Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Dziwne samopoczucie

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
AgataAgata
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 171
Rejestracja: 25 listopada 2021, o 07:46

12 grudnia 2021, o 15:10

Witam wszystkich. Mam nadzieję, że ktoś mi pomoże odpowiedzieć na pytanie czy to normalne, że takie rzeczy się mogą dziać. Raz się boje że mam depresję i myśli , że nie chce żyć, tak jakbym już życia miała dość , znudziło mi się i to przerażenie , że to nigdy nie minie, że już nie będę chciała żyć, takie cierpienie ,że muszę żyć. Nie chce tych myśli. Chciałabym czuć się zdrowa. Lęki ciągle. Ostatnio lęki były mniejsze i wydawało mi się, że jest lepiej. Nawet się uspakajałam. A od 2 dni tragedia. Lęki znowu od obudzenia i zaraz ta myśl, że nie dam rady już żyć. I do tego wogole nie czuje uczuć, że to ja, że jestem u siebie. Że to ja siedzę na krześle itd. Czuje w środku takie pobudzenie. Kiedyś rozmowa z kimś mnie uspakajała, czy jak się czymś zajęłam. A teraz nie ma chwili w której czuję się dobrze, że czymś się zajmę. Ciągle myślę ,że czuje się nie sobą, że wariuje, że już nigdy nie będę czuła się sobą, nie będę cieszyła się z życia. Syn mi pokazuje zdjęcia a ja nawet na nich nie mogę się skupić. Na niczym. Chce choinkę ubrać, ozdobić mieszkanie a moje myśli że dasz rady i ciągle te uczucie nie bycia sobą. Czy to napewno nerwica? Żeby czuć się ciągle źle. Ciągle te myśli że to nie minie , że już nie będę sobą. Nie będę cieszyła się życiem. Ciągle że to nie ma sensu, że nie chce żyć. Myśli mnie atakują. Nie umiem usiedziec w miejscu. Sama nie wiem ci się że mną dzieje 😭
Awatar użytkownika
karolax
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 70
Rejestracja: 23 czerwca 2020, o 08:41

12 grudnia 2021, o 15:41

Tak to tylko nerwicowe myśli, tez niestety mam te myśli ze nie chce zyc itd. Oczywiście żyć chce i to bardzo.
Im bardziej przyzwalam na te myśli i je ignoruje to jest trochę lepiej
Jeśli myślisz ze jesteś w najgorszym momencie, to pamiętaj ze to jest tylko moment. Przecież wiesz, że nic co złe też nie może wiecznie trwać. :friend: :lov:
Awatar użytkownika
Alicja539
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 168
Rejestracja: 3 czerwca 2018, o 21:45

12 grudnia 2021, o 16:59

Mam to samo, czym bardziej się z tym szarpie tym jest gorzej. Ciagle uczucie ścisku w środku i bycie na granicy płaczu. Z tego co słyszałam to wszystko są objawy napięciowe, żyjemy w ciągłym stresie, ciagle skupiamy się na każdym małym ukłuciu i po prostu to wszystko obniża komfort życia. W nerwicy mogą występować stany depresyjne ale nie ma to nic wspólnego z depresja. Jeśli ciagle przezywasz ataki związane z lekiem o swoje zdrowie i życie to zapewniam, ze chcesz żyć! Zdecydowanie. Posłuchaj nagrań chłopaków o natretach, myśle ze to ci da trochę ulgi! Ściskam cieplutko ❤️
malutki
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 145
Rejestracja: 21 września 2020, o 07:37

