Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Małe info o "metodach" leczenia zaburzeń.

Materiały Victora
Regulamin forum
Uwaga! Attention! Achtung! 注意广告!
Ten dział poświęcony jest materiałom forumowym, służą one "do odczytu" czyli nabywania informacji i ewentualnie komentarza. Nie opisuj tu swojej historii, objawów i nie zadawaj pytań o zaburzenia.
Jeśli masz taką potrzebę przejdź na stronę główną forum - Kliknij - do sekcji FORUM DYSKUSYJNE, tam masz dostępnych wiele działów do rozmów, pytań itp.
Zablokowany
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

22 marca 2014, o 19:28

Chociaż jest o tym sporo informacji na samym forum, często czytam pytania jak sie leczyć, czy samemu, terapią czy lekami czy homeopatią czy snem, czy akupunktura czy hipnozą.
Ludzie zdają się być bardzo zagubieni w tych wyborach i chociaż jest ro zrozumiałe to zupełnie niepotrzebne.

Trzeba walić z dział wszelakich, tak bym to podsumował na wstępie. Bo tu żadna z tych "metod" nie wyklucza się wzajemnie a wręcz się nawet uzupełnia.

Bardzo czesto sami specjaliści po cześci robią zamieszanie według mnie, bowiem wielu psychiatrów radzi, że na terapię nie czas i tylko leki brać, albo znowu psychologowie, że leki nie bo leki jeszcze nikomu "nie pomogły" i tylko terapia.

Co jest nie do końca właściwe bo jednak zaleca się leczenie zaburzeń lękowych, depresyjnych zarówno jak środkami farmakologicznymi jak i terapeutycznymi.
A słowa np. psychiatry, że nie pora na terapię "bo się nie skupimy" nie są do konca trafne bo terapia np. takiej nerwicy lękowej zawsze powinna się zaczynać od elementów poznawczych, czyli wyjaśnieniu z czym mamy problem, dlaczego tak się czujemy i co nam jest konkretnie.
Taka terapia nie wymaga skupienia bo już samo takie objaśnienie może uczynić więcej ulgi w odczuwanym napięciu i lęku.
A pokazanie jak duży wpłw mają nasze myśli oraz nauka odróżniania lękowych myśli i stopowanie ich, stanowi ważny krok w uświadomieniu sobie jakim bezczelnym chamem jest nerwica.
Która nie mając nic seryjnie do pokazania, jedynie straszy.

Inna sprawa, że niestety nie zawsze takie informacje uzyskujemy, no ale cóż nie wszystko na tym świecie jest doskonałe.
I chociaż chciałbym mieć na to wpływ to nie mam. Ale w każdym bądź razie z terapią nie należy zwlekać. Ale o terapii trochę niżej napiszę.

Bardzo częsty problem stanowią leki a dokładnie pytanie "brać czy nie brać, czy da radę samemu."

No cóż kwestia leków zawsze będzie indywidualną decyzją, dlatego na pytanie czy można samemu wyjść z lękowego błędnego koła, odpowiedź brzmi - można jak najbardziej.
Ja wyszedłem z tego w końcu bez leków, choć brałem wiele z nich to jednak nie uzyskałem pomocy, efektów prawie nie było, więc odstawiłem.

Jednakże wielu innym leki przyniosły ukojenie, znam osoby, którym po lekach przeszło i nie wróciło im nic.
Dokładnie sprawa z lekami ma się tak:

Leki prawie zawsze są przepisywane na pierwszych wizytach u psychiatry.
Jest to robione z pewnych powodów, chociaż wielu psychiatrów wie, iż terapia jest bardzo ważnym czynnikiem leczenia, wiedzą również, ze dostęp do terapii czasem jest ograniczony a zarazem psychiatrzy nie potrafią za bardzo takiej terapii prowadzić.
Choć moim zdaniem informację powinny być od nich dużo szersze niż tylko diagnoza i recepta.

Psychiatra wiedząc, iż pacjent poprzez strach jaki ma miejsce oraz mnóstwo wątpliwości może bardzo nakręcić swoje obawy, swój poziom lęku a każdy z nas doskonale wie jak łatwo o to.
Dlatego też psychiatrzy w pierwszym rzucie dają leki, najczęściej antydepresyjne i wspomagane czasem np. benzodiazepinami czyli środkami doraźnymi uspokajającymi albo choćby hydroksyzyną.

Leki takie mają za zadanie na pierwszym froncie ograniczyć liczbę objawów, organiczyć lęk i lękowe myśli.
Co ma nieść pomoc i zarazem może ułatwiać rozpoczętą w trakcie terapię czy też wdrażanie innych porad czy technik albo choćby masaży leczniczych czy innych form relaksu.

Leki działać mają na zasadzie zmian w chemii mózgu człowieka, mają wpływać, tak bardzo ogólnikowo mówiąc, na wiele neuroprzekaźników, które odpowiadają za lęki, stany samopoczucia, wachania nastrojów i wiele innych.
Ciało człowieka to jedna wielka machina opierająca się na chemii naszego organizmu, tu wszystko jest kontrolowane przez "coś", puszczenie bąka również.
Tak samo układ nerwowy, jest zarazem sterowany jak też on sam steruje róznymi funkcjami organizmu człowieka (oddychanie, praca serca, widzenie, mówienie, funkcje poznawcze itp)
poprzez takie ciekawe "środki" jak: serotonina, adrenalina, noradrenalina, kortyzol oraz wiele innych.

Te rozchulane hormony stresu i neuroprzekaźniki mogą powodować w organizmie bardzo wiele, od złego widzenia po pracę serca do 180 uderzeń na minutę albo i więcej, od chandry, depresji po wesołość.

