Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Jak poradziłem sobie z lękami

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
witorrr98
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1543
Rejestracja: 17 października 2017, o 23:08

26 stycznia 2019, o 18:05

Dobre wpisy :) Miło, że ktoś poświęcił czas na napisanie fajnie rozłożonego materiału o swoich spostrzeżeniach :]
Awatar użytkownika
Wiktor96
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 87
Rejestracja: 24 maja 2018, o 16:03

5 lutego 2019, o 18:26

Część 8

9. STRES, WRAŻLIWOŚĆ, KRYZYSY

WYCOFANIE Z ŻYCIA
Dlaczego wycofujemy się z życia odczuwając lek? Dlaczego rezygnujemy z tego co do tej pory nas cieszyło?

Myślę ze najbardziej oczywistym powodem jest to ze po prostu objawy nas przerażają i oddajemy im większość uwagi.
Zabiera nam to sporo siły a dodatkowo umysł po prostu odsuwa wszystko inne dopóki nie zażegnamy naszego "zagrożenia".

Po sobie widzę ze bardzo częstym powodem było to ze odsuwałem wszystkie zajęcia na moment kiedy
będzie już normalnie, kiedy już będę się czuł dobrze - teraz się zajmę odurzeniem a potem życiem.
Niestety takie podejście powoduje ze sami nie dajemy sobie tej normalności, ponieważ podsycamy stan napięcia
i poczucia ze coś jest nie tak.
CZEKAMY NA NORMALNOŚĆ KTÓREJ SAMI SOBIE NIE DAJEMY.
Po części wynikało to może z tego ze chciałem wreszcie zając się na poważnie swoim wnętrzem, przeżyciami,
przestać udawać ze wszystko gra i to było by okej gdyby nie sposób w jaki starałem się to zrobić nie mając
żadnej wiedzy na temat zaburzenia.


Pamiętam jak nawet w jakimś poście pisałem ze po prostu czekam aż poprawi mi się nastrój i chęci przyjdą same,
co nie do końca było dobrym podejściem. Bardzo dobrze opisane jest to tutaj:
klucz-odburzenia-nastawienie-normalno-ciowe-t3695.html

Kolejnym powodem może być brak pewności siebie, zatrzymywanie swoich działań przez nadmiar wątpliwości, przejmowanie
się krytyka innych, brakiem uznania itp.


TO GDZIE LEŻY GRANICA MIĘDZY BYCIEM WYROZUMIAŁYM DLA SIEBIE A PRZEŁAMYWANIEM LĘKU I ZMUSZANIEM SIĘ?
Myślę ze podstawowe pytanie jakie możemy sobie zadać to jak bardzo ograniczyliśmy się przez objawy. Czy jesteśmy
w stanie funkcjonować, pracować i uczyć się w jakimś zadowalającym DLA NAS stopniu, czy nie zrezygnowaliśmy z tego czego na prawde pragniemy?
I tutaj niech nam podpowie intuicja, sami najlepiej wiemy jak czujemy ze nasze życie się zmieniło i nad czym warto
pracować, do czego warto się przełamywać i jak przesuwać granice leku.
Nie chce tutaj rozpisywać się o tym jak odważnym możesz się stać i brać życie w swoje ręce bo mnie po prostu
takie podejście nieco drażni. :D


Dodatkowo pomocne możne okazać się wyznaczenie sobie pewnych zasad, których trzymamy się na siłę nawet w te najgorsze dni
(chociażby 5 min spaceru dziennie - mi to bardzo pomagało).
Pamiętajmy ze im bardziej wycofujemy się z życia, tym więcej jest przestrzeni dla leku, i ogólnie całego zaburzenia.
A jeśli sami nie potrafimy tej granicy przesuwać polecam szukać porad tu na forum, na terapii.


PORADY
Kogo słuchać? Czyje rady są lepsze? Jak traktować zaburzenie?
Ja sam miałem takie pytania, bo mimo że posty odburzonych opisywały te same zasady to w odmienny sposób
stąd często nie wiedziałem już kogo słuchać.
To jaki styl opisywania zaburzeń i traktowanie nerwicy nam bardziej odpowiada zależy od nas samych.
Tutaj znów przychodzi nam z pomocą nasza koleżanka intuicja.
Nerwice choć opierają się zawsze na tym samym schemacie mogą się od siebie różnić ze względu na nasze przeżycia,
charakter, dojrzałość itp. Dlatego też jeśli czujesz że bardziej pasuje Ci podejście życiowego wojownika niż duchowego odkrywcy to już jest kwestia indywidualna i sami czujemy co jest nam bliższe.


I tutaj chciałbym zaznaczyć że nie każda rada którą przeczytacie jest w stanie wam pomóc ponieważ może nie trafić
do tego czego aktualnie potrzebujecie i na jakim etapie zaburzenia jesteście.
I to nie oznacza że coś z wami nie tak ;).
Dlatego polecam czytać dużo historii i korzystać z różnych źródeł na temat wyjścia z zaburzenia bo może się okazać
że ktoś przedstawi to samo innymi słowami i to do nas trafi.


Warto jest także wracać do tego co już czytaliśmy, bo może się okazać że w naszym aktualnym stanie zaburzenia jesteśmy
wyciągnąć z tego więcej niż kiedyś.
Stąd czasem pewne osoby piszą że wpadnie im jakieś przemyślenie i zastanawiają się jako mogli wcześniej na to nie wpaść i dzielą się nim z innymi a dla nas nic to nie zmieni bo musimy jeszcze przetrawić sobie pewne rzeczy, przejść jeszcze pewną drogę by dopiero zająć się zmianą podejścia do życia itp.




KRYZYSY
Kryzysem nazywałem każdy mój dzień i myślę ze dla wielu nasze zmagania mogą tak wyglądać.
Mimo wszystko w tym ciągłym dołku były głębsze dołki i zakręty i na radzeniu sobie z nimi chciałem się tutaj skopić.

AKCEPTACJA(co oni mają z tą akceptacją pewnie ktoś pomyśli :D)
Pierwsze czego się nauczyłem to przyjąć to i akceptować że teraz jest mi gorzej. Nie wybiegać myślami za daleko,
nie dramatyzować, przyznać obiektywnie że jest kiepsko, ale zgodzić się na to tak po prostu.
Nie analizować za dużo, nie kombinować i nie zmieniać.
Akceptować nie po to by minęło, nie po by coś się zmieniło, tylko tak po prostu bez żadnych wymagań i oczekiwań.
To nam daję prawdziwe pogodzenie się z aktualnym stanem i zwiększa nasz spokój.


