Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Co mi dolega?

Dział poświęcony depresji, dystymii, stanom depresyjnym.
Zamieszczamy własne przeżycia, objawy depresji i podobnych jej zaburzeń.
Próbujemy razem stawić temu czoła.
ODPOWIEDZ
blasterek1996
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 4 września 2022, o 22:57

4 września 2022, o 23:45

Cześć! na wstępie się przedstawię jestem Kamil i mam skończone 26 lat, na wstępie podkreślę że zbierałem się tydzień czasu aby cokolwiek napisać i szukać jakiejkolwiek pomocy. Postaram się napisać z czym zmagam się codziennie...

W ciągu pięciu lat zauważyłem stopniowe obniżenie nastroju pozytywnego, pierwszym elementem zaczeło się od braku pozytywnych emocji takich których bym się cieszył czy odczuwał satysfakcje z tego cokolwiek robię, zawsze byłem osoba małomówna mimo to że starałem się inicjować rozmowę lecz zawsze wychodziło z tego ze nie miałem z ludźmi w ogóle wspólnych rozmów, zawsze miałem obniżenie poczucie własnej wartości ( zawsze czułem się gorszy od innych ), Brak jakichkolwiek emocji radosnych czy już nawet negatywne mnie nie poruszają... czuje się jak rzecz martwa bez uczuć, coś co kiedyś sprawiało mi radość zabierało czas cokolwiek przestało mieć znaczenie jakiekolwiek, starałem się trzymać dobry kontakt z ludźmi żeby po prostu mnie polubili takim jakim jestem lecz z dłuższym czasem stało mi się to obojętne czy mam znajomych lub nie... Mam pewne przebłyski chęci zrobienie czegoś pozytywnego cokolwiek lecz to się zatrzymuje tylko na chęci i na tym kończy się moja robota. Z dnia na dzień rzuciłem robotę, aktualnie siedzę już 3 tygodnie nie pracując i próbując przeglądając ogłoszenia mam jakiekolwiek brak chęci do podjęcia jakiejkolwiek pracy następuje we mnie taka blokada ( paraliż? powoduje aż uczucie ciężkości na klatce piersiowej ) jak zaczynam o tym w ogóle myślec, przestaje to ten stan tez przechodzi... Przestało mi zależeć czy mam rzeczy materialne jak telewizor, komputer czy samochód... jest to jest nie ma to też bym żył bez takich rzeczy... Dni za dniem lecą a ja wciąż stoję w miejscu, późno chodzę spać nawet o 2 w nocy położę się w ciuchach i śpię na łóżku do 12, zrobię czynności podstawowe śniadanie czy wykąpać się ale niektóre obowiązki sprawiają mi trudność i nerwowy jestem ale zewnętrznie nie pokazuje tego i po prostu wykonuje te czynności. Jeżeli chodzi o relację z płcią przeciwną, miałem kiedyś zainteresowanie co do kobiet lecz one całkowicie już zanikły oraz popęd seksualny także. Kiedyś miałem ochotę na dobrego Burgerka bądź pizze aby zjeść, a teraz po spróbowaniu nie czuje tej euforii co kiedyś ze raz na jakiś czas zjem coś co kiedyś lubiłem. Kiedyś byłem pracowitą i dużo rzeczy wykonywałem, miałem chęci mimo porażek robiłem to i po czasie mi wychodziło... Jestem w stanie pomalować pokój czy położyć płytki w kuchni, okleić szyby w samochodzie i złożyć komputer od podstaw, ugotować obiad, wymienić dętkę w rowerze czy naprawić drobne naprawy w samochodzie... taka złota rączka co dużo rzeczy potrafi... ( często było tak nie umiałem, to odpalałem internet i się uczyłem... tak ostatnio się nauczyłem właśnie dojść za pierwszym razem do profesjonalizmu oklejaniu szyb w samochodzie. ). Naprawdę nie wiem co mi dolega, niechęć ? niepokój, jestem w tym wieku trochę jak dziecko które trzeba zaprowadzić za rękę i pokazać co trzeba robić... Zauważyłem jedną rzecz jeżeli tak sobie w głowie zakoduje że coś zrobie dam rade... to zrobię, próbuje szukać odpowiedzi co mi dolega ale wciąż szukam... Nie mam z kim porozmawiać o swoich problemach, matka i ojciec nie są w stanie mi pomóc bo jak widzą że coś się dzieje np. jak próbuję zainicjować rozmowę w tym kierunku to nic mi nie odpowiadają bądź narzucają mi słownie swoje problemy że też maja to i kończy się rozmowa. ( nie mam co u nich szukać wsparcia ), przyjaciela/przyjaciółki także nie mam aby o tym porozmawiać więc zostaje mi internet ( tutaj przyszedłem ). Pokrótce opowiem w ciągu 5 lat co się wydarzyło w moim życiu.

