Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

derealizacja - depersonalizacja Moja historia

Forum dotyczące derealizacji i depersonalizacji.
Dzielimy się tutaj naszymi historiami, objawami, wątpliwościami oraz wszystkim co nas dręczy mając derealizację.
Dopisz się do istniejącego tematu lub po prostu jeśli chcesz stwórz nowy własny wątek.
DDerealny
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 21
Rejestracja: 2 marca 2013, o 10:41

2 marca 2013, o 10:56

Witam, mam 24 lata i moja depersonalizacja derealizacja pojawiła się 3 miesiące temu i trwa po dziś dzień. Objawy może nie są już tak silne jak były, ale nadal mam natrętne myśli jak np. teraz. Kiedyś zadawałem sobie pytania:
-Jak to jest że ja żyję
-Jak to jest że ja się poruszam
-Jak to jest że mogę wstać, usiąść, biegać, jeść. itp.
-Czy uda mi się wstać jak ktoś mnie o to poprosi lub nie zrobię czegoś głupiego wbrew swojej woli.
Czy to wszystko zależy tak naprawdę odemnie. To straszne i nurtujące pytania które nie powinien zadawać sobie człowiek. Chyba, że kształci się na jakiegoś lekarza. Ale tak naprawdę zaczeło się wszystko od utraty emocji, uczuć, odczuć. Należało mi szybko działać i zgłosić się do odpowiedniej osoby psychologa lub psychiatry. Niestety, zwlekałem i mój stan się pogorszył dodam że cierpiałem na nerwicę od 1,5 roku. Jednak była to nerwica lękowa która przebudzała mnie w nocy, a jej objawy to duszności, kołatanie serca, lęki, strach, zacisk mięśni zwłaszcza w okolicy brzucha. Nic z tym nie robiłem jedynie piłem melisę i neospazminę by się uspokoić bo taki atak nie trwał dłużej niż 10 min. Po długim okresie czasu nerwica ustępowała, a tak przynajmniej mi się wydawało bo to co po niej nastąpiło to coś gorszego. Najpierw zaczeło się niewinnie od utraty uczuć potem przerodziło się to w depresję. Następnie doprowadziło to do depersonalizacji/derealizacji i dwóch wizytach w szpitalu psychiatrycznym na szczęście nie była to wizyta na dłużej. Leki które biorę to Elicea 5mg która jako tako mi pomogła, ale czuję że nadal nie jestem sobą. Zupełnie jak bym został zresetowany wszystko mi się pomieszało. Sam nie wiem co mi się teraz podoba co lubię co mi sprawia przyjemność. Straciłem dosłownie wszystko zupełnie jak bym obudził się dopiero po kilkunastu latach śpiączki. Bywało w pierwszych dniach DD że nie poznawałem siebie w lustrze ani rodziców. Może nie to że ich nie rozpoznawałem ale nie maiłem do nich żadnych uczuć. Wiedziałem że byli to moi rodzice ale nic nie czułem. Miałem takie myśli że wbiłem się w czyjeś ciało i teraz tam zamieszkałem. Zadawałem sobie pytanie czy jestem duchem który opętał jakieś ciało. :cry: okropne uczucie. Czasem nie wiem czy my wszyscy istniejemy lub jesteśmy tylko neuronami jakimiś wiązaniami nerwowymi lub czym innym. W tej cholernej chorobie zastanawiam się czy tak naprawdę jestem sobą i mam kontrolę nad własnym ciałem i czym tak naprawdę jest sama świadomość istnienia. Każdy nawet najmniejsza zmiana którą odczuję w organizmie sprawia, że zaczynam odczuwać lęk przed zmianami. Nie mogę nad tym zapanować. Staram się o tym nie myśleć, ale to silniejsze odemnie. Nie czuję więzi między ciałem, duchem a umysłem. Okropne uczucie które jest najgorszą rzeczą jaka mi się przydarzyła w życiu. Czuję że zaczynam powoli wariować i nie wiem czy zdołam się opanować. Ta pustka i ciągłe zmiany nastrojów sprawiają, że nie wiem czy jestem realny. Staram się zrozumieć mój stan ale im bardziej to robię tym czuję że strach się nasila. Zupełnie jak bym nie istniał. Teraz np. myślę czy czasem nie zapomnę mówić, czytać, pisać... czy zapomnę języka polskiego. Ehh... ciężko się z tym żyje zwłaszcza jak napisałem wcześniej problem zaczyna się jak coś poczuję w głowie jakieś napięcie, ulgę, ból, połączenie, ciśnienie. Wtedy zaczyna się myślenie co to mogło być Sad Zrobiłem nawet Rezonans magnetyczny w którym nic nie stwierdzono żadnych zmian. A byłem pewny, że mam jakiegoś tętniaka, raka coś z szyszynką lub że mózg mi umiera bo tak czasem miałem. Zwłaszcza gdy ktoś mnie rozbudził i czułem, że nie mogę w pełni go wybudzić zupełnie jak by wysiadł zwłaszcza w płacie skroniowo-czołowym. Pamiętam dzień w którym DD pojawiło się u mnie i trwa po dziś dzień. Wtedy czułem, że moja dusza wyszła z ciała lub połowa duszy. Czułem się nie kompletny to był straszny cios dla mojej psychiki bo stało się to nagle. Czułem całym sobą że moja dusza odleciała gdzieś lub jest wokół mnie ale nie może do mnie trafić. Wtedy zdecydowałem się na rezonans magnetyczny, ale żałuję bo teraz się zatracam czy on jakoś nie wpłyną na mózg... Niestety z tym się nie wygra a przynajmniej na razie. Pozdrawiam was i trzymajcie się ! Szybkiego powrotu do zdrowia.
P.S gdybyście mogli mnie jakoś uspokoić że nic nie zapomnę i z tego wyjdę będę bardzo wdzięczny Smile Papa.
Czy tak naprawdę dusze straciłem ? Czy to schizofrenia ? Czy tak naprawdę jestem sobą ? Czy Ja istnieje ?
mariusz87sk
Gość

