Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Koniec z nerwicą natręctw myślowych - ROCD - odburzony!

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
ODPOWIEDZ
kruszyna7733
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 194
Rejestracja: 10 maja 2018, o 17:45

16 kwietnia 2020, o 08:05

martinsonetto pisze:
13 lutego 2020, o 23:07
Pora napi­sać post infor­mu­jący o tym, że i mnie udało się dopro­wa­dzić do zakoń­cze­nia ner­wicy, a w moim wypadku była to ner­wica natręctw myślo­wych. Zwle­ka­łem tro­chę z tym postem, bo uważam, że pośpiech w odbu­rza­niu i tych postach odbu­rze­nio­wych za nie­wska­zany. Nie po to zresztą wpa­ja­łem sobie do głowy myśl, że nie zmie­niam odbu­rza­niem obja­wów a podej­ście do nich, żeby na końcu dawać
argu­menty ner­wicy w moim świe­żym okre­sie bez niej, że może mi zaraz poka­zać jak ład­nie wygląda lęk hehe. Mia­łem takie prze­ko­na­nie, że jak prze­do­brzę i zro­bię sobie napinkę to wrócę dość szybko do
nie­po­koju i myślę, że tak by się stało. Moim zda­niem łatwo pomy­lić dobre samo­po­czu­cie z praw­dzi­wym odbu­rze­niem.

Ner­wicę natręctw bez prze­świ­tów więk­szych mia­łem 9 lat, cho­ciaż wcze­śniej już ist­niały poważne lęki. Spraw­dza­nie kla­mek gazu i wielu takich to według mnie poważny prze­jaw ukry­tego napię­cia. Wia­domka, że wtedy się to baga­te­li­zo­wało, bo nikt nie może wiedzieć co się sta­nie za parę lat.
Męczy­wół mój zwią­zany był z dąże­niem do ide­ału i to ono sta­no­wiło praw­dziwy począt­kowy pro­blem, który wpę­dził mnie w pierw­sze natręc­twa. Per­fek­cjo­nizm jed­no­cze­śnie był bra­kiem zgody na
nie­po­wo­dze­nia, co widoczne było po mnie wśród zna­jo­mych i w szkole oraz potem pracy. Zaw­sze chcia­łem dobrze wypaść i wszystkie czynności lub zadania spraw­dzałem przynajmniej 20 razy. Może­cie się domy­ślać, że to wystar­czyło i było tego wszyst­kiego momen­tami za wiele.
Pierw­sze natręc­twa doty­czyły psy­chiki, bo zła­pało mnie wtedy uczu­cie, że prze­sta­łem kon­tro­lo­wać swoje myśle­nie. Być może było to zwią­zane z natło­kiem myśli, ale czu­łem, że mózg psy­chicz­nie prze­stał pra­co­wać. Czu­łem się zmę­czony, bez ener­gii i już wtedy poja­wiły się ana­lizy, na temat tego, co mi dolega. Sta­ra­łem się nagle odpo­czy­wać i zrobi­łem pod­sta­wowe bada­nia, ale było coraz gorzej i szu­ka­jąc odpo­wie­dzi w inter­ne­cie, zaczą­łem mieć myśli, że się potnę i w efek­cie na końcu zabiję. Od początku ner­wicy myśli miały wyjąt­kową zdol­ność prze­ko­ny­wa­nia mnie do wiary w ich treść. Nakrę­ca­łem się jakbym był od nich uza­leż­niony a one zmie­niały się co jakiś czas i powsta­wała ana­liza ana­lizy, szcze­gól­nie wtedy jak chcia­łem wyja­śnić ich słuszność.
Tra­fi­łem naj­pierw do psy­chia­try i dosta­łem leki plus dia­gnoza zabu­rzeń obse­syj­nych i zabu­rze­ń oso­bo­wo­ści mie­szanej oraz pokie­ro­wa­nie na tera­pię.
Nie chcę o lekach dużo pisać, bo każdy ma swój rozum, ale po całym cza­sie z zabu­rze­niem wiem, że jak ner­wica się utrwa­liła i jest w peł­nej kra­sie to leki nie wyle­czą tego. Wspo­ma­ga­łem się
anty­de­pre­san­tami i doraź­nie wspo­ma­ga­czami pierw­sze lata i nie­które dawały efekty, choć odsta­wie­nie wią­zało się z tym, że za jakiś czas myśli lękowe na nowo wska­ki­wały w głowę i miały taką samą moc prze­ko­ny­wa­nia i wzbu­dza­nia ana­lizy.
Posze­dłem na tera­pię i dopiero nie­dawno zda­łem sobie sprawę, że ja na tera­pii to byłem pra­wie cały czas. Mia­łem duże wyma­ga­nia co do tera­peutów, bo w końcu cho­dziło o moją psy­chikę, dla­tego na początku nie mogłem zagrzać u nikogo w gabi­ne­cie miejsca na dłużej, ale osta­tecz­nie stało się tak w wypadku trzech. Pierw­sza miała kształt tera­pii ana­li­tycz­nej i nie mogę narze­kać na nią, bo psy­cho­log wspie­rała mnie w trud­nych momen­tach, ale też moim zda­niem tera­pia ta była tro­chę bez­kształtna jak chyba więk­szość tera­pii ana­li­tycz­nych i odno­szę wra­że­nie, że można na nie cho­dzić w zasa­dzie bez końca.
Drugą była tera­pia nasta­wiona na ner­wicę, czyli dużo tabe­lek, ćwi­czeń i sporo aktyw­no­ści tylko utrud­nie­niem przy niej była ilość tych myśli, bo cza­sem wypadałoby zapi­sać cały zeszyt w ciągu jed­nego dnia.
W końcu doszły mi w mię­dzy cza­sie myśli rocd i tu tera­pia tro­chę pole­gła, bo prze­sta­łem się w tych ćwiczeniach odnaj­dy­wać, ale może też dla­tego, że te nowe myśli były dużym szo­kiem.
Stały się najważniejsze i analiz było tak wiele, że chyba sama psy­cho­log nie wie­działa powoli co z tymi ćwi­cze­niami robić. Trze­cia to tera­pia, którą nazwał­bym tera­pią logiki i małej pra­wie obse­sji hehe :D  
na punk­cie pozwa­la­nia na emo­cje, czyli awan­gar­dowa tera­pia Wik­tora, która w rzeczywistości była dla mnie wielkim prze­ło­mem. Mia­łem jesz­cze w międzyczasie tera­pię gru­pową z uwagi na sprawy rodzinne.

