Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Depresja, zaburzenia osobowości, brak pracy.

Forum dotyczące problemu jakim jest fobia społeczna oraz inne fobie specyficzne.
Umieszczamy tutaj swoje historie, pytania i wątpliwości.
ODPOWIEDZ
fenrir
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 13 sierpnia 2020, o 00:30

17 sierpnia 2020, o 13:37

Cześć,
mam lat +-30, od ok 10 cierpię na zaburzenia depresyjno-lękowe. Cała moja wczesna dorosłość, czyli teoretycznie najlepsze lata życia były temu podporządkowane. Przez kilka lat brałam leki, które nie przyniosły poprawy. Przewinęło się również kilka psychoterapii psychodynamicznych, z których nic nie wynikało. Obecnie jestem od kilku miesięcy w terapii CBT. Widzę, że ta terapia jest najsensowniejsza z tych, które miałam do tej pory, ale mimo wszystko brakuje mi wewnętrznej motywacji do zmiany. Od mniej więcej 3 lat jestem w stanie permanentnie obniżonego nastroju. Wcześniej bywały okresy górek i dołków w moim życiu, a te 3 ostatnie lata określiłabym jako dół. W moim funkcjonowaniu dominuje myślenie, że żyję za karę, żyję tylko dlatego, że boję się zabić, pozostała mi tylko wegetacja. Jak się domyślacie każdy dzień przy takim myśleniu przepełniony jest ogromnym cierpieniem i myślami samobójczymi. Przyczynę takiego nastawienia do życia upatruję w braku pracy, której boję się podjąć od wielu lat. Od czasu ślubu jestem na utrzymaniu męża. Żyjemy skromnie, z jego pensji nie udaje nam się odłożyć nic na przyszłość, przez co tkwię w poczuciu braku perspektyw na poprawę. Dochodzi do tego brak samorealizacji, brak poczucia bezpieczeństwa, poczucie bezwartościowości. Mam zdiagnozowaną osobowość unikającą. Przejdę teraz do tematu właściwego, czyli tej felernej pracy. Mam niewielkie doświadczenie zawodowe. Podczas ostatniej podjętej pracy ziściło się wszystko, czego tak bardzo się obawiałam. Trafiłam na nieprzyjemnych krytykujących ludzi, donoszących przełożonemu. Tempo pracy było bardzo szybkie, nie radziłam sobie z przyswajaniem informacji. Nie potrafiłam załapać dobrego kontaktu ze współpracownikami. Bardzo szybko stamtąd zrezygnowałam z potwierdzeniem mojego poczucia niedopasowania, z potwierdzeniem, że ludzie bywają okropni, a ja faktycznie do niczego się nie nadaję. To doświadczenie bardzo mocno wryło mi się w pamięć i nie pozwala ruszyć do przodu. Na terapii zweryfikowałam, czy faktycznie mam powody, aby tak się przez tamtą pracę czuć. Obiektywnie nie mam i najlepiej byłoby podjąć kolejną pracę, aby zweryfikować swoje przekonania, ale jestem przepełniona lękiem i obawami do tego stopnia, że samo szukanie pracy sprawia, że napływają mi łzy do oczu. Mijają dni, tygodnie, miesiące, moja depresja się pogłębia. Nie potrafię podjąć ryzyka, boję się kolejnej porażki. Ryzyko sprawi, że poczuję się okropnie - pojawi się lęk. Bierność zapewnia pozorny komfort, chociaż nie poprawia samopoczucia. Czy ktoś z was miał podobne podejście do pracy i udało mu się z tego wyjść?
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

28 sierpnia 2020, o 00:08

Ogólnie nie masz tak naprawdę wyjścia, jeśli chcesz pracować naprawdę poznawczo jak tylko krok po kroku szukać pracy, gdyż ogólnie brak pracy często staje się w którymś momencie sporym obciążeniem emocjonalnym, szczególnie jeśli nam to nie pasuje.
Jest tylko najważniejsza sprawa, abyś nie nastawiała się od razu i nie oczekiwała od siebie idealnych reakcji emocjonalnych przy szukaniu pracy, czy też później, bowiem reakcje emocjami automatyczne pojawią się na pewno a nawet warto sobie je wyprzedzić: "tak będziecie, wiem o tym i będziecie boleć, ale przeczekać was naprawdę mogę i robić z wami to co sobie zaplanuję".
Dodatkowo nastaw się na powolne kroki i zdecydowanie odradzam postrzegania tylko i wyłącznie jako sukces znalezienie pracy i brak objawów oraz super odnajdywanie się w towarzystwie, gdyż takie coś może przy Twoim problemie nie być obecnie (na już i na teraz) możliwe do zrealizowania, lecz sama droga do zdobywania tej pracy, oraz praca nad akceptacją przy tych tych wszystkich emocji, będzie już sukcesem.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
fenrir
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 13 sierpnia 2020, o 00:30