2 marca 2013, o 12:15

Siema
Ja podobnie mam DD od trzech miesiecy...jedno jest pewne niemasz schizofreni i to na 100% wszystko co piszesz to typowe objawy nerwicy lekowej z ktora sam walcze...Bierzesz lek to dobrze bo on zniweluje Ci leki przydalaby Ci sie terapia bo ona tez ma bardzo duzy wplyw na wyzdrowienie pozatym to co opisujesz niejest mi obce bo sam to przerabialem...pozatym odnosnie rezonansu to spokojnie w zaden sposob nieszkodzi...Ja jak zaczalem robic badania kiedy niewiedzialem jeszcze co jest moim prawdziwym problemem to jak poszedlem na pierwsze spotkanie z psychiatra to lekarz powiedzial ze niewidzial tak zdjagnozowanej osoby juz bardzo dawno...takze spokojnie nienakrecaj sie to co Ci dolega to nerwica lekowa z bonusem w postaci DD. Ja biore leki chodze na terapie cwicze bo to jest bardzo wazne i staram sie myslec pozytywnie ze wszystko bedzie dobrze.DD to nie choroba to system obronny co prawda nieciekawy ale niewyrzadzi zadnych szkod a niestety nerwica to nie katar tego sie niewyleczy w 7 dni na to potrzeba czasu i cierpliwosci.

Pozdrawiam
magdalena
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 4 marca 2013, o 00:46

4 marca 2013, o 01:22

DDerealny pisze:Czuję że zaczynam powoli wariować i nie wiem czy zdołam się opanować. Ta pustka i ciągłe zmiany nastrojów sprawiają, że nie wiem czy jestem realny. Staram się zrozumieć mój stan ale im bardziej to robię tym czuję że strach się nasila. Zupełnie jak bym nie istniał. Teraz np. myślę czy czasem nie zapomnę mówić, czytać, pisać... czy zapomnę języka polskiego.
To uczucie to nie wariactwo, a paraliżujący strach przed utratą kontroli i pewności. Zapewniam Cię o tym, bo przeżywam dokładnie to samo i na początku ciężko było mi patrzeć w lustro bez płaczu, ciężko było uwierzyć w istnienie tak bliskich mi osób, co więcej - znieść ich obecność. I też potwornie bałam się, że zapomnę czytać, pisać i mówić - składnie, ładnie i porządnie. Ta myśl nie dawała mi spać i potęgowała strach. Strach potęgował strach i tak jak Ty wpadałam w "fazę", z której ciężko wyjść jeśli nie spróbujesz z całych sił.
Bo podstawą do wyjścia z tego jest samozaparcie i chęć zmiany własnego myślenia. To da się zrobić, wierz mi :) I jest cholernie ciężko, czasami wręcz dramatycznie, ale te gorsze momenty można przeczekać, przespać, trzeba zacisnąć zęby i dać sobie luz. Długo trwało zanim ja odnalazłam zadowolenie, ale udało się. Przez silną nerwicę lękową, strach powraca, ale wiem, że muszę go odpychać, że muszę sobie radzić wszelkimi dostępnymi metodami (relaks, książka, film, filiżanka herbaty, spacery, muzyka itp), bo bez tego znów wpadnę w depresję.
DDerealny pisze:gdybyście mogli mnie jakoś uspokoić że nic nie zapomnę i z tego wyjdę będę bardzo wdzięczny. Czy tak naprawdę dusze straciłem ? Czy to schizofrenia ? Czy tak naprawdę jestem sobą ? Czy Ja istnieje ?
Istniejesz, to na pewno. Niezaprzeczalnie potwierdza to Twój post ;) Potrzebujesz tylko wzmocnienia, które pomoże Ci podjąć dalszą walkę. Daj sobie sporo luzu, odpoczywaj, nie dopuszczaj do momentu, w którym zaatakuje Cię strach. Warto skorzystać z porady lekarza.
I to nie schizofrenia. Ja też myślałam, że ją mam, ale uwierz mi, ona nie jest tak łaskawie rozdawana przez los każdemu ;)
I nie będę Cię przekonywać, że musisz być silny, czytać rozprawy o tym jak osiągnąć wewnętrzną harmonię, medytować, czy łykać tabletki. To, jaką opcję wybierzesz, jest Twoją decyzją, ale każda będzie dobra, bo każda będzie już jakimś działaniem.
Na pocieszenie dodam, że moja derealizacja początkowo była tak silna, że naprawdę myślałam, że z tego nie wyjdę. Nauczyłam się ją ignorować, ignorować także strach, który podpowiada mi, że świat wokół się zmienił.
Ona nie zniknęła całkiem, ale nie pozwalam jej rosnąć w siłę.
DDerealny
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 21
Rejestracja: 2 marca 2013, o 10:41