Nerwica wyglądała i objawiała się prawie zawsze tak samo. Naj­waż­niej­sze były natrętne myśli i to na nich oraz na napię­ciu, lęku moje zabu­rze­nie się sku­piało. Tema­tyka myśli jak pisa­łem była bar­dzo zmienna, na początku duże lęki przed zabu­rze­niami bor­der­line, dwu­bie­gu­nową, zro­bie­niem sobie krzywdy, a nawet lęki o ner­wicę natręctw, że wpadnę w kom­pul­sje i nie będę mógł prze­stać ich wyko­ny­wać.
Wiele myśli o samych myślach oraz ana­liz o myślach i o tym jakie one są i czy są słuszne. Znajduję się dziś na takiej pozycji, że mogę powiedzieć, że naj­gor­sza byłą jed­nak chęć ana­lizy zarówno myśli, jak i samej ana­lizy.
Mia­łem też wiele innych krót­ko­trwa­łych myślo­wych wkręt, ale nie będę tego wymie­niał, tak jak i obja­wów soma­tycz­nych, które aku­rat u mnie nie powo­do­wały lęku. Było prawie zawsze obecne napię­cie, które cza­sem się nasi­lało, cza­sem opa­dało i jakby nie było w tym żad­nych powo­dów, no może poza sytu­acjami, w których się nakrę­ca­łem.
Po 4 latach takiej ner­wicy wkra­dły mi się myśli doty­czące mojej dziew­czyny. Było to nagłe i zni­kąd poja­wiła się myśl, czy ona mi się naprawdę podoba. To było jak kula śnieżna. Pole­ciało potem już wszystko, czy ją kocham, czy też nie oraz, czy do sie­bie pasu­jemy. Nagle uczu­cia wypa­ro­wały, a więc poja­wiły się ana­lizy dla­czego tak się stało i czy to nie ozna­cza, że jed­nak te myśli są praw­dziwe. Nie jest mi chyba dana umie­jęt­ność pisa­nia w spo­sób emo­cjo­nalny dla­tego nie prze­każę chyba nale­ży­cie jakie to było dla mnie wtedy straszne. Z dnia na dzień stra­ci­łem uczu­cia i drugą połówkę, bo nic nie czu­łem, a myśli przy­cho­dziły całymi seriami. Poja­wiało się też obser­wo­wa­nie dziew­czyny, dostrze­ga­łem wszystko nega­tyw­nie, czyli ubiór, wygląd, zacho­wa­nie, cechy cha­rak­teru co powo­do­wało dużo cier­pie­nia. Nie mogłem uwol­nić się od tych myśli a do tego zaczęły docho­dzić uczu­cia takie jak nie­chęć, a nawet obrzy­dze­nie oraz wstręt do dziew­czyny.
Odbiło się to na spra­wach intym­nych i spę­dza­niu czasu razem, bo bałem się być bli­sko niej, gdyż zaraz odzy­wały się myśli i emo­cje. To nie było tak, że mi cza­sem ta myśl przy­szła do głowy, tylko były to całe mono­logi w tym tema­cie i silne uczu­cia. Wyja­śniam to wam, któ­rzy ni­gdy nie mie­li­ście takich natręctw, bo może być ciężko zro­zu­mieć czego właściwie dotyczył mój strach. W jed­nej chwili utraciłem kawa­łek życia i pla­nów na przy­szłość, bo to jest tak jakby ta osoba znik­nęła a ja sta­ra­łem się to napra­wić tylko nie wie­dzia­łem, w jaki sposób to zrobić i na swoją zgubę wyja­śnia­łem nie­wy­ja­śnione. Stany te trwały w zasadzie od rana do momentu położenia się spać.

