Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Liskowy dołek

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Awatar użytkownika
Juliaaa78569
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 569
Rejestracja: 27 kwietnia 2018, o 16:25

30 maja 2019, o 21:32

Hej!
Długo się zbierałam do napisania tego posta, bo za każdym razem nie wiedziałam co napisać.

Od jakiegoś czasu jest tragicznie. Jestem wrakiem fizycznym i psychicznym. Wstaję rano z płaczem, w szkole nie skupiam się na nauce tylko siedzę w swojej głowie i wierze w to co podpowiada mi stan lękowy. Nie rozmawiam z rówieśnikami tylko siedzę na telefonie i czytam o nerwicy. Przeważnie na każdej przerwie wychodzę do toalety i płaczę po kryjomu. Nie mam na nic siły, każdy dzień to jest dla mnie wyzwanie. Z nauką idzie mi coraz gorzej, nie mogę się skupić. Nic mi nie wychodzi. Lubiłam kiedyś polski i angielski, tak teraz widzę, że chyba nawet w tym nie jestem dobra i nic mnie w życiu nie czeka. Do matury trzeba się uczyć systematycznie, a ja mam problem ze sklejeniem sensownej wypowiedzi po polsku, a co dopiero po angielsku. Moja wizja przyszłości to taka, że nie zdam matury, nie dostanę się na studia, nie znajdę pracy, nie założę rodziny i nie będę żyć tylko wegetować, nie będę samodzielna i będą zależna od innych. Mam wrażenie, że na niczym się nie znam. Z niczego nie jestem dobra. Czuję się głupia. Czuję się niedorozwinięta intelektualnie - naprawdę. Boję się, że sobie nie poradzę w życiu, już sobie nie radzę a mam 16 lat, a co dopiero jak będę dorosła. Nie widzę siebie w przyszłości jako samodzielnej dziewczyny. Jak przychodzę do domu, przy robieniu lekcji płaczę, przy uczeniu się płaczę. W efekcie czego moje prace domowe nadają się do śmietnika. Nauczyć się na coś też nie potrafię, bo co z tego, jak po chwili to zapominam. Gdy muszę zrobić jakąś prace domową lub projekt to patrzę się i nie wiem co napisać, mam totalną pustkę w głowie. Jestem w liceum i od tego jak się uczę zależy moja przyszłość, jak się nie będę uczyć, nie zdam matury, jak nie zdam matury, nie dostanę się na studia, jak nie dostanę się na studia, nie znajdę pracy i zmarnuje całe swoje życie.... już je marnuje :buu:

Mam teraz tyle nauki na koniec roku, że sobie nie radzę. Natłok obowiązków jest za duży. To wszystko to dla mnie za dużo. Jak mam się uczyć skoro wykonywanie najprostszych czynności typu wstanie z łóżka lub uczesanie się to dla mnie problem. Najchętniej bym tylko spała. Sen to dla mnie jedyne ukojenie.
Oprócz tego w komplecie mam miliardy myśli lękowych, że się w końcu zabije, że na pewno mam jakąś chorobę, że moja mama umrze i bliscy i zostanę ze wszystkim sama, że sobie nie poradzę etc. no miliardy!
Objawy somatyczne też mnie męczą. Na forum trąbią żeby się zbadać, zbadać się żeby potwierdzić że to nerwica. Do tych objawów co mam to nawet nie wiem co miałabym sobie zbadać, chyba całe ciało, co raczej możliwe nie jest. Miałam tylko morfologie, mocz i inne duperelki z krwi i wizyta u neurologa. I wszystko ok. Ale oczywiście już tysiące wątpliwości, że badania były dawno, że doszły nowe objawy i że to pewnie rozwijająca się już choroba, a nie nerwica. Że jak jakiś objaw przyszedł to trzeba od razu lecieć na badania. Nie badałam serca, to pewnie z sercem jest coś nie tak, bo mam objawy sercowe, nie badałam głowy, to pewnie tam coś jest nie tak, bo mam jakieś dziwne objawy, nie miałam badania na bolerioze, to pewnie to, nie miałam badanego brzucha to pewnie coś jest z nim nie tak, nie byłam u okulisty to pewnie z oczami coś jest nie tak. Nie badałam kręgosłupa to to pewnie coś jest z nim nie tak, nie miałam rezonansu to pewnie tam by coś wyszło. Gorzej widzę troszkę na prawe oko, to pewnie guz jakiś, nie miałam badanych zatok, to pewnie to od tego. Moja hipochondria jest już tak ogromna, że płaczę z bezsilności, po prostu. Wszyscy tu mieli tyle badań, żeby się upewnić, że to nerwica i oni mają pewność jakąś, a ja nie mam. Wymyślam sobie tylko najróżniejsze choroby świata. Przerzuca się to z organu na organ. Raz oczy, raz głowa, raz serce, raz brzuch etc. Nie potrafię spakować wszystkich objawów do nerwicowego worka, bo boję się że spakuje za dużo i okaże się, że coś olałam, myśląc, że to nerwicowe, a wskazywało na coś innego. Do tego DD i jego różnorodne objawy, których nawet opisać nie umiem. I oczywiście też lęk, bo nie wiem czy to DD od nerwicy, czy może faktycznie jakaś choroba. Boje się. Do tego dochodzą realne problemy zdrowotne, u mnie gardło, infekcja ginekologiczna i alergia, które dodatkowo mnie dobijają i powodują lęk. Lęk, w którym przerodzą się one w coś gorszego. Na domiar złego nadal cierpię po śmierci taty, który 2 lata temu popełnił samobójstwo i zachowywał się dokładnie tak jak ja teraz. Miał problemy w pracy i też później szukał sobie chorób. Po jego śmierci rodzina już nie jest taka sama, pojawiły się problemy, kłótnie itp. A ja to przeżywam najbardziej ze wszystkich. Inni sobie radzą, żyją dniem dzisiejszym, normalnym życiem a ja wciąż żyje tym co się stało i tym co się dzieje teraz.

