Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Heeej, jestem z Wami w końcu! Nerwica, anhedonia i co tylko pod światem.

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
Armour
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 23
Rejestracja: 23 kwietnia 2018, o 12:18

24 kwietnia 2018, o 12:08

Jej, cieszę się, że tu jestem, długo się zastanawiałam czy napisać czy nie, ale znalazłam tu wiele pomocy i ukojenia. Historia jest długa - uprzedzam ;puk ale n nadzieję, że jakieś dobre duszyczki się znajdą i mi przemawia do rozumu owładnietego nerwica :si Generalnie sprawa wygląda tak, że z nerwica borykam się od 4 miesięcy. Dla jednych mało, dla drugich dużo. Chodzę też do psychoterapeuty. Nerwica wybuchła w połowie stycznia tego roku. W sierpniu ubiegłego roku objęłam nowe, kierownicze stanowisko. Bardzo bałam się jak to będzie, ale nie bardzo miałam jak odmówić. Tylko niestety oprócz spraw papierowych, musiałam także zajmować się innymi sprawami, bo pracuje w przedszkolu czyli dziećmi a nawet ciągłym sprzątaniem. Wiele razy się stresowalam ale myślałam, że jestem chyba kurde jakąś niezniszczalna, że dam radę, bo zawsze wszystko musiałam mieć na tip top i wszystko pod kontrolą. To tak słowem wstępu :p ponadto jestem od 5 lat w związku, z którego jestem bardzo zadowolona, mamy do siebie duże zaufanie i się kochamy. Ale zdarzyło się tak, że przez moją koleżankę poznałam takiego chłopaka i sobie z nim pisałam po prostu po kolezensku, nie było w naszych rozmowach żadnych podtekstow i nigdy, podkreślam nigdy nie pomyślałam, że mogłoby być mi coś więcej. Mój chłopak o tym wiedział, niczego nie ukrywalam. Traktowała go naprawdę jak dobrego kolegę, nawet sobie myślałam jak będzie fajnie jak będzie na naszym weselu. No i pojechałam do tej koleżanki i w sumie tam pierwszy raz się wspólnie w 3 spotkaliśmy. Spoko, fajne, pierwsze miasto, potem impreza w 5 osób w sumie i wtedy mi powiedział, że się mu podobam. Najgorsze chyba było to, że ja też się w nim zauroczylam, przyznaję bez bicia choć dopiero po paru miesiącach jestem w stanie dopuścić to do siebie. Tak bardzo się przestraszyłam, że mogę stracić mój związek, że dostałam atatku paniki ale dopiero na drugi dzień, bo w ogóle spałam 3h, napilam się tylko kawy naprawdę mocnej, żeby mnie na nogi postawiła a ogólnie w ogóle kawy nie pije. Na początku myślałam, że to kac ale w nocy już mnie budziło trzęsienie i ściski w klatce. Boże, nie wiedziałam co mi jest. Czułam i nadal czuje ogromne poczucie winy w stosunku do mojego chłopaka, że mogłam sobie na taką zazylosc emocjonalna pozwolić. Tak wiem, mogłam to przewidzieć ale nie przewidzialam, przysięgam gdybym tylko wiedziała co mnie czeka. Nie rozumiałam co się dzieje z moim cialem. Zerwałam z nim całkowicie kontakt, bo on jeszcze był taki, że wbijal mi, że mam wyrzuty sumienia co do mojego chłopaka co tylko mnie pogrążalo. Przez prawie 3 miesiące nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że coś się może dziać z moim związkiem, że on na tym ucierpiał. Zaczęłam się bać, już wtedy po tym feralnym weekendzie, że przez to, że się zauroczylam w tym chłopaku, to straciłam uczucia do swojego chłopaka. To jest najgorsze co mnie spotkało w życiu. Mam natretne myśli o naszym związku, o tym czy go kocham, bo skoro kocham to czemu nie potrafię się z niczego cieszyć, ciągle coś mnie blokuje. A ja nie wyobrażam sobie życia z nikim innym, jakby mojego związku miało nie być to wolałabym umrzeć. Miałam takie dni, że serio śmierć wydawala mi się jedynym rozwiązaniem. Te natretne myśli nie dają mi żyć, cały czas analizuje swoje uczucie i czy na pewno kocham, czy na pewno kocham. Tak bardzo pragnę, żeby mój chłopak był szczęśliwy i obwiniam siebie za to, że nie mogę mu tego dać. Nie chcę go krzywdzic :(( już wolałabym sobie coś zrobić niz żeby on cierpiał. Tak bardzo nienawidzę siebie samej za to, że mam takie myśli i uczucia, że może nie kocham. On jest najlepszym kimś co mogło mnie w życiu spotkać. Cały czas mnie wspiera choć widzi jaka jest sytuacja. Psycholog twierdzi, że to wszystko nerwica, że zawsze obiera sobie to co dla nas najważniejsze, że gdyby miała obrać coś co nie ma dla nas znaczenia to by nie istniała. Błagam, nie oceniajcie mnie, nie robiłam niczego celowo, jestem naprawdę ba skraju. Nawet nie wiecie, ba! Właśnie doskonale wiecie jak pragnę z tego wyjść. Chcę żyć, cieszyć się i nie mieć ciągle tych natretnych myśli i uczuc, one są tak natretne, że zaczynam w nie wierzyć i wtedy już nie mogę wytrzymać sama ze sobą, poziom nienawiści do samej siebie sięga zenitu. Straciłam kontrolę nad życiem, emocjami i całkowicie przestałam sobie ufać. Doszło nawet do tego, że bałam się iść np na miasto czy imprezę i, że jakiś facet się na mnie popatrzy, ja z nim porozmawiam i poczuje to samo co do tamtego chłopaka czyli się zaurocze wbrew sobie, bo całkowicie straciłam zaufanie. Najgorzej jest właśnie nie ufać samej sobie... Tak głowa oszukuje. Zawsze byliśmy takim fajnym związkiem i fakt, bo oboje to przyznalismy trochę się wtedy przed tym wszystkim oddaliśmy ale żadne z nas tego tak nie zauważalo. Ja nigdy nie miałam żadnych wątpliwości co do swojej miłości a teraz jak tak jest to jakby mi kto a życie wziął do buzi, przezul i wyplul. Nie mam może już ataków paniki ale trzęsie mnie cały czas, ucisk w klatce i te myśli :( gdy się budzę i idę spsc2, przez cały czas, non stop. Chciałam też z tego miejsca podziękować Victorowi i Divinovi za to, że robicie takie wpisy i filmiki na yt, jest to budujące ale ja jestem oporna chyba :( nie potepiajcie, ja jutro tak wystarczająco się potępiam. Pozdrawiam wszystkich, łączymy się, razem ją pokonamy :) prawda?
Armour
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 23
Rejestracja: 23 kwietnia 2018, o 12:18