NIE OSZUKUJ SIĘ
Nie zaprzeczać temu że jest mi źle, przestać robić z siebie supermana , przyznać się do tego że jest mi gorzej. Byłem do niedawna z tych którzy za bardzo nie prosili o pomoc i próbowali dać radę mimo wszystko. Teraz wiem że to nie jest potrzebne, wycofanie się z pewnych obowiązków, leżenie cały dzień w gorszej chwili to nie jest porażka tylko szacunek do siebie i swoich możliwości na daną chwilę.

WRÓĆ DO PODSTAW:
Polecam w trudnych chwilach wracać do tego co już wiemy, czasem nam to poukłada nasze rozbiegane myśli a czasem
uspokoi nasz stan emocjonalny gdy pobiegniemy za daleko za naszymi obawami.


I tutaj taka "ciekawostka", zauważyłem że u mnie po największych kryzysach przychodziły największe przełomy i może
czasem to jest po prostu potrzebne żebyśmy ruszyli z miejsca ;).




JAK UWIERZYĆ ZE TO NERWICA? DLACZEGO STOJĘ W MIEJSCU?
Pierwszym powodem może być po prostu zbyt mała wiedza na temat nerwicy i nie dostrzeganie
wielu podobieństw. Dlatego warto jest czytać obszerne opisy mechanizmu lękowego, derealizacji, depersonalizacji,
im więcej podobieństw zauważymy tym łatwiej będzie nam uwierzyć że nasz problem wcale nie jest taki wyjątkowy
i że możemy go już nazwać.


Drugą rzeczą która mi pomagała gdy nie wierzyłem w diagnozę nerwicy jest lęk.
To on zdradza całą naszą nerwice, no bo skoro mamy schizofrenie, raka mózgu i jesteśmy psychopatami to po co
nam ten chorobowy lęk którego nigdy wcześniej nie doświadczyliśmy?
Skąd ten ogromny egocentryzm i taki strach przed co nam jest? Czy kiedykolwiek aż tak baliśmy
się gdy działo się z nami coś niedobrego?

Gdy sporo już wiedziałem pomyślałem sobie - okej może i mam nerwice, ale oprócz tego na pewno mam masę innych kłopotów. Na pewno mam zaburzenia osobowości, Chad, i coś nie tak z moimi nadnerczami...Ale mimo to, największym problemem z całej tej wesołej gromadki jest lęk, poziom przerażenia który nigdy mnie nie dotknął, stąd zajmę się najpierw nim.
I to wam bardzo polecam, jeśli zganiacie na wszystko inne to okej, ale myślę że jesteście w stanie dostrzec że lęk
jest jednym z waszych problemów i może nim warto się nim najpierw zająć?


No niby ja to wszystko wiem, niby akceptuje ale dalej trwam w nerwicy...
I ja również miałem takie etapy w których nic nie rozumiałem, zrobiłem jakieś tam kroczki ale nic się nie zmieniało.
I oto błędy które ja popełniałem które może komuś pomogą:
1.Nie dawałem sobie pobyć w miejscu i poczuć się gorzej- ciągle wymagałem postępu
2.Nie byłem konsekwentny w stosowaniu podstaw (akceptacja, ignorowanie, postawa normalnościowa)
(I tutaj taka moja jedyna wizualizacja która udało mi się stworzyć przez kilka lat nerwicy: do akceptowania i ignorowania lęku - wyobrażałem sobie agresywnego psa który na mnie biegnie a ja mowie "bierz mnie, poddaje się", odwracam się do niego plecami i idę w swoją stronę nie czekając
w napięciu co dalej tylko oglądam sobie krajobraz przede mną - to świetnie oddaje jak powinniśmy odpuszczać kontrole moim zdaniem)

4.Zganianie na swój charakter, na innych, na wszystko wokół - to opisuje niżej



JAK ŻYĆ BĘDĄC OSOBA NADWRAŻLIWA? STRES I OTOCZENIE
Czy z nami wrażliwymi jest rzeczywiście coś nie tak?
W psychologii występuje nawet określenie WWO (wysoce wrażliwa osoba), opisująca jednostkę z dużą zmiennością
nastroju, zdolną do głębokich przemyśleń, wielu analiz i ogólnie szeroko pojętego widzenia tego czego przeciętny
człowiek nie zauważa.


Najpierw chciałbym zaznaczyć że ten temat to dla naszych lęków i kochanej nerwicy doskonała pożywka.
No bo ciężko znaleźć coś innego co będzie dla nas tak istotne i na czym się zatrzymamy.
Kto z nas nie podejmował pracy nad zaburzeniem przez takie stwierdzenia jak:
*widzę za dużo cierpienia i niesprawiedliwości na świecie
*LUDZIE MNIE ŹLE TRAKTUJĄ
*JESTEM ZBYT WRAŻLIWY ŻEBY ŻYĆ
*WIDZĘ ZA DUŻO ZŁA NA ŚWIECIE
*TO PRZEZ MÓJ CHARAKTER NIE POTRAFIĘ WYJŚĆ Z NERWICY
*ZE MNĄ OD ZAWSZE BYŁO COŚ NIE TAK
*NIE ZMIENIĘ JUŻ SWOJEJ ODPORNOŚCI NA STRES


Dlatego pierwsze czym warto się zająć, to odpuścić sobie walkę z takimi przeświadczeniami, z każdym z nas
jest wszystko w porządku, różnimy się poziom wrażliwości i wychowaniem ale nie oznacza to że któryś jest lepszy
lub gorszy. Akceptacja naszego charakteru nie oznacza porażki, nie oznacza że jesteśmy słabi.
Każdy z nas jest taki jaki miał być, to tylko niewłaściwie przekonania (o tym zaraz), lub właśnie nerwica
powoduje że zaczynamy to codziennie dostrzegać i nad tym ubolewamy.
Sama nerwica w moim przypadku wzmagała poczucie braku sprawiedliwości na świecie i sprawiała że zacząłem "wymagać"
od świata.