4 marca 2013, o 09:12

Dziękuje wszystkim za odpowiedź z pewnością mi pomogły, to dziwne co czuję teraz i co czułem wcześniej. Otóż po dodaniu postu na forum wieczorem poczułem się lepiej i już nie odczuwałem D/D. Niestety złapała mnie nerwica ciśnienie miałem 120/80 więc było w normie, ale tętno skakało mi do 95 było mi słabo. Na następny dzień obudziłem się wypoczęty jak nigdy zupełnie zapomniałem o chorobie już jej nie odczuwałem wszystko było ok. Jednak około 15.00 zaczynałem mieć lęki skoro już nie mam dd czy te pytania które zadawałem nadal będę sobie zadawał. W jaki sposób DD wpłynęło na mają psychikę jakie szkody wyrządziło układowi limbicznemu itp :( Męczyłem się z tym chyba zbyt długo więc boje się że będę inny niż byłem wcześniej. Dziś czuje się nadpobudliwy rozkojarzony nie mogę skupić na niczym uwagi nie chcę pić niczego ani jeść by nie pogorszyć tego stanu. Mam lęki przed schizofrenią że dopiero teraz się ujawniła bo moje emocje są niestabilne i boje się że muszę iść znów do szpitala. Myślę teraz jakie procesy zachodzą w mózgu czy czasem nie będę płakał gdy trzeba będzie się śmiać i czy nie będę się śmiał gdy trzeba będzie płakać. Jestem taki teraz rozbity że chyba jednak zdecyduje się na jakąś terapię. Jestem osobą samotną i mam pytanie czy jeśli już zdecyduję się szukać miłości mam powiedzieć na randce że miałem takie przejścia ? Ponieważ boje się że wszystko może powrócić... :cry: i co wtedy... Ehh... wszystko się popierpapier... :((
rofe
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 156
Rejestracja: 15 lutego 2013, o 18:21

4 marca 2013, o 15:03

viewtopic.php?f=14&t=2389
Przeczytaj to, to dość obszerny tekst, ale dobrze by było gdybyś się z nim zapoznał :) Jest tam również wzmianka o schizofrenii. Nie martw się o schizofrenie, na pewno jej nie masz. Jeżeli to co się z Tobą dzieje wydaje Ci się dziwne, to podstawowy objaw tego, że tej schizofrenii nie masz :) Nie przejmuj się DD, jest wiosna, wychodź na słońce, uprawiaj dużo sportów :) DD nie powoduje w mózgu żadnych zmian, także nie ma opcji żeby coś Ci później po tym było :) Sam mam chwiejną DD, czasami się zastanawiam czy mam ją w dzień, ponieważ jest nikła, a gdy zapada zmrok i jestem na dworze to wszystko wraca :) Żyj tak jak żyłeś kiedyś. Nie mów tego na pierwszym spotkaniu, ponieważ dla kogoś innego jesteś normalny, wyglądasz jak normalny człowiek, nie wyglądasz inaczej :) Wszystko okej :)
DDerealny
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 21
Rejestracja: 2 marca 2013, o 10:41

7 marca 2013, o 09:06

Ok, trochę mnie uspokoiłeś jednak wciąż nie mogę dojść do siebie. Jeszcze dwa dni temu czułem się dobrze, a dziś nie mogę zebrać jakich kolwiek emocji. Pustka i lęk wciąż towarzyszy mi przez większość dnia. Nie jestem stanie skupić się na jakiejś czynności czy dodać sobie otuchy zupełnie jak bym stracił uczucia. Uczucia które pozwalały mi być normalnym wciąż czuje, że za każdym razem gdy poczuje się lepiej i nadejdzie znów gorszy stan staje się bardziej odporny na leczenie. Zupełnie jak bym tworzył jakąś tarczę przed normalnością. Teraz mam stan takiej derealizacji tzn nie jest to taki stan jaki odczuwałem tydzień lub dwa tygodnie temu, ale jest, boje się że już tak zostanie. Zagubienie osobowości tego czego chcę itp do tego dziwne myśli dotyczące moich kończyn ręki, nogi czy samego istnienia. Mam takie dziwaczne odczucia w głowie zupełnej lekkości, nic nie myślę brak mi krytycyzmu. Boje się , że wszystko zapomnę lub zapadnę w śpiączkę czuje się trochę jak robot lub sterowany przez kogoś. Jak coś zrobię w takim stanie i nagle się skoncentruje i skupie pomyśle nad tym co zrobiłem się od razu łapie mnie lęk. I pytanie ''Jak ja to zrobiłem przecież nic nie myślałem'' :/ straszne uczucie... Nie potrafię się otworzyć może że nie potrafię ale boję że zupełnie stracę kontrolę nad sobą. Za tydzień mam pierwszą wizytę u psychiatry zastanawiam się co mu powiedzieć i jaki będzie jego sposób leczenia. Na razie zostanę w tym stanie zgubienia, gdy już wrócę napiszę jakie były moje odczucia.
rofe
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 156
Rejestracja: 15 lutego 2013, o 18:21

