Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Ślepy kot - o przyzwyczajeniu do zaburzenia

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Furry
Artystka Forum
Posty: 240
Rejestracja: 1 stycznia 2017, o 21:24

23 lipca 2018, o 15:06

Kiedyś gdzieś komuś już to swoje porypane porównanie wklejałam odnośnie myśli, że może ta osoba podświadomie nie chce być zdrowa. Odnośnie strachu przed normalnym życiem bez zaburzenia. Wklejam w osobny temat na prośbę Forumowej Cioci i Beatki ;)

Propo niechcenia wyzdrowienia:
"Jestem jak kot. Ktoś mnie przygarnął, mieszkam w konkretnym mieszkaniu. Nagle dopada mnie ślepota. Na początku jest trudno. Świat, który znałam zniknął, pojawiła się straszna ciemność, której nie znam. Uderzam o szafki, spadam ze stołu, tyle bólu wokoło. Ale mija trochę czasu i oswajam się z ciemnym mieszkaniem. Chodzę, skaczę wszędzie, jakbym doskonale wszystko widziała. Znam każdy kąt, każde potencjalne zagrożenie, nauczyłam się poruszać w nowym, strasznym, bolesnym świecie. I to jest obecna sytuacja. A czym byłaby zmiana, teoretycznie, na lepsze? Moi właściciele biorą mnie, swoją kicię i przeprowadzają się do innego mieszkania. Znowu wszystko jest nowe, nie wiem jak poruszać się w tym świecie, niby mieszkanie zmienione na lepsze, a ja jestem przerażona jego zakamarkami, których nie znam, nie wiem jak stawiać kroki. I fakt - tak samo jak przyzwyczaiłam się (powiedzmy, bo jednak trochę źle mi nadal jest) do złego życia, tak też mogę przyzwyczaić się do dobrego. Ale ile to potrwa? I czy mam na to siły i nie będę chciała znaleźć jakiejś "rozrywki", by wrócić do starego mieszkania?"

Tak wyglądało to z mojej strony, tak się czułam. Podświadomie nie chcesz być bez zaburzenia, bo nie bardzo wiesz, jak inaczej żyć. Jest Ci źle, ale znasz ten stan, stał się dla Ciebie poniekąd normalny. Powrót do tej prawdziwej normalności wydaje się być dziwny, straszny, bo to już coś obcego dla Ciebie, pewnie niezbyt pamiętasz, jak to jest żyć normalnie, bez zaburzenia. I ten lęk jest czymś całkiem naturalnym. Tylko nie można mu ulegać. W nowym "mieszkaniu" jest na początku ciężko, ale można się przyzwyczaić i z biegiem czasu można zobaczyć, że warto było spróbować się do niego przyzwyczaić i trochę dodatkowego bólu związanego z powrotem do normalnego życia i oswojeniem się z nim było bardzo opłacalne - bardziej niż tkwienie w czymś, co się znało, a już zwłaszcza, gdy był to ból.
Podstawowa zasada: pierdol to.
Awatar użytkownika
Formenos
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 239
Rejestracja: 14 maja 2018, o 08:37

23 lipca 2018, o 15:48

Furry pisze:
23 lipca 2018, o 15:06
Kiedyś gdzieś komuś już to swoje porypane porównanie wklejałam odnośnie myśli, że może ta osoba podświadomie nie chce być zdrowa. Odnośnie strachu przed normalnym życiem bez zaburzenia. Wklejam w osobny temat na prośbę Forumowej Cioci i Beatki ;)

Propo niechcenia wyzdrowienia:
"Jestem jak kot. Ktoś mnie przygarnął, mieszkam w konkretnym mieszkaniu. Nagle dopada mnie ślepota. Na początku jest trudno. Świat, który znałam zniknął, pojawiła się straszna ciemność, której nie znam. Uderzam o szafki, spadam ze stołu, tyle bólu wokoło. Ale mija trochę czasu i oswajam się z ciemnym mieszkaniem. Chodzę, skaczę wszędzie, jakbym doskonale wszystko widziała. Znam każdy kąt, każde potencjalne zagrożenie, nauczyłam się poruszać w nowym, strasznym, bolesnym świecie. I to jest obecna sytuacja. A czym byłaby zmiana, teoretycznie, na lepsze? Moi właściciele biorą mnie, swoją kicię i przeprowadzają się do innego mieszkania. Znowu wszystko jest nowe, nie wiem jak poruszać się w tym świecie, niby mieszkanie zmienione na lepsze, a ja jestem przerażona jego zakamarkami, których nie znam, nie wiem jak stawiać kroki. I fakt - tak samo jak przyzwyczaiłam się (powiedzmy, bo jednak trochę źle mi nadal jest) do złego życia, tak też mogę przyzwyczaić się do dobrego. Ale ile to potrwa? I czy mam na to siły i nie będę chciała znaleźć jakiejś "rozrywki", by wrócić do starego mieszkania?"