Ja od zawsze byłem taką osobą, stresowałem się maksymalnie wszystkim, widziałem wszystko, zależności między wydarzeniami, obserwowałem mimikę twarzy, analizowałem dlaczego ktoś się taki jest, skąd co wynika, wiecznie byłem
zamyślony, zastanawiałem się jak wypadnę przed innymi - ogólnie mówiąc ciągle siedziałem w swojej głowie.
I skąd to się wzięło? Ano właśnie z moich predyspozycji do których dołożyło się kiepskie wychowanie i niepotrzebne
nakładanie na siebie długotrwałego stresu związanego z takimi przeświadczeniami jak:


*MUSISZ COŚ ROBIĆ ŻEBY ZASŁUŻYĆ NA SZACUNEK I UWAGĘ INNYCH - stąd moje przeświadczenia że nikt się nie liczy z moim zdaniem, a w nerwicy lęk przed samotnością, kompulsje by zwrócić uwagę na siebie co opisywałem wcześniej

*NIE JESTEŚ WYSTARCZAJĄCO DOBRY - i ciągłą potrzeba zmiany, trzymanie się podejścia ze ciągle muszę stawać się lepszym,
i nie było w tym zdrowego podejścia do rozwoju tylko brak akceptacji tego jaki jestem na prawdę, nie zwracanie uwagi
na swoje prawdziwe potrzeby itp Stąd byłem zawsze ciągle zamyślony, rozkojarzony bo traciłem uwagę i energie na sobie a nie na otoczeniu

*MUSISZ ZACZĄĆ TRAKTOWAĆ WSZYSTKO POWAŻNIE - to dołożyło do tego wszystkiego stresu, bo zacząłem tak bardzo poważnie
traktować swoja przyszłość, zawód, utrzymanie że finalnie musiało to skończyć się uruchomieniem reakcji walcz bądź uciekaj a potem już sami wiecie jak to jest.

Dostrzeżenie tych i paru innych błędnych spostrzeżeń sprawiło że już nie staram się szukać normalności w odniesieniu
do tego jaki byłem wcześniej. Ale teraz mam zadanie stworzyć nową normalność opartą na tym by nie zmieniać się już na siłę, nie porzucać swoich prawdziwych potrzeb no i nie traktować tak wszystkiego na poważnie.
Dodatkowo pamiętam by nie zganiać swojego stresu na innych, tylko wziąć odpowiedzialność za tą część stresu związaną z naszym podejściem do tego co nas spotyka.

I to właśnie umożliwi mi utrzymać tą moją wrażliwość na poziomie "znośnym" co dla mnie jest ogromnym
osiągnięciem.

I ja wiem że dla niektórych te moje przeświadczenia to błahostki i macie rację ale ja potrzebowałem tyle czasu
by to dojrzeć i się tym zająć, może ktoś miał podobnie i w jakiś sposób mu to pomoże.
Jest nawet taki cytat który w bardzo trafny sposób podsumuje to wszystko i z nim was
zostawiam.

"Czasem przechodzimy cały świat by dojrzeć ze szczęście mieliśmy tuz obok siebie.
Ale mimo wszystko musieliśmy przejść ten cały świat by je dojrzeć"
TWARDE UPADKI BO WYSOKIE LOTY

Coś ode mnie ;)
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1545
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

5 lutego 2019, o 18:52

Wiktor96 pisze:
5 lutego 2019, o 18:26
Część 8

9. STRES, WRAŻLIWOŚĆ, KRYZYSY

WYCOFANIE Z ŻYCIA
Dlaczego wycofujemy się z życia odczuwając lek? Dlaczego rezygnujemy z tego co do tej pory nas cieszyło?

Myślę ze najbardziej oczywistym powodem jest to ze po prostu objawy nas przerażają i oddajemy im większość uwagi.
Zabiera nam to sporo siły a dodatkowo umysł po prostu odsuwa wszystko inne dopóki nie zażegnamy naszego "zagrożenia".

Po sobie widzę ze bardzo częstym powodem było to ze odsuwałem wszystkie zajęcia na moment kiedy
będzie już normalnie, kiedy już będę się czuł dobrze - teraz się zajmę odurzeniem a potem życiem.
Niestety takie podejście powoduje ze sami nie dajemy sobie tej normalności, ponieważ podsycamy stan napięcia
i poczucia ze coś jest nie tak.
CZEKAMY NA NORMALNOŚĆ KTÓREJ SAMI SOBIE NIE DAJEMY.
Po części wynikało to może z tego ze chciałem wreszcie zając się na poważnie swoim wnętrzem, przeżyciami,
przestać udawać ze wszystko gra i to było by okej gdyby nie sposób w jaki starałem się to zrobić nie mając
żadnej wiedzy na temat zaburzenia.


Pamiętam jak nawet w jakimś poście pisałem ze po prostu czekam aż poprawi mi się nastrój i chęci przyjdą same,
co nie do końca było dobrym podejściem. Bardzo dobrze opisane jest to tutaj:
klucz-odburzenia-nastawienie-normalno-ciowe-t3695.html

Kolejnym powodem może być brak pewności siebie, zatrzymywanie swoich działań przez nadmiar wątpliwości, przejmowanie
się krytyka innych, brakiem uznania itp.


TO GDZIE LEŻY GRANICA MIĘDZY BYCIEM WYROZUMIAŁYM DLA SIEBIE A PRZEŁAMYWANIEM LĘKU I ZMUSZANIEM SIĘ?
Myślę ze podstawowe pytanie jakie możemy sobie zadać to jak bardzo ograniczyliśmy się przez objawy. Czy jesteśmy
w stanie funkcjonować, pracować i uczyć się w jakimś zadowalającym DLA NAS stopniu, czy nie zrezygnowaliśmy z tego czego na prawde pragniemy?
I tutaj niech nam podpowie intuicja, sami najlepiej wiemy jak czujemy ze nasze życie się zmieniło i nad czym warto
pracować, do czego warto się przełamywać i jak przesuwać granice leku.
Nie chce tutaj rozpisywać się o tym jak odważnym możesz się stać i brać życie w swoje ręce bo mnie po prostu
takie podejście nieco drażni. :D


Dodatkowo pomocne możne okazać się wyznaczenie sobie pewnych zasad, których trzymamy się na siłę nawet w te najgorsze dni
(chociażby 5 min spaceru dziennie - mi to bardzo pomagało).
Pamiętajmy ze im bardziej wycofujemy się z życia, tym więcej jest przestrzeni dla leku, i ogólnie całego zaburzenia.
A jeśli sami nie potrafimy tej granicy przesuwać polecam szukać porad tu na forum, na terapii.


PORADY
Kogo słuchać? Czyje rady są lepsze? Jak traktować zaburzenie?
Ja sam miałem takie pytania, bo mimo że posty odburzonych opisywały te same zasady to w odmienny sposób
stąd często nie wiedziałem już kogo słuchać.
To jaki styl opisywania zaburzeń i traktowanie nerwicy nam bardziej odpowiada zależy od nas samych.
Tutaj znów przychodzi nam z pomocą nasza koleżanka intuicja.
Nerwice choć opierają się zawsze na tym samym schemacie mogą się od siebie różnić ze względu na nasze przeżycia,
charakter, dojrzałość itp. Dlatego też jeśli czujesz że bardziej pasuje Ci podejście życiowego wojownika niż duchowego odkrywcy to już jest kwestia indywidualna i sami czujemy co jest nam bliższe.