Pew­nym punk­tem zwrot­nym było zna­le­zie­nie forum, czyli wpi­sów i nagrań divo­vick, chło­paki zro­bili kawał dobrej roboty i wrzu­cili mi w głowę mały punkt zacze­pie­nia. Było to bardzo wiele, bo wtedy był to okres silnych analiz i zaczą­łem wkrę­cać się w myśli, że skoro tak ma wyglą­dać życie to naj­le­piej sobie je ode­brać, a to nasi­lało w następstwie lęk przed zro­bie­niem sobie krzywdy. Przez ponad rok stu­dio­wa­łem forum i nagra­nia, nie­które kwe­stie zna­jąc już na pamięć. Nie wie­dzia­łem jed­nak jak mam w wypadku rocd zary­zy­ko­wać dla­tego głów­nie opierałem się na igno­ro­wa­niu myśli. Na początku było bar­dzo ciężko, ale w końcu zaczą­łem wi­dzieć róż­nicę i to nawet zna­czącą. Tylko że nie doszło ni­gdy do uczu­cia, że ner­wicy nie ma, bo zawsze coś z nią związanego się poja­wiało. Wydaje mi się, że wtedy za bar­dzo posta­wi­łem wszystko na ole­wa­nie myśli, bo choć to zmniej­szyło napię­cie i nie dawało aż tyle uwagi nerwicy, to na­dal pod­świa­do­mie bałem się tych myśli.
Chyba to spowo­do­wało, że pewnego razu ude­rzyły na nowo z wielką siłą i od razu z tymi samymi uczu­ciami obrzy­dze­nia. Był to okres, w którym dziew­czyna pytała o przy­szłość, co bar­dzo mnie dobi­jało i zacząłem mocno porów­ny­wa­ć nas z innymi parami. Rato­wa­łem się tro­chę wspo­ma­ga­czami i bałem się, że nie wytrzy­mam i ją zosta­wię albo sobie coś zro­bię. Pró­bo­wa­łem na nowo wdra­żać igno­ro­wa­nie i akcep­ta­cję, ale wycho­dziło to dużo gorzej i chyba stra­ci­łem wtedy zaufa­nie do odburzania. Zała­twi­łem sobie tera­pię gru­pową, a potem tra­fi­łem do Wik­tora.
Było to kolej­nym i ważnym punk­tem zwrot­nym, bo wiele rze­czy roz­ja­śniło mi się w gło­wie. Choćby to, że wcale nie muszę czuć w pełni wiary w to, że te natręc­twa to ner­wica. Wcze­śniejsze przekonanie, że jeśli na 100 pro­cent nie uwie­rzę w nerwicę to się nie odburzę była dla mnie bardzo szkodliwa. Był to bicz na samego sie­bie, bo zwykle we wszyst­kim byłem per­fek­cyjny i kiedy tak cze­ka­łem na akcep­ta­cję i pełną wiarę to przychodziła jedynie presja. Przy rocd wiara w samą ner­wicę była, ale nie w myśli i te obrzydliwe uczucia wobec dziew­czyny, bo miałem przekonanie, że podpowiadają one prawdę.
Dla­tego doszła mi do pracy racjo­na­li­za­cja, ale nie wyja­śniająca znowu, czy to jest w ogóle ner­wica tylko z góry zakła­da­jąca, że to wszystko to natrętne śmieci i przy­po­mi­na­jąca w jaki sposób te myśli powstają
i dlaczego. Wyko­ny­wa­łem takie zada­nia opie­ra­jąc się pra­wie w pełni tylko na racjo­na­li­za­cji. Dużo mi to dało, bo zaczą­łem uświa­da­miać sobie, że samo nazy­wa­nie tych natręctw natręc­twami mimo braku peł­nej wiary uci­nało wiele ana­liz i powo­do­wało, że pierw­szy raz głębiej dostrzegłem, że to są po pro­stu myśli, a ja tracę czas. Nawet wtedy napisa­łem o tym jakie­goś chwa­leb­nego posta hehe. Sie­lanka szybko została zakoń­czona przez ner­wicę, bo dorzu­ciła przez mój per­fek­cjo­nizm lęk, że znowu będzie to tylko cza­sowe jak wtedy igno­ro­wa­nie. Do tego niezmiennie obecne było nerwicowe obser­wo­wa­nie part­nerki i na parę mie­sięcy stra­ci­łem w sumie ponownie nawet chęci do odbu­rza­nia. Wia­domka…potem znowu pró­bo­wa­łem i zrobi­łem to samo, czyli wszyst­kie myśli i lęki racjo­na­li­zo­wałem pod kątem tego, co one sobą reprezentują. Czym są natręty, to wie­my chyba prawie wszyscy, tylko ja codzien­nie to sobie głośno przy­po­mi­na­łem.
Dziś stwier­dzam, że było to bar­dzo ważne, choć cza­sami przy­po­mi­nało o ner­wicy, dużo bar­dziej niż bym sobie tego życzył i nawet poja­wiały się ana­lizy, że robię źle, bo przecież cią­gle o tym roz­my­ślam.
Ucią­łem to jed­nak po czasie, bo o ner­wicy i tak zapo­mnieć nie udało mi się ni­gdy, posta­no­wi­łem więc nie dawać pola na tego rodzaju ana­lizy i na­dal uświadamia­łem sobie, co z czym się łączy i skąd przy­cho­dzi. Dla niewtajemniczonych wyjaśniam, że chodzi mi o mechanizm lękowy hehe. Pomocne było również uświa­do­mie­nie, że myśli to tylko jedna część, bo to uczu­cia też stoją za tym, że ja chcę te wszyst­kie myśli i wyobrażenia ana­lizować. Mia­łem dlatego uznać, że przez jakiś czas nie słu­cham nawet wła­snych uczuć, bo i te są natrętne. Sta­łem się więc tro­chę jak dzia­ła­jący racjo­na­li­zu­jący człowiek-robot i mia­łem tro­chę  trudności z tym, bo i tu ner­wica pod­po­wia­dała, że to zły pomysł, ale dzięki wcześniejszemu skupieniu na racjonalizowaniu widzia­łem już, że to jest też natręt­nie, dla­tego wyśmie­wa­łem, nazy­wa­łem natrę­tem i kaza­łem spa­dać.
Te dwie rze­czy były chyba naj­waż­niej­szą sprawą w moim odbu­rza­niu.
Docho­dziła też aktyw­ność życiowa, bo to nie tak, że ja ciągle do sie­bie coś mówi­łem i równocześnie sie­działem w domu, bo ni­gdy by wtedy nic z tego nie wyszło. Anga­żo­wa­łem się w codzienne obo­wiązki,
ale już bez szu­ka­nia zajęć na siłę. W momencie, kiedy mówi­łem sobie, że akceptuję, lecz nie chcę słuchać uczu­cia wstrętu, bo jest kłamstwem i myśli o związku to natręty a mia­łem jednocześnie spę­dzić wie­czór z dziew­czyną, to trochę na siłę zgadzałem się, że na razie jestem jak robot i wygląda to wszystko teraz bardzo ciężko. Pogo­dzić się z tym niestety w końcu musiałem, bo ina­czej było od razu dener­wo­wa­nie się tymi uczuciami i przej­mo­wa­nie nimi oraz ana­lizy dla­czego tak jest i czy to nie jest jed­nak prawda lub, czy w ogóle wyjdę z tego.
Czę­sto odczu­wa­łem wzrost napię­cia i to najbardziej, wtedy gdy nie chcia­łem ana­lizować myśli i sło­wem klucz stało się to, że prze­cze­kam to napięcie. Nie do końca wie­rzy­łem, że to napię­cie kie­dy­kol­wiek minie, ale wtedy też przy­po­mi­na­łem sobie cały mecha­nizm i dlaczego w ogóle to napię­cie się pojawiło. Przyzwalałem też na nie bardzo powoli, bo prze­ko­na­łem się już wcześniej, że jak nie da się wię­cej na daną chwilę mieć przyzwolenia, no to się nie da...heh. Nie są to wszystkie rzeczy, które robiłem, ale te były naj­waż­niej­sze i to one dopro­wa­dziły w końcu do tego, że natręctw zro­biło się mniej. Była to zmiana stopniowa i mogłem już bez nadmier­nych mono­lo­gów do sie­bie wszystkie akcep­to­wać i ole­wać.
Poczu­łem w którymś momencie stan bło­giego braku szu­ka­nia cech, zacho­wań i wad w wyglą­dzie mojej dziew­czyny. Zupeł­nie jakby wszystko było oparte o zasadę, że było i minęło...było to dziw­nym uczu­ciem dla mnie i tro­chę nawet spa­ni­ko­wa­łem, ale to wielu odburzonych po dłuższym czasie z tego co widziałem to tak ma. Szybko zorien­to­wa­łem się też, że to pod­świa­dome szukanie problemu na­dal się cza­i! Dlatego nie mogłem od razu po popra­wie, mimo że nawet uczucia zaczęły się powoli poja­wiać i tak zaj­mo­wać się od razu samym związ­kiem. Nie mogłem też za szybko analizować uczuć do dziewczyny, bo nawy­kowo i odru­chowo wra­cały do mnie te uczu­cia nie­chęci i wstrętu a za tym kolejne myśli.
Dla­tego też dałem sobie dużo wię­cej czasu nawet, wtedy gdy natręctw już nie było. Nadal dość często sobie przy­po­mi­na­łem, z czym miałem do czynienia i żyłem innymi spra­wami, a nie nerwicą,
która wtedy znowu powstawała z samego parteru.
Nie wiem, w jakim stopniu zawile to opisa­łem, bo napisałem to jednym rzutem, ale ciężko mi było zro­bić kon­kretny odbu­rze­niowy post, a że daję sobie prawo do tego, żeby nie wszystko było ide­alne hehe 
to zrobiłem to najlepiej jak potrafiłem. Nie mam natręt­nych myśli w gło­wie czy kocham, czy nie. Moja dziew­czyna mi odpowiada a te rzeczy, o które się czepiałem w nn wydają się teraz dziwnie śmieszne i troszkę powoli odku­rzamy zwią­zek, bo te lata z tym tro­chę smrodu i brudu naro­biły.
Nad per­fek­cjo­nizmem pra­cuję powoli, głów­nie dając sobie prawo do mniej­szych ide­ałów w szcze­gó­łach. Po pracy z ner­wicą widzę, że takie postanowienia prze­kładają się na zacho­wa­nie, ale wymaga to czasu.
Na pewno co to nie pozwolę sobie już na zbu­do­wa­nie takiej pre­sji jak wiele lat temu.
Chcę też napi­sać coś bardzo moim zda­niem waż­nego, że odbu­rza­nie nie musi być wcale szyb­kie. U mnie jakby wziąć do kupy pierw­szy rok prób odbu­rza­nia, potem kolejny igno­ro­wa­nia,
bo ten okres też mi się bar­dzo przy­dał aż po ostat­nie pra­wie 2 lata powyższych starań to w sumie wycho­dzi 3–4 lata. Dla kogoś to będzie pew­nie dużo a dla innych nie.
Kie­dyś taka liczba to byłby dla mnie koszmar i nie umiałbym się z tym pogo­dzić, ale z obec­nego miejsca to wcale nie dzi­wię się, że tyle czasu potrze­bo­wa­łem, żeby to wszystko zło­żyć w całość.
Jeżeli ktoś z was ma nn i chce o coś spy­tać to zapra­szam na pw ale zawsze odpo­wiem tylko z wła­snych doświad­czeń, bo nie czuję się spe­cja­li­stą we wszystkich zaburzeniach a odburzanie to indywidualna moim zdaniem sprawa.
Dzię­kuję admi­nom za pro­wa­dze­nie forum, bo wszystko dobre dla mnie jeśli chodzi o ner­wicę zaczęło się tutaj hehe.
Wik­to­rowi to wia­domka za wszystkie wska­zówki i wyprowadzenie z błędnych przekonań odburzeniowych oraz za odpo­wie­dzi na moje pytania pomię­dzy sesjami, które zapewne nie były czymś, czego bar­dzo się pra­gnie przez taki czas, :D ale rato­wały mnie nie­raz. Dziękuję również Adria­nowi, który nie jest z forum tylko z grupy na skype, ale zapewne przeczyta ten post a zma­ga­nia jego były dla mnie
na początku inspiracją. Ufff...dzięki! Postaram się wystąpić w jakimś nagraniu na youtube jeśli będzie taka możliwość.
Na końcu i przede wszystkim dziękuję swojej dziewczynie. ;)
Czy ty tez miałeś takie okropne przeświadczenie że te myśli to prawda że to twoja intuicja i że hamuje się lęk przed rozstaniem, samotnościa, krzywda rodziny ?
martinsonetto
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 409
Rejestracja: 22 listopada 2017, o 16:21