Zwróćcie jednak uwagę, że w wypadku zaburzeń lękowych, depresyjnych związanych z rozchwianiem emocji, stan tych neuroprzekaźników, hormonów kształtuje się w zależności od naszych zewnętrznych przeżyć. Jak przykładowo kumpela nas zdradzi, czujemy wściekłość albo żal, smutek, przygnębienie.
Jak zakochamy się, czujemy radość, szczęście i podniecenie.
To wszystko jest za sprawą tychże "środków"

Jak nas obciążają rózne rzeczy jak stresy, wydarzenia nagłe stresujące, obawy, ciągłe napięcie i tym podobne, to układ ten też jest naprężany do bólu i w końcu może dojść do eksplozji a nasze przewody zaleją hormony stresu po krótce mówiąc, co opisuje reakcja
reakcja-walcz-badz-uciekaj-czyli-nerwic ... t3411.html

Leki choćby antydepresyjne mają właśnie za zadanie unormować to wszystko co sie rozchwiało i ogólnie jest to możliwe, ja osobiście nie jestem zwolennikiem leków jako jedynej formy leczenia zaburzeń psychicznych, bo myślę, że warto jednak postawić na poszerzenie swojej świadomości problemu i rozwój nas samych co polega na zarazem zmianie pewnych własnych nawyków, różnych cech naszej osoby oraz przełamywanie lęków i ograniczeń.

Ale cóz kiedyś jednak leki próbowałem, więc potrafię zrozumieć, ze ktoś je bierze, leki NIE SĄ oznaką słabości, takie odbieranie brania leków jest niewłaściwe, leki to po prostu dostępna opcja, której można użyć jeśli się chce.

Ludzie niepotrzebnie boją się leków, że one mogą coś zmienić w psychice, zmienić osobowość.

Nic takiego się nie dzieje. Chociaż owszem branie leków, które jednak mają wpływ na nasze neuroprzekaźniki może powodować, że ktoś będzie mniej gadatliwy albo bardziej, bardziej ospały, bardziej aktywny, może stać się troszkę innym człowiekiem pod pewnymi przyzwyczajeniami ale jeżeli komuś to za bardzo by przeszkadzało to po odstawieniu leków, wszystko wróci do "normy".
Gdzie warto dodać, ze normą w tym wypadku jest to do czego sie przyzwyczailiśmy ;)

Bo po prostu wzrost i zmiana różnych neuroprzekaźników, może powodować, że będziemy bardziej rozmowni niż kiedyś, trudno to nazwać jakimiś zmianami siebie, osobowości, zmiany tożsamości.... nic takiego się nie dzieje, to wszystko to sa po prostu kolejne durne myśli lękowe, umysłów pogrążonych w strachu i nerwicy.

Trzeba jedynie uważac pilnie na środki, które powinny być stosowane doraźnie, jak benzodiazepiny (xanax, afobam itp), bowiem długofalowe ich stosowanie może doprowadzić do uzależnienia i tolerancji na dany lek.
ALE też bez paniki nadmiernej, tydzień brania mniejszych dawek nie spowoduje zaraz uzależnienia, mówię tutaj o tak 3 – 6 miesiącach, po prostu trzeba z takimi lekami jak benzodiazepiny ostrożnie działać.

I teraz tak, wracając do odwiecznego pytania czy z lekami czy SAMEMU :) kwestią jest przeanalizowanie, działania leków a działania wszelakich terapii, relaksacji, przełamywania lęku, strachu, zmainy nawyków lękowych i tym podobne.

Leki jak juz pisałem wyżej, mają unormować nasze neuroprzekaźniki, czyli chemię co ma powodować, wyjście z lęków, objawów, stanów depresyjnych, derealizacji itd.

I w zasadzie tyle jeśli chodzi o ich działanie, ale jest też ważna kwestia, często ludzie obawiają się, iż po odstawieniu wszystko wróci.
Owszem jest taka możliwość bo jeżeli my mamy przykładowo słabą odpornośc na stres czy jakieś inne czynniki wywołujące w chwilach kryzysów czy ogólnie wywołujące stany lękowe czy depresje, to po prostu samo branie leków, nic nie zmienia w naszym nastawieniu do życia, problemów, doświadczeń, nie zmienia naszych nawyków lękowych, spostrzegania swiata i innych takich spraw.
Dlatego też po odstawieniu leków mogą z powodu takich różnych czynników, ponownie się pojawiać objawy i lęki, depresje.
Bo leki nie zmieniają nas samych, naszego nastawienia, nie sprawią przykładowo same z siebie iż nauczymy sie prowadzić dialogi wewnętrzne.

Jest też jednak duża szansa, że branie leków sprawi, iż wyjdziemy z nerwicy całkiem bez nawrotów, i bardzo często takie sytuację mogą dotyczyć osób, które z jakiś powodów wpadły w lękowe koło, czyli nerwicę, i biorąc leki zobaczyli, ze poprawa nastepuje, że to naprawde działa i naprawdę oprócz nerwicy nic im nie dolega.
Dzieki temu w ich świadomości i na poziomie emocji, zaczynają rozumieć, ze nerwica to wielkie nic, dzieki czemu po zaprzestaniu brania leków, nie muszą mieć już nawrotów, bo ich psychika sama w sobie jakby się podbudowała.

Jednakże co by nie mówić, leczenie zaburzeń lękowych, depresji, nie powinno opierać się na samych lekach.

Teraz wracając do tego czy można SAMEMU, to oczywiście można.
Nie ma powodów sadzić, że tylko leki moga zmienić chemię mózgu, wiem, że są zwolennicy teorii, że tylko leki mogą to zmienić, bo nic innego nie działa.
Uważam, że po prostu to "co innego" było niewłaściwie stosowane, bez mocnego wkładu własnego.

( nie nie nie, nie miałem słabej nerwicy :) )

Chemia mózgu w przypadku zaburzeń lękowych, stanów depresyjno - nerwicowych, może zmieniać się od okoliczności.
Jak pisałem wcześniej chemia jest od tego zależna. I dlatego nie ma co twierdzić, ze tylko leki mogą to zmienić, bo jest to dosłownie profesorko mówiąc :) zaprzeczeniem działania organizmu człowieka.