Czy ja jestem jakimś przypadkiem beznadziejnym?
Z jednej strony sama nerwica, jej tysiące objawów fizycznych, psychicznych, myśli lękowych. Z drugiej strony realne problemy fizyczne (niby nie jakieś tam poważne) Z innej trauma po śmierci taty. Z innej przyczyny, które doprowadziły do nerwicy. A z innej problemy dnia codziennego.
Z tego wynika mojego zagubienie i chaos. Czuje się jak pośrodku huraganu. Te wszystkie problemy co tu wypisałam wzajemnie na siebie wpływają i tworzy się jedno wielkie koło, którego nie potrafię przerwać.

Nigdy nie sądziłam, że będę kiedyś w takim stanie. Jak się cofnę parę lat temu i myślałam, że czemu ludzie mają depresję, stany depresyjne? Przecież życie jest piękne i wystarczy się uśmiechać i myśleć pozytywnie. Nie rozumiałam tych ludzi którzy mają zaburzenia depresyjne, nerwicowe itp. Teraz już wiem jak się czuli. Bo ja czuje się tak samo.
Przejmuje się każdą najdrobniejszą rzeczą.
Boję się że zmarnuje sobie życie. W sumie chyba już je marnuje. Boję się, że jak teraz nie będę się cieszyć że mam wokół siebie bliskich - swoją mamę, babcię, braci to w przyszłości będę żałować, że żyłam zaburzeniem zamiast cieszyć się życiem i spędzaniem czasu z rodziną i z bliskimi. Bo przecież oni kiedyś umrą, tak jak wszyscy. A ja zamiast się cieszyć, że teraz ich mam to panicznie się boję że kiedyś ich stracę. I w przyszłości będę tego żałować, że nie cieszyłam się ich obecnością tylko żyłam zaburzeniem i przez to straciłam czas, który mogłam z nimi spędzić, a tego nie zrobiłam bo martwiłam się że ich kiedyś tam stracę.

Ja naprawdę kocham moją mamę i moje rodzeństwo. Moją rodzinę. Naprawdę chce żyć, chce! Ale nie w ten sposób co teraz. Nie chce żyć w ten sposób, po prostu nie chce.
Mam świetnego terapeute, psychiatre z resztą też okej, trafiłam na to cudowne forum. Mam wiedzę ogrooomną. Mam mega wsparcie w rodzinie, w przyjaciołach. Mam również wsparcie tutaj od ludzi z forum.
Mimo że wiem co robić, czuje się za głupia żeby z tego wyjść. Mam wrażenie że jestem marionetką nerwicy.
Terapeuta mi radzi, mama mi radzi i ludzie z forum mi radzą, ale ja i tak poddaje się nerwicy.
Jestem od roku na forum a czuje się jak świeżak, który co dopiero miał atak paniki i sra po gaciach co to się dzieje. :(:
Czasem mi się wydaje, że gdyby mnie nie było to byłoby lepiej. Ale jednak logicznie wiem, że byłoby gorzej i bym zrobiła ten sam błąd co mój tata zostawiając wszystko. Ale ja nie chce zostawiać wszystkich. Chce żyć, ale nie w ten sposób. Rozmawiałam z mamą czy jestem dla niej ciężarem i że pewnie by chciała mieć lepszą córkę, ona mówi, że nie jestem żadnym ciężarem i że nigdy by nie chciała mieć innej córki, że po prostu mnie kocha i już, nawet jeśli jestem w tak okropnym stanie. Ale ona też uważa, że sama się dobijam, że sama sobie przedłużam swoje cierpienie.
Mam wiedzę to czemu do jasnej anielki nie potrafię jej wcielić w życie :((