13 grudnia 2021, o 07:56

AgataAgata pisze:
12 grudnia 2021, o 15:10
Witam wszystkich. Mam nadzieję, że ktoś mi pomoże odpowiedzieć na pytanie czy to normalne, że takie rzeczy się mogą dziać. Raz się boje że mam depresję i myśli , że nie chce żyć, tak jakbym już życia miała dość , znudziło mi się i to przerażenie , że to nigdy nie minie, że już nie będę chciała żyć, takie cierpienie ,że muszę żyć. Nie chce tych myśli. Chciałabym czuć się zdrowa. Lęki ciągle. Ostatnio lęki były mniejsze i wydawało mi się, że jest lepiej. Nawet się uspakajałam. A od 2 dni tragedia. Lęki znowu od obudzenia i zaraz ta myśl, że nie dam rady już żyć. I do tego wogole nie czuje uczuć, że to ja, że jestem u siebie. Że to ja siedzę na krześle itd. Czuje w środku takie pobudzenie. Kiedyś rozmowa z kimś mnie uspakajała, czy jak się czymś zajęłam. A teraz nie ma chwili w której czuję się dobrze, że czymś się zajmę. Ciągle myślę ,że czuje się nie sobą, że wariuje, że już nigdy nie będę czuła się sobą, nie będę cieszyła się z życia. Syn mi pokazuje zdjęcia a ja nawet na nich nie mogę się skupić. Na niczym. Chce choinkę ubrać, ozdobić mieszkanie a moje myśli że dasz rady i ciągle te uczucie nie bycia sobą. Czy to napewno nerwica? Żeby czuć się ciągle źle. Ciągle te myśli że to nie minie , że już nie będę sobą. Nie będę cieszyła się życiem. Ciągle że to nie ma sensu, że nie chce żyć. Myśli mnie atakują. Nie umiem usiedziec w miejscu. Sama nie wiem ci się że mną dzieje 😭
Nie chce tych myśli. Chciałabym czuć się zdrowa.
Te dwa zdania to klucz, dlaczego czujesz się tak a nie inaczej. ;p
Gdybyś przyzwoliła sobie na te myśli, nie szarpała się z nimi, zaakceptowała je i uwierzyła w to, że: to są myśli natrętne, czyli niechciane, generowane przez zlękniony umysł; nie są prawdziwe; myśl to tylko myśl i nic poza tym, że będzie Cię tylko straszyć, nic się nie stanie przez te myśli, to zapewne osłabiałabyś ich wartość.
Czytając Twój post, można zauważyć, że Twoje życie i zdrowie są dla Ciebie wartościami najcenniejszymi, a jak wiadomo, nerwica lubi się "łapać" tego, co akurat w Naszym życiu jest ważne.
W tym przypadku musisz porzucić ten skarb, o którym pisał Grzegorz Szaffer w swojej książce "Pokonałem nerwicę. Historia mojego zmagania."
Po prostu odpuść sobie skupianie się nad tym, jak się teraz czujesz, jak będzie wyglądać Twoje życie, nie wkręcaj sobie, że już z tego nie wyjdziesz, nie wchodź w żadne analizy, czy to nerwicowe myśli, czy może jednak są to prawdziwe myśli i moje życie już tak będzie wyglądać.
Odpuść to wszystko i niech te myśli sobie będą, nie poświęcaj im uwagi, nie skupiaj się na nich, zajmuj się czymś, racjonalizuj, że to wszystko jest nieprawdą, bo jest to nerwicowa iluzja, która będzie Cię tylko straszyć. :D
Im więcej uwagi im poświęcasz, tym więcej i częściej będą Ci towarzyszyć, taka prosta zależność.
Podsyłam Ci linki, które w tym temacie będą pomocne:
1) kowy-chochlik-lowy-t5055.html
2) kowe-jak-dlaczego-agresywna-postawa-t3542.html
3) https://www.youtube.com/watch?v=G_mICBk3Q8U
AgataAgata
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 171
Rejestracja: 25 listopada 2021, o 07:46

13 grudnia 2021, o 12:44

[
Nie chce tych myśli. Chciałabym czuć się zdrowa.
Te dwa zdania to klucz, dlaczego czujesz się tak a nie inaczej. ;p
Gdybyś przyzwoliła sobie na te myśli, nie szarpała się z nimi, zaakceptowała je i uwierzyła w to, że: to są myśli natrętne, czyli niechciane, generowane przez zlękniony umysł; nie są prawdziwe; myśl to tylko myśl i nic poza tym, że będzie Cię tylko straszyć, nic się nie stanie przez te myśli, to zapewne osłabiałabyś ich wartość.
Czytając Twój post, można zauważyć, że Twoje życie i zdrowie są dla Ciebie wartościami najcenniejszymi, a jak wiadomo, nerwica lubi się "łapać" tego, co akurat w Naszym życiu jest ważne.
W tym przypadku musisz porzucić ten skarb, o którym pisał Grzegorz Szaffer w swojej książce "Pokonałem nerwicę. Historia mojego zmagania."
Po prostu odpuść sobie skupianie się nad tym, jak się teraz czujesz, jak będzie wyglądać Twoje życie, nie wkręcaj sobie, że już z tego nie wyjdziesz, nie wchodź w żadne analizy, czy to nerwicowe myśli, czy może jednak są to prawdziwe myśli i moje życie już tak będzie wyglądać.
Odpuść to wszystko i niech te myśli sobie będą, nie poświęcaj im uwagi, nie skupiaj się na nich, zajmuj się czymś, racjonalizuj, że to wszystko jest nieprawdą, bo jest to nerwicowa iluzja, która będzie Cię tylko straszyć. :D
Im więcej uwagi im poświęcasz, tym więcej i częściej będą Ci towarzyszyć, taka prosta zależność.
Podsyłam Ci linki, które w tym temacie będą pomocne:
1) kowy-chochlik-lowy-t5055.html
2) kowe-jak-dlaczego-agresywna-postawa-t3542.html
3) https://www.youtube.com/watch?v=G_mICBk3Q8U
[/quote]

Dziękuję za ten post. Za słowa otuchy. I słowa kierujące na dobre tory.
morphifry
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 211
Rejestracja: 13 lipca 2015, o 00:52