Jeżeli ktoś przykładowo cierpi na nerwicę lękową z agorafobią, to powolne poszerzanie strefy komfortu, nauka akceptacji myśli lękowych i ich stopowanie, czyli nauka dialogów wewnetrznych, przełamywanie swoich lękowych ograniczeń, powoli będą powodowały poprawienie stanu, przekraczanie granicy strachu i lęku jakie wyznaczyła nam nerwica i własne wyobrażanie sobie danego strachu.
Będzie powodowało to, że chemia mózgu będzie się zmieniała wraz z naszym własnym działaniem, będzie postęp.
Tak samo jest w każdym rodzaju nerwicy, zaburzeń lękowych, fobii, derealizacji.
Działania własne, akceptowania, myśli, zmiana swoich nawyków, zmiana swoich zachowań, relaksacja, zależnie kto czego potrzebuje, będzie powodowało automatycznie zmianę chemii mózgu.
Będzie to działać tak samo jak leki.
Więc samemu także MOŻNA.

Teraz poświęcając trochę pisanki na terapię, od razu można powiedzieć, że pytanie "czy samemu czy terapią" jest w sumie pozbawione sensu.

Bo terapią to inaczej samemu.

Trzeba naprawdę zrozumieć, iż terapia, jakaby nie była jest formą zmieniania siebie poprzez własne działanie, a psycholog jest formą wskazówki, co można zmienić i ewentualnie jak.
Zauważyłem czesto, że ludzie np. idąc na terapię dostają wskazówke dotycząca jakiegoś objawu powiedzmy potykania serca, mają w głowie tą wskazówkę ale wieczorem akurat dostali duszności, i już dla nich to skonczyło się atakiem paniki, albo nocką z głowy no bo wskazówka... dotyczyła potykania się serca a to już chyba co innego.
I terapia już od razu nie pomaga.

Bo terapia nie pomagać ma w taki sposób, że dostaniesz tam szczegółową instrukcję krok po kroku co myślec i robić w przypadku każdej myśli lękowej czy objawu.
Bo to nie jest możliwe, bo wachlarz myśli lękowych i objawów może być olbrzymi a do tego tu nie ma być gotowych krok po kroku schematów dla wszystkich i dla każdego objawu.

Ty masz dostać wskazówki jak możesz sobie radzić a w chwilach lęku, ataków, watpliwości mimo wszystko wykazywać inwencję i po prostu działać, wyciągać wnioski ze wskazówek i zauważyć, że rady na nerwice i lękowe mysli sa bez miała uniwersalne, tylko trzeba je dostosowywać do danych momentów albo okoliczności.

Terapia to zmiany siebie SAMEMU, jeżeli podczas psychoterapii, dostaniesz zalecenie żeby np zmienić jakieś zachowanie, które powoduje lęki, jak przykładowo robienie z byle czego presji, a ty po powrocie do domu nawet nie za bardzo spróbujesz kilka razy presji się nie poddawać i rozróżniać poziomy rzeczy, którymi nie warto tak się stresować, to w zasadzie nie działasz nic i dlatego terapia nie pomaga, bo terapia to twoje działanie i twoje zmiany. Nic innego.

Natomiast odpowiadając na to pytanie zadawane w sensie, czy konieczny jest psycholog aby wyjść z nerwicy, można odpowiedzieć, ze to zależy od przypadku danej osoby.
Bowiem ja osobiście wyróżniam tak ogólnie mówiąc dwa rodzaje osób z nerwicami, jedne wcale nie potrzebują jakiejś dogłebnej psychoterapii bo po prostu nabawili się nerwicy od wpadnięcia w lękowe błędne koło, co opisuje w tym temacie o reakcji.
Inni znowu oprócz wpadnięcia od nadmiaru stresu, złych emocji, traumy w to błedne koło, mogą mieć wiele innych czynników wpływ na to, że mamy zaburzenia lękowe, depresyjne, mogą to być problemy osobowościowe, nabytych nawyków lękowych, złego wychowania itp.
I o ile nazwijmy to "pierwsza grupa"może sobie zyskać i poszerzyć świadomość co im jest czytając różne ksiązki o przełamywaniu strachu i lęku, różne poradniki, blogi czy fora, i może wdrażając to w życie przełamac lęki i strachy, wychodząc z błednego nerwicowego koła, zdrowiejąc.
To ogólnie jest możliwe bez udziału psychologa, bo znam takie osoby, i zresztą ja sam polecam terapię poznawczo – behawioralną a byłem na niej chyba tylko 8 razy, bo wiele o nerwicy już sam wiedziałem, a jednak terapia mi pomogła w uczeniu się akceptacji i wychodzenia naprzeciw myślą lękowym.
Więc ogólnie można samemu, choć myślę, że warto wspomóc się w tym wypadku terapią, bo jednak specjalista odpowiedni powinien przyspieszyć to i od razu trafiac w sedno.
Ale na pytanie czy można przełamac błędne koło, mówię, można, tyle, ze tutaj potrzebny jest kawał swojej pracy nad tym przełamywaniem i zmianą postrzegania nerwicy i lęków oraz objawów.
Taka sama praca musi zostać wykonana chodząc na terapię, bo tam tez nikt nie zrobi tego za nas niestety.