16 kwietnia 2020, o 10:02

kruszyna7733 pisze:
16 kwietnia 2020, o 08:05

Czy ty tez miałeś takie okropne przeświadczenie że te myśli to prawda że to twoja intuicja i że hamuje się lęk przed rozstaniem, samotnościa, krzywda rodziny ?
Tak wiara w myśli była duża, pewnie gdyby nie była to nie bujałbym się z tym tak wiele czasu, ale natręctwa nie mogą być zgodne z intuicją. To jest to co Wiktor pisze w tematach o rocd, jeśli nie chcesz z kimś być i czujesz to wewnętrznie, to nie będziesz miała natręctw o tym i ja się z tym zgadzam. A analizy, że to lęk przed rozstaniem hamuje i krzywda rodziny to analizy, miałem je tak samo. Nerwica natręctw zawsze znajdzie sposób. :)
Ostatnio zmieniony 16 kwietnia 2020, o 10:10 przez martinsonetto, łącznie zmieniany 1 raz.
martinsonetto
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 409
Rejestracja: 22 listopada 2017, o 16:21

16 kwietnia 2020, o 10:09

witorrr98 pisze:
14 kwietnia 2020, o 12:03
martinsonetto pisze:
13 kwietnia 2020, o 21:01
Tak to bym tego akurat nie ujął, bo natręctwa myślowe, o jakich piszę w tym wątku, to nie był dołek a spora część życia zmarnowana na te myśli. Odburzenie to duża rzecz, na którą musiałem sobie zapracować. To nad czym teraz pracuję, nie wydaje mi się trudniejsze a nawet wręcz przeciwnie.
No przecież tak to przedstawiłem w moim porównaniu ;witajka

"Odburzanie to tylko wyjście z dołka, potem już tylko świadome kroczenie, żeby nie wpaść w kolejny"

Mówiąc dołek nie miałem na myśli spadnięcia w niego, tylko nieumiejętne kroczenie w jego stronę, odburzenie wyjście z niego, a dalej to tylko świadome kroczenie- czyli świadomość mechanizmów i dbanie o własną psychikę, aby nie zapędzać się w stres samemu bez potrzeby.