Teraz zamiast się uczyć to piszę post i płaczę.
Pewnie zapomniałam czegoś o czym chciałam napisać. Na razie tyle we mnie siedzi.
Wyżaliłam się. Nie wiem czy ktoś chce to czytać. Pewnie teraz dostanę opieprz, że sama przedłużam sobie cierpienie. I ja to wiem, a jednak nadal sobie to robię.
Możecie napisać co myślicie o tym wszystkim, jeśli chcecie.
Przyjmę każdą krytykę, wsparcie, cokolwiek. :(:
Malvvina
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 24 maja 2019, o 18:17

30 maja 2019, o 22:01

Cześć,
Totalnie nie wiem co Ci napisać bo nie wiem co powiedzieć sobie.
Doskonale Cię rozumiem słowa terapeuty, rodziców czy znajomych nic do mnie nie dociera mam wrażenie, że nikt nic nie rozumie albo ja jestem jakimś ułomem umysłowym. Obserwuje ludzi w pracy nikt nie ma podobnych zaburzeń do mnie, każdy ma problemy i jakoś sobie radzi, ja mam problem z prostymi czynnościami.
Miałam ostatnio taki dzień, że nie byłam w stanie sobie przypomnieć czy w tym roku kończę 24, czy 25 lat i takich przykładów jest sporo ale to jest załamujące. W pracy presja przez to, że nie pamiętam, brak koncentracji zero zrozumienia i brak pojęcia o takich zaburzeniach przez to jeszcze bardziej cisnę po sobie bo przecież nie zamknę się w pokoju trzeba żyć.
DD mam od dziecka praktycznie ale wiem o tym od 3 lat może, że coś takiego istnieje, nie pamiętam większości fragmentów ze swojego życia i podziwiam i szanuje ludzi którzy z tego wyszli i normalnie funkcjonują....
Też zamiast się uczyć jestem tutaj ;/
Jedynie co Ci mogę dać to powiedzenie, że nie jesteś sama w tym.
Na pewno są potrzebni nam dookoła ludzie wyrozumiali, a nie tacy co uważają, że to nie problem, że przeżywamy, myślimy za bardzo bo u mnie to przynosi odwrotny skutek i się jeszcze bardziej denerwuje na siebie.
Ten stan sprawia, że się odsuwamy od ludzi tracimy sporo z życia
Trzymaj się popłacz mi to trochę pomogło i na chwilę !
życie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 596
Rejestracja: 18 października 2017, o 09:26

30 maja 2019, o 22:16

Julcia cudowna królewno :friend: W twoim poście czuć jak cierpisz i, że ta nerwica nie jest tobą. Pisze wspaniała, mądra dziewczyna, która kocha życie, a zaburzenie przykrywa jej świat pełen kolorów.
Jesteś bardzo młoda i miałaś prawo zgubić się w tym dziwnym świecie.
Myślę, że na co dzień robisz małe postępy, ale może na tą chwilę nie widzisz efektów. One przyjdą z czasem. Szukaj swojej drogi w odburzaniu. Przerabiaj filmiki chłopaków, bo za każdym razem można znaleźć coś nowego dla siebie i za każdym razem coś tam w mózgu przeskakuje w stronę odburzenia.
Trzymaj się dzielnie, a czasami po prostu bądź słaba i pozwól sobie na to. Mam nadzieję, że tym postem wywaliłaś z siebie wszystko i poczujesz choć troszkę ulgi.
Powodzenia.
Wczoraj byłem bystry
i chciałem zmieniać świat.
Dziś jestem mądry,
więc zmieniam siebie.
Rumi
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1545
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

30 maja 2019, o 22:25

Julcia masz kryzys i wiem że bardzo cierpisz dlatego też mega Ci współczuję ale pamiętaj że to minie jak wszystko i będziesz lepiej się czuć a może nawet dużo lepiej.Jak to Victor mówi kryzys to taki moment kiedy mocniej trzeba się przyłożyć do akceptacji,to taki sprawdzian czy potrafimy już reagować odpowiednio.Trzymaj się Julcia!
Gafa
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 723
Rejestracja: 27 grudnia 2016, o 14:27

