Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Dziwny stan po marihuanie

Dział dla osób, które zażywaniem narkotyków, np. marihuany, dopalaczy, mefedronu, amfetaminy doprawili się stanów lękowych, czy też depresyjnych.
Jeżeli Twoim głównym problemem jest odrealnienie po "narksach" to dział o derealizacji znajduje się Tutaj
ODPOWIEDZ
Blue_revolution
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 28 sierpnia 2018, o 18:41

30 sierpnia 2018, o 23:41

Witam, jestem zupełnie nowy na forum (dzisiaj aktywowano moje konto). Mam pewien problem, który powstał typowo po zapaleniu mj, ale myślę, że na mój stan miały wpływ również inne środki oraz bardzo toksyczna relacja z dziewczyną. Powstały problem i całą jego historię opisałem na innym forum, dlatego postanowiłem, że po prostu skopiuję tekst.

Witam, już na początku mojego wpisu, chciałbym zaznaczyć, że nie jestem przekonany, czy zamieszczam go w odpowiednim dziale, w razie czego proszę o przeniesienie.
Jak to zwykle bywa z jakimś problemem najpierw wypadałoby przybliżyć jego historię i nieco powspominać. Otóż od kiedy pamiętam lubiłem eksperymentować, usłyszałem o czymkolwiek nowym, nieznanym mi, to musiałem tego spróbować, niestety, teraz mam nauczę, a właśnie to ostatnie eksperymentowanie okazało się opłakane w skutkach. Pierwszy raz więcej alkoholu wypiłem bodajże w drugiej gimnazjum tj kilka piw, była faza, poszedłem spać i na drugi dzień wszystko było jak najbardziej w normie. Podobnie wyglądały moje kolejne przygody z alkoholem, kiedy przyszedł rok osiemnastek wśród moich znajomych imprezy zakrapiane alkoholem były praktycznie co tydzień-dwa i nawet zalany w trupa, wymiotujący, dwa kolejne dni na kacu wszystko przechodziło, jak praktycznie u każdego. Papierosów nigdy zbytnio nie paliłem, nie uważałem to za jakąkolwiek rozrywkę, nie pasował mi zapach, ich relatywnie wysoka cena etc. Myślę, że tyle wystarczy o innych środkach, niż te, na których chciałbym się skupić. Pierwszy raz mj zapaliłem "z wiadra" w wieku około 17 lat. Ciężko mi powiedzieć, jak na mnie zadziałała wtedy, bo bardzo dużo wypiłem, do tego różnych rodzajów alkoholu i po prostu zasnąłem, a na drugi dzień miałem ogromnego kaca. Potem ograniczałem się tylko do alkoholu, nawet nie myślałem o innych substancjach. Los chciał, że rok temu dałem się znowu namówic przez kumpla, na kolejne eksperymenty. W zasadzie tutaj zaczyna się właściwa historia, którą mam zamiar przytoczyć. Otóż pierwszy raz po tak długiej abstynencji zapaliłem rok temu w lipcu, do tego dostałem nieco fety do spróbowania, ale było tego naprawdę mało, nawet nie poczułem działania na początku. Faza była super, zarówno po mj i tej namiastce fety, do tego było trochę alko. Potem kilka razy robiłem podobne mixy i zawsze faza podobna. Jednak pewnego razu po zapaleniu poczułem takie mocne mrowienie, brak czucia własnego ciała w dość dużym stopniu, kiedy brałem do ręki jakiś przedmiot miałem wrażenie, że mi wylatuje z ręki, Dość nieprzyjemne uczucie. Jednak faza zeszła i potem było wszystko ok. Potem było jeszcze kilka takich imprez, ale czułem się świetnie, zarówno podczas, jak i po fazie. W listopadzie niestety grubo przegiąłem, za co jestem okropnie zły na siebie i tu pewnie pojawią się słuszne hejty z Waszej strony. Spotkałem się z kumplem, pamiętam, że wypiłem trzy piwa, trochę się upaliłem i było jak zwykle nieco fety, a do tego niebieskie pixy ze znaczkiem Mitsubishi, w których nikt do dzisiaj nie wie, co było. Faza jak zwykle ok, kumpel po jakiś 40 