31 sierpnia 2020, o 13:06

Dziękuję Victor za odpowiedź. Ciekawe spostrzeżenia o tej akceptacji emocji i traktowaniu tego jako sukces. Moja terapeutka bardzo skupia się na zmianie myślenia, które u mnie jest skrajnie negatywne. Troszkę brakowało mi z jej strony takiego właśnie ujęcia tematu, że takie emocje będą się pojawiać i to normalna rzecz przy długotrwałych zaburzeniach. U mnie te emocje są kluczem w podejmowaniu decyzji, w tym bierności traktowanej jako decyzja. Z terapii wyciągnęłam taki wniosek: zacznij inaczej postrzegać różne rzeczy (w domyśle pozytywnie), a Twoje negatywne emocje (lęk, smutek) będą pojawiać się coraz rzadziej. W praktyce to niestety jest trudne do realizacji, bo negatywne automatyczne emocje są czasem tak silne, że ciężko wpleść tam element pozytywnego myślenia. Moja terapia trwa już kilka miesięcy i jak na razie mój postęp polega na tym, że uświadomiłam sobie, że mój umysł jest przesiąknięty negatywnym myśleniem i że nie jest to normalne. Do tej pory uważałam, że to cecha mojej osobowości i nic nie da rady z tym zrobić. Ta świadomość to dobry pierwszy krok do działania, ale trudności pojawiają się w dalszym etapie.
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

31 sierpnia 2020, o 16:16

fenrir pisze:
31 sierpnia 2020, o 13:06
Dziękuję Victor za odpowiedź. Ciekawe spostrzeżenia o tej akceptacji emocji i traktowaniu tego jako sukces. Moja terapeutka bardzo skupia się na zmianie myślenia, które u mnie jest skrajnie negatywne. Troszkę brakowało mi z jej strony takiego właśnie ujęcia tematu, że takie emocje będą się pojawiać i to normalna rzecz przy długotrwałych zaburzeniach. U mnie te emocje są kluczem w podejmowaniu decyzji, w tym bierności traktowanej jako decyzja. Z terapii wyciągnęłam taki wniosek: zacznij inaczej postrzegać różne rzeczy (w domyśle pozytywnie), a Twoje negatywne emocje (lęk, smutek) będą pojawiać się coraz rzadziej. W praktyce to niestety jest trudne do realizacji, bo negatywne automatyczne emocje są czasem tak silne, że ciężko wpleść tam element pozytywnego myślenia. Moja terapia trwa już kilka miesięcy i jak na razie mój postęp polega na tym, że uświadomiłam sobie, że mój umysł jest przesiąknięty negatywnym myśleniem i że nie jest to normalne. Do tej pory uważałam, że to cecha mojej osobowości i nic nie da rady z tym zrobić. Ta świadomość to dobry pierwszy krok do działania, ale trudności pojawiają się w dalszym etapie.
Bardzo często te negatywne emocje mają swoje źrodło głębiej, a więc w przekonaniach na swój temat, na temat świata. Dlatego są też automatyczne. I dlatego też Wiktor napisał, że zmiana swoich reakcji wymaga wytrwałej i cierpliwej pracy i już sama akceptacja tych emocji to sukces. Myślę, że dalsza praca terapeutyczna ma swój duży sens, tak żeby jeszcze lepiej poznać siebie i zrozumieć te emocje - ich źródło. Wtedy zdecydowanie łatwiej jest je przyjąć i jednocześnie działać na nie świadomie.
ines
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 08:51