13 grudnia 2021, o 20:40

AgataAgata pisze:
12 grudnia 2021, o 15:10
Witam wszystkich. Mam nadzieję, że ktoś mi pomoże odpowiedzieć na pytanie czy to normalne, że takie rzeczy się mogą dziać. Raz się boje że mam depresję i myśli , że nie chce żyć, tak jakbym już życia miała dość , znudziło mi się i to przerażenie , że to nigdy nie minie, że już nie będę chciała żyć, takie cierpienie ,że muszę żyć. Nie chce tych myśli. Chciałabym czuć się zdrowa. Lęki ciągle. Ostatnio lęki były mniejsze i wydawało mi się, że jest lepiej. Nawet się uspakajałam. A od 2 dni tragedia. Lęki znowu od obudzenia i zaraz ta myśl, że nie dam rady już żyć. I do tego wogole nie czuje uczuć, że to ja, że jestem u siebie. Że to ja siedzę na krześle itd. Czuje w środku takie pobudzenie. Kiedyś rozmowa z kimś mnie uspakajała, czy jak się czymś zajęłam. A teraz nie ma chwili w której czuję się dobrze, że czymś się zajmę. Ciągle myślę ,że czuje się nie sobą, że wariuje, że już nigdy nie będę czuła się sobą, nie będę cieszyła się z życia. Syn mi pokazuje zdjęcia a ja nawet na nich nie mogę się skupić. Na niczym. Chce choinkę ubrać, ozdobić mieszkanie a moje myśli że dasz rady i ciągle te uczucie nie bycia sobą. Czy to napewno nerwica? Żeby czuć się ciągle źle. Ciągle te myśli że to nie minie , że już nie będę sobą. Nie będę cieszyła się życiem. Ciągle że to nie ma sensu, że nie chce żyć. Myśli mnie atakują. Nie umiem usiedziec w miejscu. Sama nie wiem ci się że mną dzieje 😭
Jak sie dzisiaj czujesz?
AgataAgata
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 171
Rejestracja: 25 listopada 2021, o 07:46

15 grudnia 2021, o 13:10

Jak sie dzisiaj czujesz?
[/quote]

Wczoraj było lepiej. Chodziłam i mówiłam sobie w głowie, że to tylko natrętne myśli. Że dam rade. Że muszę je ignorować. I jakoś tam udało mi się do godzin popołudniowych. Wtedy poczułam takie uczucie ściskania w środku. Że znowu w domu, że nic się nie dzieje. Zawiozłam wie. Córke na zajęcia i poszłam na chwilkę do teściowej na herbatę. Było całkiem znów nie. I wieczorem też. Od rana dziś lęki. Takie, że pierwszy raz zdążyło mi się zapomnieć i terapii co oczywiście już mnie dobiło, że jest źle bo nigdy nie zapominam.. po terapi ulgi nie ma. Cały czas silne lęki , uczucie obcości. I ciągle myśli , nie dasz rady, nie chce już żyć, po ci życie, jaki to ma sens. I znowu jestem dobita,że wczoraj jakoś dałam radę w dziś jest tak fatalnie, że bym po ścianach chodziła. Mam ciągle lęk, że tego nie wytrzymam. Czyli lęk przed lękiem chyba. Że nie dam rady już żyć. Czyli pisząc to myślę , że to totalna panika. I przerażają mnie te myśli i to, że jaki to ma sens, że nie chce żyć. I znowu myśle,że to już koniec. Nic mi nie pomoże. Że już nie dam rady 😔
morphifry
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 211
Rejestracja: 13 lipca 2015, o 00:52

15 grudnia 2021, o 16:05

AgataAgata pisze:
15 grudnia 2021, o 13:10
Jak sie dzisiaj czujesz?
Wczoraj było lepiej. Chodziłam i mówiłam sobie w głowie, że to tylko natrętne myśli. Że dam rade. Że muszę je ignorować. I jakoś tam udało mi się do godzin popołudniowych. Wtedy poczułam takie uczucie ściskania w środku. Że znowu w domu, że nic się nie dzieje. Zawiozłam wie. Córke na zajęcia i poszłam na chwilkę do teściowej na herbatę. Było całkiem znów nie. I wieczorem też. Od rana dziś lęki. Takie, że pierwszy raz zdążyło mi się zapomnieć i terapii co oczywiście już mnie dobiło, że jest źle bo nigdy nie zapominam.. po terapi ulgi nie ma. Cały czas silne lęki , uczucie obcości. I ciągle myśli , nie dasz rady, nie chce już żyć, po ci życie, jaki to ma sens. I znowu jestem dobita,że wczoraj jakoś dałam radę w dziś jest tak fatalnie, że bym po ścianach chodziła. Mam ciągle lęk, że tego nie wytrzymam. Czyli lęk przed lękiem chyba. Że nie dam rady już żyć. Czyli pisząc to myślę , że to totalna panika. I przerażają mnie te myśli i to, że jaki to ma sens, że nie chce żyć. I znowu myśle,że to już koniec. Nic mi nie pomoże. Że już nie dam rady 😔
[/quote]

Rozmawiałam o tym z moją terapeutką bo mam bardzo podobne myśli i lęki. Ja jak przychodzi mi ten ścisk w brzuchu, klatce i te myśli o życiu to od razu wydaje mi się że nie chce mi się żyć, że nie dam rady itd - zawierzam tym myślom i zaczynam panikować że co jeśli serio nie chcę żyć, co ze mną będzie, jak ja mam żyć z takim uczuciem itd.
No i musimy pamiętać o tym że gdybyśmy nie chciały żyć, to by nam to było obojętne, a to jest nasza wręcz obsesja. Ciągle się tym przejmujemy, więc to typowo nerwicowe myśli, wiesz czemu? Bo życie jest dla nas największą wartością i dlatego tego tematu uczepiła się nerwica. Bo właśnie bardzo chcemy żyć, a czujemy bezpodstawny lęk na co dzień. Tak samo jak inni ludzie mają np. rocd bo nerwica chwyciła się wartości jaką jest związek i ludzie mają obsesyjne myśli na temat tego czy kochają swojego partnera czy nie (miałam to kilka lat temu).
Także u nas teraz to przeszło na egzystencjalne tematy, ale to nie znaczy że nie chcemy żyć, wydaje mi się że bardzo chcemy - ale chcemy żeby było normalnie.
AgataAgata
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 171
Rejestracja: 25 listopada 2021, o 07:46