minutach od zabrania pixy mówił, że mu mocno weszło, ja natomiast czułem działanie praktycznie tylko zioła i najbardziej tych trzech piw. Skręciliśmy jeszcze jednego jointa i mieliśmy zamiar wyjść na dwór zapalić, już podczas samego skręcania czułem, takie mocne mrowienie, jak już kiedys miałem, po czym wstałem i poszedłem za kumplem. Nagle totalnie odleciałem, nigdy wcześniej nie byłem w takim stanie, straciłem kompletnie kontakt z rzeczywistością, myślałem, że umarłem i jestem w niebie, wyobrażałem sobie, jak to super teraz będzie, skoro to raj, miałem taki jakby sen na jawie, halucynacje, nastrój mi sie zmieniał od przerażenia, do totalnej euforii, myślałem, że rozmawiam z Bogiem, kiedy na co dzień jestem ateistą, do tego staciłem totalnie rachubę czasu, wyrzuciłem gdzieś telefon, o czym potem mi kumpel opowiadał, bo go podniósł. Faza trwała około 3h i przeszła, poszedłem spać, po czym na drugi dzień wszystko wróciło do normy, oczywiście byłem mocno wymęczony po tej nocy, ale już czułem się normalnie. Jedyne co mi się przytafiło, to na jakieś 15 minut wróciło mi takie mrowienie i brak czucie ciała, jak podczas upalenia, ale bardzo szybko przeszło. Całym wydarzeniem nieco się przejąłem i stwierdziłem, że to było tak duże przegięcie, że już tego tykać nie będę. Oczywiście zrobiłem inaczej, ale ograniczyłem się tylko do mj, Zapaliłem na jednej imprezie, łącząc to z alkoholem (chyba tam było jedno całe wino na głowę i kilka shotów). Nagle poczułem znowu takie mocne mrowienie i brak czucia własnego ciała, trochę się przeraziłem, bo bałem się, że zaraz się zawieszę i narobię sobie przypału, więc udałem się do domu, stan był dość nieprzyjemny, dziwne myśli, które tak jakby wyprzedziałyy to co chciałem zrobić tj myślę sobie, że np otwieram drzwi, a do końca nie mogę tego zrobić, bo tracę czucie i próbuję trafić kluczem w zamek. Poszedłem spać i na drug dzień znowu wszystko w normie. Przyszedł feralny dzień, kiedy moje życie przewróciło się do góry nogami. Miałem naprawdę męczący dzień, a do tego spałem jakieś 3h w nocy i padałem, jednak mój kumpel zaproponował mi piwko, zgodziłem się, ale powiedziałem, że mam jeszcze palenie. Wypiłem dwa piwa i zapaliłem, ale bardzo ostrożnie i mało, żeby znowu nie wpaść w dziwną fazę. Okazało się to dobrym krokiem, bo czułem się idealnie, faza zaczęła szybko schodzić i po 2h praktycznie już nic nie czułem poza zmęczeniem. Poszedłem spać i na drugi dzień, kiedy wstałem wszystko było ok, jednak po około 5h od pobudki zaczęło się dziać coś dziwnego. Wróciło mi to mrowienie, brak uczucia własnego ciała i takie spowolnione ruchy, jak podczas fazy. Stwierdziłem, że zaraz przejdzie, przecież, już raz tak miałem i 15 minut trzymało. Jednak tym razem nie chciało przejść, nieco się wystraszyłem i stwierdziłem, że przejdę się na świeżym powietrzu (dodam, że to był grudzień i bardzo zimno). Maszerowałem jakieś 2h i zacząłem panikować, bo ten stan nadal trwał. Wróciłem do domu i zacząłem o tym czytać. Dowiedziałem się, że trzeba pić dużo płynów i witamina C może pomów. Wybrałem się do apteki po nią oraz kupiłem wodę, Przez całą noc wypiłem jakieś 2,5l płynów, wstałem rano i znowu takie uczucie. Kolejne dni było to samo, przede wszystkim brak czucia własnego ciała, np leżąć w łóżku i kładąc nogę na nogę nie czułem, że to robię. Uczucie, że wszystko mi leci z rąk, kiedy opierałem się głową o np ścianę, nie czułem tego tak normalnie, tylko takie mrowienie. Po mniej więcej tygodniu od zapalenia ten stan zaczął przechodzić, w