Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Jak uwolniłem się od narcyza, który mnie gnębił przez ponad 6 lat szkoły

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
ODPOWIEDZ
michal7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 25 grudnia 2021, o 15:14

27 grudnia 2021, o 08:29

Dzień dobry, miałem tu nie pisać, jako że mam różne doświadczenia z forami internetowymi, ale jak zobaczyłem, że jest dział, w którym można napisać o samym sukcesie i procesie dojścia do niego, postanowiłem, że napiszę.

Mam 35 lat i choruję psychicznie na F20.0

Moja choroba, choć z naukowego punktu widzenia nie jest to takie pewne, wykształciła się w wyniku GasLightingu (o tym co to tutaj) ze strony mamy, być może także i taty, ale tego nie jestem pewien, a następnie w wyniku niskiej samooceny z tego powodu, w wejście w relację w latach szkolnych z kolegą, który był (i pewnie nadal jest) narcyzem. Zaczęło się od tego, że ów narcyz (nazwijmy go N), a więc N ujął mnie swoim stosunkiem do mnie. Był bardzo (z początku) opiekuńczy i adorujący. Był pierwszą osobą, która widziała we mnie i mówiła mi o tym, jakieś pozytywne cechy. Szybko zdobył moje zaufanie. Jednak niedługo potem zaczął się dziwnie wobec mnie zachowywać. Z jednej strony chwalił i doceniał, z wraz z biegiem czasu trwania w relacji, zaczął mnie krytykować. Z początku myślałem, że to jakiś przypadek, że mu się "wymsknęło" tym bardziej, że jak tylko zaczynałem się wycofywać i pokazywać, że jego zachowanie mnie boli, stosował kontrtaktykę i znów mi prawił komplementy. To było ponad 20 lat temu, mieliśmy wtedy 8-15 lat, więc nie do końca pamiętam szczegóły. Ale do rzeczy. Pamiętam, że pewnego razu, jeszcze w podstawówce (chodziliśmy do jednej klasy) chciał, żebym zrobił coś, na do nie miałem ochoty. Instynktownie wyczułem, że jak powiem "wprost" to mnie skrytykuje, więc powiedziałem, że "nie dam rady tego zrobić". Na co on mnie zmieszał z błotem, wyśmiał i przez następne kilka lat, powtarzał codziennie "ty byś powiedział, że nie dasz rady". Po ukończeniu gimnazjum, byłem wrakiem. Moje serce przypominało tatar, miałem mnóstwo natrętnych myśli, a moja pewność siebie była na poziomie -100. W liceum poszliśmy razem do tej samej szkoły, jednak byliśmy w innych klasach. Wtedy to postanowiłem, że skoro już nie jesteśmy w tych samych klasach, to spróbuję się od niego odciąć. W liceum w klasie poznałem nowych znajomych, założyliśmy kółko wzajemnej adoracji. Niestety, nie byli do przykładni ludzie. Pili alkohol i zapraszali mnie na imprezy zakrapiane nim. W tym czasie byłem też czynnie uzależniony od porno i gier komputerowych. Z N nie utrzymywałem kontaktów, i powoli, moja niska samoocena zaczęła zmieniać się w nienawiść do N i do matki w połączeniu z zimną logiką. Na studiach moje F20.0, o którym wtedy nie wiedziałem, przybrało na sile. Cały czas prowadziłem z N dialogi w swoje głowie próbując znaleźć odzywkę, po której, gdyby mnie zaczepił, dałby mi spokój i uznał moją wartość. Jedna z osób z kółka adoracji z liceum, z którym utrzymywałem jeszcze kontakt na studiach, poprosiła N, żeby ze mną pogadał, bo odpływam. I faktycznie odezwał się. Wyglądało na to, że się zmienił. Ja jednak nie ufałem mu w pełni ale zgodziłem się na kilka spotkań. Pewnego razu byliśmy na pewnym moście w mieście. Mówi do mnie: "Wiesz, będę się uczył programować w Javie, pracuję teraz jako administrator, dostałem do przeczytania 2 książki.... TY byś powiedział, że nie dasz rady". Kiedy usłyszałem ostatnie zdanie, wpatrywałem się w dal i nic nie odpowiedziałem. On też nic nie mówił. Zrozumiałem, że chce wybadać moją reakcję. Po 5 sekundach odwróciłem się w jego stronę i bez emocji wpatrywałem się w jego oczy. Tak przez kolejne 5 sek. I zobaczyłem w jego oczach strach. Po 5 sekundach zrozumiałem, że nie powiedział, że ja bym nie dał rady, dlatego, że faktycznie ja bym nie dał, tylko dlatego, że sam się bał, że on nie da rady, i chciał moim kosztem się wybić. Odpowiedziałem mu "Jak się w to wgryziesz to to jest nawet całkiem przyjemne" (studiowałem informatykę). On na to "wiem" po czym "a może chciałbyś cośtam ode mnie? Chętnie Ci to dam" Ja na to "Nie dzięki". Po czym z jeszcze większym lękiem wpatrywał się na mnie. Po kilku dniach wydałem jedno świństwo, jakie razem zrobiliśmy pewnej osobie wcześniej. Facet bał się, że go wydam i zaczął mnie obrażać, na Gadu-Gadu (stary komunikator). Zapytał "No i może jeszcze powiedziałeś jej o mnie, że to ja robiłem?", ja na to "No co ty, nie wydałbym Ciebie". A on "Co za debil z ciebie, tak wszystko zje***", Wtedy sobie pomyślałem "Tak? To zobaczymy" I wydałem go. Gostek następnego dnia oddał mi kasę, którą mi był winny od kilku miesięcy, nawet go nie prosiłem. A jak widział mnie na osiedlu, to spieprzał na drugą stronę ulicy, udając że mnie nie widzi.

Kilka miesięcy później trafiłem do szpitala i zacząłem się leczyć na F20.0 Tam się nawróciłem i przebaczyłem i jemu i mamie. Kolejne 6 lat to było wychodzenie na prostą z patologicznego nastroju. Obecnie od czasu rozpoznania minęło 14 lat, czuję się zupełnie inaczej, i dzięki YT i internetowi jak i Piśmie Świętemu (szczególnie dzięki Kazaniu na Górze (Mt 5)) rozumiem wiele zachować N i matki. Jakość mojego zdrowia psychicznego jest znacznie lepsza, czasem jest lepiej, czasem gorzej, ale mam perspektywy.

Może komuś przyda się sposób uwolnienia się od narcyza.

Pozdrawiam
Awatar użytkownika
Sauron10
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 190
Rejestracja: 7 listopada 2023, o 14:51

7 listopada 2023, o 20:13

Miałem do czynienia z narcyzką - mam nadzieję że pierwszy i ostatni raz w życiu...
Jak jestem empatyczny - zginiesz w starciu z narcyzem...
Widzisz jakie to tchórze? oni po tobie skaczą dopóki mogą - to są słabi ludzie w głębi duszy i żałośni...
ODPOWIEDZ