7 marca 2013, o 13:33

To typowe objawy DD, nie stracisz nad sobą kontroli. Ja też mam dobre i gorsze dni.. Np. przedwczoraj miałem dobry, a wczoraj dość mocno średni, dzisiaj jest akurat stabilnie. Ale to zależy od tego co sobie wpoisz, chodzi o zmartwienia, myśli. Nie skupiaj się na tym, spróbuj się skupić na normalnym życiu i funkcjonowaniu. Ja też na początku DD myślałem z rana "abym miał dobry dzień". Ale o tych dobrych dniach decydujesz tylko Ty, możesz sobie polepszyć nie zamartwiając się tym itp :) Pierwsze dwa miesiące w tym stanie u mnie były dość słabe, z perspektywy czasu widzę dopiero swoje podejście do tego tematu z tamtego czasu. Dzisiaj mnie to raczej irytuje, jednak mniej się na tym skupiam :) Zobaczysz, czas sam przyniesie takie momenty, że wszystkie mysli "kim jestem? czy to jest realne?", to wszystko Ci się znudzi. I nie czytaj o innych chorobach, najlepiej zapoznaj się dobrze z tematem DD i daj sobie z tym dalej spokój. Ja do tej pory jakbym czytał o tych wszystkich schizofreniach itp, to bym miał jeszcze większe lęki :)
Wojciech
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1939
Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49

7 marca 2013, o 15:13

Nie zaczytuj sie tak za bardzo o schizofreniach bo im dluzej o tym bedziesz czytal to tym dluzej bedziesz chory. Juz samo to ze piszesz o tym krytycyzmie to widac ze czytasz o tym sporo. Mowisz ze brak ci krytycyzmu? Czyli rozumiesz ze biegasz nagi po ulicy mowiac ze jestes na grzybach, a jak ktos ci mowi ze jestes chory to mowiesz ze klamie i jestes zdrow jak ryba? Bo to jest wlasnie mniej wiecej brak krytycyzmu.
Wiec daj sobie spokoj ze schizofrenia, wszystkie objawy jakie wypisales sa opisane tu na forum setki razy, zarowno brak uczucia tozsamosci, jak uczuc, albo pytania dotyczace konczyn, uczucie zautomatyzowania, uczucie ze to nigdy nie minie, metlik okropny w glowie, calkowita apatia. To wszystko objawy jakie sam mialem i bardzi cierpialem ale i tak nie zmienia to stanu rzeczy ze chorowalem za nerwice lekowa i derealizacje z depersonalizacja i na nic wiecej. Przyswoj sobie ta informacje i zacznij leczenie i wyzdrowiejesz. Ja juz dawno ten temat mam za soba a tez bylem pewien ze to nigdy nie minie. I nie mysl ze pewnie nikt nie rozumie tych objawow albo ze ty masz je tak psychotyczne ze pewnie inne niz wszyscy tutaj. kazdy z nas tak myslal bo to tez myslenie od lęku. ;)
Wyzdrowiejesz tylko sie nie nakrecaj, zacznij leczyc to na co naprawde teraz chorujesz, i nie wmawiazj sobiew zadnych chorob. Poczytaj innych co wyzdrowieli oraz to co tu o dd jest napisane i zobacz ze masz to samo i nie masz powodu do paniki. Oswoj sie z derealizacja i jej objawami i nie boj sie ich tak jak do tej pory bo nie ma czego. One mijaja i sa niegrozne. Maja chronic nas ale przy lęku i nerwicy mecza i dlatego sa naszym problemem.
Tak serio to nie masz powodu sie bac i meczyc ale tego tam od razu sie nie zrozumie (choc moze jakby sie chcialo to by szybciej sie zalapalo) ale przynajmniej sie nie nakrecaj i skorzystaj z jakiegos terapeuty.
Mysli czemu ja zyje jak to jest ze zyje albo biegam czy mysle to niestety bardzo czesty objaw. Sam to mialem i wyzdrowialem viewtopic.php?f=32&t=695
Nerwicowiec - Ten typ tak ma.
http://www.imtech.com.pl
42Klara
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 53
Rejestracja: 24 października 2012, o 09:01

8 marca 2013, o 16:31

Witajcie,
Wklejam poniższego maila jeszcze i pod tym topic'iem:

Czy ktoś z Was doświadczył polepszenia, które trwało prawie miesiąc, a następnie znowu wróciło wszystko do punktu wyjścia?
Udało mi się poczuć lepiej ,tzn.zniknęło odrealnienie, ucisk w głowie i mętlik, nabrałam przez tę lekkość w głowie zupełnie nowej energii i sił do życia. Emocje jednak nie wróciły.

Niestety się rozchorowałam, złapało mnie przeziębienie i położyłam się do łóżka, i wtedy wszystko wróciło. Jestem załamana. Nie potrafię teraz nie skanować swego stanu, choć wtedy udało mi się go w jakiś cudowny sposób ignorować .

VICTOR napisał o krótkim nawrocie, ale jak czytam dał sobie z tym radę.

Poza tym nurtuje mnie wciąż jedna rzecz: czy przez brak uczuć w inny sposób odbieracie programy w telewizji , słuchacie muzyki i czytacie ? tzn. oglądacie i nie sprawia wam to żadnej przyjemności, a jedynie rozumiecie tekst ? Nie robią też na mnie wrażenia, ani dziejące się rzeczy pozytywne ani negatywne zasłyszane czy to w TV czy w radiu czy też od znajomych, a najgorsze że i rodzina jest obojętna. Przypisuję to wszystko brakowi emocji i uczuć, ale już sama zaczynam mieć wątpliwości czy takie stany są też normalne przy DD ?