międzyczasie wybrałem się do lekarza rodzinnego mówiąc mu o tym stanie, jednak nie wspominałem o dragach. Dał mi Piracetamum oraz Bellergot i stwierdził, ze powinno minąć. Zabrałem owe leki kilka razy, ale poza sennością po tym druginie czułem większej zmiany. Tak, jak wspomniałem to uczucie minęło, czasami powracało, ale to sporadycznie, jednak pojawiła się derealizacja i lęk. Wszystko wykonywałem normalnie, nie miałem trudności ze zdaniem egzaminów w sesji zimowej, rozmową z ludźmi, wykonywaniem wszystkich codziennych czynności, bądź uprawianiem sportu (gram w siatkówkę). Jednak cały czas towarzyszył mi lęk i derealizacja, stwierdziłem, że pójdę do psychiatry, ale najpierw wybrałem się do neurologa, żeby wykluczyć choroby somatyczne (tak wyczytałem gdzieś w Internecie). Neurolog stwierdził, że wszystko jest ok, ale trochę mnie postraszył, jak powiedział, że jego kumpel na studiach zapalił mj i wyszła mi schizofreania. Oczywiście zacząłem panikować i czytać o tych wszystkich chorobach, stałem się stałem bywalcem naszego hyperreal, abczdrowie, czy psychiatria.pl. Wybrałem się do psychiatry, któremu wszystko dokładnie opowiedziałem, dodając do tego problemy z dziewczyną (strasznie przeżyłem zostawienie mnie dla innego, a właśnie podczas tej rozłąki dziwnie się poczułem po mj). Lekarz niby najlepszy w mieście dał mi aribit i stwierdził, że to typowo od dragów i coś tam się nieco poprzestawiało i powinno się uregulować, zabrałem kilka razy i nic poza straszną sennością, dostałem potem pregabaline 75mg na dzień, ale to też nic nie skutkowało, wręcz po trzech dniach kuracji wróciło to dziwne mrowienie i uczucie, jakby wszystko działo się w zwolnionym tempie. Brałem pregabaline przez 2 tygodnie, po czym zaczęły nasilać się u mnie myśli samobójcze i generalnie czułem sie beznadziejnie i bezsilnie, strasznie zły byłem na siebie, że sięgałem po cokolwiek. Powiedziałem to lekarzowi, to dał mi escitalopram, brałem najpierw pół tabletki, a po tygodniu całą. Po wdrożeniu całej czułem się jeszcze gorzej, ale to niby normalne przy ssri, przeszło i po misiącu niby czułem lekką poprawę, ale potem znowu stagnacja. Odrzuciłem ten lek i poszedłem do innego lekarza, w innym mieście. Dał mi paroksetyne 20mg i hydroksyzyne na noc, bo miałem problem ze snem, szczególnie nad ranem było okropnie, dreszcze, pocenie sie i wzmożone myśli samobójcze. Poszedłem również na psychoterapię. Byłem na niej kilka razy, leki biorę od półtorej mieiąca i nadal nie widzę poprawy. Całymi dniami siedzę w domu, inni w moim wieku idą do pracy, spotykają się ze znajomymi, wyjeżdżają na wakacje etc, a ja nie potrafię wrócić do mojego dawnego trybu życia, mam wrażenie, że stałem sie nieco głupszy, niż wcześniej byłem, nie mam praktycznie na nic ochoty, ciągle wspominam przeszłość i strasznie żałuję, że tak nią pokierowałem.
Bardzo się rozpisałem, wiem, że niektóre rzeczy są nieistotne, ale musiałem to z siebie wydusić. Zastanawiam się, co się stało, że ta mj tak na mnie zadziałała? Przecież tyle osób pali, w niektórych krajach jest legalna, wśród moich znajomych pali myślę, że z 80% (przynajmniej tych, których sie deklarowali, czy to robili, czy nie), a akurat mi musiało się coś takiego przytrafić. Zastanawiam się też co dalej z leczeniem? Może ktoś ma jakąkolwiek poradę, której mógłby mi udzielić? Bardzo mi to pomoże, a hejty pewnie się pojawią, ale mam nadzieję, że jak najmniej, bo nic nie wniosą, a przeszłości zmienić nie mogę, sam wiem, że wpędziłęm się w niezłe bagno na własne życzenie :-/

