Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Kawaleria 36

Być może miałeś jakieś nieciekawe przeżycia, traumę i chcesz to z siebie "wyrzucić"?
Albo nie znalazłeś dla siebie odpowiedniego działu i masz ochotę po prostu napisać o sobie?
Możesz to zrobić właśnie tutaj!

Rozmawiamy tu również o naszych możliwych predyspozycjach do zaburzeń, dorastaniu, dzieciństwie itp.
usunietenaprosbe
Gość

1 maja 2018, o 18:06

:) myślałem o tym swego czasu jak powinien wyglądać związek osoby zaburzonej.
Czy osoba zaburzona powinna być z kimś zdrowym czy zaburzonym?
Zdrowy chorego nie zrozumie,z drugiej strony chory może czuć się gorzej gdy druga połówka ma atak
w rezultacie oboje mogą mieć kryzys z którego ciężko im będzie wyjść ponieważ trudno jest pomagać
gdy samemu potrzebuje się pomocy.
Awatar użytkownika
schanis22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2199
Rejestracja: 17 września 2015, o 00:28

1 maja 2018, o 18:07

Opiuek pisze:
1 maja 2018, o 18:06
:) myślałem o tym swego czasu jak powinien wyglądać związek osoby zaburzonej.
Czy osoba zaburzona powinna być z kimś zdrowym czy zaburzonym?
Zdrowy chorego nie zrozumie,z drugiej strony chory może czuć się gorzej gdy druga połówka ma atak
w rezultacie oboje mogą mieć kryzys z którego ciężko im będzie wyjść ponieważ trudno jest pomagać
gdy samemu potrzebuje się pomocy.
Jak ja miałam ataki to mój mąż tak się bał :DD że mi przechodziło ,bo musiałam go ratować :DD
W zdrowym ciele zdrowy duch , zdrowa głowa zdrowy brzuch.
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
życie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 596
Rejestracja: 18 października 2017, o 09:26

2 maja 2018, o 09:44

schanis22 pisze:
1 maja 2018, o 18:07
Opiuek pisze:
1 maja 2018, o 18:06
:) myślałem o tym swego czasu jak powinien wyglądać związek osoby zaburzonej.
Czy osoba zaburzona powinna być z kimś zdrowym czy zaburzonym?
Zdrowy chorego nie zrozumie,z drugiej strony chory może czuć się gorzej gdy druga połówka ma atak
w rezultacie oboje mogą mieć kryzys z którego ciężko im będzie wyjść ponieważ trudno jest pomagać
gdy samemu potrzebuje się pomocy.
Jak ja miałam ataki to mój mąż tak się bał :DD że mi przechodziło ,bo musiałam go ratować :DD
Hahaha. Też sobie teraz uświadomiłam, że ja pierwsze dwa tygodnie po ataku pozwoliłam sobie na leżenie i poznawanie co mi jest. Ale było mi to leżenie potrzebne, aby w końcu bez wyrzutów sumienia poleżeć. A jak zrozumialam, że to nerwica to zaczęłam działać, bo miałam motywację, którą właśnie dawały mi dzieci i mąż. Nie chciałam ich straszyć swoim stanem, bo czytając Szaffera i zaburzonych zrozumiałam, że będę żyć, więc zaczęłam żyć. W moim przypadku wiedziałam, że nie mogę być męczennicą, bo jest dla kogo walczyć. Ale wiem, że są osoby, które specjalnie się użalają nad sobą, aby zwrócić na siebie uwagę.
Wczoraj byłem bystry
i chciałem zmieniać świat.
Dziś jestem mądry,
więc zmieniam siebie.
Rumi
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1545
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