24 kwietnia 2018, o 12:12

I tak w ogóle to nie mogę przestać myśleć, że jestem złym człowiekiem. Bo mam tak dobrego faceta a ja nie potrafię mu dać nic od siebie, nie potrafię się z nas po prostu cieszyć. Dlatego mam takie myśli. Oddalabym życie, żeby wróciło moje "stare" życie. miewalam nawet tak, że drapalam się do krwi bo nie mogłam znieść tego bólu i napięcia. Miał ktoś podobne? Da się z tego wyjść? Bo mam wrażenie, że jestem beznadziejnym przypadkiem :p
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

24 kwietnia 2018, o 12:40

Witaj Kochana, super, że do nas dołączyłaś. Bardzo dobrze Cię rozumiem, bo przeżywam te same katusze, o których Ty piszesz. Identycznie. Zaglądałaś może do postu Zordona? Do artykułów o tematyce rocd? Na pewno będą Ci pomocne. Nikt Cię tu nie potępi, ale Ty sama nie możesz być dla siebie katem, musisz starać się o postawę przyjacielską i wyrozumiałość. Myśli to tylko myśli, wytwór zaburzonego umysłu, które powstają niezależnie od Twojej woli. Przesyłam Ci dużo siły i uszy do góry, nic się nie dzieje, to TYLKO nerwica :friend:
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
Milla31
Gość