Szkoła podstw. 1-3 ( naucz indywidualne ), 4-6 podstw. przechodziłem, 1 kl gim ( 1 połowa semestru coś przechodziłem ) i od tego momentu do końca technikum miałem naucz. indywidualne, bardzo słabą odporność i 3/4 zajęć byłem chory w domu stąd te nauczania. Skończyłem szkołę średnie niepełne ( nauczyciele niedopusciły mnie do matury ) byłem miernym uczniem i zaczeło się od tego, moją ucieczką było mając dużo czasu właśnie komputer... Moim rodzicom to odpowiadało bo mama pracowała a ojciec z mną nie mieszkał ( pił dużo i się bawił ), Poszedłem do pracy pizzeri jako kierowca ( 2 lata tam byłem ), moim marzeniem było właśnie zakupić konkretny model auta wziąłem na raty i spłaciłem go, moja matka popadła w branie telefonów i sprzedawaniu ich na poczet "lotto" tak się zapętliła w pętle że nabrała dużo pożyczek ( zostały tylko teraz telefony, pozyczki spłacone ) lecz bez mojej pomocy dawno by legła. Ojciec po pijanemu 2 razy rozbił samochód i musiał spłacić, 2 raz sprzedał mieszkanie i sprowadził sie do nas ( przez rok czasu byliśmy terroryzowani przez mojego ojca alkoholika który roztwonił pieniądze z moją matka za mieszkanie które miało być dla mnie ), międzyczasie szwagier z moją siostrą nabrali kredytów na mnie bez mojej wiedzy ( ok. 65 tyś zł ), aktualnie spłaciłem już ja sam 45 tyś zł , próbuje mi coś oddawać ale na 3 raty po 1400zł oddała mi tylko 600zł bo sama koniec z końcem ciągnie... Aktualnie na moim utrzymaniu mieszkanie, rata kredytu, częściowo jedzenie w domu. Ojciec jest zaszyty nie pije ale patrzeć na niego nie mogę... w moich oczach jest nikim jakby umarł w moich oczach, matka też mi bardzo dużo problemów narobiła w życiu nawet do tego stopnia że podkradała mi pieniądze. Przez matkę i ojca wyzbyłem się wymarzonego samochodu, sporej ilości gotówki która ciężko pracowałem po 12h ( miesięcznie ok. 220 godzin ) tak przez 5 lat. Patrzę innych znajomych którzy są szczęśliwi realizuje wyjazdy, plany, zainteresowania... A ja ? siedzę i piszę ten post tutaj nie mając chęci do życia... Kilka razy przeszły mi przez myśl aby skończyć z sobą, bo nic innego nie widzę... to co aktualnie mogę nazwać to wegetacja :( Mimo to że wszystko jest teraz okej, poprawiło się z matką ojcem czy finansowo aż tak źle nie jest jak było kiedyś... to nie potrafię nie radzę sobie.

Czego oczekuje od czytelnika? jak dziecko od czego mam zacząć co mam zrobić? jak się zmusić cokolwiek... tak naprawdę zostałem sam, każdy żyje swoim zyciem...

Z góry dziękuje za przeczytanie moich wypocin.
ODPOWIEDZ