Co do drugiej grupy osób, które mają jeszcze inne czynniki, konflikty wewnętrzne, to owszem z błednego koła można wyjść również poszerzając wiedze i własną świadomość o tym, oraz próbując przełamywać się i swoje strachy. To również jest mozliwe, będac osobą, która ma wiele róznych problemów ze sobą nie oznacza, ze jesteśmy w gorszej sytuacji, ze już tutaj sprawa skreślona.
Bo nie, przełamywanie leku i praca nad myslami lekowymi w tym wypadku wygląda tak samo, zawsze.
I tutaj informację z książek, internetu mogą być bardzo przydatne i pomocne.
Ale już kiedy chcemy zmienić swoją osobowość jakieś nawyki lękowe, cechy nas samych, mamy jakieś konflikty wewnętrzne, może być problemem znalezienie pomocy takie konkretnej na forum czy blogach, czy książkach. Oczywiście wskazówki i wsparcie możemy otrzymnać ale faktem jest, ze głebsza psychoterapię dotyczacą nas samych lepiej żeby pomagała nam prowadzić osoba obca, która jest do tego przygotowana, która wie jakie czynniki mogły coś wywołać, osoba, która nie jest zaburzona i ma inny wglad na nas jako osoba trzecia, i jest do tego specjalista w tej dziedzinie.

Myślę, że dlatego w wypadku psychoterapii, warto wspomagać się specjalistami psychoterapeutami. Bo po prostu daje to większe możliwości i może pokazać nam rzeczy, których sami w sobie nie widzimy ani inni w nas nie dostrzegają.

Tak szczegółowo o co mi chodzi opiszę teraz.


Zawsze powtarzam, że każdy człowiek z nerwicą powinien mieć zastosowaną terapię poznawczo – behawioralną i nie upieram się, że to jest najważniejsze dla każdego, bo każdy ma inne różne czynniki powstawania nerwic. Wiele osób może wymagać form psychoterapii.

Jednakże mimo tego każdy psycholog według mnie powinien stosować formy terapii poznawczej na początku terapii z osobami z zaburzeniami lękowymi, dla każdego z lękiem nerwicowym atakami paniki itp.
Czemu tak się upieram? Ze wzgledu choćby na własne doświadczenia oraz to co czasem piszą inni.

Mając 22 lata nabawiłem się silnych stanów lękowych, agorafobii, derealizacji, depersonalizacji, stanów depresyjnych, ogólnie było fatalnie, panika ciągła w sumie, objawy – koszmar.

Idąc na terapię, znalazłem pierwszą miłą z wyglądu i sposobu bycia psycholog i wszystko wygladało okey.
Po pierwszych wizytach i opowieści o swoim życiu, psycholog zaczeła terapię mówiąc mi o moich nawykach lękowych, wpływie moich rodziców na moją nerwice, wzięcia większej odpowiedzialności za swoje życie, wiele innych szczegółów i cóż... w tym wszystkim ona miała rację! To wymagało zmian! Tyle, ze ja siedząc tam w pierwszych tygodniach moich stanów lękowych miałem to kompletnie w DUPIE!
Bo jedyne czym ja byłem zajety to straszne i okropne objawy derealizacji i depersonalizacji, atakami paniki, setkami fizycznych i psychicznych objawów.
Oczywiście nie powinno się żyć tak lękiem i objawami, w żadnym razie Ale ale ale początkowo uważam jest to niemożliwe.
Objawy są tak zwykle silne i tak jesteśmy przerażeni, że bez jakiś pierwszych wyjasnień jak to możliwe tak się czuć, i bez pierwszego ukazania jak wielką rolę w eskalacji lęku i objawów mają nasze myśli, nie będziemy mogli do końca pracowac nad sobą.
Według mnie nie da się wówczas wprowadzać w życie zmian jakiś swoich wewnetrznych spięć, bez nauki wychodzenia lękom naprzeciw i lękowym myślą.
Choć może i się da ale będzie to strata sporego czasu na nakrecanie się, bo po prostu psycholog, który nie wyjaśni osobie zaleknionej co i jak, i dlaczego tak się czuje, nie pomoże w analizowaniu i nauce stopowaniu mysli lękowych, nie będzie przez taką osobe traktowany zbyt nie tyle co poważnie ale nie będzie miał zaufania.
Bo osoba w lęku zacznie myślec, że psycholog go nie rozumie. Bo na objawy tak straszne macha ręką mówiac nie martw się, podczas gdy powinna na początku żywo tymi objawami się interesować tak naprawde i dac do zrozumienia, że moga one być tak silne i tak bardzo ograniczać funkcjonowanie. A zarazem mówiąc, że można to zmienić.

Moje próby wyjaśniena DD i innych objawów spoczywały na machnięciu ręki i daniu mi do zrozumienia, że nie ma się czym martwić, i maiła rację bo rzeczywiście nie ma czym!
Nerwica, dd wszystkie takie zaburzenia są wielkim niczym, taka jest prawda.
Nie ma sensu na nich się skupiać, i ich przeżywac w nieskończoność, jednakże na poczatku potrzebna jest solidna dawka informacji co jak i dlaczego tak się dzieje, jest potrzebna dawka zapewnień, że te objawy sa znane, że nic nam nie będzie, że objawy mogą być niesamowicie silne i są bardzo realne, że takie objawy to nic dziwnego, że moga doprowadzać do wielkich lęków, że może być strasznie i okropnie. Nie warto udawać, że nie.
Jednoczesnie trzeba powiedzieć, ze mimo tego można sobie z tym poradzić ale to wymaga pracy, wkładu własnego, polega na zrozumieniu mechanizmu działania myśli lękowych bo one mają ogromne znaczenie.
Takie szczegółowe dokładne szczere wyjaśnienie zmieniałoby na poczatku już terapię w coś takiego, że jesteśmy rozumiani, że to możliwe tak się czuć.
Ja natomiast na usilne opisy moich objawów dd, których za cholerę nie mogłem pojąć dostawałem odpowiedź, że nie ma się czym martwić a to właśnie było za mało, a ja nie dostawałem informacji jak postepować np. wieczorem z myślami lękowymi.
Co w zasadzie blokowało mnie w działaniach osobistych zmian, bo zbyt na początku lęk i nakręcanie mnie pochłaniało.