16 września 2020, o 23:12

Od razu sorry, to będzie długi post :)
Byłam w podobnej sytuacji i wyszłam z tego, ale też kiedyś na myśl o pracy chciało mi się płakać, bo było to dla mnie ogromne wyzwanie. Mega chciałam, a bałam się i lęk mnie powstrzymywał, paraliżował i były też porażki w trakcie leczenia, gdzie potem czułam się fatalnie i do niczego. Wiem, jak ciężko jest postrzegać coś pozytywnie, będąc w stanie negatywnych emocji, jednak rzeczywiście ostatecznie po moim leczeniu, a zwieńczeniem jego była terapia, nauczyłam się m.in. patrzeć na lęk w pozytywnych barwach. Dzięki temu przestało mnie to blokować aż tak bardzo i mogłam podejmować wyzwania, a im więcej ich miałam/mam, tym lepiej.
Ogólnie im więcej doświadczeń, różnych ... takich, które były dla mnie jakimś nawet mały wyzwaniem, budowałam też poczucie własnej wartości. Realnie widziałam do czego jestem zdolna, miałam do czynienia z różnymi środowiskami. Są miejsca, gdzie ludzie są niemili, są miejsca gdzie są dziwni, a są także takie, gdzie są na prawdę super. Dużo dało mi na pewno pchanie się w różne projekty (wolontariat, organizacje studenckie, bo wtedy studiowałam), gdzie współpracowałam z przeróżnymi osobami, o wszelakich osobowościach. Współpracowałam z osobami, które mnie uwielbiały, ale także takimi, które mnie wyśmiewały, czy nienawidziły. Jednak dopiero dzięki spektrum doświadczeń byłam w stanie zbudować jakiś swój obiektywny obraz, bazując na wielu, a nie tylko jednym doświadczeniu.

Kroczek po kroczku szło to dalej. W końcu podjęłam pracę (a nie już wolontariat), tempo było zawrotne, chociaż atmosfera super, jednak cały czas miałam niskie poczucie wartości (nawet jak inni mnie chwalili), po prostu coś we mnie siedziało. Miałam wrażenie, że skoro nie wyrabiam się z pracą to po prostu jestem jakaś ultra wolna. Nie patrzyłam wtedy jednak też na to, że to nie ja byłam wolna, tylko pracy było po prostu za dużo. Rzuciłam ją i po pewnym czasie podjęłam inną. Tu było już całkiem inaczej. Tu okazało się, że ilość pracy jest dostosowana do ludzkich możliwości i wtedy dopiero obiektywnie spojrzałam na swoje tempo pracy. Także na tym przykładzie dowiedziałam się, że tempo i norma pracy zależy od miejsca, w którym się pracuje. Niby wydaje się to logiczne, no ale ... teraz oceniam to obiektywnie. Ludzki organizm ma ograniczenia i nie ma opcji np. pracować codziennie przez cały rok na 100% wydajności, a co dopiero na 150%. Jeśli trafię kiedyś w miejsce, gdzie ktoś będzie wymagał ode mnie 100% wydajności każdego dnia, niezależnie od mojego samopoczucia, ilości pracy, presji czasu itd. to jest to nierealne, a ja wtedy stwierdzę po prostu że nie chcę tam pracować i to nie ze mną jest coś nie tak, a z tym miejscem pracy.

Mam nadzieję na kolejne zmiany, ale nie pędzę. Tylko, że właśnie im większa liczba doświadczeń zawodowych, tym dopiero na podstawie tego buduje dalej jakiś obraz własnej osoby. Im więcej działam, tym te poczucie własnej wartości jest większe. Napisałaś, że: ... Na terapii zweryfikowałam, czy faktycznie mam powody, aby tak się przez tamtą pracę czuć. Obiektywnie nie mam ... No właśnie, ja też jak analizowałam różne rzeczy i patrzyłam na to obiektywnie to właściwie dochodziłam do momentu, gdzie kurde "ale ja nie mam obiektywnie powodów żeby tak myśleć, tak się czuć". Tylko co z tego skoro myślałam jedno, a czułam drugie, a potem jeszcze jakieś inne myśli wchodziły do głowy same?

Gdybym mogła to porównać do ankiety. Na podstawie 1 ankiety nie jesteśmy w stanie wysnuć praktycznie żadnych wniosków, im jest ich więcej to dopiero wtedy obiektywnie wyciągnąć jakieś wnioski. Im więcej doświadczeń tym będziesz w stanie ocenić, jakie są Twoje mocne strony i słabe strony. Każdy je ma. Mocne strony wykorzystujemy, nad słabymi pracujemy. Posiadanie słabych stron nie czyni nas jednak nieudacznikami. Załóżmy np., że mega wolno się uczysz i to jest twoja słaba strona ... no to co? Czy to oznacza, że jesteś jakimś nieudacznikiem ... nie. Może to po prostu wynika z Twojego mniejszego doświadczenia zawodowego, a im więcej go będziesz mieć tym szybciej będziesz się uczyć :) Uwierz mi ... teraz pracuje w pracy, gdzie ludzie nie chcą się uczyć niektórych rzeczy, są bezczelni i nawet im nie wstyd. Ja osobiście bardzo doceniam osoby, które po prostu mają chęci, niezależnie od tego czy szybko łapią coś, czy nie.