15 grudnia 2021, o 16:58

Rozmawiałam o tym z moją terapeutką bo mam bardzo podobne myśli i lęki. Ja jak przychodzi mi ten ścisk w brzuchu, klatce i te myśli o życiu to od razu wydaje mi się że nie chce mi się żyć, że nie dam rady itd - zawierzam tym myślom i zaczynam panikować że co jeśli serio nie chcę żyć, co ze mną będzie, jak ja mam żyć z takim uczuciem itd.
No i musimy pamiętać o tym że gdybyśmy nie chciały żyć, to by nam to było obojętne, a to jest nasza wręcz obsesja. Ciągle się tym przejmujemy, więc to typowo nerwicowe myśli, wiesz czemu? Bo życie jest dla nas największą wartością i dlatego tego tematu uczepiła się nerwica. Bo właśnie bardzo chcemy żyć, a czujemy bezpodstawny lęk na co dzień. Tak samo jak inni ludzie mają np. rocd bo nerwica chwyciła się wartości jaką jest związek i ludzie mają obsesyjne myśli na temat tego czy kochają swojego partnera czy nie (miałam to kilka lat temu).
Także u nas teraz to przeszło na egzystencjalne tematy, ale to nie znaczy że nie chcemy żyć, wydaje mi się że bardzo chcemy - ale chcemy żeby było normalnie.
[/quote]

Dziękuję , że mi to wszystko piszesz. Przynosi ulgę czasem na chwilkę czasem dłużej. I to mi uświadamia, że jak jest ulga to jest lepiej. Czyli żyjemy w ciągłym lęku. Jak on się uciszy jest ok. Tylko jak uciszyć ten lęk? Byłam w takiej samej sytuacji 2 lata temu. Udało mi się wyjść z tego lęku. Po roku zaczęło już być ok. Po 1.5 roku było tak dobrze, że chciałam zrezygnować z terapii. Nagie lęk przed chorobalą, rakiem żołądka i wszystko poleciało. To uświadamia, że lęk przed rakiem to lęk przed śmiercią , lęk przed depresja to lęk przed śmiercią. Więc to pasuje to tego co piszesz, że mamy lęk przed śmiercią dlatego te natrętne myśli tak się ego uczepiły. Najgorsze jest tylko jak nad tym lękiem zapanować. Jak jest tak źle jak dziś to poprostu czuję brzuch zciśniety jak kamień, nie potrafię nic zrobić w domu , czuję się jak zaszczute zwierzę. Ciągle odkładam wszystko na później. Jakbym się nagle bała wszystkiego. Był moment lepszy. Pokonałam lęk to myślałam będzie dobrze. A jak tylko pojawił się bez powodu to zaraz myślę, że nie dam rady . Że już nie wytrzymam , że poddaje się. Wściekam się skąd ten lęk i jak się go pozbyć. Zła jestem bo jak wyszłam z tego. Pół roku już było coraz lepiej to mówiłam sobie, że jak kiedyś w to wpadnę to już będę wiedzieć, że to mija itd. A teraz kiedy czuję lęk nie potrafię tak myśleć tylko czuję się jak ja krawędzi przepaści . Moja psychoterapeutka dziś mówiła , że moje objawy pasują do traumy. Mówię , że zapominam podstawowych rzeczy , nie umie się skupić, że się wściekam że cos mi się z głową dzieje. Mówiła ,że tak może być w takim stanie jak trauma. Mam męża z którym nie mam łatwo , ma ciężki charakter , ciągle się czegoś uczepi. A córka...rośnie i dostaje jego charakteru. Psychoterapeutka mówi, że moje objawy pasują do osoby nad którą znęca się ktoś przychicznie. Kiedyś był to tylko mąż, a teraz córka. Mówi ,że jestem jej zakładnikiem. I jak nic z tym nie zrobię to terapia nic nie pomoże. Córka jest od urodzenia lękowa . To też pewnie mnie przerasta. Ma 10 lat a ciągle prowadzę ja do szkoły. Muszę po nią jeździć . Jak sobie cos uprze to histeria , szantażem to na mnie wywiera . Nawet szantażując, że jak z nią nie pójdę do szkoły ( a syn z nią szedł ) to nie wróci i się zabije. Stosuje na mnie szantaż emocjonalny. A mąż. Rozpieszcza ją i kompletnie ze mną nie współpracuje w tym temacie . Nie egzekwuje nic za to że odzywa się do nas rozkazami. A syn ( z poprzedniego małżeństwa - mąż go wychowuje jak na 1.5 roczku.) Jest zawsze zły. Zawsze mąż się go uczepi. Ja go bronie. Tu nie umiem dać sobie rady ze sobą, tu córka mnie atakuje . A tu martwię się o syna, że za chwilkę i on będzie mieć nerwuce z tych stresów....echhh...do tego zawsze bałam się że umrę. Co będzie z moim synem. Jeszcze ostatnio we wrześniu. A nagle te myśli że nie chce żyć itd. To wykańcza i ta presja czy minie. Jak nad tym zapanować. Że nie mam na to wpływu. To, że kiedyś terapia pomagała a nagle albo daje chwilowe ukojenie albo wcale. Jak nie lęk, że nie chce żyć. To lęk o nudę. Że co będę robić. Jak coś robię to lęk, że jaki to ma sens. No horror normalnie. Kompletnie nie wiem jak się z tego odbić. Wczoraj było lepiej. Myślałam dam radę. A dziś totalne dno.
AgataAgata
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 171
Rejestracja: 25 listopada 2021, o 07:46