I tutaj chciałbym zaznaczyć że nie każda rada którą przeczytacie jest w stanie wam pomóc ponieważ może nie trafić
do tego czego aktualnie potrzebujecie i na jakim etapie zaburzenia jesteście.
I to nie oznacza że coś z wami nie tak ;).
Dlatego polecam czytać dużo historii i korzystać z różnych źródeł na temat wyjścia z zaburzenia bo może się okazać
że ktoś przedstawi to samo innymi słowami i to do nas trafi.


Warto jest także wracać do tego co już czytaliśmy, bo może się okazać że w naszym aktualnym stanie zaburzenia jesteśmy
wyciągnąć z tego więcej niż kiedyś.
Stąd czasem pewne osoby piszą że wpadnie im jakieś przemyślenie i zastanawiają się jako mogli wcześniej na to nie wpaść i dzielą się nim z innymi a dla nas nic to nie zmieni bo musimy jeszcze przetrawić sobie pewne rzeczy, przejść jeszcze pewną drogę by dopiero zająć się zmianą podejścia do życia itp.




KRYZYSY
Kryzysem nazywałem każdy mój dzień i myślę ze dla wielu nasze zmagania mogą tak wyglądać.
Mimo wszystko w tym ciągłym dołku były głębsze dołki i zakręty i na radzeniu sobie z nimi chciałem się tutaj skopić.

AKCEPTACJA(co oni mają z tą akceptacją pewnie ktoś pomyśli :D)
Pierwsze czego się nauczyłem to przyjąć to i akceptować że teraz jest mi gorzej. Nie wybiegać myślami za daleko,
nie dramatyzować, przyznać obiektywnie że jest kiepsko, ale zgodzić się na to tak po prostu.
Nie analizować za dużo, nie kombinować i nie zmieniać.
Akceptować nie po to by minęło, nie po by coś się zmieniło, tylko tak po prostu bez żadnych wymagań i oczekiwań.
To nam daję prawdziwe pogodzenie się z aktualnym stanem i zwiększa nasz spokój.


NIE OSZUKUJ SIĘ
Nie zaprzeczać temu że jest mi źle, przestać robić z siebie supermana , przyznać się do tego że jest mi gorzej. Byłem do niedawna z tych którzy za bardzo nie prosili o pomoc i próbowali dać radę mimo wszystko. Teraz wiem że to nie jest potrzebne, wycofanie się z pewnych obowiązków, leżenie cały dzień w gorszej chwili to nie jest porażka tylko szacunek do siebie i swoich możliwości na daną chwilę.

WRÓĆ DO PODSTAW:
Polecam w trudnych chwilach wracać do tego co już wiemy, czasem nam to poukłada nasze rozbiegane myśli a czasem
uspokoi nasz stan emocjonalny gdy pobiegniemy za daleko za naszymi obawami.


I tutaj taka "ciekawostka", zauważyłem że u mnie po największych kryzysach przychodziły największe przełomy i może
czasem to jest po prostu potrzebne żebyśmy ruszyli z miejsca ;).




JAK UWIERZYĆ ZE TO NERWICA? DLACZEGO STOJĘ W MIEJSCU?
Pierwszym powodem może być po prostu zbyt mała wiedza na temat nerwicy i nie dostrzeganie
wielu podobieństw. Dlatego warto jest czytać obszerne opisy mechanizmu lękowego, derealizacji, depersonalizacji,
im więcej podobieństw zauważymy tym łatwiej będzie nam uwierzyć że nasz problem wcale nie jest taki wyjątkowy
i że możemy go już nazwać.


Drugą rzeczą która mi pomagała gdy nie wierzyłem w diagnozę nerwicy jest lęk.
To on zdradza całą naszą nerwice, no bo skoro mamy schizofrenie, raka mózgu i jesteśmy psychopatami to po co
nam ten chorobowy lęk którego nigdy wcześniej nie doświadczyliśmy?
Skąd ten ogromny egocentryzm i taki strach przed co nam jest? Czy kiedykolwiek aż tak baliśmy
się gdy działo się z nami coś niedobrego?

Gdy sporo już wiedziałem pomyślałem sobie - okej może i mam nerwice, ale oprócz tego na pewno mam masę innych kłopotów. Na pewno mam zaburzenia osobowości, Chad, i coś nie tak z moimi nadnerczami...Ale mimo to, największym problemem z całej tej wesołej gromadki jest lęk, poziom przerażenia który nigdy mnie nie dotknął, stąd zajmę się najpierw nim.
I to wam bardzo polecam, jeśli zganiacie na wszystko inne to okej, ale myślę że jesteście w stanie dostrzec że lęk
jest jednym z waszych problemów i może nim warto się nim najpierw zająć?


No niby ja to wszystko wiem, niby akceptuje ale dalej trwam w nerwicy...
I ja również miałem takie etapy w których nic nie rozumiałem, zrobiłem jakieś tam kroczki ale nic się nie zmieniało.
I oto błędy które ja popełniałem które może komuś pomogą:
1.Nie dawałem sobie pobyć w miejscu i poczuć się gorzej- ciągle wymagałem postępu
2.Nie byłem konsekwentny w stosowaniu podstaw (akceptacja, ignorowanie, postawa normalnościowa)
(I tutaj taka moja jedyna wizualizacja która udało mi się stworzyć przez kilka lat nerwicy: do akceptowania i ignorowania lęku - wyobrażałem sobie agresywnego psa który na mnie biegnie a ja mowie "bierz mnie, poddaje się", odwracam się do niego plecami i idę w swoją stronę nie czekając
w napięciu co dalej tylko oglądam sobie krajobraz przede mną - to świetnie oddaje jak powinniśmy odpuszczać kontrole moim zdaniem)

4.Zganianie na swój charakter, na innych, na wszystko wokół - to opisuje niżej



JAK ŻYĆ BĘDĄC OSOBA NADWRAŻLIWA? STRES I OTOCZENIE
Czy z nami wrażliwymi jest rzeczywiście coś nie tak?
W psychologii występuje nawet określenie WWO (wysoce wrażliwa osoba), opisująca jednostkę z dużą zmiennością
nastroju, zdolną do głębokich przemyśleń, wielu analiz i ogólnie szeroko pojętego widzenia tego czego przeciętny
człowiek nie zauważa.