Patrząc obiektywnie na Twój post to mam po prostu wrażenie, że trafiłaś do bardzo toksycznego miejsca pracy i to nie z Tobą jest coś nie tak, ale z tymi ludźmi. Takie miejsca mogą na prawdę obniżyć poczucie własnej wartości. Niestety, takie mogą się jeszcze trafić. Nie poddawaj się, próbuj :) W normalnym, zdrowym środowisku pracy nie powinno być czegoś takiego, że ktoś donosi, obgaduje i atmosfera jest taka, że czujesz się jakimś bezwartościowym odludkiem. Tak, zdrowa krytyka jest ok, ale też dostosowana do poziomu doświadczenia zawodowego. Życzę Ci abyś przede wszystkim trafiła do zdrowego, normalnego środowiska pracy, dzięki któremu rozkwitniesz i przede wszystkim poznasz swoje mocne i słabe strony, dzięki czemu będziesz wiedziała w ogóle w czym jesteś o wiele lepsza od innych, a w czym może nieco gorsza. Ale ... to normalne :)
ines
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 08:51

16 września 2020, o 23:38

Przypomniała mi się też taka historia, jak to nauczyciel kiedyś na lekcji powiedział nam uczniom, że jest w szoku bo był ostatnio w sklepie i miał taką sytuację, że miał do zapłaty 8,20 zł, a dał 20zł i Sprzedawca nie był w stanie mu wydać tej reszty. Nie miał jakiejś tam kasy, która mu automatycznie wyliczy i liczył to i liczył "wiekami" w głowie, aż to w końcu ten nauczyciel mu powiedział, ile ma mu wydać. Powiedział, że to straszne, że ludzie, gdy tylko zabierze im się kalkulator to prostych obliczeń nie potrafią liczyć w pamięci i tam jeszcze jakieś wywody.

Powiem tak. Wtedy tak słuchałam i myślałam, że kurde ... ale jestem słaba, bo jestem taką totalną nogą z liczenia w pamięci. Jestem bezwartościowa, jak tego nie umiem. X lat później i to nawet gdzieś tu na forum mam post, jak chciałam podjąć próbę pracy jako kasjerka. No dramat to był, skończyło się to tragicznie i gdzieś miałam w głowie tego nauczyciela właśnie. A teraz co o tym myślę? Myślę, że jestem totalną nogą z liczenia w pamięci, zabijcie mnie kurde. Mogłabym się tego uczyć wieki, a i tak się tego nie nauczę. Idzie mi to tak ciermiężnie, no kurde. Chociaż nigdy jako kasjerka nie pracowałam :) Gdybym jednak taką pracę kiedyś miała wykonywać to współczuje osobom, którym będę miała wydawać resztę :) Do tego pewnie mega bym się stresowała. Do czego jednak dążę? Jestem kurde mega super w kontaktach międzyludzkich. Potrafię z każdym się dogadać, wyciągnąć potrzebne informacje, ale wcześniej o tym nie wiedziałam. Byłam przerażona rozmowami przez telefon, negocjacjami z klientami, spotkaniami biznesowymi. Okazuje się, że jestem w tym super i pływam jak ryba w wodzie. Jestem super w analizie danych, statystyce itp., ale wcześniej myślałam tylko o tym, że nie umiem liczyć w pamięci. Słaba jednak jestem ultra w pisaniu tekstów, wypracowań, instrukcji, maili, ale kurde z polskiego miałam 5. Zawsze piszę ultra dłuuuugie teksty, skomplikowane, nikomu nie chce się tego czytać. Nie jestem dobra jako kierownik, jestem zakręcona, łatwo się stresuje i panikuje, a właściwie wydawało mi się kiedyś, że to mój kierunek, bo lubiłam się angażować, przewodzić grupą. No i mogłabym tak dalej, ale chodzi o to, że są rzeczy w których jestem bardzo słaba i to nie jest kierunek, w którym podążam, a są rzeczy które łatwiej mi przychodzą. Warto próbować, znaleźć swoją drogę i realnie siebie ocenić :) Jednak dopiero różne doświadczenia nauczyły mnie tego, gdzie ja mam iść, gdzie dążyć i w czym jestem dobra tak naprawdę.

Zanim jednak do tego doszłam to bałam się dosłownie każdej pracy, bo skąd miałam wiedzieć, czy sobie poradzę. Wszystko mnie przerażało, każde nowe zadanie.
ODPOWIEDZ