Nie wiem czy się rozumiemy, ale tak to przedstawiłem. Chyba, że dalej coś inaczej rozumiemy w tej kwestii :DD
Podkreślam, że natręctwa myślowe to mój konik :]
Dobrze, rozumiem już, co miałeś na myśli. Być może jestem trochę przeczulony na ogólnie zmniejszanie zaburzenia i przedstawianie wyjścia z niego, że to wszystko takie proste i to tylko dołek, bo mnie takie podejście trochę zwiodło w pole w którymś momencie. Dlatego wolałem realistyczne podejście, że to shit a wyjście z tego to harówa heh. Rozumiem już, że nie to miałeś na myśli heh.
kruszyna7733
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 194
Rejestracja: 10 maja 2018, o 17:45

16 kwietnia 2020, o 19:51

martinsonetto pisze:
16 kwietnia 2020, o 10:02
kruszyna7733 pisze:
16 kwietnia 2020, o 08:05

Czy ty tez miałeś takie okropne przeświadczenie że te myśli to prawda że to twoja intuicja i że hamuje się lęk przed rozstaniem, samotnościa, krzywda rodziny ?
Tak wiara w myśli była duża, pewnie gdyby nie była to nie bujałbym się z tym tak wiele czasu, ale natręctwa nie mogą być zgodne z intuicją. To jest to co Wiktor pisze w tematach o rocd, jeśli nie chcesz z kimś być i czujesz to wewnętrznie, to nie będziesz miała natręctw o tym i ja się z tym zgadzam. A analizy, że to lęk przed rozstaniem hamuje i krzywda rodziny to analizy, miałem je tak samo. Nerwica natręctw zawsze znajdzie sposób. :)
Dziękuję za odpowiedź , tzn zgadzasz się z tym bo już teraz wiesz że to były natręctwa czy dlatego że masz porównanie jak wygląda taka chęć odejścia bez natręctw ?
Agata25
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 127
Rejestracja: 30 października 2018, o 16:12

26 kwietnia 2020, o 12:23

Luknełam na twojego posta i graty!.
Znam doskonale te przewijające się monologi. Nie jakieś pojedyncze myśli a monologi, że już nie wiedziałam o czym myślę i kim tak naprawdę jestem i Niekończącą się analiza podważająca wszystko, nawet własnych analiz . Co prawda ja mam zupełnie inne lęki z którymi po roku terapii radzę sobie dość dobrze bo już widzę, że to jakieś bezsensowne i śmieszne natręty,ale gdy ,, ryzykowałam,, na obawy to nie było mi do śmiechu. Nie mogłam skupić się na niczym lęk taki, że myślałam, że z butów wyskoczę , myśli okropne przewijające się jak zdarta płyta, które powodowały wręcz drgawki i chęć ucieczki byle nie czuć tego . I wyrzuty sumienia, że ja mam takie myśli plus stany depresyjne.
I tak jak ty mam też u Wiktora terapię. I również pracowałam nad skrajnym perfekcjonizmem bo miałam z tym problem ogromny . Życzę ogólnie wszystkiego dobrego :D! I jesCze raz gratuluję. 😂
martinsonetto
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 409
Rejestracja: 22 listopada 2017, o 16:21

26 kwietnia 2020, o 17:15

kruszyna7733 pisze:
16 kwietnia 2020, o 19:51
martinsonetto pisze:
16 kwietnia 2020, o 10:02
kruszyna7733 pisze:
16 kwietnia 2020, o 08:05

Czy ty tez miałeś takie okropne przeświadczenie że te myśli to prawda że to twoja intuicja i że hamuje się lęk przed rozstaniem, samotnościa, krzywda rodziny ?
Tak wiara w myśli była duża, pewnie gdyby nie była to nie bujałbym się z tym tak wiele czasu, ale natręctwa nie mogą być zgodne z intuicją. To jest to co Wiktor pisze w tematach o rocd, jeśli nie chcesz z kimś być i czujesz to wewnętrznie, to nie będziesz miała natręctw o tym i ja się z tym zgadzam. A analizy, że to lęk przed rozstaniem hamuje i krzywda rodziny to analizy, miałem je tak samo. Nerwica natręctw zawsze znajdzie sposób. :)
Dziękuję za odpowiedź , tzn zgadzasz się z tym bo już teraz wiesz że to były natręctwa czy dlatego że masz porównanie jak wygląda taka chęć odejścia bez natręctw ?
Nie wiem czy rozumiem to pytanie, kiedy nie ma myśli natrętnych i porównań w głowie, analiz to w ogóle nie myślę o takich tematach, że nie rozstaję się bo martwię się drugą połówką czy, ze zrobię tym komuś krzywdę, bo nic mnie teraz nie straszy i nie mam takich analiz.
Agata25 pisze:
26 kwietnia 2020, o 12:23
Luknełam na twojego posta i graty!.
Znam doskonale te przewijające się monologi. Nie jakieś pojedyncze myśli a monologi, że już nie wiedziałam o czym myślę i kim tak naprawdę jestem i Niekończącą się analiza podważająca wszystko, nawet własnych analiz . Co prawda ja mam zupełnie inne lęki z którymi po roku terapii radzę sobie dość dobrze bo już widzę, że to jakieś bezsensowne i śmieszne natręty,ale gdy ,, ryzykowałam,, na obawy to nie było mi do śmiechu. Nie mogłam skupić się na niczym lęk taki, że myślałam, że z butów wyskoczę , myśli okropne przewijające się jak zdarta płyta, które powodowały wręcz drgawki i chęć ucieczki byle nie czuć tego . I wyrzuty sumienia, że ja mam takie myśli plus stany depresyjne.
I tak jak ty mam też u Wiktora terapię. I również pracowałam nad skrajnym perfekcjonizmem bo miałam z tym problem ogromny . Życzę ogólnie wszystkiego dobrego :D! I jesCze raz gratuluję. 😂
Dziękuję za dobre słowo heh. Sieczka w głowie bywała naprawdę duża, czasami jak teraz wchodzę na forum i odpowiadam na PW, to zastanawiam się jak w ogóle z tym w głowie przetrwałem a przecież jeszcze trzeba było żyć. Tobie również powodzenia! :P
Agata25
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 127
Rejestracja: 30 października 2018, o 16:12

26 kwietnia 2020, o 21:26

martinsonetto pisze:
26 kwietnia 2020, o 17:15
kruszyna7733 pisze:
16 kwietnia 2020, o 19:51
martinsonetto pisze:
16 kwietnia 2020, o 10:02