Po prostu uważam, ze w przypadku lęków, objawów nerwicowych, każda bez wyjątku terapia powinna zaczynać się od elementów poznawczych, dlatego jeżeli idziemy na terapię, możemy powiedzieć psychologowi, ze chcemy wyjaśnień aby od czegoś zacząć, pomocy przy dialogach wewnętrznych na dobry i potrzebny początek.

Nie ma co się też oszukiwać, ze każdy od razu z miejsca wyzdrowieje dzięki takim informacją, czy też wyzbędzie się wątpliwości ale jednak stanowi to moim zdaniem ważną podstawę do startu w zmianę naszych ograniczen narzuconych nam chcąc nie chcąc przez nerwicę.
Jest ważnym elementem bo takie informacje pokrywałyby się z opisami ludzi z blogów, for, którzy wyzdrowieli.

Jednakże faktem jest, że w tym wypadku trzeba uważać, bo o ile pierwsze wizyty mogą a nawet powinny być poświęcone wyjasnieniom i uspokojeniom, to jednak nie może tak być, ze kolejne wizyty to będzie nasze jak ja to nazywam objawowo.pl, czyli gadanie psychologowi o objawach i szukanie tylko uspokojenia, że to "tylko nerwica".
Na tym nie może absolutnie polegac terapia, kiedy jesteśmy po badaniach, po zapoznaniu sie z tym czym jest nerwica, jak ona może realnie wygladać, pora zacząć wdrażać dialogi wewnętrzne czyli rozmowy z myślami lekowymi oraz ich stopowanie, racjonalizowanie, osmieszanie, zmianę wizualizacyjną, wdrażać w życie!
Terapia to nie mogą być tylko czcze słowa, to musi byc w końcu akceptacja nerwicy, że jest tragicznie i muszę nad tym popracować pomimo objawów i braku sił, powoli acz konsekwentnie pracować nad tym.
Wątpliwości nie miną nawet wtedy ale im dalej będziemy postepiwali tym będa stawały się one coraz mniejsze.

W którymś momencie psycholog może przejść do własnie różnych czynników naszej osoby, która kształtowała się poprzez różne wydarzenia np. z dzieciństwa, młodości, wielu wydarzeń, które mogły nieprawidłowo ukształtować sylwetkę naszej osobowośc. Może zwracać uwagę na nasze nawyki, zachowywania się w różnych sytuacjach nadmiernie emocjonalnie, może pokazywać jak bardzo źle podchodzimy do wielu presji w naszym życiu, może wykazywać, że nie umiemy odpuścić kiedy należy, może wskazywać, że robimy coś czego tak naprawde nie chcemy, może pokazywać jak często zakładamy "maski".
Trudno to sprecyzować i zebrać "w kupę" wszystko bo jednak to są już czynniki zależne od osoby, często podobne ale jednak mogą byc różne.

Warto jednak stosować te zmiany, jak pisałem wcześniej, zmiany nawyków są możliwe ale także wymagają naszego działania, czyli jednak mimo kłopotów i trudności i tego, że jest ciężko to zmian konsekwentnie próbować.
Psychika ludzka i osobowość kształtuje się powoli, wiele lat czasem na swoje nawyki i zachowania pracowaliśmy, i teraz wiele miesięcy może minąć jeśli chodzi o takie zmiany. Ale to jest możliwe.

Dlatego też uważam, że każdy z lękami, stanami lękowo - depresyjnymi, dd, atakami paniki, agorafobią, powinien poczatkowo skupić się na zmniejszeniu wpływu lękowych myśli na naszą eskalację lęku.
Powinien zdobywać świadomość co mu jest, jak sobie z tym radzić i wdrażać to w życie.
Uważam, że terapia poznawczo – behawioralna, dobrze prowadzona przez psychologa powinna być wstępem do każdej terapii.

Bo terapia ta właśnie zakłada poznanie czym jest ten cały lęk oraz pracę nad myślami i naszym zachowaniem na te myśli.

I tu wazne jest wspomnieć, że taka terapia dla wielu może być jedyną jaka jest potrzebna, dlatego, że jak już wspominałem wcześniej, nie kazdy człowiek, który dostał nerwicy musi koniecznie mieć jakieś osobowościowe problemy, bowiem każdy przypadek jest inny.
Ale w wielu wypadkach początkiem nerwicy jest po prostu silny stres, przeżycie emocjonalne, które wywołało atak paniki a to co dzieje się później opisałem tutaj vademecum-leku-nerwic.html ( w kolejnych częściach) a w skrócie,
wpadamy w lękowe błędne koło i zaczynamy żyć nerwicą.
Dlatego dla wielu praca nad przełamywaniem lęku, praca nad myślami lekowymi, poszerzaniem granicy strachu jaki wyznaczyła nam nerwica może być całkowitym wyjściem z tego na zawsze.

Inni za to będa jeszcze wymagali pracy nad sobą aby dokończyć dzieła.

Dlatego podsumowując, na pytanie czy rady np z forum czy jakiś blogów wystarcza aby wyjść z nerwicy i nie potrzeba psychologa, oraz na pytanie czy terapią czy SAMEMU :) można odpowiedzieć następująco:

rady, które znajdują się na forach, blogach sa jak najbardziej niesamowicie pożyteczne, i w zasadzie można je traktować jako poszerzanie świadomości tego co nam jest i co można robić oraz można traktować to jako element terapii poznawczej, bowiem w tych wypadkach głównym punktem jest własne działanie w kwestii przełamywania lęków, pracy nad myślami,.
Zwykle informację na blogach i forach właśnie tego dotyczą bo w zasadzie jest to jedno z głównych sposobów na pozbycie się lęków, objawów oraz pierwsze wyjścia z błędnego lękowego koła.
Bo z lęku nerwicowego wyjdziesz jak powoli będziesz wychodził mu naprzeciw.