2 maja 2018, o 09:46

życie pisze:
2 maja 2018, o 09:44
schanis22 pisze:
1 maja 2018, o 18:07
Opiuek pisze:
1 maja 2018, o 18:06
:) myślałem o tym swego czasu jak powinien wyglądać związek osoby zaburzonej.
Czy osoba zaburzona powinna być z kimś zdrowym czy zaburzonym?
Zdrowy chorego nie zrozumie,z drugiej strony chory może czuć się gorzej gdy druga połówka ma atak
w rezultacie oboje mogą mieć kryzys z którego ciężko im będzie wyjść ponieważ trudno jest pomagać
gdy samemu potrzebuje się pomocy.
Jak ja miałam ataki to mój mąż tak się bał :DD że mi przechodziło ,bo musiałam go ratować :DD
Hahaha. Też sobie teraz uświadomiłam, że ja pierwsze dwa tygodnie po ataku pozwoliłam sobie na leżenie i poznawanie co mi jest. Ale było mi to leżenie potrzebne, aby w końcu bez wyrzutów sumienia poleżeć. A jak zrozumialam, że to nerwica to zaczęłam działać, bo miałam motywację, którą właśnie dawały mi dzieci i mąż. Nie chciałam ich straszyć swoim stanem, bo czytając Szaffera i zaburzonych zrozumiałam, że będę żyć, więc zaczęłam żyć. W moim przypadku wiedziałam, że nie mogę być męczennicą, bo jest dla kogo walczyć. Ale wiem, że są osoby, które specjalnie się użalają nad sobą, aby zwrócić na siebie uwagę.
Dokładnie tak to my sami musimy sobie poradzić z tym stanem :) mało tego damy radę !!
życie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 596
Rejestracja: 18 października 2017, o 09:26

2 maja 2018, o 11:51

Nipo pisze:
2 maja 2018, o 09:46
życie pisze:
2 maja 2018, o 09:44
schanis22 pisze:
1 maja 2018, o 18:07


Jak ja miałam ataki to mój mąż tak się bał :DD że mi przechodziło ,bo musiałam go ratować :DD
Hahaha. Też sobie teraz uświadomiłam, że ja pierwsze dwa tygodnie po ataku pozwoliłam sobie na leżenie i poznawanie co mi jest. Ale było mi to leżenie potrzebne, aby w końcu bez wyrzutów sumienia poleżeć. A jak zrozumialam, że to nerwica to zaczęłam działać, bo miałam motywację, którą właśnie dawały mi dzieci i mąż. Nie chciałam ich straszyć swoim stanem, bo czytając Szaffera i zaburzonych zrozumiałam, że będę żyć, więc zaczęłam żyć. W moim przypadku wiedziałam, że nie mogę być męczennicą, bo jest dla kogo walczyć. Ale wiem, że są osoby, które specjalnie się użalają nad sobą, aby zwrócić na siebie uwagę.
Dokładnie tak to my sami musimy sobie poradzić z tym stanem :) mało tego damy radę !!
Myślę, że jak mądrze to robimy to nas i naszych bliskich nerwica wzmacnia i uczy nowego rozsądnego życia. Najważniejsze nie bać się tego stanu.
Wczoraj byłem bystry
i chciałem zmieniać świat.
Dziś jestem mądry,
więc zmieniam siebie.
Rumi
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1545
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

2 maja 2018, o 11:56

życie pisze:
2 maja 2018, o 11:51
Nipo pisze:
2 maja 2018, o 09:46
życie pisze:
2 maja 2018, o 09:44


Hahaha. Też sobie teraz uświadomiłam, że ja pierwsze dwa tygodnie po ataku pozwoliłam sobie na leżenie i poznawanie co mi jest. Ale było mi to leżenie potrzebne, aby w końcu bez wyrzutów sumienia poleżeć. A jak zrozumialam, że to nerwica to zaczęłam działać, bo miałam motywację, którą właśnie dawały mi dzieci i mąż. Nie chciałam ich straszyć swoim stanem, bo czytając Szaffera i zaburzonych zrozumiałam, że będę żyć, więc zaczęłam żyć. W moim przypadku wiedziałam, że nie mogę być męczennicą, bo jest dla kogo walczyć. Ale wiem, że są osoby, które specjalnie się użalają nad sobą, aby zwrócić na siebie uwagę.
Dokładnie tak to my sami musimy sobie poradzić z tym stanem :) mało tego damy radę !!
Myślę, że jak mądrze to robimy to nas i naszych bliskich nerwica wzmacnia i uczy nowego rozsądnego życia. Najważniejsze nie bać się tego stanu.
DOkladnie naprawdę wiele nas uczy.Jak jesteśmy w zaburzeniu to sobie mówimy co oni pieprzą co nas to uczy.A tak naprawdę to jest lekcja życia i sygnał od organizmu zacznij żyć inaczej,złap do życia dystans :)
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