Tak wiara w myśli była duża, pewnie gdyby nie była to nie bujałbym się z tym tak wiele czasu, ale natręctwa nie mogą być zgodne z intuicją. To jest to co Wiktor pisze w tematach o rocd, jeśli nie chcesz z kimś być i czujesz to wewnętrznie, to nie będziesz miała natręctw o tym i ja się z tym zgadzam. A analizy, że to lęk przed rozstaniem hamuje i krzywda rodziny to analizy, miałem je tak samo. Nerwica natręctw zawsze znajdzie sposób. :)
Dziękuję za odpowiedź , tzn zgadzasz się z tym bo już teraz wiesz że to były natręctwa czy dlatego że masz porównanie jak wygląda taka chęć odejścia bez natręctw ?
Nie wiem czy rozumiem to pytanie, kiedy nie ma myśli natrętnych i porównań w głowie, analiz to w ogóle nie myślę o takich tematach, że nie rozstaję się bo martwię się drugą połówką czy, ze zrobię tym komuś krzywdę, bo nic mnie teraz nie straszy i nie mam takich analiz.
Agata25 pisze:
26 kwietnia 2020, o 12:23
Luknełam na twojego posta i graty!.
Znam doskonale te przewijające się monologi. Nie jakieś pojedyncze myśli a monologi, że już nie wiedziałam o czym myślę i kim tak naprawdę jestem i Niekończącą się analiza podważająca wszystko, nawet własnych analiz . Co prawda ja mam zupełnie inne lęki z którymi po roku terapii radzę sobie dość dobrze bo już widzę, że to jakieś bezsensowne i śmieszne natręty,ale gdy ,, ryzykowałam,, na obawy to nie było mi do śmiechu. Nie mogłam skupić się na niczym lęk taki, że myślałam, że z butów wyskoczę , myśli okropne przewijające się jak zdarta płyta, które powodowały wręcz drgawki i chęć ucieczki byle nie czuć tego . I wyrzuty sumienia, że ja mam takie myśli plus stany depresyjne.
I tak jak ty mam też u Wiktora terapię. I również pracowałam nad skrajnym perfekcjonizmem bo miałam z tym problem ogromny . Życzę ogólnie wszystkiego dobrego :D! I jesCze raz gratuluję. 😂
Dziękuję za dobre słowo heh. Sieczka w głowie bywała naprawdę duża, czasami jak teraz wchodzę na forum i odpowiadam na PW, to zastanawiam się jak w ogóle z tym w głowie przetrwałem a przecież jeszcze trzeba było żyć. Tobie również powodzenia! :P
Wiem sieczkę i ten odlotowy stan miałam wiele razy 😑. Tak bo nerwa swoją drogą, ale jeszcze jest życie, które w miejscu nie stoi a ciągle płynie i stresy. Zresztą Wiktor musiał się tyle nagadać wiele razy się powtarzał w jednym temacie, 😂ja ciągle próbowałam i się wkurzałam . Szedł bunt , że to jesCze nie mija. Teraz się z tego śmieje, ale czułam się jak w czarnej dupie. 😂 Dzieeeeki i powodzonka ogólnie
martinsonetto
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 409
Rejestracja: 22 listopada 2017, o 16:21

1 maja 2020, o 20:26

Do usunięcia. zdublowany
Ostatnio zmieniony 1 maja 2020, o 20:28 przez martinsonetto, łącznie zmieniany 1 raz.
martinsonetto
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 409
Rejestracja: 22 listopada 2017, o 16:21

1 maja 2020, o 20:28

Agata25 pisze:
26 kwietnia 2020, o 21:26

Wiem sieczkę i ten odlotowy stan miałam wiele razy 😑. Tak bo nerwa swoją drogą, ale jeszcze jest życie, które w miejscu nie stoi a ciągle płynie i stresy. Zresztą Wiktor musiał się tyle nagadać wiele razy się powtarzał w jednym temacie, 😂ja ciągle próbowałam i się wkurzałam . Szedł bunt , że to jesCze nie mija. Teraz się z tego śmieje, ale czułam się jak w czarnej dupie. 😂 Dzieeeeki i powodzonka ogólnie
Taaak, Wiktor ma chyba w ogóle "szczęście" do ludzi z presją i buntem heh. Miałem tak samo. :D Często myślałem, że nie dam rady albo to nie dla mnie. Dlatego trzeba o tym pisać, bo mam wrażenie, że wiele osób na forum się demotywuje, kiedy im coś nie wychodzi i dlatego tak naciskam, że ten czas i starania to kluczowe podstawy odburzeniowe. Powodzenia Tobie też. :P
kruszyna7733
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 194
Rejestracja: 10 maja 2018, o 17:45

14 maja 2020, o 08:48

Wilku pisze:
3 kwietnia 2020, o 21:37
Też się podpisuję :). Mózg musi mieć czas i przestrzeń by przestać działać w trybie awaryjnym, a do tego potrzebna jest praca nad analizą, nie wkręcanie się, prowadzenie dialogu -ja np. sobie mówiłam "trudno najwyżej będę to miała przez całe życie, trudno najwyżej go nie kocham. Nie czuję, że go kocham, ale decyduję się by z nim być, a Ty nerwiczko mi w tym nie przeszkodzisz :D" - akceptacja.

Jak człowiek się czuje po wyjściu? Dokładnie tak jak pisze martinsonetto - żyjesz normalnie - są inne problemy - ale rozkminy dot. kocham nie kocham nie istnieją w głowie, nie skanujesz ciągle partnera doszukując się braków ;) jest normalnie, jest dobrze :)

Walczyłam ok 5 lat. Wychodziłam krok po kroczku. Wygrałam z ROCD<3
Wilku chcialam cię jeszcze zapytać bo kiedy powtarzalas te myśli trudno najwyżej go nie kocham nie balas się że to prawda i że do końca życia będziesz nieszczęśliwa ? Tutaj chyba lezy u mnie akceptacja bo jak to powtarzam to pojawiają mi sie myśli że to może odejdz chcesz się zgodzić na brak uczuć przez całe życie
martinsonetto
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 409
Rejestracja: 22 listopada 2017, o 16:21

14 maja 2020, o 13:54

kruszyna7733 pisze:
14 maja 2020, o 08:48
Wilku pisze:
3 kwietnia 2020, o 21:37
Też się podpisuję :). Mózg musi mieć czas i przestrzeń by przestać działać w trybie awaryjnym, a do tego potrzebna jest praca nad analizą, nie wkręcanie się, prowadzenie dialogu -ja np. sobie mówiłam "trudno najwyżej będę to miała przez całe życie, trudno najwyżej go nie kocham. Nie czuję, że go kocham, ale decyduję się by z nim być, a Ty nerwiczko mi w tym nie przeszkodzisz :D" - akceptacja.