Przez ten ponowny powrót DD, bardzo trudno jest mi się podnieść z łóżka i czymkolwiek zająć. Czy taka totalna apatia itd. również i Wam utrudniała jakiekolwiek działanie?
Boję się, że to u mnie nie minie, a jeszcze bardziej się boję kiedy pomyślę, że może jest to czym innym niż DD…

WOJCIECH, a jak wyglądało wyzdrowienie u Ciebie ? następowało powoli i już nie wracało ? Czytakże miałeś brak emocji ?

Odpowiedzcie proszę. Pozdrawiam
magdalena
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 4 marca 2013, o 00:46

8 marca 2013, o 22:28

DDerealny pisze:Nie potrafię się otworzyć może że nie potrafię ale boję że zupełnie stracę kontrolę nad sobą. Za tydzień mam pierwszą wizytę u psychiatry zastanawiam się co mu powiedzieć i jaki będzie jego sposób leczenia. Na razie zostanę w tym stanie zgubienia, gdy już wrócę napiszę jakie były moje odczucia.
Trzymam kciuki! Pierwsza wizyta jest ważna. Ważne jest już to, że chcesz podjąć leczenie, ale musisz zaakceptować zmiany jakie nadchodzą. One mogą nie być przyjemne, może być ciężko, ale lekarz jest od tego, żeby pomóc Ci i pokazać właściwą drogę. To na pewno Cię uspokoi i da nadzieję, ale staraj się odpędzać strach, bo to on jest Twoim głównym wrogiem i żaden lekarz, ani żadne leki nie pomogą bez Twojego wydatnego wkładu w proces leczenia. Mam nadzieję, że poczujesz się lepiej po wizycie i że trafisz na dobrego lekarza.
Bądź dokładny i powiedz o wszystkim, co Cię męczy - warto przy pierwszej wizycie zapisać nurtujące pytania na kartce, masz wtedy pewność, że o niczym nie zapomnisz.
Powodzenia ;)

Klaro :huh w odpowiedzi na Twoje pytanie: tak, doświadczyłam poprawy, a dwa dni temu znów wróciłam na tor dd. Nie wiem, dlaczego, bardzo mnie to przeraziło i wnioskuję, że powodem jest strach, którego wciąż gdzieś głęboko nie potrafię się wyzbyć. Myślałam, że znikł, ale okazuje się, że nie, obawy wciąż się gdzieś we mnie kłębią i paraliżują kiedy tylko jestem słabsza.
Ty pewnie masz podobnie? Zastanów się, jakie źródło ma Twoje gorsze samopoczucie? Stresujesz się czymś, zastanawiasz, masz za dużo rzeczy do zrobienia naraz? To wszystko działa na podświadomość, wysyła impulsy żeby potem przerodzić się w natrętne uczucie jakim jest dd.
Poza tym sama napisałaś, że "skanujesz" swój stan i przez to także zapętlasz się w myśleniu o tym, a to wywołuje strach, a strach to właśnie Twoja dd!
Wiem, że pomoże Ci świadomość, że nie jesteś sama i zapewniam Cię, że czuję dokładnie to samo, o czym piszesz. Kiedy dotyka mnie dd, nie mogę i nie chcę wstawać z łóżka, proste czynności wydają się być wręcz niewykonalne, a np. czesanie włosów sprawia mi wręcz fizyczny ból. Najbliższe osoby wydają mi się dziwne, a czytane książki, czy muzyka - niezrozumiałe. Zapewniam Cię, tak właśnie jest gdy masz dd. Dokładnie tak i nie jest to niczym innym! Powie Ci to każdy wykształcony lekarz i każdy człowiek, który to przeżywa. Nie przypisuj swoim problemom innego wymiaru i nie daj się w to wciągnąć, nie wymyślaj sobie innych chorób, bo wszystko, o czym piszesz ma podłoże psychiczne i neurologiczne.
Ja też mam lepsze i cięższe momenty, ale wiem, że trzeba zacisnąć zęby. Jeśli czujesz, że nie dajesz rady, prześpij to, przeczekaj, wyznacz sobie cel - jutro zawsze jest odrobinę lepsze i wolne od strachu, warto na to czekać. Zajmij się tym, co sprawia Ci radość i co pomaga nabrać siły. To naprawdę dużo daje - świeże powietrze, spacery, książki, film, filiżanka dobrej herbaty, pamiętaj, że jeśli czymś się nie zajmiesz, strach będzie miał Cię w garści, nie daj mu rosnąć w siłę. Po prostu staw temu czoła, wiem, że to cholernie trudne, ale zapytaj siebie, czy wyrządza Ci to jakąś fizyczną krzywdę? Nie. Więc jesteś na tyle silna, by czymś się zająć, a to odciągnie Cię od ciągłego nakręcania się.
Możesz pomyśleć, że łatwo mi mówić, ale uwierz, że przeżywam dokładnie to samo i wciąż jest ciężko. Ale jakie masz wyjście? Poddać się? Są rzeczy, dla których warto podejmować wciąż na nowo ten trud, pomyśl i zapisz je na kartce, znajdź chociaż 3 takie powody. Jednym możesz być Ty sama. Czego chcesz od życia?
Jeśli dasz się zamknąć w sidłach strachu, to dużo rzeczy Cię ominie, a chyba nie warto, co?
Wiesz co musimy zrobić? Wypiąć się na strach, na lęki i fobie, na natrętne myśli. Ignorować je, małymi krokami iść do przodu, nie poddawać się gdy bywa czasem gorzej. To może nie być łatwe, ale mamy przewagę, mamy siłę i musimy tylko postarać się ją wykorzystać przeciwko chorobie. Jeśli to się uda, nic już nas nie złamie.
Peletto
Zbanowany
Posty: 26
Rejestracja: 2 lutego 2013, o 20:15