2 maja 2018, o 19:49

schanis22 pisze:
1 maja 2018, o 18:07

Jak ja miałam ataki to mój mąż tak się bał :DD że mi przechodziło ,bo musiałam go ratować :DD
:pp :DD :hehe: Zabiłaś mnie tym
:lov:
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
usunietenaprosbe
Gość

2 maja 2018, o 21:07

:) zaburzone żony są mężatkami,czyli można,czyli da się a ja jednak z jakiegoś powodu nie mogę tego dokonać.
Z drugiej strony po pewnym czasie pojawia się w związku nuda i rutyna która rozluźnia lub niszczy dotychczasowe więzi...
chyba jednak lepiej być singlem z kochanką niż zdradzanym mężem :?


Zdrada może pojawić się w każdym związku. Panuje pogląd, że kryzys w małżeństwie najczęściej pojawia się po około siedmiu latach, kiedy motylki w brzuchu znikają, a do związku wkrada się rutyna i nuda. Teraz naukowcy udowodnili, że w tym przekonaniu kryje się sporo prawdy. Okazało się, że istnieje konkretny przedział czasowy, w którym mężatki są najbardziej skłonne do romansowania.

Okres ten rozpoczyna się po około 6 latach od rozpoczęcia związku i trwa do około 10 roku. To właśnie wtedy panie czują się najbardziej znudzone swoim stałym partnerem i rozglądają się za kimś innym. Zdrada nie oznacza jednak automatycznie rozpadu stałego związku – nawet wówczas, gdy zostaje odkryta lub gdy zdradzająca poinformuje o niej partnera, jest szansa na jego uratowanie. Wszystko zależy od chęci małżonków bądź partnerów do uzdrowienia swoich relacji i gotowości do wybaczenia.

Naukowcy zbadali również, kiedy na zdradę najczęściej decydują się mężczyźni. Okazało się, że znacznie później niż panie, gdyż najczęściej dopiero po 11 latach związku. Badanie, którego wyniki opublikowano w "The Journal of Sex Research" objęło 423 osoby, które odpowiadały na pytania dotyczące podejścia do sprawy niewierności i określali, czy byłyby w stanie zdradzić partnera bądź partnerkę w określonych okolicznościach.

Twórcy badania stwierdzili, że o ile do zdrady popychają nas różne czynniki, bardzo często kluczowy jest lęk przed samotnością. Ich ustalenia do pewnego stopnia potwierdziły tzw. teorię siedmiu lat, po których większość związków przeżywa kryzys lub się rozpada. Teorię tę opierano przede wszystkim na statystykach dotyczących rozwodów, niemniej to nie znaczy, że nie ma ona również pewnych podstaw naukowych.

Wróćmy do motylków w brzuchu. Tzw. hormon miłości, czyli fenyloetyloamina, przestaje oszałamiać nasze zmysły po stosunkowo krótkim czasie – od półtora roku do czterech lat. Po tym czasie zaczynamy patrzeć na partnera inaczej, przestajemy go idealizować, a wady, które do tej pory uważaliśmy za "urocze", teraz zaczynają nas irytować. Wówczas następuje zwykle pierwszy kryzys. O ile partnerom uda się go przezwyciężyć, wytwarzany zostaje kolejny hormon, oksytocyna, dzięki której bardziej stabilnie reagujemy na partnera. Najnowsze wyniki badań sugerują, że kolejny kryzys pojawia się po kolejnych trzech-czterech latach związku.