31 maja 2019, o 05:46

Lisku 😘,
Napisałaś coś takiego:
,, Pewnie teraz dostanę opieprz, że sama przedłużam sobie cierpienie. I ja to wiem, a jednak nadal sobie to robię.,
Moja odpowiedź brzmi: to przestań to sobie robić to wyzdrowiejesz. Wiem, że jest Ci bardzo trudno. Trudno mi nawet sobie wyobrazić co może czuć dziecko po śmierci samobójczej ojca. To musi być ogromne cierpienie. Współczuję Ci. Życie bywa tak po ludzku niesprawiedliwe. Jednak Julciu, życie toczy się dalej. I jeśli sama nie będziesz chciała dołożyć wszelkich starań żeby wyjść z nerwicowych zachowań nic samo z siebie się nie zmieni. I możemy Cię głaskać Lisku i przytulać i niczego to nie zmieni bo całą robotę musisz odwalić SAMA. Sama musisz postawić się myślom lękowym, sama musisz przestac użalać się nad sobą, sama musisz chcieć zauważyć, że mimo nerwicy świetnie sobie radzisz. Julka nic nikomu w kwestii odburzania nie przyszło łatwo i bez pracy nad sobą. Z własnego doświadczenia wiem, że było to bardzo trudne. Jednak cierpliwe i wytrwale wdrażanie porad z forum przynosi efekty. Zobacz nawet nasza Kochana Celine 😘 zmieniła nastawienie. Da się tylko trzeba włożyć mega mega dużo pracy.
Awatar użytkownika
Iwona29
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1899
Rejestracja: 10 maja 2017, o 08:53

31 maja 2019, o 07:01

Cześć Jula :friend:
Kochana będąc w Twoim wieku a nawet wcześniej zaczęła się moja przygoda z nerwica.Wiem jak jest ciężko kiedy pomału wkracza się w dorosłe zycie.Ruwiesnicy,szkoła i wszystko co nas otacza wydaje się bardzo ciężkie do przebycia.
Do tego fakt, że ma się za sobą pewne przeżycia i zaczyna dźwigać na plecach ich ciężkie skutki wcale nie pomaga.

Ty w tym momencie widzisz wszystko w ciemnych barwach.Wybiegasz w przód twierdząc,że nic Cię dobrego nie czeka.Wmawiasz sobie,że nic nie osiagniesz.
To błędne myslenie.
Jesteś silną młodą dziewczyną,która po traumie idzie dalej.Nie łamiesz się jak to bywa i nie rób tego.
Otrząśnij się i idź do przodu.Pomału chociażby małymi kroczkami dojdziesz do celu.
Powiedz sobie że jesteś silna.Dasz rade-bo jak nie Ty to kto?😉Przełam swoją niemoc do nauki.Zmieniaj tok myślenia na bardziej pozytywny.Akceptuj pewne rzeczy i powiedz sobie że to nic trudnego.Nerwa krąży wokół Ciebie ale jesteś silniejsza i przegonisz ją.

Powiem Ci po sobie widzę że pewne doświadczenia wzmacniają Nas.Zauważ,że niejedno z Nas miało silnie emocjonalne doświadczenia i radzi sobie dobrze.Nie łamiemy się i mimo że upadamy to nadal się podnosimy.Ale jesteśmy już silniejsi o jedno doswiadczenie.

Przyszłości nikt nie zaplanuje.Ale sama musisz porzucić tą niemoc i iść do przodu.JA WIERZE W CIEBIE ;ok tak jak w siebie.
Walcz ! Nie uciekaj bo wygrasz😉
Jak nie Ty to kto.
" Będziesz kiedyś bardzo szczęśliwa,powiedziało życie...Ale najpierw sprawię, że będziesz silna"🙂
Awatar użytkownika
Juliaaa78569
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 569
Rejestracja: 27 kwietnia 2018, o 16:25

2 czerwca 2019, o 18:10

Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie, naprawdę.
Mój terapeuta mówi, że nie doceniam małych sukcesów. Chociażby zrobienie sobie fajnej kolacji, jazda na rowerze czy też przełamanie się, chociaż minimalnie, jeśli chodzi o naukę.
Dla niego jako obserwatora, to jest jakiś krok do przodu, ale dla mnie to mało znaczące rzeczy.

No bo co one znaczą, kiedy ja się boję dosłownie wszystkiego? Kiedy płaczę i mama lub babcia pytają się co się dzieje, to ja im mówię, że się boję. One się pytają czego? Ale ja nawet sama nie umiem określić czego. Po prostu wszystkiego się boję, wszystkiego.

Dawno nie czułam się tak bezradna jak teraz.
Pamiętam jak rok temu czułam właśnie taką bezradność jak teraz. Ale wtedy nie wiedziałam na czym to wszystko polega, nie miałam żadnej wiedzy o zaburzeniu. Teraz jest gorzej bo mam tą wiedzę, mimo wszystko, ale i tak nie potrafię ruszyć dalej. Mam wrażenie że jest gorzej niż było wtedy.
Naprawdę tracę cząstki nadziei, że mogę z tego wyjść. Dla mnie to już jest za dużo. Za dużo tego wszystkiego. Na 16 latke to jest po prostu za dużo.
Ja bym chciała po prostu żyć normalnie, jak inni. A w mojej głowie rozgrywa się piekło, z którym nie umiem sobie poradzić sama, nie umiem. Czuję się za słaba i za głupia na to.