Najpierw chciałbym zaznaczyć że ten temat to dla naszych lęków i kochanej nerwicy doskonała pożywka.
No bo ciężko znaleźć coś innego co będzie dla nas tak istotne i na czym się zatrzymamy.
Kto z nas nie podejmował pracy nad zaburzeniem przez takie stwierdzenia jak:
*widzę za dużo cierpienia i niesprawiedliwości na świecie
*LUDZIE MNIE ŹLE TRAKTUJĄ
*JESTEM ZBYT WRAŻLIWY ŻEBY ŻYĆ
*WIDZĘ ZA DUŻO ZŁA NA ŚWIECIE
*TO PRZEZ MÓJ CHARAKTER NIE POTRAFIĘ WYJŚĆ Z NERWICY
*ZE MNĄ OD ZAWSZE BYŁO COŚ NIE TAK
*NIE ZMIENIĘ JUŻ SWOJEJ ODPORNOŚCI NA STRES


Dlatego pierwsze czym warto się zająć, to odpuścić sobie walkę z takimi przeświadczeniami, z każdym z nas
jest wszystko w porządku, różnimy się poziom wrażliwości i wychowaniem ale nie oznacza to że któryś jest lepszy
lub gorszy. Akceptacja naszego charakteru nie oznacza porażki, nie oznacza że jesteśmy słabi.
Każdy z nas jest taki jaki miał być, to tylko niewłaściwie przekonania (o tym zaraz), lub właśnie nerwica
powoduje że zaczynamy to codziennie dostrzegać i nad tym ubolewamy.
Sama nerwica w moim przypadku wzmagała poczucie braku sprawiedliwości na świecie i sprawiała że zacząłem "wymagać"
od świata.

Ja od zawsze byłem taką osobą, stresowałem się maksymalnie wszystkim, widziałem wszystko, zależności między wydarzeniami, obserwowałem mimikę twarzy, analizowałem dlaczego ktoś się taki jest, skąd co wynika, wiecznie byłem
zamyślony, zastanawiałem się jak wypadnę przed innymi - ogólnie mówiąc ciągle siedziałem w swojej głowie.
I skąd to się wzięło? Ano właśnie z moich predyspozycji do których dołożyło się kiepskie wychowanie i niepotrzebne
nakładanie na siebie długotrwałego stresu związanego z takimi przeświadczeniami jak:


*MUSISZ COŚ ROBIĆ ŻEBY ZASŁUŻYĆ NA SZACUNEK I UWAGĘ INNYCH - stąd moje przeświadczenia że nikt się nie liczy z moim zdaniem, a w nerwicy lęk przed samotnością, kompulsje by zwrócić uwagę na siebie co opisywałem wcześniej

*NIE JESTEŚ WYSTARCZAJĄCO DOBRY - i ciągłą potrzeba zmiany, trzymanie się podejścia ze ciągle muszę stawać się lepszym,
i nie było w tym zdrowego podejścia do rozwoju tylko brak akceptacji tego jaki jestem na prawdę, nie zwracanie uwagi
na swoje prawdziwe potrzeby itp Stąd byłem zawsze ciągle zamyślony, rozkojarzony bo traciłem uwagę i energie na sobie a nie na otoczeniu

*MUSISZ ZACZĄĆ TRAKTOWAĆ WSZYSTKO POWAŻNIE - to dołożyło do tego wszystkiego stresu, bo zacząłem tak bardzo poważnie
traktować swoja przyszłość, zawód, utrzymanie że finalnie musiało to skończyć się uruchomieniem reakcji walcz bądź uciekaj a potem już sami wiecie jak to jest.

Dostrzeżenie tych i paru innych błędnych spostrzeżeń sprawiło że już nie staram się szukać normalności w odniesieniu
do tego jaki byłem wcześniej. Ale teraz mam zadanie stworzyć nową normalność opartą na tym by nie zmieniać się już na siłę, nie porzucać swoich prawdziwych potrzeb no i nie traktować tak wszystkiego na poważnie.
Dodatkowo pamiętam by nie zganiać swojego stresu na innych, tylko wziąć odpowiedzialność za tą część stresu związaną z naszym podejściem do tego co nas spotyka.

I to właśnie umożliwi mi utrzymać tą moją wrażliwość na poziomie "znośnym" co dla mnie jest ogromnym
osiągnięciem.

I ja wiem że dla niektórych te moje przeświadczenia to błahostki i macie rację ale ja potrzebowałem tyle czasu
by to dojrzeć i się tym zająć, może ktoś miał podobnie i w jakiś sposób mu to pomoże.
Jest nawet taki cytat który w bardzo trafny sposób podsumuje to wszystko i z nim was
zostawiam.

"Czasem przechodzimy cały świat by dojrzeć ze szczęście mieliśmy tuz obok siebie.
Ale mimo wszystko musieliśmy przejść ten cały świat by je dojrzeć"
Super post :) w końcu imię zobowiązuje :))
menago49
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 398
Rejestracja: 26 lutego 2018, o 11:32

5 lutego 2019, o 21:46

Popieram Super motywacja.
Awatar użytkownika
Wiktor96
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 87
Rejestracja: 24 maja 2018, o 16:03

12 lutego 2019, o 22:46

Cześć 9

10. PERFEKCJONIZM I EGOCENTRYZM W ZABURZENIU

Czy jedni maja cięższa nerwice od innych? "Czy możliwe ze ja nie będę w stanie wyjść z nerwicy?" Czy innym jest trudniej się odburzyć?
Zaburzenia nerwicowe cechują się skrajnym egocentryzmem oznacza to ze osoba w zaburzeniu jest nadmierna skupiona na sobie, ma poczucie szczególnego i wyjątkowego charakteru własnych objawów.
I dla jasności wspomnę ze nie należy mieć z tego powodu wyrzutów sumienia, jest to nieuniknione do momentu gdy nasz stan emocjonalny jest przekonany ze grozi nam prawdziwe niebezpieczeństwo.

Zamknięci w tej szczelnej bance odbieramy świat przez pryzmat tego jak się teraz czujemy, wszystko nagle jest wina naszej nerwicy, nikt nas nie rozumie.
Egocentryzm ten prowadzi nas bardzo często do przeświadczenia ze to nam właśnie jest najtrudniej i ze to właśnie nasze lęki są najstraszniejsze. To jest nasze subiektywne odczucie ale jak jest z tym na prawdę?

Obiektywnie trzeba przyznać że nerwica nerwicy nie równa. Zauważmy jak bardzo różnimy się przemyśleniami, doświadczeniami, wychowaniem, wrażliwością, odpornością na stres, konfliktami wewnętrznymi, źródłami presji, problemami w życiu, nieprzepracowanymi problemami z przeszłości.
To właśnie dlatego jedna osoba odczuje lęk i minie jej po 2 tygodniach bo zajęła się praca, u drugiej rozwinie się nerwica, trzecia wyjdzie z nerwicy po pół roku i odmieni swoje życie bez lekarstw, a czwarta wyjdzie z nerwicy po 2 latach i zrozumie jak dużo jeszcze pracy nad sobą jej zostało itd.
Dlatego właśnie warto poruszać tyle aspektów dotyczących zaburzeń, i nie zamykać się na stwierdzeniu "Mi pomogło tyle, to innym tez musi".

