę poszperałem po Internecie i myślę również, poza diagnozą mojego psychiatry, że jest to nerwica, takie tropy, że mógł na to nałożyć się kryzys wieku średniego i/lub wypalenie zawodowe, a także wycieńczenie organizmu związane z katowania się uprawiając sport.
Od 2 tygodni prowadzę też terapię probiotykami. Podejrzewam, że flora bakteryjna w jelitach mogła ulec osłabieniu przez wycieńczenie organizmu (miałem sporo infekcji w ostatnich latach, kilka razy potrzebne były antybiotyki), a podobno ma ona istotny wpływ na odczuwanie stresu.
Dziękuję za możliwość wypowiedzenia się.
Awatar użytkownika
eyeswithoutaface
Moderator
Posty: 1515
Rejestracja: 25 lutego 2017, o 21:44

12 sierpnia 2017, o 13:41

Witaj na forum, świetnie że jesteś z nami :) Zagłęb się w posty i artykuły dotyczące nerwicy i lęków związanych z fobią społeczną, masz je tutaj pod ręką. Jest mnóstwo osób, które borykają się z podobnym problemem jak Twój, na pewno znajdziesz więc trochę pocieszenia i motywacji. Ze swojego obecnego stanu, z pewnością trudnego dla Ciebie, możesz wyjsć bez pomocy leków, ale musisz postawić wszystko na jedną kartę i naprawdę zabrać się za pracę nad swoją psychiką, swoimi reakcjami, ogólną świadomością zaburzenia. Trzymam kciuki i pozdrawiam!
"Nie pytaj, czego potrzebuje świat. Zapytaj raczej, co sprawia, że ożywasz, i zrób to.
Bo to, czego świat potrzebuje, to ludzie, którzy budzą się do życia."
BaJa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 9 sierpnia 2017, o 11:16

13 sierpnia 2017, o 16:09

Dziękuję za słowa pocieszenia. Będę oczywiście czytał Forum. Tak patrząc z perspektywy tych kilku miesięcy dochodzę do wniosku, że to co się stało i tak było nieuchronne. Mój sposób spoglądania na rzeczywistość, ludzi i otoczenie był dalece niewłaściwy, samolubny. To była tzw. samospełniająca się katastrofa :-)

W takich momentach człowiek dopiero widzi jaką wartością jest rodzina. Nie wiem gdzie bym teraz był gdybym jej nie miał. Myślę, że podstawowym lekarstwem, niezależnie od rodzaju fobii społecznej jaką dana osoba ma jest kontakt z innymi ludźmi. Najgorsze jest zamykanie się w sobie z tymi strasznymi myślami. Po sobie widzę, że po wyjściu, rozmowie z kimś zmienia się na jakiś czas perspektywa.

Tak wracając do mojej fobii społecznej zastanawiam się dlaczego jest ona tak selektywna, że aż zależy od miejsca i okoliczności wypowiedzi publicznej.
Dlaczego mogę np. bez problemu dyskutować w dużej grupie np. 20 osób (spontanicznie zadawać pytania, odpowiadać), a gdybym miał przeprowadzić przed tą samą grupą planowaną wcześniej prezentację, zacząłbym się telepać? Mogę rozmawiać swobodnie, bez poczucia niższości, z dużymi autorytetami, co mi się czasami zdarza, więc gdzie jest miejsce na szeroko przytaczany argument, również na tym forum, że podłożem fobii społecznej jest brak akceptacji siebie?
ODPOWIEDZ