9 marca 2013, o 18:13

Klara tez bylem kiedys pozbawiony emocji i mialem ogromna apatie i wiele innych objawow derealki. Nie jest to niczym innym chyba kazdy ma takie objawy a jak sie roznia to szczegolami.
Mnie np pierwszy epizod minal juz dawno, mialem 1,5 roku przerwy i teraz jakis czas temu dostalem ponownie tego tylko ze juz w mniejszym stopniu. Najwazniesze przy nawrocie to to zeby nie wkrecic sie na nowo i nie zachowywac sie jakbysmy mieli pierwszy raz z tym doczynienia.
magdalena
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 4 marca 2013, o 00:46

10 marca 2013, o 04:11

Ciężko się nie wkręcić, bo to cholerstwo wciąga z całą swoją parszywą mocą...
DDerealny
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 21
Rejestracja: 2 marca 2013, o 10:41

10 marca 2013, o 09:19

To prawda, może nie wciąga, ale powraca... Dziś czujesz się dobrze jutro już źle i właściwie nie wiesz co Ci dolega. Trudno jest opisać to co się czuje zwykle mówię sobie, że nadal nie jestem sobą bo tylko w tych słowach mogę opisać to co odczuwam. U mnie jest tak, że gdy dodam sobie otuchy i niby już wszystko w porządku po paru minutach depersonalizacja wraca. Ja już nawet sam nie wiem czy to mózg sam się prowadzi czy mam jeszcze nad nim jakąś kontrolę. Wczoraj przez zmianę pogody mój stan się pogorszył jest mi jakoś inaczej, ale nie potrafię tego opisać. Moje objawy ze wczoraj to osłabienie nóg, ciężka głowa i uczucie omdlenia do tego jak by mi się słuch pogorszył. Eh... kiedy to się w końcu skończy, bo już nie wiem jak to będzie gdy wyzdrowieję czy od różnie chorobę od wyzdrowienia. :buu: Na razie nie wychodzę z domu trwa to już 3 tydzień nie mogę się pozbierać. Wiem, że powinienem wyjść, ale łapie mnie lęk przed zrobieniem kroku poza dom. Mam cichą nadzieję, że kiedyś będę się z tego śmiał, a jak na razie antydepresaty i próba zajęcia się czymś innym.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

10 marca 2013, o 18:57

Cały mankament jest w podejściu do derealizacji i depersonalizacji.
Ja rozumiem, ze jej objawy to koszmar, że mając objawy i ten chaos w głowie czujemy się kompletnie bezsilni i zupełnie nie mamy wiary, że to może minąć i że to jest w ogóle jakiś mechanizm obronny. Bo objawy są straszne to czujemy, ze niemożiwe jest to, ze to nie jest jakaś ciężka choroba. To nas najczęściej gubi i powoduje, ze dd a przede wszystkim lęk się utrwala.

Kiedy np. nie możemy wyzbyć się wątpliwości, że mysli typu jak to jest, zę jem czy ruszam ręką albo czy to wszystko jest prawdziwe albo to ze nie czujemy siebie, sa wynikiem tylko lęku czy dd, powodujemy, że lęk i ciągłe uczucie zagrożenia wzrasta, tym samym ciąglę się źle czujemy i ciągle mamy dd.

Kolego DDrealny to, ze na chwile sobie dodasz otuchy nie wystarczy, jeśli ciągle gdzieś bedziesz wątpił, ze te wszystkie objawy to nerwica, lęk czy derealizacja.
Do tego jesteś w domu ciągle ostatnio, dlatego masz tak dużo myśli, dlatego tak trudno ci przestać wątpić.
W stanie lęku w jakim jesteśmy ludziom z lękami zawsze przychodzą złe myśli, które mają za zadanie straszyć i nakręcać strach. Dlatego bezczynność i siedzenie w domu powoduje, ze zwykle lęki sie pogarszają. A zajmowanie się czymś na siłe, zwykle przynosi marny skutek albo chwilowy.
A uczucie utraty kontroli nad umysłem czy innymi zmysłami to podstawowy filar lęku. Jesli porzucisz kontrolę wyzdrowiałbyś.
Jesli przestałbyś skanować ciało w poszukiwaniu objawów oraz w utwierdzaniu się, ze dd jest czy znikło, jak też w utwierdzaniu się czy jest gorzej czy lepiej, czy wariujesz czy nie, po prostu zacząlbyś zdrowieć.

Wiem, ze nie jest łatwo, dlatego zawsze na poczatek polecam terapię, daje jakieś podstawy do rozpoczecia leczenia, do wyjścia na wolność.