Chciałabym w końcu ruszyć dalej, choć odrobinkę a ja cały czas stoję w miejscu.
Tak bardzo nie chce się czuć tak jak teraz, nie chce. Chce się cieszyć, chce po prostu żyć.

Ciągle mnie zatrzymuje fakt badań (wstyd mi za siebie, że znowu to pisze, ale ja nie umiem sobie z tym problemem poradzić).
Chłopaki mówili, że badania przy nerwicy to podstawa.
Ja co prawda w przeciągu tych 3 lat odkąd mam nerwice (od roku zdiagnozowana) miałam tam różne badania na krew, mocz, tarczyce i byłam u neurologa i wszystko ok. Ale ja się boję, że to nie wystarczy, że ja tych badań zrobiłam za mało bo inni mieli ich tak dużo i oni mają pewność, że są zdrowi, a ja nie mam. I przez to ciągle płaczę, że boję się że nie zrobiłam wystarczająco dużo badań, by mieć pewność, że to tylko nerwica. Nie miałam żadnych rezonansow, żadnych badań serca, żadnych badań na bolerioze, żadnych usg brzucha ani tk głowy, nie miałam żadnych przeswietlen kręgosłupa, ani żadnych badań oczu, nie miałam też żadnych badań słuchu ani nic z tych rzeczy.
Miałam tylko to co wymienilam i nic w nich nie wyszło.
A objawów fizycznych i psychicznych mam tyle, że głowa mała.
Czuję się jakbym była chora na wszystko.
Widzę u siebie ten brak wiary w nerwice, nie umiem postawić wszystkiego na nerwice.
Mówią, że trzeba wrzucić wszystkie objawy do jednego wora. Ale co jeśli jak wrzucę za dużo?
I jakiś objaw nie będzie nerwicowy a ja go oleje?
Tego się boję, tak strasznie.

Ja nie chcę takiego życia w ciągłym strachu. Mam tego po dziurki w nosie. Chcę się cieszyć z tego co mam i żyć, po prostu żyć.
Tak bardzo tęsknię za moim życiem. Tak bardzo tęsknię za tatą. Tak bardzo chce żeby było już dobrze, bez nerwicy i tego ciągłego lęku o coś.

Kiedy rok temu pierwszy raz weszłam na forum zaczytywalam się w historie ludzi i panicznie się bałam, że skończę tak jak Ci, którzy się z tym męczą cały czas i nie wychodzą z tego. Tak się wtedy spieralam i pisałam, że z tego można jak najbardziej wyjść i że to jest możliwe! Miałam wtedy taką super motywację, radziłam innym, jakoś wtedy też dawałam radę, było ciężko, ale starałam się.

Teraz ja jestem jednym z tych ludzi, którzy tą nadzieję tracą. Panicznie się tego bałam, że mi się pogorszy i będę na samym dnie. I właśnie jestem teraz znowu na dnie. Boję się.
Wstyd mi jest, że się tak czuję.
Mam wrażenie, że zawiodłam wszystkich i rodzinę i tutaj ludzi na forum.
Gafa
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 723
Rejestracja: 27 grudnia 2016, o 14:27

2 czerwca 2019, o 18:37

Lisku 😘,
Nie ma takiej samej nerwicy. Nie ma. Każdy z nas jest inny. Pomimo, że ścieżki wychodzenia z nerwicy są dla wszystkich podobne to jednak długość ścieżki jest już kwestia indywidualna. Jedni wychodzą w rok inni potrzebują lat. I nic na to nie poradzimy.
To że czujesz się winna, to że masz odczucie zawodzenia innych to sztuczka nerwicy. Uwierz, mi że nie jesteś w stanie zawieść osób które prawdziwie Cię kochają. Wierzę, że mama tak Ciebie kocha. Bliscy mogą się martwić ale nie zawodzisz ich.
Lisku ja nigdy nie miałam lęku przed chorobami, w pewnym momencie dawno temu zniknął mi lęk przed własną śmiercią. Jednak myślę że trzeba postawić na jedną kartę w pewnym momencie. Lisku nie jesteśmy wszystkiego przewidzieć, wszystkiemu zaradzić. Trzeba to puścić ... Naprawdę lepiej żyć w spokoju a krócej niż żyć w lęku wieczność. Odpuść. Nie masz wpływu na to co Cię w życiu spotka i jest niezależne od Ciebie np. choroba.
Lisku no nie dramatyzuj każdy kryzys to bycie na dnie😂. Ile tych końców świata już było....😂. No tak się wychodzi z nerwicy.
Lisku na początku przy pierwszych prześwitach wielu osobom się wydaje, że znalazły klucz do wyjścia z nerwicy. Jednak kolejne kryzysy odzierają nas z tej przedwczesnej euforii. To normalne. Jednak nerwica uczy nas w ten sposób dystansu do emocji (którego nam brakuje) i działania pomimo emocji.
Odpuść na ten moment myśli Nie chce się tak czuć. Bo czy tego chcesz czy nie na razie tak się będziesz czuła. Są miliony ludzi na swiecie, którzy czegoś nie chcą w tym momencie: choroby, śmierci bluskich, głodu, wojny, bezdomności .... Pomimo tego co przeszłas nie jesteś wyjątkiem na tym świecie. Inni też cierpią. Niestety to część naszego życia.
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