https://kobieta.wp.pl/wiadomo-kiedy-mez ... 445920385a
życie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 596
Rejestracja: 18 października 2017, o 09:26

2 maja 2018, o 22:30

Opiuek pisze:
2 maja 2018, o 21:07
:) zaburzone żony są mężatkami,czyli można,czyli da się a ja jednak z jakiegoś powodu nie mogę tego dokonać.
Z drugiej strony po pewnym czasie pojawia się w związku nuda i rutyna która rozluźnia lub niszczy dotychczasowe więzi...
chyba jednak lepiej być singlem z kochanką niż zdradzanym mężem :?


Zdrada może pojawić się w każdym związku. Panuje pogląd, że kryzys w małżeństwie najczęściej pojawia się po około siedmiu latach, kiedy motylki w brzuchu znikają, a do związku wkrada się rutyna i nuda. Teraz naukowcy udowodnili, że w tym przekonaniu kryje się sporo prawdy. Okazało się, że istnieje konkretny przedział czasowy, w którym mężatki są najbardziej skłonne do romansowania.

Okres ten rozpoczyna się po około 6 latach od rozpoczęcia związku i trwa do około 10 roku. To właśnie wtedy panie czują się najbardziej znudzone swoim stałym partnerem i rozglądają się za kimś innym. Zdrada nie oznacza jednak automatycznie rozpadu stałego związku – nawet wówczas, gdy zostaje odkryta lub gdy zdradzająca poinformuje o niej partnera, jest szansa na jego uratowanie. Wszystko zależy od chęci małżonków bądź partnerów do uzdrowienia swoich relacji i gotowości do wybaczenia.

Naukowcy zbadali również, kiedy na zdradę najczęściej decydują się mężczyźni. Okazało się, że znacznie później niż panie, gdyż najczęściej dopiero po 11 latach związku. Badanie, którego wyniki opublikowano w "The Journal of Sex Research" objęło 423 osoby, które odpowiadały na pytania dotyczące podejścia do sprawy niewierności i określali, czy byłyby w stanie zdradzić partnera bądź partnerkę w określonych okolicznościach.

Twórcy badania stwierdzili, że o ile do zdrady popychają nas różne czynniki, bardzo często kluczowy jest lęk przed samotnością. Ich ustalenia do pewnego stopnia potwierdziły tzw. teorię siedmiu lat, po których większość związków przeżywa kryzys lub się rozpada. Teorię tę opierano przede wszystkim na statystykach dotyczących rozwodów, niemniej to nie znaczy, że nie ma ona również pewnych podstaw naukowych.

Wróćmy do motylków w brzuchu. Tzw. hormon miłości, czyli fenyloetyloamina, przestaje oszałamiać nasze zmysły po stosunkowo krótkim czasie – od półtora roku do czterech lat. Po tym czasie zaczynamy patrzeć na partnera inaczej, przestajemy go idealizować, a wady, które do tej pory uważaliśmy za "urocze", teraz zaczynają nas irytować. Wówczas następuje zwykle pierwszy kryzys. O ile partnerom uda się go przezwyciężyć, wytwarzany zostaje kolejny hormon, oksytocyna, dzięki której bardziej stabilnie reagujemy na partnera. Najnowsze wyniki badań sugerują, że kolejny kryzys pojawia się po kolejnych trzech-czterech latach związku.