Żeby wyzdrowieć z dd i lęku nie trzeba wcale się szarpać ani za wiele robić.
Wystarczy przestać kontrolowac objawy oraz to czy jest lepiej czy gorzej.
Przestać skanować ciało, przestać sprawdzać czy objawy sa czy też ich nie ma.
Na tym polega ta akcpetacja zaburzenia i olewanie. Nie na tym aby na siłę wyrzucac mysli o dd czy lęku, nie na tym aby odwracać na siłe uwagę ale na tym aby przestac próbować to kontrolowac i ciągle sprawdzać.
My osoby z lękami kontrolujemy to aby sprawdzać w kółko czy nasze najgorsze obawy się nie stają realne, nerwicowiec sprawdza ciągle, bez przerwy (a co dopiero jak siedzi w domu) czy ma objawy takie czy takie, czy jest lepiej, czy gorzej, czy już zwariował, czy mdleje, czy jest mu słabo, czy ma dd, czy omamy czy halucynacje i tak w kółko. Im dłużej to robi tym bardziej utrwala w umysle to sprawdzanie.

Trzeba zaniechac tego, co na początku wiaże sie z przerażeniem i może nawet atakiem paniki albo pogorszeniem lęku i objawów.
No bo nie do pomyslenia jest dla lękowca żeby mając dd i czując lęk nagle zaniechać kontrolowania i sprawdzania tego. Wtedy pojawia się obawa, ze odlecimy zupełnie, zatracimy się i na tym własnie polega też nerwica, na tej obawie, ze jak przestaniemy skanowac, analizowac, kontrolować to umrzemy, zwariujemy, zatracimy się. To daje tak wielkie przerazenie, ze robimy to wkoło, w którymś momencie nawet juz nie świadomie.
A nikt sie nie zatraci od lęku i nerwicy, wrecz przeciwnie, kto porzuci to w stylu powiedzonka "co ma byc to bedzie" wyzdrowieje całkiem z lęku.
Przestanie wyczekiwac najgorszego, i po prostu przestanie bać się objawów.

Choć wiem, ze objawy derealizacji sa tak straszne, zę trudno ich nie kontrolowac ale powiem wam co mnie między innymi pomogło.
Ja tez mialem dd 24 na dobę, objawy tak rozne, ze w sumie wszystkie jakie wypisałem w podczepionym swoim temacie.
Silne, ciągłe przerażające, i dzień w dzień nie mogłem znieść tego, ze one są, że istnieją, nie mołem się z nimi pogodzić, wkurzały mnie, takie podejście też powoduje, ze dd trwa nadal.
I oprócz tego ze postawilem wszystko jednego wieczora na jedną kartę, porzuciłem to kontrolowanie, to sprawdzanie i analizowanie, co po 5 latach nie było proste, sprawialo ze na poczatku czułem sie gorzej, choc terapia dała swoje rezultaty (w taki sam sposob pozbylem sie atakow paniki), to pomyslałem o jednej rzeczy, a co gdyby się okazało, ze derealizacja nie jest od lęku tylko są to nieuleczalne zmiany w głowie i objawy nigdy nie miną, co by było gdybyście coś takiego usłyszeli od lekarza?
Też byście tak siedzieli w domu i analizowali się ? Wcale nie, wcale byście się nie zamkneli, zaczlibyście życ jak dawniej tylko w stopniu pomniejszonym przez objawy, staralibyście się do nich przyzwyczaić i przywyknąć. Nie powodowałyby strachu, bo po prostu musielibyście zaakceptowac fakt, ze takie coś was spotkało i żylibyście dalej.
I ja właśnie tak zrobiłem, pogodziłem się, ze po okresie dd, które mi nie mijało, widocznie mam to nieuleczalne, nie wyzdrowieję z tego, i dzięki właśnie temu temat dd przestał być dla mnie wtedy zagrożeniem.
Bo wy traktujecie dd jako zagrożenie i dlatego ono powoduje w was lęk. Nie da się osobie lękowej wytłumaczyć, ze to jakiś tam mechanizm obronny przed lękiem, i dlatego zastosujcie to drugie, pomyślcie co by było gdyby te objawy miały z wami być do końca? Co, poddalibyście się ? Guzik prawda, choć niektórzy moga na początku tak pomyśleć.
I własnie wtedy kiedy tak w pełni dd zakaceptujecie, wbrew pozorom ono zacznie mijać, bo nie będzie tkwiła w waszym umysle jako zagrozenie.
Nie będziecie sie jej bac i przestalibyscie ją krontrolowac.
Mnie to pomoglo, dd zaczela mijac po 7 dniach od porzucenia kontroli, tak samo jak o wiele wczesniej przestalem kontrolowac ataki paniki i strach przed nimi.

Podejście do dd ze to jest zagrozenie, strach przed objawami dd powoduje, ze dalej w tym tkwicie. Wiem ze trudno sobie przetlumaczyc, ze to nic groznego kiedy mamy takie objawy. Wiec gdyby sie okazalo ze zawsze to bedziecie miec to co wtedy? Radze wam zaczac zyc tak jakby to mialo trwac zawsze, i to wam pomoze, bo pogodzicie sie z tym i zaakceptujecie to w pelni.

Najgorsze jest banie się tego, jak czytam o tym ze ludzie sie boja powrotu to znaczy ze nie wyzbyli sie strachu przed tym i jak przyjdzie nawrot to wlanie znowu temu ulegna, wkreca sie.