2 czerwca 2019, o 19:21

Na moje zaburzone oko to sklecasz całkiem długie sensowne teksty ;) .Jesteś jeszcze taka młoda,całe fajne życie przed Tobą :)
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Awatar użytkownika
Juliaaa78569
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 569
Rejestracja: 27 kwietnia 2018, o 16:25

1 lipca 2019, o 15:56

Dziękuje oczywiście za wsparcie!
Minął prawie miesiąc i mimo, że czułam się strasznie postanowiłam coś działać, choć odrobinkę, ciupinkę. Pozaliczałam wszystko to, co miałam pozaliczać w szkole. Było cholernie ciężko, ale udało się! Skończyłam rok szkolny z czerwonym paskiem :) Mimo, że powinnam się cieszyć to nie cieszę się za bardzo, bo w obliczu dużej nerwicy, jest to dla mnie mało znacząca rzecz. Ale okej, miałam doceniać małe sukcesy, to tak, udało mi się :) W międzyczasie pozałatwiałam lekarzy (tych co u mnie są związani z realnymi problemami zdrowotnymi) - zrobiłam wymaz kontrolny, bo miałam bakterie, której już na szczęście nie ma. Załatwiłam ginekologa (termin niestety na połowę lipca, ale co zrobię). Został mi jeszcze ten nieszczęsny alergolog - nie chce mi się tam pojawiać, no ale jak kazała na kontrolę to pójdę...A i jeszcze dentysta! RTG zębów poszłam SAMA zrobić i na następny dzień na wizytę. Ząbki zdrowe to się cieszę, pozaklejam mi tylko tę dziurę nieszczęsną. Poza tym mówi, że wszystko w jak należytym porządku. Woow i zrobiłam to wszystko SAMA, udało mi się wszystko pozałatwiać :D
Ogarnęłam książki do szkoły, te co muszę zostawić i te co muszę sprzedać. Wystarczy teraz te drugie wystawić na sprzedaż, ale to jeszcze poczekam. Ooo i poszłam do fryzjera! Trzeba było w końcu ściąć te kudły haha. Niby są krótsze, ale i tak wielkiej różnicy nie ma, gdyż włosy to ja mam gęste jak nie wiem...
Hmm czym by się tu jeszcze pochwalić...Wróciłam na rower! Jeżdżę prawie codziennie z kolegą. Spotykam się ze znajomymi, jak się uda. No i to chyba tyle jeśli chodzi o pozytywy :D

Ale po co bym to pisała w poście "liskowy DOŁEK"? To się kupy nie trzyma. A no chciałam zacząć chociaż pozytywnym akcentem, a nie tylko ględzić i patrzeć tylko na to, co mi nie wychodzi. Mały sukcesik? Może. Teraz przejdźmy do tej mniej ciekawej strony. Naprawdę nie lubię narzekać, płakać nad tym jak mi źle, ale jestem z tym sama i tylko Wy rozumiecie jak to jest przez nerwicę przechodzić - Ci, którzy tego doświadczyli. Mam super terapeutę, wsparcie rodziny, ale wiadomo, nikt tak nie rozumie, jak osoby, które na własnej skórze to przechodzą/przechodzili.
Czuje się tak strasznie z tym sama, ZUPEŁNIE SAMA, że to mnie aż momentami dobija i lęk wzrasta.