22 grudnia 2021, o 12:42

Czy to jest możliwe w nerwicy , żeby chodzić na terapię i pomagała. Każde spotkanie mnie wyciągało. Wychodziłam weselsza , z pozytywnym nastawieniem . A nagle choroba się po 3 miesiącach super samopoczucia wróciła? I nagle z dnia na dzień jest gorzej. Nie potrafię pozytywnie myśleć. Czuję się obco. Nie czuje że to ja, swoich uczuć, chodzę jak zoombie. Patrzę na rodzinę nie czuje że to moja rodzina. Czuję takie ciepło idące do głowy z tyłu. Wszystko odkładam. Nie umiem zająć się domem. Jestem jak sparaliżowana. Chce uciec od wszystkoego. Jakbym bała się życia.Na terapię idę tak jak dziś i wychodzę i kompletnie nie ma tego co prędzej, zero radości , nadzieji, pocieszenia. Ciągły lęk że mi to nie przejdzie , że nie jestem sobą, że już nie będę. Że skoro teraz terapia nie pomaga to może już nie pomoże, albo mam cos innego w głowie. Kompletnie nie wiem co ktoś do mnie mówi , nie mogę się skupić , wszyscy w domu sie denerwują. Nie umiem się skupić nad tym co robię. Czasami mam wrażenie że prowadząc samochód zastanawiam się co mam teraz zrobić. Boje się że tracę pamięć. Że może to jakaś choroba skoro terapia przestała pomagać. I te ciągle myśli. Nie dasz rady. Co kolwiek chce zrobić i lęk. Oraz myśli nie dasz rady żyć , że jedno i to samo. Że się boje żyć. Że już nie dam rady. I straszny lęk mam przy tych myślach. Że już nie będę zdrowa. Wykańczam się. Czy to możliwe że po terapii było lepiej, a teraz się wróciłam i nagle terapia nie pomaga. A może faktycznie to inna choroba. Jakiejś uszkodzenie w głowie. Nawet w nocy mam jakiejś głupie sny. Terapeutka tylko przerabia że mną dzieciństwo, skąd się to mogło wziasc. I dziś powiedziała , że jest wobec mnie bezsilna . Że wmawiam sobie na siłę choroby. A ja chcę tylko wyjść z tej nerwicy. A strasznie się boje, że może jednak to inna choroba skoro nad nią nie panuje i terapia przestała pomagać. Że może już taka zostane i będę się męczyć
malutki
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 145
Rejestracja: 21 września 2020, o 07:37

22 grudnia 2021, o 12:59

AgataAgata pisze:
22 grudnia 2021, o 12:42
Czy to jest możliwe w nerwicy , żeby chodzić na terapię i pomagała. Każde spotkanie mnie wyciągało. Wychodziłam weselsza , z pozytywnym nastawieniem . A nagle choroba się po 3 miesiącach super samopoczucia wróciła? I nagle z dnia na dzień jest gorzej. Nie potrafię pozytywnie myśleć. Czuję się obco. Nie czuje że to ja, swoich uczuć, chodzę jak zoombie. Patrzę na rodzinę nie czuje że to moja rodzina. Czuję takie ciepło idące do głowy z tyłu. Wszystko odkładam. Nie umiem zająć się domem. Jestem jak sparaliżowana. Chce uciec od wszystkoego. Jakbym bała się życia.Na terapię idę tak jak dziś i wychodzę i kompletnie nie ma tego co prędzej, zero radości , nadzieji, pocieszenia. Ciągły lęk że mi to nie przejdzie , że nie jestem sobą, że już nie będę. Że skoro teraz terapia nie pomaga to może już nie pomoże, albo mam cos innego w głowie. Kompletnie nie wiem co ktoś do mnie mówi , nie mogę się skupić , wszyscy w domu sie denerwują. Nie umiem się skupić nad tym co robię. Czasami mam wrażenie że prowadząc samochód zastanawiam się co mam teraz zrobić. Boje się że tracę pamięć. Że może to jakaś choroba skoro terapia przestała pomagać. I te ciągle myśli. Nie dasz rady. Co kolwiek chce zrobić i lęk. Oraz myśli nie dasz rady żyć , że jedno i to samo. Że się boje żyć. Że już nie dam rady. I straszny lęk mam przy tych myślach. Że już nie będę zdrowa. Wykańczam się. Czy to możliwe że po terapii było lepiej, a teraz się wróciłam i nagle terapia nie pomaga. A może faktycznie to inna choroba. Jakiejś uszkodzenie w głowie. Nawet w nocy mam jakiejś głupie sny. Terapeutka tylko przerabia że mną dzieciństwo, skąd się to mogło wziasc. I dziś powiedziała , że jest wobec mnie bezsilna . Że wmawiam sobie na siłę choroby. A ja chcę tylko wyjść z tej nerwicy. A strasznie się boje, że może jednak to inna choroba skoro nad nią nie panuje i terapia przestała pomagać. Że może już taka zostane i będę się męczyć
W jakim nurcie pracujesz? Wydaje mnie się, że Twoja psychoterapeutka powinna przepracować z Tobą na początku od A do Z, czym jest zaburzenie, skąd się mogło wziąć, na czym polega i jak się zacząć odburzać, a nie analizować Twoje dzieciństwo. Co to da w tym momencie, skoro nie radzisz sobie z lękiem, natrętnymi myślami i ogólnie Twoje emocje są rozpalone, jak hutniczy piec? Nie chcę negować tutaj kompetencji tej Pani, bo ma większą wiedzę, ale chyba nie o to w tym chodzi, tym bardziej, że sama sugerujesz, że jest wobec Ciebie bezsilna i wymyślasz sobie choroby..
A co do Twojego samopoczucia to tak, możesz mieć długi czas dobry i nagle z przysłowiowej "dupy", pojawia się kryzys i nerwica uderza z zaskoczenia, co jest najczęściej wielki zaskoczeniem i szokiem, ponieważ każdy myśli, że skoro tydzień było dobrze, to już nie ma prawa być źle i nie dajemy sobie przyzwolenia na to, że możemy znowu się źle poczuć. Po prostu zaakceptuj fakt, że odburzanie się polega na sinusoidzie, raz jest dobrze, a raz źle - przyzwalaj sobie na gorsze samopoczucie, to jest doskonały moment na sprawdzenie się i tego, czy rzeczywiście wiemy, czy się odburzamy i czy je rozumiemy. Mając dobre dni, nie wpadajmy też w super zachwyt, żeby przy kolejnym gorszym dniu panikować, bo nagle pojawiły się objawy i mam obniżony nastrój, co nie może się zdarzyć, no bo jak to? Miałem tydzień dobry i nie ma możliwości, żeby znowu nerwica zaatakowała.
Najważniejsze w tym wszystkim jest to, żeby zmienić podejście do tego, co nas teraz spotkało, do objawów, do samego zaburzenia i do siebie.
Polecam dwa nagrania, w których jest, to fajnie opisane:

1) https://www.youtube.com/watch?v=bgsgnf7VSK4
2) https://www.emocjobranie.pl/nagranie-kryzys-wnerwicy/
Awatar użytkownika
karolax
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 70
Rejestracja: 23 czerwca 2020, o 08:41

22 grudnia 2021, o 13:03

malutki pisze:
22 grudnia 2021, o 12:59
AgataAgata pisze:
22 grudnia 2021, o 12:42
Czy to jest możliwe w nerwicy , żeby chodzić na terapię i pomagała. Każde spotkanie mnie wyciągało. Wychodziłam weselsza , z pozytywnym nastawieniem . A nagle choroba się po 3 miesiącach super samopoczucia wróciła? I nagle z dnia na dzień jest gorzej. Nie potrafię pozytywnie myśleć. Czuję się obco. Nie czuje że to ja, swoich uczuć, chodzę jak zoombie. Patrzę na rodzinę nie czuje że to moja rodzina. Czuję takie ciepło idące do głowy z tyłu. Wszystko odkładam. Nie umiem zająć się domem. Jestem jak sparaliżowana. Chce uciec od wszystkoego. Jakbym bała się życia.Na terapię idę tak jak dziś i wychodzę i kompletnie nie ma tego co prędzej, zero radości , nadzieji, pocieszenia. Ciągły lęk że mi to nie przejdzie , że nie jestem sobą, że już nie będę. Że skoro teraz terapia nie pomaga to może już nie pomoże, albo mam cos innego w głowie. Kompletnie nie wiem co ktoś do mnie mówi , nie mogę się skupić , wszyscy w domu sie denerwują. Nie umiem się skupić nad tym co robię. Czasami mam wrażenie że prowadząc samochód zastanawiam się co mam teraz zrobić. Boje się że tracę pamięć. Że może to jakaś choroba skoro terapia przestała pomagać. I te ciągle myśli. Nie dasz rady. Co kolwiek chce zrobić i lęk. Oraz myśli nie dasz rady żyć , że jedno i to samo. Że się boje żyć. Że już nie dam rady. I straszny lęk mam przy tych myślach. Że już nie będę zdrowa. Wykańczam się. Czy to możliwe że po terapii było lepiej, a teraz się wróciłam i nagle terapia nie pomaga. A może faktycznie to inna choroba. Jakiejś uszkodzenie w głowie. Nawet w nocy mam jakiejś głupie sny. Terapeutka tylko przerabia że mną dzieciństwo, skąd się to mogło wziasc. I dziś powiedziała , że jest wobec mnie bezsilna . Że wmawiam sobie na siłę choroby. A ja chcę tylko wyjść z tej nerwicy. A strasznie się boje, że może jednak to inna choroba skoro nad nią nie panuje i terapia przestała pomagać. Że może już taka zostane i będę się męczyć
W jakim nurcie pracujesz? Wydaje mnie się, że Twoja psychoterapeutka powinna przepracować z Tobą na początku od A do Z, czym jest zaburzenie, skąd się mogło wziąć, na czym polega i jak się zacząć odburzać, a nie analizować Twoje dzieciństwo. Co to da w tym momencie, skoro nie radzisz sobie z lękiem, natrętnymi myślami i ogólnie Twoje emocje są rozpalone, jak hutniczy piec? Nie chcę negować tutaj kompetencji tej Pani, bo ma większą wiedzę, ale chyba nie o to w tym chodzi, tym bardziej, że sama sugerujesz, że jest wobec Ciebie bezsilna i wymyślasz sobie choroby..
A co do Twojego samopoczucia to tak, możesz mieć długi czas dobry i nagle z przysłowiowej "dupy", pojawia się kryzys i nerwica uderza z zaskoczenia, co jest najczęściej wielki zaskoczeniem i szokiem, ponieważ każdy myśli, że skoro tydzień było dobrze, to już nie ma prawa być źle i nie dajemy sobie przyzwolenia na to, że możemy znowu się źle poczuć. Po prostu zaakceptuj fakt, że odburzanie się polega na sinusoidzie, raz jest dobrze, a raz źle - przyzwalaj sobie na gorsze samopoczucie, to jest doskonały moment na sprawdzenie się i tego, czy rzeczywiście wiemy, czy się odburzamy i czy je rozumiemy. Mając dobre dni, nie wpadajmy też w super zachwyt, żeby przy kolejnym gorszym dniu panikować, bo nagle pojawiły się objawy i mam obniżony nastrój, co nie może się zdarzyć, no bo jak to? Miałem tydzień dobry i nie ma możliwości, żeby znowu nerwica zaatakowała.
Najważniejsze w tym wszystkim jest to, żeby zmienić podejście do tego, co nas teraz spotkało, do objawów, do samego zaburzenia i do siebie.
Polecam dwa nagrania, w których jest, to fajnie opisane:

1) https://www.youtube.com/watch?v=bgsgnf7VSK4
2) https://www.emocjobranie.pl/nagranie-kryzys-wnerwicy/

Malutki jak zawsze w punkt. :)
Jeśli myślisz ze jesteś w najgorszym momencie, to pamiętaj ze to jest tylko moment. Przecież wiesz, że nic co złe też nie może wiecznie trwać. :friend: :lov:
madmag87
Gość

22 grudnia 2021, o 13:13

Nie możesz traktować terapii jak wyjście na pogaduchy, na początku przyjęłaś te wyjścia z wielkim entuzjazmem, była to dla Ciebie jakaś nowość, oderwanie od monotonii... A teraz czujesz się jak wcześniej, bo i chodzenie na terapię stało się pewnego rodzaju rutyną, więc i wmawianie sobie chorób powróciło, jako wyuczony nawyk reagowania na niepowodzenia
AgataAgata
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 171
Rejestracja: 25 listopada 2021, o 07:46

22 grudnia 2021, o 14:04

madmag87 pisze:
22 grudnia 2021, o 13:13
Nie możesz traktować terapii jak wyjście na pogaduchy, na początku przyjęłaś te wyjścia z wielkim entuzjazmem, była to dla Ciebie jakaś nowość, oderwanie od monotonii... A teraz czujesz się jak wcześniej, bo i chodzenie na terapię stało się pewnego rodzaju rutyną, więc i wmawianie sobie chorób powróciło, jako wyuczony nawyk reagowania na niepowodzenia

To co mam zrobić żeby terapia nie była rutyną tylko pomagała ?
AgataAgata
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 171
Rejestracja: 25 listopada 2021, o 07:46