Jednakże nie oznacza to, iż psycholog jest niepotrzebny, bowiem jest to jednak specjalista, inaczej jednak mu się nawet ufa niż ludziom z for czy innych stron, zawsze jednak jest to opieka kogoś z boku, kogoś kto patrzy na to troche inaczej niż osoba, która wyszła z zaburzenia, jest to osoba, która patrzy na typowo twoją osobę i do tego jest przystosowana aby tą osobe zanalizować psychologicznie.

Dlatego też mówienie czy samemu czy terapią nie jest sprzecznością, bo to łączy się, terapia to również własne działanie, w sumie takie samo jak opisują to różni ozdrowieńcy.

Jest tylko kwestia o której pisałem wyżej, że wiele osób może potrzebować zmian własnej osobowości, przyzwyczajeń, odporności na presję, może potrzebowac "rozliczyć" tak zwane konflikty wewnętrzne..
Bo jeśli chodzi o "walkę" z nerwicą, przełamywanie lęków, strachów, pracę nad własnymi myślami lękowymi, stresami, to tematy te można opisywac bez końca na forach, blogach
Ludzie, którzy z tego wyszli, chętnie się tym czasem dzielą z innymi, ma to być wsparcie, mobilizacja, podżeganie do rozpoczęcia do cholerci jakiejś własnej działalności w imię przekraczania granic lęku nerwicowego.
Tym się też człowiek zajmuje na terapi poznawczej i to łatwiej jest opisać, jest to możliwe do opisania.
Bo to są schematy, które działają tak samo u każdego człowieka, u kazdego nerwica, lęki, stany depresyjne, dd jest tym samym, bez względu na czynniki to jest tą sama reakcją walcz bądź uciekaj, tą sama reakcja obronna, to jest ta sama pętla strachu, ten sam schemat powstawania i trwania nerwicy.
Mówi się, ze u każdego człowieka jest inaczej, to jest nieprawda, nerwica i lęk zawsze jest tym samym schematem.
Róznice mogą tylko wynikać z czynników, bo jak mówiłem wcześniej jedna osoba nerwicy może się nabawić po prostu od stresu, nie musi mieć zaraz konfliktów wewnetrznych i przyczyn Bóg wie jakich, wpadła w stany lękowe i błedne koło i teraz musi się wykrecić z tego.
Działaniem, przełamywaniem dialogami.... już się chyba powtarzam za bardzo :)

Ale za to inna osoba oprócz tego może potrzebować również wskazówek co do problemów osobowych, nieśmiałości, konfliktów czyli inaczej wypartych emocji, przykładowym konfliktem może być żal do rodzica, że np. pił i nie opiekował się nami jak należy, albo mieszkanie z osoba która nas bardzo irytuje a "nie wypada" się rozstać itp.itd

W takim wypadku trudniej jednak znaleźc oparcie na forach chociaż jest to możliwe, bo też i tu otrzyma sie wskazówkę, radę, poradę, jednakże w tych wypadkach psycholog jako osoba bardziej doświadczona w psychoterapii i możliwych powiązaniach między emocjami a pewnymi czynnikami, może bardziej pomóc i nakierować.
Ale należy pamiętać, że i w takich wypadkach potrzeba działania, bo nic z tego się samo nie zmieni, nie poprawi, nie naprawi, nie odpuści.
Czy można samemu dojśc do swoich problemów, konfliktów?
Myślę, że można, choć to wymaga dużego zanalizowania samych siebie, ja np. nie mam z tym aż takiego problemu ale nie wszyscy muszą się aż tak zapędzić w interesowanie się zaburzeniami jak ja to zrobiłem kiedyś.

Tak więc można samemu jak najbardziej ale psycholog a bardziej terapia jest ważnym elementem w terapii zaburzeń lekowych.

Podsumuję to jeszcze na własnym przykładzie aby zobrazowac moje wywody :)

Ja jestem osobą, która wpadła w stany lękowe silne w wieku 22 lat ale zaburzenia miała od młodych lat już, czyli miałem zaburzenia szumnie nazywane w internecie OD dziecka, które niesłusznie uchodzą za formę nerwicy nie do uleczenia....

W zasadzie na moją nerwicę, zaburzenia lękowe, dd wpływ bardzo duży ma dzieciństwo, wychowanie, nieprzystosowanie do życia jako dorosły człowiek, nie chcę się tu akurat o tym rozpisywać bo nie chodzi o to.
W kazdym razie należę do osób, które osobowość mają bardzo skrzywioną, co dawało efekty wszelkich zaburzeń lękowych, nerwicy natręctw, lękowej, dd, fobii społecznej, depresji.
Jak pisałem, próbowałem terapii przez jakiś czas, zmieniając psychologów, jednak nie mogłem jakoś trafić na konkretnego terapeutę, lekarze natomiast bardziej skupiali się na wypisywaniu leków, które mnie akurat nie pomagały.
Ja sam też nie byłem święty, bo jednak sam nakrecałem się kosmicznie, szukając dziury w całym, zupełnie nie wdrażając rad innych ludzi, którzy z tego wyszli a to już samo w sobie może pomóc a wręcz może odkręcić lękowe koło.

Trafiłem w końcu na fajną psycholog od terapii poznawczej, nie chodziłem na tą terapie długo, bo miałem w sumie chyba 8 tylko wizyt, ( piszę chyba bo nie wiem czy nie było ich 11 :) ) bo ja jak do niej poszedłem byłem już dość obcykany w formach nerwicy, że nie było co wyjasniać, jednakże nie bardzo radziłem sobie z myślami lekowymi i z puszczaniem kontroli całkiem.
Czyli starałem się ale nie tak jak należy.
Terapia ta właśnie dała mi podstawy, do akceptowania myśli lękowych i ich stopowania, dała mi wgląd jak duże ma to znaczenie. Oraz dała mi do zrozumienia, że z nerwica, dd, objawami nie ma co się szarpać, nie należy walczyć.
Co było dla mnie nie do przyjęcia przez ten cały czas, mimo, że czytałem o tym wiele razy. To jednak słowa terapeutki jakoś podziałały na mnie i choć poczatkowo ubliżałem jej w myślach, że mlodej "dupie"łatwo "pieprzyć" to jednak dzieki wdrożeniu tego zacząłem inaczej patrzeć na sam fakt zaburzeń lękowych.