Edit: Obecnie mój stan wygląda praktycznie tak samo, jak w momencie pisania tej historii. Towarzyszy mi ciągłe uczucie odrealnienia, lęk przed lękiem, uczucie stania się głupszym, niż wcześniej, a do tego mnóstwo myśli egzystencjanych oraz analiza i wspominanie przeszłośi. Ponadto poczucie bycia beznadziejnym i ogólnie kaleką życiową. Teraz biorę pregabaline (75mg rano i tyle samo wieczorem) oraz duloksetyne 60mg około 17-tej. Po miesiącu brania tych leków i ciągłej psychoterapii poszedłem znowu do lekarza i do tego zestawu dopisał mi xanax SR, który mam brać wieczorem w dawce 0,5mg, ponadto zwiększył dawkę pregabaliny do 150mg wieczorem. Zastanawiam się tylko co dalej, czasu już oczywiście nie cofnę, a uczucie bycia przegrywem życiowym, derealizacja i lęk sprawiają, że nie mogę normalnie funkcjonować, jak kiedyś.
Awatar użytkownika
waako
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 98
Rejestracja: 16 czerwca 2018, o 17:42

31 sierpnia 2018, o 20:39

Siemanko. Moja historia wygląda bardzo podobnie. Zmagam się z tym cholernym stanem już trzy miesiące. Tylko, że nawciągałem się jakiegoś gówna, najprawdopodobniej jakiegoś dopału :). Feta, zioło i pixy (podejrzewam, że MDMA) podziałały na Ciebie jako wyzwalacz lęku i stanu awaryjnego organizmu. Pocieszę Cię tym (o czym wielu tutaj na forum Cię zapewni), że gdybyś miał dostać schizofrenii, dostałbyś jej lata temu po narksach. Poczytaj materiały na forum, posłuchaj sobie nagrań :). Na pewno ktoś Cię tu jeszcze odpowiednio pokieruje, trafiłeś w najlepsze miejsce w necie, jeśli chodzi o lęki :P. Głowa do góry, nie jesteś w tym sam :). Nie popełniaj jednak mojego błędu i nie czytaj o objawach chorób psychicznych, bo tak się wkręcisz w lęk, że każdy objaw będzie pasował do Ciebie i będziesz się kręcił w błędnym kole :P. Pozdro!
p.karnia1
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 989
Rejestracja: 13 listopada 2016, o 11:28

31 sierpnia 2018, o 21:05

"przepisał aribit i powiedział że to typowe po mj że się rozregolowalo" nie jesteś aby z Krakowa :)?
Per aspara ad astra
Blue_revolution
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 28 sierpnia 2018, o 18:41

31 sierpnia 2018, o 22:38

p.karnia1 pisze:
31 sierpnia 2018, o 21:05
"przepisał aribit i powiedział że to typowe po mj że się rozregolowalo" nie jesteś aby z Krakowa :)?
Nie, nie to akurat miało miejsce w Toruniu.
p.karnia1
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 989
Rejestracja: 13 listopada 2016, o 11:28

1 września 2018, o 08:34

Bo co napisałeś to kropla w krople słowa mojego pierwszego lekarza, i też mnie chciał leczyć aribitem :) powiem Ci tak, nie łam się, ja brałem narkotyki i palilem mj w ciągach 7 lat, gdy trafiłem pierwszy raz do psychiatry miałem tak potężną detealizacje że nie ogarnialem wogole co się dzieje na około. Problem nie tkwi w rozregulowaniu, znaczy narkotyki rozregulowuja ale do naprawy tego akurat nie potrzeba leków, a za problem derealizacji i problemów z nią związanych odpowiedzialne sa emocje i nasze problemy wewnętrzne. Mi teraz po dwóch latach problemów zaczęło się wszystko poprawiać, biorę escitalopram chodzę na terapię, wróciłem do życia, znowu pomału zaczynam odczuwać radość z życia, cieszyć się światem, rozmową, wychodzić do ludzi, jest super :) tylko wszystko wymaga czasu i zajęcia się swoim problemem kompleksowo i znalezienia czynnika który nas odrealnia
Per aspara ad astra
Markowski
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 89
Rejestracja: 19 listopada 2017, o 20:24