Jak człowiek się czuje po wyjściu? Dokładnie tak jak pisze martinsonetto - żyjesz normalnie - są inne problemy - ale rozkminy dot. kocham nie kocham nie istnieją w głowie, nie skanujesz ciągle partnera doszukując się braków ;) jest normalnie, jest dobrze :)

Walczyłam ok 5 lat. Wychodziłam krok po kroczku. Wygrałam z ROCD<3
Wilku chcialam cię jeszcze zapytać bo kiedy powtarzalas te myśli trudno najwyżej go nie kocham nie balas się że to prawda i że do końca życia będziesz nieszczęśliwa ? Tutaj chyba lezy u mnie akceptacja bo jak to powtarzam to pojawiają mi sie myśli że to może odejdz chcesz się zgodzić na brak uczuć przez całe życie
U Ciebie to moim zdaniem leży przede wszystkim błędne założenie, że to co robisz w kwestii odburzenia ma Ci pomóc szybko albo powinno a to potrzeba miesięcy takich podejść jakie opisaliśmy wyżej z Wilkiem. Pojawiające się analizy i przeciwstawne myśli w momentach ryzykowania czy akceptowania to normalka i najlepiej je traktować jako ataki nerwicowe a nie wytyczne do rozkminania.
Awatar użytkownika
Wilku
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 130
Rejestracja: 14 marca 2015, o 21:06

1 czerwca 2020, o 09:21

kruszyna7733 pisze:
14 maja 2020, o 08:48
Wilku pisze:
3 kwietnia 2020, o 21:37
Też się podpisuję :). Mózg musi mieć czas i przestrzeń by przestać działać w trybie awaryjnym, a do tego potrzebna jest praca nad analizą, nie wkręcanie się, prowadzenie dialogu -ja np. sobie mówiłam "trudno najwyżej będę to miała przez całe życie, trudno najwyżej go nie kocham. Nie czuję, że go kocham, ale decyduję się by z nim być, a Ty nerwiczko mi w tym nie przeszkodzisz :D" - akceptacja.

Jak człowiek się czuje po wyjściu? Dokładnie tak jak pisze martinsonetto - żyjesz normalnie - są inne problemy - ale rozkminy dot. kocham nie kocham nie istnieją w głowie, nie skanujesz ciągle partnera doszukując się braków ;) jest normalnie, jest dobrze :)

Walczyłam ok 5 lat. Wychodziłam krok po kroczku. Wygrałam z ROCD<3
Wilku chcialam cię jeszcze zapytać bo kiedy powtarzalas te myśli trudno najwyżej go nie kocham nie balas się że to prawda i że do końca życia będziesz nieszczęśliwa ? Tutaj chyba lezy u mnie akceptacja bo jak to powtarzam to pojawiają mi sie myśli że to może odejdz chcesz się zgodzić na brak uczuć przez całe życie
Zrozumiałam, że jeśli tak dużo osób mówi o akceptacji, to musi to być klucz do wyjścia. I sluchalam i czytalam o tym, a potem "zaryzykowalam" Zresztą czy może być gorzej niż jest Ci teraz? Czy już nie czujesz się źle?

Wiadomo, że jeśli tak sobie powiesz to dostaniesz odpowiedź zleknionego umysłu tego typu "może odejdz chcesz się zgodzić na brak uczuć przez całe życie". Wtedy musisz sobie odpowiedź w coś co wierzysz chociaż troszkę. Np. "Nie nie odejdę, bo emocje i uczucia to jedno, a moja władza nad życiem to drugie. Ja podejmuje decyzję, by nie odchodzić, nawet jeśli nie czuje miłości, bo chce być z tym człowiekiem. Po prostu nerwica z pewnych niezależnych powodów wprowadziła moj mózg w stan alarmowy." I nie dajesz się wkrecac. Skoro chcesz to nic tego nie Może zmienić- nawet uczucia. Uwierz nam. Z czasem myśli oslabna. Ale bądź konsekwentna i nie dawaj się ruminacji. Szukaj zajęcia i szybko ucinaj rozkminy jakimś zdaniem.
martinsonetto
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 409
Rejestracja: 22 listopada 2017, o 16:21

1 czerwca 2020, o 09:58

Wilku pisze:
1 czerwca 2020, o 09:21
kruszyna7733 pisze:
14 maja 2020, o 08:48
Wilku pisze:
3 kwietnia 2020, o 21:37
Też się podpisuję :). Mózg musi mieć czas i przestrzeń by przestać działać w trybie awaryjnym, a do tego potrzebna jest praca nad analizą, nie wkręcanie się, prowadzenie dialogu -ja np. sobie mówiłam "trudno najwyżej będę to miała przez całe życie, trudno najwyżej go nie kocham. Nie czuję, że go kocham, ale decyduję się by z nim być, a Ty nerwiczko mi w tym nie przeszkodzisz :D" - akceptacja.

Jak człowiek się czuje po wyjściu? Dokładnie tak jak pisze martinsonetto - żyjesz normalnie - są inne problemy - ale rozkminy dot. kocham nie kocham nie istnieją w głowie, nie skanujesz ciągle partnera doszukując się braków ;) jest normalnie, jest dobrze :)

Walczyłam ok 5 lat. Wychodziłam krok po kroczku. Wygrałam z ROCD<3
Wilku chcialam cię jeszcze zapytać bo kiedy powtarzalas te myśli trudno najwyżej go nie kocham nie balas się że to prawda i że do końca życia będziesz nieszczęśliwa ? Tutaj chyba lezy u mnie akceptacja bo jak to powtarzam to pojawiają mi sie myśli że to może odejdz chcesz się zgodzić na brak uczuć przez całe życie
Zrozumiałam, że jeśli tak dużo osób mówi o akceptacji, to musi to być klucz do wyjścia. I sluchalam i czytalam o tym, a potem "zaryzykowalam" Zresztą czy może być gorzej niż jest Ci teraz? Czy już nie czujesz się źle?