24 kwietnia 2018, o 13:50

Armour pisze:
24 kwietnia 2018, o 12:12
I tak w ogóle to nie mogę przestać myśleć, że jestem złym człowiekiem. Bo mam tak dobrego faceta a ja nie potrafię mu dać nic od siebie, nie potrafię się z nas po prostu cieszyć. Dlatego mam takie myśli. Oddalabym życie, żeby wróciło moje "stare" życie. miewalam nawet tak, że drapalam się do krwi bo nie mogłam znieść tego bólu i napięcia. Miał ktoś podobne? Da się z tego wyjść? Bo mam wrażenie, że jestem beznadziejnym przypadkiem :p
Droga Armour, ja też potwierdzam słowa Katarzynki. Jest to trudny temat, rozumiem Cię całkowicie. Jest nas tu sporo. Te same odczucia itd. Ja już biorę leki, terapie, ale niestety czy stety sami musimy sobie pomóc najbardziej. Ciągle liczę, że zrozumiem co się dzieje, że będzie lepiej. Mój mąż jest kochanym człowiekiem tak jak Twój chłopak. Sama nie wiem, czy my poprostu za bardzo się przejmujemy, czy nie możemy zaakceptować że uczucia się zmieniają. Dla mnie też to trudne, że nasz związek był moja podpora, szłam do przodu, rozwijalam się a tu taki regres... nagle w ciągu kilku dni padł cały mój światopogląd. Myśli o ucieczce, zdradzie, strach, że się w kimś zakocham... Wierzę, że praca nad sobą i czas jakoś nas wyprowadzi na prostą.
Milla31
Gość

24 kwietnia 2018, o 13:52

katarzynka pisze:
24 kwietnia 2018, o 12:40
Witaj Kochana, super, że do nas dołączyłaś. Bardzo dobrze Cię rozumiem, bo przeżywam te same katusze, o których Ty piszesz. Identycznie. Zaglądałaś może do postu Zordona? Do artykułów o tematyce rocd? Na pewno będą Ci pomocne. Nikt Cię tu nie potępi, ale Ty sama nie możesz być dla siebie katem, musisz starać się o postawę przyjacielską i wyrozumiałość. Myśli to tylko myśli, wytwór zaburzonego umysłu, które powstają niezależnie od Twojej woli. Przesyłam Ci dużo siły i uszy do góry, nic się nie dzieje, to TYLKO nerwica :friend:
Katarzynka, Ty już dość długo zmagasz się z anhedonia. Powiedz mi jak znosisz to w towarzystwie partnera, starasz się już mu nie opowiadać każdej myśli, jak się zachowujesz? Bo u mnie często to uczucie że oklamuje się pojawia i chęć ucieczki, ale nigdy bym tego nie zrobiła.
Armour
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 23
Rejestracja: 23 kwietnia 2018, o 12:18

24 kwietnia 2018, o 13:59

Dziękuję Wam kochane :) tak tak, czytałam już o rocd co Zordon pisał :) musimy kochane być silne, polecam Wam nagrania Divovica na yt, na początek o istocie akceptacji
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

24 kwietnia 2018, o 14:10

Milla31 pisze:
24 kwietnia 2018, o 13:52
katarzynka pisze:
24 kwietnia 2018, o 12:40
Witaj Kochana, super, że do nas dołączyłaś. Bardzo dobrze Cię rozumiem, bo przeżywam te same katusze, o których Ty piszesz. Identycznie. Zaglądałaś może do postu Zordona? Do artykułów o tematyce rocd? Na pewno będą Ci pomocne. Nikt Cię tu nie potępi, ale Ty sama nie możesz być dla siebie katem, musisz starać się o postawę przyjacielską i wyrozumiałość. Myśli to tylko myśli, wytwór zaburzonego umysłu, które powstają niezależnie od Twojej woli. Przesyłam Ci dużo siły i uszy do góry, nic się nie dzieje, to TYLKO nerwica :friend:
Katarzynka, Ty już dość długo zmagasz się z anhedonia. Powiedz mi jak znosisz to w towarzystwie partnera, starasz się już mu nie opowiadać każdej myśli, jak się zachowujesz? Bo u mnie często to uczucie że oklamuje się pojawia i chęć ucieczki, ale nigdy bym tego nie zrobiła.
Tak Kochana, niedługo trzy lata miną. Trzy lata piekła. Strasznie długo to trwa, dlatego w takich dniach jak dziś przestaję mieć nadzieję. Dziś siedzę i się trzęse, jak małe zalęknione dziecko. Też jestem na lekach i w terapii, najczęściek terapia stawia mnie trochę na nogi. Choć są momenty, że chciałabym umrzeć, bo tak boli. Sama zresztą na pewno znasz to z autopsji.
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
Armour
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 23
Rejestracja: 23 kwietnia 2018, o 12:18