1 września 2018, o 17:41

Witaj ja też mam podobną sytuację i jak kolega wyżej pisze MDMA jest dobrym wyzwalaczem lęku u mnie też tak było pigułka mj i wylecialem z butów Ale nie martw się popracukesz nad sobą i będzie dobrze ja po roku prawie wróciłem do normy i bez żadnego psychiatry jedyny lek jaki brałem i czasem biorę to hydroxyzyna jak nie mogę spać. Wyjdziesz i Ty z tego ;) tylko trzeba się trochę przyłożyć.
Awatar użytkownika
eiviss1204
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1291
Rejestracja: 2 stycznia 2017, o 16:22

1 września 2018, o 19:02

U mnie bylo podobnie z tym ze ja nie bralam innych wspomagaczy. Po prostu w pewna niedzielę sporo wypilam i w domu wypalilam skreta ( nie pilam w tym czasie zbyt czesto, palilam codziennie na sen przez 3 lata)
U mnie zaczelo się od tego ze nie mialam sil sie podniesc, serce walilo mi mocno i mialam duszności. Od razu zaczelam wkrecac sobie wrzody zoladka i biegać po lekarzach. Nastepnie tak jak i Ty naczytalam się o schozofrenii i o zgrozo moj znajomy ja dostał tez sporo jaral.
Co Ci moge poradzić , jest jeszcze jedno forum nie pamiętam nazwy gdzie ludzie maja wlasnie zjazdy ale typowo po dragach i tez sie w miarę wspieraja tam. Tu znow masz mnostwo materiałów dotyczących derealizacji czy depersonalozacji. Z czasem Ci to zejdzie zapewne szybciej niz u mnie bo sam lekarz stwierdził że palac kilka lat to może potrwac od y do 11 mies i rzeczywiście po 6 zeszly mi takie typowe techniczne rzeczy ale to wszystko minie.
Co do schizofrenii po marihianie sie jej nie dostaje moze sie ona uaktywnić od palenia jesli masz ja w sobie. Kolejna sprawa musisz kompletnie zostawic uzywki na ten czas najlepiej wszystkie i zregenerowac się. Połączenie marihuany alkoholu pixow i prochu jest kompletnie glupie. Zastanow sie czemu Ty takie fazy tworzysz.
Wklejam Ci tu super wpis o chorobach psychicznych ja na nim bazowalam

strach-przed-schizofreni-psychoz-wyja-nienia-t4051.html
Szukasz dobrych naturalnych kosmetyków? Lub masz jakiś problem skórny?
A może potrzebujesz kremu z magnezem, na zmęczoną skórę i zarazem duszę?

Obrazek Daj sobie prawo do relaksu i bycia coraz piękniejszą!
Pozwól sobie doradzić i zgłoś się do mnie :)
Blue_revolution
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 28 sierpnia 2018, o 18:41

2 września 2018, o 21:07

U mnie największą przeszkodą jest teraz uczucie bycia beznadziejnym, przegrania życia, ciągłe analizowanie przeszłości, a do tego ta pieprzona derealizacja i lęk antycypacyjny. Strachu przez schizofrenią już raczej nie mam, a używek nie tykam praktycznie żadnych.
Awatar użytkownika
magic7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 6 września 2018, o 11:38