Wiadomo, że jeśli tak sobie powiesz to dostaniesz odpowiedź zleknionego umysłu tego typu "może odejdz chcesz się zgodzić na brak uczuć przez całe życie". Wtedy musisz sobie odpowiedź w coś co wierzysz chociaż troszkę. Np. "Nie nie odejdę, bo emocje i uczucia to jedno, a moja władza nad życiem to drugie. Ja podejmuje decyzję, by nie odchodzić, nawet jeśli nie czuje miłości, bo chce być z tym człowiekiem. Po prostu nerwica z pewnych niezależnych powodów wprowadziła moj mózg w stan alarmowy." I nie dajesz się wkrecac. Skoro chcesz to nic tego nie Może zmienić- nawet uczucia. Uwierz nam. Z czasem myśli oslabna. Ale bądź konsekwentna i nie dawaj się ruminacji. Szukaj zajęcia i szybko ucinaj rozkminy jakimś zdaniem.
Dokładnie tak, akceptacja, racjonalizacja i ucinanie analiz, które jest w zasadzie ryzykowaniem to główna podstawa, oczywiście każdy jeszcze kilka dodatkowych indywidualnych postaw zapewne będzie potrzebował, choćby takich, żeby nie unikać partnera na siłę, ale to są najważniejsze rzeczy i zarazem tak naprawdę całość, jaka jest potrzebna. Angażować się też warto w życie, które nie jest powiązane ze związkiem, a jeśli jest to znowu to samo co w pierwszym akapicie. Również stosowałem zdania, czyli taką racjonalizację, że nie słucham myśli i emocji zaburzonych, bo działanie i życie to inna sprawa niż mechanizm zaburzenia albo olewam, bo to znowu to samo, znowu stara śpiewka. Dużo stosowałem takich różnych zdań i ucinałem analizy a wtedy pojawiał się żal, że nie jest normalnie albo właśnie nasilenie niepokoju, napięcia, że coś przeoczę i będę nieszczęśliwy, ale to też akceptowałem, bo byłem zaburzony a tak to przecież działa. Tylko tak trzeba wkoło i wkoło. W sumie warto zwrócić uwagę, że jak się odburzyłem z ROCD, to poznałem 3 osoby, które też już wyszły z tego samego i w bardzo podobny sposób. Właśnie Wilka tu na forum, dziewczynę, z która możną powiedzieć się odburzałem i ją trochę znałem z dawnej grupy na Skype Wiktora i jeszcze jedna dziewczyna tu z forum. To nie jest przypadek, tylko własnie klucz do wyjścia, ale z systematycznością bez upewniania się.
kruszyna7733
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 194
Rejestracja: 10 maja 2018, o 17:45

1 czerwca 2020, o 11:42

martinsonetto pisze:
1 czerwca 2020, o 09:58
Wilku pisze:
1 czerwca 2020, o 09:21
kruszyna7733 pisze:
14 maja 2020, o 08:48


Wilku chcialam cię jeszcze zapytać bo kiedy powtarzalas te myśli trudno najwyżej go nie kocham nie balas się że to prawda i że do końca życia będziesz nieszczęśliwa ? Tutaj chyba lezy u mnie akceptacja bo jak to powtarzam to pojawiają mi sie myśli że to może odejdz chcesz się zgodzić na brak uczuć przez całe życie
Zrozumiałam, że jeśli tak dużo osób mówi o akceptacji, to musi to być klucz do wyjścia. I sluchalam i czytalam o tym, a potem "zaryzykowalam" Zresztą czy może być gorzej niż jest Ci teraz? Czy już nie czujesz się źle?

Wiadomo, że jeśli tak sobie powiesz to dostaniesz odpowiedź zleknionego umysłu tego typu "może odejdz chcesz się zgodzić na brak uczuć przez całe życie". Wtedy musisz sobie odpowiedź w coś co wierzysz chociaż troszkę. Np. "Nie nie odejdę, bo emocje i uczucia to jedno, a moja władza nad życiem to drugie. Ja podejmuje decyzję, by nie odchodzić, nawet jeśli nie czuje miłości, bo chce być z tym człowiekiem. Po prostu nerwica z pewnych niezależnych powodów wprowadziła moj mózg w stan alarmowy." I nie dajesz się wkrecac. Skoro chcesz to nic tego nie Może zmienić- nawet uczucia. Uwierz nam. Z czasem myśli oslabna. Ale bądź konsekwentna i nie dawaj się ruminacji. Szukaj zajęcia i szybko ucinaj rozkminy jakimś zdaniem.
Dokładnie tak, akceptacja, racjonalizacja i ucinanie analiz, które jest w zasadzie ryzykowaniem to główna podstawa, oczywiście każdy jeszcze kilka dodatkowych indywidualnych postaw zapewne będzie potrzebował, choćby takich, żeby nie unikać partnera na siłę, ale to są najważniejsze rzeczy i zarazem tak naprawdę całość, jaka jest potrzebna. Angażować się też warto w życie, które nie jest powiązane ze związkiem, a jeśli jest to znowu to samo co w pierwszym akapicie. Również stosowałem zdania, czyli taką racjonalizację, że nie słucham myśli i emocji zaburzonych, bo działanie i życie to inna sprawa niż mechanizm zaburzenia albo olewam, bo to znowu to samo, znowu stara śpiewka. Dużo stosowałem takich różnych zdań i ucinałem analizy a wtedy pojawiał się żal, że nie jest normalnie albo właśnie nasilenie niepokoju, napięcia, że coś przeoczę i będę nieszczęśliwy, ale to też akceptowałem, bo byłem zaburzony a tak to przecież działa. Tylko tak trzeba wkoło i wkoło. W sumie warto zwrócić uwagę, że jak się odburzyłem z ROCD, to poznałem 3 osoby, które też już wyszły z tego samego i w bardzo podobny sposób. Właśnie Wilka tu na forum, dziewczynę, z która możną powiedzieć się odburzałem i ją trochę znałem z dawnej grupy na Skype Wiktora i jeszcze jedna dziewczyna tu z forum. To nie jest przypadek, tylko własnie klucz do wyjścia, ale z systematycznością bez upewniania się.
A czy oprócz myśli takich typowych kocham nie kocham mieliście natrętne myśli na temat cech partnera ? Ja mam jakiegoś hopla ma punkcie inteligencji porównuje go do wszystkich i ciągle wypada gorzej , jak tamte myśli przynajmniej staram się akceptować tak z tym nie jak nie potrafię sobie poradzić wybudza mnie to w nocy trzęsie rano ;(
martinsonetto
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 409
Rejestracja: 22 listopada 2017, o 16:21

1 czerwca 2020, o 12:34

Tak, myśli to tak naprawdę u mnie były tylko jedną częścią problemu, bo właśnie uczucia obrzydzenia okresami i w różnych sytuacjach oraz porównywania także robiły zamęt. Nie rozdzielaj tego, że to są myśli kocham nie kocham a to drugie to już coś innego, bo to też myśli, tylko że porównawcze i też bez zaburzeni by ich nie było. Nie pasował mi wygląd, czasami nawet ubranie albo sposób, w jaki rozmawia, tak naprawdę to nie pasowało mi wszystko, tylko czasem się zmieniało nasilenie tego.
ODPOWIEDZ