Otóż jak wstaję z łóżka ogarnia mnie straszny lęk, taki ogromny! Nawet nie wiem czego się boję, on po prostu jest i utrzymuje się cały czas. To chyba ten wolnopłynący ;) Mam też takie super hiper mega wewnętrzne napięcie! Takie, które nie pozwala mi usiedzieć w jednym miejscu. Przykładowo jak coś pisze sobie na komputerze albo w notatniku to w pewnym momencie muszę przerwać, wstać i połazić trochę, poruszać się bo nie mogę przez to napięcie wysiedzieć i robić jednej czynności bo zaczyna mnie całe ciało boleć i czuję jakbym miała zfiksować przez to napięcie. Mam całe spięte ciało, całe! Rankiem, jak wstaje to za każdym razem czuję się jakby mnie tir przejechał. Wszystko mnie boli, dosłownie wszystko! Nawet nie wiem czy to mnie mięśnie bolą, kości, czy stawy, czy wszystko naraz, po prostu boli mnie wszystko. Czasem też czuję jakby mnie pojedyncze żyły bolały wtf. I strasznie się boję, bo nie wiem co to. I oczywiście już sobie wynajduję miliony chorób. Długo nie googlowałam ale przedwczoraj w momencie silnej rozpaczy, nie wytrzymałam i zrobiłam to. Oczywiście co? Bolerioza, fibromialgia, jakieś choroby stawów, kości. Przeraziłam się ogromnie. Głupi, głupi lisek - mam nauczkę. Boli mnie w różnych miejscach, raz nagle mnie zaboli w łokciu, w kolanie, w plecach, nadgarstku. No nie umiem tego określić. Czuję się po prostu jakby mnie samochód przejechał i mnie boli całe ciało, wszystko mnie boli. Boję się bo kompletnie nie wiem co mam z tym zrobić. To chyba nie jest możliwe, żeby takie coś było od nerwicy. Poza tym oczywiście mam drętwienia kończyn i różnych części ciała, bardzo słabe kończyny, mrowienia w różnych częściach ciała, ból w klatce piersiowej, duszności, ból pleców, ogromna słabość, senność, zmęczenie, nie mam kompletnie na nic siły. Uciski w głowie, kilkusekundowe bóle głowy, jakby mnie coś strzeliło! Skakanie mięśni, drżenie mięśni, skurcze mięśni, bóle brzucha, wzdęcia, gazy itp. Kłucia w różnych częściach ciała. Mam też takie zrywy ciała, że mnie w pewnym momencie wzdrygnie, trwa to kilka sekund i potem jest okej. Albo jak wstaję to przed oczami mam jakby taką mgłę i muszę odmrugnąć żeby przeszła. Szybko mi się oczy męczą, łzawią, czasem pieką, nawet jak nie siedzę przed komputerem. Albo jak dłużej siedzę przed komputerem to czuje jakby mi się męczyło tylko prawe oko, gorzej na nie widzę i mam w nim jakby takie pajęczynki, męty, już sama nie wiem. I przeważnie to jest tylko w prawym. Nigdy czegoś takiego nie miałam, mam to chyba od 2 miesięcy.
Uhuhu, ale się rozpisałam, to jeśli chodzi o objawy fizyczne, takie główne, które mi teraz doskwierają. Pewnie by się znalazło jeszcze parę ;)

Jeśli chodzi o psychiczne, to derealizacja i depersonalizacja. U mnie tylko w gorszych momentach jest silna, ale na co dzień nie jest tak źle. A objawy no to te co tu są wymieniane czyli nierealność świata, obcość ciała. Nie odczuwam tego zawsze, raczej czasami. Poza tym gdzieś pisałam o moich objawach, to można sobie luknąć. To, co mnie najbardziej martwi to super, mega rozkojarzenie, brak koncentracji i jakieś upośledzenie pamięci. Od zawsze byłam raczej roztrzepaną osobą, ale teraz to osiąga kolosalne rozmiary. Przykładowo, gdy z kimś rozmawiam, nie umiem się skupić na tym na czym mówi, gorzej mi idzie łączenie faktów, logiczne myślenie. A gdy ja chce się odezwać to mam totalną pustkę w głowie. Nie umiem się ładnie wysłowić, tylko mówię jakieś tam pojedyncze słowa albo krótkie zdania. Teraz gdy piszę to może tak tego nie widać, ale przy rozmowie owszem :) Muszę wszystkim mówić, żeby powtórzyli powoli, to co mówili bo ja po prostu niczego nie ogarniam. No serio, jakby mi gorzej szło normalne myślenie. To jest w ogóle normalne w tym stanie? Z koncentracją też gorzej, nie mogę się skupić na najprostszej czynności. Jeśli chodzi o pamięć to już w ogóle jest jakaś masakra. Jak z kimś rozmawiam, słucham to po chwili nie pamiętam co on mówił. Albo nie pamiętam co robiłam dokładnie dzisiejszego dnia, nie mówiąc o dniach poprzednich. Mam też jakieś zaniki pamięci, nie mogę sobie przypomnieć jakichś wydarzeń z mojego życia. No po prostu jakby mi ktoś popsuł pamięć.
No z psychicznych to te mnie martwią najbardziej, czyli w sumie to są te same co kiedyś tam pisałam.