Pokazało mi to jak duże znaczenie ma akceptacja samego faktu posiadania lęków, objawów, pogodzenia się z tym a nie szarpanie się, porzucenie kontroli, analizy, układanie dialogów z chorymi i beznadziejnymi lękowymi myślami.
Dało mi to wszystko wgląd w to jak dosadne ma znaczenie słowa "spychanie zaburzenia na drugi plan", i nie skupianiu się na nim, tylko mimo objawów na życiu.

Swoje wysiłki opisałem w dziale, który podałem wcześniej i jeszcze mam parę tematów tam do dodania.

Jednakże tu streszczając, w końcu dzięki temu, a dokładnie dzięki porzuceniu kontroli, pracy nad myślami lękowymi, akceptacji mojego zaburzenia i tego, ze jest fatalnie, dzięki "ryzykowaniu"mysli-lekowe-co-jak-i-dlaczego-czesc-5-t3542.html wyleczyłem się z ataków paniki, nerwicy lekowej, objawów, dzieki zrozumieniu znaczenia czym są myśli lekowe, pozbyłem się nawet po czasie natręctw myślowych oraz czynnościowych, tak samo i w końcu dd mnie puściło.

I tu właśnie należy wspomnieć, o osobach, które dostały zaburzeń lękowych od stresu, dla nich coś takiego może wystarczyć aby wyjść z zaburzenia, i to oczywiście nie jest łatwe, wymaga pracy ale jest to możliwe.

Ja natomiast miałem jednak skrzywioną osobowość, moje zdrowienie rozciągneło się jednak w czasie i dlatego przez ten okres wiele z siebie naprostowałem ale wiele jeszcze jest do naprostowania.
Jednakże podaję, że wyzdrowiałem z zaburzeń lękowych bo i owszem, nie mam objawów, lęków, napięcia, nerwicy, agorafobii, dd, nie żyję jakimiś objawami tylko życiem, nie mam już objawów, nie muszę nic spychać, jeśli chodzi o zaburzenie nerwicowe to jestem od tego wolnym człowiekiem.

Jednakże sam widzę często swoje różne zachowania, swoją czasem bezsilność w wielu sytuacjach gdzie nie musiałoby jej być. Wiem, że to wymaga zmian siebie, ale o ile łatwiej o tym myślec i to zmieniać, dbać o swój rozwój, kiedy nie ma już lęków i kiedy lękowe błędne koło zostało przerwane a stan awaryjny umysłu i stan zagrożenia minał ;) ? Dużo łatwiej :)

Dlatego ja osobiście uważam, ze problemy wewnetrzne można rozdzielić od wpadania w nerwicowe błedne koło, można oddzielić od uciekania w nerwicę i objawy przy problemach.
Można najpierw poradzić sobie z lękami, z skupianiem się na objawach i życiu nimi a nie realnością, można najpierw poczuć się wolną osobą od stałych lęków i objawów a dopiero potem można prostować wiele ze swoich cech osoby, swoje predyspozycje, zachowania lękowe.
Oczywiście, że ktoś powie ale jak mam bardzo trudną sytuację rodzinną to i tak mam objawy, owszem, od nadmiaru stresu możesz miec objawy ale nie musisz robić z tego nerwicy, nie musisz dawać ponosić się objawom, możesz nauczyć się dzięki terapii, dzieki wskazówką innych jak radzić sobie z myślami lękowymi.
Dzięki temu nie musisz miec zaburzenia, nie musisz mieć ciągłości objawów, zaburzeń, i od tego stanów depresyjnych.
Chociaż możesz okresami się gorzej czuć jak masz kiepską sytuację, jak twoja osobowość jest przekrzywiona do tego stopnia, ze wszystko powoduje u ciebie lęki, ale powtarzam, nie musisz wpadać w zaburzenia psychiczne, nie musisz się na tym skupiać, tylko na tym aby to wszystko poprawić.
Dlatego możesz najpierw nauczyć się przełamywać strach, lęki, nauczyć się dialogów wewnętrznych, możesz dzięki temu zobaczyć, ze objaw stresu, problemów emocjonalnych z uwagi na różne czynniki, nie musi się stać nerwicą, zaburzeniem.
Możesz mimo trudności wówczas skupiać się na działaniu, na zmianach wewnątrz ciebie i twojego życia dookoła.

Podając krótko przykład, jest sobie pewna kobieta, którą mąż zostawił z dwójką dzieci, nie może sobie z tym poradzić, przeżywa straszne chwilę żalu i załamania, ma problemy finansowe, rodzinne, zaczyna wpadać w depresję, dostawać lęki, ataki paniki, zamyka się w domu, ma problemy z wychowywaniem dzieci.
Tu czynnikiem jej problemów może być brak poczucia bezpieczenstwa, załamanie z powodu odejścia fagasa, ból emocjonalny i wielki żal, spadek pewności siebie.
Moja psycholog ta pierwsza doradzałaby, żeby kobieta ta zmieniła fryzurę, wychodziła, poznawała znajomych, rozmówiła się z mężem itp. I to jest prawda! To nalezy robić ale jest pewien mankament, kobieta ta nie będzie w stanie tego zrobic z uwagi na to, że ona żyje tylko obecnie jej stanami i objawami, które ewidentnie pochłoneły jej codzienność.
Dla niej zmiana fryzury nie jest tak istotna jak to, że nie może wyjśc spokojnie na klatkę schodową.
Według mnie trzeba zacząc od poszerzania strefy komfortu, pracy nad własnie myślami lękowymi, które latają po jej głowie jak szalone, popracowac na przełamywaniem strachu a zaraz za tym można będzie zajmowac się zmianami, bo samo zajmowanie się prostowaniem zycia, może być dobrym zajęciem się w przypadku lęków.
To również idze w parze ale moim zdaniem na poczatku dobrze jest poszerzyć swoją świadomość problemy, odsuwac objawy od centrum życia, przełamywać itd.