Klara pisala ze mialem nawrot i poradzilem sobie z nim, ja nie nazwalbym tego co mialem nawrotem.
Tylko pojawieniem sie derealizacji w obliczu duzego obciazenia psychicznego, co jest mozliwe i ja to akceptuje.
Rozumiem to ze mam slabsza odpornosc na stres i problemy i pewne objawy psychiczne jak lęk, dd czasem moga sie u mnie pojawiac.
Ale grunt to to ze one mi sie juz nie przedluzaja, bo podchodze do nich jak nalezy, nie jako do zagrozenia ale wiem ze to reakcja organizmu na przemeczenie, stres, problemy, nierozwiazane sprawy.
I takie objawy organizmu, taka reakcja trwa wtedy krotko bo to zwykle trwaloby krotko, gdybysmy sami tego nie przdluzali, czyli nie bali sie.
To jak uszkodzona jakas chrzastka w kolanie, bol zawsze powraca jak przmeczymy noge ale mija jak ją wygodnie ulozymy, a kiedy zaczelibysmy nakladac to kolano piescia bol przedluzylby sie. A my nakręcając się, komntrolując, myslac, martwiac sie objawami, analizujac ciało i skanując wlasnie tak walimy pięścią w kolano.

Wyzdrowieniem z nerwicy czy dd nie jest to ze nigdy to nie wroci, tylko to ze czlowiek uswiadamia sobie czym sa te objawy i jesli kiedys w jakiejs sytuacji nadejda, nie boi sie juz ich, nie nakreca lęku, nie zaczyna bac sie o swoje zdrowie i zycie, nie zaczyna tej parszywej kontroli.
I takie cos nazywam wyzdrowieniem z lęku patologicznego oraz zaburzeń lękowych. Bo pojawianie się lęku czy dd w roznych ciezszych sytuacjach czy innych nie jest zaburzeniem. Ale zle podejscie do tego i nakecanie lęku powoduje ze zaburzenie i nerwica tworzy się.

Więc jeśli przeszliście badania, i nie ma niczego niepokojącego, porzućcie kontrolowanie objawów i martwienie się nimi.
DDrealny też nie dawałem kroku z domu, ba! Nawet z pokoju nie mogłem wyjsc do kibla. I wiesz co trzeba zrobic? Po prostu wyjsc. Zeby nie wiem co sie dzialo i jak czlowiek sie czul, ja czulem ze lewituje i nie czulem zupelnie niczego, bylem jak duch przy pierwszych probach wyjscia, myslalem ze nie dam rady ale po kilkurazowych wyjsciach zaczynasz polepszac swoje bezpieczenstwo i wychodzisz coraz dalej i dalej i od tego wlasnie np zaczynasz zdrowienie. Terapia moze ci w tym pomoc a nawet polecam terapie na początek.

Kiedy człowiek podejmuje pierwsze próby, porzucenia kontroloania, anlizowania, sprawdzania itd oraz googlowania ;) lęk nie poddaje się łatwo i od razu człowiek zaczyna mieć myśli, a co jeśli nie mam dd ani lęku, tylko ciezka chorobe i jak zaczne to olewac to jednak umre albo zwariuje? Albo co jesli probuja akceptowac dd zwariuje i zatrace siebie, swoja tozsamosc badz pamiec... i tak dalej i tak dalej. takich mysli bedzie sporo, i wtedy od nas juz zalezy czy na nowo sie wkrecimy, czy zaczniemy kontrole od poczatklu czy tez w mysl :co ma byc to bedzie" definitywnie bedziemy podążali do wolnosci.

Mnie derealizacja czy depersonalizacja moze dopasc nawet teraz, wszelkie jej objawy, tak jak atak paniki czy jakikolwiek objaw lęku, mnie to juz nie przeraza, wiem jak do tego podejsc, wiem ze to szybko minie i nie musze znowu wpaść w ten nerwicowy cykl lęku czyli nerwicowe błedne koło. Bo w przypadku dd też zasada nerwicowego błędnego koła obowiązuje.

Mnie zdarza się mieć nawet atak paniki choć bardzo rzadko ale trwa on teraz z 5 minut i wszystko wraca do normalności. Mam słabszy układ nerwowy i tak już po prostu jest ale czy to powód żebym żył ciągle w lęku i nerwicy? Na pewno już nie.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
rofe
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 156
Rejestracja: 15 lutego 2013, o 18:21

10 marca 2013, o 23:47

Dokładnie.. Kolejny trafny post Victora. I nie trzeba nic dodawać, googlować itp..
Ja co prawda jeszcze nie "wyleczyłem" się z DD, ale pracuję nad tym. Również przestałem się kontrolować, pozostaje to nie miłe uczucie odrealnienia, no ale cóż. Przecież nic mi się przez to nie stanie. Moim zdaniem pierwsze co trzeba zrobić, to rozwiązać swoje problemy. Ja miewałem problemy z żołądkiem, z wyglądem, leciała mi waga. Ale powiedziałem NIE. Zmieniłem nawyki żywieniowe, poszedłem do fryzjera, zakupiłem odżywki białkowe, węglowodanowe, zamówiłem nowe buty itp.. Spełniam wszystkie swoje potrzeby. Zacząłem po kolei eliminować problem po problemie, przy czym mniej miałem czasu na skupianiu się na DD. Wszystko się unormowało, pozostała derealizacja, ale zmieniło się do niej podejście. Zdałem sobie sprawę, że zwykła biegunka jest od tego groźniejsza. Przestałem analizować objawy, przestałem w pierwszej kolejności wyszukiwać sobie chorób wklepując objawy w google, wziąłem się za dietę, treningi, wkręciłem się w pasje, hobby i jakoś leci. Derealizacja jest, ale cóż.. Najwyżej niech będzie, po jakimś czasie tak czy siak mi się znudzi. Chciałbym ciągle mieć takie do tego podejście.
ODPOWIEDZ