I co o tym myślicie? O tych objawach fizycznych i psychicznych? Wiem, że to może być nerwica i pewnie jest, ale nie potrafię w to uwierzyć. Po prostu gdzieś tam w głębi mam przeczucie, że oprócz nerwicy mam jakąś inną chorobę. A przy tych objawach to ciężko uwierzyć, że to t y l k o rozregulowane emocje.
Jeśli chodzi o badania to miałam w przeciągu tych 3 lat odkąd mam nerwicę tylko z krwi, mocz, tarczyca i wizyta u neurologa i wszystko ok. Ale od tamtej pory objawów (szczególnie fizycznych) ciągle dochodzi i dochodzi. No i kompletnie nie mam pojęcia co robić. Mama twierdzi, że sobie wszystko wymyślam, te objawy, że jestem leniwa i nie chce nic robić. A ja mam chęci i to bardzo dużo, żeby coś robić, ale po prostu nie mam fizycznie siły przez te objawy somatyczne. Chce się uczyć języków, spędzać czas z rodziną, przyjaciółmi, po prostu żyć, ale te objawy mnie ograniczają - choć bardziej można by powiedzieć, że to ja sama się przez nie ograniczam.
Rozmawiałam z wieloma osobami tu na forum i im to wygląda na 100% nerwicę. Ale ja kompletnie w to nie wierzę, bo skąd ta pewność? Badania były dawno i tylko takie podstawowe.

Nie wiem w tej kwestii walę w mur, cały czas, ciągle i ciągle i za każdym razem.
Troszeczkę boję się to pisać, bo mam wrażenie, że powinnam wiedzieć co robić, a nie wiem.
Boję się czasem prosić o radę, bo przecież już wiele razy poruszałam tą kwestię, a nadal nie wiem co robić.
Czuję troszkę wstyd, że ciągle stoję od kilku miesięcy w tym samym miejscu. Tak to będzie odpowiednie słowo - wstyd. Moja postawa przyjacielska też czasem niestety leży.

No nie wiem co robić, nie wiem, nie mam pojęcia. Zabłądziłam.
Za wszystkie odpowiedzi szczerze dziękuje i chce zobaczyć co robię źle.
Zakłopotany lisek :((
Awatar użytkownika
Juliaaa78569
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 569
Rejestracja: 27 kwietnia 2018, o 16:25

3 lipca 2019, o 14:14

Mały update 🙂
Stl86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 52
Rejestracja: 21 lipca 2018, o 19:57

3 lipca 2019, o 15:34

Te objawy brzmią znajomo pewnie dla większości osób obawiających się o swoje zdrowie. Czy suplementujesz magnez i witaminę D ? Badałaś sobie w ogóle poziomy tych rzeczy ? Jeśli nie to może warto się zainteresować bo z opisu brzmi mocno jak objawy wynikające z niedoboru magenzu. Wiem, że takie same objawy można przypisywać nerwicy ale na pewno nie zaszkodziłoby się wspomóc magnezem dobrej jakości , wit D jeśli jest jej za mało czy complexem witaminy B.
Awatar użytkownika
Juliaaa78569
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 569
Rejestracja: 27 kwietnia 2018, o 16:25

3 lipca 2019, o 23:43

Nie, nie badałam. A z suplementów biorę tylko magneb6 i ostatnio skończyłam revitanerw, co mi kiedyś neurolog przepisała - jakieś witaminki wspomagające układ nerwowy.
Coś jeszcze mam suplementować?
Generalnie ja wiem, że nerwica wypłukuje witaminy i magnez, więc pewnie nie zaszkodza, tylko za bardzo nwm co i w jakich dawkach brać, nie znam się na tym.

A co do tego co napisałam to nadal nie wierzę, że te moje objawy są tylko od nerwicy.
I tak pisze to ja, z rocznym forumowum starzem, która innym potrafi radzić, a do swojego zakutego łba nic nie dociera ehh😞
mickey27
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 109
Rejestracja: 21 kwietnia 2015, o 21:59

3 lipca 2019, o 23:53

w moim odczuciu nerwica bo nie ma tam za bardzo objawow chorob a wlasnie to wszystko w polaczeniu pokazuje nerwice. sam mam takie objawy poza dd bo ta mi puscila. ale zrob po prostu badania i idz do internisty powiedz wszystkie i sie przebadaj na te gluoty ktorych sie boisz a potem zacznij ryzykowanie bo bedziesz sie bez tego wokol tego tak krecila. nakrecona jestes chorobami to i lek od rana jest. zbadaj sie i potem odpuszczasz na dlugo i dzialasz. takie moje zdanie
Awatar użytkownika
Furry
Artystka Forum
Posty: 240
Rejestracja: 1 stycznia 2017, o 21:24

3 lipca 2019, o 23:53

Pod kątem niedoborów jak najbardziej warto się zbadać.
Jeśli chodzi o kompleks witamin B, to ja brałam ten: https://www.doz.pl/apteka/p65750-Olimp_ ... ane_60_szt.
A magnez.... Najpewniej sama powinnam suplementować, nie mam więc rozeznania, ALE kojarzę, że dobry jest chlorek/cytrynian/mleczan magnezu.
Podstawowa zasada: pierdol to.
ODPOWIEDZ