Oczywiście nie usprawiedliwiam w żaden sposób osób które chcą z tego wyjść a w kółko piszą to samo, nie próbują konsekwentnie stosować podstawowych zasad.
Chce w pewien sposób dać więcej zrozumienia osobom, które muszą poświecić dużo więcej czasu na pookładanie sobie w głowie i w swoim otoczeniu, które muszą zrozumieć i pracować nie tylko nad lęki i myślami.

NO TO JAK, MOŻLIWE ŻE NIE DA SIĘ WYJŚĆ Z NERWICY I TEGO WSZYSTKIEGO OGARNĄĆ?
Ja szczerze w to nie wierze, każdy jest w stanie przełamać lęk o ile będzie miał dostęp do odpowiedniej wiedzy, będzie ja konsekwentnie wprowadzał w życie, i wspomoże się terapeutą, lekami czy tez poradami tu na forum - tym co mu najbardziej odpowiada.
Tak samo z przepracowaniem swoich konfliktów wewnętrznych i radzenia sobie z wrażliwością parzydełkowca, każdy jest w stanie wypracować tyle by utrzymało się to na zadowalającym poziomie.

Warto także pamiętać że życie toczy się dalej, nerwica ma swoje etapy i z czasem objawy mogą się też nieco różnic co jest normalne.
I nie zawsze trafimy na informację które będą pomocne dla naszego obecnego stanu, dodatkowo możemy zablokować się np. przez bardzo toksycznie osoby w swoim otoczeniu, swoja sytuacje życiową, lub błędne przekonania. I tutaj oczywiście polecam jak zawsze szukać tego na dobrej terapii.


A CO Z TYM PERFEKCJONIZMEM?
Perfekcjonizm w zaburzeniu oznacza tyle ze pojawia się u nas tendencja do stawiania sobie niezwykle wysokich standardów. Te nerwicowe standardy dotyczyć mogą zarówno naszego postępu w odburzaniu, naszej ścieżki życia, czy po prostu codziennych obowiązków.
Stad często spotkać się można z takimi przeświadczeniami jak:
*ale ja muszę być szczęśliwy!
*musi mi się udać odburzyć!
*po nerwicy muszę być szczęśliwy
*muszę robić taki postęp jak inni!


Wydaje się że te założenia nie maja w sobie nic złego ale łączą je wspólne cechy - są przesadne, natrętne, i nakładają jedynie na nas dodatkowy stres.
Odnalezienie przekonań o takim charakterze i porzucenie ich wcale nie wiąże się z tym ze już nigdy nie zaznamy szczęścia, ze się nie odburzymy i ze nie ułoży nam się w życiu. Sprawi to tyle ze przestaniemy się nimi kierować i będziemy intuicyjnie robili to czujemy i odbierali świat bez żadnych wymagań na tyle ile na daną chwilę potrafimy.

Niekoniecznie wszyscy muszą obserwować w sobie takie przeświadczenia, bo po pierwsze nie u każdego się one pojawia a po drugie często jest tak że pewne rzeczy dostrzegamy dopiero dzięki innym.
Może okazać się również że skupiając się na mechanizmach które dostrzegamy, wyciszą się także te o których nie mieliśmy pojęcia i dopiero wtedy dostrzeżemy jak na nas wpływały.

Mi osobiście dało ogromną ulgę i bardzo pomogło w odburzaniu, gdy zrzuciłem z siebie ciężar przeświadczenia że musi mi się udać poradzić sobie z tym wszystkim. (porzucenie tego nie oznacza porażki!)
Myślę też że takie przeświadczenia wpływają częściowo na natłoki myśli, gdzie jesteśmy przekonani że musimy za wszelką
cenę utrzymać kontrolę nad myślami i nie stracić swoich "bezcennych" założeń według których musimy się teraz kierować w życiu.



JAK WY TO ROBICIE ŻE TAK DOJRZALE TRAKTUJECIE NERWICE?
Tak na prawdę dopiero gdy obniży się lęk a my zdystansujemy się do całej nerwicy możemy dostrzec ze tak właściwe to zrobiliśmy ogromny postęp w naszym życiu i rozumiemy teraz o wiele więcej.
Nikt nie mówi ze nie chciałby osiągnąć tej przemiany w inny sposób i ze to nie było piekło. Po prostu gdy już to jest za nami, jesteśmy w stanie przyjrzeć się na spokojnie całej sytuacji i to zauważyć.


"JA CHCE TYLKO ŻEBY TO MINĘŁO I ŻEBYM BYŁ TAKI JAK KIEDYŚ"
To jest zrozumiałe i nie jest złe, ale po prostu pokazuje że nie mamy pełnej akceptacji objawów a w konsekwencji będziemy obawiali się nawrotów i traktowali nerwice tylko w kategorii choroby.
Pewne zmiany warto akceptować, nie ma po co wracać do tego jacy byliśmy zobaczcie dokąd nas to doprowadziło.
Zmiany i postęp w życiu wcale nie oznacza pędu i tego że nie będziemy mogli być już sobą.


WAM TAK DOBRZE IDZIE TO ODBURZANIE
To może tak wyglądać, ale każdy ma kryzysy, załamania i gorsze chwile. To co ja tutaj chce wam opisywać to przemyślenia będące efektem wielu złych chwil i pracy na codzień. Z tego też względu nie chce opisywać tutaj swoich codziennych zmagań bo uważam że i tak każdy musi przepracować to wszystko w swoim własnym życiu.

:papa
TWARDE UPADKI BO WYSOKIE LOTY

Coś ode mnie ;)
Karola94@
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 116
Rejestracja: 25 stycznia 2019, o 18:21

12 lutego 2019, o 23:08

Super 😉😊👍👌

What if I fall?