https://kobieta.wp.pl/wiadomo-kiedy-mez ... 445920385a
Naście lat w związku i były kryzysy różne, bo muszą być, ale nie nadawałam im nigdy wartości wiedziałam, że miną. Nigdy też nie podchodziłam do związku, że to ten jedyny do końca życia i tylko ten, bo wiem, że nie mam na to do końca wpływu. Nuda w życiu się pojawia i tak samo w związku. Nie ma chyba różnicy, czy jest się w związku, czy nie, więc tskie statystyki uczonych są po nic. Tak samo z dziećmi. Nigdy nie planowałam, bo wiedziałam, że jak będą to będą, a jak nie to też będę żyć. Również na to nie mam do końca wpływu. Dlatego teraz wiem jak na nerwicę patrzeć i jak z nią żyć. Jest mi ciężko z nią, ale nie boje się jej i czasami specjalnie bardzo małymi kroczkami przechodzę kryzysy, aby zrozumieć ją bardziej.
Dlatego jak chcesz być singlem to bądź. To ma być tylko twoja decyzja, bo my na forum, ani żadni uczeni nie podpowiemy Tobie co dla ciebie jest/ będzie najlepsze. Masz prawo do swoich i tylko swoich decyzji. Żyj swoim życiem, a nie patrz jak inni żyją i jacy niby piękni, młodzi i bogaci są. I czy się zdradzają, czy nie. To jest ich życie, a ty masz swoje i ciesz się z nim. Nie kombinuj tylko żyj, a co ci życie przyniesie........
Wczoraj byłem bystry
i chciałem zmieniać świat.
Dziś jestem mądry,
więc zmieniam siebie.
Rumi
usunietenaprosbe
Gość

3 maja 2018, o 07:52

Obrazek
Ja i moja druga połówka ;) związek ze mną jest jak pieszczoty ze śmiercią :huh :^
Awatar użytkownika
Iwona29
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1899
Rejestracja: 10 maja 2017, o 08:53

3 maja 2018, o 09:34

Opiuek pisze:
30 kwietnia 2018, o 18:20
Ciasteczko jak zwykle rozwala system,znajdź sobie młodszą :D no genialne w swej prostocie.
Prawdę mówiąc w tym wszystkim to nie metryka jest problemem tylko ja nim jestem.
Nikt mnie nie nauczył... pozyskiwania partnerek :D no bo co,mam podejść do jakiejś na ulicy i co jej powiedzieć?

"Cześć,bardzo mi się podobasz,co z tym zrobimy" :)
a może "mam w domu przepyszny paprykarz,może wpadniesz na kromkę"?

Gdybym był postawny i przystojny to mógłbym się powygłupiać w ten sposób
i prawdopodobnie poznałbym jakąś jajcarę ale w moim przypadku ani fizyczność ani psychiczność nie jest atutem.
Co pozostaje,małżeństwo z rozsądku chyba :)
Ty myślisz że nie zasługujesz na kobietę bo jesteś mało atrakcyjny.Skąd u Ciebie to mniemanie??
Może akurat jesteś przystojnym facetem podobającym się nie jednej dziewczynie.

Może któraś czeka na krok z Twojej strony.Na jakiś gest.
Każdy ma prawo do miłości i bycia szczęśliwym.Czy "ładny czy ten przeciętny" jak to mówią.
Wyjdź z domu.Żeby kogoś poznać musisz gdzieś się wybrać.Nie bój się.Poszerzaj swoją strefę komfortu i otwórz się.

Masz pracę czyli kontakt z ludźmi nie powinien być trudny.
Walcz ! Nie uciekaj bo wygrasz😉
Jak nie Ty to kto.
" Będziesz kiedyś bardzo szczęśliwa,powiedziało życie...Ale najpierw sprawię, że będziesz silna"🙂
Awatar użytkownika
Iwona29
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1899
Rejestracja: 10 maja 2017, o 08:53

3 maja 2018, o 09:36

Opiuek pisze:
3 maja 2018, o 07:52
Obrazek
Ja i moja druga połówka ;) związek ze mną jest jak pieszczoty ze śmiercią :huh :^
Nie przesadzaj! Zbyt ostro podchodzisz do siebie.
Walcz ! Nie uciekaj bo wygrasz😉
Jak nie Ty to kto.
" Będziesz kiedyś bardzo szczęśliwa,powiedziało życie...Ale najpierw sprawię, że będziesz silna"🙂
usunietenaprosbe
Gość