Czy potrzebny w tym wypadku jest psycholog?
Moim zdaniem tak, tak samo jak poszerzanie we własnym zakresie wiedzy od opisów książkowych, blogowych ludzi, którym lęki udało się przełamać, bo jak pisałem samo przełamywanie lęków to jest schemat, zawsze wygladający tak samo, lub podobnie.


Na koniec chcę powiedzieć wszystkim, którzy uważają, że nerwicę mają od dziecka, że już zawsze są skazani na lęki i objawy, mówię nieprawda.
Na nic nie jesteście skazani, nie powtarzajcie takich rzeczy tylko walczcie o swoją wolność.
Nie słuchajcie matek (ja swojej słuchałem), które całe życie miały nerwicę, sam własnie mam zaburzoną matkę i zawsze mnie to przekonywało, ze jestem tak samo chory jak ona i to już jest na zawsze.
Gówno prawda, to po prostu fakt, że te osoby nie starały się jak należy przekroczyć granicy wiecznych strachów i lęków jakie narzucała im nerwica. Chociaż kocham bardzo swoją mame to prawda jest taka, że pozwalała dominować nerwicy.
Bo staranie się nie może polegać na tym, żeby jakoś tam udało się z tymi lkami, objawami wyjśc do sklepu czy do pracy i biegiem wracać z powrotem i modlić się aby jakoś udało sie wytrzymać.
To nie jest skuteczne leczenie, to jest niestety oddawanie władzy strachowi.

Przepraszam jeśli te słowa kogoś zraniły, bo być może wiele osób ma nerwice latami, ja sam miałem pierwsze objawy od 7 roku życia, klęczałem i powtarzałem 10 razy pacierz bo miałem nerwice natręctw, myłem ręce do krwi bo bałem się zarazków, ah wiele by można mówić ALE wiem już teraz, że nic nie jest nieskończone i będę to powtarzał z uporem, nerwica nigdy nie jest i nie będzie czymś na całe życie, pod warunkiem, że przestaniesz na to pozwalać.

Tak więc ja obecnie nie mam zaburzeń oprócz moich różnych nawyków, różnego zbytniego dawania się wciągania presji niepotrzebnej, poczucia bezsilności wobec róznych wydarzeń, czasem jak mam stresów dużo to czuję jakieś ściskania w brzuchu, lekkie duszności, wybudze się w nocy ale to już jest stres, to nie jest zaburzenie, które dominuje w moim życiu.
Nie żyję tym codziennie, a mógłbym z pewnością w momentach trudnych znowu uciec w zaburzenie, znowu być wielce "chory".
Mógłbym znowu się nakręcać na objawy ale nie robię już tego, nie czuję już takiej potrzeby, jestem świadomy czym to jest, porzuciłem kontrole raz na dobre, mam władzę na myślami i wiem, ze to ja wybieram której myśli moge się uczepić.
Bo mysli o tylko myśli, jak są problemy będa one nieprzyjemne, co nie oznacza, że są one ostateczną prawdą ;)

Serdecznie wszystkim życze takiego momentu, kiedy własny rozwój swojej osoby można tworzyć bez otoczki zaburzeń psychicznych, które do tej pory nas trzymały.

Tak więc jeszcze raz kończąc chcę podsumować, bez względu na czynniki, powody, jeśli przeżywasz ataki paniki, nerwicę lękową, natręctw, dd do tego, stany depresyjno - lękowo nerwicowe, czy jeszcze jakieś tam inne kombinacje, nie musisz od razu szukać bezwględnych przyczyn.
Dobrze jest popracować najpierw nad wyjściem z błędnego nerwicowego koła, popracować nad myślami lękowymi itp.
Wielu to wystarczy, bo u wielu przyczyną był stres i pierwszy objaw czy atak paniki a wielu innych będzie jeszcze potrzebowało innych głebszych zmian, dlatego też warto wspierać się specjalistą, który jednak ma większy wgląd podczas terapii w nas.
Warto sugerować się radami ludzi z for i blogów, radami z ksiązżek o radzeniu sobie z lękiem, to jest również bardzo ważne.
I należy to wszystko według mnie łączyć.
Nie warto zrażać się do stron o tematyce psychologicznej.
Uważam, że poszerzanie świadomości też ma swój udział w tym całym etapie, tyle tylko należy unikać tematów cięższych chorób psychicznych, innych chorób fizycznych a jedynie skupiac się na tym co kto ma do napisania o zaburzeniach lękowych, i trzeba robić to z głową.
Odrzucić lękową wybiórczość, nie traktować tego tak "byle się uspokoić" tylko wyciągać wsnioski z każdych słów innych nerwicowców.
Naprawdę jest to samo w sobie kopalnią wiedzy i pomocy oraz wsparcia.

W czasie tego można oczywiście brać leki, ale też nie zgadzam się z przekonaniem jakie czasem panuje, że leki są często koniecznością, bo nie są, w wypadku zaburzeń emocjonalnych, lękowych, nie są żadna koniecznością i nigdy nie będą.
Jednakże nie są też słabością, mimo tego, że ja wyszedłem bez leków, rozumiem tych co biorą, po prostu rozumiem, bo lęki są po prostu silne.
Ale nie wolno powtarzać słów, że są koniecznością bo inaczej będzie źle. Bo to nieprawda.
Po prostu nieprawda.


Wszystko to jest oczywiście moją prywatną opinią, zbudowaną o pewne własne doświadczenia oraz rozmowy z innymi zaburzonymi duszyczkami ;)


Pozdrawiam ciepło :)
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Zablokowany