7 września 2018, o 12:02

Nowa sytuacja to normalne że tak się czujesz, Według mnie wręcz odwrotnie otrzymałeś szanse pomyśl ilu ludzi jej nie otrzymało, jakie będą później widoki jeśli bedziesz miał to za sobą z pewnością umocni Cię ta sytuacja .W zależności od objawów a każdy ma inne jeden więcej drugi mniej :) nie ma reguły. U mnie wynikło to po kilku krotnie ,alkohol i połączeniu z MR w week. To stan awaryjny w który wpadł umysł po środkach mija.. sam w to nie wierzyłem, najbardziej uporczywy miałem ciągły pisk, od ponad miesiąca jestem na czysto zmniejszyły się o 70%. Polecam sporo przebywania na powietrzu :) np: spacery, las , jeziora, dużo jodu odpoczynek,.odskocznia. Staraj się jeść sporo warzyw i owoców. Podporządkuj swój jadłospis w zdrowe tłuszcze i nabiał. Ograniczyłbym picie kawy, spożywania soli, jeśli palisz papierosy to i również i je bym wyrzucił. O spożywaniu alkoholu i innych środkach nie muszę wspominać. Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą :D pisz o efektach sytuacji by później nowe osoby, które czytają mogły być świadkami.
Blue_revolution
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 28 sierpnia 2018, o 18:41

7 września 2018, o 12:21

Efekty są takie, że wpadłem w błędne koło, wygląda na to, że nerwicy, lęk często uniemożliwia mi normalne funkcjonowanie, a do tego ciągle wspominam ile rzeczy zrobiłem źle. Stan ten trwa już od 8 miesięcy, do tego w międzyczasie straciłem dziewczynę, bo nie wytrzymała ze mną w tym stanie, mam dwa zaległe egzaminy na studiach, po prostu pasmo porażek i po braniu tych wszystkich leków oraz terapii brak nadzieji na lepsze jutro, bo poprawy jak nie widać, tak nie widać :/
tapurka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 574
Rejestracja: 15 czerwca 2018, o 17:51

8 września 2018, o 01:32

Blue_revolution pisze:
7 września 2018, o 12:21
Efekty są takie, że wpadłem w błędne koło, wygląda na to, że nerwicy, lęk często uniemożliwia mi normalne funkcjonowanie, a do tego ciągle wspominam ile rzeczy zrobiłem źle. Stan ten trwa już od 8 miesięcy, do tego w międzyczasie straciłem dziewczynę, bo nie wytrzymała ze mną w tym stanie, mam dwa zaległe egzaminy na studiach, po prostu pasmo porażek i po braniu tych wszystkich leków oraz terapii brak nadzieji na lepsze jutro, bo poprawy jak nie widać, tak nie widać :/
A coś robisz w kierunku żeby było lepiej?
you infected my blood
Blue_revolution
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 28 sierpnia 2018, o 18:41

8 września 2018, o 12:56

A coś robisz w kierunku żeby było lepiej?
[/quote]

Odwiedziłem mnóstwo lekarzy, jak zresztą opisałem, brałem i biorę różne leki, a do tego staram się gdzieś wychodzić, zająć czymś, nawet najprostszą robotą, ale efektów jak nie ma, tak nie ma.
Awatar użytkownika
zbigniewcichyszelest
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 284
Rejestracja: 26 listopada 2016, o 15:10

15 października 2018, o 01:40

Masz po prostu tendencję do zaburzeń lękowych. Jak każdy z nas tutaj. Uaktywniło się to przez jaranie, ale najprawdopodobniej jesteś po prostu bardziej wrażliwą osobą na punkcie świata i swojej osoby. Stresujące sytuacje + używki + wpadnięcie w panikę po krzywej bani = uaktywnienie zaburzenia emocjonalnego. Wcale nie jest powiedziane, że wywołałeś to na własne życzenie. Znaczy dokładnie tak było, ale nie jest powiedziane, że nie dostałbyś zaburzenia i tak i tak w swoim życiu, podczas innych traumatycznych / stresujących sytuacji takich jak spora fala niepowodzeń pod rząd lub śmierć kogoś bliskiego itd. Ludzie którzy są głupi lub mają po prostu wszystko w dupie i nic ich nie interesuje, bardzo rzadko wpadają w nerwice, depresje. Zdaje mi się że trzeba mieć do takich zaburzeń predyspozycje, taką naturę osobowości. Też mam znajomych którzy jarają dzień w dzień. Też tak robiłem i pewnego razu po bongosie mnie tak wyjebało z kapci, że już 4 rok się edukuję o nerwicach, depresjach i derealizacjach :D
Zamiast wierzyć nerwicy, uwierz w nerwicę :)
ODPOWIEDZ