22 grudnia 2021, o 14:20

malutki pisze:
22 grudnia 2021, o 12:59
AgataAgata pisze:
22 grudnia 2021, o 12:42
Czy to jest możliwe w nerwicy , żeby chodzić na terapię i pomagała. Każde spotkanie mnie wyciągało. Wychodziłam weselsza , z pozytywnym nastawieniem . A nagle choroba się po 3 miesiącach super samopoczucia wróciła? I nagle z dnia na dzień jest gorzej. Nie potrafię pozytywnie myśleć. Czuję się obco. Nie czuje że to ja, swoich uczuć, chodzę jak zoombie. Patrzę na rodzinę nie czuje że to moja rodzina. Czuję takie ciepło idące do głowy z tyłu. Wszystko odkładam. Nie umiem zająć się domem. Jestem jak sparaliżowana. Chce uciec od wszystkoego. Jakbym bała się życia.Na terapię idę tak jak dziś i wychodzę i kompletnie nie ma tego co prędzej, zero radości , nadzieji, pocieszenia. Ciągły lęk że mi to nie przejdzie , że nie jestem sobą, że już nie będę. Że skoro teraz terapia nie pomaga to może już nie pomoże, albo mam cos innego w głowie. Kompletnie nie wiem co ktoś do mnie mówi , nie mogę się skupić , wszyscy w domu sie denerwują. Nie umiem się skupić nad tym co robię. Czasami mam wrażenie że prowadząc samochód zastanawiam się co mam teraz zrobić. Boje się że tracę pamięć. Że może to jakaś choroba skoro terapia przestała pomagać. I te ciągle myśli. Nie dasz rady. Co kolwiek chce zrobić i lęk. Oraz myśli nie dasz rady żyć , że jedno i to samo. Że się boje żyć. Że już nie dam rady. I straszny lęk mam przy tych myślach. Że już nie będę zdrowa. Wykańczam się. Czy to możliwe że po terapii było lepiej, a teraz się wróciłam i nagle terapia nie pomaga. A może faktycznie to inna choroba. Jakiejś uszkodzenie w głowie. Nawet w nocy mam jakiejś głupie sny. Terapeutka tylko przerabia że mną dzieciństwo, skąd się to mogło wziasc. I dziś powiedziała , że jest wobec mnie bezsilna . Że wmawiam sobie na siłę choroby. A ja chcę tylko wyjść z tej nerwicy. A strasznie się boje, że może jednak to inna choroba skoro nad nią nie panuje i terapia przestała pomagać. Że może już taka zostane i będę się męczyć
W jakim nurcie pracujesz? Wydaje mnie się, że Twoja psychoterapeutka powinna przepracować z Tobą na początku od A do Z, czym jest zaburzenie, skąd się mogło wziąć, na czym polega i jak się zacząć odburzać, a nie analizować Twoje dzieciństwo. Co to da w tym momencie, skoro nie radzisz sobie z lękiem, natrętnymi myślami i ogólnie Twoje emocje są rozpalone, jak hutniczy piec? Nie chcę negować tutaj kompetencji tej Pani, bo ma większą wiedzę, ale chyba nie o to w tym chodzi, tym bardziej, że sama sugerujesz, że jest wobec Ciebie bezsilna i wymyślasz sobie choroby..
A co do Twojego samopoczucia to tak, możesz mieć długi czas dobry i nagle z przysłowiowej "dupy", pojawia się kryzys i nerwica uderza z zaskoczenia, co jest najczęściej wielki zaskoczeniem i szokiem, ponieważ każdy myśli, że skoro tydzień było dobrze, to już nie ma prawa być źle i nie dajemy sobie przyzwolenia na to, że możemy znowu się źle poczuć. Po prostu zaakceptuj fakt, że odburzanie się polega na sinusoidzie, raz jest dobrze, a raz źle - przyzwalaj sobie na gorsze samopoczucie, to jest doskonały moment na sprawdzenie się i tego, czy rzeczywiście wiemy, czy się odburzamy i czy je rozumiemy. Mając dobre dni, nie wpadajmy też w super zachwyt, żeby przy kolejnym gorszym dniu panikować, bo nagle pojawiły się objawy i mam obniżony nastrój, co nie może się zdarzyć, no bo jak to? Miałem tydzień dobry i nie ma możliwości, żeby znowu nerwica zaatakowała.
Najważniejsze w tym wszystkim jest to, żeby zmienić podejście do tego, co nas teraz spotkało, do objawów, do samego zaburzenia i do siebie.
Polecam dwa nagrania, w których jest, to fajnie opisane:

1) https://www.youtube.com/watch?v=bgsgnf7VSK4
2) https://www.emocjobranie.pl/nagranie-kryzys-wnerwicy/
Odkąd zaczęłam chodzić nigdy nie dowiedziałam się o nurcie. Poprostu od pierwszej wizyty psychoterapeutka stwierdziła po wysłuchaniu mnie, że powinna mi pomóc terapia. Patrząc na to jak przerabiałam w kółko, to że mogę mieć to i to przez zachowanie ojca, matki , pobyt w szpitalu za dziecko to chyba terapia psychodynamiczana. Musiałam na siłę wyciągać z terapeutki czy mi przejdzie , czy tak może być w nerwicy. Teraz mówimy, że mogę tak czuć się przez stresy życia codziennego. Ale jak powiem, że np strasznie boje się depresji to kiedyś mnie pocieszala, że to nie depresja to minie. I wtedy co spotkanie było lepiej. W rok niecały wyszłam praktycznie do zera. A teraz nagle wkrecilam się, że mam raka żołądka i wszystko poleciało. Teraz jak powiem, że się boje że te myśli to depresja to mówi, że nie mam gadać diagnoz tylko opowiadać o sobie. Co czuje. No to mówię co czuję przecież , czego się boje. Prędzej mówiła, że da się wyjść bez leków, a teraz wręcz, że mam iść po leki bo się za bardzo rozchulało . A dziś, że może tak się czuję bo robię wszystko żeby chodzić dalej na terapię. Czułam się tak jakby ją chciała skończyc. Mam wrażenie że wtedy jakoś bardziej mnie pocieszała, mówiła ,że te objawy mogą być, że przejdzie. A teraz mamy rozmawiać tylko o życiu. Nie mam już tego wsparcia, że tak może być. Czym są te myśli, że nie chce żyć, że nie dam rady. A ja jestem zła na siebie , że drugi raz w to wpadłam i, że teraz nie umiem myśleć pozytywnie ,że to minie skoro za pierwszy razem też minęło na kilka miesięcy. Mam wrażenie, że odkąd jej powiedziałam ,że jakoś terapia przestała działać to czuję się,że już mnie nie pociesza, najlepiej po leki. Powiedziała ,że jest bezsilna bo jak mnie pocieszy to zaraz wymyślę coś innego. Ale chyba nerwyca tak wygląda , że sobie wkręcamy ciągle coś . Jestem załamana, czuję się obco, ciągle lęki i te myśli egzystencjalne i mam wrażenie , że nawet jak mąż czy mama mi powiedzą, że mi to przejdzie to wszystko przestało działać. Mam wrażenie , że mam tak silny lęk że to nie przejdzie, że nie umie go przebić albo , że to depresja 😥
Chce być zdrowa,a nie umie 😥
Zwyczajnie się poddaje
ODPOWIEDZ