3 maja 2018, o 10:25

Dla mnie wszystko jest jakieś takie...trudniejsze,nawet kiedyś skonstruowałem pewną myśl
że muszę płacić za to co inni dostają za darmo ;)
Uroda i fizyczność to tylko morza w kroplu a z tą śmiercią wyżej,chodziło mi nie o mój wygląd
tylko o mój stan wewnętrzny.
Czuję się wymarły,ciągle "wyginam" :D jak zagrożony gatunek i w dodatku bardzo mi trudno wyrazić siebie.
Muszę się zmuszać do pisania i do myślenia o tym co chcę powiedzieć żeby być dobrze zrozumianym..
tak jak wyżej napisałem,wszystko sprawia mi trudność większą niż dawniej.
Dawniej byłem bardziej pewny siebie i bardziej energiczny,ekstrawertyczny etc
a teraz już nie ma we mnie tego entuzjazmu i energii.
Łażę jakiś taki nijaki i tylko miewam chwile podwyższonego nastroju od czasu do czasu.
Może za miesiąc pójdę do miasta po pracy,ot tak połazić i zobaczyć co się stanie :)
ale najpierw muszę wziąć wypłatę i kupić jakieś ubranie bo łażę w dziadach jakbym korzystał z opieki społecznej.
Nawet niektórzy bezdomni mają lepsze ciuchy :) i nie,to nie jest dla mnie problem i kolejny powód do smutku.
Po prostu nigdy nie chciałem być modny i nosić na sobie szpanerskich rzeczy.
Wolę być niewidzialny w tłumie,opanowanie sztuki niewidzialności zajęło mi parę lat.
Awatar użytkownika
Iwona29
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1899
Rejestracja: 10 maja 2017, o 08:53

3 maja 2018, o 10:36

Opiuek pisze:
3 maja 2018, o 10:25
Dla mnie wszystko jest jakieś takie...trudniejsze,nawet kiedyś skonstruowałem pewną myśl
że muszę płacić za to co inni dostają za darmo ;)
Uroda i fizyczność to tylko morza w kroplu a z tą śmiercią wyżej,chodziło mi nie o mój wygląd
tylko o mój stan wewnętrzny.
Czuję się wymarły,ciągle "wyginam" :D jak zagrożony gatunek i w dodatku bardzo mi trudno wyrazić siebie.
Muszę się zmuszać do pisania i do myślenia o tym co chcę powiedzieć żeby być dobrze zrozumianym..
tak jak wyżej napisałem,wszystko sprawia mi trudność większą niż dawniej.
Dawniej byłem bardziej pewny siebie i bardziej energiczny,ekstrawertyczny etc
a teraz już nie ma we mnie tego entuzjazmu i energii.
Łażę jakiś taki nijaki i tylko miewam chwile podwyższonego nastroju od czasu do czasu.
Może za miesiąc pójdę do miasta po pracy,ot tak połazić i zobaczyć co się stanie :)
ale najpierw muszę wziąć wypłatę i kupić jakieś ubranie bo łażę w dziadach jakbym korzystał z opieki społecznej.
Nawet niektórzy bezdomni mają lepsze ciuchy :) i nie,to nie jest dla mnie problem i kolejny powód do smutku.
Po prostu nigdy nie chciałem być modny i nosić na sobie szpanerskich rzeczy.
Wolę być niewidzialny w tłumie,opanowanie sztuki niewidzialności zajęło mi parę lat.
To zmień to co dzieje się z Tobą....Ubierz jak to mówisz lepsze wdzianko i idź do tego miasta.Pokaz się.Usiadz na ławce czy pospaceruje i rozejrzyj się.Nie jest tak źle z Tobą jak myślisz.Oceniasz się sam.Pozwol komuś spojrzeć na siebie i dac mu powiedzieć chociażby w jego myślach że " fajny facet z Ciebie "
Walcz ! Nie uciekaj bo wygrasz😉
Jak nie Ty to kto.
" Będziesz kiedyś bardzo szczęśliwa,powiedziało życie...Ale najpierw sprawię, że będziesz silna"🙂
ODPOWIEDZ