Tak wyglądało to z mojej strony, tak się czułam. Podświadomie nie chcesz być bez zaburzenia, bo nie bardzo wiesz, jak inaczej żyć. Jest Ci źle, ale znasz ten stan, stał się dla Ciebie poniekąd normalny. Powrót do tej prawdziwej normalności wydaje się być dziwny, straszny, bo to już coś obcego dla Ciebie, pewnie niezbyt pamiętasz, jak to jest żyć normalnie, bez zaburzenia. I ten lęk jest czymś całkiem naturalnym. Tylko nie można mu ulegać. W nowym "mieszkaniu" jest na początku ciężko, ale można się przyzwyczaić i z biegiem czasu można zobaczyć, że warto było spróbować się do niego przyzwyczaić i trochę dodatkowego bólu związanego z powrotem do normalnego życia i oswojeniem się z nim było bardzo opłacalne - bardziej niż tkwienie w czymś, co się znało, a już zwłaszcza, gdy był to ból.
Zgadzam się w 100% i często zauważam to na forum/czacie - dotyczy szczególnie osób, u których zaburzenie trwa dłużej.
"A Ci, którzy tańczyli zostali uznani za szalonych przez Tych, którzy nie słyszeli muzyki"
maartini
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 121
Rejestracja: 25 października 2016, o 22:43

23 lipca 2018, o 16:53

chyba Ciasteczko o tym wcześniej pisała - to jest takie nasze przyzwyczajenie do bezradności i niechęć do wyjścia z roli ofiary. DLatego, że nasz mózg lubi to co zna. Ogólnie takie siedzenie w niewygodnych sytuacjach dotyczy również innych rzeczy, nie tylko zaburzenia. Często latami pracujemy w miejscu, którego nienawidzimy. Spotykamy się z ludźmi, których nie lubimy, pozostajemy w toksycznych związkach, lub boimy się wejść w związek. Wyjście z zaburzenia to taki właśnie pierwszy krok ku dojrzałości, którego często nie chcemy stawiać, bo wiemy że tam czeka nas coś nieznanego, że musielibyśmy zrobić coś sami, być konsekwentni, zawalczyć o coś i czasem wolimy się tarzać w tym swoim smutku i poczuciu beznadziei - bo wbrew pozorom tak jest po prostu wygodniej...
Warto jak najszybciej uwierzyć, że jest inne fajne życie po zaburzeniu i warto do niego dążyć. Wcale nie jest tak, że po zaburzeniu znikają problemy ale mamy szanse doświadczyć świata wyraźniej, mocniej i po swojemu a nie pod dyktando nerwicy, bo czemu nerwica miałaby mówić nam jak mamy żyć?? :)
to co czyni nas wrażliwymi - czyni nas pięknymi
Awatar użytkownika
Erni_k
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 82
Rejestracja: 4 września 2017, o 18:52

23 lipca 2018, o 18:03

maartini
bardzo mądre słowa ;ok
Awatar użytkownika
schanis22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2199
Rejestracja: 17 września 2015, o 00:28

23 lipca 2018, o 23:42

Furry bardzo trafne porównanie , warto robić takie wpisy , bo to otwiera oczy na wiele spraw , często ludzie nie chcą sie odburzać , bo musieliby wziąść sią za siebie za życie za pracę ,za rozwiązywanie problemów dnia codziennego ... , to lepiej uciec w natręty ;) albo umierać od dziesięciu lat :D
W zdrowym ciele zdrowy duch , zdrowa głowa zdrowy brzuch.
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
Nelkalenka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 313
Rejestracja: 6 maja 2018, o 22:45

23 lipca 2018, o 23:50

schanis22 pisze:
23 lipca 2018, o 23:42
Furry bardzo trafne porównanie , warto robić takie wpisy , bo to otwiera oczy na wiele spraw , często ludzie nie chcą sie odburzać , bo musieliby wziąść sią za siebie za życie za pracę ,za rozwiązywanie problemów dnia codziennego ... , to lepiej uciec w natręty ;) albo umierać od dziesięciu lat :D
Czyli odwaga i branie odpowiedzialnosci za swoje zycie pomimo strachu,lęku jest przeciwienstwem ucieczki w natrety?
Nelkalenka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 313
Rejestracja: 6 maja 2018, o 22:45

23 lipca 2018, o 23:52

Innymi slowy wytrzymanie tego,zeby nie wykonywac natretow jak dla mnie wiąże sie z siłą i odwaga
Awatar użytkownika
schanis22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2199
Rejestracja: 17 września 2015, o 00:28