Oh,my darling,
What if you fly?
Awatar użytkownika
niepojęta
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 141
Rejestracja: 23 lutego 2015, o 22:28

14 lutego 2019, o 17:08

Świetnie to opisałeś 👍 Brawo 🖐️🖐️
"Zostaw przeszłość za sobą, a uwolnisz umysł"
"Nie bój się bać, to przecież ludzka rzecz. Odwagą jest spojrzeć lękowi prosto w oczy"
"Nie wypieraj myśli. Myśli są przelotne, a wypieranie ich powoduje frustrację. Akceptacja, dystans, najtrudniejsza sztuka w drodze do sukcesu"
"Chwyć byka za roki zanim on zdąży chwycić Ciebie"
"Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą"
"Wszystko zależy od nastawienia. Każda sytuacja może wyglądać strasznie, jeśli żyję się w lęku"
zagrody123456
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 434
Rejestracja: 7 lutego 2019, o 15:35

14 lutego 2019, o 17:43

Super post..
Awatar użytkownika
Wiktor96
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 87
Rejestracja: 24 maja 2018, o 16:03

20 lutego 2019, o 19:40

Część 10

11. NATŁOKI MYŚLI, PEWNOŚĆ SIEBIE, JAK BYĆ SOBĄ?

Dla mnie natłoki myśli są "najtrudniejszymi" z całej wesołej gromadki objawów nerwicy. Najdłużej zajęło mi zrozumienie jak bardzo na mnie wpływają i jak sobie z nimi poradzić.
Dlaczego były najtrudniejsze?
Nasilały praktycznie każdy inny objaw nerwicy, odcinały mnie od otoczenia skuteczniej niż derealizacja, potęgowały poczucie ze nie potrafię być już sobą, zwiększały poczucie zagubienia, sprawiały że nie potrafiłem się niczym zająć, i utrudniały samo-diagnozę nerwicy.
Dodatkowo te nieprzerwane analizy sprawiły ze przesadnie zacząłem oceniać i komentować zachowania innych za co dodatkowo sam się winiłem.

A co najważniejsze potrafiły trwać nieprzerwanie przez kilka dni.

CZYM SĄ NATŁOKI MYŚLI I SKĄD SIĘ BIORĄ?
Każdy zaburzony ma pewne doświadczenia z tzw. gonitwa myśli. Są to momenty kumulacji dużych ilości myśli jedna po drugiej w pewnym okresie czasu. Umysł w stanie zagrożenia podsyła nam z pomocą wyobraźni jak najbardziej przejrzystą wizję tego co może nam zagrażać i rożne scenariusze naszej przyszłości.
W przypadku zaburzenia lękowego realnego zagrożenia nie ma i przerażony umysł dobiera takie obrazy i myśli, które będą dotyczyły istotnych dla nas wartości by stale otrzymać nasza uwagę.

Problem zaczyna się wtedy gdy odczuwamy silny przymus ich kontrolowania, układania i analizowania.

Tendencji do takiej kontroli możemy uczyć się już w procesie kumulowania w sobie presji przed zaburzeniem. Pewne doświadczenia uczą nas że "musimy" zasłużyć sobie i starać się o miłość/docenienie/szacunek, ze musimy się zmienić bo nie jesteśmy wystarczająco dobrzy itp.
To napędza w nas podświadomie strach ze coś nam grozi a nerwica rodzi nam już adekwatnie kompulsje by temu przeciwdziałać - kontrolując siebie, myśli, jak jesteśmy postrzegani itp.


Najczęściej sytuacją która prowokuje owe natłoki jest moment gdy odczuwając lęk staramy się za wszelką cenę utrzymać nad nim kontrolę i bardzo często uciekamy w myśli, tam staramy się kontrolować sytuację.
Podejmujemy próbę by pewnych myśli się pozbyć, by utrzymać "niezbędne" dla nas przekonania, by trzymać się tego co wiemy bo myślimy że to w pewien sposób zapewni nam stabilizacje i się nie pogubimy. Mamy wrażenie że musimy teraz tak dużo rozumieć by żyć.
Oczywiście wiąże się to z poczuciem ogromnej obawy i przeświadczeniami ze MUSIMY utrzymać kontrolę, MUSIMY sobie poukładać to wszystko bo inaczej...(tego typu przekonania opisywałem w poprzednim poście).
Jak przystało na nerwice to oczywiście tylko obawy, a porzucenie kontroli myśli wcale nie oznacza że się pogubimy.

Taka ilość myśli często prowadzi nas do takich stwierdzeń jak:
*ja już się popsułem, nic nie wiem
*nie wiem już co mi jest
*nie potrafię się już czuć dobrze
*niby czuje się lepiej ale dalej wszystko jest takie nienaturalne
*jestem taki zmienny, niestabilny, zagubiony


I TO SĄ NORMALNE ODCZUCIA PRZEMĘCZONEGO UMYSŁU. JAK WIĘC SOBIE Z TYMI MYŚLAMI RADZIĆ?
Dla mnie najlepszym rozwiązaniem jest pozwolić myślom przepływać bez żadnej ingerencji i wstrzymać się z chęcią ich porządkowania. Uczyłem się tego bardzo długo, dopóki nie zauważyłem ze moje starania jedynie pogarszają sytuację a bierność wcale nie powoduje ze coś się stanie wręcz przeciwnie - przeżywam to bez żadnych szkód dla mnie.
Oczywiście jeśli ktoś potrafi w takich chwilach się czymś zająć i tak po prostu odwrócić uwagę to szacun, to jest również skuteczna metoda.
Pomocne są również techniki w których uczymy się czuć lęk w naszym ciele, treningi autogenne, mindfulness itp. Wszystko co sprawia że nie ingerujemy w myśli i przenosimy w jakiś sposób swoją uwagę na coś innego.


DLACZEGO TAK TRUDNO JEST BYĆ SOBĄ W ZABURZENIU? DLACZEGO TAK GUBIMY PEWNOŚĆ SIEBIE?
Fundamenty pod tego typu odczucia budujemy sobie jeszcze przed zaburzeniem gdy rodzi się w nas konflikt miedzy tym czego na prawdę pragniemy a tym co wypadałoby zrobić.
Tak na prawdę by czuć się sobą i być pewnym swoich działań nie trzeba robić nic - wystarczy PEWNYCH RZECZY NIE ROBIĆ.

Co nam w tym przeszkadza?
*rodzice którzy nie budowali w nas pewności co przekłada się na większe obawy w dorosłości
*porównywanie się do innych zamiast tylko do samego siebie
*porzucanie swoich potrzeb ze względu na strach przed krytyka, oceną, kłótniami, brakiem uznania
*porzucanie swoich potrzeb ze względu na objawy depresji i lęku (już typowo w zaburzeniu)

W dużym uproszczeniu można by także zaznaczyć ze konflikty związane z nasza tożsamością powodują lęk, a te związane z presja otoczenia - objawy depresji choć jest to bardzo ogólne stwierdzenie.


TO JAK NAD TYM PRACOWAĆ? JAK ŻYĆ W ZGODZIE ZE SOBĄ?
Nie musimy uczyć się jak być sobą natomiast warto jest dostrzegać rzeczy które zaburzają to co w nas naturalne.
Temat jest oczywiście złożony (ale nie tak trudny jak nam może teraz podpowiadać lęk), ja postaram się opisać kilka bardzo istotnych moim zdaniem sposobów. Zaznaczam również że to tylko porady i jeśli czujesz że w jakiś sposób do Ciebie nie pasują, wymagają od Ciebie za dużo to oczywiście nie musisz ich stosować.