24 kwietnia 2018, o 14:23

Kochane, musimy zrozumieć, że to jest tylko w naszej głowie. Wiem, że jest ciężko bo skoro mamy takie myśli to one rzutuja nam na uczucia i myślimy, że to prawda. Niektóre leki, zwłaszcza neuroleptyki powodują spłycenie emocji, sama jestem tego ofiarą. Wiem, że ciężko ogarnąć świadomością, że takie rzeczy się dzieją z Tobą. Też mam wrażenie nieraz, że się oszukuje ale to chyba ma nerwica na celu, żeby nas znowu wpedzic w lęk. A może jest tu ktoś kto z tego wyszedł? Ściskam Was mocno :*
Armour
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 23
Rejestracja: 23 kwietnia 2018, o 12:18

24 kwietnia 2018, o 14:34

A Katarzynka kochana chodzisz do terapuety, masz jakies leki? :*
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

24 kwietnia 2018, o 14:39

Armour pisze:
24 kwietnia 2018, o 14:34
A Katarzynka kochana chodzisz do terapuety, masz jakies leki? :*
Tak Kochana, jestem w terapii i na lekach. Aktualnie paroksetyna, ale przerobiłam dziesiątki leków, trochę lekooporna jestem. Jasne, są ludzie którzy z tego wyszli. Choćby nasz klasyk Zordon. Tylko z reguły jeśli ktoś ma to za sobą, rzadko tu zagląda.
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
Armour
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 23
Rejestracja: 23 kwietnia 2018, o 12:18

24 kwietnia 2018, o 14:44

katarzynka pisze:
24 kwietnia 2018, o 14:39
Armour pisze:
24 kwietnia 2018, o 14:34
A Katarzynka kochana chodzisz do terapuety, masz jakies leki? :*
Tak Kochana, jestem w terapii i na lekach. Aktualnie paroksetyna, ale przerobiłam dziesiątki leków, trochę lekooporna jestem. Jasne, są ludzie którzy z tego wyszli. Choćby nasz klasyk Zordon. Tylko z reguły jeśli ktoś ma to za sobą, rzadko tu zagląda.
Nie dziwię się, że tak robi, chyba a nawet na pewno nie chce o tym pamiętać. Może nie mogą Ci dopasować leku, ja właśnie w czwartek idę w końcu po cos porządnego, bo psychiatra daje mi same słabe, które w ogóle nie pomagają. Miałam pramolan, dixepine i chlorprotixen, każdy do duuu :p
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

24 kwietnia 2018, o 14:54

U mnie poza nerwicą mam jeszcze depresję, dlatego to leczenie wygląda jak wygląda. Im wcześniej zaczniesz walkę tym lepiej Kochana. Ile masz lat Kochana, jeśli mogę zapytać?
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
Armour
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 23
Rejestracja: 23 kwietnia 2018, o 12:18

24 kwietnia 2018, o 14:57

Katarzynka 25 :)
Armour
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 23
Rejestracja: 23 kwietnia 2018, o 12:18

24 kwietnia 2018, o 14:58

Kochana, proszę posłuchaj tych nagrań o których pisałam
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

24 kwietnia 2018, o 15:21

Kochana, słuchałam, ale w sumie dawno. Odświeże sobie zaraz. A Ty jak się teraz trzymasz?
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
ODPOWIEDZ