23 lipca 2018, o 23:57

Nelkalenka pisze:
23 lipca 2018, o 23:50
schanis22 pisze:
23 lipca 2018, o 23:42
Furry bardzo trafne porównanie , warto robić takie wpisy , bo to otwiera oczy na wiele spraw , często ludzie nie chcą sie odburzać , bo musieliby wziąść sią za siebie za życie za pracę ,za rozwiązywanie problemów dnia codziennego ... , to lepiej uciec w natręty ;) albo umierać od dziesięciu lat :D
Czyli odwaga i branie odpowiedzialnosci za swoje zycie pomimo strachu,lęku jest przeciwienstwem ucieczki w natrety?
Powiem tak ja na początku zaburzenia nie wiedziałam że uciekam od problemów dnia codziennego , od stresu w pracy w natręty , ale zrozumiałam że tak działa nerwica .
Tak oczywiście że branie odpowiedzialności ze swoje życie pomimo strachu i lęku jest drogą do odburzenia , jeśli zajmiujesz się pracą życiem pasją nie ma czasu na natręty a z czasem one robią się nie ważne i mijają :friend:
W zdrowym ciele zdrowy duch , zdrowa głowa zdrowy brzuch.
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
Nelkalenka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 313
Rejestracja: 6 maja 2018, o 22:45

23 lipca 2018, o 23:58

Tak sobie jeszcze myślę, czy ten lęk niewiadomo jak bedzie nieprzyjemny ,to trzeba przezyc,zeby tylko zmienic nawyki wykonywania natrectw?osyatnio moje analizowanie nie ma konca i tak sie zastanawiam,po co ja to robie,skoro i tak daje mi to tylko chwilową, marną ulgę..po co się męczę? Dla tego chwilowego zludnego spokoju?ehh brak słów i opowiedzen po prostu... :roll:
Awatar użytkownika
schanis22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2199
Rejestracja: 17 września 2015, o 00:28

24 lipca 2018, o 00:01

Nelkalenka pisze:
23 lipca 2018, o 23:58
Tak sobie jeszcze myślę, czy ten lęk niewiadomo jak bedzie nieprzyjemny ,to trzeba przezyc,zeby tylko zmienic nawyki wykonywania natrectw?osyatnio moje analizowanie nie ma konca i tak sie zastanawiam,po co ja to robie,skoro i tak daje mi to tylko chwilową, marną ulgę..po co się męczę? Dla tego chwilowego zludnego spokoju?ehh brak słów i opowiedzen po prostu... :roll:
.... po to żeby nerwica nie zmarnowała Ci życia :friend: po to to robisz , po to się odburzasz :lov: Doceniaj każdą chwile bez nerwicy , i każdy mały kroczek który zbliża Cię do wyjścia z zaburzenia .
W zdrowym ciele zdrowy duch , zdrowa głowa zdrowy brzuch.
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
Awatar użytkownika
Kataraka
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 365
Rejestracja: 16 grudnia 2016, o 20:30

24 lipca 2018, o 09:21

Odburzam się chodzę do pracy, ale nie ma we mnie ani grama radości, życie wydaje mi się płaskie i bolesne... płaczę codziennie i serio choć żyję rozmawiam wszystko jest OK to czuję się jak w matrixie jakby nikt mnie nie rozumiał. Czuję lęk i bezradność dodatkowo głupie myśli, które sprawiają ze się wszystkiego odechciewa...czarne myśli związane z życiem...że nie podołam bla bla bla i tak codziennie z mniejszymi objawami czuję się jakbym wszystko robiła z milionowym wysiłkiem zdarzają się momenty zapomnienia...ale ostatnio sa minutowe...jak był dobry czas były i godzinne akceptuję ale w myślach mam: bój się, nie mozesz o tym myśleć itd. zaprzecza to akceptacji kompletnie...takie myśli a ja staram się akceptować całą sobą ale myśli wchodzą na tematy dla mnie ważne, bo robię tą akceptację akceptuję objawy i objawy mogę akceptować wiem że nic mi nie zrobią WIEM TO...ale myśli sieją zamęt i pojawia się myśl i automatycznie nie myśl o tym... po wszystkich emocjach całego dnia frustracji/dobrego samopoczucia/lęku/smutku/matrixu po prostu wpadam w płacz bo emocje sa za silne...na poziomie głowy po prostu
Nelkalenka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 313
Rejestracja: 6 maja 2018, o 22:45

24 lipca 2018, o 16:45

schanis22 pisze:
24 lipca 2018, o 00:01
Nelkalenka pisze:
23 lipca 2018, o 23:58
Tak sobie jeszcze myślę, czy ten lęk niewiadomo jak bedzie nieprzyjemny ,to trzeba przezyc,zeby tylko zmienic nawyki wykonywania natrectw?osyatnio moje analizowanie nie ma konca i tak sie zastanawiam,po co ja to robie,skoro i tak daje mi to tylko chwilową, marną ulgę..po co się męczę? Dla tego chwilowego zludnego spokoju?ehh brak słów i opowiedzen po prostu... :roll:
.... po to żeby nerwica nie zmarnowała Ci życia :friend: po to to robisz , po to się odburzasz :lov: Doceniaj każdą chwile bez nerwicy , i każdy mały kroczek który zbliża Cię do wyjścia z zaburzenia .
Dzięki schanis :lov:
ODPOWIEDZ