To co polecam robić jeśli zależy nam by poczuć się lepiej?

1. Pierwsze czym warto się zająć jeśli chcemy poczuć się lepiej i naturalniej to oczywiście praca nad samym zaburzeniem czyli oswajanie się z objawami, nie rezygnowanie z życia mimo wszystko. Stawiam to na pierwszym miejscu ze względu na to że będąc w stanie zagrożenia nie zawsze potrafimy obiektywnie ocenić naszą sytuację życiową i wobec niej podejmować zmiany.

2. Druga sprawa - zastanówmy się co tak na prawdę nas blokuje przed tym by działać w zgodzie ze sobą, jakie obawy, jacy ludzie, jakie myśli . Znając przyczyny będzie łatwiej nam nad nimi pracować i przełamywać - wyznaczymy sobie kierunek.

3. Usuńmy ze swojego otoczenia skrajnie toksycznie osoby. Dlaczego radzę coś zmieniać jeśli każdy terapeuta Ci powie że lepiej pracować nad podejściem do tego? A no bo uważam że nic na nas tak nie wpływa jak osoby które stale nam coś narzucają, stresują nas, wymagają. Zwłaszcza jeśli są to bliskie osoby, ze zdaniem których w jakiś sposób się zawsze liczymy i robią to regularnie przez długi czas. Oczywiście niech zmiany nie mają charakteru ucieczki, tylko normalnego zdrowego podejścia do sprawy. Nie jest również powiedziane że nie będziemy w stanie problemu rozwiązać zmianą podejścia - jest to jednak często bardzo czasochłonne i wymaga dużo energii. Stąd rozsądniej jest czasem po prostu zmienić otoczenie w którym żyjemy.

4. Zadajmy sobie pytanie czy to czego pragniemy jest na prawdę tym czego chcemy od życia. Czy nie robimy czegoś bo to wydaje się fajne, bo inni to poszanują, bo wypada, bo dobrze wygląda, bo fajnie by było itd. Bardzo często oddajemy dużo naszej uwagi i siły sprawom których tak na prawdę nie potrzebujemy.

5. Wisienka na odburzeniowym torcie, dla mnie obok akceptacji najsilniejsza broń także w życiu - dystans.
No tak jasne Wiktor "ale takie jest życie", "ale takich mam rodziców", "tacy są ludzie", "sam wiesz jak bywa". I postawmy sprawę jasno dystans nie oznacza że nagle przestanie nam zależeć na tym by się utrzymać, by inni ludzie nas szanowali, byśmy się dogadywali. Dystans to nie jest oszukiwanie samego siebie, tylko traktowanie tego co dla nas ważne w mniej poważny sposób. Nauczmy się śmiać, dystansować, podchodzić z większym spokojem - to nam pomoże przetrwać różne życiowe doświadczenia i nie nakręcać tak bardzo trudnych emocji. ;ok
TWARDE UPADKI BO WYSOKIE LOTY

Coś ode mnie ;)
menago49
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 398
Rejestracja: 26 lutego 2018, o 11:32

21 lutego 2019, o 17:18

Dystans jeden z elementów odburzania ,dobrze że o tym wspomniałeś.Super napisane.
Awatar użytkownika
Nerwowy
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 336
Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09

22 lutego 2019, o 10:11

Super wpisy. Mam pytanie o podejście życiowego wojownika i duchowego odkrywcy - jest to jeszcze gdzieś dokładniej opisane na forum?
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.

“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
Awatar użytkownika
Wiktor96
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 87
Rejestracja: 24 maja 2018, o 16:03

23 lutego 2019, o 01:15

<<<Nerwowy>>> Szczerze nie wiem, te sformułowania podałem tak dla przykładu tylko, żeby się nie zniechęcać jeśli nam jakieś opisy nie podchodzą ;).
TWARDE UPADKI BO WYSOKIE LOTY

Coś ode mnie ;)
Awatar użytkownika
SasankaLesna
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 307
Rejestracja: 8 lutego 2019, o 13:51

23 lutego 2019, o 07:52

Dzięki za czas i za wpis! Dystans to jest coś czego mi brak. Zbyt serio się traktuje. Pozdrawiam :)
Czasami lepiej użyć miotacza ognia niż narzekać na ciemność. [T. Pratchett]
Awatar użytkownika
Wiktor96
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 87
Rejestracja: 24 maja 2018, o 16:03

23 lutego 2019, o 11:38

SasankaLesna pisze:
23 lutego 2019, o 07:52
Dzięki za czas i za wpis! Dystans to jest coś czego mi brak. Zbyt serio się traktuje. Pozdrawiam :)
Ja również się tego cały czas uczę, może nieco rozwinę temat w następnym poście ;)
TWARDE UPADKI BO WYSOKIE LOTY

Coś ode mnie ;)
Awatar użytkownika
Nerwowy
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 336
Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09

24 lutego 2019, o 13:40

Mam pytanie - jak radziłeś sobie z myślami "nigdy z tego nie wyjdę".

Biorę obecnie małą dawkę leku Asertin 50 mg i mimo to mam co jakiś czas mniejsze i większe lęki. Odkąd poznałem nerwicę i działam bywa, że jest całkiem dobrze. Nie chce zwiększać dawki i a wręcz chce z niej kompletnie zejść mimo, że nie jest idealnie. Przeraża mnie jednak to schodzenie, bo nie wiem co będzie? Wcześniej miałem spore jazdy i nie wiem czy działa na nie odurzanie, ograniczanie stresu czy lek.

Zwłaszcza gdy jest dobrze, pojawia się wtedy sporo myśli, że nie dam rady za pomocą odurzania i nigdy z tego nie wyjdę (no chyba, że będę brać końskie dawki leków do końca życia). Oczywiście wtedy dochodzi przygnębienie, spowolnienie ruchów, etc. Dołuje mnie to chyba bardziej niż sama nerwica :D

Jak radzić sobie z takimi myślami? Dziś miałem świetny humor, a tu nagle w głowie "NIE DASZ RADY, TO WRÓCI" no i zabawa od nowa ;) Olewać je tak jak inne? Jakie dialogi przeciwstawiać takim wkrętom?

Mówię sobie, że tysiąc osób na całym świecie wychodziło z tego nawet bez leków, a mieli o wiele gorsze przypadki niż ja. Czytałem sporo książek, w których jest o tym jasno napisane no i samo forum to potwierdza, ale jakoś ten argument nie pokonuje tej myśli :(
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.

“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
ODPOWIEDZ