Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

moja depresyjna historia

Dział poświęcony depresji, dystymii, stanom depresyjnym.
Zamieszczamy własne przeżycia, objawy depresji i podobnych jej zaburzeń.
Próbujemy razem stawić temu czoła.
ODPOWIEDZ
bernard90
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 3 kwietnia 2022, o 13:43

3 kwietnia 2022, o 16:43

Witam.
Mam 32 lata i mam wrażenie że moje życie to jedna wielka depresja. Nie jestem i nie byłem w żadnym związku, normalnie chodzę do roboty w swoim zawodzie, mam tam jakieś perspektywy, mam szanse awansu. W dzieciństwie byłem wycofany i małomówny, potem na studiach które skończyłem już się to poprawiło. Jakieś 10 lat temu często miałem czas że nie miałem co z sobą zrobić, jeszcze nie pracowałem (bo kończyłem studia), po prostu wszystko wydawało mi się bezsensowne i nudne. Jesień 2013, 2014, 2015 z tego co pamiętam były dla mnie takim okresem. Wtedy też dość sporo piłem, głównie piwo i to jakoś było sensem mego życia. W 2017 już na poważnie chwyciła mnie deprecha. W październiku tego roku zacząłem leczyć się u psychiatry zoloftem. Niemal natychmiast wyzdrowiałem, wiosna 2018 była zupełnie inna. Otworzyły się przede mną nowe perspektywy. Na jesieni tego roku znowu się pogorszyło. Trwało to aż do wiosny następnego roku, wyzdrowienie i było jeszcze lepiej. Dodam że nie piłem wtedy nic. Wtedy jesienią tego roku gdy tak dobrze się czułem popełniłem wielki błąd. Pewnego wieczoru z ciekawości kupiłem 4pak piwa. Powiedziałem sobie - a wypiję, co mi tam. Tamtej jesieni, zimy i na wiosnę w weekend, albo w tygodniu zdarzało mi się napić alkohol. Łączyłem z tym leki, na początku nie czułem różnicy, potem było trochę gorzej, ale na wiosnę 2020 kiedy zaczęła się pandemia czułem się bardzo dobrze z lekami i piwem.
To były dobre złego początki. Od sierpnia 2020 totalny zjazd i dół. Postanowiłem już nic nie pić i zacząć się leczyć. Lekarz dał mi jeszcze agomelatynę Było źle na jesieni, trwało to do wiosny i odstawiłem leki. Z dnia na dzień. W połowie kwietnia ubiegłego roku Zrobiłem sobie eksperyment. Skoro leki mi nic nie dawały. Potem w czerwcu znowu zaczęło być dobrze, pojechałem na wakacje, jak zwykle trochę popiłem i właściwie następne pół roku trochę już piłem (w weekend 5 piw, w tygodniu jakieś pojedyncze). Czułem się tak dobrze że snułem plany rezygnacji z terapii, chciałem się jakoś wymigać od psychiatry. Myślałem że będzie tak zawsze. W grudniu miałem trochę stanów lękowych, bolała mnie głowa ale czułem się raczej dobrze. Oglądałem dużo filmów, czytałem książki. Widziałem przyszłość w różowych barwach.
Po nowym roku stare demony wróciły i poczułem co to jest naprawdę depresja i samodzielne odstawienie leków. W lutym było naprawdę źle, miałem akinezę (nadmnierne pobudzenie ruchowe, nie umiałem wysiedzieć na miejscu) i okropne zjazdy. Czułem się tak jak przed braniem leków, wróciły schematy myślowe jakie miałem w podstawówce. W połowie marca wróciłem do leków, i teraz po prostu biorę codzienne zoloft. W miarę się to ustabilizowało, jest trochę lepiej ale do ideału daleko. Cały czas dręczą mnie myśli egzystencjonalne, czy to będzie zawsze trwać, czy inni ludzie też tak mają, bezsensowne nawyki myślowe. Przyjdę z pracy do domu, wykonam jakiś czynności i dalej nic mi się nie chce. O 20 idę do łóżka i to jest najszczęśliwszy moment w życiu.
Jestem kibicem piłkarskim, pod koniec kwietnia lecę na mecz Premier League do UK. Mam nadzieję że coś mi się polepszy. Alkoholu już nie ruszam. Mecze oglądam jak dawniej, ale straciło to swój smak.
Najbardziej mnie gnębi jak przypomnę sobie piękne chwile jak czułem się dobrze na wakacjach, albo na wyjazdach na mecze. Dręczą mnie te myśli tak bardzo że zaczynam żałować że tam jeździłem. Nawet mam sny że gdzieś jadę, wydaję dużo pieniędzy a wyjazd jest beznadziejny.
Ja już się chyba nigdy od tych leków nie uwolnię. Dobrze że jakoś do roboty chodzę i jakoś mi się chce wstać z łóżka. Moja historia to przestroga żeby nie łączyć leków z alkoholem i nie odstawiać samemu antydepresantów.
Najbardziej nie mogę zrozumieć tego że stan psychiczny może się pogorszyć tak z dnia na dzień. W grudniu ok, miałem udane święta, a po nowym roku beznadzieja. W grudniu ubiegłego roku byłem przekonany że nigdy nie będę mieć żadnej depresji, sam to mówiłem do siebie.
Może te depresje mnie tak męczą bo nie jestem w żadnym związku, teraz nie mam właściwie kolegów i znajomych. Poza robotą i rodziną nie mam z nikim kontaktu... Jak się to do roku nie skończy to sam nie wiem co dalej.
ODPOWIEDZ